Strony

czwartek, 24 maja 2018

Muzyk o dziwnych oczach

Diabolik Lovers: One shot

Muzyk o dziwnych oczach

            Tego dnia Sachiko z pewnością nie mogła zaliczyć do udanych. W ciągu zaledwie kilku godzin przyłapała swoją najlepszą przyjaciółkę na całowaniu się z chłopakiem, w którym podkochiwała się od kilku ostatnich miesięcy, dostała zagrożenie z matmy i pokłóciła się z matką. Znowu.

            Miała tego wszystkiego zwyczajnie dość, więc przy pierwszej lepszej okazji wymknęła się z domu, by jakoś odreagować. Niedługo potem, siedziała już na wysokim barowym stołku w najbardziej prowokującej sukience, jaką znalazła w swojej szafie i kończyła drugiego z kolei drinka.
            Klub, w którym się znalazła, był nowo otwartym lokalem w samym centrum miasta. Jakiś czas temu Sachiko złożyła swojej przyjaciółce obietnicę, że to właśnie z nią pierwszy raz odwiedzi to miejsce. Ale, że sprawy przybrały taki obrót, to i obietnica przestała być dla niej ważna. Miała gdzieś to, jak zareaguje jej przyjaciółka. Działała napędzana złością, zazdrością i paroma innymi negatywnymi uczuciami.
            – Banda kretynów – mruknęła pod nosem, mając na myśli swoją przyjaciółkę i chłopaka, z którym tamta się całowała, nauczyciela z matmy, a także własną matkę. – Jeszcze mnie popamiętacie.
            Nieco zbyt mocno odstawiła pustą szklankę na blat baru i poprosiła, czy też raczej zażądała od barmana kolejnej porcji alkoholu. Mężczyzna uniósł brwi, ale nie zareagowała. Wiedziała, że być może po tej nocy będzie czekał na nią kac; wiedziała, że ubrała i umalowała się nadzwyczaj wyzywająco; wiedziała też, że samotne szlajanie się o tej porze nie było najlepszym pomysłem. Ale nie przejmowała się żadnymi konsekwencjami. Była w nastroju na ściągnięcie na siebie kłopotów.
            Barman postawił przed nią nową szklankę wypełnioną fioletową substancją, a ona od razu chwyciła za czarną, poskręcaną słomkę i pociągnęła spory łyk. A potem kolejny i jeszcze jeden. Bynajmniej nie delektowała się drinkiem, nie to było jej celem. Kiedy w naczyniu nie znajdowało się już nic poza na wpół stopionymi kostkami lodu, Sachiko podniosła się ze swojego miejsca i ruszyła na parkiet.
            Powoli zaczynała odczuwać wpływ alkoholu na swój organizm, wzmocniony przez muzykę dudniącą z głośników oraz światła i lasery, zalewające całą salę plamami żółci, zieleni, czerwieni oraz błękitu. Z każdą chwilą coraz bardziej rozumiała, dlaczego klub nosił nazwę Ecstasy1. Z pewnością można było poczuć się w nim jak na haju. Wszystko wokół pulsowało, drgało i tonęło w jaskrawych barwach, przyprawiając o prawdziwy zawrót głowy.
            Sachiko całkowicie zatraciła się w morzu tancerzy. Szybko straciła rachubę, ile rąk dotykało jej ramion, pleców i bioder, o ile ciał się otarła i na ile łokci się nadziała. Nie wiedziała nawet, z ilu jeszcze naczyń napiła się alkoholu. Miała wrażenie, że od momentu, w którym weszła do klubu minęła zaledwie chwila. Jakie więc było jej zdziwienie, kiedy sala nagle niemal zupełnie opustoszała. Nawet pulsujące światła przygasły, a muzyka ucichła. Zastąpiła je zaskakująco mocno odczuwana przez dziewczynę cisza i pustka. Było tak, jakby ktoś nagle wyciągnął wtyczkę z gniazdka.
            Impreza dobiegła końca, ale ona przecież nie mogła jeszcze wrócić do domu. Koniecznie musiała znaleźć jakieś zajęcie na resztę nocy.
            Westchnęła zawiedziona i ruszyła chwiejnym krokiem w kierunku wyjścia, gdy wtem do jej uszu dobiegł dźwięk, którego z całą pewnością nie spodziewała się usłyszeć w takim miejscu. Była to bowiem spokojna, łagodna oraz przepełniona uczuciem melodia. Sachiko niczym zahipnotyzowana skierowała swe kroki w stronę bocznej sali, z której dobiegała. Zatrzymała się w progu i przytrzymując się framugi, zajrzała do środka.
            Pomieszczenie to było o wiele mniejsze od głównej sali. Znajdowało się w nim zaledwie kilka ginących w półmroku stolików. Jedyna, nisko zawieszona lampa oświetlała stojący tuż pod nią fortepian oraz zasiadającego przy nim muzyka.
            Był to chłopak, na oko w jej wieku. Połyskujące w ciepłym świetle lampy, płomiennorude włosy miał związane niedbale na karku, a jego piękne, smukłe palce przebiegały po klawiszach instrumentu z niezwykła gracją, wydobywając z niego słodką, poruszającą melodię.
            Kompletnie oczarowana zarówno tym widokiem, jak i dźwiękiem, Sachiko nie ośmieliła się wejść do pokoju ani nawet głośniej odetchnąć.
            Wreszcie dłonie rudowłosego znieruchomiały, a z ust dziewczyny wyrwało się mimowolne „wow”. Słysząc to, muzyk podniósł głowę i zwrócił ku niej oczy, odbierając jej tym samym zdolność do prawidłowego oddychania.
            Był przystojny, był niesamowicie przystojny. A jego oczy… Sachiko w całym swoim życiu nigdy takich nie widziała. Przynajmniej nie u człowieka. Zielone, z pionowymi źrenicami, przypominały ślepia kocura, którego miała w dzieciństwie.
            Sachiko zamrugała. Nawet nie zdawała sobie sprawy, kiedy znalazła się tak blisko chłopaka, by móc podziwiać jego tęczówki.
            – Och… ja… – Czy to z powodu wypitego alkoholu czy też tych dziwnych oczu, Sachiko miała problem z ułożeniem sensownie brzmiącego zdania. – Przypadkiem usłyszałam… Pięknie grasz.
            Merci2.
            Sachiko zmarszczyła brwi, a kąciki ust chłopaka uniosły się w lekkim uśmiechu.
            – Dziękuję – powtórzył, tym razem po japońsku. – Czy nie jest zbyt późno, aby dama przebywała w takim miejscu sama?
            To pytanie ją zirytowało. Dziewczyna oparła dłonie na biodrach, unosząc dumnie podbródek.
            – A to dama nie może już sobie pozwolić na odrobinę rozrywki?
            I nagle do głowy wpadł jej pewien pomysł. Oparła jedną rękę na fortepianie i pochyliła się w stronę chłopaka.
            – Chyba, że… - Oblizała nerwowo wargi. – Chcesz mi potowarzyszyć? Nie miałabym nic przeciwko.
            Może to właśnie on mógł zostać jej zajęciem na resztę nocy?
            Na twarzy rudowłosego odmalowało się rozbawienie. Przesunął wzrokiem po jej ciele, zatrzymując go odrobinę dłużej na wysokości jej głębokiego dekoltu.
            Wreszcie po kilku sekundach, które dla Sachiko zdawały się trwać wieczność, podniósł się ze swojego miejsca.
            – Mogę odprowadzić damę do jej domu, żeby nic jej się nie stało.
            Dziewczyna poczuła zawód. Tak bardzo nie chciała jeszcze wracać do najpewniej czekającej już na nią matki i wysłuchiwać jej kazań. W głębi duszy wciąż żywiła nadzieję, że uda się jej spędzić więcej czasu z tym czarującym, tajemniczym muzykiem. Może poprowadzi go okrężną drogą? Może gdzieś go zaciągnie?
            Rudowłosy tymczasem zdążył już założyć na głowę czarny kapelusz, przewiązany kokardą w kolorze swoich tęczówek i po dżentelmeńsku wyciągnąć w jej stronę ramię.
            - Idziemy?
            Sachiko skinęła głową, w duchu wzdychając z zachwytem. Utalentowany muzycznie, przystojny i miły. Może powinna zmienić swój obiekt westchnień?


             Przez pewien czas szli w milczeniu. To nie tak, że Sachiko znudziło się już towarzystwo chłopaka o dziwnych oczach. Była to raczej wina jej ciała, które nagle postanowiło przypomnieć sobie o wszystkich jej poczynaniach z minionych godzin. Nawet chodnik robił jej na złość, dziwnie uginając się pod jej szpilkami. Na szczęście wciąż kurczowo trzymała się ramienia chłopaka, dzięki czemu znajdowała się we względnym pionie.

            – Jak to, tak właściwie, się stało, że wpuścili tam tak młodą dziewczynę? – zapytał, przerywając ciszę.
            Sachiko oderwała na chwilę wzrok od zdradzieckich płyt chodnikowych.
            – Mam swoje znajomości. – Nie było to kłamstwem. W istocie, facet, który wpuszczał ludzi do klubu był starszym bratem jej szkolnego kolegi. – Poza tym, mogłabym zapytać cię o to samo. Nie wyglądasz na wiele starszego. I kto w ogóle gra na fortepianie w takim miejscu?
            – Jeszcze kilkanaście minut temu twierdziłaś, że ci się podobało.
            – Nie przeczę. Ale i tak tego nie… – urwała w pół zdania, gdyż to właśnie ten moment wybrał sobie chodnik, by całkiem uciec jej spod stóp. Sachiko straciła równowagę i gdyby nie jej rudowłosy wybawca pewnie zaliczyłaby całkiem nieelegancki upadek.
            – Dobrze się czujesz? – zapytał ów wybawca. Jedna jego dłoń spoczywała na jej talii, a druga podtrzymywała ją za ramię. Jego palce były zaskakująco chłodne.
            – Jasne! – prychnęła. Jego twarz znajdowała się zdecydowanie za blisko. – Gdyby nie ty, pewnie dalej bawiłabym się w najlepsze. 
            – Więc chcesz się zabawić? – zapytał chłopak, jakby chciał się upewnić, że dobrze usłyszał.
            Sachiko zastanowiła się, czy za jego słowami mogło kryć się to, o czym sama właśnie pomyślała. Poczuła zdradliwe rumieńce wypełzające na jej policzki, ale przytaknęła mu, przygryzając przy tym dolną wargę.
            – Po to wyszłam z domu.
            Starała się, aby jej odpowiedź brzmiała nonszalancko, choć tak naprawdę czuła rosnące podekscytowanie. Chłopak uśmiechnął się do niej, a ona poczuła, jak jej serce przyspieszyło swą pracę. Odwzajemniła uśmiech. Liczyło się dla niej tylko tu i teraz. Nie miała zamiaru przejmować się ewentualnymi konsekwencjami.
            Très bien3 – powiedział chłopak, po czym poprowadził ją w wąską, nieoświetloną uliczkę biegnącą między budynkami.
            Serce Sachiko biło jak szalone. Dziewczyna przesunęła swoją rękę i chwyciła rudowłosego za dłoń. Ten posłał jej urzekający uśmiech, by w następnej chwili pchnąć ją na ścianę najbliższego budynku.
            Sachiko skrzywiła się, kiedy jej plecy zderzyły się z twardą, szorstką powierzchnią. 
            – To bolało – zaprotestowała, ale chłopak był już tuż przed nią. Ujął jej twarz w dłonie, a wtedy ujrzała dziwny błysk w kocich oczach. Nagle zaczęła mieć złe przeczucia.
            – Co ty robisz?
            – Chciałaś się przecież zabawić, prawda? – zapytał, jednocześnie wsuwając palce w jej włosy. Szeroki uśmiech, w jaki wygięły się jego usta w niczym nie przypominał tego miłego uśmiechu, jakim pierwszy raz obdarzył ją w klubie. – Spełniam więc tylko twoje życzenie.
            W chwili, w której szarpnął za jej włosy, zmuszając ją do odchylenia głowy w tył, Sachiko zdała sobie sprawę, że to właśnie on miał być tymi kłopotami, o które tak się prosiła.
            Chciała uciekać, ale było już za późno. Chciała wołać o pomoc, ale głos ugrzązł jej w gardle.
            Bonne nuit, ma petite salope4 – usłyszała jeszcze z ust chłopaka.
            A potem poczuła ból rozdzierający jej szyję.


            Gwałtownie usiadła na łóżku. Jej dłonie drżały, a ubranie lepiło się do skóry. Odetchnęła parę razy głęboko i powoli, żeby się uspokoić.

            – To był tylko koszmar – wymamrotała, opierając czoło na podciągniętych kolanach.
            Dopiero po kilku kolejnych sekundach zdała sobie sprawę, że coś było jednak nie w porządku. Jeszcze raz przyjrzała się kremowej pościeli okrywającej jej ciało. Z tego, co pamiętała, kołdra pod jaką spała jeszcze dzień wcześniej była purpurowa.
            Sachiko uniosła wzrok i wstrzymała oddech. To nie był jej pokój. To nie był jej dom. Znajdowała się w kompletnie obcym pomieszczeniu, a co gorsze, nie miała pojęcia o tym, jak się w nim znalazła.
            – Dobrze spałaś? 
            Drgnęła. Jeszcze sekundę temu w pomieszczeniu nie widziała żywej duszy. Nie spodziewała się więc usłyszeć żadnego głosu. A już w szczególności  t e g o  głosu.
            Sachiko bardzo powoli odwróciła głowę.
            Stał tam, przy szczelnie zaciągniętych zasłonach. Jego wilgotne, rude włosy opadały mu swobodnie wokół twarzy, a skapujące z nich krople wody spływały po nagich ramionach oraz torsie. Nie licząc kpiącego uśmieszku na ustach, miał na sobie jedynie rozpięte, niebezpiecznie luźno zwisające w pasie spodnie.
            Sachiko znieruchomiała, sparaliżowana strachem. Przed oczami znów stanęły jej sceny, które tak bardzo chciała sprowadzić do rangi zwykłego koszmaru sennego. Widziała te dziwne oczy znajdujące się o marne centymetry od jej twarzy. Widziała okrutny uśmiech na ustach wypowiadających słowa w nieznanym jej języku. Przypomniała sobie też o bólu, który poczuła wtedy, kiedy myślała, że zaraz zginie. Odruchowo uniosła rękę do szyi, która wciąż lekko pulsowała bólem.
            Chłopak przyglądał się jej z rozbawieniem. Kilka kroków starczyło mu, by niebezpiecznie skrócić dzielącą ich odległość. Sachiko znowu nie była w stanie się ruszyć ani nawet mówić. Mogła tylko bezsilnie patrzeć, jak chłopak kładł dłonie na łóżku po obu stronach jej ciała i pochylał się nad nią.
            – To była całkiem przyjemna noc, prawda?
            Po wypowiedzeniu tych słów, rudowłosy przesunął językiem po dolnej wardze. Ten ruch wystarczył, aby Sachiko dostrzegła zdecydowanie zbyt duże i za bardzo zaostrzone jak na przeciętnego człowieka zęby. Bo to nie był człowiek, lecz potwór. Sachiko była o tym przekonana.
            – Co? – Do jego głosu zakradła się drwina. – Nic nie powiesz?
            Przysunął się jeszcze bliżej, a wtedy…
            A wtedy drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem i do uszu obojga dobiegł damski okrzyk.
            – Stop!
            Chłopak westchnął i przewrócił oczami, ale odsunął się od niej.
            – Szybka jest – stwierdził jeszcze, nim spojrzał ku drzwiom.
            Sachiko poszła jego śladem i ujrzała ciemnowłosą, drobną dziewczynę. Według Sachiko, wyglądała niczym śliczna, żywa lalka, która mogłaby się rozpaść od byle dotyku. A przynajmniej wyglądałaby tak, gdyby nie wściekłość wypisana na jej twarzy. 
            – Ty ruda szujo! Mówiłam ci, że masz ją zostawić w spokoju!
            – I po co te nerwy, ma chérie5?
            Chłopak rozłożył ramiona, a wtedy prosto w jego klatkę piersiową uderzył kłębek materiału, który okazał się być koszulą.
            – Ubierz się. – Słowa czarnowłosej dziewczyny brzmiały jak rozkaz. – I najlepiej się stąd wynoś.
            Sachiko patrzyła na nią z podziwem. Mówiła do tego potwora bez cienia strachu. Chyba, że ona jeszcze nie wiedziała, co skrywało to przystojne opakowanie. Sachiko zapragnęła ją ostrzec.
            – Przepraszam za tego dupka – odezwała się jednak tamta. Wyglądała na zmartwioną. – Mam nadzieję, że nie wystraszył cię za bardzo.
            Szczerze? Przeraził ją jak jeszcze nikt dotąd. W dodatku pewna kwestia wciąż nie dawała jej spokoju. Przeniosła wzrok na chłopaka, który zdążył już założyć rzuconą mu koszulę, a potem znowu popatrzyła na ciemnowłosą. Z trudem przełknęła ślinę, jednocześnie czując ciepło ogarniające jej szyję oraz policzki.
            – Czy on… czy my…
            Dziewczyna potrząsnęła głową.
            – Nie skrzywdził cię w  t e n  sposób, jeśli o to ci chodzi. Mogę ci to zagwarantować.
            Sachiko nie wiedziała, do jakiego stopnia mogła jej ufać, ale mimo to odetchnęła z ulgą. Nie była w stanie nic poradzić na to, że poczuła się odrobinę lepiej, słysząc to zapewnienie. Wolała nawet nie myśleć o tym, co by było, gdyby dziewczyna ją okłamała.
            – Oczywiście. Nie biorę się za byle co – oznajmił niespodziewanie rudowłosy, a mówiąc to patrzył na nią z pogardą. Jakby była nic nieznaczącym śmieciem. – Posiadam tę minimalną godność.
            Cisza, jaka zapadła w pomieszczeniu po jego wypowiedzi, została szybko przerwana przez odgłos uderzenia. Rudowłosy odwrócił głowę, a wilgotne kosmyki opadły mu na oczy. Sachiko z niedowierzaniem wpatrywała się w dziewczynę, która właśnie go spoliczkowała.
            – Ty mówisz o godności? Wyprowadziłeś z klubu pijaną dziewczynę, a potem zabawiłeś się jej kosztem. O jakiej godności mówisz?!
            – Ciesz się, że to ty, Natsuki, bo nikomu innemu bym tego nie wybaczył. – Ton głosu chłopaka przyprawił Sachiko o dreszcze. Nie chciałaby znaleźć się w tamtej chwili na miejscu ciemnowłosej. Bała się też tego, czy chłopak niczego jej za to nie zrobi. Ten jednak wyprostował się i przeczesał palcami przydługie włosy, a gdy ponownie się odezwał, jego głos brzmiał już mniej przerażająco. – Tak, zabawiłem się jej kosztem. I co z tego? Po pierwsze, sama tego chciała. Po drugie, mogła trafić gorzej. Zawsze na moim miejscu mógł się znaleźć ktoś inny. Ktoś, kto wykorzystałby ją właśnie w  t e n  sposób. Nie pomyślałyście, że miała szczęście? Mogłybyście okazać trochę wdzięczności.
            Natsuki prychnęła.
            – O tak, nie zgwałciłeś niewinnej, pijanej dziewczyny. Brawo! Mam ci dać za to medal?
            Rudowłosy podszedł do niej bliżej, ale dziewczyna nie cofnęła się ani o krok, cały czas mierząc go wzrokiem. Sachiko wstrzymała oddech.
            – Nie musiałby to być medal. – Chłopak pochylił głowę, zbliżając usta do jej ucha. Jednocześnie zerknął przelotnie na sparaliżowaną Sachiko. – Wystarczyłoby mi coś nieco bardziej… intymnego.
            Ciemnowłosa zmrużyła gniewnie oczy.
            – Wynoś się stąd.
            – Jak sobie życzysz. – Rudowłosy zgiął się w parodii ukłonu, po czym ruszył do drzwi. Na odchodnym rzucił jeszcze do Sachiko:
            Au revoir, ma petite salope.
            Kiedy drzwi się za nim zamknęły, obie dziewczyny odetchnęły.
            – Domyślam się, że nie czujesz się najlepiej, więc przyniosłam ci leki przeciwbólowe – powiedziała ciemnowłosa, podając Sachiko buteleczkę drobnych tabletek oraz szklankę wody zabraną ze stolika nocnego. Sachiko przyjęła je z wdzięcznością.
            – Gdzie ja tak właściwie jestem?
            – W naszym domu. Laito przyniósł cię tu, kiedy straciłaś przytomność na ulicy. Jak tylko poczujesz się na siłach, to ktoś odwiezie cię do domu.
            Sachiko skinęła głową i połknęła jedną tabletkę. Chłodna woda, jaką ją popiła, smakowała tak cudownie na jej wyschniętym języku…
            – Mogę cię o coś zapytać? – odezwała się, kiedy duszkiem wypiła większość zawartości szklanki. – Nie chcę być niemiła ani się wtrącać w wasze relacje, ale czy ty i on… Jesteście…
            – Razem? – dokończyła za nią ciemnowłosa. Zaśmiała się, ale Sachiko nie potrafiła stwierdzić, czy było to prawdziwe rozbawienie, czy też coś z goła innego. – Raczej nie w tym życiu. No dobrze, zostawię cię teraz, żebyś mogła odpocząć. Jak już będziesz gotowa, to zejdź schodami po lewej. Będę na ciebie czekała piętro niżej. Już nikt nie powinien ci przeszkadzać.


            Sachiko dała sobie chwilę na pozbieranie swoich myśli, jak i rzeczy, na które składała się jedynie maleńka torebka z wyłączoną komórką i paczką chusteczek w środku oraz para szpilek. Następnie, zgodnie z poleceniem tamtej żywej lalki, jak zaczęła nazywać w myślach ciemnowłosą dziewczynę, zeszła na niższe piętro. Po drodze nie mogła się powstrzymać od ciekawskiego rozglądania się wokół. Cały ten budynek, z wszędzie panującym półmrokiem, ciężkimi kotarami, wielkimi żyrandolami i przestarzałym wystrojem kojarzył się dziewczynie z rezydencją żywcem wyjętą z jakiegoś horroru. Brakowało jeszcze tylko nadnaturalnej istoty, która by w niej mieszkała. A może… Sachiko potrząsnęła głową, odpędzając od siebie dziwne pomysły. Nie chciała o tym nawet myśleć.

            Po zejściu ze schodów znalazła się w czymś na kształt holu. Widziała odbiegające od niego korytarze, ale wolała nie zaglądać do żadnego z nich. Znając swoje szczęście, jeszcze by się zgubiła. Rozejrzała się bezradnie, ściskając w dłoniach swoje rzeczy. Była sama. W chwili, w której zaczynała podejrzewać, że lalka ją oszukała, usłyszała jej głos dobiegający z jednego z korytarzy.
            – Możesz się pospieszyć?
            Sachiko uznała, że dziewczyna mówiła do niej, więc czym prędzej ruszyła w jej stronę. Jednakże kiedy ją dojrzała, zatrzymała się w pół kroku, upuszczając wszystko na podłogę.
            Natsuki opierała się plecami o ścianę, ze wzrokiem wbitym gdzieś w sufit. Przy niej stał wysoki blondyn, który… Sachiko nie mogła w to uwierzyć. Blondyn wygryzał się w nadgarstek ciemnowłosej!
            Zrobiło się jej niedobrze. Cofnęła się, uniósłszy wolną dłoń do ust. W jej umysł wkradła się jedna, nagląca myśl: musiała stamtąd uciec.
            Drżącymi dłońmi podniosła upuszczone buty i już miała zamiar rzucić się do ucieczki, lecz wtedy z czymś się zderzyła. Czy też raczej – z kimś. 
            – Może powinniśmy pójść w ich ślady? – wymruczał do jej ucha rudowłosy. 
            Tym razem Sachiko nie była w stanie powstrzymać krzyku, jaki wyrwał się z jej gardła i rozbrzmiał donośnie w całym holu.
            Chłopak o dziwnych oczach zaśmiał się, a potem dodał:
            – Żartuję. Twoja krew wcale nie była taka dobra.
            – Nie zbliżaj się do mnie! – wrzasnęła Sachiko, będąc blisko wybuchnięcia płaczem. W jakim wariatkowie ona się znalazła?!
            – Laito! – rozbrzmiał głos lalki, która zmierzała w ich stronę, zaciskając palce na zranionym nadgarstku. – Mówiłam ci, żebyś zostawił ją w spokoju.
            – Wybacz, ma chérie – chłopak uniósł dłonie w geście poddania. Nie wyglądał na ani odrobinę skruszonego. – Ale to silniejsze ode mnie.
            – Chcę do domu! – krzyknęła Sachiko. Miała gdzieś ich wymianę zdań i psychopatyczne upodobania. Miała nawet gdzieś to, że pokłóciła się z matką i jeszcze niedawno nie chciała do niej wracać. Teraz o niczym innym nie marzyła tak, jak o znalezieniu się w swoim domu i zaszyciu we własnym pokoju.
            Żywa lalka popatrzyła na nią z niepokojem.
            – Szofer już czeka, spokojnie. Zaraz cię odprowadzę i…
            Sachiko nie dała jej szansy na dokończenie wypowiedzi. Prawie biegiem ruszyła w kierunku, w którym jak się domyślała, znajdowało się wyjście. Jej stopy ślizgały się na zimnych kafelkach, a napływające do oczu łzy przysłaniały widok.
            – Hej, zaczekaj! – zawołała ciemnowłosa, dopadając do drzwi w tej samej chwili, co ona. – Pozwól, że…
            – Wypuść mnie.
            W oczach lalki coś zamigotało, ale bez słowa otworzyła przed nią potężne wrota i wskazała czekający na podjeździe samochód.
            Sachiko chyba jeszcze nigdy tak szybko nie biegła. A trzeba zauważyć, że była w sukience oraz bez butów. Niczym burza wpadła do pojazdu i bez żadnych uprzejmości podała kierowcy swój adres. Kiedy ruszyli z miejsca, zacisnęła powieki, nie chcąc ani chwili dłużej patrzeć na ten dziwny dom i jego jeszcze dziwniejszych mieszkańców. Co więcej, planowała wykasować ze swojej pamięci całe ostatnie dwadzieścia cztery godziny. Jej nowe motto życiowe miało od tej pory brzmieć następująco:
            Nigdy więcej samotnego upijania się w klubach i zalecania do muzyków o dziwnych oczach.




1Ecstasy – ang. „ekstaza”, „uniesienie”, „upojenie”, a także narkotyk uznawany obecnie za narkotyk „imprezowy” i towarzyski – dlatego, że jego główne działanie polega na zwiększaniu empatii i poczucia jedności z innymi ludźmi. Poza tym posiada właściwości wyostrzające zmysły i intensyfikujące przeżywanie emocji.
[http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/nalogi/ecstasy-mdma-dzialanie-objawy-i-skutki-uboczne-zazycia-narkotyku_43965.html]

2Merci – fr. „dziękuję”
3Très bien – fr. „świetnie”
4Bonne nuit, ma petite salope – fr. „dobranoc, moja mała suko”
5ma chérie – fr. „kochanie”
6Au revoir, ma petite salope – fr. „do widzenia/do zobaczenia, moja mała suko”


~♥~

Hej, hej! Tak, jak obiecywałam, wróciłam do was z małą niespodzianką. Zajęło mi to, co prawda, trochę więcej niż "parę dni", ale mam nadzieję, że warto było czekać. W każdym razie, co sądzicie o tej niespodziance? Zaskoczyłam was czy może wręcz przeciwnie - spodziewaliście się czegoś takiego?
Od razu was informuję - to tylko one shot, nie mam zamiaru w żaden sposób rozwijać tej historii. Po prostu wpadłam na ten pomysł jakiś czas temu, kiedy słuchałam piosenek kojarzących mi się z Laito i stwierdziłam, że szkoda byłoby go nie wykorzystać. To pierwszy tekst, jaki publikuję w przeciągu kilku ostatnich miesięcy, więc nie ukrywam, że trochę się stresuję i z niecierpliwością czekam na wasze opinie. 
Tak więc, moi drodzy czytelnicy, koniecznie podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami na temat tego one shota!
Za jakiś czas dodam też post oraz ankietę z propozycjami na temat kolejnego wpisu. 
A zatem do następnego razu! I pamiętajcie, że zawsze możecie ze mną porozmawiać (np. na Twitterze - @LadyKanra) ^^


sobota, 5 maja 2018

Co u mnie?

W ankiecie wygrała opcja, w której zaproponowałam wam, że opowiem, co się u mnie działo odkąd wycofałam się z publikowania swoich historii. Tak naprawdę, nie wydarzyło się przez ten czas nic nadzwyczajnego, ale skoro sama to zasugerowałam, to nie będę się teraz wykręcać, haha.

Cóż, jak pewnie część z was pamięta - w październiku rozpoczęłam studia i to właśnie one zajmują mi od tamtej pory większość czasu. W niektóre dni mam tak cudownie ułożony plan, że wychodząc z domu po godzinie 5 rano, wracam do niego dopiero około godziny 20. Ciężkie życie studenta dojeżdżającego na uczelnię XD 

Ale okej, dość marudzenia o studiach.
Poza nimi, dużo czasu poświęcam też prowadzonemu przeze mnie fanbase'owi poświęconemu BTS. Publikuję na nim aktualności oraz informacje dotyczące zespołu, własne tłumaczenia, zdjęcia, projekty... Typowo fanbase'owe rzeczy. Gdyby ktoś z was był tym zainteresowany, to zapraszam serdecznie. Znajdziecie ten fanbase na Twitterze pod nazwą @BTSFanpagePL
Gdyby ktoś natomiast był zainteresowany samą moją osobą, to zapraszam na moje prywatne konto: @LadyKanra
(Będzie mi miło, jeśli zechcecie ze mną porozmawiać ^^)

Dzięki prowadzeniu tego konta doszło też do mojej współpracy (a co, pochwalę się!) z fanami BTS z całego świata. Razem m.in. omawiamy najróżniejsze projekty mające pomóc BTS i nie tylko. Uważam to za swój mały sukces.


A co robię w wolnych chwilach?
Od wakacji praktycznie nie oglądałam anime - zrobiłam sobie przerwę, ale jeszcze do tego wrócę; aktualnie oglądam raczej typowe seriale. 
Książek też niestety zbyt wiele nie czytam - mam zazwyczaj zbyt wiele lektur na zajęcia, a taszczenie kolejnego ciężaru do zbyt przyjemnych też niestety nie należy.
Wróciłam za to do czytania mang! Sprawa z nimi przedstawia się o tyle wygodniej, że mogę je czytać na telefonie/tablecie, więc mój kręgosłup nie cierpi aż tak bardzo. Nadrobiłam więc te tytuły, których wcześniej nie skończyłam i wróciłam do swoich ukochanych: Ao no Exorcist oraz Kuroshitsuji. Obie mangi gorąco polecam, ale o tym może wspomnę też w innym poście :D



To może teraz wypadałoby coś wspomnieć o pisaniu... Przyznam szczerze, że przez długi czas miałam okropną blokadę. Kryzys twórczy tak mocno we mnie uderzył, że po prostu nie byłam w stanie pisać (nawet mając pomysły). Ale jakiś czas temu wreszcie wzięłam się za siebie. Przedstawię w punktach to, co aktualnie piszę/planuję napisać.

1. Mała niespodzianka dla was.
Niczego nie zdradzę, poza tym, że jest już przepisana na komputer. Zanim jednak ją wstawię może minąć jeszcze kilka dni, ponieważ chcę ją na spokojnie poprawić. Teraz więcej wagi przywiązuję do takich szczegółów.

2. We Don't Talk Anymore. To fanfiction, nad którym aktualnie pracuję. Co prawda, bohaterami tej historii będą członkowie BTS, ale będę was wszystkich gorąco zachęcała do jej przeczytania. Nawet jeśli nie znacie tego zespołu. Póki co, tej fabuły również nie będę zdradzała. Publikację rozpocznę wtedy, kiedy praca będzie już skończona i kiedy będę z niej zadowolona. Mam nadzieję, że stanie się to jeszcze w tym roku XD Dobijam mniej więcej do połowy, więc może się to uda.

3. Nastoletni Terror.
Jak już wspominałam,  mam zamiar zacząć pisać tę historię na nowo. Póki co, jestem na etapie zbierania nowych pomysłów i przekształcania tych starych. Nie wiem jeszcze, jak wiele zmian wprowadzę, ale mam nadzieję, że będą to same zmiany na lepsze. Na pewno postacie oraz główna idea pozostaną te same. Trzymajcie kciuki, żeby udało mi się zrobić z NT coś naprawdę fajnego!

4. Konkurs.
Postanowiłam spróbować swoich sił w internetowym konkursie pisarskim. W tym celu będę musiała napisać albo historię na co najmniej 3 rozdziały, albo opowiadanie/one shot. Takich więc też prac możecie spodziewać się jakoś latem, bo właśnie wtedy odbędzie się konkurs. Pewnie uprzedzę was wcześniej, czego będziecie mogli się spodziewać.

I... to chyba tyle. Nie wiem, co jeszcze mogłoby was interesować ^^'
Myślę, że następny post, z jakim do was przyjdę, będzie już w ramach opublikowania wcześniej wspomnianej niespodzianki.
Pamiętajcie, że zawsze możecie napisać do mnie prywatnie, jeśli chcecie porozmawiać - nie gryzę.

P.S. Wciąż poszukuję osoby, która mogłaby przygotować nowy szablon na tego bloga. Jeśli coś wiecie w tej sprawie, to proszę, dajcie znać!

Do następnego~!


Psst! A co u was? ^^