I oto wreszcie, z kilkumiesięcznym opóźnieniem, przedstawiam wam szósty, rocznicowy bonus. Tak jak wybraliście w ankiecie (jeśli ktoś ją jeszcze w ogóle pamięta) jego tematem stała się gra w butelkę. Mam nadzieję, że podoba wam się moja realizacja tego pomysłu. Koniecznie dajcie mi znać, co sądzicie o tym rozdziale! ^^
P.S. Ukazał się numer miesięcznika, o którym wam już wcześniej wspominałam, z moim opowiadaniem :3 Jeśli jesteście zainteresowani, oto linki:
http://wobec.eu/
http://wobec.eu/2017/opowiadanie-przez-wiekszosc-swojego-nastoletniego-zycia-alicja-nie-miala-powodow-do-narzekania-na-swoj-los-miala-kochajaca-rodzine-chlopaka-dobre-stopnie-w-szkole-karoliny-bluszcz/ (ten przeniesie was bezpośrednio do mojego opowiadania)
P.S. Ukazał się numer miesięcznika, o którym wam już wcześniej wspominałam, z moim opowiadaniem :3 Jeśli jesteście zainteresowani, oto linki:
http://wobec.eu/
http://wobec.eu/2017/opowiadanie-przez-wiekszosc-swojego-nastoletniego-zycia-alicja-nie-miala-powodow-do-narzekania-na-swoj-los-miala-kochajaca-rodzine-chlopaka-dobre-stopnie-w-szkole-karoliny-bluszcz/ (ten przeniesie was bezpośrednio do mojego opowiadania)
Wampirza gra w butelkę
Był
burzowy dzień. Wszystko zaczęło się od niewinnej mżawki w piątkowy wieczór, a
skończyło na tym, że zła pogoda utrzymywała się przez cały weekend, w niedzielę
osiągając prawdziwe apogeum. Postanowiłam przeczekać je w swoim pokoju. Tak
więc oto półleżałam na łóżku, z paczką ciastek pod ręką i kotem Shu zwiniętym w
kłębek przy moich stopach. Wcześniej szczelnie zaciągnęłam zasłony w oknach i
zapaliłam światło, aby odgrodzić się od rozbłysków rozświetlających co chwilę
niebo. Próbowałam zignorować także świst wiatru i odgłosy grzmotów, a zamiast
tego skupić się na lekturze trzymanej na kolanach książki.
Gdy byłam małym dzieckiem,
często podczas burzy chowałam się w pościeli albo szukałam pomocy u swego
adopcyjnego ojca. Nie wiedziałam, skąd brał się u mnie ten lęk, ale pozostał ze
mną aż do tej pory. Za każdym razem, gdy tylko pojawiały się pierwsze oznaki
burzy, zaczynałam odczuwać niepokój i nie potrafiłam nic na to poradzić.
Właśnie obracałam stronę w
książce, gdy rozległ się kolejny grzmot. Był tak głośny, że musiał uderzyć
gdzieś w pobliżu. A co gorsza… Po nim w moim pokoju zapadła ciemność. Kot
zerwał się gwałtownie ze swojego miejsca i zamiauczał, przestraszony. Sięgnęłam
po omacku w jego stronę i pogładziłam jego miękką sierść, aby dodać mu trochę
otuchy.
- Spokojnie, Ao – mruknęłam, zamykając książkę. – Nie tylko ty się
wystraszyłeś… Ale to nic takiego.
Wziąwszy
go na ręce, zsunęłam się z łóżka i podeszłam do włącznika światła. Nacisnęłam
go kilka razy, ale bez rezultatu. W pokoju wciąż panował mrok. Uchyliłam drzwi,
by wyjrzeć na korytarz i przekonałam się, że jest tam równie ciemno.
Westchnęłam, drapiąc kota za uchem.
- I jak myślisz, co powinnam zrobić? – zwróciłam się do niego. – Zostać w
pokoju i modlić się, że prąd zaraz wróci czy iść sprawdzić, czy gdzieś indziej
nie pali się światło? Albo po prostu kogoś poszukać?
Kot
miauknął i zaczął wiercić się w moich ramionach, więc delikatnie postawiłam go
na podłodze. Wygiął ogon w charakterystyczny znak zapytania, po czym ruszył
korytarzem przed siebie.
- Czy to ma znaczyć, że mam jednak ruszyć się z pokoju?
Jak
można się domyślić, zwierzak mi nie odpowiedział. Zniknął tylko za zakrętem,
ocierając się po drodze o ścianę.
- Jak to dobrze być kotem… - mruknęłam, wpatrując się nieufnie w ciemny
korytarz.
Dom
Sakamakich nawet za dnia, pełen światła wyglądał, owszem, pięknie, ale również
dość tajemniczo i mrocznie. Ciemność tylko dodawała mu jeszcze więcej tego
specyficznego uroku nawiedzonego domu.
Wzięłam
głęboki oddech i ruszyłam powoli w ślad za kotem. Na wszelki wypadek cały czas
trzymałam jedną dłoń na ścianie, ponieważ mój wzrok nie przyzwyczaił się
jeszcze do mroku. Zaczęłam ostrożnie schodzić po schodach, licząc na to, że uda
mi się kogoś spotkać na parterze, na przykład w salonie. Jakimś cudem nie
potknęłam się po drodze i w jednym kawałku dotarłam na sam dół. Ledwie jednak
zeszłam z ostatniego stopnia, gdy nagle z czymś się zderzyłam. Mimowolnie
wydałam z siebie cichy pisk, lecz szybko się opanowałam i stanęłam w pozycji
obronnej.
- Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz? – rozległ się znajomy głos.
Podniosłam
głowę, przesuwając powoli wzrok w górę, aż natknęłam się nim na parę jadowicie
zielonych tęczówek lśniących w mroku niczym dwie lampki.
- O, hej, Ayato.
Uśmiechnęłam się z ulgą, opuszczając ramiona i prostując plecy.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Po prostu mnie wystraszyłeś. Mógłbyś się tak nie skradać – wytknęłam mu. –
Szczególnie, gdy jest tak ciemno.
- Nie skradałem się. Zawsze ci to powtarzam. To po prostu ty jesteś strachliwa.
- No przepraszam bardzo, że nie mam tak wyczulonych zmysłów jak ty. – Dźgnęłam
go palcem w klatkę piersiową. – Ale mniejsza o to. Nie wiesz, czy działa gdzieś
prąd, czy wywaliło go w całym domu? I czemu, tak właściwie, jest tu tak
cholernie ciemno?
- Chyba w całym i… nie wiem. Nie moja wina, że twój ludzki wzrok jest taki
słaby.
- Mógłbyś łaskawie przestać mnie obrażać? Zamiast tego chodź ze mną do salonu.
- Po co?
- Chcę sprawdzić, czy na kogoś się natkniemy – wyjaśniłam. – A jeśli nie, to
poszukamy innych.
Wampir pochylił się nade mną, a ja poczułam na policzku jego oddech, kiedy się
odezwał.
- Ja ci już nie wystarczam, naleśniku?
W
sumie, to w tej chwili nawet się cieszyłam, że było tak ciemno. W następnej
sekundzie uświadomiłam sobie jednak, że wzrok Ayato nie ulega pogorszeniu w
takich warunkach i przeklęłam go za to w myślach.
- Hmm… - udałam, że na poważnie zastanawiam się nad jego pytaniem. – Nie. Nie
słyszałeś, że im więcej osób, tym weselej?
- Co za bzdura – prychnął, odsuwając się ode mnie. – Ale znając cię, nie dasz
mi spokoju, póki tam z tobą nie pójdę, prawda?
- Faktycznie dobrze mnie znasz – z aprobatą poklepałam go po ramieniu. – Chodźmy.
Wampir
westchnął, jakby miał wykonać najcięższą czynność w swoim życiu. Albo
najbardziej uciążliwą. Odwrócił się i ruszył w kierunku salonu, a ja dreptałam
za nim, uczepiwszy się jego rękawa.
- Czego chcesz od mojej bluzy?
- Wsparcia? Nie chcę się zabić po drodze.
- Niemożliwa – mruknął. – Puść.
- Naprawdę ci to przeszkadza? – zapytałam, zdziwiona. Nie myślałam, że zaledwie
w jeden dzień mógł się zrobić tak nietykalski.
- Po prostu puść.
- No dobra… - bąknęłam, zawiedziona i zabrałam palce z materiału. Kiedy
chciałam całkowicie cofnąć dłoń, poczułam, jak zaciska się na niej inna, większa
i chłodniejsza. – Ayato?
- Jak już musisz się czegoś trzymać, to lepiej mnie, a nie moich ubrań.
Uśmiechnęłam
się szeroko i z zadowoleniem splotłam nasze palce. Ayato nic nie powiedział,
ale też nie puścił mojej dłoni. Traktując to jako przyzwolenie, uśmiechnęłam
się jeszcze szerzej.
- Ach, jakież to urocze – usłyszałam rozbawiony głos gdzieś nad naszymi
głowami. – Macie zamiar skorzystać ze sprzyjającej dzięki braku prądu atmosfery?
- Ni…
- Nic ci do tego – przerwał mi Ayato.
- Jak to nic? – obruszył się jego brat. – Chyba mam prawo wiedzieć, czy zostanę
wuj…
- Laito! – syknęłam.
Odpowiedział mi chichot.
- Jak ja uwielbiam się z tobą drażnić, maleńka.
- Co za…
- Chciałaś kogoś znaleźć, nie? – szepnął do mnie Ayato. – Znalazłaś, więc nie
marudź.
- Tak, tak. Hej, Laito, gdziekolwiek jesteś. Może stamtąd zleziesz i dołączysz
do nas w salonie?
- Proponujesz mi trójkąt? Nie podejrzewałem cię o takie upodobania, maleńka.
Miałam
wielką ochotę, aby uderzyć się otwartą dłonią w czoło. Przy tym wampirze
naprawdę trzeba było uważać, co się mówi. Chociaż nawet wtedy, kiedy starałam
się jak najostrożniej dobierać słowa, on i tak potrafił znaleźć do nich jakieś
zboczone nawiązanie. Jego umysł musiał być strasznym miejscem.
- Nie. Wpadłam tylko na genialny pomysł, że moglibyśmy wszyscy razem spędzić
trochę czasu.
- Natsuki po prostu boi się ciemności i nie chce być sama.
Drgnęłam na dźwięk kolejnego głosu.
- No dzięki, Kanato – skrzywiłam się. Nie
musiałeś tak otwarcie i na głos mi tego wytykać, dodałam już w myślach.
- Przecież to prawda. Mam rację, Teddy?
- Dobra! Nieważne z jakiego powodu chciałam was zebrać. Nie macie ochoty
spędzić trochę czasu w rodzinnym gronie?
- W rodzinnym gronie? – odezwał się Subaru, tak jak jego przyrodni bracia
pojawiając się znikąd i o mały włos nie przyprawiając mnie o zawał. – Chyba
pomyliłaś domy.
- Też tak często myślę… - wymamrotałam do samej siebie. – Idziecie czy nie?
- W sumie, to chyba nie mam nic lepszego roboty – stwierdził Laito.
- Może być ciekawie – dodał Kanato.
- Ech, niech wam będzie – zgodził się z ociąganiem najmłodszy.
Całą
piątką udaliśmy się więc do salonu. Tam natknęliśmy się na drzemiącego na
kanapie Shu. Przy okazji dowiedziałam się, dokąd udał się Ao, zwinięty w kłębek
na klatce piersiowej swego pana. Zorientowałam się, że tam leżał, kiedy
zdecydowałam się obudzić Shu. Początkowo, tuż po przebudzeniu wampir nie chciał
się zgodzić na „spędzanie czasu w rodzinnym gronie” i kazał nam zostawić go w
spokoju.
- Proooszę – starałam się brzmieć jak najbardziej przekonująco. – Nie bądź taki,
Shu.
- No dalej, zgódź się – poparł mnie Laito. – Zrób to dla naszej maleńkiej.
- Jesteście męczący – odrzekł jedynie blondyn. Mimo wszystko, nie opuścił
pokoju.
- To znaczy, że z nami zostajesz? – zapytałam z nadzieją.
- To znaczy, że nie ruszam się z tej kanapy.
- Ha, sukces! A więc brakuje nam już tylko…
- Czy wyjaśni mi ktoś, co się tutaj dzieje?
- Reiji! – zawołałam triumfalnie. – Jak dobrze cię… słyszeć. Chcemy pospędzać
trochę czasu wszyscy razem. Co ty na to?
- Spasuję.
- Chyba sobie żartujesz. Wszyscy inni się zgodzili!
- A ja nie.
- Reiji…
Wspólnymi siłami, przy pomocy
marudzenia oraz kilku gróźb, udało się nam przekonać Reijiego, aby również do
nas dołączył.
- To… co tak właściwie mamy robić? – przerwał chwilową ciszę Subaru.
- Na dobry początek może trochę tu rozświetlimy? – zaproponowałam. – Jestem
pewna, że macie gdzieś jakieś świece czy coś.
- Kanato, czyń honory – zwrócił się Laito do swego brata.
- Czy ja ci wyglądam na żywą zapalniczkę? – zaprotestował tamten.
- Nie bądź taki~. Tobie to pójdzie najszybciej, więc czemu z tego nie
skorzystać?
Kanato
wydał z siebie coś, co podejrzanie przypominało warknięcie, lecz już po
krótkiej chwili mrok panujący w pomieszczeniu został rozproszony przez blask
licznych świec. Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałam, że jakieś już wcześniej
były tam poustawiane.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się z ulgą, kiedy wreszcie mogłam normalnie widzieć
swoje otoczenie. – Od razu lepiej!
Jako,
że Shu zajmował jedną z kanap, nasza szóstka rozsiadła się na pozostałych
wolnych miejscach. Ayato zajął fotel, po czym przywołał mnie do siebie i
posadził na swoich kolanach. Nie protestowałam.
- To co teraz? – odezwał się, gdy już wszyscy się rozlokowali.
- Teraz… Cóż, możemy na przykład w coś zagrać, skoro tyle nas jest.
- Niby w co? – zapytał Shu, głaszcząc swojego kota.
- Nie wiem, może… - Zastanawiałam się chwilę. – W butelkę?
Laito klasnął w dłonie z nagłym ożywieniem.
- W jaką wersję? Tą z całowaniem czy z rozbieraniem?
- Ani w jedną, ani w drugą! – zaoponowałam. – Czy tobie naprawdę tylko jedno w
głowie? Poza tym, do takiej wersji potrzeba w miarę parzystej liczby
przedstawicieli obu płci. Ja nie mam zamiaru się ze wszystkimi całować. –
Poczułam, jak ramiona Ayato oplotły mnie ciasno w pasie. Coś czułam, że taka
gra z jego powodu nie miałaby nawet szans przejść. I dobrze. – A wy chyba na
tyle się nie kochacie, żeby okazywać tak sobie wzajemnie miłość.
Bracia Sakamaki skrzywili się z obrzydzeniem na samą sugestię.
- No właśnie. Tak więc, zagramy w zwykłe „prawda czy wyzwanie”. Ma ktoś pod
ręką jakąś butelkę?
Niedługo
później siedzieliśmy już całą siódemką w kółku na dywanie. Pomachałam w
powietrzu pustą butelką, którą mieliśmy grać.
- To kto zaczyna?
Laito podniósł rękę.
- Zgłaszam się na ochotnika.
Podałam
mu więc butelkę. Przyglądałam się, jak obracała się wprawiona w ruch. W końcu
zatrzymała się, z szyjką skierowaną w… moją stronę. Rudowłosy wampir uśmiechnął
się promiennie.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Ależ maleńka… - Wyglądał na zawiedzionego. – Prawda jest taka… dla frajerów.
- Prawda jest bezpieczna – odpowiedziałam, niezrażona.
- No dobrze – westchnął. Zastanawiał się przez chwilę, po czym ponownie
uśmiechnął. – W takim razie powiedz, czy gdybym wam nie przeszkodził,
rzeczywiście skorzystalibyście z tej atmosfery?
- Nie. Od początku chciałam was poszukać.
- Jaka szkoda… - mruknął, popychając butelkę w moją stronę. Posyłając mu
mordercze spojrzenie, zakręciłam przedmiotem. Wskazał na siedzącego z
zamkniętymi oczami najstarszego z braci.
- Prawda czy wyzwanie, Shu?
- Prawda – odparł, nawet na mnie nie patrząc.
- Więc może… Twoje ulubione danie? – palnęłam, czym zasłużyłam sobie wreszcie
na dziwne spojrzenie blondyna.
- Stek. Krwisty.
Gdy
butelka przestała wirować, okazało się, że tym razem kolej padła na Laito. Shu
uniósł jedynie pytająco brew.
- Wyzwanie.
Blondyn westchnął.
- Przywołaj jakiegoś chowańca.
- Tylko tyle? – Laito splótł palce ze sobą i strzelił nimi demonstracyjnie.
Następnie wyciągnął przed siebie prawą rękę i zagwizdał. Czekałam z
zaciekawieniem na to, co się stanie. W mojej obecności jeszcze nigdy nie były
wzywane żadne chowańce, więc bardzo mnie to interesowało.
Kiedy
tak zastanawiałam się, co takiego przywoła Laito, do salonu wleciał ciemny
kształt. Przemknął za moimi plecami, aż poczułam delikatny powiew i zgasił przy
okazji jedną ze świec. Zatoczył kółko nad naszymi głowami, aby ostatecznie
zawisnąć głową w dół na wyciągniętym ramieniu wampira. Na zakończenie,
nietoperz wydał z siebie cichy pisk.
- Wow – powiedziałam, zafascynowana. – Nieźle.
Laito
posłał mi zadowolony uśmiech. Natomiast siedzący obok mnie Ayato prychnął, w
ogóle nie poruszony.
- Nie ma czym się zachwycać. To było banalne. I przewidywalne.
- Czyżby? – Jego brat po raz kolejny wprawił butelkę w ruch, a ta w dziwnym
zbiegu okoliczności wskazała wprost na Ayato. – Co teraz powiesz, braciszku?
Ayato
pochylił się do przodu, patrząc na niego wyzywająco. Napięcie, jakie nagle
pojawiło się w powietrzu, było wręcz namacalne. Wszyscy z zainteresowaniem
obserwowali tę dwójkę.
- Wyzwanie.
- Tak myślałem. Wypuszczę mojego chowańca – oznajmił Laito, wskazując na
zwierzątko uczepione rękawa jego koszuli. – A ty będziesz musiał go złapać.
Ayato zaśmiał się lekceważąco.
- Dajesz.
Laito
machnął ręką, co spowodowało, że nietoperz z piskiem poderwał się w powietrze.
Gdy chłopak gwizdnął, stworzenie błyskawicznie opuściło pokój.
- Ruszaj, braciszku.
Nie
musiał tego dwa razy powtarzać. Gdy Ayato zniknął, jego brat przeniósł wzrok na
zegar wiszący na ścianie.
- Ciekawe, ile mu to zajmie~.
Okazało się, że wystarczyło mu
kilka minut. Przemoczony do suchej nitki, z nietoperzem trzepoczącym się w jego
dłoniach, zajął swoje poprzednie miejsce. Laito zaklaskał.
- Brawo, braciszku. Ale trwało to chyba trochę długo, prawda?
- Zamknij się. Moja kolej.
Od
tego momentu rozpętała się zaciekła rywalizacja. Nawet Shu i Reiji, którzy
wcześniej najbardziej się opierali zaczęli traktować to na poważnie. Już nikt
poza mną nie wybierał prawdy, a kolejne wyzwania robiły się coraz bardziej
wymyślne oraz trudne. Jakiś czas później, większość z braci miała przemoczone
lub podniszczone ubrania, a po podłodze salonu walały się przeróżne przedmioty,
poczynając od naczyń, na broni kończąc. Gra całkowicie wszystkich pochłonęła.
- I sto – oznajmił Subaru, zrzucając z siebie Kanato pełniącego rolę
obciążenia, z którym musiał wykonać sto pompek. Fioletowooki usiadł, posyłając
mu oburzone spojrzenie i przyciskając do siebie Teddy’ego, którego futerko z
brązowego stało się po ostatnim wyzwaniu różnokolorowe.
W czasie, kiedy akurat
rozmawiałam z Shu przywracającym do życia swój rozłożony na części odtwarzacz
muzyki, Reiji zdążył wykonać zadanie powierzone mu przez Subaru i zakręcić
butelką. Wskazała na mnie. Już miałam dokonać takiego samego wyboru, jak za
każdym poprzednim razem, gdy chłopcy mi przerwali.
- Jako jedyna nie wzięłaś jeszcze wyzwania – wytknął mi Laito. – Zdecyduj się
na nie chociaż raz.
Bracia
zadziwiająco zgodnie go poparli, a ja bezradnie przenosiłam wzrok z butelki na
nich i z powrotem. W końcu poddałam się z ciężkim westchnięciem.
- W porządku. Niech będzie wyzwanie.
Usta Reijiego ułożyły się w
przebiegły uśmiech. Wstał i przyniósł mi stojącą wcześniej na stoliku
filiżankę. Znajdował się w niej dziwnie pachnący, ciemny płyn.
- Wypij to.
- A co to tak właściwie jest? – zapytałam nieufnie.
- Niech to pozostanie moją słodką tajemnicą. Pij.
- Ale nie zaszkodzi mi to?
- To się okaże.
Spiorunowałam
go wzrokiem. Stwierdziwszy, że nie mam innego wyjścia, uniosłam naczynie do ust
i ostrożnie upiłam kilka łyków.
- Obrzydlistwo! – zawołałam, odstawiając filiżankę na podłogę. Zakaszlałam.
Dziwna substancja paliła mnie w gardło i miała okropny smak. Co gorsza, miała
też dziwne skutki. Obraz przed moimi oczami rozmazał się, potem wyostrzył
gwałtownie. Następnie oślepiła mnie dziwna biel, a po niej nastąpił wybuch
niezliczonych kolorów. Zamrugałam, oszołomiona.
- To było… dziwne – wydukałam w końcu.
- Nic ci nie jest? – spytał Ayato, marszcząc brwi.
- Nie – pokręciłam głową. – Chyba.
Gra
ruszyła dalej, a ja nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Podeszłam do okna i
odsunęłam odrobinę ciężką zasłonę, aby wyjrzeć na zewnątrz.
- Burza się skończyła! – przekazałam reszcie. W tej samej chwili zaświecił się
ogromny żyrandol zwisający z sufitu. Uśmiechnęłam się, zadowolona. – To co,
koniec imprezki, nie?
Bracia Sakamaki obdarzyli mnie zaskoczonymi spojrzeniami.
- Chyba żartujesz! – zaprotestował Laito. – Gra dopiero zaczęła się rozkręcać!
- No właśnie, muszę się jeszcze zemścić – mruknął Kanato, wskazując na
kolorowego misia.
Do
nich dołączyły kolejne głosy. Wynikało z tego, że wszyscy zgodnie chcieli
kontynuować zabawę, do której wcześniej mieli tak sceptyczne podejście.
- Więc nagle zmieniliście zdanie, co do spędzania wspólnie czasu? – zaśmiałam
się, szczerze rozbawiona ich zachowaniem. – Dobra, w takim razie idę po coś do
picia i jedzenia. Poczekajcie na mnie!
Kto by pomyślał, że zwykła gra w butelkę może tak wciągnąć szóstkę wampirów.
Tęskniłam! cudowny rozdział;3
OdpowiedzUsuńAwwww! kocham<3
Nie mogę się doczekać nowych rozdziałów ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Życzę weny❤
Pozdrawiam :*
Dziękuję :3
UsuńNajs XD
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetnie napisane :> strasznie wciąga
To dobrze, że tak uważasz ^^
UsuńYeah! Jestem taka szczęśliwa ^^.Cudowny bonus ^^.Właśnie kto by pomyślał, że spodoba im się gra w butelkę XD.Mogłam się tego po nim spodziewać ^.^ Ah, te pomysły Laito, on jest niemożliwy ^^.Życzę weny i miłego dnia !
OdpowiedzUsuńAww, dziękuję ^^
UsuńJesteś na prawdę świetną pisarką ;) za każdym Nowym rozdziałem normalnie mnie zatyka ;o . Tak świetnie pisane , aż brakuje mi słów ;o. Jesteś moim numerem jeden! W życiu nie czytałam jeszcze tak świetnego opowiadania ;). Życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńMiło czytać mi takie komentarze. Dziękuję bardzo ;3
UsuńBardzo fajny bonus. Życze dużo weny:)
OdpowiedzUsuńA dziękuję :D
UsuńNiemoge doczekać się dalszych rozdziałuw:) :) :)
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, jak widać tak spędzony czas im bardzo się spodobał..
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia