Strony

niedziela, 6 grudnia 2015

Diabolik Lovers: Rozdział 31

No, jakimś cudem udało mi się w jeden weekend pogodzić naukę na sprawdzian, odrabianie zadań, pisanie wypracowania na historię, czytanie książki i pisanie tego rozdziału, uff ;-; Możecie potraktować go jako prezent mikołajkowy xD
A teraz do rzeczy. Życie Natsuki pozornie wróciło do normy. Pozornie. Ostatnie wydarzenia odcisnęły swoje piętno na ciele i umyśle dziewczyny, która wreszcie postanawia poznać prawdę...



Sekrety

 Wszedłszy do łazienki zamknęłam drzwi od wewnątrz. Wiedziałam jednak, że ze względu na dar teleportacji, który posiadało co najmniej sześciu mieszkańców tej rezydencji, raczej na nie wiele się to zda. Musiałam się spieszyć. Zresztą, jak za każdym razem, kiedy chciałam się wykąpać. Z jakiegoś powodu domownicy uwielbiali wpychać się do tej łazienki. Zazwyczaj, gdy ja byłam w środku. A przecież było wiele innych łazienek, znajdujących się bliżej ich pokoi.
 Zsuwając z siebie ubranie, stanęłam bosymi stopami na chłodnej podłodze wyłożonej jasnymi kafelkami. Ustawiłam się przed dużym lustrem w złotej ramie i zaczęłam odwijać bandaże z moich żeber. Robiłam to szybko, ale jednocześnie starannie, uważając aby przypadkiem nie urazić któregoś z nadal obolałych miejsc na moim ciele. Wkrótce biały materiał opadł na mały stosik ubrań leżący między moimi nogami. Podniosłam wzrok na swoje odbicie, mierząc je od stóp do głowy krytycznym wzrokiem.
Moją skórę wciąż znaczyły liczne, ciemne plamy sińców, ale poza nimi nie dostrzegałam żadnych innych pamiątek po ostatnich wydarzeniach. Wszystko to, co widoczne można było z łatwością ukryć pod ubraniami. Odetchnęłam cicho z ulgą, schylając się, żeby podnieść ubrania.
- Naprawdę myślisz, że to koniec? - usłyszałam kobiecy głos bezpośrednio w swojej głowie. - Nie jesteś aż tak głupia, prawda?
- Zamknij się - syknęłam, spoglądając w odbicie własnych oczu. Własnych, a jednak jakoś... obcych.
Jej okrutny śmiech odbijał się echem, wwiercał w mózg, wręcz próbował rozsadzić od wewnątrz czaszkę. Skrzywiłam się, opierając dłonie o umywalkę. Chociaż bardzo chciałam, to nie potrafiłam uwolnić się od tego dźwięku, od tego głosu prześladującego mnie w koszmarach, ale także na jawie. Tak jak teraz.
- Lepiej dobrze przemyśl to, czy na pewno chcesz się tak do mnie zwracać, moja droga.
- Będę się do ciebie zwracała tak, jak mi się podoba, stara wiedźmo - odparowałam, zaciskając palce na krawędziach śnieżnobiałej porcelany. Jak słusznie przypuszczałam, w następnej chwili moje serce przeszył gwałtowny ból. Skuliłam się, zagryzając dolną wargę.
- Nie możesz mi zarzucić, że cię nie ostrzegałam.
- Nie miałam zamiaru - wydyszałam z sarkazmem. - Wynoś się.
- Wiesz, mimo wszystko podoba mi się twój charakterek - oznajmiła Cordelia. - Jaka szkoda, że już niedługo przepadnie razem z twoją świadomość.
Zaśmiała się jeszcze raz, po czym jakby nigdy nic wyparowała z mojego umysłu, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu, poza tępym bólem głowy...

 Przyłożyłam dłoń do klatki piersiowej na wysokości serca, uspokajając rodzące się we mnie poddenerwowanie. Odetchnęłam i opuściłam luźno ramiona. Przecież to ma być tylko głupia rozmowa, nie ma się czym przejmować. 
Powtarzając to sobie raz po raz, powzięłam decyzję. Pewnym krokiem zeszłam po drewnianych schodkach do salonu. Sześć par oczu spojrzało na mnie jednocześnie. Z niemal, podkreślam niemal, tą samą ciekawością. Niektórzy byli po prostu zirytowani.
- W jakim celu zebrałaś nas tu wszystkich? - Reiji jak zwykle od razu przeszedł do rzeczy.
Uśmiechnęłam się nieznacznie.
- Mogłam się tego spodziewać... - mruknęłam cicho, co jednak nie uszło uwadze Kanato, który przechylił z zainteresowaniem głowę.
- Czego?
Potrząsnęłam jedynie głową, stając po środku pokoju. Powiodłam wzrokiem po zgromadzonych w nim braciach Sakamaki. Ayato i Reiji zajmowali fotele ustawione przy niskim stoliku z dziennego drewna, podczas gdy Laito i Kanato siedzieli na kanapie naprzeciwko nich. Shuu natomiast leżał na kanapie stojącej pod zasłoniętym oknem, a Subaru opierał się o ścianę. Czyli było tak jak niemal za każdym razem, kiedy chłopcy spotykali się w tym pomieszczeniu w komplecie.
- Siadaj, maleńka - Laito poklepał miejsce między nim a Kanato, ale ponownie pokręciłam przecząco głową. Nie ruszyłam się ani o krok, chociaż stojąc tak przed nimi czułam się jak przed plutonem egzekucyjnym.
- No więc? - ponaglił mnie Reiji. Pozostali spojrzeli w moją stronę z wyczekiwaniem.
- Chciałam... - przełknęłam ślinę. - Chciałam was o coś zapytać.
- To pośpiesz się i to zrób - westchnął Shuu, wsuwając zgięte ramię pod głowę. - Chcę iść wreszcie spać.
Normalnie przewróciłabym oczami, zauważając, że on przecież zawsze chce to robić. Ale tym razem jakoś nie miałam na to ochoty.
- Chyba przyznacie mi rację, że ostatnio znowu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Najpierw atak podczas balu, potem całe to porwanie... - przemilczałam temat moich wizji i Cordelii najwyraźniej na nowo goszczącej w moim ciele. O tym pierwszym już wcześniej rozmawiałam z Ayato, a o Cordelii... Po prostu wolałam o niej nie wspominać.
- Do czego zmierzasz? - Okularnik wydawał się znudzony, obserwując mnie zza swoich szkieł.
- Do tego, że... Czy nie uważacie, że powinniście wyjaśnić mi pewne rzeczy? Mieszkam z wami już kilka miesięcy, a nadal nawet nie wiem, czemu tak właściwie tutaj jestem. Oprócz tego mam jeszcze wiele innych pytań, ale chciałabym znać odpowiedź chociaż na to podstawowe. Więc... Wyjaśnicie mi to?
Atmosfera w salonie momentalnie się zmieniła. Napięcie unoszące się w powietrzu między nami było niemalże namacalne, a gdy wampiry wymieniły się znaczącymi spojrzeniami poczułam się jakby temperatura spadła nagle o kilka stopni. Mimowolnie zadrżałam, choć miałam na sobie ciepły sweter.
- Nie - z ust Reijiego padła krótka, zdecydowana odpowiedź.
Z twarzy Laito zniknął uśmieszek. Ayato założył nogę na nogę i wbił spojrzenie gdzieś w przestrzeń. Kanato przycisnął do siebie Teddy'ego i odchylił się na poduszki jakby chciał stopić się z nimi w jedno. Subaru natomiast prychnął, odwracając głowę w bok.
- A-ale... - zająknęłam się. - Dlaczego?
Shuu i Reiji odpowiedzieli jednocześnie.
- Nie musisz tego wiedzieć.
- Nie jesteś na to gotowa.
Przeniosłam wzrok z młodszego na starszego z braci i z powrotem.
- Dlaczego? - powtórzyłam, czując jak iskierka nadziei tląca się w moim wnętrzu gaśnie nieubłaganie. - Dlaczego jesteście tacy uparci? Czemu tak bardzo bronicie tej wielkiej "tajemnicy"? Mam prawo wiedzieć, co tu ro...!
- Nie masz - przerwał mi ostry ton Okularnika. - Już i tak na zbyt wiele ci pozwalamy.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Żaden inny z braci się nie odezwał. Z mojego gardła wydobył się suchy, gorzki śmiech.
- Żartujesz sobie? - zapytałam, unosząc jedną brew.
- Jestem całkowicie poważny - odparł, zupełnie niewzruszony. - Nie powinnaś mieć żadnych praw, nie jesteś jedną z nas.
Jego słowa były jak ostrza powoli wbijające się w moje serce. Raniły. I to bardzo. 
Myślałam, że odkąd tu przybyłam, coś się między nami wszystkimi zmieniło, że zmienili sposób patrzenia na mnie, że wykształciła się między nami pewnego rodzaju więź. A teraz oczami wyobraźni mogłam zobaczyć, jak łącząca nas delikatna nitka została bezceremonialnie, brutalnie przecięta.
Czułam, że drżą mi nogi i dolna warga.
Przesunęłam wzrokiem po kolei po każdym z braci. Żaden poza Reijim na mnie nie patrzył. Wszyscy milczeli.
- Ach, tak? Skoro nie jestem jedną z was, to dlaczego jeszcze nie pozwoliliście mi umrzeć? Zdaje się, że było do tego wiele okazji.
- Nie rozumiesz - stwierdził oschle Reiji. - Nie jesteś w stanie tego zrozumieć.
- Nie - potwierdziłam. - Dlatego, że wy nie chcecie bym zrozumiała.
Odwróciłam się na pięcie i nie czekając na jego dalsze słowa wybiegłam z salonu.

 Po drodze zgarnęłam jeszcze kurtkę, po czym wypadłam do ogrodu. Chłodne powietrze orzeźwiło mnie i podziałało odrobinę kojąco na wzbierającą we mnie złość. Odetchnęłam kilkakrotnie, wciągając je głęboko do płuc. Ruszyłam powoli przed siebie, w głąb ogrodu. Zmarznięta trawa chrzęściła pod podeszwami moich butów, a wydychane przeze mnie powietrze przybierało formę białej pary. Wsunęłam dłonie do kieszeni kurtki, aby ochronić je przed zimnem.
Wiedziałam, że nie powinnam była mieć żadnych oczekiwań. Oczywistym był fakt, że przecież ktoś taki jak ja nie zmieni sposobu patrzenia na świat szóstki wampirów wychowanych tak, a nie inaczej. Reiji miał rację. Nie byłam jedną z nich. Ale... To i tak bolało. Cały czas łudziłam się, że może jednak coś się zmieni... Nie. Byłam przekonana, że coś się zmieniło, że zaakceptowali mnie. Najwyraźniej się myliłam. I nie mogłam tego przeboleć. Czułam się tak strasznie zawiedziona... Żaden nie zaprzeczył słowom Reijiego, a to oznaczało, że musieli się z nim zgadzać.
 Nagle zauważyłam kątem oka jakiś ruch. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zmrużyłam oczy, żeby lepiej widzieć. Nie byłam pewna, ale wydawało mi się, że wśród drzew otaczających tą część ogrodu dostrzegłam postać w ciemnym płaszczu. Przystanęłam, niepewna jak powinnam zareagować i w tej samej chwili moją głowę przeszył ostry ból. Przymknęłam oczy, czując nieprzyjemne pulsowanie w skroniach i dudnienie w uszach. Zacisnęłam zęby, nie będąc w stanie zrobić nic więcej jak tylko czekać, aż to ustanie.
- Więc miałem rację, że tu będziesz.
Ból zniknął tak szybko jak się pojawił. Wyprostowałam się i zerknęłam przez ramię w stronę, z której dobiegał głos.
- Czego chcesz, Shuu?
Wampir siedział na kamiennych schodach prowadzących do wyżej położonej części ogrodu. Obserwował mnie, opierając podbródek na prawej dłoni.
- Niczego - wzruszył obojętnie ramionami.
- To po dlaczego za mną poszedłeś?
- Nie poszedłem za tobą, tylko w to samo miejsce, co ty.
Powstrzymałam się od kąśliwej uwagi na temat jego niespodziewanej rozmowności.
- Aha.
Przeczesałam wzrokiem linię drzew, ale tajemnicza postać zdążyła już zniknąć. Może tak naprawdę wcale jej tam wcześniej nie było.
- Nie masz wcale zamiaru wyjaśnić mi celu mojego pobytu w tym miejscu, prawda?
Blondyn prychnął cicho. Jak to wampirowi, w ogóle nie przeszkadzał mu panujący mróz. Ja dla odmiany pragnęłam wrócić już do ciepłego wnętrza domu i najlepiej zaszyć się pod kołdrą z kubkiem gorącego napoju.
- I co zrobisz, gdy wreszcie poznasz prawdę? - zapytał, unosząc brwi. - To może sprawić, że tylko wreszcie zechcesz stąd zwiać.
- Skąd masz tą pewność?
- Bo jesteś tylko człowiekiem, a wy jesteście słabi.
Dłonie w kieszeniach zwinęłam w pięści.
- To nie ma nic do rzeczy - wysyczałam przez zaciśnięte zęby. - Prędzej czy później, dowiem się wszystkiego.
- A co jeśli się dowiesz, że nie jesteś taką pierwszą? Ani, prawdopodobnie, ostatnią?
- Co masz na myśli?
- Powiedziałaś, że sama się dowiesz - zauważył.
- Bo to prawda - minęłam go i zaczęłam wspinać się po schodach. - Poznam tajemnicę, którą tak przede mną skrywacie.
- Życzę powodzenia.
- Twoją tajemnicę również - dodałam. Nic już nie odpowiedział. Nie wiedziałam, czy w ogóle jeszcze był w tym samym miejscu. Nie odwróciłam się, aby to sprawdzić.

- Wyżej! - zakomenderował Subaru, z łatwością blokując mój mało wprawny cios. - Skup się. Jeszcze raz!
- Hej, a tak w ogóle... - cofnęłam prawą rękę, biorąc rozmach. - Dasz mi jeszcze swój sztylet?
- Po co? - jego palce zacisnęły się na moim nadgarstku nim zdążyłam go chociażby musnąć. - Zamierzasz go wreszcie użyć przeciwko jednemu z nas? Czy znowu zranisz samą siebie?
Jęknęłam, skutecznie unieruchomiona. Po krótkiej chwili Subaru cofnął się, podwijając rękawy swojej bluzy. W przeciwieństwie do mnie nie wydawał się ani trochę zmęczony.
- W końcu mówi się, że do trzech razy sztuka, nie? - zażartowałam, próbując kopnąć wampira, ale ten jedną dłonią złapał bez problemu moją kostkę.
- Czy samobójstwo nie jest niezgodne z twoją religią?
Puścił moją nogę. Zachwiałam się i straciwszy równowagę klapnęłam tyłkiem na podłogę. 
 Z powodu zimna postanowiliśmy już jakiś czas temu przenieść nasze małe treningi do wnętrza posiadłości. Ćwiczyliśmy właśnie w jednym z nieużywanych pomieszczeń. Poza drobinkami kurzu unoszącymi się w powietrzu oraz pudłami przykrytymi białym materiałem i poupychanymi pod ścianami nie było tutaj nic. Tworzyło to niemalże idealne warunki, jakich potrzebowaliśmy.
 Teraz, siedząc na drewnianej podłodze zastanowiłam się nad słowami Subaru. Zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście było tak jak mówił. A ja naruszyłam te zasady już dwukrotnie. Co prawda, w poświęceniu dla wyższych celów i w obu przypadkach miałam nadzieję na przeżycie... To chyba jednak nie usprawiedliwiało mnie przed Bogiem.
 Chwyciłam wyciągniętą do mnie rękę Subaru i z jego pomocą dźwignęłam się na nogi.
- W sumie, masz rację... - przyznałam, ścierając wierzchem dłoni kropelki potu zbierające się na moim czole i nad górną wargą. - Ale nie powiem ci, jak postąpię następnym razem, bo sama tego nie wiem...
Dotknęłam palcami srebrnego krzyżyka, ukrytego na czas treningu pod koszulką. Wyraźnie wyczuwałam jego kształt i ciepło, które przejął od mojego ciała. Podniosłam wzrok na uważnie obserwującego mnie białowłosego. Nie wspominałam przy nim o rozmowie w salonie, chociaż strasznie mnie korciło. Jednakże, biorąc pod uwagę to, że wtedy milczał tak samo jak pozostali, musiał podzielać ich zdanie.
- Nie zapominaj, że jesteś człowiekiem - rzekł przyciszonym głosem. - Nie jesteś nieśmiertelna. Możesz nie przeżyć kolejnego pchnięcia w serce.
Uśmiechnęłam się smutno.
- Wiem.

***

 Ayato nie musiał się przejmować ewentualnym skrzypieniem drzwi. Po prostu przeniósł się z korytarza prosto do wnętrza pokoju. Był to jeden z plusów, jakie wiązały się z jego wampirzymi zdolnościami. Ułamek sekundy i już był na miejscu. Bez zbędnych hałasów czy innych ceregieli.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Światło księżyca przedostające się przez szczelinę między zasłonami tworzyło na podłodze i pościeli srebrne wzory. Wampir odetchnął głęboko, wciągając w nozdrza rozmaite zapachy. Czuł między innymi woń dziewczęcych perfum, czekolady, ciastek i charakterystyczny zapach jej ciała. Do jego uszu natomiast dobiegało rytmiczne tykanie zegara oraz miarowe oddechy. Gdyby się skupił mógłby jeszcze pewnie usłyszeć bicie jej serca.
 Bezszelestnie postąpił kilka kroków do przodu. Zatrzymał się tuż przy łóżku i skupił swoją uwagę na śpiącej na nim dziewczynie. Jego wzrok przesunął się po plątaninie kruczoczarnych włosów, po lekko rozchylonych ustach, po bladej skórze twarzy i odsłoniętych ramion, po palcach kurczowo uczepionych leżącej obok poduszki. 
Nie uśmiechnął się, choć lubił przyglądać się jej, gdy spała. Była to kolejna rzecz, której nie rozumiał. Bo jak mógł cieszyć go widok śpiącej śmiertelniczki?
 Zielonooki przysiadł na skraju metaraca, nie spuszczając wzroku z Natsuki. Zaskoczyło go to, że nagle postanowiła w ten dzień zapytać ich o przyczynę swojego pobytu w rezydencji. Sam, szczerze mówiąc, o tym zapomniał. Po prostu przestał o tym myśleć. To, że mieszkała z nimi pod jednym dachem stało się dla niego już oczywistością. Czymś zupełnie naturalnym. Po poruszeniu przez nią tego tematu, sam przypomniał sobie o pierwotnym celu jej przybycia do ich domu.
 Niewiele myśląc, wyciągnął przed siebie dłoń i palcami dotknął policzka dziewczyny. Obserwował jak jej oczy poruszyły się pod powiekami, jak skuliła się i odwróciła twarz w jego stronę. Tym razem nie mógł się powstrzymać. Kąciki jego ust zadrgały, unosząc się nieznacznie. Był rozbawiony jej ufnością, jaką obdarzała go nawet podczas snu. W tym stanie była zupełnie bezbronna. Mógłby bez większego problemu nawet ją zabić. I zapewne doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Jego spojrzenie ześlizgnęło się na jej szyję, widoczną między ciemnymi pasmami włosów. Miał ochotę zatopić w niej kły i napić się słodkiej, cudownej, jedynej w swoim rodzaju krwi. Zamiast tego jednak cofnął rękę, podniósł się ze swojego miejsca i wyszedł z pokoju, zostawiając pogrążoną we śnie Natsuki.

17 komentarzy:

  1. Jej nareszcie nowy rozdział! Codziennie sprawdzałam, czy już dodałaś.. Życzę Ci więcej czasu i weny. Czekam na następny..
    http://dwadziescia-dwie-minuty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja takie wchodze.se na stronkę i pacze czy jest nowy rozdział i jest ja se czytam doczytałam do końca i zaczełam bonus czytać i mnie ze strony wywala ja wchodze odpala mi się strona głowna a tu 31rozdział DL i ja już biorę się do czytania :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Sooo kawaii <3 Jak skomentować? No jak kiedy rozdział taki idealny ^^ W sunie nie dziwię się Natsuki że chce poznać prawdę. Ja gdybym mieszkała z szóstką pijawek też chciała bym znać powód mojej obecności w ich pałacyku XD Ale po co mamy to wiedzieć? Reiji (czyt. Sztywniak)jak zwykle wszystko zawalił :/ Ale co tu wymagać od cholernego okularnika.
    Myślę że lepiej dla Natsuki byłoby, gdyby powiedziała braciom prawdę o głosie Cordeli. Podejrzewam że od większości (czyt. Wszystkich oprócz Reiji'ego) otrzymała by wsparcie, ale no cóż... Nie mi przyszło rządzić tym blogiem...
    Tak więc weny, zdrówka i powodzenia z kartkówkami/sprawdzianami/wypracowaniami/i innymi takimi xD
    Pozdrowienia <3 ;*
    ~Shi

    OdpowiedzUsuń
  4. Ayato taki uroczy ^^ on nie wie ^^ jeszcze nie wie^^
    ciekawe jak się dowie się -.-
    Reji mój taki zimny drań^^ (TWÓJ?! dop.marcyś)
    Az człowiekowi lepiej na serduszku po takim tym^^

    OdpowiedzUsuń
  5. wow świetnie, wprost nie mogę się doczekać nexta *.*
    ciekawa jestem co zrobi Natsuki, jak pozna prawdę :)
    życzę duuuuuuużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja:Yare,yare...
    Ayato:Co ci jest Yume-san?
    Ja:Zamknij się Ayato!!!(syczy)
    Ayato:Na pewno ma okres(mruczy pod nosem)
    Ja:Co tam mruczysz Ayato?(syczy)
    Ayato:A nic(mówi spokojnie)
    Ja:A więc..doczekaliśmy się 31 rozdziału ne Ayato?
    Ayato:Hai,hai Yume-san.Rozdział wspaniały...
    Nani!!!Cordelia wróciła(krzyczy)
    Ja:Nie krzycz(syczy)
    Ayato:H-hai Yume-san!!!
    Ja:Czekamy na następny rozdział DL i nam odpowiedz
    Ayato:Pisali: Ayato Sakamaki
    Ja:Yume Akuma
    Ayato:Sayonara!(krzyczy w biegu,ponieważ śpieszy się do szkoły i się wywala)Itai!!!!!!!
    Ja:Kłaniam się nisko wraz z Ayato...Ayato!!! czekaj na mnie bo ja też idę do szkoły!!!!!!
    Ayato i Ja:Jeszcze raz SAYONARA!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział ^.^ z niecierpliwością czekam na next ^.^ przesyłam dużo weny i zapraszam do siebie: swiattantazji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Mało zadanego
    Dużo wspaniałwgo!
    Niechaj wena
    Zawsze i wzsędzie
    Z Tobą do końca życia będzie!
    #Pozdrawiam #Ola
    Lovciam Cię ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach! Tak sie ciesze ze w ten dzien taki nie za fajny dla mnie, tym rozdzialem mnie uszczesliwilas :) dzieki kochana, mam nadzieje ze wiecej razy bedzie udawac ci sie pogodzic tylee rzeczy lacznie z napisaniem dla nas rozdzialu :D trzymaj sie /korunami

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział wspaniały!!! Życzę więcej czasu i weny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Po prostu zajebis*te! Zainspirowałaś mnie do napisania własnej książki. Dzięki! A poza tym chcę ci powiedzieć, że w połowie listopada trzy noce nie spałam, bo czytałam twojego bloga. Przykro mi, że nie mogłam pisać wcześniej komentarzy. Życzę duuuużoo weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że przeze mnie nie spałaś ;-; I nie zapomnij się pochwalić, gdy już coś napiszesz :3

      Usuń
    2. PS:
      Nie przepraszaj, lubię siedzieć do późna. I mam do ciebie pytanie. Na jakiej stronie zakładałaś bloga? Pytałam się znajomych, ale oni za bardzo się nie orjętują. Jeszcze ras życzę dużo weny, bo nie mogę się doczekać nowego rozdziału. ;*

      Usuń
  12. Bardzo fajny blog. Zakochałam się <3 Piszesz bardzo fajnie, miło się to czyta. Przez wszystko przebrnęłam przed na lub 3 dni. Teraz czekam. Uwielbiam Cię <3 Ja dopiero zaczęłam pisać, ale moje w porówaniu z Twoim wymięka. Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, dziękuję ^w^ Ale twoje na pewno też wcale nie jest złe :3

      Usuń
  13. Hejeczka,
    wspaniale, no właśnie w jakim celu zamieszkała z nimi, co ukrywają przed nią, no i czy Cardelia ma jednak z tym coś wspólnego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń