Zaskakujące jest to, jak można polubić postać przez pisanie o niej opowiadania i słuchanie przy tym w kółko jej piosenek... No cóż, jak można zauważyć na moim przykładzie, takie rzeczy są możliwe. Sama się o tym właśnie przekonałam xD Zapraszam do czytania tego bonusu ^^
A w następnej kolejności pojawi się wspomniany już przeze mnie one shot z "Fairy Tail" ~.
Władczy Wilk
Nim się obejrzałam nadeszły urodziny Reijiego, do których przygotowywałam się przez kilka ostatnich dni. Reiji był w tym czasie nieobecny, gdyż załatwiał jakieś sprawy w świecie demonów, więc ułatwiało mi to działanie. Przynajmniej nie musiałam się z niczym kryć i narażać tym samym na przepytywanie przez wampira. A bez tego zapewne by się nie obeszło. Zawsze potrafił wyczuć czy kłamię.
W każdym razie, miał wrócić do domu wieczorem w dniu swoich urodzin. Już od rana nie potrafiłam usiedzieć spokojnie na miejscu, niezliczoną ilość razy sprawdzając czy tort wygląda tak jak powinien, a książka jest nienagannie zapakowana w ozdobny papier. Nie żebym narzekała, ale nie ukrywając, trochę się nad tym wszystkim napracowałam. Przez ostatnie dwa dni prawie nie wychodziłam z kuchni, bo chciałam, aby ciasto wyszło idealne. Bracia Sakamaki, którzy zaglądali co jakiś czas do pomieszczenia nie rozumieli moich przesadnych (według nich) starań. Jedynie Kanato nie miał nic przeciwko moim kuchennym wyczynom. Stwierdził nawet, że mogłabym tak częściej robić. A wszystko dlatego, iż miał darmową wyżerkę, gdy stwierdzałam, że jednak coś mi z danym ciastem nie wyszło.
Wraz z zapadnięciem zmroku usadowiłam się przy jednym z okien wychodzących na dziedziniec. Choć mój wzrok nie był porównywalny do wampirzego, uparcie wlepiałam go w ciemność panującą na zewnątrz. Zapewne Reiji nazwałby moje zachowanie dziecinnym, ale w tym momencie mnie to kompletnie nie obchodziło. Nie mogłam się już po prostu doczekać jego powrotu i reakcji na to, co dla niego przygotowałam. Miałam nadzieję, że mile go tym zaskoczę.
Wreszcie, dostrzegłam dwa punkciki samochodowych świateł. Nie czekając aż limuzyna zatrzyma się przed rezydencją zerwałam się ze swojego miejsca i czym prędzej zbiegłam ze schodów na parter. W holu natknęłam się na Ayato oraz Laito. Stali po obu stronach drzwi wejściowych, a w dłoniach trzymali plastikowe tacki z ciastami pokrytymi sporą ilością bitej śmietany. Zatrzymałam się, obdarzając ich podejrzliwym spojrzeniem.
- Co wy knujecie?
Ayato zerknął na mnie przez ramię.
- Niespodziankę dla tego zgredowatego sztywniaka.
- Taki mały, słodki prezent z okazji urodzin - dodał ze śmiechem Laito.
Ot ciekawostka, że akurat w takich sprawach potrafili się ze sobą jakoś dogadać i współpracować. Pokręciłam głową.
- Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł.
- To jest dobry pomysł - prychnął Ayato. Tym samym stało się niemal oczywiste to, że to właśnie on był tego autorem.
- Chłopaki, mówię poważnie. Nie rób...
Urwałam swoją wypowiedź w pół słowa. W tej samej chwili zdarzyły się dwie rzeczy. Pierwsza - otworzyły się drzwi, przy których staliśmy. Druga - chłopcy jednocześnie rzucili się na swojego starszego brata. A ja wciąż tkwiłam w tym samym miejscu z ustami otwartymi w wyrazie niemego niedowierzania w to, co właśnie stało się na moich oczach. Ayato i Laito zanosząc się śmiechem przezornie odskoczyli na bezpieczną odległość. Reiji natomiast stał nieruchomo na progu, choć pewnie w duszy gotował się ze złości. Cała jego twarz była biała od śmietany. Może i mnie by to rozbawiło, gdyby to nie był on lub gdyby chociaż był inny dzień.
- Trafiony, zatopiony! - zawołał rozbawiony Laito.
Spiorunowałam wzrokiem dwójkę moich rówieśników, po czym ponownie odwróciłam się w stronę okularnika.
- Reiji...
Lecz on nie czekał nawet aż dokończę i najzwyczajniej rozpłynął się w powietrzu.
- A niech to... - mruknęłam dotykając dłonią czoła. - Czy wy naprawdę nie mogliście z tym chociaż poczekać?!
Odpowiedziała mi cisza, bowiem ci dwaj również postanowili się ulotnić.
Westchnęłam, bezradnie wyrzucając ramiona w powietrze. Odwróciłam się na pięcie i z powrotem popędziłam na górę po schodach. Do pokoju Reijiego dotarłam lekko zdyszana od tej całej bieganiny. Przystanęłam z uniesioną w powietrzu pięścią. Po chwili wahania opuściłam ją i odetchnąwszy głęboko, otworzyłam drzwi.
Reiji stał, odwrócony do mnie bokiem i za pomocą chusteczek higienicznych starał się pozbyć jasnej substancji ze swojej twarzy, włosów i ubrania. Zaskoczyło mnie to, że nadal miał na sobie długi płaszcz z kapturem, w którym przybył do rezydencji.
- Mogę pomóc?
Nawet nie podniósł na mnie wzroku.
- Przydałoby się.
Podeszłam więc bliżej, zgarniając po drodze chusteczki leżące na biurku. Ostrożnie zdjęłam mu okulary, tak jak robiłam to już nie raz i zaczęłam je czyścić. Przez chwilę trwaliśmy w takim milczeniu, aż w końcu nie mogłam go już znieść.
- Przepraszam - powiedziałam, delikatnie pocierając szkła. - Chciałam ich powstrzymać, ale wiesz jacy są...
- Nawet nie liczyłem na to, że mogłoby ci się udać.
Ugh, no dzięki.
- A... Czemu tak właściwie nie zdejmiesz tego płaszcza?
Wreszcie na mnie spojrzał. Choć nie było to niestety przyjazne spojrzenie, jakiego oczekiwałam po naszej rozłące.
Westchnął i nerwowym gestem zrzucił z siebie wierzchnie okrycie, które opadło na stojący obok fotel.
- Zadowolona?
Musiałam odłożyć okulary na blat biurka, bo inaczej niechybnie upuściłabym je z wrażenia. Wolne teraz dłonie uniosłam do ust.
- O mój Boże... - wymamrotałam patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. - Co ci się stało?
- Wypadek przy pracy - odparł krótko, przeczesując włosy palcami. Kiedy to zrobił jego duże, futrzaste uszy poruszyły się nieznacznie, a wystający ze spodni ogon opadł jakby ze zrezygnowaniem.
- Ale... O matko, to jest po prostu takie... dziwne. Wiesz jak to odwrócić?
Wzruszył ramionami, wyrzucając brudne chusteczki.
- Powinno minąć samo. Jeśli będę miał szczęście, to znikną po kilku godzinach. Jeśli pecha, to może to trwać nawet kilka dni.
- Och - zamrugałam, jeszcze raz mu się przyglądając. - Przynajmniej wyglądasz tak całkiem uroczo.
Pożałowałam, że to powiedziałam, gdy posłał mi ponure spojrzenie.
- Wybacz? - Uśmiechnęłam się niepewnie. - Ale nie sądzisz, że to trochę ironiczne? Pojawiły ci się najprawdopodobniej wilcze uszy i ogon, podczas gdy jesteś wampirem. Więc można powiedzieć, że jesteś w pewnym sensie połączeniem wampira i wilkołaka. A zawsze tak wszędzie trąbią o tym, jak to te dwie rasy się nienawidzą.
Reiji popatrzył na mnie niechętnie. Zupełnie tak, jakbym była według niego wyjątkowo irytującą istotą.
- Naprawdę musisz przestać interesować się tymi bezsensownymi głupotami wymyślonymi przez śmiertelników.
Mój poprzedni entuzjazm trochę przygasł.
Ma prawo być zdenerwowany po tym wszystkim. To w końcu jego urodziny. Pewnie zaraz mu przejdzie i wszystko będzie w porządku.
Pomyślałam o tym, co dla niego przygotowałam. Odetchnęłam cicho.
- Powiedz, masz może ochotę na...
- Na nic nie mam ochoty - przerwał mi lodowatym tonem, który sprawił, że coś boleśnie zakłuło mnie w klatce piersiowej. - Możesz już sobie iść.
- Ale Reiji...
- Idź stąd.
Spojrzałam na niego zszokowana. Nie rozumiałam, co w niego wstąpiło. W końcu wyprostowałam się i zacisnęłam dłonie w pięści, czując rosnącą w gardle gulę.
- Jasne. Jak sobie życzysz - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - Och, byłabym zapomniała. Wszystkiego najlepszego.
Nie czekając na jego reakcję wypadłam z pomieszczenia trzaskając za sobą drzwiami. Do moich uszu dotarł jeszcze dźwięk tłuczonego szkła, ale miałam już to gdzieś.
Kierowana złością pobiegłam do swojego pokoju po tort i prezent, które tam wcześniej zostawiłam. Następnie wróciłam pod drzwi pokoju Reijiego i położyłam wszystko na podłodze.
- Nie to nie, bez łaski - wyszeptałam, po czym uciekłam stamtąd łykając łzy goryczy. Jednocześnie czułam wściekłość i rozpacz. Tak się starałam, żeby sprawić mu radość, a on zachowywał się jakby coś go co najmniej ugryzło. Nie rozumiałam, o co mu chodziło. Miałam wrażenie, że wróciliśmy do tego, jak wyglądała nasza znajomość na samym początku.
Wpadłam do kuchni jak burza i chociaż chciałam tylko czegoś się napić, to trzaskałam wszystkimi możliwymi drzwiczkami szafek, szufladami i naczyniami. Wreszcie zdecydowałam się na zwykłą wodę mineralną. Napełniłam nią szklankę i wypiłam wszystko duszkiem. Mimo to, nie mogłam pozbyć się guli w gardle. Odstawiłam z hukiem szklankę na blat, mrugając nerwowo, aby pozbyć się niechcianych łez napływających mi do oczu.
- Musisz robić tyle hałasu?
Drgnęłam.
- Tak, Shu.
- Co się stało? Czyżbyś pokłóciła się z moim braciszkiem?
Byłam odwrócona do niego plecami, ale mogłam się założyć, że na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
- Może.
Spięłam się, czując jego oddech na karku.
- To może mam ci pomóc w odegraniu się na nim?
- Podziękuję - burknęłam, cofnąwszy się z zasięgu jego ramion. Wyszłam z kuchni, mając nadzieję, że blondyn da sobie spokój. Chciałam już po prostu wrócić do swojego pokoju i najlepiej przespać resztę nocy. Shu jednak akurat postanowił pobyć sobie trochę nad wyraz natarczywym. Dopadł mnie w korytarzu i uwięził między ścianą a swoim ciałem.
- Jesteś pewna swojej decyzji?
- Tak, jestem pewna. Puść mnie.
- Jaka szkoda... Mógłbym ci zapewnić zdecydowanie więcej przyjemności niż mój brat - to oświadczywszy, pochylił się nade mną rozchylając usta, w których doskonale widoczne były jego kły. Już myślałam, że nie uda mi się uciec, ale nagle wampir zastygł w bezruchu.
- Cholera... - wymamrotał, odwracając głowę.
Nie wiedziałam, co miał na myśli, dopóki także do moich uszu nie dobiegł dość... No cóż, raczej niespodziewany odgłos. Coś jakby stukanie pazurów o podłogę, a potem także... warczenie.
Shu odsunął się ode mnie i wtedy moim oczom ukazał się potężny wilk stojący na środku korytarza. Miał ciemnoszarą, wpadającą w fiolet sierść oraz znajomo wyglądające, czerwone ślepia. Wstrzymałam oddech. Drapieżnik zjeżył sierść, położył po sobie uszy i wciąż warcząc postąpił powoli kilka kroków do przodu. Wyglądał przerażająco, ale również w jakiś sposób pięknie. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
- Ale to upierdliwe. - Shu westchnął i po prostu zniknął. Typowe.
Widząc to, wilk zamknął pysk i przysiadł na zadzie. Cały czas wpatrywał się we mnie swoimi ślepiami w kolorze rubinów. Znałam te oczy. Przełknęłam ślinę, wypuściłam powoli wstrzymywane powietrze przez usta, po czym kucnęłam w miejscu, w którym stałam.
- Reiji?
- Niestety, masz rację.
- Co się stało?
- Przemiana postąpiła jeszcze bardziej.
Dziwnie było mi rozmawiać z wilkiem. Tym bardziej, że jego odpowiedzi słyszałam bezpośrednio w swojej głowie.
- Ahm. W takim razie, życzę miłego powrotu do oryginalnej formy.
Wstałam i ominęłam go, aby skierować się do swojego pokoju. Nie musiałam długo czekać na stukot pazurów podążającego za mną wilka.
- Gdzie idziesz?
- Do siebie.
Zamilkł na kilka sekund.
- Ty to zrobiłaś?
- Co?
- To, co znalazłem pod drzwiami.
- Tak. A co? - prychnęłam. - Chcesz wiedzieć czyją pracę wyrzuciłeś do śmietnika?
- To nie tak.
- Pewnie.
Reiji w swojej nowej formie przyspieszył i złapał zębami rękaw mojego swetra.
- Zatrzymaj się.
- Bo co? - Szarpnęłam się, mając nadzieję, że nie podrę przez to ubrania. - Chciałabym zauważyć, że chwilę temu dałeś mi jasno do zrozumienia, iż nie życzysz sobie mojego towarzystwa. Więc teraz łaskawie zostaw mnie w spokoju.
Nacisk jego szczęk zelżał, a ja to bez zastanowienia wykorzystałam. Wyrwałam się mu i jak najszybciej pokonałam ostatnie metry dzielące mnie od mojego pokoju. Zamknąwszy za sobą drzwi, nie patrząc już na nic, rzuciłam się na łóżko, a potem zakopałam w pościeli. Raz po raz odtwarzając w myślach wydarzenia tego dnia, a także zachowanie Reijiego, pogrążyłam się w niespokojnym śnie.
Nie spałam długo i gdy się przebudziłam, zdziwił mnie ciężar spoczywający na moich nogach. Zmrużyłam oczy próbując dostrzec w ciemności ów ciężar. Niemal podskoczyłam na łóżku, zdając sobie sprawę, że o moje kolana opiera się wilczy łeb. Reiji musiał wyczuć, że nie śpię, gdyż otworzył swoje rubinowe oczy.
- Obudziłaś się?
- Jak widać. Co ty tu robisz?
Przeciągnął się leniwie na moim łóżku i ziewnął, co było na tyle urocze, że prawie zapomniałam o swojej złości.
- Przyszedłem cię przeprosić - odrzekł wreszcie. - Ale nie zrobię tego, póki nie wrócę do swojej prawdziwej postaci.
- I do tego czasu masz zamiar wylegiwać się na moim łóżku? - Zapytałam, unosząc jedną brew.
- Powiedzmy.
Westchnęłam. Chciałam spać i nie miałam zamiaru kolejny raz się z nim kłócić.
- Rób co chcesz.
Obróciłam się na bok, podciągając kołdrę aż pod brodę. Starałam się zapomnieć o jego obecności, chociaż wilgotny, psi nos trącający moją rękę wcale mi w tym nie pomagał.
Drugi raz obudziłam się już dopiero, kiedy promienie słońca w najlepsze przedzierały się przez szczeliny w zasłonach. Jęknęłam cicho, przyciskając twarz do poduszki. Nie chciało mi się jeszcze wychodzić spod cieplutkiej kołdry i wdawać w kolejną sprzeczkę z tym wampirołakiem. Jednak okrycie zostało ze mnie brutalnie ściągnięte.
- Co jest grane? - burknęłam, podnosząc się błyskawicznie do pozycji siedzącej.
- Czy teraz mogę już uznać, że jesteś w pełni obudzona?
Spojrzałam spode łba na wampira stojącego u nóg łóżka.
- Nienawidzę cię, Reiji.
- Przykro mi, ale nie potrafisz kłamać.
- Ma ci być przykro! A teraz łaskawie oddaj moją kołdrę i... Chwila, moment, wróć! - Nagle mnie olśniło. Jeszcze raz spojrzałam w tamtym kierunku, aby upewnić się, że nie mam żadnych omamów. Potarłam oczy wierzchem dłoni, ale on nadal tam stał. W ludzkiej formie. - Znowu jesteś sobą!
- Zauważyłaś?
Przewróciłam oczami i odgarnęłam pasma włosów, opadające mi na twarz.
- Czy nie miałeś przypadkiem zrobić czegoś po "powrocie"?
- To najpierw wstań.
- Zaczynasz przeprosiny od rozkazów? No, ładnie.
Nie odpowiedział. Zamiast tego popatrzył na mnie wyczekująco, więc posłusznie wygramoliłam się z łóżka. Od razu do mnie podszedł, po czym, ku mojemu zdziwieniu, wziął w objęcia.
- Huh? - Tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrztusić, kiedy moja twarz znalazła się nagle tuż przy jego klatce piersiowej.
- Przepraszam za wczoraj. - Jego oddech musnął włosy na czubku mojej głowy. - Nie chciałem się na tobie wyładować. Tym bardziej, że nie widzieliśmy się przez kilka dni...
- Więc czemu to zrobiłeś?
- Nie zaczyna się zdania od...
- Psujesz przeprosiny.
Zaśmiał się cicho, a wtedy przytuliłam policzek do jego piersi. Co tu ukrywać? Lubiłam ten dźwięk.
- Chyba masz rację. - Odchrząknął, ponownie poważniejąc. - Po prostu było tego wszystkiego za dużo. Irytowało mnie to, że nie byłem w stanie nic z tym zrobić.
- A Ayato i Laito dolali oliwy do ognia.
- Zgadza się. Potem nie potrafiłem już po prostu nad sobą zapanować.
Podniosłam głowę, a moje usta same ułożyły się w uśmiech.
- Reiji przyznaje się do niemocy, do błędu i przeprasza. Chyba będę musiała to gdzieś zapisać.
- Możesz się z tym wstrzymać. A teraz - ujął mój podbródek palcami - chyba nie chcesz, żeby zrobione przez ciebie ciasto się zmarnowało?
Okazało się, że w pokoju Reijiego wszystko było już przygotowane - kawałki tortu leżały na porcelanowych talerzykach na stoliku, a obok nich stały filiżanki z jeszcze parującą herbatą.
- Kiedy zdążyłeś to zrobić? - zapytałam, posyłając mu pytające spojrzenie.
- Gdy spałaś - odparł krótko, wskazując mi jeden z foteli. Usiadłam więc na nim ze skrzyżowanymi ramionami.
- Czyli od początku zakładałeś, że ci wybaczę?
- A miałaś jakieś wyjście?
- Zaraz zabiorę ci to wszystko i tyle będziesz miał ze swoich urodzin...
- Och, no już. - Przed moją twarzą zawisł widelec z nadzianym na niego kawałkiem truskawkowego ciasta.
- Zamierzasz mnie karmić, żebym się zamknęła?
- Otwórz albo zrobię to siłą - ostrzegł, przysuwając widelec jeszcze bliżej.
- Dobra, dobra.
Otworzyłam usta, pozwalając by nakarmił mnie chociaż ten jeden raz.
- I co?
- Tak samo dobre, jak wtedy, kiedy je robiłam. Skosztuj też, to się przekonasz.
- W porządku.
Lecz zamiast ponownie wbić widelec w swoją porcję, Reiji pochylił się nad stolikiem i musnął moje wargi swoimi.
- H-hej, a to co miało być? - zapytałam zdezorientowana, gdy już się ode mnie odsunął.
- Kosztowałem - odpowiedział zwyczajnie. - Tak, jak mi poleciłaś. Rzeczywiście jest całkiem dobre.
Spuściłam wzrok na własny talerzyk. Byłam pewna, że moje policzki przybrały kolor truskawek zdobiących ciasto. Upiłam kilka łyków gorącej herbaty i dopiero coś sobie przypomniałam. Podniosłam wzrok na chłopaka.
- Posłuchaj, Reiji. Tym razem mówię to poważnie. - Uśmiechnęłam się lekko. - Wszystkiego najlepszego!
Zamrugał. Raz. Drugi. Potem odłożył widelec i poprawił okulary.
- Tylko na tyle cię stać?
Zamarłam w bezruchu.
- S-słucham?
- To chyba trochę mało, nie uważasz? Przydałby się też jakiś prezent.
- Przecież dałam ci tamtą książkę...
- Tak. I zaskoczyło mnie, że o niej pamiętałaś.
- No wiesz, mimo wszystko cię słucham.
- Tak? W takim razie podejdź tu.
- Po co? - Zmrużyłam podejrzliwie oczy.
- Podobno mnie słuchasz.
- Ech, już idę...
Podniosłam się ze swojego miejsca i niepewnie obeszłam stół. Kiedy tylko stanęłam obok Reijiego, ten złapał mnie i najzwyczajniej posadził na swoich kolanach.
- Hej! - pisnęłam.
Objął ramionami moją talię. Na jego ustach pojawił się triumfujący uśmiech.
- I co teraz zrobisz?
- To znaczy? - mruknęłam ze zrezygnowaniem, dając sobie spokój z daremnymi szarpaninami.
- Prezent.
Popatrzyłam w jego rubinowe, roziskrzone oczy.
- Jesteś niemożliwy...
Pochyliłam się, opierając dłonie na jego torsie. Następnie pocałowałam go delikatnie, powoli. Jednak Reiji nie pozwolił mi na tym poprzestać. Czułam, jak jego dłoń wędrowała po moich plecach, gdy pogłębiał pocałunek tak długo, aż straciłam oddech, a serce w szalonym tempie zaczęło obijać mi się o żebra. Wtedy wreszcie odsunął się odrobinę, bym mogła się uspokoić. Oparłam głowę na jego ramieniu.
- Teraz jesteś zadowolony?
- A żebyś wiedziała - wymruczał mi do ucha. - Mogłaś od razu od tego zacząć.
Jego palce sunęły wzdłuż mojego kręgosłupa. W górę i w dół.
- A co z ciastem? Miałeś rację z tym, że nie chcę, żeby się zmarnowało.
- Chwilę może jeszcze poczekać.
- To może chociaż puścisz mnie na minutkę, to pójdę się przebrać? Jakby nie patrzeć, wciąż jestem w "piżamie".
- Hmm... To też może poczekać.
Nie widziałam sensu w dalszym sprzeczaniu się, więc po prostu się poddałam. W końcu byłam mu winna małe, prywatne przyjęcie urodzinowe.
Jak zawsze piszesz wspaniale :)
OdpowiedzUsuńTa części z Reijim wyszła ci najbardziej romantycznie ze wszystkich! :D Mam pytanie czy zrobisz też taką część ze wszystkimi razem i że chłopacy zamienią się w zwierzęta???!!! ;)
OdpowiedzUsuńWampirze zoo? xD Nie wiem. Zastanowię się nad tym, ale niczego nie obiecuję.
UsuńDzięki ;)
Usuń;D aż oczami wyobraźni widzę ten jego pewny siebie uśmieszek
OdpowiedzUsuńSUPER czy będzie bonus z Kanato
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie zastanawiałam się nad tym.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoże by tak Natsuki zamieniła się w zwierzaczka? ;)
OdpowiedzUsuńOsobiście nie przepadam za tym wampirem, ale po tym bonusie to go chyba polubię :D świetnie ci wyszedł. Pozdro i ślę masę weny ^^
OdpowiedzUsuńKocham cie! Mój top sakamaki nareszcie! Moje kokoro cieszy się!
OdpowiedzUsuńMój wampirek tag bardzo :>
Powinnaś częściej o nim pisać!
I Reji ma różofe oczeta!
UsuńGomen, dopiero niedawno bardziej go polubiłam xD Pewnie jeszcze coś kiedyś o nim skrobnę. A co do koloru oczu - tutaj można się kłócić. W anime jego oczy wyglądają bardziej na różowe, ale w grze - czerwone. Na stronie poświęconej DL można też znaleźć informację, że są one "jasnoczerwone". No cóż... Do wyboru, do koloru xD
UsuńMoże chociaż będzie miał pozytywniejsza opinię u Natsuki xD
UsuńRóżofe bo tag.
Drugi faworyt w końcu w bonusie! Jak się cieszę ^^
OdpowiedzUsuńBonus przypadł mi do gustu, chociaż w życiu nie wyobraziłabym sobie Reiji'ego, który potrafi być miły dla człowieka, na dodatek romantyczny! XD Ale to słodka wersja tego sadysty *_* Nie wiadomo jaka lepsza.. znaczy dla Kats na pewno lepsza jest słodka wersja xddd
BTW.
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału o DL oraz bonusu! <3
Ahhhhhh! Cute!
OdpowiedzUsuńKochana nie wiesz ile czekałam na ten bonus <3 Ale wyszło ci rewelacyjnie <3 Ale romantycznie uwielbiam Reijiego <3 Z Kanato tez by się przydał taki bonusik :) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc nie przepadam za tym braciszkiem, ale w twoim opowiadaniu był taki………… inny.
OdpowiedzUsuńI popieram pomysł że Natsuki zmieni się w jakiegoś zwierzaczka np. myszke, sarenke nie wiem
Ale byłoby fajnie
a kiedy kanato ?
OdpowiedzUsuńPrzecież wspominałam już w jednym z komentarzy powyżej, że nie wiem, czy w ogóle będę o nim pisała.
UsuńZaczynam go lubić coraz bardziej i to dzięki tobie.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńświetny bonus z Reiji. bardzo mi się podoba. mam fajny pomysł a gdyby tak nasze wampirki zrobiły urodziny natsuki. oczywiście to tylko pomysł.
OdpowiedzUsuńCudowne!
OdpowiedzUsuńSkąd ty bierzesz te pomysły.Jesteś genialna.
Weny życzę :)
Ps. Zainspirowałaś mnie do stworzenia własnego bloga.Nawet dodałam już pierwszy rozdział serii.
Pozdrawiam Lili_.
lili czy moglabys mi podac link twojego bloga ?
Usuńwww.dawnotemukiedyzylam.blogspot.com
UsuńJej! To było bardzo urocze, co prawda dla mnie trochę przesłodzone, ale i tak świetne!
OdpowiedzUsuńNatsuki i Reiji świętują
OdpowiedzUsuńNiczym się nie przejmują
Ciacho truskawkowe dobre jest
Inni chcą spróbować też!
Kanato oblizuje palce
Na słodkie czekał już od dawna
Jego plany poprzedziły dwa rudzielce
Zara? gdzie reszta ciasta?
I tymi marnymi rymami zatruwam Wam dupę
Wybaczcie mi, muszę się zebrać w kupę
Shuu tylko leży patrzy
Subaru nerwowo pije soczek
Kanato zjedzenia ciasta im nie wybaczy
Nie mogą użyć żadnych sztuczek.
Ten głupi wiersz powstał z dziwnego natchnienia. Po prostu zaczęłam pisać. Nawet za bardzo nie wiem, gdzie powstawiać duże czy małe litery, bo w wierszach to różnie z tym bywa >_<
Pozdro
~ Nieposiadający konta google Ciasteczkowy Ninja
Haha, no niezłe miałaś natchnienie :D
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, uuu słodko wkurzony Renji bo przemienił się w wilka, ale ciasto się nie zmarnowało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia