Tak jak wcześniej wspominałam, miałam dwa pomysły na bonusy. To właśnie jeden z nich , bonus-niespodzianka. Mam nadzieję, że się wam spodoba xD I mam takie pytanko, czy chcielibyście przeczytać wersję tego bonusu z innym wampirem? Jeśli tak, to czy z wszystkimi (Sakamaki) czy z wybranymi (Sakamaki, ew. Mukami)? Jeśli z wybranymi, to wpiszcie w komentarzach z kim byście chcieli. Każda wersja byłaby pisana w taki sposób jak z Ayato, czyli jakby Natsuki z nimi była. W razie czego mam już pomysł na wersję z Laito~
No to miłego czytania ^^
No to miłego czytania ^^
Zwierzęca
strona wampira:
Dumny Kot
Dumny Kot
Właśnie kręciłam się
po kuchni, przygotowując sobie kolację, kiedy usłyszałam hałas dobiegający z
salonu. Zdziwiona odłożyłam nóż na drewnianą deskę, na której właśnie kroiłam
pieczywo, zastanawiając się, kto i o co mógł się znowu pokłócić. Bo bądźmy szczerzy
– bracia Sakamaki ciągle się o coś między sobą sprzeczali.
- Zabiję cię! – dobiegł mnie krzyk Ayato, a zaraz po nim głośny śmiech Laito. Westchnęłam.
Ta dwójka jest niemożliwa…
I chociaż takie groźby padały w tym domu niemal codziennie, postanowiłam pójść to sprawdzić.
- Hej, o co wam znowu po… - urwałam, zatrzymując się na progu pomieszczenia. Zamrugałam kilkakrotnie, próbując zorientować się w sytuacji. Laito pękał ze śmiechu, opierając się jedną dłonią o ścianę najwyraźniej po to, aby utrzymać się w pozycji pionowej. Ayato natomiast chyba szykował się do rzucenia w swojego brata filiżanką. Jednak, kiedy mnie zobaczył, pospiesznie odstawił naczynie i obiema dłońmi ukrył coś za plecami. Nie udało mu się jednak zasłonić tego, co wystawało spomiędzy jego czerwonawych włosów. Musiało minąć kilka kolejnych długich sekund, abym zrozumiała, że wcale nie mam przywidzeń.
- Co tu się, u licha, stało? – zwróciłam się do Laito, wskazując kciukiem na parę kudłatych, do złudzenia przypominających kocie, uszu na głowie Ayato.
Starszy z braci, zrezygnowany opuścił dłonie, uwalniając tym samym długi ogon w kolorze jego włosów.
- Ten debil dodał mi czegoś do picia – warknął, wściekły.
- Laito – ponownie wbiłam wzrok w rudowłosego. – Zechcesz to wyjaśnić?
Młodszy wampir uspokoił się wreszcie i oderwał od ściany. Odchrząknął, spoglądając z rozbawieniem na brata.
- Znalazłem w gabinecie Reijiego jakąś ciekawie wyglądająca miksturę i postanowiłem ją wypróbować.
- Mogłeś wypróbować ją na sobie! – Ayato zamachał nerwowo ogonem.
- To nie byłoby takie zabawne~.
- To w ogóle nie jest zabawne!
- Spokojnie! – stanęłam na wszelki wypadek między braćmi. Wolałam uniknąć rękoczynów, bo znając ich, to roznieśliby cały salon. – Wiesz jak to odwrócić?
- Nie – Laito uśmiechnął się niewinnie.
- Nie? – powtórzyłam z niedowierzaniem. – Wiesz, że to oznacza, że będziesz musiał iść do Reijiego i go o to zapytać? I przy okazji wyjaśnić całą sytuację?
Rudowłosy machnął lekceważącą ręką.
- Reijiego aktualnie nie ma. Wraca dopiero jutro.
- Faktycznie – skrzyżowałam ramiona, przypominając sobie o wyjeździe Pana Sztywniaka. – I co teraz?
- Spokojnie, efekty powinny same minąć.
- Powinny?! – Ayato zwinął dłonie w pięści.
- Ej, ale sama powiedz, Maleńka – Laito objął mnie ramieniem. – Ayato wygląda całkiem uroczo, jako taki kotołak, prawda?
- Cóż… trudno mi się z tobą nie zgodzić – przyznałam. – Wygląda bardzo uroczo.
- Ty… - Ayato przeniósł wzrok na mnie. – Jeszcze jedno słowo…
- Powinieneś być z tego raczej zadowolony, braciszku – Laito uśmiechnął się. – W końcu nie często dziewczyna mówi ci, że jesteś uroczy.
- Zamknij się!
- Laito, nie dolewaj oliwy do ognia… - poprosiłam, posyłając mu znaczące spojrzenie.
- Dobrze, już dobrze – wampir uniósł dłonie w geście poddania. – Reiji jutro wraca, do tego czasu Ayato pobędzie sobie trochę kotem. To chyba nie jest nic tak strasznego, prawda?
Nie czekając na niczyją odpowiedź, wampir zniknął z pokoju. Ayato prychnął, przeczesując palcami włosy.
- Ten idiota…
- Hmm… ale muszę przyznać, że naprawdę wyglądasz bardzo uroczo – powiedziałam z uśmiechem.
- Ani słowa – syknął ostrzegawczo, kładąc po sobie uszy.
Słodki!
- Awww… ale co w tym złego, że jesteś uroczy?
- Nie jestem uroczy!
- Jesteś – upierałam się, przyglądając mu się z uśmiechem.
- Nie igraj ze mną, Naleśniku – wampir zbliżył się, zmuszając mnie do cofania się tak długo, aż uderzyłam plecami w ścianę. Wtedy jego dłonie wylądowały na niej, po obu stronach mojej twarzy.
- Ugh… nie fair…
Ayato uśmiechnął się zadowolony.
- Dalej uważasz, że jestem uroczy?
- Hmm…
Uważnie otaksowałam go wzrokiem. Puchate, kocie uszy. Jadowicie zielone oczy z pionową źrenicą, które i tak zawsze przypominały mi oczy kota. Wijący się za jego plecami ogon. Dodać do tego fakt, że naturalnie był niesamowicie przystojny.
- Tak – odparłam z uśmiechem.
- Ty mała… - wampir pochylił się nade mną jeszcze bardziej.
- Mogę dotknąć? – wypaliłam, przyglądając się z bliska jego uszom.
- Huh? – Ayato zamrugał oczami, skołowany.
- Twoich uszu – wyjaśniłam z niespełzającym z moich ust uśmiechem.
Czerwonowłosy westchnął ciężko, pochylając głowę do przodu.
- Byle szybko, bo się rozmyślę.
- Dziękuję~
Delikatnie, opuszkami palców przesunęłam po jego lewym uchu, które zadrżało pod wpływem tego dotyku.
- Och, zabolało czy coś? – zapytałam zdziwiona.
- Nie – mruknął. – Możesz kontynuować.
Zaśmiałam się cicho i ponownie uniosłam dłoń do jego głowy. Tym razem dotknęłam drugiego ucha, ciesząc się całym wydarzeniem jak dziecko widzące kota po raz pierwszy w życiu. Jego uszy były naprawdę przyjemne w dotyku – gładkie, puszyste i miękkie.
W końcu dałam mu spokój i wróciłam do kuchni, by skończyć przygotowywać swoje kanapki. Zdążyłam zaledwie wziąć z powrotem nóż do ręki i rozsmarować masło na jednej z kromek, kiedy poczułam ramiona oplatające się wokół mojej talii. Zdziwiona odwróciłam głowę.
- Ayato? Chcesz coś?
- Nic konkretnego –wzruszył ramionami, po czym zacieśnił uścisk. – Możesz wracać do pracy.
- Okay…
Odwróciłam się więc i wróciłam do wykonywanej czynności.
- Jesteś głodny? Też chcesz coś zjeść?
- Niezbyt.
Myślałam, że może sobie zaraz pójdzie, skoro niczego nie chciał, ale nie. Oparł jedynie podbródek na moim ramieniu i nie ruszył się nawet o krok.
- Ekhm, wiesz… trochę utrudniasz mi zadanie.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jego dotyk nie przeszkadzał mi w skupieniu się. Wręcz przeciwnie. Czując jego klatkę piersiową opartą o moje plecy, ręce obejmujące moją talię i twarz tak blisko mojej niemal nie byłam w stanie trzeźwo myśleć. Ciepło rozlewało się po moim ciele, a umysł był jakby zamglony. Mało brakowało, a z tego wszystkiego poodcinałabym sobie palce.
- Czemu? – zapytał. Jego oddech musnął mój policzek, wywołując natychmiastowe przyspieszenie pracy mego serca. – Przecież ręce masz wolne.
- Tak, ale…
- No właśnie, czyli nie ma problemu – przerwał mi. – A właśnie, jednak mi też możesz zrobić jedną kanapkę.
Westchnęłam, poddając się. Kiedy Ayato się na coś uparł, to nie było sensu, żeby z nim dyskutować. Uważając na swoje palce, wróciłam do robienia kanapek.
- Zabiję cię! – dobiegł mnie krzyk Ayato, a zaraz po nim głośny śmiech Laito. Westchnęłam.
Ta dwójka jest niemożliwa…
I chociaż takie groźby padały w tym domu niemal codziennie, postanowiłam pójść to sprawdzić.
- Hej, o co wam znowu po… - urwałam, zatrzymując się na progu pomieszczenia. Zamrugałam kilkakrotnie, próbując zorientować się w sytuacji. Laito pękał ze śmiechu, opierając się jedną dłonią o ścianę najwyraźniej po to, aby utrzymać się w pozycji pionowej. Ayato natomiast chyba szykował się do rzucenia w swojego brata filiżanką. Jednak, kiedy mnie zobaczył, pospiesznie odstawił naczynie i obiema dłońmi ukrył coś za plecami. Nie udało mu się jednak zasłonić tego, co wystawało spomiędzy jego czerwonawych włosów. Musiało minąć kilka kolejnych długich sekund, abym zrozumiała, że wcale nie mam przywidzeń.
- Co tu się, u licha, stało? – zwróciłam się do Laito, wskazując kciukiem na parę kudłatych, do złudzenia przypominających kocie, uszu na głowie Ayato.
Starszy z braci, zrezygnowany opuścił dłonie, uwalniając tym samym długi ogon w kolorze jego włosów.
- Ten debil dodał mi czegoś do picia – warknął, wściekły.
- Laito – ponownie wbiłam wzrok w rudowłosego. – Zechcesz to wyjaśnić?
Młodszy wampir uspokoił się wreszcie i oderwał od ściany. Odchrząknął, spoglądając z rozbawieniem na brata.
- Znalazłem w gabinecie Reijiego jakąś ciekawie wyglądająca miksturę i postanowiłem ją wypróbować.
- Mogłeś wypróbować ją na sobie! – Ayato zamachał nerwowo ogonem.
- To nie byłoby takie zabawne~.
- To w ogóle nie jest zabawne!
- Spokojnie! – stanęłam na wszelki wypadek między braćmi. Wolałam uniknąć rękoczynów, bo znając ich, to roznieśliby cały salon. – Wiesz jak to odwrócić?
- Nie – Laito uśmiechnął się niewinnie.
- Nie? – powtórzyłam z niedowierzaniem. – Wiesz, że to oznacza, że będziesz musiał iść do Reijiego i go o to zapytać? I przy okazji wyjaśnić całą sytuację?
Rudowłosy machnął lekceważącą ręką.
- Reijiego aktualnie nie ma. Wraca dopiero jutro.
- Faktycznie – skrzyżowałam ramiona, przypominając sobie o wyjeździe Pana Sztywniaka. – I co teraz?
- Spokojnie, efekty powinny same minąć.
- Powinny?! – Ayato zwinął dłonie w pięści.
- Ej, ale sama powiedz, Maleńka – Laito objął mnie ramieniem. – Ayato wygląda całkiem uroczo, jako taki kotołak, prawda?
- Cóż… trudno mi się z tobą nie zgodzić – przyznałam. – Wygląda bardzo uroczo.
- Ty… - Ayato przeniósł wzrok na mnie. – Jeszcze jedno słowo…
- Powinieneś być z tego raczej zadowolony, braciszku – Laito uśmiechnął się. – W końcu nie często dziewczyna mówi ci, że jesteś uroczy.
- Zamknij się!
- Laito, nie dolewaj oliwy do ognia… - poprosiłam, posyłając mu znaczące spojrzenie.
- Dobrze, już dobrze – wampir uniósł dłonie w geście poddania. – Reiji jutro wraca, do tego czasu Ayato pobędzie sobie trochę kotem. To chyba nie jest nic tak strasznego, prawda?
Nie czekając na niczyją odpowiedź, wampir zniknął z pokoju. Ayato prychnął, przeczesując palcami włosy.
- Ten idiota…
- Hmm… ale muszę przyznać, że naprawdę wyglądasz bardzo uroczo – powiedziałam z uśmiechem.
- Ani słowa – syknął ostrzegawczo, kładąc po sobie uszy.
Słodki!
- Awww… ale co w tym złego, że jesteś uroczy?
- Nie jestem uroczy!
- Jesteś – upierałam się, przyglądając mu się z uśmiechem.
- Nie igraj ze mną, Naleśniku – wampir zbliżył się, zmuszając mnie do cofania się tak długo, aż uderzyłam plecami w ścianę. Wtedy jego dłonie wylądowały na niej, po obu stronach mojej twarzy.
- Ugh… nie fair…
Ayato uśmiechnął się zadowolony.
- Dalej uważasz, że jestem uroczy?
- Hmm…
Uważnie otaksowałam go wzrokiem. Puchate, kocie uszy. Jadowicie zielone oczy z pionową źrenicą, które i tak zawsze przypominały mi oczy kota. Wijący się za jego plecami ogon. Dodać do tego fakt, że naturalnie był niesamowicie przystojny.
- Tak – odparłam z uśmiechem.
- Ty mała… - wampir pochylił się nade mną jeszcze bardziej.
- Mogę dotknąć? – wypaliłam, przyglądając się z bliska jego uszom.
- Huh? – Ayato zamrugał oczami, skołowany.
- Twoich uszu – wyjaśniłam z niespełzającym z moich ust uśmiechem.
Czerwonowłosy westchnął ciężko, pochylając głowę do przodu.
- Byle szybko, bo się rozmyślę.
- Dziękuję~
Delikatnie, opuszkami palców przesunęłam po jego lewym uchu, które zadrżało pod wpływem tego dotyku.
- Och, zabolało czy coś? – zapytałam zdziwiona.
- Nie – mruknął. – Możesz kontynuować.
Zaśmiałam się cicho i ponownie uniosłam dłoń do jego głowy. Tym razem dotknęłam drugiego ucha, ciesząc się całym wydarzeniem jak dziecko widzące kota po raz pierwszy w życiu. Jego uszy były naprawdę przyjemne w dotyku – gładkie, puszyste i miękkie.
W końcu dałam mu spokój i wróciłam do kuchni, by skończyć przygotowywać swoje kanapki. Zdążyłam zaledwie wziąć z powrotem nóż do ręki i rozsmarować masło na jednej z kromek, kiedy poczułam ramiona oplatające się wokół mojej talii. Zdziwiona odwróciłam głowę.
- Ayato? Chcesz coś?
- Nic konkretnego –wzruszył ramionami, po czym zacieśnił uścisk. – Możesz wracać do pracy.
- Okay…
Odwróciłam się więc i wróciłam do wykonywanej czynności.
- Jesteś głodny? Też chcesz coś zjeść?
- Niezbyt.
Myślałam, że może sobie zaraz pójdzie, skoro niczego nie chciał, ale nie. Oparł jedynie podbródek na moim ramieniu i nie ruszył się nawet o krok.
- Ekhm, wiesz… trochę utrudniasz mi zadanie.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jego dotyk nie przeszkadzał mi w skupieniu się. Wręcz przeciwnie. Czując jego klatkę piersiową opartą o moje plecy, ręce obejmujące moją talię i twarz tak blisko mojej niemal nie byłam w stanie trzeźwo myśleć. Ciepło rozlewało się po moim ciele, a umysł był jakby zamglony. Mało brakowało, a z tego wszystkiego poodcinałabym sobie palce.
- Czemu? – zapytał. Jego oddech musnął mój policzek, wywołując natychmiastowe przyspieszenie pracy mego serca. – Przecież ręce masz wolne.
- Tak, ale…
- No właśnie, czyli nie ma problemu – przerwał mi. – A właśnie, jednak mi też możesz zrobić jedną kanapkę.
Westchnęłam, poddając się. Kiedy Ayato się na coś uparł, to nie było sensu, żeby z nim dyskutować. Uważając na swoje palce, wróciłam do robienia kanapek.
Kilkanaście minut
później wciąż miałam wszystkie palce w całości oraz pełny brzuch. Przeniosłam
się z Ayato, który wciąż nie odstępował mnie na krok do salonu. Usiedliśmy na
kanapie, a ja rozłożyłam na swoich kolanach książkę i szybko pogrążyłam się w
lekturze.
- Ej, Naleśniku – przerwał w pewnej chwili ciszę Ayato.
- Hmm? – mruknęłam, nie podnosząc wzroku znad tekstu.
- Chce mi się spać.
- To śpij
- To zabierz książkę.
- Co? – podniosłam na niego zdziwiony wzrok. Gdy to zrobiłam, wampir wyjął mi książkę z rąk. – Co ty ro…
Nim zdążyłam dokończyć zdanie Ayato położył się na kanapie, z głową na moich kolanach.
- …bisz… - dokończyłam, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Kładę się?
- Zauważyłam… Wygodnie?
- A wiesz, że nawet tak?
Westchnęłam, muskając opuszkami palców czubki jego puchatych uszu. Ayato cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Uśmiechając się, zaczęłam go więc drapać za jednym z uszu. Wampir przymknął lekko powieki.
- Czyżby ci się podobało?
- Mhm… to całkiem przyjemne – westchnął, kiedy przeniosłam się na drugie ucho. Z trudem stłumiłam w sobie śmiech.
Wkrótce potem Ayato zasnął, a ja wróciłam do swojej lektury, wciąż bezwiednie głaszcząc go po głowie.
Po kilku kolejnych rozdziałach, zaczęły mi jednak sztywnieć nogi. Z jednej strony nie chciałam budzić Ayato, który śpiąc wyglądał chyba jeszcze bardziej uroczo. Z drugiej natomiast, moje nogi błagały o rozprostowanie.
- Hej, Ayato… - przestałam go głaskać i zamiast tego dźgnęłam go palcem wskazującym w policzek. „Nngh…” było jedyną odpowiedzią, jaką uzyskałam.
- Ayato, no… obudź się – ponowiłam prośbę, znów go dźgając. Po chwili wampir otworzył oczy i podniósł się z moich kolan, wyraźnie zaspany.
- Nya?
Szczęka mi opadła, że tak powiem. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- „Nya”? – powtórzyłam po nim, zdumiona.
Ayato wbił we mnie wzrok, przytomniejąc.
- Nic nie słyszałaś – zastrzegł cicho.
- Oookaaay…
Słodziak!
- Więc, po co mnie obudziłaś? – zapytał z wyrzutem.
- Nogi mi zdrętwiały – oznajmiłam, podnosząc się z kanapy. – Jeśli jesteś zmęczony, to możesz dalej spać, ale ja chyba wrócę już do siebie.
- I myślisz, że od tak, po prostu się wywiniesz? – zapytał.
- To znaczy? – odwróciłam się, ale wampira już nie było w tym pomieszczeniu.
Jego słowa zrozumiałam, gdy weszłam do swojego pokoju, a on już był rozwalony na moim łóżku.
- Czy ty nie masz własnego pokoju? – westchnęłam, spoglądając na niego z góry.
Usta wampira wykrzywiły się w uśmiechu i zanim zorientowałam się, co jest grane, wylądowałam na łóżku, obok niego.
- H-hej, co jest?
- Chyba mówiłem, że się nie wywiniesz? – mruknął tuż obok mojego ucha. Zadrżałam, wpatrując się w jego zielone tęczówki. Żeby ukryć zmieszanie oparłam głowę o jego tors.
- Mogę coś wypróbować? – zapytałam niewinnie.
- Hmm? – Ayato spojrzał na mnie zdziwiony, kiedy wyczuł moje dłonie na swoich plecach.
- Bo wiesz… kot Shuu zawsze tak śmiesznie reaguje, jak się go podrapie przy ogonie…
Nim zdążył jakoś zareagować, przesunęłam dłońmi wzdłuż jego kręgosłupa, aż po wystający ze spodni ogon. Wampir zadrżał, a ja parsknęłam śmiechem.
- Jak widać, na ciebie też to działa.
- Pożałujesz tego, Naleśniku!
- Ej, Naleśniku – przerwał w pewnej chwili ciszę Ayato.
- Hmm? – mruknęłam, nie podnosząc wzroku znad tekstu.
- Chce mi się spać.
- To śpij
- To zabierz książkę.
- Co? – podniosłam na niego zdziwiony wzrok. Gdy to zrobiłam, wampir wyjął mi książkę z rąk. – Co ty ro…
Nim zdążyłam dokończyć zdanie Ayato położył się na kanapie, z głową na moich kolanach.
- …bisz… - dokończyłam, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Kładę się?
- Zauważyłam… Wygodnie?
- A wiesz, że nawet tak?
Westchnęłam, muskając opuszkami palców czubki jego puchatych uszu. Ayato cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku. Uśmiechając się, zaczęłam go więc drapać za jednym z uszu. Wampir przymknął lekko powieki.
- Czyżby ci się podobało?
- Mhm… to całkiem przyjemne – westchnął, kiedy przeniosłam się na drugie ucho. Z trudem stłumiłam w sobie śmiech.
Wkrótce potem Ayato zasnął, a ja wróciłam do swojej lektury, wciąż bezwiednie głaszcząc go po głowie.
Po kilku kolejnych rozdziałach, zaczęły mi jednak sztywnieć nogi. Z jednej strony nie chciałam budzić Ayato, który śpiąc wyglądał chyba jeszcze bardziej uroczo. Z drugiej natomiast, moje nogi błagały o rozprostowanie.
- Hej, Ayato… - przestałam go głaskać i zamiast tego dźgnęłam go palcem wskazującym w policzek. „Nngh…” było jedyną odpowiedzią, jaką uzyskałam.
- Ayato, no… obudź się – ponowiłam prośbę, znów go dźgając. Po chwili wampir otworzył oczy i podniósł się z moich kolan, wyraźnie zaspany.
- Nya?
Szczęka mi opadła, że tak powiem. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
- „Nya”? – powtórzyłam po nim, zdumiona.
Ayato wbił we mnie wzrok, przytomniejąc.
- Nic nie słyszałaś – zastrzegł cicho.
- Oookaaay…
Słodziak!
- Więc, po co mnie obudziłaś? – zapytał z wyrzutem.
- Nogi mi zdrętwiały – oznajmiłam, podnosząc się z kanapy. – Jeśli jesteś zmęczony, to możesz dalej spać, ale ja chyba wrócę już do siebie.
- I myślisz, że od tak, po prostu się wywiniesz? – zapytał.
- To znaczy? – odwróciłam się, ale wampira już nie było w tym pomieszczeniu.
Jego słowa zrozumiałam, gdy weszłam do swojego pokoju, a on już był rozwalony na moim łóżku.
- Czy ty nie masz własnego pokoju? – westchnęłam, spoglądając na niego z góry.
Usta wampira wykrzywiły się w uśmiechu i zanim zorientowałam się, co jest grane, wylądowałam na łóżku, obok niego.
- H-hej, co jest?
- Chyba mówiłem, że się nie wywiniesz? – mruknął tuż obok mojego ucha. Zadrżałam, wpatrując się w jego zielone tęczówki. Żeby ukryć zmieszanie oparłam głowę o jego tors.
- Mogę coś wypróbować? – zapytałam niewinnie.
- Hmm? – Ayato spojrzał na mnie zdziwiony, kiedy wyczuł moje dłonie na swoich plecach.
- Bo wiesz… kot Shuu zawsze tak śmiesznie reaguje, jak się go podrapie przy ogonie…
Nim zdążył jakoś zareagować, przesunęłam dłońmi wzdłuż jego kręgosłupa, aż po wystający ze spodni ogon. Wampir zadrżał, a ja parsknęłam śmiechem.
- Jak widać, na ciebie też to działa.
- Pożałujesz tego, Naleśniku!
***
Tego dnia, pierwszy
raz od mojego przyjazdu do rezydencji, to nie ja miałam problemy ze snem.
Otworzyłam oczy, kiedy wyczułam nagły ruch obok siebie. Przetarłam oczy i
przeniosłam wzrok na Ayato, który wiercił się w pościeli.
- Co jest? – spytałam zaniepokojona, widząc jak mocno zaciska powieki i oddycha ciężko przez rozchylone usta. – Ayato?
Dotknęłam jego czoła i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jest ono gorące. Nie chłodne jak zazwyczaj, nawet nie ciepłe, lecz gorące. Coś było zdecydowanie nie w porządku.
- O Boże, Ayato co się dzieje?
Wampir poruszył ustami, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Widziałam, jak zaciskał dłonie na pościeli. Błyskawicznie zeskoczyłam z materacu.
- Poczekaj chwilę, zaraz wrócę!
Jako, że Reijiego nadal nie było w domu, musiałam sobie radzić sama. Jak najszybciej zgarnęłam z łazienki rzeczy, które uważałam za potrzebne i wróciłam do pokoju. Od razu położyłam na czole Ayato chłodny okład, a resztę odłożyłam na szafkę nocną. Kiedy pochyliłam się, żeby odgarnąć opadające mu na twarz kosmyki włosów, Ayato złapał mnie gwałtownie za nadgarstek. Otworzył oczy, jarzące się nienaturalnie w półmroku panującym w pokoju.
- Daj… mi się napić… - wychrypiał, dziwnie zmienionym głosem. Zrozumiałam, o co mu chodziło. Usiadłam na skraju materaca i skinęłam głową.
- Bierz.
Niemal w tej samej chwili, w której to powiedziałam, wampir poderwał się z miejsca i przywarł wargami do mojej szyi. Skrzywiłam się, czując ból towarzyszący kłom wbijającym się w moją skórę.
Ayato oderwał się ode mnie dopiero po kilku długich, zachłannych łykach. W pierwszej chwili zakręciło mi się w głowie, ale szybko otrząsnęłam się i ponownie popatrzyłam na chłopaka.
- Lepiej?
- Taa – mruknął, kiwając głową. – O wiele.
- Co ci się stało? – dla upewnienia się, jeszcze raz dotknęłam jego czoła. Temperatura w zadziwiającym tempie mu spadła. – Byłeś rozpalony.
- Nie mam pojęcia.
- Myślisz, że to może być przez to, co podał ci Laito?
- Jeśli tak, to przysięgam, że raz na dobre wybiję mu te durne pomysły z jego rudego łba…
- Co jest? – spytałam zaniepokojona, widząc jak mocno zaciska powieki i oddycha ciężko przez rozchylone usta. – Ayato?
Dotknęłam jego czoła i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że jest ono gorące. Nie chłodne jak zazwyczaj, nawet nie ciepłe, lecz gorące. Coś było zdecydowanie nie w porządku.
- O Boże, Ayato co się dzieje?
Wampir poruszył ustami, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Widziałam, jak zaciskał dłonie na pościeli. Błyskawicznie zeskoczyłam z materacu.
- Poczekaj chwilę, zaraz wrócę!
Jako, że Reijiego nadal nie było w domu, musiałam sobie radzić sama. Jak najszybciej zgarnęłam z łazienki rzeczy, które uważałam za potrzebne i wróciłam do pokoju. Od razu położyłam na czole Ayato chłodny okład, a resztę odłożyłam na szafkę nocną. Kiedy pochyliłam się, żeby odgarnąć opadające mu na twarz kosmyki włosów, Ayato złapał mnie gwałtownie za nadgarstek. Otworzył oczy, jarzące się nienaturalnie w półmroku panującym w pokoju.
- Daj… mi się napić… - wychrypiał, dziwnie zmienionym głosem. Zrozumiałam, o co mu chodziło. Usiadłam na skraju materaca i skinęłam głową.
- Bierz.
Niemal w tej samej chwili, w której to powiedziałam, wampir poderwał się z miejsca i przywarł wargami do mojej szyi. Skrzywiłam się, czując ból towarzyszący kłom wbijającym się w moją skórę.
Ayato oderwał się ode mnie dopiero po kilku długich, zachłannych łykach. W pierwszej chwili zakręciło mi się w głowie, ale szybko otrząsnęłam się i ponownie popatrzyłam na chłopaka.
- Lepiej?
- Taa – mruknął, kiwając głową. – O wiele.
- Co ci się stało? – dla upewnienia się, jeszcze raz dotknęłam jego czoła. Temperatura w zadziwiającym tempie mu spadła. – Byłeś rozpalony.
- Nie mam pojęcia.
- Myślisz, że to może być przez to, co podał ci Laito?
- Jeśli tak, to przysięgam, że raz na dobre wybiję mu te durne pomysły z jego rudego łba…
***
Kilka godzin później
zaskoczył mnie brak Ayato w pokoju. Rzadko kiedy opuszczał go zanim się
obudziłam. Stwierdziłam jednak, że pewnie nie ma czym się przejmować i zaczęłam
się przebierać. Właśnie miałam zamiar ściągnąć koszulkę, kiedy usłyszałam za
sobą znajomy głos.
- Co za ciekawe widoki z samego rana, Naleśniku.
Czym prędzej opuściłam część garderoby i odwróciłam się, ale… nie widziałam niegdzie właściciela owego głosu.
- Ayato…? – zapytałam niepewnie.
- A kto inny? Nie przypominam sobie, by ktoś nam towarzyszył.
- Ale… gdzie jesteś? – skołowana powiodłam wzrokiem po pomieszczeniu.
- Jak to, gdzie? Przecież nie ruszyłem się z miejsca.
- Co… - mój wzrok padł wreszcie na kota, leżącego na miejscu, w którym powinnam zastać Ayato. Zwierzak miał czerwonawą sierść i jadowicie zielone oczy. – Nie… to niemożliwe…
- O czym ty mówisz? I czemu tak na mnie patrzysz?
Podirytowany kot zamachał ogonem i podniósł się z poduszki.
- Huh? Co jest grane?
Spojrzał na swoje łapy i aż podskoczył, jeżąc sierść.
- Co do cholery?!
- O to samo pytam!
- Zabiję tego durnia! – Ayato w kociej formie zeskoczył z łóżka i podbiegł do drzwi, a raczej… zderzył się z nimi. Cofnął się kilka kroków, potrząsając kudłatym łebkiem. – Niech to szlag!
- Moce też straciłeś?
- Na to wygląda – prychnął, przenosząc wzrok na mnie.
Jeszcze bardziej uroczy!
Z uśmiechem podniosłam kota z podłogi. Spojrzał na mnie podejrzliwie, strzygąc przy tym uszami.
- Ani słowa – ostrzegł zawczasu.
- Jeszcze nic nie powiedziałam – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, gładząc go po głowie. – Gdzie chciałeś iść?
- Znaleźć Laito, oczywiście.
- Zanieść cię?
- Mogę iść sam, jak otworzysz mi te głupie drzwi.
- Ale ja z chęcią cię zaniosę – odparłam. – Zresztą, w ten sposób będziesz mógł chociaż przybliżyć się do wzrostu twojego brata. Nie wiem, czy w tej wersji wziąłby cię na poważnie.
- Co za ciekawe widoki z samego rana, Naleśniku.
Czym prędzej opuściłam część garderoby i odwróciłam się, ale… nie widziałam niegdzie właściciela owego głosu.
- Ayato…? – zapytałam niepewnie.
- A kto inny? Nie przypominam sobie, by ktoś nam towarzyszył.
- Ale… gdzie jesteś? – skołowana powiodłam wzrokiem po pomieszczeniu.
- Jak to, gdzie? Przecież nie ruszyłem się z miejsca.
- Co… - mój wzrok padł wreszcie na kota, leżącego na miejscu, w którym powinnam zastać Ayato. Zwierzak miał czerwonawą sierść i jadowicie zielone oczy. – Nie… to niemożliwe…
- O czym ty mówisz? I czemu tak na mnie patrzysz?
Podirytowany kot zamachał ogonem i podniósł się z poduszki.
- Huh? Co jest grane?
Spojrzał na swoje łapy i aż podskoczył, jeżąc sierść.
- Co do cholery?!
- O to samo pytam!
- Zabiję tego durnia! – Ayato w kociej formie zeskoczył z łóżka i podbiegł do drzwi, a raczej… zderzył się z nimi. Cofnął się kilka kroków, potrząsając kudłatym łebkiem. – Niech to szlag!
- Moce też straciłeś?
- Na to wygląda – prychnął, przenosząc wzrok na mnie.
Jeszcze bardziej uroczy!
Z uśmiechem podniosłam kota z podłogi. Spojrzał na mnie podejrzliwie, strzygąc przy tym uszami.
- Ani słowa – ostrzegł zawczasu.
- Jeszcze nic nie powiedziałam – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, gładząc go po głowie. – Gdzie chciałeś iść?
- Znaleźć Laito, oczywiście.
- Zanieść cię?
- Mogę iść sam, jak otworzysz mi te głupie drzwi.
- Ale ja z chęcią cię zaniosę – odparłam. – Zresztą, w ten sposób będziesz mógł chociaż przybliżyć się do wzrostu twojego brata. Nie wiem, czy w tej wersji wziąłby cię na poważnie.
Ayato w końcu i tak
się zgodził, abym zaniosła go na spotkanie z jego młodszym bratem. Okazało się,
że nie musieliśmy długo go szukać. Był w
swoim pokoju. Kiedy zapukałam do drzwi, otworzył nam będąc w samych spodniach.
Jakoś mnie to nie zdziwiło.
- Co jest, Maleńka? – spytał, opierając się o framugę. – Przyszłaś mnie odwiedzić? Hmm… a co to za kot?
Laito przyjrzał się uważnie Ayato, który ponownie zaczął nerwowo machać ogonem.
- Chwila, to chyba nie jest…
Potwierdziłam skinieniem głowy, a Laito od razu wybuchł śmiechem.
- Świetne, po prostu świetne – wykrztusił między kolejnymi napadami. – Niech ktoś zrobi zdjęcie!
- Ty pieprzona, ruda mendo! – wrzasnął tymczasem Ayato, kładąc po sobie uszy. – Zabiję cię gołymi rękami!
- Hę? Czy on właśnie na mnie nasyczał?
- Nie, zagroził ci śmiercią – sprostowałam. – Nie zrozumiałeś?
- Dla mnie to brzmiało jak zwykły, koci syk. Och, może tylko ty go rozumiesz? Jakie to słodkie!
- Jesteś martwy! – Ayato zaczął wyrywać się z moich rąk. – Jesteś cholernym trupem!
- Co jest, Maleńka? – spytał, opierając się o framugę. – Przyszłaś mnie odwiedzić? Hmm… a co to za kot?
Laito przyjrzał się uważnie Ayato, który ponownie zaczął nerwowo machać ogonem.
- Chwila, to chyba nie jest…
Potwierdziłam skinieniem głowy, a Laito od razu wybuchł śmiechem.
- Świetne, po prostu świetne – wykrztusił między kolejnymi napadami. – Niech ktoś zrobi zdjęcie!
- Ty pieprzona, ruda mendo! – wrzasnął tymczasem Ayato, kładąc po sobie uszy. – Zabiję cię gołymi rękami!
- Hę? Czy on właśnie na mnie nasyczał?
- Nie, zagroził ci śmiercią – sprostowałam. – Nie zrozumiałeś?
- Dla mnie to brzmiało jak zwykły, koci syk. Och, może tylko ty go rozumiesz? Jakie to słodkie!
- Jesteś martwy! – Ayato zaczął wyrywać się z moich rąk. – Jesteś cholernym trupem!
***
- No już, uspokój się – zwróciłam się do wciąż wściekłego
Ayato, kiedy chwilę później znaleźliśmy się w ogrodzie. Usiadłam pod jednym z
drzew i próbowałam go uspokoić. – Reiji dzisiaj wraca, więc wszystko powinno
być w porządku. Wytrzymaj jeszcze trochę.
- Łatwo ci mówić, nie ty jesteś jakimś futrzakiem!
Słodkim futrzakiem…
- Spokojnie, Ayato… - zaczęłam delikatnie gładzić go po łebku i grzbiecie tak, jak to robiłam z rudzielcem Shuu, kiedy się nim zajmowałam. Po kilku minutach głaskania zaczął się wreszcie rozluźniać. Zwinął się w kłębek na moich kolanach, nadstawiając pyszczek do dalszych pieszczot. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Hej, czy ty mruczysz? – zapytałam zaskoczona.
- Nie, wydawało ci się – zaprzeczył szybko, jednak nadal czułam delikatne wibrowanie w okolicach jego gardła.
- Nie kłam, czuję!
- Ja nie mruczę!
- Mruczysz! Czyli ci się podoba – zaśmiałam się.
- Uważaj sobie, Naleśniku!
- Bo co, kotku? – posłałam mu zadziorny uśmiech.
- Bo… - urwał gwałtownie. W tej samej chwili pojawiło się wręcz oślepiające światło. Zmrużyłam oczy, odwracając głowę. Minęło może kilka sekund, a dziwny blask zniknął, a zamiast niego poczułam na kolanach ciężar zdecydowanie większy od kota. Otworzyłam oczy jedynie po to, by przed sobą ujrzeć uśmiechniętą twarz wampira. Nie miał już ani ogona, ani uszu.
- Ayato! Wróciłeś do normy?
- Jak widać.
Dopiero w tamtym momencie zdałam sobie sprawę, w jakiej pozycji się znaleźliśmy. Ja siedziałam na trawie z wyprostowanymi nogami i plecami opartymi o pień drzewa. Ayato klęczał, z kolanami i dłońmi opartymi o ziemię po obu stronach mojego ciała. Jego twarz znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od mojej. Byłam pewna, że na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Zaśmiałam się nerwowo.
- Witaj z powrotem?
- Taa, od czego by tu zacząć?
- Co masz na myśli?
- Już ty wiesz, co. Przez cały ten czas aż prosiłaś się o karę.
- O karę? Ja?
- Tak, ty.
- A co z Laito? – przypomniałam. – Na niego byłeś bardziej wkurzony, prawda?
- Nim się zajmę później. I w zupełnie inny sposób.
Skończywszy mówić, napadł na moje usta w odbierającym dech pocałunku. Lewą dłoń wsunął w moje włosy, przytrzymując moją głowę, a palcami prawej błądził po moim ciele. Kiedy wreszcie się ode mnie oderwał uśmiechnął się zadowolony.
- Zdecydowanie o wiele bardziej wolę to ciało – oznajmił, patrząc mi w oczy.
- Czemu? – zapytałam, choć przecież doskonale znałam odpowiedź.
- Z chęcią zademonstruję ci jeden z powodów – szepnął, ledwie muskając moje wargi, by po krótkiej chwili ponownie się w nie wpić z zachłannością podobną do tej, z którą wcześniej pił moją krew. Jakoś to, że Reiji miał lada chwila wrócić do domu, czy też wszystko inne nagle przestało być już takie ważne.
- Łatwo ci mówić, nie ty jesteś jakimś futrzakiem!
Słodkim futrzakiem…
- Spokojnie, Ayato… - zaczęłam delikatnie gładzić go po łebku i grzbiecie tak, jak to robiłam z rudzielcem Shuu, kiedy się nim zajmowałam. Po kilku minutach głaskania zaczął się wreszcie rozluźniać. Zwinął się w kłębek na moich kolanach, nadstawiając pyszczek do dalszych pieszczot. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Hej, czy ty mruczysz? – zapytałam zaskoczona.
- Nie, wydawało ci się – zaprzeczył szybko, jednak nadal czułam delikatne wibrowanie w okolicach jego gardła.
- Nie kłam, czuję!
- Ja nie mruczę!
- Mruczysz! Czyli ci się podoba – zaśmiałam się.
- Uważaj sobie, Naleśniku!
- Bo co, kotku? – posłałam mu zadziorny uśmiech.
- Bo… - urwał gwałtownie. W tej samej chwili pojawiło się wręcz oślepiające światło. Zmrużyłam oczy, odwracając głowę. Minęło może kilka sekund, a dziwny blask zniknął, a zamiast niego poczułam na kolanach ciężar zdecydowanie większy od kota. Otworzyłam oczy jedynie po to, by przed sobą ujrzeć uśmiechniętą twarz wampira. Nie miał już ani ogona, ani uszu.
- Ayato! Wróciłeś do normy?
- Jak widać.
Dopiero w tamtym momencie zdałam sobie sprawę, w jakiej pozycji się znaleźliśmy. Ja siedziałam na trawie z wyprostowanymi nogami i plecami opartymi o pień drzewa. Ayato klęczał, z kolanami i dłońmi opartymi o ziemię po obu stronach mojego ciała. Jego twarz znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od mojej. Byłam pewna, że na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Zaśmiałam się nerwowo.
- Witaj z powrotem?
- Taa, od czego by tu zacząć?
- Co masz na myśli?
- Już ty wiesz, co. Przez cały ten czas aż prosiłaś się o karę.
- O karę? Ja?
- Tak, ty.
- A co z Laito? – przypomniałam. – Na niego byłeś bardziej wkurzony, prawda?
- Nim się zajmę później. I w zupełnie inny sposób.
Skończywszy mówić, napadł na moje usta w odbierającym dech pocałunku. Lewą dłoń wsunął w moje włosy, przytrzymując moją głowę, a palcami prawej błądził po moim ciele. Kiedy wreszcie się ode mnie oderwał uśmiechnął się zadowolony.
- Zdecydowanie o wiele bardziej wolę to ciało – oznajmił, patrząc mi w oczy.
- Czemu? – zapytałam, choć przecież doskonale znałam odpowiedź.
- Z chęcią zademonstruję ci jeden z powodów – szepnął, ledwie muskając moje wargi, by po krótkiej chwili ponownie się w nie wpić z zachłannością podobną do tej, z którą wcześniej pił moją krew. Jakoś to, że Reiji miał lada chwila wrócić do domu, czy też wszystko inne nagle przestało być już takie ważne.
Łaaa dziewczyno to jest urocze!!! Ja chcę więcej!!! Tym razem z Shuu i Rukim był prosiła, ale innymi propozycjami nie pogardzę. ( Już sobie wyobrażam Renjiego :D). Dziewczyno jesteś najlepsza, uwielbiam cię :D Weny Weny i jeszcze raz Weny, bo już się nie mogę doczekać kontynuacji DL, Nastoletniego Terroru, Wyspy Zagłady i innych
OdpowiedzUsuńNiesamowicie piszesz!
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać wersję bonusu z Yumą ♥
Świetne, bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńNapisz proszę coś z Shuu albo Azusą.
Ja bym bardzo poprosiła o wersje z Kanato albo z Azusą *o*
OdpowiedzUsuńJa prosiłabym wersję z Kou albo Lato jeżeli można
OdpowiedzUsuńRewelka! Uśmiałam się! Kawaii Ayato aww.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o bonus to ja bym prosiła o Shuu, Ruki albo z Renijim. Skąd ty bierzesz takie pomysły?! Życzę czasu, weny i nie popsutego komputera XD. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały niedługo wyjdą.
Misseren (Ren)
Ja chętnie przeczytałabym ten dodatek ze wszystkimi!! To jest świetne! Można by też zrobić dodatek z główną bohaterką jako zwierzakiem! Nie mogę się doczekać kontynuacji Nastoletniego Terroru i innych ,ale na NT czekam najdłużej. Weny życzę!!!
OdpowiedzUsuńTrchę w dziwny sposób Ayato zmienił się z powrotem w człowieka mogłaś to jakoś rozwinąć. ps. zgadzam się z komentarzem wyżej Yui powinna zostać kotkiem :)
OdpowiedzUsuńech moje orto *Trochę
UsuńJeej wysluchalas mej prosby. Bedzie Laito :* kiedy bedzie normalny rozdział? /juli
OdpowiedzUsuńŚwietne bardzo chętnie zobaczę w tym Laito i resztę. :)
OdpowiedzUsuńBardzo, że tak powiem "uroczo" ^^
OdpowiedzUsuńJa bym prosiła wersję z Subaru.
Ja proszę o Laito ! Już sobie to wyobrażam tego rudego kota w kapelusiku XD To tak dużo weny! I jeszcze raz weny! Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg DL i Zakochanego Demona ! Oraz innych opowiadań, ale dalej czekam i będę czekać na DL i ZD <3
OdpowiedzUsuńCzekamy, czekamy na DL.
UsuńChyba wszyscy. XDD
Dużo weny dla autorki życzę.
Aaa omg! Fajnie by bylo by to sie rozwinelo tak na powaznie miedzy nimi :3 /korunami
OdpowiedzUsuńJak by można było to albo z Subaru, albo z Reji ciekawie by było :)) *Shayen
OdpowiedzUsuńJeju *-* Taki uroczy rozdział ^^ :3 Ah. Laito ten beztroski zboczeniec ;D Czekam na bonusik z Shuu i normalny rozdział :) / Kolorowa
OdpowiedzUsuńTo mój ulubiony bonus, a nawet zaryzykuję stwierdzeniem, że to mój ulubiony wpis *-*
OdpowiedzUsuńTo jest takie urocze, tak dobrze napisane... po prostu tylko rzygam tęczą~! Cały czas wracam do tego i wracam - nigdy mi się nie nudzi ^o^
Mój ulubiony blog, pozdrawiam! <3
Aww, dziękuję! Nawet nie wiesz, jak cieszy mnie taki komentarz :3
UsuńKocham ❤ Możesz też zrobić bonus o Natasuki?? Bardzo mi na tym zależy xD Prosze może np być też kotkiem albo liskiem ❤ Bardzo fajny bonus ❤ Prosze odpisz jak będziesz miała czas ❤ Kocham Cie ;3
OdpowiedzUsuń~Olka <3
Ta prośba pojawiała się już wcześniej, więc prawdopodobnie napiszę też taki bonus ;3
UsuńDziękuje ❤ Naprawde kocham te bonusy xD Jesteś najlpesza w tym co robisz ❤ Mam nadzieje, że pojawi się to szybko 😆😘💜💖💕 ❤
OdpowiedzUsuńNie chcę cię rozczarować, ale na to "szybko" za bardzo bym nie liczyła :c
UsuńNie ma problemu ;) Ja moge czekać nawet rok byle żeby się pojawiło. Wiem, że wkładasz wiele pracy w swoje opowiadania i starasz się jak najlepiej je napisać ;3 Jestem przekonana, że do końca tego roku uporasz się z tym zadaniem xD Kocham Ciebie i Twoje opowiadania ❤ 😘😍😻
Usuń~Olka 😆
Miło mi~. Dziękuję ^^
UsuńProsze 😘
UsuńNormalnie nie wierzę ;o. Tak świetnie napisane opowiadanie :D chyba pierwsze i jedyne tak super napisane i do tego o moim ulubionym anime a zwłaszcza Ayato ❤❤
OdpowiedzUsuńAww, dziękuję za miłe słowa :3
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńurocze i słodkie, o tak Ayato zachowywał się jak taki prawdziwy kot... najpierw miał tylko dodatki a później już byl całkowicie kotem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia