Strony

sobota, 20 maja 2017

Diabolik Lovers: Rozdział 43

Wróciłam! Już po maturach, więc rozpoczęły się moje wakacje~. A to oznacza więcej czasu na pisanie! Nareszcie! Na dobry początek przygotowałam nowy rozdział DiaLovers. Chcę także powrócić do pisania Nastoletniego Terroru. Nie wiem, jak często będą się teraz pojawiały nowe rozdziały, ale z pewnością będzie to częściej niż do tej pory. Jak zwykle zapraszam także na moje konto na wattpadzie. Natomiast tym, dla których rok szkolny jeszcze się nie skończył, życzę powodzenia~. Miłego czytania i nie zapomnijcie podzielić się swoimi opiniami ^^
~

„Wszystko się ułoży, jestem razem z tobą
Nawet jeśli nasze dłonie
Są dawno splamione…
I tak chcę,
Byś mnie pokochał”
~ EGOIST - All Alone With You
[Tłumaczenie pochodzi ze strony tekstowo.pl]

Wyznania


            W chwili, w której grupka nastolatków zniknęła nam z oczu, Ayato odwrócił się w moją stronę i zgromił mnie wzrokiem.
            - Co to miało być? – wysyczał. Nie wyglądał na zadowolonego. Pokręciłam głową i wzruszyłam bezradnie ramionami.
            - Nie mam pojęcia. Nie wiem, kim są. Nie przypominam sobie nawet, żebym kiedykolwiek ich widziała…
            - To swoją drogą. Ale nie o to mi teraz chodziło.
            - A o co? – zapytałam, przechylając głowę. Mnie właśnie to najbardziej intrygowało. Nie miałam więc pojęcia, o co innego mogło mu chodzić w tym momencie.
            - Puściłaś moją rękę – wytknął mi ze śmiertelną wręcz powagą.
            Zamrugałam.
            - To cię właśnie najbardziej przejęło?!
            - Tak, bo nie wiem, jakim prawem to zrobiłaś.
            Czułam się jakbyśmy grali w jakimś durnym filmie. Oto staliśmy sobie bowiem w nocy na środku chodnika i kłóciliśmy się o to, że ośmieliłam się puścić rękę Ayato. Musieliśmy świetnie wyglądać dla ewentualnych obserwatorów.
            - Normalnym, Ayato, normalnym – prychnęłam. – Nie chciałam, żeby źle to zinterpretowali.
            - Czyli, że niby jak?
            - No… - Moje policzki stały się nieco cieplejsze, a wzrok zaczął błądzić. – Że jesteśmy jakąś parą czy coś…
            - A nie jesteśmy?
            Okay. Zamurowało mnie. Miałam wrażenie, że wpatrywałam się w niego przez dobrych kilka sekund, zanim wreszcie zdołałam z siebie wykrztusić:
            - Słucham?
            Ayato zmarszczył brwi. O ile było to możliwe, to wydawał się jeszcze bardziej zirytowany niż do tej pory.
            - Słyszałaś, co powiedziałem.
            Powoli zaczerpnęłam tchu. Chłodne powietrze wypełniło moje płuca.
            - Nie przypominam sobie, żebyśmy wchodzili ze sobą w jakiś związek.
            Wampir uniósł jedną brew. Teraz to on wydawał się zaskoczony.
            - Jak to? Przecież jesteś moja.
            Przewróciłam oczami.
            - Znowu ta twoja stara śpiewka. Ile razy mam ci mówić, że nie życzę sobie traktowania mnie jak jakiegoś przedmiotu? – Dźgnęłam go palcem wskazującym w klatkę piersiową. Wiedziałam, że stąpałam po kruchym lodzie, ale nie potrafiłam się powstrzymać. – Chyba wiesz, gdzie możesz sobie takie teksty wsadzić.
            Chłopak obnażył kły.
            Czyżbym posunęła się za daleko?
            - Więc czego ty chcesz? – warknął, ale wciąż odważnie na niego patrzyłam, nie cofnąwszy się nawet o krok. Igrałam z ogniem, doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Żołądek mi się ścisnął, a serce było w drodze do gardła. Mimo to nie ustępowałam. Bo tak właściwie, co miałam do stracenia?
            - No wiesz, normalni ludzie… Normalne wampiry zapewne też. – Machnęłam lekceważąco dłonią. – Nieważne. Normalne istoty, gdy chcą się z kimś związać, to raczej oficjalnie o tym mówią temu komuś. I nie, nie w taki sposób, w jaki ty to robisz. O ile w ogóle można to nazwać jakimś sposobem.
            Ayato patrzył na mnie zmrużonymi oczami. Nie zwiastowało to dobrze. Przygryzłam policzek od wewnątrz w oczekiwaniu na jego reakcję.
            Chyba jednak przegięłam.
            - Żartujesz sobie ze mnie? – odezwał się niskim, przyprawiającym o dreszcze głosem. Mimo to zadarłam głowę i odparłam:
            - Nie.
            Mroźny podmuch wiatru poruszył kosmykami moich włosów i uszczypnął mnie w policzki. Ayato milczał, a ja już zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy właśnie całkowicie nie zepsułam naszej relacji.
            - Czy… - zielonooki przerwał ciszę. Krzywił się, jakby wypowiadanie kolejnych słów było dla niego niezwykle trudne. – Jak to mawiają śmiertelnicy? Chcesz zostać… - Odchrząknął. – Moją… ugh, dziewczyną?
            Czas się zatrzymał. Otworzyłam szerzej oczy i wstrzymałam oddech, niedowierzając temu, co właśnie usłyszałam.
            Czy on to naprawdę powiedział? Niemal się przy tym dławiąc, ale powiedział to?
            - Ty tak na poważnie? – upewniłam się.
            Na twarzy Ayato drgnął jakiś mięsień. Już otwierał usta, ale nie dałam mu dojść do słowa.
            - Okay.
           
- Okay? – powtórzył, unosząc brwi.
            Skinęłam głową. Coś zatrzepotało w mojej klatce piersiowej. Nie byłam w stanie ukryć uśmiechu, który wkradł się na moją twarz. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że od pewnego czasu czekałam na ten moment. Nie sądziłam jednak, że rzeczywiście będzie on miał kiedyś miejsce.
            - Tak. Z chęcią pokażę ci na czym polegają normalne związki.
            Serio to powiedziałam?
            - Czy teraz wyjaśnisz mi, o co chodzi? – spytał, gładko zmieniając temat. Taa… Mogłam się domyślić, że tylko na mnie to wszystko zrobi jakieś wrażenie. To było dla niego takie typowe.
            - I wzajemnie.
            Wampir westchnął.
            - Dobra. Chodźmy do tej twojej kawiarni.
            - Przydałoby się. – Przecież w dalszym ciągu staliśmy jak te kołki na środku chodnika. Jak to dobrze, że o tej porze nie kręciło się po mieście zbyt wiele osób…
            - I zapamiętaj sobie, naleśniku – odezwał się Ayato, gdy wreszcie ruszyliśmy w dalszą drogę. Jego palce owinęły się wokół mojego nadgarstka. – Nie próbuj mi się więcej wyrywać.
            Przewróciłam oczami, choć czułam wręcz idiotyczną radość.
            - Jasne.


            Kelnerka postawiła przede mną wysoką szklankę wypełnioną gorącą czekoladą i bitą śmietaną z wiórkami czekoladowymi oraz rurkami i polewą w tym samym smaku. Od razu złapałam za łyżeczkę i nabrałam na nią bitej śmietany. Wsunąwszy ją do ust, uśmiechnęłam się z zadowoleniem.
            O tak, tego było mi trzeba.
           
Ponownie zanurzyłam łyżkę w szklance, a Ayato tymczasem przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy. Przenosił wzrok ze mnie na moje zamówienie i z powrotem.
            - Co? Chcesz trochę?
            Skrzywił się.
            - Robi mi się niedobrze od samego patrzenia.
            Wzruszyłam ramionami i wróciłam do jedzenia. W końcu odrobinę odsunęłam od siebie na wpół zjedzony deser.
            - Więc kto zaczyna?
            - Ty.
            - No pewnie – parsknęłam. – Czego innego mogłam się spodziewać?
            Mimo to, opowiedziałam mu wszystko. Opowiedziałam mu o rozmowach z Cordelią i o tym, co mi przekazała. Nie pominęłam także kwestii problemów z moją pamięcią oraz tego, czego dowiedziałam się od Rukiego. Ku swojemu zdziwieniu, poczułam ulgę, gdy to z siebie wreszcie wyrzuciłam. Ayato jednak w miarę, jak mówiłam, coraz mocniej zaciskał dłonie w pięści, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
            - Dlaczego nic wcześniej nie mówiłaś?
            - Bo… Nie widziałam w tym sensu. – Pogładziłam palcami nagrzane przez czekoladę szkło. – Skoro Reiji robił, co mógł, a i tak nie udało mu się pozbyć trucizny z mojego organizmu, to co więcej moglibyście zrobić?
            - Coś byśmy wymyślili, gdybyś nam tylko powiedziała – zniżył głos, przyprawiając mnie tym samym o ciarki.
            - Chciałabym zauważyć, że wy też nie mówiliście mi o wszystkim.
            Z gardła Ayato wydobyło się niskie warknięcie.
            - Powinnaś była nam powiedzieć.
            - Czyżbyś aż tak się martwił?
            Wampir zacisnął usta w cienką linię.
            - Tak. Tak, na to wychodzi. I co z tego?
            Kolejny już raz tego dnia poczułam to specyficzne trzepotanie w klatce piersiowej. Ukryłam uśmiech, upijając łyk czekolady.
            - Później możesz o tym pomyśleć. Chociaż wątpię, czy uda się tobie lub twoim braciom coś wymyślić. – Przyjrzałam się własnym dłoniom. Zacisnęłam je powoli w pięści. – Wygląda na to, że tej kobiety nie da się pozbyć tak długo, jak ja żyję. Ale teraz mniejsza o to… Twoja kolej na wyznanie prawdy.
            Zielone oczy się zmrużyły. Chłopak westchnął i zawiesił wzrok gdzieś w przestrzeni.
            - Początkowo miałaś być dla nas jedynie ofiarną oblubienicą. Ofiarą, za której pomocą spośród naszej siódemki wybrana zostałaby głowa rodziny.
            Ofiarna oblubienica… Słyszałam już to określenie…
            Przed oczami stanął mi obraz szeregu młodych kobiet w pięknych sukniach ślubnych, o martwych wyrazach twarzy. Do złudzenia przypominały woskowe figury i do tej pory nie miałam pewności, czy rzeczywiście nimi były czy… Wolałam nie myśleć o drugiej opcji ani o tym, że sama miałabym do nich dołączyć. Pokręciłam głową, odpędzając od siebie tę wizję. Co z tą rodziną było nie tak? Jak bardzo bracia Sakamaki mieli wypaczone umysły przez swoich rodziców?
            - Czy to nie dlatego wpadłeś na pomysł związania się ze mną? – przerwałam mu. Nie potrafiłam zdecydować, czy czułam się bardziej ciekawa czy też raczej zawiedziona i rozgniewana. – Żeby stać się głową rodziny? Tym najważniejszym?
            - Na początku, tak.
            - A teraz się to zmieniło?
            - Powiedziałem, że na początku tak było, więc chyba możesz się domyślić, że się to zmieniło? – Wampir prychnął. – Jak na ludzką istotę jesteś strasznie dociekliwa i wygadana, naleśniku.
            Zatknęłam kosmyk włosów za ucho, posyłając mu lekki uśmiech.
            - Taki już mój urok. Dopiero teraz to zauważyłeś?
            - Mam kontynuować czy się rozmyśliłaś?
            Upiłam kolejny łyk czekolady i machnęłam ręką.
            - Kontynuuj.
            - W dniu, w którym miałaś do nas przyjechać, dostaliśmy wiadomość od… ojca. – Niemal wypluł to ostatnie słowo. – Poinformował nas, że nie możemy cię zabić ani poważnie zranić.
            Ach, za to ciągłe żłopanie mojej krwi, grożenie mi i pomiatanie mną było już w porządku?
            Wzdrygnęłam się. Doskonale pamiętałam koszmar pierwszych dni w rezydencji Sakamakich. Nie były one ani trochę przyjemne. Bracia wyżywali się wtedy na mnie i próbowali mnie złamać. Dali sobie spokój dopiero po pewnym czasie, kiedy między nami zdążyła się już wytworzyć nić porozumienia.
            - Tak właściwie, to wciąż nie wiem, co sprawia, że jesteś taka wyjątkowa. – Wbił we mnie tak intensywne spojrzenie swych zielonych oczu, jakby próbował zajrzeć do mojego wnętrza. – Poza twoją krwią i sercem, oczywiście. On nigdy nam tego nie wytłumaczył.
            Przełknęłam ślinę. Moje gardło nagle wydało mi się strasznie suche.
            - A… A mój ojciec? – wykrztusiłam wreszcie nurtujące mnie pytanie. – Jaka jest… bądź była jego rola w tym wszystkim?
            Ayato wzruszył obojętnie ramionami.
            - Nie wiem. Chyba miał się tylko tobą zająć i potem nam przekazać.
            - Och… więc po raz kolejny mnie oszukał… - uśmiechnęłam się gorzko, odruchowo zaciskając dłoń na krzyżyku zawieszonym na mojej szyi.
            Chłopak wskazał na niego ruchem głowy.
            - Wiesz, że to ich sprawka? – Widząc niezrozumienie na mojej twarzy, kontynuował. – To Kościół zajmuje się przysyłaniem oblubienic. – Wisiorek wysunął mi się z dłoni. – A ty pokładałaś w nim taką nadzieję i tak naiwnie w niego wierzyłaś.
            - Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej? Czemu wszyscy zachowywaliście to w tajemnicy?
            - Mieliśmy swoje powody.
            - Czyżby? Obawialiście się czegoś?
            - Po prostu stwierdziliśmy, że tak będzie lepiej.
            - Niby dla kogo?
            - Ty też ukrywałaś przed nami dość istotne informacje – odgryzł się, ignorując moje kolejne pytania.
            - Jesteśmy siebie warci… - westchnęłam, mieszając łyżeczką resztki swojego deseru.
            - I żeby było jasne – dodał nagle chłopak. – Już nieraz ci o tym mówiłem, ale nie chcę żebyś spotykała się z którymkolwiek z Mukamich.
            Z trudem powstrzymałam się przed kolejnym przewróceniem oczami.
            - Już to przerabialiśmy. Oni przynajmniej dzielą się ze mną tym, co wiedzą.
            - Też to właśnie zrobiłem. Bez więzienia cię i poddawania torturom.
            - To nie była ich wina – oznajmiłam cicho. – Oni nie chcą mnie skrzywdzić.
            - Skąd to możesz wiedzieć?
            - Po prostu… wiem to. Mam takie przeczucie i już.
            Mówiłam prawdę. Skądś wiedziałam, że nie muszę się obawiać Rukiego ani jego braci. Jakiś wewnętrzny głos, który tym razem nie należał do Cordelii, podpowiadał mi, że oni wcale nie są tacy źli.
            Twarz Ayato wykrzywił grymas niezadowolenia.
            - Nie podoba mi się to.
            - Och, daj już po prostu spokój.  Chcę skończyć deser i wracać do domu.
            Ayato odchylił się na oparcie swojego krzesła.
            - Jak sobie życzysz – prychnął. – Ale powiem im. Powiem reszcie o tym, co przed nami ukrywałaś. Może uda nam się znaleźć jakieś rozwiązanie.
            - Jeśli chcesz… - mruknęłam, wpatrzona w prawie już pustą szklankę. Po chwili dodałam jeszcze ciszej. – Fajnie by było, gdyby się udało…
            - Uda się.
            Gdy na niego zerknęłam, jego twarz podobnie jak głos, wyrażała pewność siebie oraz determinację. A ja chciałam mu uwierzyć.  

13 komentarzy:

  1. Wreszcie nowy rozdział <3
    Ogólnie to przeczytałam go już wczoraj, ale byłam zbyt zmęczona po dwugodzinnej audycji, by wystawić porządny komentarz, wybacz;;
    Ale się cieszę, że w końcu jest jakiś postęp w relacji Natsu x Ayato. Trochę długo to trwało i obstawiałam, że jeszcze kilka miesięcy minie, zanim się ruszy i w jakiś bardziej bezpośredni sposób powie jej, że darzy ją uczuciem QQ Chłopcy bywają taaacy uparci i nieraz nie potrafią często powiedzieć "kocham cię", jakby to była jakaś ujma na ich honorze, gaah. Nawet swojego (tzn. byłego xD) musiałam podpuścić, żeby mi wyznał swoje uczucia T-T
    Anyway, cieszę się, że sobie wszystko wyjaśnili. Wcześniej trochę kwasów było, a jednocześnie dzięki temu ten rozdział był jeszcze bardziej pozytywny ^^
    Chociaż dalej zastanawiam się, o co chodziło tym dziewczynom O.o Czyżby Natsu miała swoją bliźniaczkę/drugie wcielenie albo po prostu amnezję? :o Mam nadzieję, że to się niedługo wyjaśni, bo umieram wręcz z ciekawości xD
    I trochę krótki ten rozdział, czuję niedosyt VV"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciszę się, że ci się spodobało! Wszystko w swoim czasie się wyjaśni, nie bój się :3

      Usuń
  2. Yay! Nowy rozdział!
    Czekam na kontynuację! No i w końcu wiemy, co jest pomiędzy Ayato, a Natsu *lenny face* i nie jest to ściana XD. I tak siedzę, i myślę... Wychodzi na to, ze jestem tym Forever Alone (T^T) Umrę jako stara panna z kotami. Ewentualnie psami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yay! Nowy komentarz!
      Haha~. Nie bój się, nie ty jedna xD

      Usuń
  3. Jak ja kocham to opowiadanie :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze długo tu nie wpadałam i zapomniałam ile radochy :D
      Ayato taki kjat coś się nam zrobił >////<
      NARESZCIE Natsuki powiedziała Ayato o swojej(ja się śmieje że) schizofrenii
      Troche mnie śmiechło że Ayato nie lubi w słodycze
      Bo Natsuki ma ponoć bardzo słodką krew(ma? XD)
      Kurcze tej wstawki się nie spodziewałam za dzieciaka
      Juz miałam teorie że Ruki się podkochiwał w jakiejś kobaltookiej dziefuszce i że ona mu przypomina Natsuki!!
      Pozdrawiam serdecznie za piękny rozdział z grą w butelke(oh Laito XD) i za scene z żelazną dzieficą
      ( ͡° ͜ʖ ͡°)
      Nie moge się doczekać co będzie potem!! :D

      Usuń
    2. Tak, Natsuki ma słodką krew, ale Ayato powiedziałby ci, że to dwie różne rzeczy xD Cieszę się, że spodobał ci się ten rozdział jak i poprzednie oraz że udało mi się ciebie zaskoczyć ^^ Mam nadzieję, że podobnie będzie z kolejnymi rozdziałami~.

      Usuń
  4. Kurcze jak sie ta akcja potoczyła :D nie moge sie doczekać wyjaśnień i czy choć trochę moja teoria pasuje do całości :3 czekam z (nie)cierpliwością na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Karolinko! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłaś.Mam nadzieję, że matury poszły Ci dobrze.Wracając do rozdziału jest naprawdę świetny <333.Akcja bardzo poszła do przodu co mnie bardzo cieszy oraz odkryte wcześniejsze tajemnice.Chyba muszę przeczytać opowieść od początku gdyż niektórych fragmentów nie pamiętam.Co do Ayato to jestem pozytywnie zaskoczona.Naprawdę on to wszystko powiedział, zrobił? Czy to tylko sen? Naprawdę bardzo podoba mi się ta miła zmiana.Co do pierwszego komentarza, że chłopcy boją się wyznać uczucia.Ale wracając cieszę się, że relacje Ayato i Natsuki weszły na wyższy szczebel.A właśnie czy tylko mi brakowało tutaj pocałunku? Mam wielką nadzieję, że za niedługo pojawi się kolejny rozdział *-*
    Pst.Nie wierzę, że napisałam aż tak długi komentarz, ale dlatego, że zrobił na mnie wielkie wrażenie :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam nadzieję, że dobrze mi poszły xD Cieszę się, że rozdział ci się spodobał i wygląda na to, że chyba muszę bardziej się postarać, abym częściej mogła czytać tak długie komentarze :3

      Usuń
  6. Hejeczka,
    cudnie, Ayato wkurzony że nie trzyma go za rękę bosko, wykrztusił to z siebie, wykrztusil ledwo bo ledwo ale zrobił to... ciekawe jak pozostali zareaguja jak Ayato im o wszystkim powie... wyglada to dla mnie tak ona ma się dzielić każdą informacją, ale ich to już nie dotyczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń