Strony

czwartek, 31 grudnia 2015

Podsumowanie roku i plany na 2016

Czy tylko według mnie ten czas jakoś tak szybko mija? Dla mnie zaskakujący jest sam fakt, że mijają już dwa lata odkąd rozpoczęłam dzielenie się z wami tutaj moją twórczością. Podsumujmy więc wszystko ładnie.

  • Blogowy licznik wyświetleń dobił do ponad 180 000 (jest to o ok. 170 000 więcej niż rok temu)
  • Opublikowanych zostało 1170 komentarzy (rok temu liczba ta wynosiła 104)
  • Napisałam łącznie 94 posty (o 64 więcej niż w poprzednim roku)
  • Gwiazdą bloga nadal pozostaje mój fanfic "Diabolik Lovers", który jest najdłuższą historią jaką do tej pory napisałam (32 rozdziały łącznie z prologiem + 7 bonusów)
Wiem, że niestety nie udało mi się pospełniać wszystkich zeszłorocznych planów, dlatego teraz nie będę składała takich obietnic. Powiem tyle, że na pewno będę kontynuowała takie opowiadania jak "Diabolik Lovers", "Nastoletni Terror", "Zakochany Demon" czy "Wsypa Zagłady". A reszta... To się okaże :) Nie ukrywam, że pewnie pojawią się również jakieś krótsze lub dłuższe nowe historie, ale jakie - tego sama jeszcze nie wiem.

Chciałam się jeszcze z wami podzielić rysunkami wykonanymi przez dwie czytelniczki tego bloga ^^ Oto one:



Chcę także wam wszystkim, moi drodzy czytelnicy, bardzo podziękować! Za odwiedzanie bloga, za czytanie, za komentowanie, za pisanie do mnie prywatnie... Za wszystko! Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale wy wszyscy macie swój udział w istnieniu tego bloga oraz w mojej twórczości. Pamiętajcie, że gdyby nie wy, Historii Pisanych Piórem prawdopodobnie by nie było, a ja tyle bym nie pisała. Bo czym jest pisarz bez czytelników? 
Mam też nadzieję, że HPP wam, tak jak i mnie, dają dużo radości, samych pozytywnych odczuć i że oczywiście zachęcają was do tego, aby zostać ze mną na kolejny rok! ^^
Jeszcze raz wszystkim dziękuję i życzę udanego Sylwestra oraz Szczęśliwego Nowego Roku! :3


środa, 30 grudnia 2015

Kuroshitsuji: One Shot

Witam wszystkich czytelników ^^ Przed sobą macie ostatnie opowiadanie w tym roku, więc mam nadzieję, że się wam spodoba. Niestety spędziłam nad nim więcej czasu niż planowałam... Jutro pojawi się jeszcze post podsumowujący ten rok, więc jeśli jesteście ciekawi, to zapraszam do zajrzenia  :3
A co do tego one shot'a. Nawrzucałam do niego dość dużo postaci i wiem, że pewnie nie wszyscy będą kojarzyli wszystkie imiona i nazwiska (są to postacie z anime, mangi, jak i wymyślone przeze mnie), dlatego na początek zrobię takie małe przedstawienie występujących w nim osobistości. 

Ciel Phantomhive - główny bohater "Kuroshitsuji", młody hrabia i głowa rodziny Phantomhive.
Celia Phantomhive - młoda hrabina, bliźniacza siostra Ciel'a. Postać wymyślona przeze mnie.
Sebastian Michaelis - lokaj w posiadłości Phantomhive, demon związany kontraktem z Ciel'em.
Selene Montgomery - pokojówka w posiadłości Phantomhive, demon związany kontraktem z Celią. Postać wymyślona przeze mnie.
Mey-Lin - pokojówka w posiadłości Phantomhive.
Baldroy (Bard) - kucharz w posiadłości Phantomhive.
Finnian (Finny) - ogrodnik w posiadłości Phantomhive.
Snake - lokaj w posiadłości Phantomhive, zaklinacz węży, który często pozwala im przez siebie przemawiać.
Elizabeth Midford - kuzynka rodzeństwa Phantomhive, narzeczona Ciel'a.
Edward Midford - starszy brat Elizabeth, kuzyn rodzeństwa Phantomhive, uczeń Weston College.
Edgar Redmond - uczeń Weston College, prefekt dormitorium Scarlet Fox, członek P4.
Lawrence Bluer - uczeń Weston College, prefekt dormitorium Sapphire Owl (do którego należał Ciel), członek P4.
Gregory Violet - uczeń Weston College, prefekt dormitorium Violet Wolf, członek P4.
Herman Greenhill - uczeń Weston College, prefekt dormitorium Green Lion, członek P4.
Joanne Harcourt - uczeń Weston College.
McMillan - uczeń Weston College, pierwszy, który chciał się tam zaprzyjaźnić z Ciel'em.
Soma Asman Kadar - książę Bengalu.
Agni - służący księcia Somy.
Sieglinde Sullivan - młoda, Zielona Czarownica, zarządza obskurną wsią o nazwie Wolfsschlucht (w Niemczech).
Wolfram - służący Sieglinde.
Alois Trancy - młody hrabia, głowa rodzina Trancy.
Claude Faustus - lokaj w posiadłości Trancy, demon związany kontraktem z Alois'em.
Grell Sutcliff - Mroczny Żniwiarz ze słabością do Sebastiana.
Ronald Knox - Mroczny Żniwiarz.
William T. Spears - Mroczny Żniwiarz.
Undertaker - grabarz i Mroczny Żniwiarz w jednym.
Joker - członek cyrku Arki Noego i jego zastępczy lider.
Dagger - członek Arki Noego, rzucający nożami.
Beast - członkini Arki Noego, treserka zwierząt.
Jumbo - członek Arki Noego, połykacz ognia.
Doll - członkini Arki Noego, linoskoczek.
Lau - chiński arystokrata.
Ran-Mao - osobista zabójczyni Lau, która zawsze mu towarzyszy.

Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jednocześnie pojawiają się tu postacie, które nigdy nie mogłyby się spotkać w jednym miejscu czy w tym samym czasie. Jest to specjalny zabieg z mojej strony ^^

Chciałam jeszcze poinformować, że ten one shot dedykuję pewnej osóbce, z którą obchodzę pierwszą rocznicę znajomości! Haha, co powiesz na taki prezent, Aniu? ;*


Spontaniczne urodziny

 Czternasty dzień grudnia w rezydencji Phantomhive rozpoczął się zupełnie zwyczajnie. Służba, jak zwykle, od rana krzątała się, wykonując swoje obowiązki. Nie mogła się jednakże powstrzymać, by przy nadarzających się do tego okazjach, nie szeptać między sobą. Po kątach, w ukryciu przed czujnym wzrokiem właścicieli posiadłości snuli własne plany na ten dzień. Sami jednak nie wiedzieli jeszcze, jak się one rozwiną.

 Czarny skoczek przesunął się po szachownicy, zbijając z niej białego pionka i zajmując jego miejsce. Pełną skupienia ciszę panującą w pomieszczeniu przerwało obojętne prychnięcie młodego hrabiego.
- Mówiłem, że nie obchodzę urodzin - oznajmił, zerkając kątem oka na stojącego obok jego fotela ciemnowłosego lokaja. - Nie potrzebuję tego.
Tym razem to biały skoczek zmienił swoje położenie na ustawionej na okrągłym stoliku szachownicy.
- W takim razie, ja też - wtrącił się dziewczęcy głos.
Ciel ponownie skupił wzrok na swojej przeciwniczce, siedzącej na fotelu po drugiej stronie stolika. Czekała na jego ruch z dłońmi elegancko ułożonymi na kolanach. Ciemne włosy opadały jej kaskadą na ramiona i plecy, a jedyna niebieskie tęczówka widoczna spod równie ciemnej grzywki była skierowana prosto na niego.
- Nie musisz z tego rezygnować z mojego powodu - odparł, opierając podbródek na dłoni zwiniętej w pięść. Niby od niechcenia ruszył kolejnym pionkiem. W niebieskiej tęczówce coś błysnęło.
- Nie bądź śmieszny, braciszku - dziewczyna pochyliła się nad szachownicą, zakładając nogę na nogę. - Jesteśmy bliźniętami, nigdy więcej nie będę obchodziła urodzin bez ciebie.
Kąciki ust Ciel'a uniosły się w delikatnym uśmieszku. Stojący obok niego Sebastian odchrząknął znacząco.
- Jednakże w przyjęciu będziecie uczestniczyć oboje, prawda? - zapytał, aby się upewnić.
Bliźnięta wymieniły między sobą spojrzenia. 
- Chyba nie mamy wyjścia - westchnął chłopak. - Mam nadzieję, że chociaż ciasto będzie tego warte, Sebastianie.
- Yes, My Lord.
- Selene - Celia, siostra hrabiego zwróciła się do milczącej dotąd kobiety, stojącej obok jej fotela. - Ty też przygotuj coś dobrego.
- Yes, My Lady - odparła melodyjnym głosem służąca, skłaniając przy tym głowę.
- A teraz możecie już iść - Ciel odprawił machnięciem dłoni oboje dorosłych, ponownie nachylając się nad szachami.
Sebastian i Selene wymienili się znaczącymi spojrzeniami, po czym skłoniwszy się jednocześnie z należytym szacunkiem, opuścili pomieszczenie.
Niemal natychmiast zostali otoczeni przez pozostałych służących.
- Panie Sebastianie, panie Sebastianie! - zawołał wyraźnie podekscytowany Finni. Jego zielone oczy lśniły, a dłonie w przybrudzonych rękawiczkach zaciskał w pięści. - Udało się? Zgodzili się?!
Trzy kolejne pary oczu wpatrywały się w czarnowłosego mężczyznę z wyczekiwaniem. Lecz ten jedynie westchnął, a jego towarzyszka pokręciła bezradnie głową.
- Panicz i jego siostra są tak samo uparci - oświadczył Sebastian, ostatecznie gasząc liche iskierki nadziei, jakie służący do tej pory dzielnie podtrzymywali. - Nic dziwnego skoro są bliźniętami...
 Odpowiedział mu jednoczesny jęk rozczarowania czterech osób.
- Ale na przyjęciu i tak będą, prawda? - upewnił się Bard, przygryzając nerwowo trzymanego w ustach papierosa.
- Zgadza się - przytaknął lokaj.
- "Nie rozumiem tej logiki", powiedziała Emily. - Snake zmarszczył brwi.
- Ale... Ale to nie znaczy, że nie możemy przygotować nic na to przyjęcie! - zawołała Mey-Lin, nie dając za wygraną. Pozostali spojrzeli na nią zaskoczeni. Po chwili na twarzy Bard'a pojawił się uśmiech.
- Masz rację, przygotujemy najlepsze przyjęcie, jakie tylko się da!
- I wywołamy uśmiech na twarzy panicza Ciel'a i panienki Celii! - dodał Finnian, podskakując w miejscu niczym rozradowane dziecko.
Sebastian uniósł dłoń w białej rękawiczce i potarł nią w zamyśleniu podbródek. Wreszcie klasnął, zwracając na siebie uwagę wszystkich zebranych.
- W takim razie robimy wszystko zgodnie z pierwotnym planem - oznajmił, spoglądając kolejno na każdego ze służących. - Mey-Lin, Finni zajmiecie się przygotowaniem sali. Baldroy, Snake powierzam wam jedzenie. - Zmrużył oczy przybierając surowy wyraz twarzy. - I postarajcie się niczego nie zepsuć przynajmniej do czasu, kiedy nie wrócę.
- Tak jest, panie Sebastianie! - zawołała służba zgodnym chórem, po czym rozbiegła się, by wykonać swoje obowiązki. Lokaj odwrócił się teraz do swojej białowłosej towarzyszki.
- Selene, twoja pomoc będzie nieoceniona.
Kobieta przechyliła głowę na bok, przyglądając mu się z zaciekawieniem w swoich dwukolorowych oczach.
- Co mam zrobić?
- Sprowadzisz część gości - wyjaśnił, wyciągając z kieszeni swojej marynarki złożony kawałek papieru. - Oto lista ze wszystkimi adresami. Resztą zajmę się ja.
- Rozumiem - jasnowłosa skinęła głową, przeglądając zapisane starannym pismem informacje. Jej usta wygięły się w lekkim uśmiechu. - To dość... interesujący zestaw osobistości.
- Owszem. Mam jednakże nadzieję, że uda ci się ich wszystkich tutaj sprowadzić.
Dwukolorowe oczy zalśniły, a ich źrenice wydłużyły się, w efekcie do złudzenia przypominając kocie.
- Ja miałabym nie sprostać temu zadaniu? Czyżbyś wątpił w moje umiejętności, panie Michaelis?
Kąciki ust mężczyzny uniosły się powoli.
- Gdzieżbym śmiał.
Długie, białe pasma zafalowały w powietrzu na kształt smużek pary, po czym jak ona rozmyły się w powietrzu wraz z ich właścicielką. Niedługo później, Sebastian poszedł w jej ślady.

- Gdzie oni przepadli? - zapytała Celia, tupiąc gniewnie obcasami eleganckich pantofli w miękki dywan. - Mey-Lin musiała pomóc mi ze strojem, bo nie mogłam nigdzie znaleźć Selene.
Ciel bezwiednie obracał pierścieniem na swoim palcu, zerkając co chwilę na poruszające się w swoim własnym tempie, czarne wskazówki zegara.
- Mi pomógł Finni.
- Mieli zajmować się organizacją przyjęcia, prawda? Zostało zaledwie kilka minut, a ich nadal nie ma... To się nazywa przepaść jak demon w wodę święconą...
Hrabia uśmiechnął się mimowolnie, przenosząc wzrok na swoją siostrę.
- Jakby nie patrzeć, oboje są demonami.
- Wiem - na twarzy Celii również zagościł uśmiech, który zniknął jednakże, gdy jej wzrok zawędrował na tarczę zegara. - Już czas. Idziemy?
- Nie mamy wyjścia... W końcu te przeklęte demony muszą się zjawić.
- Jestem tylko ciekawa, co oni planują.
- Jesteś pewna, że chcesz to wiedzieć?
- Hmm... Nie mam pojęcia, szczerze mówiąc.
- Tak myślałem.
Po raz ostatni wymienili się uśmiechami i bez entuzjazmu ruszyli na swoje przyjęcie urodzinowe.
 Już podczas schodzenia po stopniach do holu wyczuli, że coś jest nie tak. Nagle bowiem zapadła podejrzana wręcz cisza. Spojrzeli po sobie znacząco, starając się cokolwiek wyłapać.
- Czujesz swąd spalenizny? - zapytał ostrożnie Ciel, marszcząc brwi.
- Nie - Celia pokręciła przecząco głową, poruszając przy tym misternie upiętymi włosami. - Dziwne.
- No właśnie... Nie podoba mi się to.
- Mi też.
 Gdy zwolnili przed wejściem do sali, usłyszeli cichy szmer, jakby stłumione głosy.
- Co się tam dzieje?
Ciel westchnął, pocierając ze znużeniem czoło.
- Musimy tam wejść i po prostu się przekonać.
- Na to wygląda...
 Choć niechętnie, wspólnie przekroczyli próg sali, w której miało odbywać się przyjęcie. W tej samej chwili ich oczy zostały zaatakowane feerią barw, a uszy kakofonią rozmaitych dźwięków, przez które przedarł się jeden, wyraźny krzyk: "Wszystkiego Najlepszego!". 
Kompletnie zbite z tropu bliźnięta stanęły w miejscu jak wryte i z oszołomieniem wpatrywały się w różnokolorowe, wszechobecne ozdoby oraz liczne, uśmiechnięte twarze. Obok Mey-Lin, Finniana, Bard'a i Snake'a stały takie osoby jak Elizabeth i jej brat Edward, bengalski książę Soma Asman Kadar ze służącym Agni'm, chiński arystokrata Lau z nie odstępującą go jak zwykle na krok Ran-Mao, panienka Sullivan w towarzystwie swojego sługi - Wolframa, młody McMillan, Harcourt oraz P4 z Weston College w pełnym składzie.
- Co do... - Ciel nawet nie miał pojęcia jak dokończyć swoje zdanie. To miało być zwykłe, nudne przyjęcie z równie nudnymi ludźmi. W życiu nie spodziewałby się zobaczyć na nim tych wszystkich osób. Na jego nieszczęście, nie wiedział, że to jeszcze nie jest koniec.
- Czy to ich sprawka? - szepnęła Celia, delikatnym ruchem głowy wskazując w kierunku dwóch demonów, stojących na uboczu z identycznymi uśmieszkami na ustach.
- Zapewne - mruknął, wędrując spojrzeniem we wskazany kierunek. 
Nie mieli czasu dłużej nad tym się zastanowić, gdyż podbiegła do nich roześmiana Elizabeth. Najpierw uściskała Ciel'a, potem Celię, a na koniec oboje jednocześnie.
- Wszystkiego najlepszego! - uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękujemy, Lizzy - chłopak zwrócił się do swojej kuzynki z łagodnym wyrazem twarzy.
- Dobrze cię widzieć - dodała Celia, kiedy blondynka wreszcie uwolniła ich z uścisku.
- Was też. Śliczna sukienka, ale mogłabyś czasami ubrać coś w weselszych barwach - zauważyła Elizabeth, taksując wzrokiem jej granatową suknię. - Szczególnie dzisiaj. W końcu są wasze urodziny!
- Teoretycznie, mogłabym. Praktycznie...
- Z chęcią ci pomogę! Wybierzemy ci jakąś przeuroczą sukienkę. Zobaczysz, będziesz wyglądała zniewalająco!
Wargi Celii ułożone w uśmiech zadrżały na tą wiadomość.
- Skoro proponujesz, to jakże mogłabym odmówić...
 Zielonooka po raz kolejny uśmiechnęła się szeroko do bliźniąt, po czym odeszła na bok, robiąc miejsce następnym gościom. Za nią poszedł jej brat, tylko na krótką chwilę zatrzymując się przy swoim kuzynostwie, by złożyć im życzenia. Uśmiechnął się do Celii, ale Ciel'a obdarzył jedynie typowym nieufnym spojrzeniem. Jego miejsce błyskawicznie zajął książę Soma, który od razu rzucił się, aby w swoim uścisku zamknąć oboje solenizantów.
- Wszystkiego najlepszego, Ciel, Celia - zawołał radośnie, nie zważając na ciche protesty dobiegające z wnętrza jego ramion. - Moje bliźniaki tak szybko dorastają!
- Wasza Książęca Mość... - przemówił cicho, z zakłopotaniem, stojący za nim Agni.
- Daj mi się nimi nacieszyć - odburknął hindus.
- Soma... Dusisz... - wymamrotał młody hrabia, któremu odświętne szaty księcia zasłaniające mu twarz wcale nie ułatwiały oddychania.
- Och! Wybacz, Ciel - złotooki odsunął się błyskawicznie, mierząc bliźnięta zmartwionym spojrzeniem. - Wszystko w porządku?
- Tak, nie martw się - zapewniła Celia, tłumiąc w sobie chichot.
- My już lepiej pójdziemy - Agni z przepraszającym uśmiechem odciągnął swojego pana od dwójki solenizantów.
Dalsze witanie gości mijało w miarę spokojnie. Dopóki do Celii nie podszedł Redmond z P4.
- Ach, a więc to ty jesteś siostrą naszego małego Ciel'a? - zapytał jasnowłosy z uśmiechem, pochylając się nad dziewczyną.
- Zasady zakazują używania imion, Redmond - upomniał go mijający ich właśnie Bluer.
- Nie jesteśmy w szkole, Lawrence - Edgar przewrócił swoimi szkarłatnymi oczami. - Tu zasady nas nie obowiązują.
Celia z zaciekawieniem obserwowała wymianę zdań między starszymi chłopakami. Jednak nie mogła powstrzymać dreszczy, jakie przebiegły po jej plecach, gdy Edgar ponownie skupił na niej wzrok. Coś w tym spojrzeniu sprawiało, że ogarniało ją dziwnie znajome, podświadome przerażenie.
- Jesteś urocza - oznajmił z rozbrajającym uśmiechem, mrugając jeszcze do niej na odchodnym. Dziewczyna odczekała chwilę, po czym, gdy tylko jej brat skończył rozmawiać z panienką Sullivan niesioną na rękach przez Wolframa, uczepiła się jego ramienia.
- Wyjaśnij mi, proszę, jedną rzecz - szepnęła, rozglądając się uważnie.
- Co takiego? - Ciel zmarszczył brwi, nie rozumiejąc zachowania siostry.
- Dlaczego podczas rozmowy z Redmondem miałam ochotę uciec stąd i zaszyć się w jakimś kącie?
Chłopak zamrugał kilkakrotnie, po czym ze współczuciem położył dłoń na jej dłoni.
- Jest krewnym wicehrabiego Druitt*.
- I wszystko jasne - mruknęła ciemnowłosa, pocierając ramiona. - Te geny są przerażające.
- Wiem coś na ten temat...
- Jak podoba się przygotowane przez nas przyjęcie? - zapytał z nieschodzącym z twarzy uśmiechem Sebastian, dołączając do nich z Selene. 
- A więc to rzeczywiście wasza sprawka - syknął Ciel, mrużąc oczy.
- Wszyscy bardzo się starali przy organizowaniu tego przyjęcia, paniczu.
- Nie wątpię...
- Miałaś pomóc w przygotowaniu posiłku - Celia rzuciła Selene podobne spojrzenie do tego, którym Ciel obdarzył Sebastiana.
- Wiem, panienko - jasna głowa skłoniła się w lekkim ukłonie. - Plany jednakże odrobinę się zmieniły.
- Och, dopra-
 Przerwało jej głośne trzaśnięcie głównych drzwi prowadzących do sali. Wszelkie rozmowy ucichły, a spojrzenia wszystkich zebranych powędrowały w kierunku nowo przybyłych gości.
- Co to za przyjęcie beze mnie? - zapytał młody blondyn w purpurowym płaszczu. - Teraz dopiero się rozkręci!
Rozejrzał się po sali i od razu jego twarz rozpromieniła się na widok hrabiego.
- O nie - mruknął młody Phantomhive.
- Ciel! - zawołał chłopak niemal w podskokach pokonując dzielącą ich odległość. Przysunął się do niego, zdecydowanie przełamując jego przestrzeń osobistą, a uśmiech zniknął z jego twarzy. - Dlaczego mnie nie zaprosiłeś?
Ciel cofnął się o krok, za wszelką cenę próbując odsunąć się od Alois'a. Sebastianowi tymczasem zrzedła mina, gdy podłapał spojrzenie Claude'a. Odciągnął na bok białowłosego demona.
- Ja ich nie zapraszałem - spojrzał pytająco na Selene, która pokręciła przecząco głową.
- Cóż, to nie ja układałem listę gości - próbował bronić się Ciel.
- Hmm... No nie wiem, czy ci to wyba... - Alois przerwał gwałtownie, spoglądając na próbującą wymknąć się chyłkiem siostrę swojego rozmówcy. - Celia!
Dziewczyna pisnęła cicho, kiedy uśmiechnięty blondyn rzucił się w jej stronę. Ciel natomiast odetchnął z ulgą, bezgłośnie życząc bliźniacze powodzenia.

 Później zaczęły się tańce. Ciel niechętnie zgodził się wejść na parkiet ze swoją narzeczoną. Cały czas jednak zerkał w kierunku swojej siostry, wirującej co chwilę u boku innego partnera. W myślach przeklinał na to, że większość gości stanowili przedstawiciele płci męskiej.
- Ha, teraz już wiesz jak ja się czuję, co? - zaczepił go w pewnym momencie Edward, stając obok niego, ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej ramionami.
- Nie rozumiem, o czym mówisz, kuzynie.
Zielonooki prychnął jedynie, zagadany w tej chwili przez swojego prefekta, Greenhill'a.
- Gdzie oni są? - zapytał w tej samej chwili Sebastian, nie spuszczając wzroku z wejścia.
- Powinni już być... - Selene zmarszczyła czoło.
 Jak na zawołanie, drzwi ponownie otworzyły się z hukiem, a do pomieszczenia wpadł... Czerwonowłosy shinigami.
- Seeebciu! - zawołał, pędząc w stronę zaskoczonego demona. - Przyszedłem do ciebie!
Nim jednak zdążył go dopaść, został powalony na posadzkę przez swojego przełożonego, który następnie najzwyczajniej poprawił okulary.
- Zachowuj się.
- Aleee Wiiilll...!
- Zostaw.
Selene zachichotała, zasłaniając usta dłonią, widząc zrozpaczoną minę swojego demonicznego towarzysza. Przestała, gdy podszedł do niej Ronald Knox.
- Witaj, Królowo Śniegu - na jego twarzy zagościł rozbawiony uśmiech. - Może zatańczysz?
Kobieta zmierzyła go uważnym spojrzeniem.
- Jeśli nalegasz...
William T. Spears obserwował tą scenę z niedowierzaniem. Pełnym zirytowania gestem ponownie poprawił okulary.
- Nie rozumiem, jak shinigami mogą tak spoufalać się z demonami...
- Och, już nie bądź taki sztywny, Will - odezwał się charakterystyczny głos Undertaker'a. William nie wiedział skąd ten wziął się za jego plecami ani nie miał nawet czasu się nad tym zastanowić. Ekscentryczny shinigami pchnął go bowiem w plecy. - Zabaw się trochę!
Ciemnowłosy wpadł na Ran-Mao uczepioną boku Lau. Kobieta odwróciła się, w milczeniu mierząc go wzrokiem. William spojrzał na jej wydatny biust, a potem na nie wyrażającą żadnych emocji twarz. 
- Och, panie Spears - Lau uśmiechnął się, patrząc na niego ponad jej ramieniem. Uniósł dłoń z kieliszkiem w geście toastu. - Przyłączy się pan do nas? 
- Chyba podziękuję...

 Edgar rozmawiający z Celią w tym samym czasie po drugiej stronie pomieszczenia, ponownie się nad nią pochylił, nieświadomie wywołując u niej kolejną porcję dreszczy.
- Tak, twój brat naprawdę był uroczy - powiedział jeszcze bardziej schylając się nad dziewczyną, sprawiając tym samym, że jego długie, jasne włosy przesypały się do przodu przez jego prawe ramię.
- Ale zdarzało mu się też zachować jak na mężczyznę przystało - wtrącił Greenhill.
- I miał swoje przebłyski geniuszu - Bluer dołączył do nich wraz z Violet'em, Somą, Harcourt'em oraz McMillan'em. - Jak podczas meczu w krykieta.
- Nie przypominaj - jęknął Redmond, dotykając dłonią czoła na to wspomnienie. - Wciąż nie rozumiem, jakim cudem cała moja drużyna podczas niego zachorowała.
- Tak, to było straszne - Harcourt uśmiechnął się nerwowo.
- Hej, nie cała! - zaprotestował Soma. - Mnie nic nie było!
- Kolejna zagadka - mruknął Violet, skubiąc rękaw swojej koszuli.
- Obecność pana Michaelis'a w szkole również była bardzo pomocna, prawda? - zauważył McMillan, przerywając niezręczną ciszę, jaka na moment zapadła.
- Zgadzam się - Harcourt zarumienił się nieznacznie. - Bardzo mi pomógł.
- Naprawdę? - Celia obdarzyła go zaciekawionym spojrzeniem.
- Tak - przytaknął chłopiec. - Był też bardzo dobrym nauczycielem.
- Och, z pewnością - młoda hrabina pomyślała o demonicznej naturze "pana Michaelis'a". Ale przemilczała ten drobny fakt.
- Hej, o czym mowa? - Trancy bezceremonialnie wepchnął się między Redmond'a, a Celię, czym jedynie zirytował starszego chłopaka. - O Ciel'u?
- Między innymi - przytaknęła siostra wspomnianego.
- W takim razie ja też mogę opowiedzieć co nieco - oznajmił, wypinając dumnie pierś. - Wiecie, że uwierzył w moje dziewczęce przebranie? Rozumiem, że byłem uroczy, ale żeby tak się dać nabrać...
Brwi dziewczyny powędrowały wysoko w górę.
- Wypraszam sobie - westchnął sam zainteresowany. - Nie naginasz odrobinę faktów?
- Ale taka prawda, Ciel.
- Hmm... Czy ja też mogę coś wtrącić? - zapytała panienka Sullivan, siedzącą na ramieniu Wolframa. - Również mogę coś opowiedzieć o Ciel'u.
- Słuchamy - Celia uśmiechnęła się zachęcająco. Obecność Zielonej Wiedźmy była jej bardzo na rękę, ponieważ wreszcie nie była jedyną dziewczyną w towarzystwie.
- On i Sebastian chcieli zabawić się ze mną w trójkąt - oznajmiła z zupełną powagą wypisaną na drobnej twarzy.
Wszyscy z otaczającej ją grupki wyglądali na wstrząśniętych tą rewelacją.
- C-Ciel? - zająknęła się jego siostra.
- Tego się po tobie nie spodziewałem - Redmond pokręcił głową z zaskoczoną miną.
- Nie wierzę w to, Ciel! - zawołał Alois, otwierając szeroko jasnoniebieskie oczy.
- Zdradziłeś Lizzy? - Soma nachylił się w jego stronę.
- Szkoda, że mnie tam nie było - Violet przekrzywił głowę. - Z chęcią bym to narysował.
Policzki hrabiego przybrały różowy odcień, częściowo z zawstydzenia, a częściowo ze zdenerwowania.
- Nic takiego nie miało miejsca! - zaprzeczył gwałtownie, wywołując tym samym napad śmiechu u pozostałych. 
- Panie i panowie! - przebił się donośny głos ponad ogólnym gwarem. - Przed wami Cyrk Arki Noego!
 Selene i Sebastian stojący na uboczu wymienili się uśmiechami. Spojrzenia wszystkich powędrowały do głównych drzwi, przez które wchodzili członkowie cyrku na czele z uśmiechniętym dumnie Joker'em. Za nim szedł Dagger żonglujący nożami, Beast prowadząca swojego tygrysa, Jumbo ziejący ogniem, na którego ramionach stała bez wysiłku Doll, a także wielu innych cyrkowców w kolorowych strojach. Towarzyszyła im wesoła muzyka i entuzjastyczne oklaski zebranych.
 Bliźnięta wymieniły się spojrzeniami. Po chwili na ich twarzach zagościły identyczne, szczere uśmiechy. Choć wcześniej nie mieli zamiaru celebrować własnych urodzin, a przyjęcie uznawali jedynie za nudny obowiązek, to teraz cieszyli się z obrotu spraw. Może nie wszyscy goście, którzy zaszczycili ich swoją obecnością byli koniecznie pożądani, ale na to akurat rodzeństwo mogło przymknąć oczy. Pewnie nie przyznaliby się do tego w sposób otwarty, ale to całkowicie spontaniczne przyjęcie bardzo mile ich zaskoczyło.


*wicehrabia Druitt - chodzi o Aleistera Chamber'a, Edgar jest jego siostrzeńcem bądź bratankiem

czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych Świąt!

Ho, ho, ho! Wesołych Świąt, moi drodzy czytelnicy! Jako, że nie jestem dobra w składaniu życzeń postaram się streszczać. Życzę wam spokojnych świąt w towarzystwie najbliższych, zdrowia, pomyślności, czasu na wszystko (na własnej skórze przekonałam się, jak to jest go nie mieć), sukcesów w życiu, szczęścia w miłości i ogólnie wszystkiego dobrego! ^^
Na YouTube znalazłam dzisiaj taki krótki, ładnie wykonany filmik z DL i postanowiłam się nim z wami podzielić:

https://youtu.be/4DE5au8JCbA

I jeszcze też tak tematycznie xD Otóż grałam dzisiaj sobie w jedną z moich ulubionych gier. Był w niej akurat event świąteczny i pojawiła się taka scena:


Jak mi się chciało śmiać... xD Ale sami powiedzcie czy ten Ayato nie przypomina wam Ayato Sakamaki? Biorąc oczywiście pod uwagę fakt, że ten tutaj jest parę lat starszy. Według mnie przypomina on naszego Ayato nie tylko z imienia, ale właśnie z wyglądu i zachowania po części też.
A tak swoją drogą, myślicie, że taka scena mogłaby pojawić się w moim fanfic'u? Wyobrażacie sobie, żeby Natsuki tak powiedziała? :3
Chciałabym jeszcze poinformować, że jestem już w trakcie pisania one shot'a z Kuroshitsuji, które wygrało ostatnią ankietę. I jeszcze raz Wesołych Świąt! ^^


P.S. Jeśli macie jakieś świąteczne rysunki czy inne art'y z "Diabolik Lovers" bądź pasujące do któregoś z moich innych opowiadań, to jeśli chcecie możecie się nimi ze mną podzielić. Wyślijcie je do mnie na maila, a ja je potem wstawię na bloga :3


czwartek, 10 grudnia 2015

Informacja

Głosujcie w ankiecie na opowiadanie, które chcielibyście przeczytać jeszcze w tym roku!

Ale ten czas leci... Pamiętacie może obietnice jakie składałam w planach na ten rok? Hehe, chyba nie wszystkie pospełniałam, a mamy już grudzień, co? Dlatego mam zamiar jeszcze się poprawić! Przypomnę wam tutaj o tytułach, o których wtedy pisałam. Waszym zadaniem będzie wybranie tego, z którego one shot, przeróbkę (czy co tam wymyślę) chcielibyście przeczytać jeszcze przed końcem tego roku :3

Propozycje są takie:

1. Ao no Exorcist


2. Trylle


3. Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy


4. Free! Eternal Summer


5. Kuroshitsuji


6. Akame ga KILL!



To jak, co wolicie? Dajcie znać w komentarzach/ankiecie! ^^

niedziela, 6 grudnia 2015

Diabolik Lovers: Rozdział 31

No, jakimś cudem udało mi się w jeden weekend pogodzić naukę na sprawdzian, odrabianie zadań, pisanie wypracowania na historię, czytanie książki i pisanie tego rozdziału, uff ;-; Możecie potraktować go jako prezent mikołajkowy xD
A teraz do rzeczy. Życie Natsuki pozornie wróciło do normy. Pozornie. Ostatnie wydarzenia odcisnęły swoje piętno na ciele i umyśle dziewczyny, która wreszcie postanawia poznać prawdę...



Sekrety

 Wszedłszy do łazienki zamknęłam drzwi od wewnątrz. Wiedziałam jednak, że ze względu na dar teleportacji, który posiadało co najmniej sześciu mieszkańców tej rezydencji, raczej na nie wiele się to zda. Musiałam się spieszyć. Zresztą, jak za każdym razem, kiedy chciałam się wykąpać. Z jakiegoś powodu domownicy uwielbiali wpychać się do tej łazienki. Zazwyczaj, gdy ja byłam w środku. A przecież było wiele innych łazienek, znajdujących się bliżej ich pokoi.
 Zsuwając z siebie ubranie, stanęłam bosymi stopami na chłodnej podłodze wyłożonej jasnymi kafelkami. Ustawiłam się przed dużym lustrem w złotej ramie i zaczęłam odwijać bandaże z moich żeber. Robiłam to szybko, ale jednocześnie starannie, uważając aby przypadkiem nie urazić któregoś z nadal obolałych miejsc na moim ciele. Wkrótce biały materiał opadł na mały stosik ubrań leżący między moimi nogami. Podniosłam wzrok na swoje odbicie, mierząc je od stóp do głowy krytycznym wzrokiem.
Moją skórę wciąż znaczyły liczne, ciemne plamy sińców, ale poza nimi nie dostrzegałam żadnych innych pamiątek po ostatnich wydarzeniach. Wszystko to, co widoczne można było z łatwością ukryć pod ubraniami. Odetchnęłam cicho z ulgą, schylając się, żeby podnieść ubrania.
- Naprawdę myślisz, że to koniec? - usłyszałam kobiecy głos bezpośrednio w swojej głowie. - Nie jesteś aż tak głupia, prawda?
- Zamknij się - syknęłam, spoglądając w odbicie własnych oczu. Własnych, a jednak jakoś... obcych.
Jej okrutny śmiech odbijał się echem, wwiercał w mózg, wręcz próbował rozsadzić od wewnątrz czaszkę. Skrzywiłam się, opierając dłonie o umywalkę. Chociaż bardzo chciałam, to nie potrafiłam uwolnić się od tego dźwięku, od tego głosu prześladującego mnie w koszmarach, ale także na jawie. Tak jak teraz.
- Lepiej dobrze przemyśl to, czy na pewno chcesz się tak do mnie zwracać, moja droga.
- Będę się do ciebie zwracała tak, jak mi się podoba, stara wiedźmo - odparowałam, zaciskając palce na krawędziach śnieżnobiałej porcelany. Jak słusznie przypuszczałam, w następnej chwili moje serce przeszył gwałtowny ból. Skuliłam się, zagryzając dolną wargę.
- Nie możesz mi zarzucić, że cię nie ostrzegałam.
- Nie miałam zamiaru - wydyszałam z sarkazmem. - Wynoś się.
- Wiesz, mimo wszystko podoba mi się twój charakterek - oznajmiła Cordelia. - Jaka szkoda, że już niedługo przepadnie razem z twoją świadomość.
Zaśmiała się jeszcze raz, po czym jakby nigdy nic wyparowała z mojego umysłu, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu, poza tępym bólem głowy...

 Przyłożyłam dłoń do klatki piersiowej na wysokości serca, uspokajając rodzące się we mnie poddenerwowanie. Odetchnęłam i opuściłam luźno ramiona. Przecież to ma być tylko głupia rozmowa, nie ma się czym przejmować. 
Powtarzając to sobie raz po raz, powzięłam decyzję. Pewnym krokiem zeszłam po drewnianych schodkach do salonu. Sześć par oczu spojrzało na mnie jednocześnie. Z niemal, podkreślam niemal, tą samą ciekawością. Niektórzy byli po prostu zirytowani.
- W jakim celu zebrałaś nas tu wszystkich? - Reiji jak zwykle od razu przeszedł do rzeczy.
Uśmiechnęłam się nieznacznie.
- Mogłam się tego spodziewać... - mruknęłam cicho, co jednak nie uszło uwadze Kanato, który przechylił z zainteresowaniem głowę.
- Czego?
Potrząsnęłam jedynie głową, stając po środku pokoju. Powiodłam wzrokiem po zgromadzonych w nim braciach Sakamaki. Ayato i Reiji zajmowali fotele ustawione przy niskim stoliku z dziennego drewna, podczas gdy Laito i Kanato siedzieli na kanapie naprzeciwko nich. Shuu natomiast leżał na kanapie stojącej pod zasłoniętym oknem, a Subaru opierał się o ścianę. Czyli było tak jak niemal za każdym razem, kiedy chłopcy spotykali się w tym pomieszczeniu w komplecie.
- Siadaj, maleńka - Laito poklepał miejsce między nim a Kanato, ale ponownie pokręciłam przecząco głową. Nie ruszyłam się ani o krok, chociaż stojąc tak przed nimi czułam się jak przed plutonem egzekucyjnym.
- No więc? - ponaglił mnie Reiji. Pozostali spojrzeli w moją stronę z wyczekiwaniem.
- Chciałam... - przełknęłam ślinę. - Chciałam was o coś zapytać.
- To pośpiesz się i to zrób - westchnął Shuu, wsuwając zgięte ramię pod głowę. - Chcę iść wreszcie spać.
Normalnie przewróciłabym oczami, zauważając, że on przecież zawsze chce to robić. Ale tym razem jakoś nie miałam na to ochoty.
- Chyba przyznacie mi rację, że ostatnio znowu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Najpierw atak podczas balu, potem całe to porwanie... - przemilczałam temat moich wizji i Cordelii najwyraźniej na nowo goszczącej w moim ciele. O tym pierwszym już wcześniej rozmawiałam z Ayato, a o Cordelii... Po prostu wolałam o niej nie wspominać.
- Do czego zmierzasz? - Okularnik wydawał się znudzony, obserwując mnie zza swoich szkieł.
- Do tego, że... Czy nie uważacie, że powinniście wyjaśnić mi pewne rzeczy? Mieszkam z wami już kilka miesięcy, a nadal nawet nie wiem, czemu tak właściwie tutaj jestem. Oprócz tego mam jeszcze wiele innych pytań, ale chciałabym znać odpowiedź chociaż na to podstawowe. Więc... Wyjaśnicie mi to?
Atmosfera w salonie momentalnie się zmieniła. Napięcie unoszące się w powietrzu między nami było niemalże namacalne, a gdy wampiry wymieniły się znaczącymi spojrzeniami poczułam się jakby temperatura spadła nagle o kilka stopni. Mimowolnie zadrżałam, choć miałam na sobie ciepły sweter.
- Nie - z ust Reijiego padła krótka, zdecydowana odpowiedź.
Z twarzy Laito zniknął uśmieszek. Ayato założył nogę na nogę i wbił spojrzenie gdzieś w przestrzeń. Kanato przycisnął do siebie Teddy'ego i odchylił się na poduszki jakby chciał stopić się z nimi w jedno. Subaru natomiast prychnął, odwracając głowę w bok.
- A-ale... - zająknęłam się. - Dlaczego?
Shuu i Reiji odpowiedzieli jednocześnie.
- Nie musisz tego wiedzieć.
- Nie jesteś na to gotowa.
Przeniosłam wzrok z młodszego na starszego z braci i z powrotem.
- Dlaczego? - powtórzyłam, czując jak iskierka nadziei tląca się w moim wnętrzu gaśnie nieubłaganie. - Dlaczego jesteście tacy uparci? Czemu tak bardzo bronicie tej wielkiej "tajemnicy"? Mam prawo wiedzieć, co tu ro...!
- Nie masz - przerwał mi ostry ton Okularnika. - Już i tak na zbyt wiele ci pozwalamy.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Żaden inny z braci się nie odezwał. Z mojego gardła wydobył się suchy, gorzki śmiech.
- Żartujesz sobie? - zapytałam, unosząc jedną brew.
- Jestem całkowicie poważny - odparł, zupełnie niewzruszony. - Nie powinnaś mieć żadnych praw, nie jesteś jedną z nas.
Jego słowa były jak ostrza powoli wbijające się w moje serce. Raniły. I to bardzo. 
Myślałam, że odkąd tu przybyłam, coś się między nami wszystkimi zmieniło, że zmienili sposób patrzenia na mnie, że wykształciła się między nami pewnego rodzaju więź. A teraz oczami wyobraźni mogłam zobaczyć, jak łącząca nas delikatna nitka została bezceremonialnie, brutalnie przecięta.
Czułam, że drżą mi nogi i dolna warga.
Przesunęłam wzrokiem po kolei po każdym z braci. Żaden poza Reijim na mnie nie patrzył. Wszyscy milczeli.
- Ach, tak? Skoro nie jestem jedną z was, to dlaczego jeszcze nie pozwoliliście mi umrzeć? Zdaje się, że było do tego wiele okazji.
- Nie rozumiesz - stwierdził oschle Reiji. - Nie jesteś w stanie tego zrozumieć.
- Nie - potwierdziłam. - Dlatego, że wy nie chcecie bym zrozumiała.
Odwróciłam się na pięcie i nie czekając na jego dalsze słowa wybiegłam z salonu.

 Po drodze zgarnęłam jeszcze kurtkę, po czym wypadłam do ogrodu. Chłodne powietrze orzeźwiło mnie i podziałało odrobinę kojąco na wzbierającą we mnie złość. Odetchnęłam kilkakrotnie, wciągając je głęboko do płuc. Ruszyłam powoli przed siebie, w głąb ogrodu. Zmarznięta trawa chrzęściła pod podeszwami moich butów, a wydychane przeze mnie powietrze przybierało formę białej pary. Wsunęłam dłonie do kieszeni kurtki, aby ochronić je przed zimnem.
Wiedziałam, że nie powinnam była mieć żadnych oczekiwań. Oczywistym był fakt, że przecież ktoś taki jak ja nie zmieni sposobu patrzenia na świat szóstki wampirów wychowanych tak, a nie inaczej. Reiji miał rację. Nie byłam jedną z nich. Ale... To i tak bolało. Cały czas łudziłam się, że może jednak coś się zmieni... Nie. Byłam przekonana, że coś się zmieniło, że zaakceptowali mnie. Najwyraźniej się myliłam. I nie mogłam tego przeboleć. Czułam się tak strasznie zawiedziona... Żaden nie zaprzeczył słowom Reijiego, a to oznaczało, że musieli się z nim zgadzać.
 Nagle zauważyłam kątem oka jakiś ruch. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zmrużyłam oczy, żeby lepiej widzieć. Nie byłam pewna, ale wydawało mi się, że wśród drzew otaczających tą część ogrodu dostrzegłam postać w ciemnym płaszczu. Przystanęłam, niepewna jak powinnam zareagować i w tej samej chwili moją głowę przeszył ostry ból. Przymknęłam oczy, czując nieprzyjemne pulsowanie w skroniach i dudnienie w uszach. Zacisnęłam zęby, nie będąc w stanie zrobić nic więcej jak tylko czekać, aż to ustanie.
- Więc miałem rację, że tu będziesz.
Ból zniknął tak szybko jak się pojawił. Wyprostowałam się i zerknęłam przez ramię w stronę, z której dobiegał głos.
- Czego chcesz, Shuu?
Wampir siedział na kamiennych schodach prowadzących do wyżej położonej części ogrodu. Obserwował mnie, opierając podbródek na prawej dłoni.
- Niczego - wzruszył obojętnie ramionami.
- To po dlaczego za mną poszedłeś?
- Nie poszedłem za tobą, tylko w to samo miejsce, co ty.
Powstrzymałam się od kąśliwej uwagi na temat jego niespodziewanej rozmowności.
- Aha.
Przeczesałam wzrokiem linię drzew, ale tajemnicza postać zdążyła już zniknąć. Może tak naprawdę wcale jej tam wcześniej nie było.
- Nie masz wcale zamiaru wyjaśnić mi celu mojego pobytu w tym miejscu, prawda?
Blondyn prychnął cicho. Jak to wampirowi, w ogóle nie przeszkadzał mu panujący mróz. Ja dla odmiany pragnęłam wrócić już do ciepłego wnętrza domu i najlepiej zaszyć się pod kołdrą z kubkiem gorącego napoju.
- I co zrobisz, gdy wreszcie poznasz prawdę? - zapytał, unosząc brwi. - To może sprawić, że tylko wreszcie zechcesz stąd zwiać.
- Skąd masz tą pewność?
- Bo jesteś tylko człowiekiem, a wy jesteście słabi.
Dłonie w kieszeniach zwinęłam w pięści.
- To nie ma nic do rzeczy - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. - Prędzej czy później, dowiem się wszystkiego.
- A co jeśli się dowiesz, że nie jesteś taką pierwszą? Ani, prawdopodobnie, ostatnią?
- Co masz na myśli?
- Powiedziałaś, że sama się dowiesz - zauważył.
- Bo to prawda - minęłam go i zaczęłam wspinać się po schodach. - Poznam tajemnicę, którą tak przede mną skrywacie.
- Życzę powodzenia.
- Twoją tajemnicę również - dodałam. Nic już nie odpowiedział. Nie wiedziałam, czy w ogóle jeszcze był w tym samym miejscu. Nie odwróciłam się, aby to sprawdzić.

- Wyżej! - zakomenderował Subaru, z łatwością blokując mój mało wprawny cios. - Skup się. Jeszcze raz!
- Hej, a tak w ogóle... - cofnęłam prawą rękę, biorąc rozmach. - Dasz mi jeszcze swój sztylet?
- Po co? - jego palce zacisnęły się na moim nadgarstku nim zdążyłam go chociażby musnąć. - Zamierzasz go wreszcie użyć przeciwko jednemu z nas? Czy znowu zranisz samą siebie?
Jęknęłam, skutecznie unieruchomiona. Po krótkiej chwili Subaru cofnął się, podwijając rękawy swojej bluzy. W przeciwieństwie do mnie nie wydawał się ani trochę zmęczony.
- W końcu mówi się, że do trzech razy sztuka, nie? - zażartowałam, próbując kopnąć wampira, ale ten jedną dłonią złapał bez problemu moją kostkę.
- Czy samobójstwo nie jest niezgodne z twoją religią?
Puścił moją nogę. Zachwiałam się i straciwszy równowagę klapnęłam tyłkiem na podłogę. 
 Z powodu zimna postanowiliśmy już jakiś czas temu przenieść nasze małe treningi do wnętrza posiadłości. Ćwiczyliśmy właśnie w jednym z nieużywanych pomieszczeń. Poza drobinkami kurzu unoszącymi się w powietrzu oraz pudłami przykrytymi białym materiałem i poupychanymi pod ścianami nie było tutaj nic. Tworzyło to niemalże idealne warunki, jakich potrzebowaliśmy.
 Teraz, siedząc na drewnianej podłodze zastanowiłam się nad słowami Subaru. Zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście było tak jak mówił. A ja naruszyłam te zasady już dwukrotnie. Co prawda, w poświęceniu dla wyższych celów i w obu przypadkach miałam nadzieję na przeżycie... To chyba jednak nie usprawiedliwiało mnie przed Bogiem.
 Chwyciłam wyciągniętą do mnie rękę Subaru i z jego pomocą dźwignęłam się na nogi.
- W sumie, masz rację... - przyznałam, ścierając wierzchem dłoni kropelki potu zbierające się na moim czole i nad górną wargą. - Ale nie powiem ci, jak postąpię następnym razem, bo sama tego nie wiem...
Dotknęłam palcami srebrnego krzyżyka, ukrytego na czas treningu pod koszulką. Wyraźnie wyczuwałam jego kształt i ciepło, które przejął od mojego ciała. Podniosłam wzrok na uważnie obserwującego mnie białowłosego. Nie wspominałam przy nim o rozmowie w salonie, chociaż strasznie mnie korciło. Jednakże, biorąc pod uwagę to, że wtedy milczał tak samo jak pozostali, musiał podzielać ich zdanie.
- Nie zapominaj, że jesteś człowiekiem - rzekł przyciszonym głosem. - Nie jesteś nieśmiertelna. Możesz nie przeżyć kolejnego pchnięcia w serce.
Uśmiechnęłam się smutno.
- Wiem.

***

 Ayato nie musiał się przejmować ewentualnym skrzypieniem drzwi. Po prostu przeniósł się z korytarza prosto do wnętrza pokoju. Był to jeden z plusów, jakie wiązały się z jego wampirzymi zdolnościami. Ułamek sekundy i już był na miejscu. Bez zbędnych hałasów czy innych ceregieli.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Światło księżyca przedostające się przez szczelinę między zasłonami tworzyło na podłodze i pościeli srebrne wzory. Wampir odetchnął głęboko, wciągając w nozdrza rozmaite zapachy. Czuł między innymi woń dziewczęcych perfum, czekolady, ciastek i charakterystyczny zapach jej ciała. Do jego uszu natomiast dobiegało rytmiczne tykanie zegara oraz miarowe oddechy. Gdyby się skupił mógłby jeszcze pewnie usłyszeć bicie jej serca.
 Bezszelestnie postąpił kilka kroków do przodu. Zatrzymał się tuż przy łóżku i skupił swoją uwagę na śpiącej na nim dziewczynie. Jego wzrok przesunął się po plątaninie kruczoczarnych włosów, po lekko rozchylonych ustach, po bladej skórze twarzy i odsłoniętych ramion, po palcach kurczowo uczepionych leżącej obok poduszki. 
Nie uśmiechnął się, choć lubił przyglądać się jej, gdy spała. Była to kolejna rzecz, której nie rozumiał. Bo jak mógł cieszyć go widok śpiącej śmiertelniczki?
 Zielonooki przysiadł na skraju metaraca, nie spuszczając wzroku z Natsuki. Zaskoczyło go to, że nagle postanowiła w ten dzień zapytać ich o przyczynę swojego pobytu w rezydencji. Sam, szczerze mówiąc, o tym zapomniał. Po prostu przestał o tym myśleć. To, że mieszkała z nimi pod jednym dachem stało się dla niego już oczywistością. Czymś zupełnie naturalnym. Po poruszeniu przez nią tego tematu, sam przypomniał sobie o pierwotnym celu jej przybycia do ich domu.
 Niewiele myśląc, wyciągnął przed siebie dłoń i palcami dotknął policzka dziewczyny. Obserwował jak jej oczy poruszyły się pod powiekami, jak skuliła się i odwróciła twarz w jego stronę. Tym razem nie mógł się powstrzymać. Kąciki jego ust zadrgały, unosząc się nieznacznie. Był rozbawiony jej ufnością, jaką obdarzała go nawet podczas snu. W tym stanie była zupełnie bezbronna. Mógłby bez większego problemu nawet ją zabić. I zapewne doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Jego spojrzenie ześlizgnęło się na jej szyję, widoczną między ciemnymi pasmami włosów. Miał ochotę zatopić w niej kły i napić się słodkiej, cudownej, jedynej w swoim rodzaju krwi. Zamiast tego jednak cofnął rękę, podniósł się ze swojego miejsca i wyszedł z pokoju, zostawiając pogrążoną we śnie Natsuki.