Jak tam wam życie mija, moi drodzy czytelnicy? Mam nadzieję, że wszyscy mają się dobrze. I pytanie do tych, którzy oglądają aktualnie 2 sezon DL - jak wrażenia, jak do tej pory? Bo według mnie, no cóż... Mogli się ciut bardziej postarać z fabułą. Ale nie jest źle! I tak najlepsza była scena w łazience w 4 odcinku. Wyglądało to u mnie mniej więcej tak:
Yui: *wrzask*
Yuma: *zatyka uszy*
Ja: *facepalm* XD
Ale dobra, ja tam już nic nie mówię na ten temat i zapraszam do czytania 3 rozdziału "Zakochanego Demona". Wiem, że rozdział wyszedł króciutki, ale taki miałam pomysł.
A co do Halloween - macie jeszcze trochę czasu na zgłaszanie swoich propozycji, potem wybiorę te, które najczęściej się powtarzają i zrobię z nimi ankietę.
P.S. W następnej kolejności pojawi się prawdopodobnie "Nastoletni Terror" ^^
Willa zamrugała kilkakrotnie, starając się stwierdzić, czy aby na pewno dobrze usłyszała.
- Hmm... Możesz powtórzyć? - poprosiła, mając nadzieję, że jej własne uszy ją oszukały.
Zdyszana dziewczyna wzięła głęboki wdech.
- Chłopcy z naszej klasy wezwali demona - powtórzyła, głośno i wyraźnie wypowiadając kolejne słowa.
- Co zrobili?!
- To, co słyszysz. A teraz chodź szybko. Musisz coś zrobić!
- Ale co ja mam zrobić? - blondynka wpatrywała się w koleżankę ze zdumieniem. Była ciekawa, czy tamta straciła zdrowe zmysły, czy też to po prostu jakiś dowcip. - Jeśli to żart, to z góry mówię...
- To nie jest żart!
- Może naprawdę lepiej tam chodźmy? - zasugerowała nieśmiało Isabelle. - Nie wiadomo co się stało i...
- Och, daj spokój - Twining teatralnie przewróciła oczami. - Ty po prostu lubisz takie nadnaturalne rzeczy.
- Dziewczyny, proszę! - krzyknęła desperacko ich koleżanka. - Ja nie żartuję, oni potrzebują pomocy!
- No dobrze, prowadź.
- Dziękuję, przewodnicząco! - Ciemnowłosa uśmiechnęła się z ulgą, po czym popędziła przez szkolny dziedziniec. Poprowadziła podążające za nią Willę oraz Isabelle na boisko do piłki nożnej umiejscowione na tyłach szkoły.
Zachodzące słońce zawieszone nad drzewami przy południowym krańcu boiska oświetlało zdumiewający widok, jaki zastały po przybyciu na miejsce.
Na środku murawy wymalowany był, najprawdopodobniej białą farbą, pentagram o średnicy kilku metrów. Wokół niego walały się różne porzucone rzeczy takie, jak chociażby woreczki z podejrzanymi proszkami czy pootwierane książki. Jednak najdziwniejsze było to, co znajdowało się wewnątrz pentagramu, czyli stwór wyglądający niczym żywcem wyjęty z jakiegoś horroru. Miał on dwa łby, a raczej gołe czaszki zwieńczone ogromnymi rogami, z trzema oczodołami oraz szczękami wypełnionymi ostrymi kłami. Korpus stwora przypominał ludzki szkielet wsparty na chudych kończynach z niepasującymi do nich potężnymi szponami. Za nim wił się długi, kościsty ogon zakończony grzechotką.
Willa otworzyła szerzej oczy, rozglądając się po boisku.
- Hej! - krzyknęła na osłupialych trzech chłopaków stojących nieopodal. - To wasza sprawka?
- Tak - odparł jeden z nich, przenosząc na nią przerażony wzrok. - To znaczy... nie! Tak jakby...
- "Tak jakby", hę? - blondynka skrzyżowała ramiona, podchodząc do nich. - To teraz "tak jakby" się tego pozbądźcie!
- Co?
Cała trójka spojrzała na nią, wstrząśnięta.
- Słyszeliście. Do roboty.
- Ale... - zająknął się najniższy z chłopaków. - Przecież to demon! My... Jak... To niemożliwe!
- Dajcie spokój - przeszywające spojrzenie zielonych oczu przesunęło się po każdym z nich. - Nie nabierzecie mnie na swoje żarciki. Skończcie tą farsę i posprzątajcie ten bajzel. Nie mam pojęcia, co to za sztuczka ani czemu miała służyć, ale ja nie mam zamiaru po was sprzątać.
- Ale to nie nasza wina! - zawołał niemal, że z rozpaczą ten, który jako pierwszy zabrał głos. - Ten demon...
- Demony nie istnieją - Willa podniosła nieznacznie głos.
- H-hej, Willa... - milcząca dotąd Isabelle położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki.
- O co chodzi?
- To się rusza... I patrzy na ciebie.
Sytry przechadzał się bez konkretnego celu po terenie szkoły. Próbował uporządkować myśli krążące po jego umyśle oraz targające nim, sprzeczne uczucia. Wahał się. Nie wiedział, jak powinien postąpić w sprawie Willi Twining oraz całego tego ponownego zamieszania w piekle. Słuchać Baalberitha i posłusznie wykonywać jego rozkazy czy też wreszcie mu się sprzeciwić? Ale z jakimi konsekwencjami mogłoby się to wiązać...
Nagle demon spostrzegł, iż przed budynkiem szkoły jest zdecydowanie za dużo ludzi, jak na tą dość późną porę. Jedni uczniowie zebrani w grupkach rozmawiali o czymś gorączkowo, inni biegli przez dziedziniec jakby się paliło. Zaciekawiony niebieskooki zatrzymał przebiegającego obok niego chłopaka.
- Co się dzieje? - zapytał prosto z mostu.
- Nie wiem dokładnie - chłopak wzruszył ramionami. - Ponoć kilku kolesi bawiło się w przyzywanie demonów.
- Słucham?
- No, ale przewodnicząca z jednej klasy już poszła zobaczyć, co jest grane. Wszyscy chcą zobaczyć tego demona.
Sytry zmarszczył brwi.
- Mówisz poważnie?
- Ta, serio. Jak nie wierzysz to sam idź zobaczyć.
- Chyba tak zrobię - mruknął. Miał złe przeczucia. - A... Która przewodnicząca tam poszła?
- Zdaje się, że Willa Twining. A co?
Niebieskie oczy momentalnie otworzyły się szerzej.
- Gdzie to jest?
Dwa bezcielesne łby z sześcioma zionącymi pustką oczodołami rzeczywiście zwróciły się w stronę Willi. Ogon zagrzechotał niczym grzechotnik szykujący się do ataku, a ogromne szpony zaryły w ziemi. Stwór otworzył dwie paszcze i wydał z siebie przeraźliwy syk. Isabelle przełknęła głośno ślinę, uczepiając się boku przyjaciółki.
- Może lepiej chodźmy po jakiegoś nauczyciela? - zasugerowała głosem drżącym od strachu.
Willa prychnęła, potrząsając głową.
- Nie nabieraj się na ich sztuczki - skarciła ją, po czym ponownie zwróciła się do trójki chłopaków, święcie przekonana, że ich spanikowane miny, to tylko część ich żartu. - Postaraliście się, muszę przyznać. Ale nie uważacie, że już wystarczy? Zakończcie to.
- Gdybyśmy tylko mogli! - wybuchł lider grupki. - Zrozum to wreszcie, nie panujemy nad tym!
- Jak możecie nie panować nad własnym dziełem? - niewzruszona blondynka ruszyła w stronę potwora. - Jesteście aż tak nieodpowiedzialni?
- Co ty robisz?! - pisnęła Isabelle. - Odsuń się od tego czegoś!
- Spokojnie. W tym na pewno znajdują się jakieś informacje, jak to wyłączyć.
To mówiąc, Willa podniosła z trawy porzuconą księgę. W tej samej chwili słońce skryło się za drzewami, a bestia rzuciła do przodu, przekraczając pentagram.
Do blondynki dotarł jednoczesny krzyk wielu osób zgromadzonych wokół boiska, nim przed jej oczami pojawiły się olbrzymie pazury.
- Willa! - Sytry przyłączył się do wrzasku, który potoczył się po boisku. Wiedział, że nie zdąrzy jej uratować, jeśli nie przybierze formy demona, ale nie miał również pewności, czy wtedy mu się uda. Zacisnął z determinacją zęby, przygotowując się do przemiany, jednakże uprzedził go strumień ognia, jaki przemknął obok niego, trafiając w demona atakującego Willę. Niebieskooki z zaskoczeniem zatrzymał się w miejscu. Uniósł głowę w poszukiwaniu źródła ataku i szybko dostrzegł go unoszącego się nad nim w powietrzu. Warknął pod nosem, znów szukając wzrokiem Willi. Leżała na ziemi, niedaleko dźwigającego się już na nogi demona. I po raz kolejny nim zdążył zareagować, Dantalion zaatakował stwora, pozbywając się go już na dobre.
- To był jakiś słaby, podrzędny demon - powiedział Wielki Książę, lądując obok Sytry'ego. - Nie postarali się z tym przyzywaniem.
- Ty kretynie - syknął niebieskooki. - Coś ty sobie myślał?!
- O co ci chodzi? Przecież ją uratowałem. Ty byłeś po prostu za wolny.
- Zamień się zanim ktoś zwróci na ciebie uwagę!
- I co tak panikujesz?
- Ty...
- Sytry? - usłyszeli za plecami znajomy głos. - Dantalion? Nie mówcie, że to wszystko widzieliście...
Podeszła do nich Willa we własnej osobie. Cała i zdrowa, jedynie z nieco przybrudzonym mundurkiem. Towarzyszyła jej Isabelle, która cały czas nerwowo na nią zerkała.
- Nic ci nie jest? - wypalił Sytry.
- Nie, wszystko w porządku - zapewniła. - Odpowiedzialnym za to chłopakom już się oberwało. A ja bardzo was przepraszam, że takie zamieszanie miało miejsce już waszego pierwszego dnia.
- Nic nie szkodzi - Dantalion uśmiechnął się spokojnie.
- A tak w ogóle... Co to za strój? Jakiś cosplay?
Sytry zaklął w myślach.
- Tak właściwie to ja...
Niebieskooki błyskawicznie zasłonił swojemu towarzyszowi usta. Na jego twarzy zagościł wymuszony uśmiech.
- Zgadłaś. Dantalion ma bzika na punkcie takich zabaw. Uwielbia się przebierać.
Wielki Książę oderwał rękę wicehrabiego piekieł od swojej twarzy.
- I kto to mówi!
Willa zaśmiała się cicho. Demony spojrzały na nią skołowane.
- Chyba dobrze się dogadujecie, prawda?
- Wcale! - odpowiedzieli jednocześnie z takim samym oburzeniem.
Sytry rozłożył się na łóżku z paczką ciasteczek w dłoni. Uparcie wpatrywał się w sufit nad swoją głową. Nie był ani trochę zadowolony z tego, jak potoczyły się wydarzenia.
- Dlaczego muszę z tobą dzielić pokój? - burknął, pakując do ust kolejną porcję przysmaku. - Szczęściarz z tego Camio...
- Ej, mi też się to nie uśmiecha, jasne? - odparł równie niezadowolony Wielki Książę. - Jak ci coś nie pasuje, to zawsze możesz wrócić do piekła.
- Wzajemnie.
- A tak poza tym, to nie powinieneś przejść już na dietę? Ciągle żresz tylko te słodycze.
- Zamilcz, nefilimie! - Sytry zmrużył oczy, obracając się na bok. - Nic ci do tego.
- A tak właściwie...
- Powiedziałem, żebyś się zamknął.
- ...jak ty zamierzasz zostać namiestnikiem Lucyfera? - kontynuował niezrażony Dantalion. - Skoro nie chcesz ujawnić jej swojej prawdziwej natury, to jak ma cię wybrać?
- To już mój problem.
- W porządku, rób jak chcesz, ale ja w takim razie powiem jej o sobie.
Niebieskooki demon poderwał się gwałtownie ze swojego miejsca.
- Ani się waż!
- Bo?
- Bo... Po prostu nie próbuj! Chyba pamiętasz naszą ostatnią rozmowę.
- Pamiętam, ale...
- No właśnie. Wspólnie ustaliliśmy, że nie będziemy się spieszyć.
Dantalion przewrócił oczami, opierając się o parapet okna.
- Jak utrzymamy takie tempo, to żaden z nas nie zostanie namiestnikiem...