Strony

niedziela, 13 września 2015

Diabolik Lovers: Rozdział 29

I wreszcie jest - 29 rozdział DiaLovers! Mam nadzieję, że opłacało się na niego tyle czekać ^^ A jeśli nie, no to cóż... Przepraszam? W każdym razie nie zapomnijcie podzielić się swoimi opiniami w komentarzach.
Natsuki została odbita. Pogodziła się z Ayato. Ale czy tak na pewno wszystko wróciło do normy?


Toksyna

 Ayato otworzył oczy. Jadowicie zielone tęczówki zabłysnęły w mroku panującym w pokoju. Wampir powiódł wzrokiem po pomieszczeniu, aż wreszcie spojrzał na śpiącą obok niego dziewczynę. Czarne jak heban włosy były rozrzucone po poduszce na kształt specyficznej aureoli. Klatka piersiowa unosiła się i opadała równomiernie w rytm spokojnych oddechów, wydobywających się z lekko rozchylonych ust. Jej nogi, zgięte w kolanach krzyżowały się z jego nogami pod miękką kołdrą. Drobna dłoń zaciskała się na materiale jego koszuli. Ayato uśmiechnął się podświadomie.
 Nie rozumiał ludzkich uczuć ani emocji. Po prostu nie potrafił. A już całkowitą zagadkę stanowił dla niego umysł Natsuki. Nie miał kompletnego pojęcia o tym, co działo się w jej głowie.
Przecież doskonale wiedziała kim, a raczej czym jest on oraz jego bracia. Niejednokrotnie doświadczyła tego na własnej skórze. Zdawała sobie sprawę do czego są zdolni, a jednak była taka... Nawet nie był pewien jak powinien to określić. Naiwna? Lekkomyślna? A może odważna? Ale czy zwykły, słaby człowiek mógłby zdobyć się na taką odwagę? Z drugiej strony, nie wyglądała znowu na taką naiwną... W każdym razie, od jakiegoś czasu zachowywała się tak, jakby to był jej dom, a ich - krwiożercze, sadystyczne wampiry - traktowała jak zwykłych współlokatorów. Nie okazywała przed nimi takiego strachu, jakiego spodziewałby się po każdym innym przedstawicielu jej gatunku. Co więcej, często najzwyczajniej w świecie żartowała sobie z nimi, wykłócała się, no i robiła dokładnie to, co w tejże chwili. Z pełną ufnością spała z nim w jednym w łóżko, wtulając się w jego bok. 
Według Ayato było to wręcz irracjonalne zachowanie. Przecież gdyby chciał, mógłby w tej chwili zrobić z nią wszystko. Mógłby ją zabić, wyssać z niej krew do ostatniej kropli, okaleczyć, cokolwiek. Ale... no właśnie, gdyby chciał. A tak nie było.
 Drgnął nieznacznie, słysząc cichy jęk. Ponownie przeniósł swój wzrok na Natsuki. Zmarszczyła czoło, oczy przesuwały się pod wciąż zamkniętymi powiekami, usta otworzyły się szerzej, zupełnie jak do krzyku, palce mocniej zacisnęły na jego koszuli. Wyraźnie słyszał jej urywany oddech, wyczuwał przyspieszony puls.
Znowu ma koszmary.
 Wampir uniósł dłoń. Dziwnie delikatnym jak na niego gestem dotknął jej czoła, przesunął wierzchem dłoni po ciepłym policzku. Wreszcie wplótł palce w czarne włosy i przesunął jej głowę bliżej swojej klatki piersiowej. Drugą rękę mocniej zacisnął wokół jej talii. Nie myślał nad tym, co robi, nie zastanawiał się. Kierował się jakimś wewnętrznym przeczuciem.
 Natsuki westchnęła cicho przez sen, przylegając do jego ciała jeszcze bardziej. Zdziwił się, słysząc, jak nieprzytomnie wymamrotała jego imię. Najwyraźniej jej sen się uspokoił, zmienił. Czy to możliwe, że śniła... o nim? Ayato poczuł, że dziewczyna uśmiechnęła się po przyciśnięciu policzka do jego torsu.
Jesteś dziwna.
  Rozumiał, dlaczego miała koszmary. Albo raczej, dlaczego tej nocy miała koszmary i to pomimo jego obecności. Zauważył już wcześniej, że przy nim zazwyczaj spała spokojniej. Chociaż z logicznego punktu widzenia powinno być chyba odwrotnie. Powinna czuć się zagrożona, bać się o własne życie bądź zdrowie. A co robiła? Traktowała go jak poduszkę ludzkich rozmiarów. Nie żeby mu to szczególnie przeszkadzało... W końcu i tak działało to w dwie strony.
Jednak tej nocy dobrze wiedział, skąd u niej niepokój i koszmary. Patrząc na to, co przeżyła w ciągu ostatniej doby, cudem było, że i tak zachowywała się w miarę spokojnie. Gdyby tylko dorwał w swoje ręce tego sukinsyna, który jej to zrobił, rozszarpałby go na strzępy. Najchętniej pozbyłby się wszystkich, którzy byli w to zamieszani - Richtera i całą rodzinkę Mukami. Niestety, kiedy byli ją odbić nie miał na to wystarczająco dużo czasu. Och, gdyby go wtedy miał...
Za bardzo się wtedy przejmował.
 I oto kolejna rzecz, której Ayato nie pojmował. Skąd wzięły się te zmiany, które w nim zaszły? Dlaczego tak bardzo chciał mieć tą dziewczynę u swego boku? Dlaczego tak bardzo się nią przejmował? Dlaczego chciał ją chronić? Dlaczego? To nie była już zwykła chęć posiadania. Wciąż nie wiedział, co takiego miała w sobie.
Jeszcze niedawno ludzie byli dla niego niczym więcej jak zwykłymi zabawkami i chodzącymi bankami krwi. A ona? Przy niej czuł się jakoś inaczej. Kiedy przez ten krótki okres czasu ze sobą nie rozmawiali, był dziwnie rozdrażniony. Bracia i wszyscy inni wokół irytowali go jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Coś zdawało się być nie tak. Natomiast gdy nagle zniknęła... Poczuł się tak, jakby z jego życia na chwilę zniknął jakiś bardzo istotny element. 
 Jego własne uczucia były dla niego równie niezrozumiałe, co uczucia ludzi.


***


 Ze snu wybudził mnie nagły hałas. Niechętnie uniosłam powieki. Mogłabym jeszcze spać godzinami. I pewnie bym to robiła, gdyby ktoś nie postanowił zrobić mi takiej pobudki. Obróciwszy głowę, w otwartych na oścież drzwiach ujrzałam wielce zadowolonego z siebie Laito.
- Ugh... - burknęłam, mrużąc oczy od niekoniecznie przyjemnego po przebudzeniu światła. - Czego chcesz?
Laito puścił moje pytanie mimo uszu.
- Przyszedłem sprawdzić, jak się czujesz, maleńka i co zastaję? Waszą dwójkę w łóżku. Rozumiem, że mój brat nie chce marnować okazji albo nadrabia stracone chwile, ale...
- Zamknij się - warknął nagle Ayato, którego również musiało obudzić pojawienie się Laito.
- Naprawdę dziwię się,  że jeszcze nie zostałem wujkiem - kontynuował niezrażony rudzielec. - Podziwiam was.
 Jęknęłam, chowając twarz w poduszce.
- Wyjdź, zboczeńcu. Chcę jeszcze pospać.
- Tak, tak, łapię aluzję - zarechotał Laito. - Chcesz pospać z nim.
 Zirytowana złapałam za jedną z poduszek, ale gdy tylko się zamachnęłam, moje ciało przeszył ból. Błyskawicznie opuściłam rękę.
- Coś nie tak, maleńka? - Laito spoważniał.
- Pewnie leki Reijiego przestały działać - stwierdził Ayato, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Lepiej nie wstawaj.
 Posłusznie skinęłam głową. Nie miałam zamiaru niepotrzebnie się podnosić, jeśli miał temu towarzyszyć taki ból.
- A, właśnie! - Laito spojrzał na mnie, najwyraźniej coś sobie przypomniawszy. - Reiji kazał przekazać, że masz jak najszybciej do niego przyjść.
- Reiji? - zmarszczyłam brwi. - Po co?
 Kapelusznik wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Powiedział tylko, że będzie u siebie.
- Ech, czyli jednak trzeba będzie wstać...
- Nie musisz - zaprzeczył Ayato.
- To Reiji, lepiej pójdę - westchnęłam. - Może da mi jakieś nowe leki.
Ostatnie zdanie było podbarwione nadzieją. Jeśli zabolało mnie samo podniesienie ręki, to przydałyby mi się dobre tabletki przeciwbólowe.
- Pójdę z tobą - zaoferował się po kilku sekundach milczenia Ayato.
- Nie trzeba. Chyba dam radę samodzielnie przejść ten kawałek, prawda?

 Nieprawda. Przekonałam się o tym ledwie bracia opuścili mój pokój. Chcąc usiąść wykonałam, jak się okazało, zbyt gwałtowny ruch. Złamane żebra od razu dały znać o swoim stanie. Dopiero po chwili ból ustał na tyle, żebym mogła wykonać kolejny ruch. Powoli opuściłam stopy na miękki dywan, po czym ostrożnie podniosłam się z materaca. Dałam sobie spokój z przebieraniem. Kosztowałoby mnie to za dużo wysiłku, a opłacać też by się nie opłacało.
Zwalczając mdłości, wyszłam na korytarz. Dla zachowania równowagi przytrzymywałam się ściany. I w ten sposób udało mi się dotrzeć do pokoju Reijiego. Zastukałam w drewniane drzwi.
- Wejdź - polecił krótko wampir.
 Zastałam go akurat podczas parzenia herbaty. Spojrzał na mnie przelotnie, nawet nie przerywając tej czynności.
- Usiądź. - Dłonią w białej rękawiczce wskazał na fotele ustawione przy regałach z książkami. Z wdzięcznością opadłam na jeden z foteli, chociaż nie powiem bym czuła się komfortowo będąc sam na sam z Reijim w jego pokoju.
- Więc... - zaczęłam, zerkając nerwowo na Okularnika, który właśnie nalewał herbaty do filiżanek. - Dlaczego chciałeś mnie widzieć?
Wampir postawił filiżanki na stoliku, po czym usiadł naprzeciwko mnie.
- Pij.
Same rozkazy...
 Spojrzałam podejrzliwie najpierw na napój, a potem na niego.
- Pij - powtórzył. - Powinno trochę uśmierzyć ból głowy.
Zaskoczona, ujęłam w dłonie zdobione złotymi wzorami naczynie. Upiłam łyk i niemal od razu skrzywiłam się z powodu gorzkiego smaku herbaty.
- Jak pewnie już zauważyłaś, możesz dzisiaj czuć się nieco gorzej nie wczoraj.
Nieco.
- Jest to spowodowane tym, że wczoraj byłaś wciąż w szoku po całym zdarzeniu oraz nafaszerowałem cię silnymi lekami. Inaczej mogłabyś mieć spore problemy z powrotem do pełnego zdrowia. Nie mogę ci ich jednak podać drugi raz. Twoje ciało mogłoby źle na to zareagować.
- Rozumiem - skinęłam głową. - Jakoś to przeżyję.
- Nie wątpię. Jednakże... - Reiji założył nogę na nogę oraz splótł palce dłoni. - Chciałbym podkreślić, że nie jestem pewien czy całkowicie usunąłem toksyny z twojego ciała.
- Mhm... Czyli w razie czego przekonam się na własnej skórze.
Wampir przytaknął.
- Można tak powiedzieć.
- No dobrze... To wszystko?
- Nie. Jest jeszcze jedna sprawa.
- Jaka? - ponownie napiłam się herbaty, cierpliwie czekając na jego dalsze słowa.
- Czy może widziałaś znowu tą kobietę?
 Otworzyłam szerzej oczy, zrozumiawszy, o co mu chodzi. Drżącymi dłońmi odstawiłam filiżankę na stolik.
- Tak właściwie... To tak - przyznałam z niechęcią.
- Tak myślałem - powiedział jedynie, poprawiając okulary.
- A... Co w związku z tym?
 Wbił we mnie wzrok różowych oczu.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale ona wciąż żyje.
- We mnie... Zgadza się?
- Tak. Wyczuwasz jej obecność?
- Czasami - spuściłam wzrok. - Kiedy, na przykład, odczuwam jakieś negatywne emocje.
- To z pewnością dodaje jej sił.
- Czy jest w ogóle jakiś sposób żeby pozbyć się jej raz na zawsze?
- W stu procentach skuteczny? Jeden.
Przełknęłam ślinę.
- Niech zgadnę... Zabicie mnie?
- A konkretnie zniszczenie twojego serca.
Zacisnęłam kurczowo dłonie na materiale swojego ubrania. Miałam siedemnaście lat. Oczywiście, że nie uśmiechała mi się wizja śmierci.
- Nie ma innego?
- Tego nie wiem.
- A jest ktoś, kto wie? Może... Może mój ojciec?
- On? - zdziwił się Reiji. - Wątpię żeby dużo wiedział na ten temat. Możliwe, że w ogóle nic nie wie.
- Ale jest szansa prawda? - podniosłam głowę, aby spojrzeć na wampira. - W końcu to on mnie tutaj przysłał. Musi coś wiedzieć.
- Teoretycznie tak.
- Więc mógłbyś się z nim skontaktować? Na pewno w przeciwieństwie do mnie wiesz, gdzie teraz jest.
Mierzyliśmy się w ciszy wzrokiem. Czas się wydłużał, a napięcie rosło. W końcu Reiji poprawił się na fotelu, dopił swoją herbatę i spojrzał na mnie z kompletną powagą.
- Dobrze. Ale niczego nie obiecuję.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Dziękuję.
 Podniosłam się ze swojego fotela i ruszyłam w stronę drzwi. Zatrzymałam się jednakże w pół drogi.
- Reiji?
- Co?
- Mógłbyś nie mówić o tym reszcie?
 Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Wampir sprzątnął naczynia ze stolika.
- Niech ci będzie.
- Dziękuję - powtórzyłam, zamykając za sobą drzwi.

 Entuzjazm wywołany szansą ponownego zobaczenia ojca szybko zniknął, zastąpiony bólem przypominającym o sobie gwałtowną falą. Oparłam się o ścianę, czując mdłości. Przed moimi oczami zatańczyły ciemne plamki, podłoga zawirowała. Przygryzłam dolną wargę, zaciskając powieki.
- Pomogę ci - usłyszałam głos Ayato dobiegający jakby z oddali.
- Nie trzeba - odparłam, stawiając chwiejnie następny krok.
- Właśnie widzę.
 Punkt mojego widzenia gwałtownie się zmienił, gdy nagle znalazłam się w powietrzu. Na rękach Ayato.
- Co ty wyprawiasz? - zaprotestowałam słabo. - Dam radę sama.
- No, raczej niezbyt. Nie wierzgaj, bo cię upuszczę.
- Ale... To tylko kawałek...
- Właśnie. Dlatego przestań marudzić.
- Ugh...
 Oparłam głowę o jego ramię i już bez protestowania dałam się zanieść do swojego pokoju, a następnie - do łóżka.
- Czego chciał Reiji? - zapytał Ayato, przysiadając na skraju materaca. - Długo wam to zeszło.
- Nic konkretnego - odpowiedziałam wymijająco. - Wyjaśnił, jak to z tymi lekami. Wspomniał też, że jest możliwość, że jakieś toksyny mogły jeszcze we mnie zostać.
Nie kłamałam. Po prostu nie mówiłam całej prawdy. Nie chciałam wspominać Ayato o jego matce ani o moim ojcu. Wolałam zatrzymać to jak najdłużej w tajemnicy.
- I tak długo to trwało? - zapytał z powątpiewaniem.
- Taa... - przewróciłam oczami. - Wiesz jaki jest Reiji.
- Dał ci chociaż jakieś nowe leki przeciwbólowe?
- Można tak powiedzieć.
- To znaczy? - brwi wampira uniosły się pytająco.
- Dał mi jakąś herbatę do wypicia. Mam tylko nadzieję, że poza ohydnym smakiem nie było w niej niczego podejrzanego.
- Jeśli było, to skopię mu dupę.
- Jesteś uroczy - uśmiechnęłam się.
- Nie jestem - pstryknął palcami w moje czoło. - Idź spać.
- W sumie masz rację... Teraz byłeś wredny! Jak możesz być tak brutalny wobec chorej osoby?
- Idź spać, bo pożałujesz, Naleśniku.

 Jakiś czas później zostałam sama w pokoju. Leżałam w wygodnym łóżku i wpatrywałam się w niebieski baldachim nad głową. Zastanawiałam się, czy Reiji rzeczywiście skontaktuje się z moim ojcem. A jeśli tak, to czy dane będzie mi go spotkać? I czy będzie wiedział coś w sprawie Cordelii tkwiącej w moim ciele? A jeśli okaże się, że naprawdę jedynym sposobem na pozbycie się wampirzycy jest moja śmierć? Pomimo tego, że już dwukrotnie targnęłam się na swoje życie, to naprawdę nie chciałam umierać. Nie teraz. Nie tak.
 Moje rozmyślania przerwało wibrowanie telefonu leżącego obok mnie. Dostałam nową wiadomość. Jednak widząc jej nadawcę, wstrzymałam oddech. Drżącym palcem odblokowałam ekran i prześledziłam wzrokiem jej treść.


Jak się trzymasz, kociaku? Wszystko z tobą w porządku? Mam nadzieję, że szybko się zobaczymy! @>~(^w^)~<3

- Kou...
 Może się to wydać dziwne, ale niemal całkowicie zapomniałam o tym, że Kou oraz jego rodzeństwo byli zamieszani w sprawę mojego porwania. I znowu poczułam wątpliwości.
Przecież mi pomogli, chcieli mnie zabrać od Richtera... Ale dlaczego? Co było ich prawdziwym celem?
Wpatrywałam się w ekran telefonu i próbowałam wywnioskować, czego mogli ode mnie chcieć. Nic jednakże nie przychodziło mi do głowy.

26 komentarzy:

  1. Aww ^w^ Pierwsza !
    Twojego bloga poleciła mi przyjaciółka
    Cały ten "wieczór" (jest godzina 1:30) spędziłam na czytaniu wszystkiego od początku i się zakochałam w twoich opowiadaniach ❤ Masz na prawdę niezwykły dar opisywania w tak niezwykły i wciągający sposób że nie można się oprzeć czytaniu ❤ Dziękuję że piszesz !! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze niczego sobie. :3 Ciekawe czy Natsuki spotka swojego ojca :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej nowy rozdzielił. Koffam cie!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach! Teksty Laito - wspaniałe! Jak zawsze piękny rozdzialik. Ayato i jego przemyślenia, świetnie to pokazałaś. I mój Kouś <3 Jak ja kocham tego pana! Jesteś wspaniała. Oczywiście że opłacało się czekać! Pozdrawiam i życzę weeeny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Yay!! Doczekałam się!! Rozdział jak zawsze świetny :) Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział ! Fajnie, że wprowadziłaś sceny z perspektywy Ayato . Czekam na nexta !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. BOSKI!!! Już nie mogę się doczekać rozwiniecia wątku braci Mukami!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu mogłam przeczytać kolejne twoje dzieło <3 Masz cudowny ale to wielki dar do pisania. Jestem ciekawa kiedy będzie 30 rozdział. Pewnie z polskiego z wypracowań masz same 6 :D życzę dobrej weny i jak najszybciej napisanie kolejnego rozdziału :* Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 6 miałam w gimnazjum. Odkąd jestem w liceum chyba nie miałam jeszcze ani jednej ;-; Zresztą nawet nie piszemy wypracowań, tylko rozprawki, a one nie są takie fajne... Ale dziękuję za miłe słowa :3

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu mogłam przeczytać kolejne twoje dzieło <3 Masz cudowny ale to wielki dar do pisania. Jestem ciekawa kiedy będzie 30 rozdział. Pewnie z polskiego z wypracowań masz same 6 :D życzę dobrej weny i jak najszybciej napisanie kolejnego rozdziału :* Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham Cie poprostu... Już głowe zachodziłam co Ty napiszesz... Uwielbiam, uwielbiam ,uwielbiam... Czekam na kolejny rodział lub bonusik ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekałam , czekałam i się naczekałam ! Jej ! Jak zwykle świetnie :) Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały i żeby wkońcu Natsuki powiedziała do Ayato co do niego czuję ! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Omg nareszcie !!!!
    Mam nadzieje że rozwiniesz w nastepnych rozdziałach wontek Mukamich.
    Ps: Kou albo podrywa Natsuki albo jest bucem i. myśli że nic nie pamięta
    PsPs. A i pisze na komurce sory za błędy

    OdpowiedzUsuń
  15. He he zapomniałam i tak był by bucem bo podrywa natsuki! Przecież ona należy do Ayato!!!! weny życze!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. moim marzeniem jest wielka zazdrość Aya-chan i będę najszczęśliwsza^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Łał :D Warto było tyle czekać. :3 Rozdział jak zwykle super, zaciekawiła mnie ta wiadomość od Kou i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.;w; Jak zawsze życzę duuużo weny! ^^

    OdpowiedzUsuń
  18. Ahh~ kawaii~ ♡ uwielbiam momenty Natsuki i Ayato :) ubustwiam twoje opowiadania i na prawde warto jest na nie czekac chocby 1000 lat! :3 /korunami

    OdpowiedzUsuń
  19. AAAA! Nareszcie dodałaś !

    OdpowiedzUsuń
  20. Dobraaa fani Kou na. lewo , ayato prawo a rukiego....
    ech chyba tylko ja
    Ps sorry za błędy
    ps ps piszcie lewo prawo albo góra ( błagam zlitujcie się nad rukim !!!

    OdpowiedzUsuń
  21. Cześć!
    Pewnie wiele osob Ci to piszę ale napiszę i ja ^^
    Twój styl pisania jest cudowny, każdy rodział jest jeszcze lepszy od poprzedniego i żaden mnie nie nudził.
    Wpadłam przypadkiem na twojego bloga, bo od początku 2 sezonu szukałam właśnie opowiadań ( czekanie na kolejne odcinki są katorgą 😊) i twój jest boski! Zostaję na dłużej i życzę duuuuuzo weny!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, te rozmyślania Ayato cudownie, Natsuki wszystkich zmieniła nie tylko jego... ich zachowanie, postepowanie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń