Diabolik Lovers: One shot
Muzyk o dziwnych oczach
Tego dnia Sachiko z pewnością nie mogła zaliczyć do
udanych. W ciągu zaledwie kilku godzin przyłapała swoją najlepszą przyjaciółkę
na całowaniu się z chłopakiem, w którym podkochiwała się od kilku ostatnich miesięcy,
dostała zagrożenie z matmy i pokłóciła się z matką. Znowu.
Miała tego wszystkiego
zwyczajnie dość, więc przy pierwszej lepszej okazji wymknęła się z domu, by
jakoś odreagować. Niedługo potem, siedziała już na wysokim barowym stołku w
najbardziej prowokującej sukience, jaką znalazła w swojej szafie i kończyła
drugiego z kolei drinka.
Klub, w którym się znalazła,
był nowo otwartym lokalem w samym centrum miasta. Jakiś czas temu Sachiko
złożyła swojej przyjaciółce obietnicę, że to właśnie z nią pierwszy raz
odwiedzi to miejsce. Ale, że sprawy przybrały taki obrót, to i obietnica
przestała być dla niej ważna. Miała gdzieś to, jak zareaguje jej przyjaciółka. Działała
napędzana złością, zazdrością i paroma innymi negatywnymi uczuciami.
– Banda kretynów –
mruknęła pod nosem, mając na myśli swoją przyjaciółkę i chłopaka, z którym
tamta się całowała, nauczyciela z matmy, a także własną matkę. – Jeszcze mnie
popamiętacie.
Nieco zbyt mocno odstawiła
pustą szklankę na blat baru i poprosiła, czy też raczej zażądała od barmana
kolejnej porcji alkoholu. Mężczyzna uniósł brwi, ale nie zareagowała.
Wiedziała, że być może po tej nocy będzie czekał na nią kac; wiedziała, że
ubrała i umalowała się nadzwyczaj wyzywająco; wiedziała też, że samotne
szlajanie się o tej porze nie było najlepszym pomysłem. Ale nie przejmowała się
żadnymi konsekwencjami. Była w nastroju na ściągnięcie na siebie kłopotów.
Barman postawił przed nią nową
szklankę wypełnioną fioletową substancją, a ona od razu chwyciła za czarną,
poskręcaną słomkę i pociągnęła spory łyk. A potem kolejny i jeszcze jeden.
Bynajmniej nie delektowała się drinkiem, nie to było jej celem. Kiedy w
naczyniu nie znajdowało się już nic poza na wpół stopionymi kostkami lodu,
Sachiko podniosła się ze swojego miejsca i ruszyła na parkiet.
Powoli zaczynała odczuwać
wpływ alkoholu na swój organizm, wzmocniony przez muzykę dudniącą z głośników
oraz światła i lasery, zalewające całą salę plamami żółci, zieleni, czerwieni
oraz błękitu. Z każdą chwilą coraz bardziej rozumiała, dlaczego klub nosił
nazwę Ecstasy1. Z
pewnością można było poczuć się w nim jak na haju. Wszystko wokół pulsowało,
drgało i tonęło w jaskrawych barwach, przyprawiając o prawdziwy zawrót głowy.
Sachiko całkowicie zatraciła
się w morzu tancerzy. Szybko straciła rachubę, ile rąk dotykało jej ramion,
pleców i bioder, o ile ciał się otarła i na ile łokci się nadziała. Nie
wiedziała nawet, z ilu jeszcze naczyń napiła się alkoholu. Miała wrażenie, że
od momentu, w którym weszła do klubu minęła zaledwie chwila. Jakie więc było
jej zdziwienie, kiedy sala nagle niemal zupełnie opustoszała. Nawet pulsujące
światła przygasły, a muzyka ucichła. Zastąpiła je zaskakująco mocno odczuwana
przez dziewczynę cisza i pustka. Było tak, jakby ktoś nagle wyciągnął wtyczkę z
gniazdka.
Impreza dobiegła końca, ale
ona przecież nie mogła jeszcze wrócić do domu. Koniecznie musiała znaleźć
jakieś zajęcie na resztę nocy.
Westchnęła
zawiedziona i ruszyła chwiejnym krokiem w kierunku wyjścia, gdy wtem do jej
uszu dobiegł dźwięk, którego z całą pewnością nie spodziewała się usłyszeć w
takim miejscu. Była to bowiem spokojna, łagodna oraz przepełniona uczuciem
melodia. Sachiko niczym zahipnotyzowana skierowała swe kroki w stronę bocznej
sali, z której dobiegała. Zatrzymała się w progu i przytrzymując się framugi,
zajrzała do środka.
Pomieszczenie
to było o wiele mniejsze od głównej sali. Znajdowało się w nim zaledwie kilka ginących
w półmroku stolików. Jedyna, nisko zawieszona lampa oświetlała stojący tuż pod
nią fortepian oraz zasiadającego przy nim muzyka.
Był
to chłopak, na oko w jej wieku. Połyskujące w ciepłym świetle lampy,
płomiennorude włosy miał związane niedbale na karku, a jego piękne, smukłe
palce przebiegały po klawiszach instrumentu z niezwykła gracją, wydobywając z
niego słodką, poruszającą melodię.
Kompletnie
oczarowana zarówno tym widokiem, jak i dźwiękiem, Sachiko nie ośmieliła się
wejść do pokoju ani nawet głośniej odetchnąć.
Wreszcie
dłonie rudowłosego znieruchomiały, a z ust dziewczyny wyrwało się mimowolne
„wow”. Słysząc to, muzyk podniósł głowę i zwrócił ku niej oczy, odbierając jej
tym samym zdolność do prawidłowego oddychania.
Był
przystojny, był niesamowicie przystojny. A jego oczy… Sachiko w całym swoim
życiu nigdy takich nie widziała. Przynajmniej nie u człowieka. Zielone, z
pionowymi źrenicami, przypominały ślepia kocura, którego miała w dzieciństwie.
Sachiko
zamrugała. Nawet nie zdawała sobie sprawy, kiedy znalazła się tak blisko
chłopaka, by móc podziwiać jego tęczówki.
–
Och… ja… – Czy to z powodu wypitego alkoholu czy też tych dziwnych oczu,
Sachiko miała problem z ułożeniem sensownie brzmiącego zdania. – Przypadkiem
usłyszałam… Pięknie grasz.
–
Merci2.
Sachiko
zmarszczyła brwi, a kąciki ust chłopaka uniosły się w lekkim uśmiechu.
–
Dziękuję – powtórzył, tym razem po japońsku. – Czy nie jest zbyt późno, aby
dama przebywała w takim miejscu sama?
To
pytanie ją zirytowało. Dziewczyna oparła dłonie na biodrach, unosząc dumnie
podbródek.
–
A to dama nie może już sobie pozwolić na odrobinę rozrywki?
I
nagle do głowy wpadł jej pewien pomysł. Oparła jedną rękę na fortepianie i
pochyliła się w stronę chłopaka.
–
Chyba, że… - Oblizała nerwowo wargi. – Chcesz mi potowarzyszyć? Nie miałabym
nic przeciwko.
Może
to właśnie on mógł zostać jej zajęciem na resztę nocy?
Na
twarzy rudowłosego odmalowało się rozbawienie. Przesunął wzrokiem po jej ciele,
zatrzymując go odrobinę dłużej na wysokości jej głębokiego dekoltu.
Wreszcie
po kilku sekundach, które dla Sachiko zdawały się trwać wieczność, podniósł się
ze swojego miejsca.
–
Mogę odprowadzić damę do jej domu, żeby nic jej się nie stało.
Dziewczyna
poczuła zawód. Tak bardzo nie chciała jeszcze wracać do najpewniej czekającej
już na nią matki i wysłuchiwać jej kazań. W głębi duszy wciąż żywiła nadzieję,
że uda się jej spędzić więcej czasu z tym czarującym, tajemniczym muzykiem.
Może poprowadzi go okrężną drogą? Może gdzieś go zaciągnie?
Rudowłosy
tymczasem zdążył już założyć na głowę czarny kapelusz, przewiązany kokardą w
kolorze swoich tęczówek i po dżentelmeńsku wyciągnąć w jej stronę ramię.
-
Idziemy?
Sachiko
skinęła głową, w duchu wzdychając z zachwytem. Utalentowany muzycznie,
przystojny i miły. Może powinna zmienić swój obiekt westchnień?
Przez pewien czas szli w milczeniu. To nie
tak, że Sachiko znudziło się już towarzystwo chłopaka o dziwnych oczach. Była
to raczej wina jej ciała, które nagle postanowiło przypomnieć sobie o
wszystkich jej poczynaniach z minionych godzin. Nawet chodnik robił jej na
złość, dziwnie uginając się pod jej szpilkami. Na szczęście wciąż kurczowo
trzymała się ramienia chłopaka, dzięki czemu znajdowała się we względnym
pionie.
–
Jak to, tak właściwie, się stało, że wpuścili tam tak młodą dziewczynę? –
zapytał, przerywając ciszę.
Sachiko
oderwała na chwilę wzrok od zdradzieckich płyt chodnikowych.
–
Mam swoje znajomości. – Nie było to kłamstwem. W istocie, facet, który
wpuszczał ludzi do klubu był starszym bratem jej szkolnego kolegi. – Poza tym,
mogłabym zapytać cię o to samo. Nie wyglądasz na wiele starszego. I kto w ogóle
gra na fortepianie w takim miejscu?
–
Jeszcze kilkanaście minut temu twierdziłaś, że ci się podobało.
–
Nie przeczę. Ale i tak tego nie… – urwała w pół zdania, gdyż to właśnie ten
moment wybrał sobie chodnik, by całkiem uciec jej spod stóp. Sachiko straciła
równowagę i gdyby nie jej rudowłosy wybawca pewnie zaliczyłaby całkiem
nieelegancki upadek.
–
Dobrze się czujesz? – zapytał ów wybawca. Jedna jego dłoń spoczywała na jej
talii, a druga podtrzymywała ją za ramię. Jego palce były zaskakująco chłodne.
–
Jasne! – prychnęła. Jego twarz znajdowała się zdecydowanie za blisko. – Gdyby
nie ty, pewnie dalej bawiłabym się w najlepsze.
–
Więc chcesz się zabawić? – zapytał chłopak, jakby chciał się upewnić, że dobrze
usłyszał.
Sachiko
zastanowiła się, czy za jego słowami mogło kryć się to, o czym sama właśnie
pomyślała. Poczuła zdradliwe rumieńce wypełzające na jej policzki, ale
przytaknęła mu, przygryzając przy tym dolną wargę.
–
Po to wyszłam z domu.
Starała
się, aby jej odpowiedź brzmiała nonszalancko, choć tak naprawdę czuła rosnące
podekscytowanie. Chłopak uśmiechnął się do niej, a ona poczuła, jak jej serce
przyspieszyło swą pracę. Odwzajemniła uśmiech. Liczyło się dla niej tylko tu i
teraz. Nie miała zamiaru przejmować się ewentualnymi konsekwencjami.
–
Très bien3 – powiedział
chłopak, po czym poprowadził ją w wąską, nieoświetloną uliczkę biegnącą między
budynkami.
Serce
Sachiko biło jak szalone. Dziewczyna przesunęła swoją rękę i chwyciła
rudowłosego za dłoń. Ten posłał jej urzekający uśmiech, by w następnej chwili
pchnąć ją na ścianę najbliższego budynku.
Sachiko
skrzywiła się, kiedy jej plecy zderzyły się z twardą, szorstką powierzchnią.
–
To bolało – zaprotestowała, ale chłopak był już tuż przed nią. Ujął jej twarz w
dłonie, a wtedy ujrzała dziwny błysk w kocich oczach. Nagle zaczęła mieć złe
przeczucia.
–
Co ty robisz?
–
Chciałaś się przecież zabawić, prawda? – zapytał, jednocześnie wsuwając palce w
jej włosy. Szeroki uśmiech, w jaki wygięły się jego usta w niczym nie
przypominał tego miłego uśmiechu, jakim pierwszy raz obdarzył ją w klubie. –
Spełniam więc tylko twoje życzenie.
W
chwili, w której szarpnął za jej włosy, zmuszając ją do odchylenia głowy w tył,
Sachiko zdała sobie sprawę, że to właśnie on miał być tymi kłopotami, o które
tak się prosiła.
Chciała
uciekać, ale było już za późno. Chciała wołać o pomoc, ale głos ugrzązł jej w
gardle.
–
Bonne nuit, ma petite salope4 –
usłyszała jeszcze z ust chłopaka.
A
potem poczuła ból rozdzierający jej szyję.
Gwałtownie usiadła na łóżku. Jej
dłonie drżały, a ubranie lepiło się do skóry. Odetchnęła parę razy głęboko i
powoli, żeby się uspokoić.
–
To był tylko koszmar – wymamrotała, opierając czoło na podciągniętych kolanach.
Dopiero
po kilku kolejnych sekundach zdała sobie sprawę, że coś było jednak nie w
porządku. Jeszcze raz przyjrzała się kremowej pościeli okrywającej jej ciało. Z
tego, co pamiętała, kołdra pod jaką spała jeszcze dzień wcześniej była
purpurowa.
Sachiko
uniosła wzrok i wstrzymała oddech. To nie był jej pokój. To nie był jej dom.
Znajdowała się w kompletnie obcym pomieszczeniu, a co gorsze, nie miała pojęcia
o tym, jak się w nim znalazła.
–
Dobrze spałaś?
Drgnęła.
Jeszcze sekundę temu w pomieszczeniu nie widziała żywej duszy. Nie spodziewała
się więc usłyszeć żadnego głosu. A już w szczególności t e g o głosu.
Sachiko
bardzo powoli odwróciła głowę.
Stał
tam, przy szczelnie zaciągniętych zasłonach. Jego wilgotne, rude włosy opadały
mu swobodnie wokół twarzy, a skapujące z nich krople wody spływały po nagich
ramionach oraz torsie. Nie licząc kpiącego uśmieszku na ustach, miał na sobie
jedynie rozpięte, niebezpiecznie luźno zwisające w pasie spodnie.
Sachiko
znieruchomiała, sparaliżowana strachem. Przed oczami znów stanęły jej sceny,
które tak bardzo chciała sprowadzić do rangi zwykłego koszmaru sennego.
Widziała te dziwne oczy znajdujące się o marne centymetry od jej twarzy.
Widziała okrutny uśmiech na ustach wypowiadających słowa w nieznanym jej
języku. Przypomniała sobie też o bólu, który poczuła wtedy, kiedy myślała, że
zaraz zginie. Odruchowo uniosła rękę do szyi, która wciąż lekko pulsowała
bólem.
Chłopak
przyglądał się jej z rozbawieniem. Kilka kroków starczyło mu, by niebezpiecznie
skrócić dzielącą ich odległość. Sachiko znowu nie była w stanie się ruszyć ani
nawet mówić. Mogła tylko bezsilnie patrzeć, jak chłopak kładł dłonie na łóżku
po obu stronach jej ciała i pochylał się nad nią.
–
To była całkiem przyjemna noc, prawda?
Po
wypowiedzeniu tych słów, rudowłosy przesunął językiem po dolnej wardze. Ten
ruch wystarczył, aby Sachiko dostrzegła zdecydowanie zbyt duże i za bardzo
zaostrzone jak na przeciętnego człowieka zęby. Bo to nie był człowiek, lecz
potwór. Sachiko była o tym przekonana.
–
Co? – Do jego głosu zakradła się drwina. – Nic nie powiesz?
Przysunął
się jeszcze bliżej, a wtedy…
A
wtedy drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem i do uszu obojga dobiegł damski
okrzyk.
–
Stop!
Chłopak
westchnął i przewrócił oczami, ale odsunął się od niej.
–
Szybka jest – stwierdził jeszcze, nim spojrzał ku drzwiom.
Sachiko
poszła jego śladem i ujrzała ciemnowłosą, drobną dziewczynę. Według Sachiko,
wyglądała niczym śliczna, żywa lalka, która mogłaby się rozpaść od byle dotyku.
A przynajmniej wyglądałaby tak, gdyby nie wściekłość wypisana na jej twarzy.
–
Ty ruda szujo! Mówiłam ci, że masz ją zostawić w spokoju!
–
I po co te nerwy, ma chérie5?
Chłopak
rozłożył ramiona, a wtedy prosto w jego klatkę piersiową uderzył kłębek
materiału, który okazał się być koszulą.
–
Ubierz się. – Słowa czarnowłosej dziewczyny brzmiały jak rozkaz. – I najlepiej
się stąd wynoś.
Sachiko
patrzyła na nią z podziwem. Mówiła do tego potwora bez cienia strachu. Chyba,
że ona jeszcze nie wiedziała, co skrywało to przystojne opakowanie. Sachiko
zapragnęła ją ostrzec.
–
Przepraszam za tego dupka – odezwała się jednak tamta. Wyglądała na zmartwioną.
– Mam nadzieję, że nie wystraszył cię za bardzo.
Szczerze?
Przeraził ją jak jeszcze nikt dotąd. W dodatku pewna kwestia wciąż nie dawała
jej spokoju. Przeniosła wzrok na chłopaka, który zdążył już założyć rzuconą mu
koszulę, a potem znowu popatrzyła na ciemnowłosą. Z trudem przełknęła ślinę,
jednocześnie czując ciepło ogarniające jej szyję oraz policzki.
–
Czy on… czy my…
Dziewczyna
potrząsnęła głową.
–
Nie skrzywdził cię w t e n sposób, jeśli o to ci chodzi. Mogę ci to
zagwarantować.
Sachiko
nie wiedziała, do jakiego stopnia mogła jej ufać, ale mimo to odetchnęła z
ulgą. Nie była w stanie nic poradzić na to, że poczuła się odrobinę lepiej,
słysząc to zapewnienie. Wolała nawet nie myśleć o tym, co by było, gdyby
dziewczyna ją okłamała.
–
Oczywiście. Nie biorę się za byle co – oznajmił niespodziewanie rudowłosy, a
mówiąc to patrzył na nią z pogardą. Jakby była nic nieznaczącym śmieciem. –
Posiadam tę minimalną godność.
Cisza,
jaka zapadła w pomieszczeniu po jego wypowiedzi, została szybko przerwana przez
odgłos uderzenia. Rudowłosy odwrócił głowę, a wilgotne kosmyki opadły mu na
oczy. Sachiko z niedowierzaniem wpatrywała się w dziewczynę, która właśnie go
spoliczkowała.
–
Ty mówisz o godności? Wyprowadziłeś z klubu pijaną dziewczynę, a potem
zabawiłeś się jej kosztem. O jakiej godności mówisz?!
–
Ciesz się, że to ty, Natsuki, bo nikomu innemu bym tego nie wybaczył. – Ton głosu
chłopaka przyprawił Sachiko o dreszcze. Nie chciałaby znaleźć się w tamtej
chwili na miejscu ciemnowłosej. Bała się też tego, czy chłopak niczego jej za
to nie zrobi. Ten jednak wyprostował się i przeczesał palcami przydługie włosy,
a gdy ponownie się odezwał, jego głos brzmiał już mniej przerażająco. – Tak,
zabawiłem się jej kosztem. I co z tego? Po pierwsze, sama tego chciała. Po
drugie, mogła trafić gorzej. Zawsze na moim miejscu mógł się znaleźć ktoś inny.
Ktoś, kto wykorzystałby ją właśnie w t e
n sposób. Nie pomyślałyście, że miała
szczęście? Mogłybyście okazać trochę wdzięczności.
Natsuki
prychnęła.
–
O tak, nie zgwałciłeś niewinnej, pijanej dziewczyny. Brawo! Mam ci dać za to
medal?
Rudowłosy
podszedł do niej bliżej, ale dziewczyna nie cofnęła się ani o krok, cały czas
mierząc go wzrokiem. Sachiko wstrzymała oddech.
–
Nie musiałby to być medal. – Chłopak pochylił głowę, zbliżając usta do jej
ucha. Jednocześnie zerknął przelotnie na sparaliżowaną Sachiko. – Wystarczyłoby
mi coś nieco bardziej… intymnego.
Ciemnowłosa
zmrużyła gniewnie oczy.
–
Wynoś się stąd.
–
Jak sobie życzysz. – Rudowłosy zgiął się w parodii ukłonu, po czym ruszył do
drzwi. Na odchodnym rzucił jeszcze do Sachiko:
–
Au revoir, ma petite salope.
Kiedy
drzwi się za nim zamknęły, obie dziewczyny odetchnęły.
–
Domyślam się, że nie czujesz się najlepiej, więc przyniosłam ci leki
przeciwbólowe – powiedziała ciemnowłosa, podając Sachiko buteleczkę drobnych
tabletek oraz szklankę wody zabraną ze stolika nocnego. Sachiko przyjęła je z
wdzięcznością.
–
Gdzie ja tak właściwie jestem?
–
W naszym domu. Laito przyniósł cię tu, kiedy straciłaś przytomność na ulicy.
Jak tylko poczujesz się na siłach, to ktoś odwiezie cię do domu.
Sachiko
skinęła głową i połknęła jedną tabletkę. Chłodna woda, jaką ją popiła,
smakowała tak cudownie na jej wyschniętym języku…
–
Mogę cię o coś zapytać? – odezwała się, kiedy duszkiem wypiła większość
zawartości szklanki. – Nie chcę być niemiła ani się wtrącać w wasze relacje,
ale czy ty i on… Jesteście…
–
Razem? – dokończyła za nią ciemnowłosa. Zaśmiała się, ale Sachiko nie potrafiła
stwierdzić, czy było to prawdziwe rozbawienie, czy też coś z goła innego. – Raczej
nie w tym życiu. No dobrze, zostawię cię teraz, żebyś mogła odpocząć. Jak już
będziesz gotowa, to zejdź schodami po lewej. Będę na ciebie czekała piętro
niżej. Już nikt nie powinien ci przeszkadzać.
Sachiko
dała sobie chwilę na pozbieranie swoich myśli, jak i rzeczy, na które składała
się jedynie maleńka torebka z wyłączoną komórką i paczką chusteczek w środku
oraz para szpilek. Następnie, zgodnie z poleceniem tamtej żywej lalki, jak
zaczęła nazywać w myślach ciemnowłosą dziewczynę, zeszła na niższe piętro. Po
drodze nie mogła się powstrzymać od ciekawskiego rozglądania się wokół. Cały
ten budynek, z wszędzie panującym półmrokiem, ciężkimi kotarami, wielkimi
żyrandolami i przestarzałym wystrojem kojarzył się dziewczynie z rezydencją
żywcem wyjętą z jakiegoś horroru. Brakowało jeszcze tylko nadnaturalnej istoty,
która by w niej mieszkała. A może… Sachiko potrząsnęła głową, odpędzając od
siebie dziwne pomysły. Nie chciała o tym nawet myśleć.
Po
zejściu ze schodów znalazła się w czymś na kształt holu. Widziała odbiegające
od niego korytarze, ale wolała nie zaglądać do żadnego z nich. Znając swoje
szczęście, jeszcze by się zgubiła. Rozejrzała się bezradnie, ściskając w
dłoniach swoje rzeczy. Była sama. W chwili, w której zaczynała podejrzewać, że
lalka ją oszukała, usłyszała jej głos dobiegający z jednego z korytarzy.
–
Możesz się pospieszyć?
Sachiko
uznała, że dziewczyna mówiła do niej, więc czym prędzej ruszyła w jej stronę.
Jednakże kiedy ją dojrzała, zatrzymała się w pół kroku, upuszczając wszystko na
podłogę.
Natsuki
opierała się plecami o ścianę, ze wzrokiem wbitym gdzieś w sufit. Przy niej
stał wysoki blondyn, który… Sachiko nie mogła w to uwierzyć. Blondyn wygryzał
się w nadgarstek ciemnowłosej!
Zrobiło
się jej niedobrze. Cofnęła się, uniósłszy wolną dłoń do ust. W jej umysł
wkradła się jedna, nagląca myśl: musiała stamtąd uciec.
Drżącymi
dłońmi podniosła upuszczone buty i już miała zamiar rzucić się do ucieczki,
lecz wtedy z czymś się zderzyła. Czy też raczej – z kimś.
–
Może powinniśmy pójść w ich ślady? – wymruczał do jej ucha rudowłosy.
Tym
razem Sachiko nie była w stanie powstrzymać krzyku, jaki wyrwał się z jej
gardła i rozbrzmiał donośnie w całym holu.
Chłopak
o dziwnych oczach zaśmiał się, a potem dodał:
–
Żartuję. Twoja krew wcale nie była taka dobra.
–
Nie zbliżaj się do mnie! – wrzasnęła Sachiko, będąc blisko wybuchnięcia płaczem.
W jakim wariatkowie ona się znalazła?!
–
Laito! – rozbrzmiał głos lalki, która zmierzała w ich stronę, zaciskając palce
na zranionym nadgarstku. – Mówiłam ci, żebyś zostawił ją w spokoju.
–
Wybacz, ma chérie – chłopak uniósł
dłonie w geście poddania. Nie wyglądał na ani odrobinę skruszonego. – Ale to
silniejsze ode mnie.
–
Chcę do domu! – krzyknęła Sachiko. Miała gdzieś ich wymianę zdań i
psychopatyczne upodobania. Miała nawet gdzieś to, że pokłóciła się z matką i
jeszcze niedawno nie chciała do niej wracać. Teraz o niczym innym nie marzyła
tak, jak o znalezieniu się w swoim domu i zaszyciu we własnym pokoju.
Żywa
lalka popatrzyła na nią z niepokojem.
–
Szofer już czeka, spokojnie. Zaraz cię odprowadzę i…
Sachiko
nie dała jej szansy na dokończenie wypowiedzi. Prawie biegiem ruszyła w
kierunku, w którym jak się domyślała, znajdowało się wyjście. Jej stopy
ślizgały się na zimnych kafelkach, a napływające do oczu łzy przysłaniały
widok.
–
Hej, zaczekaj! – zawołała ciemnowłosa, dopadając do drzwi w tej samej chwili,
co ona. – Pozwól, że…
–
Wypuść mnie.
W
oczach lalki coś zamigotało, ale bez słowa otworzyła przed nią potężne wrota i
wskazała czekający na podjeździe samochód.
Sachiko
chyba jeszcze nigdy tak szybko nie biegła. A trzeba zauważyć, że była w
sukience oraz bez butów. Niczym burza wpadła do pojazdu i bez żadnych
uprzejmości podała kierowcy swój adres. Kiedy ruszyli z miejsca, zacisnęła powieki,
nie chcąc ani chwili dłużej patrzeć na ten dziwny dom i jego jeszcze
dziwniejszych mieszkańców. Co więcej, planowała wykasować ze swojej pamięci
całe ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Jej nowe motto życiowe miało od tej
pory brzmieć następująco:
Nigdy
więcej samotnego upijania się w klubach i zalecania do muzyków o dziwnych
oczach.
1Ecstasy
– ang.
„ekstaza”, „uniesienie”, „upojenie”, a także narkotyk uznawany obecnie za
narkotyk „imprezowy” i towarzyski – dlatego, że jego główne działanie polega na
zwiększaniu empatii i poczucia jedności z innymi ludźmi. Poza tym posiada
właściwości wyostrzające zmysły i intensyfikujące przeżywanie emocji.
[http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/nalogi/ecstasy-mdma-dzialanie-objawy-i-skutki-uboczne-zazycia-narkotyku_43965.html]
2Merci
– fr.
„dziękuję”
3Très
bien –
fr. „świetnie”
4Bonne nuit, ma petite salope – fr. „dobranoc, moja mała suko”
5ma
chérie
– fr. „kochanie”
6Au revoir, ma petite salope – fr. „do widzenia/do zobaczenia, moja mała suko”
~♥~
Hej, hej! Tak, jak obiecywałam, wróciłam do was z małą niespodzianką. Zajęło mi to, co prawda, trochę więcej niż "parę dni", ale mam nadzieję, że warto było czekać. W każdym razie, co sądzicie o tej niespodziance? Zaskoczyłam was czy może wręcz przeciwnie - spodziewaliście się czegoś takiego?
Od razu was informuję - to tylko one shot, nie mam zamiaru w żaden sposób rozwijać tej historii. Po prostu wpadłam na ten pomysł jakiś czas temu, kiedy słuchałam piosenek kojarzących mi się z Laito i stwierdziłam, że szkoda byłoby go nie wykorzystać. To pierwszy tekst, jaki publikuję w przeciągu kilku ostatnich miesięcy, więc nie ukrywam, że trochę się stresuję i z niecierpliwością czekam na wasze opinie.
Od razu was informuję - to tylko one shot, nie mam zamiaru w żaden sposób rozwijać tej historii. Po prostu wpadłam na ten pomysł jakiś czas temu, kiedy słuchałam piosenek kojarzących mi się z Laito i stwierdziłam, że szkoda byłoby go nie wykorzystać. To pierwszy tekst, jaki publikuję w przeciągu kilku ostatnich miesięcy, więc nie ukrywam, że trochę się stresuję i z niecierpliwością czekam na wasze opinie.
Tak więc, moi drodzy czytelnicy, koniecznie podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami na temat tego one shota!
Za jakiś czas dodam też post oraz ankietę z propozycjami na temat kolejnego wpisu.
Za jakiś czas dodam też post oraz ankietę z propozycjami na temat kolejnego wpisu.
A zatem do następnego razu! I pamiętajcie, że zawsze możecie ze mną porozmawiać (np. na Twitterze - @LadyKanra) ^^