Po kilku miesiącach prezentuję wam kolejną odsłonę IV bonusu DL, tym razem z Subaru w roli głównej. Nie wiem, kiedy napiszę kolejną część, ale mogę wam zdradzić, że będzie prawdopodobnie o Reijim.
A teraz taka mała, chamska reklama. Kojarzycie mojego drugiego bloga (http://the-survival-game.blogspot.com)? Otóż, przeżywa on teraz mały kryzys. Aktywność spada, ludzie odchodzą... Ale może ktoś z was ma ochotę do niego dołączyć? Jeśli lubicie takie rzeczy jak: blogi typu RP, ASG, tworzenie własnych postaci i pisanie z innymi, to może skusicie się, żeby do nas dołączyć? Gorąco wszystkich zapraszam do wspólnej zabawy ^^
A teraz życzę wszystkim miłego czytania i... Wesołych Świąt! :3
Rozdział z dedykacją dla Nanami.
Zwierzęca strona wampira: Królik Tsundere
- Mam dość - oznajmiłam ze zrezygnowanym jęknięciem. Opuściłam rękę, w której trzymałam ołówek i oparłam głowę na podciągniętych kolanach. - Nasza nauczycielka chyba się na nas uwzięła. Jakim sadystą trzeba być, żeby zadać tyle ćwiczeń na wolne dni? - Spojrzałam z odrazą na swój zeszyt do matematyki, który po mojej zmianie pozycji zsunął mi się na brzuch. - A tobie jak idzie?
Odpowiedziało mi jedynie niewyraźne mruknięcie. Zaciekawiona podniosłam głowę i moim oczom ukazał się Subaru pochylony w pełnym skupieniu nad leżącą przed nim książką. Już od jakiejś godziny siedzieliśmy w salonie nad zadaniami, którymi obrzucili nas nauczyciele. Jako, że zbliżały się egzaminy to nagle postanowili podkręcić tempo i ilość prac domowych.
Próbowałam przekonać do wspólnej nauki także pozostałych braci Sakamaki, ale nie byli do tego za bardzo chętni. Chociaż Subaru chyba wcale to zbytnio nie przeszkadzało.
- Może ci pomóc? - Pochyliłam się do przodu i oparłam łokcie na blacie stojącego między nami stołu. - Mimo wszystko jestem rok wyżej, więc pewnie już przerabialiśmy, to co teraz macie. Zresztą przyda mi się krótka przerwa od tych pokręconych zadań...
Wyciągnęłam rękę w kierunku podręcznika Subaru, żeby sprawdzić nad czym tak myśli, lecz wampir zabrał szybko książkę z mojego zasięgu.
- Poradzę sobie - burknął, nie podnosząc nawet na mnie wzroku.
- Hej, nie bądź taki. Jeśli jest coś z czym masz problem, to mogę...
- Nie - przerwał mi, a w jego głosie pobrzmiewała irytacja. - Nie traktuj mnie jak dziecka. Sam sobie dam radę.
Och, uraziłam go.
Odchyliłam się na oparcie kanapy, wzdychając cicho. Czasami zdarzały nam się takie sytuacje jak ta. Z tego względu, że białowłosy był najmłodszym mieszkańcem rezydencji często uważał, że inni traktują go (lub przynajmniej próbują traktować) z góry. I niestety zdarzało się mu również moje zachowania błędnie interpretować. Zawsze go to złościło.
- Przepraszam - powiedziałam, po czym wróciłam do własnych zadań. Po chwili poczułam na sobie ukradkowe spojrzenie wampira, ale nie zareagowałam. Wyszłam z założenia, że lepiej go nie prowokować i zwyczajnie poczekać. Jeśli czegoś by ode mnie chciał, to zwyczajnie mógłby to powiedzieć.
W pokoju zapadła cisza przerywana jedynie co jakiś czas przez dźwięk ołówka przesuwającego się po papierze i przewracanych kartek. Po pewnym czasie ponownie poczułam na sobie wzrok Subaru.
- Natsuki... - zaczął, lecz przerwał mu inny głos.
- Co ciekawego robicie?
Rudowłosy wampir przechylił się przez oparcie kanapy, na której siedział Subaru. Młodszy z nich zmierzył swojego brata niechętnym spojrzeniem tak samo niezadowolony na jego widok jak również z tego powodu, że ten mu przerwał.
- Uczymy się - odparłam w imieniu naszej dwójki. - Czyli robimy to, czego wy nie chcieliście.
- Nie dąsaj się, maleńka - Laito uśmiechnął się, mrugnąwszy przy tym znacząco. - Wszyscy wiedzą, że jesteście zadowoleni z kolejnej okazji do pobycia tylko we dwoje.
- Ty...! - zaczął Subaru, ale tym razem to ja nie pozwoliłam mu dojść do słowa.
- Laito. Powtórzę to jeszcze raz. Uczymy się.
- Och, to przecież tylko taka przykrywka, żebyście mogli...
- Laito!
Rudzielec zaśmiał się, gdy jednocześnie zaprotestowaliśmy.
- No już, już. Złość piękności szkodzi. Zresztą, mam coś dla was.
Wyciągnął przed siebie rękę z papierową torbą. Widząc nasze zaskoczone spojrzenia, zaczął tłumaczyć.
- Właśnie dotarły nasze zamówienia ze świata demonów - zamachał torbą w powietrzu. - To jedno z nich. Słodkie bułeczki.
- Słodkie bułeczki? Tak po prostu? - Kiedy skinął głową, kontynuowałam. - Nie mogłeś kupić ich w którymś z tutejszych sklepów?
- Widać, że miałaś niewiele styczności z kuchnią świata demonów. Wypieki cukierników stamtąd są naprawdę niezrównane. No, a poza tym często mają jakieś ciekawe właściwości.
- To znaczy? - Wbiłam zaintrygowane spojrzenie w trzymaną przez niego torbę. Naprawdę byłam ciekawa, co też może być takiego niezwykłego w tych słodkich bułeczkach.
Laito wzruszył ramionami.
- O tym musicie się już sami przekonać. - Ponownie zamachał opakowaniem przed oczami Subaru. - Chyba, że ktoś tu tchórzy~.
Prowokuje go.
- Subaru, nie musisz...
Lecz zanim zdążyłam dokończyć swoje ostrzeżenie Subaru wyrwał torbę z rąk swojego brata i posyłając mu złowrogie spojrzenie wbił zęby w jasne pieczywo. W napięciu obserwowałam jak przeżuwał, a potem połykał kilka kęsów. Laito również nie spuszczał z niego wzroku. Wreszcie po chwili Subaru odsunął bułeczkę od swoich ust i skrzywił się, wrzucając ją z powrotem do torby.
- Dziwnie smakuje - oznajmił. - I wcale nie jest taka dobra.
- Teraz pozostaje nam jedynie czekać na to, co się z tobą stanie.
Kapelusznik zatarł ręce, wracając do intensywnej obserwacji swojego przyrodniego brata.
- A co się może z nim stać? - zapytałam niepewnie, przenosząc wzrok między nimi. - Chyba nic złego, prawda?
- Zaraz się dowiemy~.
- Zamknij się - warknął Subaru, masując palcami skronie.
- Coś się stało? - Podniosłam się ze swojego miejsca i szybko okrążyłam stolik, aby stanąć u jego boku. - Wszystko w porządku?
- Taa, nic mi nie jest - mruknął i zacisnął powieki. Nie podobało mi się to. - Tylko głowa mnie boli.
- Laito...
- Na mnie nie patrz - uniósł dłonie w obronnym geście. - Ja nic nie wiem.
- Ty - wycelowałam w niego oskarżycielsko palcem wskazującym. - Najpierw kupujesz jakieś podejrzane jedzenie, nawet nie wiedząc jakie może wywołać ono skutki uboczne, a potem testujesz je na własnej rodzinie?!
- Po pierwsze, to nie ja je zamówiłem, tylko Kanato. A po drugie, wcale nie zmuszałem go do jedzenia. Wziął to dobrowolnie.
- Sprowokowałeś go!
- Nie moja wina, że tak łatwo się dał.
- Możecie się przymknąć?! Oboje.
Przestaliśmy się kłócić i ponownie odwróciliśmy się w stronę Subaru. Na widok tego, co się z nim musiało stać podczas naszej wymiany zdań odjęło mi mowę. Kompletnie zszokowana zasłoniłam usta dłonią. Laito natomiast... parsknął śmiechem. Subaru otworzył oczy i odsunął dłonie od głowy.
- Co? - zapytał, najwyraźniej nie rozumiejąc naszych reakcji. - Czemu tak na mnie patrzycie?
- Ty... Twoje... - nie wiedziałam, jak ubrać w słowa to, co widziałam. - O matko.
- Wyszło nawet lepiej niż się spodziewałem! - wykrztusił Laito, w miarę opanowując napad śmiechu, od którego drżały mu całe ramiona.
- O co wam chodzi? - warknął zniecierpliwiony Subaru.
Z kieszeni dżinsów wyjęłam telefon komórkowy i po kilku stuknięciach w ekran podałam mu urządzenie z włączoną przednią kamerą. Obawiałam się jego reakcji, gdy zobaczy parę długich, białych i futrzastych uszu wystających z jego włosów, ale przecież musiał się w końcu dowiedzieć. Milczał przez chwilę wpatrując się w ekran i obracając głowę pod różnymi kątami, jakby miał nadzieję, że przez to królicze uszy najzwyczajniej znikną.
- Powiedz... Czy to jeden z tych efektów, którymi się ostatnio bawiłaś?
- Niestety nie.
- Rozumiem.
Białowłosy oddał mi komórkę, po czym nagle rzucił się z pięściami na wciąż szczerzącego się Laito. Zielonooki zwinnie umknął z zasięgu ramion (i nóg) młodszego brata, ale ten nie zamierzał się wycofać. Czym prędzej rzuciłam się między nich, żeby powstrzymać ich zanim zaszłoby to za daleko. Lewą dłoń położyłam na klatce piersiowej Subaru, a prawą uniosłam ostrzegawczo przed Laito, który nie wydawał się jednak w ogóle przejęty tą sytuacją.
- Chłopaki, dajcie spokój - poprosiłam zerkając na Subaru. Ten rozluźnił się nieco i opuścił rękę gotową do zadania ciosu. - Laito, powiedz chociaż, że wiesz jak to odkręcić.
- Przykro mi, że cię rozczaruję, maleńka - powiedział niezwykle niewinnym głosem Kapelusznik - ale nie.
Poczułam, że Subaru znowu się napina, więc odwróciłam się, chcąc go uspokoić.
- Ale tak właściwie, to ty akurat powinnaś być mi wdzięczna.
- Huh? - Uniosłam pytająco brew, kątem oka spoglądając na rudzielca.
- No wiesz, dzięki mnie masz teraz swojego prywatnego króliczka Playboy'a.
- C-co... - moje policzki momentalnie zapłonęły. Kiedy spojrzałam szybko na Subaru, okazało się, że to samo stało się z jego bladą zazwyczaj twarzą. - O czym ty mówisz?
- Zabiję cię - warknął białowłosy, ale Laito jedynie zaśmiał się po raz kolejny i zniknął nam z oczu.
Odchrząknąłem nerwowo i dopiero po kolejnych kilku sekundach odważyłam się ponownie spojrzeć na czerwonookiego. Jego policzki zdążyły już odzyskać swoją oryginalną barwę, ale on też unikał kontaktu wzrokowego.
- Cóż... - zaczęłam, splatając dłonie za plecami. - To się porobiło...
- Taa... - wampir potarł nerwowo dłonią kark. Pocieszające było to, że nie tylko na mnie zadziałała tak wypowiedź Laito.
- Myślę, że powinniśmy pójść do Reijiego. Może on wpadnie na jakiś pomysł jak pozbyć się tych... uszu.
- Skoro tak uważasz.
***
Brwi Reijiego uniosły się tak wysoko, że zniknęły pod ciemną grzywką. Wpatrywał się w milczeniu w Subaru, co jakiś czas zerkając na mnie. Mijały kolejne sekundy. Chyba udało się nam go zaskoczyć.
- Możecie mi to wyjaśnić w jakiś racjonalny sposób? - zapytał, kiedy myślałam, że już w ogóle się nie odezwie. Z całego tego wrażenia aż zamknął leżącą przed nim książkę.
- Tutaj mało co jest racjonalne... - mruknęłam, po czym dodałam już głośniej - Ale mogę spróbować to w miarę ci wyjaśnić.
Westchnął i machnął na mnie dłonią w białej rękawiczce.
- Słucham.
Subaru skinął głową, więc opowiedziałam Okularnikowi cały przebieg wydarzeń od momentu pojawienia się Laito z tajemniczą torbą. Gdy skończyłam, Reiji westchnął ponownie (ciężej niż ostatnim razem) i potarł dłonią czoło, na którym podczas mojej opowieści pojawiła się niewielka, pionowa zmarszczka.
- Wasze zachowanie jest doprawdy okropne... - wymamrotał. - Jak można być takim niedojrzałym?
- Hej, dlaczego mówisz w liczbie mnogiej? To wszystko przez pokręcone pomysły Laito.
- Ale Subaru daje się za łatwo sprowokować. Powinien już dawno przyzwyczaić się do takich zaczepek.
Białowłosy otworzył usta, by coś powiedzieć, ale go uprzedziłam.
- To nie jest jego wina.
Reiji spiorunował mnie wzrokiem.
- Zamieniłaś się w jego adwokata, niańkę czy co?
Przewróciłam oczami i zaplotłam ramiona na klatce piersiowej.
- Przestań zrzędzić i lepiej powiedz, czy masz jakiś pomysł, żeby pozbyć się działania tej bułeczki.
- Nie. Z tego, co wiem, to czar z czasem samoistnie powinien przestać działać.
- Tak? - ucieszyłam się. Odetchnęłam z ulgą. - A po jakim mniej więcej czasie?
- Jeśli masz szczęście to nawet w przedziale czasowym od kilkunastu minut do kilku godzin - zwrócił się do Subaru. - A jeśli nie, to po kilku dniach.
- Hmm... To i tak nie jest źle. Prawda, Subaru?
- Mam nadzieję, że jednak trafi mi się ta pierwsza opcja...
- Fajnie by było... W każdym razie, dzięki, Reiji.
- Jasne - Okularnik ponownie otworzył książkę i spuścił wzrok na strony pokryte tekstem. - A teraz idźcie już sobie.
- Uszy do góry, Subaru! - zawołałam entuzjastycznie po opuszczeniu gabinetu Reijiego. Chłopak posłał mi takie spojrzenie, że dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę, jak to zabrzmiało. - Umm... To znaczy... Och, wiesz o co mi chodziło. Nawet jeśli musiałbyś wyglądać tak przez najbliższe kilka dni, to tak się składa, że akurat mamy wolne od szkoły. Czyli nikt spoza naszego grona cię nie zobaczy, jeśli o to się martwisz.
- Już i tak za dużo osób to widziało... - mruknął, a jego królicze uszy nieco opadły.
- Nie przejmuj się. - Położyłam dłoń na jego ramieniu i uśmiechnęłam się, chcąc go w ten sposób chociaż trochę pocieszyć. - Wyglądasz bardzo uroczo.
- To nie jest pocieszające.
- Nie marudź - skarciłam go i musnęłam opuszkami palców futrzaste ucho. Subaru przymknął jedno oko, co wyglądało jakby poczuł się zrelaksowany. Uśmiechnęłam się szeroko. - Czyżby ci się podobało?
- Wcale! - fuknął i ominąwszy mnie, ruszył przodem przez korytarz. Zaledwie po paru krokach zwolnił, a potem całkowicie się zatrzymał, opierając ręką o ścianę. Zmarszczyłam brwi, zdziwiona jego zachowaniem.
- Subaru? Wszystko w porządku.
- Taa... - lecz wbrew swojemu zapewnieniu osunął się na podłogę i złapał za głowę.
- Subaru!
Rzuciłam się w jego stronę i opadłam na kolana tuż obok niego. Położyłam dłonie na jego ramionach z niepokojem przyglądając się jego wykrzywionej z bólu twarzy. Nawet przez materiał koszulki, którą miał na sobie, czułam niepokojąco wysoką temperaturę jego ciała.
- Nic mi nie jest - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Tylko boli mnie głowa.
Pochylił się bardziej do przodu głową niemal dotykając moich kolan. Wyraźnie czułam drżenie jego ciała. Nie miałam bladego pojęcia, co się dzieje i kompletnie nie wiedziałam, co robić, więc zaczęłam wołać po pomoc. Tymczasem chłopak już niemal całkowicie leżał skulony na podłodze, dygocząc na całym ciele. Królicze uszy teraz całkowicie oklapnęły.
- Co się dzieje? - zapytał Reiji, który zjawił się na korytarzu jaki pierwszy.
- Hmm... Maleńka, co tam masz na kolanach? - dodał Laito z przeciwnej strony.
- No jak to "co"?! - z oburzenia podniosłam głos. - Ruszcie się i mu pomóżcie!
- Hę? Komu? - Laito nachylił się, żeby zajrzeć mi przez ramię. - O, no nie wierzę...
Powędrowałam za jego spojrzeniem i zamiast zwijającego się z bólu Subaru dostrzegłam... białą, futrzastą kulkę z długimi uszami. Królik otworzył czerwone ślepka i przez chwilę poruszał się tylko jego pyszczek.
- Co... Jest grane? - wykrztusiłam, szukając pomocy u dwóch stojących nade mną wampirów. Reiji jedynie wzruszył ramionami i pokręcił głową, a Laito zaczął się trząść od powstrzymywanego śmiechu.
- Natsuki? - usłyszałam głos Subaru, tylko, że... tak jakby w mojej głowie. Królik wpatrywał się we mnie uważnie, zastygły w bezruchu. - Co się stało? Dlaczego wszystko jest takie... Duże?
- Uhm... Cóż... Wszystko jest normalne, to ty jesteś... Mały.
- Co masz na myśli?
- Wygląda na to, że... Zamieniłeś się w królika.
- Że co?!
Laito nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Reiji natomiast pokręcił jedynie głową i wrócił do siebie. Królik - Subaru spojrzał z dołu na rudzielca i cały się spiął. Jego uszy drgnęły, a długie wąsy poruszyły się nerwowo.
- Zabiję cię! Zatłukę! Rozerwę na strzępy!
Rzucił się na nogi Laito, drapiąc i gryząc nogawki jego spodni. Ten, wciąż zanosząc się śmiechem, złapał gryzonia za skórę na karku i uniósł na wysokość swojej twarzy.
- Ależ uroczo piszczysz, braciszku - uśmiechnął się szeroko, gdy królik zaczął się wyrywać i kopać powietrze. - W tej formie jesteś zupełnie niegroźny. Jak... Hmm... No cóż, jak królik.
- Bezbronny?! - oburzył się Subaru. - Zaraz cię ukatrupię!
- Przestańcie obaj! - poleciłam podnosząc się z podłogi i zabierając rozwścieczonego zwierzaka z rąk Laito. Nie czekając na kolejne żarty z jednej strony i groźby z drugiej, skierowałam się do swojego pokoju z mamroczącym wciąż cicho Subaru na rękach.
Usiadłam na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i posadziłam na nich Subaru. Delikatnie, samymi opuszkami pogładziłam jego mały łebek, a on wydał z siebie coś, co brzmiało jak westchnięcie.
- Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?
Postanowiłam nie odpowiedzieć mu na to pytanie, ponieważ zdecydowanie mogło być gorzej. Na przykład, ktoś mógłby chcieć na niego zapolować. Ale po co dobijać leżącego?
- Mogę ci chociaż jakoś trochę poprawić humor? - zapytałam zamiast tego. - Jest coś, co mogę dla ciebie zrobić?
Zamilkł na chwilę, podrapał się tylną łapką, poruszył wąsami i dopiero odpowiedział.
- Zaśpiewaj mi coś.
- W porządku.
Subaru przyznał kiedyś, że lubi słuchać mojego głosu i czasami prosił mnie tak jak teraz żebym coś dla niego zaśpiewała, zanuciła lub po prostu opowiadała mu o różnych sprawach. Zawsze z chęcią spełniałam jego prośby, skoro sprawiało mu to radość. Tak było i tym razem. Po krótkiej chwili namysłu zaczęłam cicho nucić melodię pewnej starej kołysanki. Jednak im dłużej to robiłam, tym bardziej leżący dotąd spokojnie Subaru zaczynał się wiercić. W końcu urwałam, gdyż nie rozumiałam, co jest nie tak.
- Aż tak fałszuję? - zapytałam pół żartem, pół serio. - Czy może mam wybrać coś innego?
Subaru ponownie poruszył się niespokojnie.
- Nie... Jest dobrze. Tylko... Twój głos brzmi tak jakoś inaczej.
- W sensie, że gorzej?
Pokręcił łebkiem i wsunął go pod moją dłoń.
- Nie... Nawet... przyjemniej...
- Hmm... Uznam to za komplement. Mam kontynuować?
Potwierdził, więc wróciłam do przerwanej melodii. Kiedy zbliżałam się już do jej końca, podniósł się i oparł przednimi łapkami o moje skrzyżowane ramiona. Uśmiechnęłam się i w tej chwili po raz kolejny tego dnia stało się coś niespodziewanego. W jednej sekundzie siedziałam z królikiem na kolanach, a już w następnej leżałam na plecach przyciśnięta do materaca przez ciężar wampira. Zamrugałam, zaskoczona widokiem jego twarzy tuż nad swoją, po czym uśmiechnęłam się szeroko.
- Wróciłeś!
Subaru skinął głową, westchnął z ulgą i ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi.
- Co za powalony dzień - podsumował dosadnie, muskając ustami skórę tuż przy moim uchu. - Nigdy więcej...
- Potwierdzam. Przynajmniej już wiesz, żeby nie brać jedzenia od Laito.
- Zdecydowanie. - Podniósł głowę i popatrzył mi w oczy, ale po krótkiej chwili odwrócił wzrok. Jego policzki zabarwiły się na różowo, utwierdzając mnie w przekonaniu, że był zawstydzony. - Przepraszam za wszytko. Nie byłem do końca... sobą.
Zaśmiałam się, ani trochę nie próbując ukryć rozbawienia.
- I to dosłownie - zgodziłam się i wsunęłam palce w jego białe włosy. - Nie masz za co przepraszać.
- O wiele bardziej wolę to ciało - oznajmił, nachyliwszy się nade mną. Nasze usta otarły się delikatnie o siebie. - O wiele bardziej.
- Doskonale cię rozumiem - wyszeptałam i zamknęłam oczy, gdy ponownie mnie pocałował.