Strony

środa, 17 lutego 2016

Nastoletni Terror: Rozdział 6

Po tyłu miesiącach wreszcie jest! 6 rozdział Nastoletniego Terroru! Mam nadzieję, że ta historia jeszcze się wam nie znudziła i najnowszy rozdział przypadnie wam do gustu ^^ Życzę miłego czytania i cierpliwego oczekiwania na kontynuację DiaLovers :3



Przygotowania czas zacząć

 Po małym teście, jakiemu zostałam poddana Natsume upewnił się, że nie będę się nudziła przez najbliższych kilka godzin. Włóczyliśmy się razem po mieście, rozmawialiśmy o kompletnie przyziemnych sprawach, a on rzucał co jakiś czas różnymi żartami, starając się utrzymać między nami jak najbardziej luźną i swobodną atmosferę. Zachowywał się, jakbyśmy znali i przyjaźnili się od dawna. To było niewiarygodnie miłe... oraz przyjemne. Dzięki jego staraniom, udało mi się także chwilowo zapomnieć o dręczących mnie zmartwieniach.
 Kiedy słońce tkwiło już wysoko na niebie, a ja poczułam, że robię się głodna, chłopak nagle przystanął. Z kieszeni swoich spodni wyjął brzęczący telefon i otworzywszy klapkę przysunął go do ucha.
- Co jest, Sei? - Rzucił do telefonu, posyłając mi przepraszające spojrzenie.
Skinęłam lekko głową dając mu tym do zrozumienia, że nie mam nic przeciwko. Uśmiechnął się, ale mina szybko mu zrzedła.
- Musimy? - Jęknął, najwyraźniej w najmniejszym stopniu niezadowolony z tego, co powiedział mu Seiichi. Ja natomiast nadstawiłam uszu, słysząc ten wyraz w liczbie mnogiej. - Tak, wiem, że dzisiaj moja kolej... Ale... Och, no dobra! Narka!
 Z miną dziecka, któremu kazano posprzątać w pokoju zatrzasnął klapkę telefonu i ponownie przeniósł na mnie wzrok. 
- Mała zmiana planów - westchnął, chowając urządzenie do kieszeni. - Będziemy musieli nadłożyć trochę drogi przed powrotem.
- To znaczy? - Przechyliłam głowę, nie bardzo rozumiejąc, co miał na myśli.
- Jestem odpowiedzialny za dzisiejszy obiad... - wyjaśnił, opuszczając ze zrezygnowaniem ramiona. - Więc musielibyśmy zahaczyć o jakiś sklep.
- Rozumiem. Nie ma problemu.
Natsume zamrugał kilkakrotnie, spoglądając na mnie ze zdumieniem w brązowych oczach.
- Naprawdę? Nie przeszkadza ci to?
Teraz to ja zrobiłam zaskoczoną minę.
- Nie. Czemu by miało...?
Odetchnął z ulgą, odgarniając kosmyki włosów opadające mu na twarz.
- W takim razie chodźmy. Chyba za rogiem powinien być jakiś spożywczak.
 Kilkanaście minut później opuściliśmy sklep z zakupami dla całej naszej szóstki. Natsume jednak szybko znów stał się markotny. Szedł zamyślony, marszcząc przy tym brwi.
- Yamamura... - odezwałam się, przyciągając jego uwagę. - Czy coś się stało?
- Ach, no wiesz... - wolną dłonią potarł kark, po czym skrzywił się. - Nie najlepiej radzę sobie z gotowaniem, więc zastanawiam się, co mógłbym zrobić.
Spuściłam wzrok na niesione przez nas reklamówki. W myślach szybko przebiegłam listę składników, które chwilę wcześniej kupiliśmy.
- Może omlet ryżowy? - Zasugerowałam w końcu. - Nie jest zbyt skomplikowany w przyrządzeniu.
Natsume uśmiechnął się krzywo.
- Myślisz, że nawet ja bym sobie z tym poradził?
- Na pewno nie możesz być aż tak kiepski.
- Założysz się? 
- Mogłabym ci pomóc. Jeśli oczywiście chcesz - dodałam pośpiesznie.
- Serio? - Yamamura zatrzymał się i odwrócił w moją stronę z błyskiem w oku. - Pomogłabyś?
Przytaknęłam.
- Co prawda, nie byłoby to danie godne pięciogwiazdkowej restauracji, ale jakąś znajomość w tym zakresie mam.
Uśmiechnął się szeroko.
- Dziękuję! Ratujesz mi życie!
- Chyba trochę przesadzasz... - zaoponowałam, nie rozumiejąc jego reakcji. - Przecież to nic takiego.
- Nie uważam tak.
Posłał mi jeszcze jeden uśmiech i ponownie odzyskawszy dobry humor, ruszył w kierunku zaparkowanego motoru.

- Waah! To jest pyszne!
 Natsume wyjął z ust łyżeczkę i wpatrywał się w nią w taki sposób, jakby na jej powierzchni objawił się mu jakiś cud. Zerknęłam na niego zakłopotana, przekładając kolejne omlety na ustawione na blacie talerze.
- Aż tak ci smakuje?
- Tak. Jesteś w tym świetna!
- Zrobiliśmy je razem - zauważyłam i sięgnęłam po buteleczkę z sosem.
- Ale gdyby nie ty, to sam w życiu nie dałbym sobie rady.
Chłopak porozstawiał na stole szklanki, a następnie wrócił się po sztućce.
- Przesadzasz... - rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś, co mogłabym jeszcze zrobić, ale wszystko do posiłku zostało już przygotowane.
- Co tak ładnie pachnie? - zapytał Seiichi, wsuwając głowę do kuchni. - Natsume, przecież to ty miałeś zająć się obiadem.
Ciemnowłosy rzucił mu piorunujące spojrzenie, po czym uniósł dumnie głowę.
- I się nim zająłem. 
- Wybacz, stary, ale to pachnie i wygląda zbyt smacznie jak na twoją sprawkę.
- Saori mi pomogła.
Spojrzenie blondyna przeniosło się na mnie. Przechylił głowę na bok, prawdopodobnie nad czymś się zastanawiając.
- Czy on cię wykorzystał, Shimizu?
Otworzyłam szerzej oczy i szybko zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Sama zaproponowałam pomoc Yamamurze.
- Zupełnie dobrowolnie? - Upewnił się, jeszcze bardziej przechylając głowę.
- Tak.
- Hej, za kogo ty mnie masz?! - Wtrącił się Natsume, patrząc na Seiichiego spode łba.
- Przerabialiśmy to już rano, pamiętasz? - Blondyn zachichotał rozbawiony jego reakcją. Zajął swoje miejsce przy stole, zacierając z uśmiechem ręce. - A teraz lepiej zawołaj resztę. Szkoda by była, gdyby wysiłki Shimizu poszły na marne.

 Gdy obiad zbliżał się już powoli do końca, moi towarzysze zaczęli omawiać szczegóły jakiegoś planu, który mieli niedługo zrealizować. Zajadając spokojnie omlety z fachowością wypowiadali się na temat materiałów wybuchowych i skomplikowanych systemów bezpieczeństwa. Kompletnie nic nie rozumiałam z tego, co mówili, a chociaż w ogóle nie przejmowali się moją obecnością, to czułam, że nie powinnam być obecna podczas tej rozmowy. Po raz kolejny zdałam sobie sprawę z tego, iż miałam do czynienia z najprawdziwszymi, młodocianymi przestępcami. Zacisnąwszy dłonie na kolanach, wbiłam wzrok w pusty talerz przede mną.
Dlaczego oni nie mogą być normalnymi nastolatkami? Nawet gdyby mieszkali w squacie i po prostu nie chodzili do szkoły albo byli zwykłymi wandalami... Byłoby to lepsze niż zabawa w terror! Dlaczego to robią? Ma to być przejaw jakiegoś zaawansowanego buntu? Ale przeciwko czemu? Co chcą osiągnąć? Może mają jakiś powód... Ale... 
 Oprzytomniałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że przy stole zapadła dziwna cisza. Podniosłam głowę, przekonując się, że spojrzenia wszystkich przy stole były skupione na mnie. Najwidoczniej, gdy przez moją głowę przemykały kolejne pytania ktoś zadał mi pytanie i teraz wszyscy czekali na moją odpowiedź. Zmieszana, zmieniłam pozycję na krześle, zahaczając stopami o jego przednie nogi.
- Przepraszam. Zamyśliłam się - wydukałam cicho. - Mówiliście coś?
Co za idiotyczne pytanie...
Adachi przewrócił oczami z wyraźną irytacją. Usta Ryutaro wykrzywiły się natomiast w aroganckim uśmieszku. Wbiłam paznokcie w materiał spodni.
- Mówiliśmy o tym, że nareszcie będziesz mogła się wykazać - poinformował mnie łagodnie Torisei.
W mojej głowie rozległ się alarmujący dzwonek. Wykazać?
- W jaki sposób? - Zapytałam ostrożnie. Dłonie zaciśnięte na kolanach zaczęły mi drżeć.
Ryutaro parsknął, ale opanował się, gdy Seiichi posłał mu karcące spojrzenie.
- Pomożesz nam w wykonaniu naszego planu - zwrócił się do mnie blondyn. Uśmiechnął się w taki sposób, jakby chciał dodać mi otuchy. Nie pomogło.
- Jak to? Czy naprawdę muszę? Nie mogę pomóc wam w jakiś... Inny sposób? - Mówiłam coraz szybciej. Narastała we mnie panika, a skóra stała się lodowata. - Mogłabym na przykład zajmować się wszystkimi posiłkami, mogłabym sprzątać, prać, chodzić na zakupy... Cokolwiek!
- Nie - ostry głos Kaoru przeszył powietrze.
- Ale... Proszę!
- Nie - powtórzył chłodno, lecz zarazem przerażająco spokojnie. Wbił we mnie spojrzenie swoich ciemnych oczu. Wydawały się być całkowicie czarne.
- Przypieczętowałaś swój los w chwili, w której zdecydowałaś się przyjechać tutaj z Natsume. Teraz nie masz już wyjścia, więc jeśli nie chcesz źle skończyć, słuchaj tego, co się do ciebie mówi. Dobrze ci radzę, bądź posłuszna, a żadna krzywda ci się nie stanie.
Do tej pory myślałam, że może uda mi się w jakiś sposób wykręcić i nie będę musiała brać udziału w ich szalonych planach. Teraz moje nadzieje zostały rozwiane. Spojrzałam bezradnie na siedzącego na przeciwko mnie Natsume. Lekko, niemal niezauważalnie pokręcił głową. Czułam rosnącą w moim gardle gulę.
- Rozumiesz?
Przełknęłam z trudem ślinę. Z całych sił starałam się nie rozpłakać.
- Tak.

 Skończyliśmy posiłek w milczeniu. W milczeniu też razem z Natsume sprzątnęliśmy brudne naczynia ze stołu i je umyliśmy. Po odłożeniu ostatniego talerza na miejsce oparłam mokre dłonie na blacie obok zlewu. Zacisnęłam je w pięści i przyglądałam się jak kropelki wody spływały po nich powoli, skapując na gładkie drewno.
- Musisz się przyzwyczaić - odezwał się Natsume oparty o drzwi lodówki.
Przyzwyczaić? Chyba łatwiej powiedzieć niż zrobić.
- Nie powiesz mi, dlaczego to robicie, prawda? - Spytałam, choć wiedziałam, że nie uzyskam takiej odpowiedzi, jakiej bym oczekiwała.
Chłopak wzruszył lekko ramionami. Patrzył na zwisającą z sufitu, przybrudzoną lampę.
- Z czasem to zrozumiesz.
Szczerze powiedziawszy, wątpiłam w to, ale nie powiedziałam mu tego.
- Pójdziemy do Ryu? - Zaproponował po kolejnej chwili wypełnionej ciszą.
- Po co?
Uśmiechnął się. A raczej zmusił się do uniesienia kącików ust.
- Pewnie robi teraz coś ciekawego. No i jako jedyny nie będzie miał nic przeciwko temu, że przerwiemy mu pracę - przeniósł wzrok na mnie, a nierówna grzywka opadła mu na oczy. - Sei siedzi teraz w garażu, prawdopodobnie pod którymś z wozów, więc ciężko byłoby z nim pogadać. Kuro robi coś przy swoim kompie, więc też nie za bardzo... A do Hisako możemy zajrzeć później.
- Dobrze - zgodziłam się, zdając sobie sprawę z niewielkiego wyboru jaki miałam. Wytarłam dłonie w spodnie i ruszyłam po schodach za rozpromienionym Natsume.
- Wchodzimy! - Oznajmił już tak właściwie po fakcie, przekraczając próg pokoju Ryutaro.
- Dzięki za ostrzeżenie - prychnął chłopak pochylony nad biurkiem. - Czuj się jak u siebie. A nie, sorry. Ty już to robisz.
Natsume zachichotał rozsiadając się wygodnie na łóżku gospodarza. Ja natomiast zatrzymałam się niepewnie przy drzwiach. Z zaciekawieniem rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nigdy nie byłam w pokoju żadnego chłopaka, ale gdybym miała jakiś sobie wyobrazić, to wyglądałby właśnie tak jak ten. Plakaty zespołów, których nawet nie znałam, kolekcjonerskie figurki, sterty komiksów, ubrania porozrzucane w najmniej odpowiednich do tego miejscach i tak dalej...
Ryutaro obrócił się na swoim krześle i obrzucił mnie nieodgadnionym spojrzeniem zza swoich okularów.
- Skoro już tu przyszłaś, to usiądź, a nie stoisz jak ten kołek.
Po tych słowach wrócił do swojej pracy, czyli przykręcania niewielkich śrubek w jakimś rozłożonym na czynniki pierwsze urządzeniu. Posłusznie przycupnęłam więc na krawędzi łóżka, obok Yamamury. Ten nachylił się w moją stronę i powiedział konspiracyjnym szeptem:
- Nie przejmuj się tym - zatoczył ręką szeroki łuk. - Gdzie Ryu, tam i bajzel.
Uśmiechnęłam się wbrew sobie.
- Jeszcze jedno zbędne słowo, Natsu, a wbiję ci ten śrubokręt tam, gdzie słońce nie dochodzi.
Endo uśmiechnął się złowieszczo unosząc wspomniany przedmiot, który zabłysnął ostrzegawczo w świetle lampki.
- Uuu, boję się - Natsume uśmiechnął się bezczelnie i splótł ręce za głową.
- Powinieneś - odparł z powagą okularnik.
Mój wzrok padł tymczasem na jasnoróżową, futrzastą kulkę leżącą na skraju biurka. Była wielkości piłeczki do ping-ponga i wyglądała jak modne ostatnimi czasy przywieszki do telefonów.
- Aww, jaka urocza.
Bez zastanowienia chwyciłam kulkę w dłonie i przyjrzałam się jej uważnie.
- Ostrożnie - odezwał się Ryutaro nawet na mnie nie patrząc. - To bomba.
Momentalnie zastygłam w bezruchu, modląc się w duszy, abym się tylko przesłyszała.
- C-co?
- Bomba - powtórzył tym samym, beznamiętnym głosem. - Jeden fałszywy ruch i cały ten pokój wyleci w powietrze.
Czułam, jak cała krew odpływa mi z twarzy.
- J-jak to? - Zaskrzeczałam, wlepiając wzrok w kulkę leżącą na moich wyciągniętych rękach. Wyglądała przecież zupełnie niegroźnie. - Ja... Nie chciałam...
Bojąc się ruszyć, zerknęłam kątem oka na Natsume. I dostrzegłam jak jego ramiona drżą od tłumionego śmiechu. Widząc moją minę, nie wytrzymał i parsknął. Ze skołowania wyrwał mnie dopiero Ryutaro, zabierając ode mnie rzekomą bombę.
- Żartowałem - na potwierdzenie swoich słów potrząsnął przedmiotem przed moją twarzą. - To dopiero będzie bomba. Ale nawet wtedy nie będzie w stanie wysadzić tego pokoju, a jedynie mogłaby go zadymić i poparzyć ci ręce. Poza tym, wypraszam sobie, ale nie kładę bomb byle gdzie. Może cię to nauczy chociaż tyle, żeby nie dotykać moich rzeczy bez pozwolenia.
- To prawda - dodał Natsume, trzymając się za brzuch. - Takie zabawki, to jedyne rzeczy, które Ryu trzyma we względnym porządku.
- Przepraszam - mruknęłam. Byłam niemal pewna, że moje policzki przybrały o wiele intensywniejszą barwę od tej, którą miały jeszcze chwilę temu. Jak na potwierdzenie chłopcy zgodnie wybuchnęli śmiechem.

19 komentarzy:

  1. Trochę, musieliśmy czekać na nowy rozdział, ale było warto =^.^=
    Wiesz już z czego będzie kolejny rozdział? Zazdroszczę ludziom, którzy mają wolne od szkoły, bo ja tyle szczęścia nie mam -_-

    Niech wena zawsze ci sprzyja!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli na nic innego mnie nie natchnie, to prawdopodobnie DiaLovers :3

      Usuń
  2. Lubie to opowiadanie (serio! x3)
    Ale chyba nie będę go czytać , boje się końca "/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolina-senpai my wszyscy wiemy jak anime się kończy i jakość nie widzę opcji "żyli długo i szczęśliwie a nikt nie dowiedział się kim byli kroliczy terroryści"

      Usuń
    2. Okay, okay. Tu mnie masz... Ale możesz czytać dalej. Może nie będzie tak źle? ^^

      Usuń
    3. Obiecaj mi to! OBIECAJ!

      A tak btw. Ha nie mowie ,że nikt nie ma umrzeć^^ niech se giną! Ale jak już muszą dednąć to niech zginą WSZYSCY ^^

      Chociaż w to wątpię twoje opowiadania są zbyt...pozytywne? (XD)

      Cóż czekam najwyżej stracisz
      rękę czy cuś...

      Usuń
    4. Pfft, groźby są karalne! No, niestety będziesz musiała sobie trochę poczekać, żeby przekonać się, jaki będzie koniec tej historii~ A to, że są "pozytywne" to dobrze czy źle? xD

      Usuń
    5. Niestety stety jak kto woli :p
      Ale osobiście uważam ,że to bardzo dobrze! Może dzięki twoim optymistycznym opowiadaniok skończę z poziomu pesymist na realist(and devils)

      Usuń
    6. Aww, to dobrze :3 I czy ja tu widzę nawiązanie do "Księcia Piekieł"?

      Usuń
  3. Bardzo długo czekałam ale warto jak zawsze!
    Będę śledzić dalsze wpisy z tym opowiadaniem bo jednak bardzo mnie wciągnęło.
    Życzę dużo weny i czekam również na DL.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział genialny, już nie mogę się doczekać nexta ^^ i ślę masę weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie się doczekałam . Ile ,,nastoletni terror'' będzie gdzieś miał rozdziałów? I mam nadzieję że będą romansy. ^^ wysyłam dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właściwie, to ciężko jest mi teraz już stwierdzić, ile będzie miał rozdziałów. Przepraszam ;-;

      Usuń
  6. Kolejny ! Chcę kolejny ! ; C Nastoletni terror to najlepsze opowiadanie ( wliczając DL ; 3) nie mogę się doczekać kolejnego, i mam pytanie:czy Natsu i Saori (?) będą razem ? Chodzi mi ogólnie, choćby w dalekich odcinkach :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę zdradzać ci dalszych wydarzeń. Bądź cierpliwa, a z czasem się dowiesz.

      Usuń
    2. Dobrze :)a kiedy kolejny ? :P

      Usuń