I już jest! Świeżutki, 41 rozdział DiaLovers! Mam nadzieję, że się wam spodoba. Oczywiście, czekam na wasze opinie na jego temat :3
Chciałabym was także zachęcić do mojego innego ff pt. Interview with BTS
Jeśli zdecydujecie się dać mu szansę, to zostawcie po sobie jakiś ślad. Będzie mi miło ^^
Miłego czytania~!
Chciałabym was także zachęcić do mojego innego ff pt. Interview with BTS
Jeśli zdecydujecie się dać mu szansę, to zostawcie po sobie jakiś ślad. Będzie mi miło ^^
Miłego czytania~!
Obiad
Po wejściu
do pokoju Ayato, zdałam sobie sprawę, że wcześniej jeszcze nigdy tam nie byłam.
Rozejrzałam się z zaciekawieniem i zamarłam, gdy na dywanie, między dwoma
kanapami dostrzegłam żelazną dziewicę. Przełknęłam z trudem ślinę, wpatrując
się w to narzędzie tortur. W sumie, sama nie rozumiałam, czemu tak mną to
wstrząsnęło. Wiedziałam przecież, że bracia Sakamaki byli wampirami. Do tego dość
sadystycznymi.
- Co jest? Boisz się?
Drgnęłam i odwróciłam się, by spojrzeć na stojącego za mną Ayato. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który niekoniecznie mógłby zostać uznany za przyjazny. Potrząsnęłam głową.
- Nie. Skądże.
- Czyżby? – postąpił krok w moją stronę, a ja odruchowo się cofnęłam.
- Oczywiście – potwierdziłam, starając się wyglądać na jak najbardziej opanowaną. – Niby czego miałabym się bać?
- Cóż… - On zrobił kolejny krok do przodu, ja do tyłu. – Jesteś zamknięta ze mną w moim pokoju. Tutaj nikt by mi nie przeszkodził, niezależnie od tego, co bym robił.
- Nie wystraszysz mnie.
Po jeszcze jednym kroku uderzyłam nogami w metalową powierzchnię żelaznej dziewicy. Po moich plecach przeszedł dreszcz. Ayato natomiast niespiesznie podszedł jeszcze bliżej, aż czubki naszych butów zetknęły się ze sobą. Podniosłam wzrok na twarz wampira wyglądającego jak drapieżnik, który właśnie zapędził swoją ofiarę w kozi róg.
- Mam tego użyć, żebyś przekonała się, że jednak masz czego się obawiać? – zapytał cicho.
- Nie zrobiłbyś tego – odparłam, spoglądając mu prosto w oczy.
Parsknął i odwzajemnił moje spojrzenie, unosząc jedną brew.
- Skąd ta pewność?
Tak naprawdę, nie byłam tego pewna. Po prostu miałam nadzieję, że to coś, co między nami zaistniało nie pozwoli mu posunąć się do tego, czym mi groził. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc jedynie w dalszym ciągu wpatrywałam się w jego oczy.
- No właśnie, nie masz jej, prawda? – zauważył, najwyraźniej przejrzawszy mnie na wylot. Wyciągnął w moją stronę rękę, ale trzepnęłam ją trzymanym podręcznikiem. Ayato zamrugał, zdziwiony. – Wiesz, że igrasz z ogniem?
- Och, dajże mi spokój! – podniosłam głos, splatając ramiona. – To, że przyszłam, żeby pomóc ci z nauką nie oznacza, że musisz mi od razu dokuczać!
- A więc ci dokuczam? – powtórzył, pochylając się w moją stronę. Chciałam się od niego odsunąć, ale zapomniałam o żelaznej dziewicy. Straciłam równowagę i klapnęłam tyłkiem na jej pokrywę. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, zerwałam się z niej czym prędzej z okrzykiem zaskoczenia tak, jakby Ayato rzeczywiście miał mnie w niej zamknąć. Widząc moją reakcję, wampir wybuchnął śmiechem.
- Wcale się nie boisz, co?
- To nie jest śmieszne! – krzyknęłam na niego. – Urgh! Jesteś niemożliwy! Lepiej siadaj na tyłku i przygotuj się do nauki!
- Czy ty nie pozwalasz sobie na zbyt wiele, naleśniku? Naprawdę mam cię tam zamknąć?
- Przestań mi grozić! Przed matematyką nie uciekniesz.
- Co jest? Boisz się?
Drgnęłam i odwróciłam się, by spojrzeć na stojącego za mną Ayato. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który niekoniecznie mógłby zostać uznany za przyjazny. Potrząsnęłam głową.
- Nie. Skądże.
- Czyżby? – postąpił krok w moją stronę, a ja odruchowo się cofnęłam.
- Oczywiście – potwierdziłam, starając się wyglądać na jak najbardziej opanowaną. – Niby czego miałabym się bać?
- Cóż… - On zrobił kolejny krok do przodu, ja do tyłu. – Jesteś zamknięta ze mną w moim pokoju. Tutaj nikt by mi nie przeszkodził, niezależnie od tego, co bym robił.
- Nie wystraszysz mnie.
Po jeszcze jednym kroku uderzyłam nogami w metalową powierzchnię żelaznej dziewicy. Po moich plecach przeszedł dreszcz. Ayato natomiast niespiesznie podszedł jeszcze bliżej, aż czubki naszych butów zetknęły się ze sobą. Podniosłam wzrok na twarz wampira wyglądającego jak drapieżnik, który właśnie zapędził swoją ofiarę w kozi róg.
- Mam tego użyć, żebyś przekonała się, że jednak masz czego się obawiać? – zapytał cicho.
- Nie zrobiłbyś tego – odparłam, spoglądając mu prosto w oczy.
Parsknął i odwzajemnił moje spojrzenie, unosząc jedną brew.
- Skąd ta pewność?
Tak naprawdę, nie byłam tego pewna. Po prostu miałam nadzieję, że to coś, co między nami zaistniało nie pozwoli mu posunąć się do tego, czym mi groził. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc jedynie w dalszym ciągu wpatrywałam się w jego oczy.
- No właśnie, nie masz jej, prawda? – zauważył, najwyraźniej przejrzawszy mnie na wylot. Wyciągnął w moją stronę rękę, ale trzepnęłam ją trzymanym podręcznikiem. Ayato zamrugał, zdziwiony. – Wiesz, że igrasz z ogniem?
- Och, dajże mi spokój! – podniosłam głos, splatając ramiona. – To, że przyszłam, żeby pomóc ci z nauką nie oznacza, że musisz mi od razu dokuczać!
- A więc ci dokuczam? – powtórzył, pochylając się w moją stronę. Chciałam się od niego odsunąć, ale zapomniałam o żelaznej dziewicy. Straciłam równowagę i klapnęłam tyłkiem na jej pokrywę. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, zerwałam się z niej czym prędzej z okrzykiem zaskoczenia tak, jakby Ayato rzeczywiście miał mnie w niej zamknąć. Widząc moją reakcję, wampir wybuchnął śmiechem.
- Wcale się nie boisz, co?
- To nie jest śmieszne! – krzyknęłam na niego. – Urgh! Jesteś niemożliwy! Lepiej siadaj na tyłku i przygotuj się do nauki!
- Czy ty nie pozwalasz sobie na zbyt wiele, naleśniku? Naprawdę mam cię tam zamknąć?
- Przestań mi grozić! Przed matematyką nie uciekniesz.
Ostatecznie Ayato poddał się i
wspólnie przystąpiliśmy do rozwiązywania zadań. Na początku wampir trzymał się
całkiem dzielnie, jednak kiedy zaczęłam na głos odczytywać polecenie do
kilkunastego zadania z rzędu, gwałtownie wyrwał mi podręcznik z rąk.
- Co ty wyprawiasz? – zapytałam, zaskoczona.
- Czas na przerwę.
- Ayato…
- Tak, naleśniku?
- Oddawaj to!
Spróbowałam odebrać mu książkę, ale szybko podniósł rękę, w której ją trzymał, nad głowę.
- Hej! – zaprotestowałam. – Przestań się wygłupiać. Im więcej zrobimy, tym lepiej.
- Chcę przerwę.
- Zachowujesz się jak dziecko – oznajmiłam i ponownie sięgnęłam po podręcznik. Ayato znowu umieścił go poza moim zasięgiem, więc zirytowana poderwałam się w jego stronę. Tyle, że oczywiście coś musiało pójść nie po mojej myśli. Niespodziewający się mojego „ataku” wampir chciał się cofnąć, lecz kanapa, na której siedzieliśmy nie była przystosowana do takich wyczynów. W skutek tego zderzyłam się z ramieniem Ayato i oboje zsunęliśmy się na podłogę. Tak się złożyło, że jakimś magicznym sposobem wylądowałam na chłopaku, unikając zderzenia z twardym podłożem.
- Wygodnie? – zapytał z podręcznikiem wciąż tkwiącym w jego dłoni.
- Brzmisz jakby to była moja wina – burknęłam, mrużąc oczy.
- A nie jest tak?
- Nie. To twoja wina. Trzeba było oddać mi książkę po dobroci.
Wampir wzniósł oczy ku sufitowi i podał mi przedmiot winny całemu zamieszaniu. Chwyciłam go czym prędzej.
- No, dzięki.
Zadowolona spróbowałam się z niego podnieść. Przeszkodziły mi w tym silne dłonie, które złapały mnie za biodra, unieruchamiając w miejscu.
- Co? – posłałam Ayato pytające spojrzenie. – Och, no dobra. Przepraszam za zrzucenie cię z kanapy.
- Po prostu się nie ruszaj – odparł.
- Hę? Nie chcę nic mówić, ale wiesz… Dla kogoś z zewnątrz pozycja, w której właśnie się znajdujemy może wyglądać… trochę dziwnie.
A w jakiej pozycji się znajdowaliśmy? Otóż Ayato leżał na plecach, a ja siedziałam mniej więcej na wysokości jego bioder. Troszkę niezręcznie, prawda?
- Jakbyś nie zauważyła, to nikogo poza nami tutaj nie ma.
- No tak, ale… - urwałam, gdy wampir dźwignął się do pozycji siedzącej, wciąż przytrzymując mnie w miejscu.
- Ale co? – mruknął.
Odwróciłam wzrok, błądząc nim po pomieszczeniu. Zaczynałam czuć się naprawdę niezręcznie. Zrobiło mi się dziwnie gorąco i bałam się, że chłopak mógł bez problemu usłyszeć przyspieszone bicie mojego serca.
- Cóż… Ja…
Nie dokończyłam. Nie pozwalały mi na to usta przyciśnięte do moich. Otworzyłam szeroko oczy, a po chwili zamknęłam je, poddając się Ayato. Szumiało mi w głowie, gdy nasze wargi ocierały się powoli o siebie. Drżące palce wczepiłam w koszulę wampira. Jedna z jego dłoni zawędrowała tymczasem na mój kark, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Druga natomiast wsunęła się pod koszulkę, którą miałam na sobie i przesuwała się powoli po mojej nagiej skórze.
W końcu musiałam zaczerpnąć powietrza, więc odsunęłam głowę i oparłam ją na ramieniu Ayato. Jego usta przeniosły się w tym momencie na moją szyję, później kark i bark. Drżałam pod jego dotykiem.
- Hej, Ayato…
- Mhm? – wymamrotał, nie odrywając ust od mojej skóry.
- Zrobiłeś to tylko po to, żeby wymigać się od dalszych zadań?
Znieruchomiał, by po chwili spojrzeć na mnie jak na idiotkę.
- No co? – zapytałam obronnym tonem. – Tak to trochę wyglądało.
- Ty…
- Ja? – skorzystałam z okazji i szybko się podniosłam, odsuwając na bezpieczny dystans. – Chciałeś przerwę, miałeś przerwę. Wracamy do nauki.
Opuściłam pokój Ayato jakąś godzinę później. Udało mi się go w tym czasie przekonać, nie bez przeszkód, do dalszej nauki. Kiedy znalazłam się na korytarzu, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony sytuacje takie jak ta, która miała miejsce po naszym upadku z kanapy sprawiały mi pewną przyjemność i radość. Z drugiej natomiast… Czułam smutek i obawy związane z tym, że nie wiedziałam, co tak naprawdę nas łączy. Zdawałam sobie jedynie sprawę z tego, że ja byłam w nim zakochana. Ale co on czuł do mnie? A raczej, czy w ogóle coś czuł? Jeśli tak, to czy mogło to mieć związek z Cordelią i tym, że byłam Ewą? Miałam wrażenie, że to, co robiliśmy, było w jakiś sposób niewłaściwe. Między innymi dlatego, że przecież nie byliśmy nawet w żadnym związku. Ta cała niepewność dręczyła mnie i nie dawała mi spokoju.
Westchnęłam ciężko, po czym udałam się do swojego pokoju. Ledwie zdążyłam przekroczyć jego próg, gdy rozległ się dzwonek mojego telefonu. Wyjąwszy go z kieszeni, ujrzałam na wyświetlaczu imię Rukiego. Zastanawiając się, o co może chodzić, uniosłam komórkę do ucha.
- Tak?
- Jutro – rzucił krótko, bez przywitania.
- Co „jutro”?
- Przyjdziesz do nas na obiecany obiad – oznajmił i kontynuował, nie dając mi czasu na odpowiedź. – Po swojej ostatniej lekcji zaczekaj przy głównym wejściu.
- Ale…
Nie przejął się tym, że chciałam coś powiedzieć i najzwyczajniej się rozłączył.
- Ach, ta kultura – mruknęłam do siebie. – Czy żaden wampir nie może być normalny?
- Co ty wyprawiasz? – zapytałam, zaskoczona.
- Czas na przerwę.
- Ayato…
- Tak, naleśniku?
- Oddawaj to!
Spróbowałam odebrać mu książkę, ale szybko podniósł rękę, w której ją trzymał, nad głowę.
- Hej! – zaprotestowałam. – Przestań się wygłupiać. Im więcej zrobimy, tym lepiej.
- Chcę przerwę.
- Zachowujesz się jak dziecko – oznajmiłam i ponownie sięgnęłam po podręcznik. Ayato znowu umieścił go poza moim zasięgiem, więc zirytowana poderwałam się w jego stronę. Tyle, że oczywiście coś musiało pójść nie po mojej myśli. Niespodziewający się mojego „ataku” wampir chciał się cofnąć, lecz kanapa, na której siedzieliśmy nie była przystosowana do takich wyczynów. W skutek tego zderzyłam się z ramieniem Ayato i oboje zsunęliśmy się na podłogę. Tak się złożyło, że jakimś magicznym sposobem wylądowałam na chłopaku, unikając zderzenia z twardym podłożem.
- Wygodnie? – zapytał z podręcznikiem wciąż tkwiącym w jego dłoni.
- Brzmisz jakby to była moja wina – burknęłam, mrużąc oczy.
- A nie jest tak?
- Nie. To twoja wina. Trzeba było oddać mi książkę po dobroci.
Wampir wzniósł oczy ku sufitowi i podał mi przedmiot winny całemu zamieszaniu. Chwyciłam go czym prędzej.
- No, dzięki.
Zadowolona spróbowałam się z niego podnieść. Przeszkodziły mi w tym silne dłonie, które złapały mnie za biodra, unieruchamiając w miejscu.
- Co? – posłałam Ayato pytające spojrzenie. – Och, no dobra. Przepraszam za zrzucenie cię z kanapy.
- Po prostu się nie ruszaj – odparł.
- Hę? Nie chcę nic mówić, ale wiesz… Dla kogoś z zewnątrz pozycja, w której właśnie się znajdujemy może wyglądać… trochę dziwnie.
A w jakiej pozycji się znajdowaliśmy? Otóż Ayato leżał na plecach, a ja siedziałam mniej więcej na wysokości jego bioder. Troszkę niezręcznie, prawda?
- Jakbyś nie zauważyła, to nikogo poza nami tutaj nie ma.
- No tak, ale… - urwałam, gdy wampir dźwignął się do pozycji siedzącej, wciąż przytrzymując mnie w miejscu.
- Ale co? – mruknął.
Odwróciłam wzrok, błądząc nim po pomieszczeniu. Zaczynałam czuć się naprawdę niezręcznie. Zrobiło mi się dziwnie gorąco i bałam się, że chłopak mógł bez problemu usłyszeć przyspieszone bicie mojego serca.
- Cóż… Ja…
Nie dokończyłam. Nie pozwalały mi na to usta przyciśnięte do moich. Otworzyłam szeroko oczy, a po chwili zamknęłam je, poddając się Ayato. Szumiało mi w głowie, gdy nasze wargi ocierały się powoli o siebie. Drżące palce wczepiłam w koszulę wampira. Jedna z jego dłoni zawędrowała tymczasem na mój kark, przyciągając mnie jeszcze bliżej. Druga natomiast wsunęła się pod koszulkę, którą miałam na sobie i przesuwała się powoli po mojej nagiej skórze.
W końcu musiałam zaczerpnąć powietrza, więc odsunęłam głowę i oparłam ją na ramieniu Ayato. Jego usta przeniosły się w tym momencie na moją szyję, później kark i bark. Drżałam pod jego dotykiem.
- Hej, Ayato…
- Mhm? – wymamrotał, nie odrywając ust od mojej skóry.
- Zrobiłeś to tylko po to, żeby wymigać się od dalszych zadań?
Znieruchomiał, by po chwili spojrzeć na mnie jak na idiotkę.
- No co? – zapytałam obronnym tonem. – Tak to trochę wyglądało.
- Ty…
- Ja? – skorzystałam z okazji i szybko się podniosłam, odsuwając na bezpieczny dystans. – Chciałeś przerwę, miałeś przerwę. Wracamy do nauki.
Opuściłam pokój Ayato jakąś godzinę później. Udało mi się go w tym czasie przekonać, nie bez przeszkód, do dalszej nauki. Kiedy znalazłam się na korytarzu, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony sytuacje takie jak ta, która miała miejsce po naszym upadku z kanapy sprawiały mi pewną przyjemność i radość. Z drugiej natomiast… Czułam smutek i obawy związane z tym, że nie wiedziałam, co tak naprawdę nas łączy. Zdawałam sobie jedynie sprawę z tego, że ja byłam w nim zakochana. Ale co on czuł do mnie? A raczej, czy w ogóle coś czuł? Jeśli tak, to czy mogło to mieć związek z Cordelią i tym, że byłam Ewą? Miałam wrażenie, że to, co robiliśmy, było w jakiś sposób niewłaściwe. Między innymi dlatego, że przecież nie byliśmy nawet w żadnym związku. Ta cała niepewność dręczyła mnie i nie dawała mi spokoju.
Westchnęłam ciężko, po czym udałam się do swojego pokoju. Ledwie zdążyłam przekroczyć jego próg, gdy rozległ się dzwonek mojego telefonu. Wyjąwszy go z kieszeni, ujrzałam na wyświetlaczu imię Rukiego. Zastanawiając się, o co może chodzić, uniosłam komórkę do ucha.
- Tak?
- Jutro – rzucił krótko, bez przywitania.
- Co „jutro”?
- Przyjdziesz do nas na obiecany obiad – oznajmił i kontynuował, nie dając mi czasu na odpowiedź. – Po swojej ostatniej lekcji zaczekaj przy głównym wejściu.
- Ale…
Nie przejął się tym, że chciałam coś powiedzieć i najzwyczajniej się rozłączył.
- Ach, ta kultura – mruknęłam do siebie. – Czy żaden wampir nie może być normalny?
***
Po ostatniej lekcji następnego dnia czym prędzej wymknęłam się z sali, uważając, by nigdzie nie natknąć się na któregoś z braci Sakamaki. Wcześniej wysłałam Ayato krótką wiadomość, w której poinformowałam go, żeby na mnie nie czekali, bo mam coś do załatwienia. Przeczuwałam, że później mi się za to oberwie, ale nie miałam lepszego pomysłu, jak to rozegrać.
Dotarłszy do głównego wejścia do szkolnego budynku, przyczaiłam się przy jednym z filarów i modliłam się w duchu, żeby żaden z Sakamakich nie postanowił akurat tędy przejść.
- Witaj, kociaku – przywitał się Kou, podchodząc do mnie z Yumą. – Gotowa?
Gdy skinęłam głową, poprowadzili mnie na parking, w kierunku zaparkowanego tam luksusowego samochodu. Widząc go, zaczęłam się zastanawiać, czy wszystkie wampiry są takie bogate.
- A gdzie reszta? – zapytałam, zająwszy już miejsce wewnątrz pojazdu.
- Azusa i Ruki skończyli zajęcia wcześniej – wyjaśnił Yuma. – Już na nas czekają.
- Och, okay.
Spróbowałam się zrelaksować i zaczęłam prowadzić z Kou luźną rozmowę. Cały czas jednak czułam na sobie uważny wzrok jego brata. Wydawało mi się, że nie był on szczególnie zadowolony z mojej obecności. Słowem jednak już się do mnie nie odezwał.
Po kilku minutach samochód zatrzymał się przed posiadłością rodziny Mukami. Wreszcie mogłam się jej przyjrzeć, a na ten widok znowu naszła mnie myśl dotycząca bogactwa wampirów. Może ten budynek nie był aż tak okazały jak dom Sakamakich, ale i tak robił spore wrażenie.
- Daj znać, kiedy już się napatrzysz i będziesz gotowa wejść do środka, kotku – odezwał się Kou, uśmiechając się do mnie. Yuma natomiast wyglądał na zniecierpliwionego.
- Wybaczcie – uśmiechnęłam się przepraszająco. – Jestem gotowa.
Yuma od razu ruszył przodem. Kou wykonał w moją stronę zachęcający gest ręką i zaczekał aż się z nim zrównam. Następnie razem dogoniliśmy brązowowłosego, który zdążył już otworzyć drzwi wejściowe i właśnie nas ponaglał, przytrzymując je otwarte.
Tak, jak się domyślałam, wnętrze domu Mukamich było urządzone luksusowo i w podobnym stylu do posiadłości braci Sakamaki.
Nie no, naprawdę. Skąd te nastoletnie wampiry biorą na to wszystko pieniądze? I czy wszystkie mają podobny styl?
Chłopcy zaprowadzili mnie do jasno oświetlonej jadalni połączonej z kuchnią. Przy nakrytym stole siedział Azusa. Ruki natomiast krzątał się w kuchni, kończąc przygotowywać posiłek, co odrobinę mnie zdziwiło.
- Więc… jestem – oznajmiłam, choć było to przecież oczywiste. Byłam trochę zestresowana. Nie wiedziałam bowiem, jak powinnam się zachowywać ani czego mogę się spodziewać.
- Więc usiądź – odpowiedział mi Ruki, nie odrywając się od wykonywanej czynności.
- Nie potrzebujesz pomocy?
Na chwilę przeniósł na mnie wzrok, ale nie potrafiłam nic wyczytać z wyrazu jego twarzy.
- Poradzę sobie.
Skinęłam więc jedynie głową i usiadłam przy stole. Zajmujący miejsce naprzeciwko mnie Azusa przywitał się ze mną z lekkim uśmiechem na ustach. Odwzajemniłam mu się tym samym.
Chwilę później zabraliśmy się za jedzenie przyniesione do stołu przez Rukiego. Musiałam przyznać, że było naprawdę dobre.
- Sam to wszystko przygotowałeś? – spytałam zaciekawiona.
Spojrzenie czarnowłosego zatrzymało się na mnie jedynie na ułamek sekundy.
- Tak.
- Ruki jest naprawdę dobrym kucharzem – oświadczył cicho Azusa.
- Zgadza się. Nawet bardzo dobrym – przytaknął mu ochoczo Kou, sięgając po kawałek mięsa, na który miał ochotę również Yuma.
- Ej! – Brązowowłosy spiorunował go wzrokiem. – Ile ty możesz tego zeżreć?
- Sporo – odparł blondyn z pełnymi ustami. – Praca wzmaga we mnie apetyt.
- Nie byłeś dzisiaj w pracy, tylko w szkole.
Kou wzruszył ramionami.
- Na jedno wychodzi.
- Co nie znaczy, że musisz sam wyżerać cały…
- Dajcie spokój – skarcił ich Ruki, wskazując na inny talerz. – Jeśli chcesz, to jest tego więcej, Yuma. Nie musicie się kłócić.
- Dobra – mruknął ten w odpowiedzi i wrócił do jedzenia.
Nie licząc tej małej sprzeczki, atmosfera przy stole była dość przyjemna. Bracia Mukami rozmawiali ze sobą na różne tematy, co jakiś czas wciągając do rozmowy także mnie. Byli do siebie jakoś tak… przyjaźniej nastawieni niż rodzina Sakamaki. Mimo to, cały czas na coś czekałam. Nie wiedziałam, na co konkretnie, ale myślałam, że skoro Ruki zażądał wręcz mojej obecności, to będą czegoś ode mnie chcieli. Ku mojemu zdziwieniu, nie wykazywali takich intencji. Kiedy skończyliśmy jeść, Ruki powiedział mi, że szofer odwiezie mnie do domu.
- I to tyle? – spytałam z wahaniem.
- A co? Chcesz zostać dłużej?
- Nie. To znaczy… Miło spędza mi się z wami czas – poprawiłam się – ale im później wrócę do domu, tym większe mogę mieć problemy.
Kou spojrzał na mnie, marszcząc brwi.
- Czy ty na pewno dobrze się czujesz w ich domu?
Spięłam się.
- Zdaje się, że już rozmawialiśmy na ten temat.
- Tak, ale…
- Szofer czeka – przerwał mu Ruki.
Podniosłam się z miejsca i zgarnęłam swoje rzeczy.
- Dziękuję. Naprawdę było miło. – Uśmiechnęłam się, patrząc na każdego z braci po kolei. – Do zobaczenia.
Chwilę po tym, jak samochód z Natsuki wyjechał na ulicę, wszystkie spojrzenia w jadalni Mukamich skupiły się na Rukim.
- Kiedy zamierzasz jej w końcu powiedzieć? – zapytał Yuma ze zmartwionym wyrazem twarzy.
Czarnowłosy pokręcił powoli głową, wciąż wpatrując się w drzwi, przez które chwilę wcześniej wyszła dziewczyna.
- Myślałem, że zrobisz to dzisiaj – dodał Kou. – Że właśnie dlatego ją zaprosiłeś.
- Nie. Nie wiem – w głosie Rukiego jego przyszywani bracia wyczuli ból. – To chyba jeszcze nie jest odpowiednia pora.
- A kiedy będzie? – Yuma zmarszczył brwi. – Ile jeszcze zamierzasz czekać?
- Mówiłeś, że jesteś pewny, że to ona – wtrącił Azusa.
- Bo jestem – Ruki westchnął i odwrócił się do swoich braci.
- Więc czemu? – drążył Kou.
Ruki w milczeniu spuścił wzrok na podłogę, a jego bracia wymienili między sobą zaniepokojone spojrzenia.
- Chyba się nie boisz? – głos Yumy był przepełniony niedowierzaniem.
Czarnowłosy poderwał gwałtownie głowę i zmierzył go wzrokiem. Yuma już miał przeprosić, ale Ruki jedynie pokręcił głową. Zamknął oczy, wzdychając.
- Może i masz rację – powiedział zadziwiająco spokojnym, lekkim głosem. – Może się boję.
Wspaniały rozdział:3
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńO matulu! Każdy rozdział po kolei coraz bardziej rozbudza moją ciekawość ;) Świetna robota ;p
OdpowiedzUsuńTo dobrze! I dziękuję ^^
UsuńOch nareszcie się doczekałam nowego rozdziału ;). Jak zwykle świetnie napisany i jeszcze ta zadowalająca długość ;*. Jesteś na prawdę świetną pisarką normalnie zazdroszczę Ci talentu do pisania ;). Czekam z niecierpliwością no kolejny rozdział i weny życzę ! ;*
OdpowiedzUsuńAww, dziękuję bardzo ;3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny! Widać ile pracy wkładasz w to co piszesz,powodzenia w dalszym pisaniu! Uwielbiam Twoje opowiadania :*
OdpowiedzUsuńDziękuję. Miło mi ^^
UsuńRozdział cudowny ^^ Wrrr Ayato umie podnieś atmosferę do gorąca ^^.Natsuki to mała spryciula ^^.Czekam na następny ^^ Życzę weny ^^.Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję ^^
UsuńWspaniały ^^ Mam nadzieję, że powstanie bonus z Natsuki jako zwierzątko ^^ Z lekkim opóźnieniem - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI NOWEGO ROKU! Dużo weny zdrówka :*
OdpowiedzUsuńDziękuję i wzajemnie! A ten bonus kiedyś powstanie, proszę więc tylko o cierpliwość ;3
UsuńJak zwykle świetnie napisane! :D Teraz paczę i widzę jak dużo jest tu wyświetleń :3 Gratuluję wytrwałości
OdpowiedzUsuńDziękuję, staram się :3 I oby ich było jeszcze więcej!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCześć Karolinka nie miałam okazji jeszcze nic napisać w komentarzach przez te czterdzieści jeden rozdziałów które napisałaś, ale naprawdę muszę Ci to powiedzieć, to jakie opowiadania piszesz związane z Animą Diabolik Lovers są cudowne, niesamowite po prostu brak mi słów. Każdy rozdział który napisałaś naprawdę bardzo mi się podoba, po prostu jestem zachwycona i jestem twoją (WIELKĄ FANKĄ). Najbardziej podoba mi się rozdział 13 i 39 dlatego że JESTEM ZAKOCHANA W AYATO dla mnie on jest BOSKI po prostu go kocham. W Anime Diabolik Lovers Ayato nie jest tak uczuciowy wobec Yui co w twoich opowiadaniach i bardzo mi się to podoba że zacieśniłaś więzy pomiędzy Natsuki a Ayato bo według mnie oni pasują do siebie jak DWIE KROPLE WODY a raczej są dla siebie stworzeni i jedno nie może żyć bez drugiego. Natsuki jest ZAKOCHANA w Ayato, a co do Ayato, on nie rozumie ludzkich uczuć ponieważ ich nie posiada, ale też czuję coś więcej do Natsuki niż tylko chęć jej posiadania ze względu na jej słodką i jedyną w swoim rodzaju krew. Życzę Ci dużo WENY do pisania kolejnych opowiadań bo naprawdę trzeba poświęcać przy tym dużo pracy, cierpliwości i czasu dlatego życzę Ci jeszcze raz dużo, dużo WENY do pisania tych opowiadań. I mam nadzieję że będziesz dalej rozwijała swój talent i chęć do pisania i abyś się nigdy nie poddała bo żadko rodzą się takie talenty jak twój uwierz mi. I może kiedyś napiszesz jak Ayato i Natsuki wyznają sobie co do siebie czują, bardzo na to liczę. Czekam na następne rozdziały i jeszcze raz życzę Ci dużo WENY i proszę cię nie marnuj takiego talentu w pożądku? I życzę ci wszystkiego dobrego Karola. XD!?
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIA KAROLINA!
Dziękuję za miłe słowa! Cieszę się, że moje opowiadanie, jak i występujące w nim postacie przypadły ci do gustu. A talentu postaram się nie zmarnować xD
UsuńRozdział jak zwykle świetny, bardzo mi się podobał. Mam nadzieję że następny napiszesz o Natsuki i Ayato, chciałabym żeby jeszcze bardziej się do siebie zbliżyli. Czekam na następny rozdział i czytam twoje opowiadania na bieżąco. Pozdrawiam i życzę Ci dużo WENY do pisania następnych rozdziałów. Liczę na to że nie będę musiała długo czekać. Pozdrawiam. XD!?
OdpowiedzUsuńTak długo wyczekiwany przezemnie rozdział wreszcie się ukazał,dla mnie bomba, mam nadzieje że dzięki Natsuki Ayato szybko poprawi swoje wyniki :D życzę masę weny
OdpowiedzUsuń~Reziko
Przydałoby się, żeby się poprawił, prawda? xD
UsuńCzekam na więcej *.*
OdpowiedzUsuńCzy będzie jeszcze w ogóle rozdzialik z Kanato ze zwierzęcej strony?
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale w najbliższym czasie na pewno nie.
UsuńSuperowy rozdział :3 czekam na kolejne. Życzę Wesołych Walentynek <3 i dużo weny i radości przesyłam :D
OdpowiedzUsuńSuper,:)
OdpowiedzUsuńRany...jak dawno mnie u Cb nie było, wybacz,ale na jakiś czas byłam zmuszona zawiesić własnego bloga, a także czytanie innych (zepsuty laptop) ale już jestem, a dzięki temu, że jakiś czas nie zaglądałam to mam tak duuużooo do czytania, tak więc lecę nadrabiać zaległości ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
- Lu-chan :*
Swietne!
OdpowiedzUsuńNiestety średnio jestem w temacie, bo poprzednich części nie czytałam, ale idę to nadrobić, bo widać że warto.
https://szufladowe-banialuki.blogspot.com/
Aww, miło mi, że tak uważasz. Daj znać, gdy przeczytasz już całość!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, uuu obiadek mniam mniam, ale czemu Arato tak drażni się z nią i co Ruki ma powiedzieć czego sie boi, zaczyna mi byc żal jego, ale widać że bracia jednak są w lepszych stosunkach tutaj już nracua sakamaki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia