Strony

poniedziałek, 23 marca 2015

Diabolik Lovers: Rozdział 17

 A o to już mamy 17 rozdział Diabolik Lovers! Chyba tym razem, nie kazałam wam zbyt długo czekać, prawda? W tym rozdziale pojawia się ciąg dalszy wydarzeń z Vandead Carneval. Jakie jeszcze niespodzianki czekają na naszą główną bohaterkę podczas tej nocy? Przekonajcie się sami ^^


Królowa balu

 Kiedy skończył się pokaz sztucznych ogni, zeszliśmy z Ayato do sali balowej. Tym razem była już zapełniona gośćmi, a służba kręciła się dookoła, sprawdzając, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Bal miał się rozpocząć lada chwila.
 Przeczesałam wzrokiem tłum i pod jedną ze ścian dostrzegłam wszystkich braci Ayato. Zdziwiło mnie to, że stali w miarę blisko siebie i w dodatku prowadzili ze sobą rozmowę. Jednak, gdy tylko do nich dołączyliśmy, wszyscy nagle umilkli.
- Coś się stało? – Zapytałam, przesuwając powoli wzrokiem po ich twarzach.
 Niemal zachłysnęłam się powietrzem, kiedy Reiji i Shuu wymienili między sobą spojrzenia. Przecież, pomimo tego, że byli oni biologicznymi braćmi, to zawsze sprawiali wrażenie jakby szczerze się nie znosili. Rzadko kiedy można było zauważyć, żeby ich rozmowa wyglądała inaczej, niż wymiana pogardliwych określeń (głównie ze strony Reijiego)  na temat drugiego. Dogadywali się ze sobą chyba najgorzej z całej szóstki. A teraz jakby nigdy nic, wymieniali się niepogardliwymi i nieznienawidzonymi spojrzeniami.
- No, gadajcie, o co chodzi? – Ponaglił ich Ayato, krzyżując ramiona.
- Cóż, maleńka – zaczął Laito, odwracając się w moją stronę. – Wygląda na to, że Reiji i Shuu poznali prawdziwą przyczynę tego, czemu zostałaś tutaj zaproszona.
- A więc to nie było ze zwykłej uprzejmości? – Prychnęłam z sarkazmem. – To jaki jest ten prawdziwy powód?
 Najstarsi bracia po raz kolejny wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.
- Wychodzi na to, że masz zostać królową balu – odpowiedział wreszcie Reiji, wzruszając przy tym ramionami.
- S-słucham? – Wykrztusiłam zaskoczona. – Królową balu?
- Braliśmy wcześniej udział w różnych balach, ale po raz pierwszy spotykamy się z czymś takim – dodał Shuu, a Reiji potakująco skinął głową.
- Zgadza się. Nie wiemy zatem, o co tu może chodzić.
- Wiecie… - odezwałam się cicho. – Wiele dziewczyn często ubiega się o takie tytuły na balach, a sama ta nazwa nie brzmi jakoś groźnie…
- Nie zdajesz sobie sprawy, maleńka, że to co w twoim świecie jest niegroźne, niekoniecznie jest również takie w naszym.
- Zastanawiam się, co może planować nasz ojciec… - mruknął Reiji, przykładając w zamyśleniu dłoń do podbródka.
- Głupi staruch i jego pomysły – warknął Subaru.
- Hej, hej, czy nie mówiłem, że nasz staruszek ma nieźle namieszane w głowie? – Zapytał Laito. – Czemu wy wciąż się dziwicie?
- A może to jednak będzie ciekawe? – Wtrącił milczący do tej pory Kanato.
Reiji wzruszył ramionami, a Shuu pokręcił głową. Zmówili się dzisiaj wyjątkowo, czy co?
- Nigdy nie wiadomo, czego można się po nim spodziewać – westchnął blondyn, opierając się plecami o ścianę.
 Również westchnęłam, po czym przeniosłam wzrok na dziwnie milczącego Ayato. Wampir wpatrywał się w tłum wypełniający pomieszczenie. Zdawał się być pogrążony w myślach.
- …zapłacisz mi za to – usłyszałam jego cichą groźbę rzuconą w przestrzeń.
- Mówiłeś coś? – Zagaiłam z niepokojem.
- Nie – spojrzenie zielonych tęczówek ponownie padło na mnie. – Zaraz się zacznie.
 Po raz pierwszy miałam okazję dobrze rozejrzeć się po sali, w której się znajdowaliśmy. Przypominała ona tę altanę, w której tańczyłam wcześniej z Kou, chociaż była od niej o wiele większa i bardziej elegancka. Lśniące, jasne płytki, którymi była wyłożona podłoga układały się po środku pomieszczenia w, jeśli dobrze widziałam, rodzinny herb Sakamakich. Dwie zewnętrzne ściany sali były niemal całkowicie przeszklone, a na pozostałych oraz nad oknami znajdowały się liczne obrazy, płaskorzeźby i ornamenty, przedstawiające głównie mityczne istoty. Wśród nich dominowały oczywiście wampiry. Z sufitu natomiast zwieszały się potężne, staromodne żyrandole z płonącymi świecami. W kilku miejscach w pomieszczeniu znajdowały się suto zastawione stoły, a na jego drugim końcu ustawiła się orkiestra.
 Nagle, na sam środek sali wystąpił młody chłopak. Z zaskoczeniem rozpoznałam w nim tego samego, który wcześniej podawał mi oraz Laito szampana.
- Panie i panowie – odezwał się przyjemnym dla ucha, spokojnym głosem. – Mam zaszczyt ogłosić bal, za oficjalnie rozpoczęty.
 Odpowiedziały mu radosne okrzyki, którym towarzyszył głośny aplauz oraz wznoszenie kieliszków.
- Ha, było do przewidzenia, że nie pojawi się osobiście – oznajmił Laito, niemal z satysfakcją.
- I bardzo dobrze – żachnął się Subaru.
- To wasz ojciec nie pojawi się nawet na własnym balu? – Zapytałam zaskoczona.
- Pewnie tak naprawdę już tu jest – mruknął Ayato z niezadowoleniem. – Czai się po prostu gdzieś po kątach jak jakiś szczur i stamtąd wszystko obserwuje.
 Musiałam przyznać, że im więcej dowiadywałam się na temat tego mężczyzny, tym gorsze miałam o nim mniemanie i tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że naprawdę musi być tak dziwny i nienormalny, jak mówili chłopcy.
 Odegnałam szybko od siebie myśli na jego temat. W końcu jak już zaprosił nas na ten podejrzany bal, to trzeba skorzystać z okazji i choć trochę się zabawić, póki nic jeszcze się nie dzieje, prawda?
 Odwróciłam się więc w stronę chłopców z uśmiechem na ustach, chcąc zapytać ich, co powinniśmy robić. Jednak w tej samej chwili, gdy otwierałam usta, żeby się odezwać, dopadły do mnie dwie wampirzyce, niemal przyprawiając mnie tym samym o zawał. Otaksowałam je wzrokiem i ze zdumienia wręcz odebrało mi mowę.
 Wampirzyce musiały być bliźniaczkami. I to jednojajowymi. Wyglądały bowiem identycznie!
 Obie miały misternie wykonane fryzury z włosów do połowy białych, a od połowy wpadających w pastelowy róż. Różniły się tylko tym, że warkocz jednej opadał na lewe, a drugiej na prawe ramię. Obydwie miały mocno umalowane, duże oczy o ciemnoróżowych tęczówkach i identyczne, srebrne suknie z lejącego materiału.
- Witaj, królowo balu – zwróciła się do mnie wampirzyca stojąca po mojej prawej stronie. – Przyszłyśmy przerobić cię na bóstwo.
- Huh? Ale… o co chodzi?
 Patrzyłam skołowana na bliźniaczki, które zdążyły złapać mnie już za ramiona i ciągnęły mnie w kierunku wyjścia z sali.
- Chłopaki? – Zapytałam rozpaczliwie, zerkając na nich przez ramię.
- Chłopcy nie mają tu nic do gadania, skarbie – ucięła dziewczyna z mojej lewej.
 I tak nie mając innego wyjścia, musiałam pozwolić zaciągnąć się do jednego z pokoi, znajdujących się dość blisko sali balowej. Co prawda, wciąż miałam pewne obawy. W końcu wiedziałam czego mogę się spodziewać jedynie w przypadku braci Sakamaki. Jak do tej pory, dopiero pierwszy raz miałam styczność z wampirzycami, nie licząc oczywiście ducha Cordelii. Nie wiedziałam, czy były one równie napalone na krew, jak męscy przedstawiciele ich rasy. Starałam się więc, mieć oczy dookoła głowy. Chociaż gdyby doszło do czegoś, to i tak nie miałabym raczej szans. Miały nade mną przewagę liczebną.
 Moje rozmyślania przerwała jedna z wampirzyc, wyjąwszy coś z szafy w pokoju, do którego mnie zaprowadziły. Była to krwistoczerwona sukienka na ramiączkach z (o zgrozo!) gorsetem. Różowooka podała mi ją, uśmiechając się zachęcająco.
- Załóż to, skarbie.
- Czy to naprawdę konieczne? – Jęknęłam. – Nie mogę zostać w swoich ciuchach?
 Druga z wampirzyc zacmokała, wyciągając czerwone szpilki do kompletu.
- Nie. Rozkazano nam zająć się twoim wyglądem, więc posłuchaj nas, a na pewno będziesz zadowolona z efektu.
 Jęknęłam po raz kolejny i marudząc pod nosem, niechętnie zaczęłam się przebierać. Szlag trafił całe to moje zakrywanie skóry…
 Kiedy już z pomocą dziewczyn uporałam się z gorsetem (który ku mojemu zaskoczeniu okazał się nawet wygodny), jedna z nich posadziła mnie na krześle przed sporym lustrem w złotej ramie i przygotowała lokówkę, podczas gdy druga przyniosła w pełni zaopatrzoną kosmetyczkę. Jednocześnie, z wprawą zabrały się do pracy, radośnie przy tym trajkocząc.
- Skarbie, zdajesz sobie sprawę jak ty pachniesz? – Zapytała ta, która zajmowała się moją fryzurą. – Twoja krew musi być pyszna. Pewnie co najmniej połowa gości się już za tobą ogląda.
 Przełknęłam nerwowo ślinę.
- A wy?...
- My? Nie bój się, nie rzucimy się na ciebie – zaśmiała się druga, sprawnie pokrywając moje rzęsy warstwą tuszu.
- Skoro tak mówicie… - odetchnęłam cicho z ulgą.
- Jak skończę z twoimi włosami, to poszukam jakichś perfum. Może uda nam się trochę przytłumić zapach twojej krwi i poczujesz się bardziej komfortowo – odezwała się znowu pierwsza, nawijając na lokówkę kolejne pasmo moich włosów.
- Dzięki – uśmiechnęłam się szczerze.
- Aj, skarbie, przestań się ruszać i nie mrugaj tak! – Skarciła mnie druga wampirzyca.
- Wybacz!

 Po kilku minutach byłam już całkowicie gotowa. Musiałam przyznać, że bliźniacze wampirzyce wykonały kawał dobrej roboty i tak jak mówiły, byłam zadowolona. Sukienka leżała na mnie idealnie, włosy miałam rozpuszczone, zakręcone i lekko podpięte spinką z czerwoną kokardą. Oczy miałam podkreślone czarną „kocią” kreską, a powieki pomalowane ciemnym cieniem.
- Wow… - mruknęłam. – Naprawdę się spisałyście.
- A czego się spodziewałaś, skarbie? – Wampirzyce zaśmiały się i przybiły sobie piątkę.
- A tak właściwie… Wiecie może, co ja tak w ogóle mam robić jako ta „królowa”?
Bliźniaczki wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Kolejne?
- W sumie to nie wiemy. Na początku masz chyba po prostu tańczyć ze wszystkimi, którzy cię o to poproszą, a potem… Chyba ktoś ci powie. Musi przecież być jeszcze koronacja i w ogóle.
- Chyba macie rację… - skinęłam głową, mimowolnie sięgając do krzyżyka wiszącego na mojej szyi.
- Ah! Ale przecież nie ma już czasu! – Jedna z wampirzyc klasnęła w dłonie. – Bal nie może odbywać się bez ciebie. Idziemy!
 I znowu wzięły mnie pod ramiona, z powrotem prowadząc mnie do sali balowej. Zatrzymały się przed drzwiami i odchrząknęły jednocześnie, by zwrócić na siebie uwagę gości. Ci, którzy stali bliżej i nas zauważyli, zaczęli szturchać następnych, aż w całym pomieszczeniu zapanowała cisza.
- Panie i panowie… - zaczęła wampirzyca z mojej lewej.
- …królowa balu nadchodzi! – Dokończyła za nią druga.
- Musiałyście? – Syknęłam, zerkając na obie bliźniaczki, które zdążyły już uwolnić moje ramiona.
- No idź! – Ponagliła mnie jedna z nich, ignorując moje pytanie. Pchnęła mnie lekko w plecy, zmuszając do wejścia do sali.
 Czułam się niepewnie, krocząc między rozstępującymi się przede mną wampirami. Chyba dosłownie wszystkie spojrzenia były skierowane wprost na mnie.
No dzięki, dziewczyny.

 Przyspieszyłam gwałtownie, odnajdując wreszcie wzrokiem braci Sakamaki. Nie oglądając się na nic, skierowałam swoje kroki prosto do nich.
- No, no, maleńka… - Laito gwizdnął, uśmiechając się do mnie znacząco. I niemal w tej samej chwili został obdarzony morderczym spojrzeniem przez Ayato.
- Co tak długo, naleśniku? – Zapytał czerwonowłosy, mrużąc oczy.
- A aż tak długo mnie nie było? – Zdziwiłam się. – Musiałam się przebrać, potem dziewczyny robiły mi fryzurę i makijaż…
- Ktoś tu się za kimś stęsknił, braciszku? – Zaśmiał się Laito, mrugając do swojego brata.
- Przymknij się – odwarknął Ayato, nagle obejmując mnie w talii i przyciągając do siebie.
 Moje serce gwałtownie przyspieszyło.
- A-Ayato?
- Co? – Wampir uniósł pytająco brwi.
- Och, gołą- Laito gwałtownie urwał, zdzielony w głowę przez Subaru. – Au! Gdzie szacunek dla starszych?!
- Na serio. Zamknij się.
- I znowu to samo –westchnął Shuu.
- Jak dzieci – podsumował Reiji, zmęczonym gestem poprawiając okulary.
 Zaśmiałam się cicho, ale nagle spięłam się. Czułam po raz kolejny tej nocy, że ktoś mnie obserwuje. Zerknęłam dyskretnie przez ramię i dostrzegłam wśród tłumu braci Mukami. Kou i Ruki zerkali co jakiś czas w moją stronę, pogrążeni w dyskusji.
- Co jest? – Usłyszałam szept Ayato, tuż przy moim uchu.
 Podniosłam na niego wzrok, uśmiechając się. Stwierdziłam, że rozmowa tamtych dwóch nie jest raczej czymś, czym powinnam się szczególnie przejmować.
- Nic takiego.
 Nagle na sali wybuchło zamieszanie. Po tłumie przetoczył się szmer, zdezorientowani goście zaczęli cofać się od wejścia.
- Co się tam dzieje? – Zdziwiłam się. Przytrzymując się ramienia Ayato, stanęłam na palcach, aby lepiej widzieć. Okazało się to jednak zbędne, gdyż w tej samej chwili do pomieszczenia wpadł niczym burza wampir w czarnym płaszczu. Wszyscy zebrani obrzucili go zdziwionymi spojrzeniami. No cóż, jego wygląd z lekka nie pasował do reszty.
 Nawet z tej odległości widziałam, że jego oczy płonęły jaskrawą czerwienią, kiedy rozglądał się po tłumie. W pewnej chwili jego wzrok padł na naszą grupkę, a jego twarz wykrzywiła się we wściekłym grymasie. Obnażył kły i dziwnym, nienaturalnym głosem wysyczał:
- Potwór!
 Po czym rzucił się w naszą stronę.

7 komentarzy:

  1. Przecudowny ♡♡♥♥ Już czekam na next ! Mam nadzieję, że już się tworzy ! (Oby cię wena nie opuściła i szkoła nie zniszczyła czasu wolnego!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny jaj zawsze:* ale czy nie powinni obchodzić 18-nastki

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział, a ta tajemnicza postać to się robi coraz bardziej ciekawe i coraz więcej akcji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekstra rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. A to czasem nie będzie ich ojciec

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja wiem kto to

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, bal, bal ale o co chodzi no i została królowa balu no i kim jest ten przybysz jeszcze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń