Strony

piątek, 23 czerwca 2017

Diabolik Lovers: Rozdział 46

A oto i nadchodzi 46 rozdział DiaLovers! Życzę wszystkim miłego czytania i czekam ze zniecierpliwieniem na wasze opinie ^^ Przypominam również, że do niedzieli włącznie macie jeszcze czas na nadsyłanie mi pytań do Q&A. Niestety kilka z nich już się powtórzyło, dlatego napisałam wam o tym w komentarzach. Jeśli chcecie możecie zamiast nich zadać inne, ponieważ wciąż macie na to czas~. Post z odpowiedziami pojawi się w poniedziałek ;3
P.S. Jak tam po zakończeniu roku szkolnego? ^^

~*~

"Sprawiasz, że mówię słowa pełne zachwytu 
Zabierasz mi zdolność racjonalnego myślenia
Mam wrażenie, że oszaleję
Kiedy czuję twój zapach
On się rozprzestrzenia, rośnie
Jestem uzależniony"
~ Monsta X - Beautiful
[tłumaczenie pochodzi ze strony tekstowo.pl]


Więzi


            Ruki przetrząsał pomieszczenie. Wysypywał kolejno zawartość szuflad potężnego biurka, po czym pospiesznie odkładał wszystko na miejsce. Przestawiał książki na długich półkach. Opróżniał szafki. Szukał, szukał, szukał. Lecz wciąż nie potrafił tego znaleźć. Drgnął, słysząc kroki na korytarzu. Podniósł się z podłogi w chwili, gdy otwierane drzwi cicho skrzypnęły. Wyprostował się i przeczesał włosy palcami, pobieżnym spojrzeniem obrzucając otaczający go bałagan. Z jego ust wydobyło się ciche westchnięcie. Do pomieszczenia tymczasem wszedł Yuma, a za nim Kou i Azusa.
            - Znaleźliście coś? – zapytał od razu Ruki, mierząc swoich braci uważnym spojrzeniem. Yuma przybrał nieodgadniony wyraz twarzy. Kou trzymał ramiona skrzyżowane za głową i błądził wzrokiem po pomieszczeniu. Azusa natomiast wpatrywał się z niezwykłym zainteresowaniem w swoje buty, skubiąc przy tym nerwowo jeden z bandaży, którymi owinięte miał przedramiona.
            - Nie. – Yuma pokręcił głową. – Nic a nic.
            Ruki zmarszczył brwi.
            - W takim razie wracajcie do szukania.
            - A co jeśli nic nie znajdziemy?
            - Wracajcie do szukania – powtórzył, a raczej wycedził przez zaciśnięte zęby Ruki.
            - Wiesz, że tak może się stać.
            Dłonie czarnowłosego zacisnęły się w pięści. Paznokcie wbiły mu się w skórę. Panowanie nad sobą przychodziło mu z coraz większym trudem.
            - Nie ma takiej opcji. Szukajcie! Musimy to znaleźć. Musimy jej pomóc.
            - Ruki…
            - Musimy! Nie mogę pozwolić jej po raz kolejny odejść… Za każdym razem, kiedy widzę, jak przechodzi przez zwykłe, pieprzone drzwi, mam wrażenie, że to wszystko się powtarza. Że te sukinsyny znowu ją ode mnie zabierają… Nie zniosę tego więcej!
            Ruki rzadko podnosił głos i równie rzadko używał wulgarnych słów. Nie uszło to uwadze jego braci, którzy wymienili ze sobą zaniepokojone spojrzenia.
            - Musimy to znaleźć albo…
            - Ruki!
            Podnoszenie głosu na Rukiego było kolejną rzadkością. Azusa i Kou spojrzeli więc z zaskoczeniem na zirytowanego Yumę.
            - Chyba o czymś zapominasz…
            - Yuma ma rację. – Kou postanowił dołączyć do rozmowy, by spróbować załagodzić sytuację. – Wybacz, Ruki, ale chyba zapominasz, że my też tam byliśmy.
            - I że dla nas ona też jest jak siostra… - dodał cicho Azusa.
            Zaciśnięte dłonie Rukiego drżały. W jego niebieskoszarych oczach coś zabłysło. Zgrzytnął zębami, już naprawdę tracąc nad sobą panowanie.
            - Natsuki nie jest dla mnie jak siostra! – warknął wściekle. – Ona jest moją siostrą!

***

            Krążyłam nerwowo po salonie. Minęło kolejnych kilka dni, a Ruki wciąż się nie odzywał. Zaczynałam się coraz bardziej martwić. Mimo wszystko, nie chciałam umierać ani tym bardziej oddawać swojego ciała Cordelii. Miałam wielką nadzieję, że Ruki jednak coś znajdzie i że wszyscy razem wpadniemy na pomysł, jak mnie z tego wyciągnąć. Zbierałam się także na to, aby skontaktować się z którąś z dziewczyn, z którymi niegdyś tworzyłam zespół. Może one byłyby w stanie pomóc mi z moimi utraconymi wspomnieniami. Ale żeby poradzić sobie ze swoją przeszłością, musiałam najpierw przeżyć.
            - Natsuki, przestań się tak kręcić. To irytujące – poinformował mnie Kanato, rzucając mi nachmurzone spojrzenie znad telefonu.
            - Nie chcę być złośliwy, maleńka, ale jak tak dalej pójdzie, to wydepczesz nam jakąś ścieżkę w dywanie – dodał rozłożony na kanapie Laito. Jednak w przeciwieństwie do swojego brata wyglądał bardziej na rozbawionego niż rozgniewanego, gdy uniósł kapelusz ze swojej twarzy.
            Zatrzymałam się w połowie kolejnego kółka, jakie nie do końca świadomie wykonywałam wokół centralnej części pomieszczenia. Tupnęłam nogą i zaplotłam ramiona na klatce piersiowej.
            - Dobra. Jasne. Już się uspokajam.
            - Masz dzisiaj nad wyraz dużo energii, więc może spożytkujesz ją w inny sposób?
            - Jakoś nic nie przychodzi mi do głowy, Reiji – prychnęłam w odpowiedzi, mierząc wampira wzrokiem. – Chyba, że skoczę do domu Mukamich, ale wątpię żeby…
            - Nigdzie nie idziesz – przerwał mi od razu Ayato.
            - No właśnie. – Machnęłam dłonią w jego stronę, pokazując, że właśnie o to mi chodziło.
            Powiodłam wzrokiem po braciach Sakamaki zgromadzonych w salonie. Laito zajmował całą jedną kanapę i jeszcze chwilę temu zdawał się smacznie drzemać z kapeluszem nasuniętym na oczy. Kanato siedział obok obserwującego mnie uważnie Ayato na drugiej kanapie, pochłonięty jakąś grą, w którą grał na swojej komórce. Reiji usadowił się na fotelu, jak zwykle z grubą książką w dłoni. Shu drzemał lub po prostu słuchał muzyki na innym fotelu, leżąc dziwnie wygięty. Subaru natomiast siedział na parapecie okna, obserwując wieczorne niebo za szybą. Byłam pod wrażeniem tego, jak podczas mojej obecności w te rezydencji ich relacje uległy poprawie. Może i ze sobą aktualnie nie rozmawiali, ale przynajmniej przebywali z własnej woli w jednym pomieszczeniu. I jeszcze nie zdążyli się pokłócić! A to już postęp. Powoli, bardzo powoli zaczynali przypominać prawdziwą rodzinę, a nie przypadkową grupę wampirów wciśniętych przymusowo pod jeden dach. Zastanawiałam się, jak duża szansa była na to, że doczekam czasu, gdy będą zachowywać się tak, jakby rzeczywiście byli rodzeństwem.
            - Może idź się przewietrzyć? – zaproponował nagle Shu, nie otwierając nawet oczu. Uniosłam brwi.
            - Po pierwsze, i kto to mówi? – Blondyn uśmiechnął się nieznacznie. – Po drugie… Hmm…
            Chyba jednak zabrakło mi drugiej wymówki.
            - Może mieć rację – stwierdził Subaru, odrywając wzrok od okna. – Przejdź się na spacer.
            - Chcecie się mnie pozbyć?
            - Ayato może cię gdzieś zabrać – powiedział Laito, ignorując moją wypowiedź.
            - To naprawdę brzmi, jakbyście chcieli się mnie pozbyć.
            Ayato przeciągnął się leniwie.
            - Chcesz? – zapytał.
            Westchnęłam.
            - Dobra, niech wam będzie.
            Wampir o jadowicie zielonych oczach podniósł się ze swojego miejsca i zbliżył się do mnie. Na jego ustach zagościł lekki uśmieszek.
            - Mam pomysł, gdzie możemy się wybrać.
            - No słucham.
            - Zamknij oczy.
            Popatrzyłam na niego podejrzliwie, ale nie miał zamiaru ustąpić, więc spełniłam jego polecenie. Gdy to zrobiłam, poczułam jego palce obejmujące moje nadgarstki.
            - Patrzcie, jaki nasz braciszek zrobił się romantyczny – usłyszałam drwiący głos Laito. Uścisk na moich rękach nieco się wzmocnił.
            - Zamknij się.
            - Ayato – odezwałam się, aby skupić jego uwagę ponownie na sobie. Wcześniej wspominałam, że bracia tego dnia nie zdążyli się jeszcze pokłócić i zamierzałam dopilnować, aby tak pozostało. Odpowiedziało mi ciche prychnięcie, a uścisk ponownie zelżał.
            - A jaki wytresowany~.
            - Laito, serio, zamknij się – rzuciłam, lecz nie usłyszałam już żadnej odpowiedzi. Zamiast tego do moich uszu dotarło… szumienie? W dodatku coś zaczęło ocierać się o moje nogi. Zmarszczyłam brwi.
            - Czy mogę już otworzyć oczy?
            - Teraz tak – odparł Ayato, puszczając moje nadgarstki.
            Uniosłam powieki i zamrugałam kilkakrotnie, kompletnie zaskoczona. Ja i Ayato znajdowaliśmy się na łące. Oznaczało to, że wampir musiał użyć swojej zdolności do teleportacji. Rozejrzałam się uważnie. Jak okiem sięgnąć wokół nas rozciągała się łąka, zdająca nie mieć się końca, w całości pokryta delikatnymi, krwistoczerwonymi kwiatami. To właśnie ich łodygi łaskotały mnie w nogi. Przeniosłam swój zdumiony wzrok na wampira.
            - Gdzie my jesteśmy?
            Uśmiechnął się z satysfakcją.
            - Tajemnica.
            Pokręciłam jedynie głową. Nie miałam ochoty na sprzeczkę. Postanowiłam cieszyć się widokami. Kolejną sprawą, która dotarła do mnie dopiero po chwili i również mnie zaskoczyła było to, że temperatura powietrza była zaskakująco ciepła. Nie mogliśmy więc znajdować się w mieście, w którym mieszkaliśmy, ponieważ tam wciąż było na tyle chłodno, że nawet w ciągu dnia musiałam zakładać ciepłą kurtkę. Tutaj tymczasem znalazłam się jedynie w ubraniach, które miałam na sobie w rezydencji Sakamakich, a pomimo tego, nie odczuwałam chłodu. Musiałam przyznać, że było całkiem przyjemnie. I pięknie. Zawirowałam wokół własnej osi, ciesząc się chwilą.
            - Zadowolona?
            Zatrzymałam się z ramionami rozłożonymi na boki. Wiatr poruszył lekko moimi włosami. Uśmiechnęłam się.
            - Tak. Nawet ci to wyszło.
            - Nawet? – prychnął, mrużąc oczy.
            Zaśmiałam się jedynie i ruszyłam przed siebie, zrywając po drodze kilka kwiatów.
            - Co to za gatunek?
            - Nie mam pojęcia – odparł obojętnie Ayato, błyskawicznie zrównując się ze mną krokiem. – Czy to ważne?
            - Byłam po prostu ciekawa. – Obróciłam jeden z kwiatów między palcami. Jego drobne płatki były rozłożone, ukazując jaśniejszy środek. – Bo raczej nie jest normą, by kwiaty kwitły o tej porze.
            Powiedziawszy to, podniosłam wymownie wzrok na rozgwieżdżone niebo nad naszymi głowami. Chłopak jedynie wzruszył ramionami, po czym wyrwał roślinę z mojej dłoni i splótł ze sobą nasze palce. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i z udawanym oburzeniem uderzyłam go w ramię.
            Czas na łące mijał nam naprawdę spokojnie. Spacerowaliśmy po niej rozmawiając na najróżniejsze tematy bądź po prostu milcząc. Miałam wrażenie, że choć na chwilę udało się nam w ten sposób oderwać od rzeczywistości. Szkoda, że chwila ta nie mogła trwać wiecznie…
            W pewnym momencie odetchnęłam głęboko, wciągając w płuca lekko słodkawy zapach kwiatów. Uniosłam dłoń, by przeczesać palcami włosy i wyplątać z nich zabłąkane czerwone płatki. Zdmuchnęłam je następnie z dłoni i popatrzyłam na stojącego obok mnie Ayato. Z uśmiechem na ustach skróciłam dzielącą nas odległość, by objąć go ramionami.
            - Dziękuję – powiedziałam, wtulając twarz w jego klatkę piersiową. Zaciągnęłam się jego zapachem i zacisnęłam powieki, walcząc z napływającymi łzami. Wampir nic nie odpowiedział, ale nie pozostał mi dłużny. Oplótł ramionami moją talię i oparł podbródek na czubku mojej głowy. To było takie przyjemne…
            - Boję się… - wyszeptałam, zaciskając palce na materiale jego bluzy. – Nie chcę umierać. Nie chcę, żeby Cordelia…
            Urwałam, gdy poczułam jego palce na swoim podbródku. Uniósł moją głowę i spojrzał mi w oczy.
            - Nie pozwolę, żeby coś ci się stało – oznajmił stanowczo. Pewność siebie była dla niego tak bardzo typowa, lecz mimo wszystko dodała mi nieco otuchy. – Po tym wszystkim nie mam zamiaru z ciebie rezygnować. Czy ci się to podoba, czy nie, nie uwolnisz się ode mnie tak łatwo.
            Chwilę później jego usta znalazły się na moich, więc ponownie zamknęłam oczy. Szczerze powiedziawszy, nie pamiętałam, czy kiedykolwiek wcześniej przeżyliśmy ze sobą tak namiętny pocałunek. Bo chociaż prawdziwą parą zostaliśmy stosunkowo niedawno, to już wcześniej zdarzało się nam robić to dosyć często.
Nasze wargi ocierały się o siebie, języki stykały ze sobą, a oddechy mieszały. Przesunęłam dłonie z pleców na szyję Ayato, a on tymczasem jedną rękę wciąż trzymał na mojej talii, podczas gdy drugą zawędrował na mój kark, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Między nami praktycznie nie było wolnej przestrzeni i w duchu cieszyłam się, że nikt nas w tej chwili nie widział. Moje kolana drżały, a wewnątrz mnie coś trzepotało. Zupełnie, jakby ktoś uwięził stado motyli w moich żebrach i brzuchu. Od intensywności naszych kolejnych pocałunków zaczynało kręcić mi się w głowie. Wątpiłam w to, czy dałabym radę samodzielnie ustać na nogach, gdyby Ayato mnie nie podtrzymywał. Równie dobrze mogłabym zamienić się porcję płynnego budyniu.
            W końcu wampir pozwolił mi zaczerpnąć tchu, przenosząc swoje usta na moją szyję. Najpierw poczułam muśnięcie jego chłodnego oddechu, potem miękki dotyk warg, a na końcu lekkie ugryzienie ostrych zębów. Zadrżałam odruchowo, wiedząc co za chwilę się wydarzy. Nie protestowałam. W ciągu tych wszystkich miesięcy, jakie spędziłam z tą rodziną wampirów zdążyłam się nauczyć, że nie miało to większego sensu. Starałam się więc nie ruszać, gdy jego kły przebiły moją skórę. Nie było to jednak takie łatwe. Można się było bowiem przyzwyczaić do samego gryzienia, lecz nie dało się całkowicie uodpornić na związany z tym ból. Przygryzłam dolną wargę, czekając, aż skończy. A zrobił to zdecydowanie szybciej, niż się spodziewałam. Oderwał się ode mnie wręcz jak oparzony. Zlizał resztki krwi ze swoich ust, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
            - Co? – wykrztusiłam, przyciskając dłoń do piekących ranek na szyi. Mój oddech wciąż jeszcze się nie uspokoił. – Co się stało?
            Ayato zawahał się. Jego mina wyrażała… zmartwienie?
            - Twoja krew… - zaczął i przerwał, najwyraźniej szukając odpowiednich słów. – W smaku coraz bardziej zaczyna przypominać jej krew. Jest już niemal identyczna.
            Obraz przed moimi oczami stał się niewyraźny, zamazany. Przyłożyłam dłoń do drżących, lekko opuchniętych ust, by stłumić szloch. Ayato bez słowa przygarnął mnie do siebie, a delikatność z jaką to zrobił jeszcze spotęgowała moją rozpacz.

***

            Natsuki drżała w jego ramionach, a on wyklinał na siebie w myślach za swoją bezsilność. Wyrzucał sobie, że wtedy nie dopilnował, aby ta kobieta zniknęła na dobre. Może wtedy nie doszłoby do tego wszystkiego. Ale czy poznałby wówczas Natsuki? Nie wiedział, jak powinien prawidłowo ubrać w słowa swoje uczucia, ale ta mała, czarnowłosa istotka miała dziwną zdolność do wpływania na niego. Pragnął jej bezpieczeństwa, jak niczego innego. Pragnął już zawsze mieć ją przy sobie. Nie wiedział jeszcze, w jaki sposób, ale miał zamiar do tego doprowadzić.
            Nagle Natsuki umilkła.
            - Naleśniku?
            Gdy wymówił jej przezwisko, dziewczyna ponownie zaczęła się trząść. Tym razem jednak do jego uszu nie dobiegło łkanie, lecz śmiech. Zdezorientowany odsunął ją od siebie.
            - O co cho… - urwał gwałtownie, gdy podniosła na niego wzrok swych… zielonych oczu. Kąciki jej ust uniosły się w kpiącym uśmieszku.
            - Jesteś taki słaby – powiedziała głosem, w którym wyczuł odrazę. – Naprawdę wystarczy parę łez tej żałosnej, ludzkiej istoty, żeby doprowadzić cię do takiego stanu? Nie tak cię wychowywałam. Nie taki powinien być mój najdroższy syn i przyszły spadkobierca naszej potęgi.
            Ayato cofnął się, wpatrując w nią szeroko otwartymi oczami. Nagle stał się niezdolny do jakiejkolwiek racjonalnej reakcji.
            Czarnowłosa jedynie prychnęła i przyjrzała się swoim paznokciom.
            - To ciało też jest straszliwie słabe… - Oparła jedną dłoń na biodrze i obdarzyła go pogardliwym spojrzeniem. – Nie rozumiem, czemu aż tak go pożądasz.
            Chłopak spiął się.
            - Czego chcesz? – zapytał w końcu, zaciskając zęby.
            - Chciałam się tylko przywitać. – Zbliżyła się do niego i dotknęła dłonią jego torsu, a potem przyłożyła ją do jego policzka. – Już niedługo, mój drogi. Niedługo znowu będziemy razem. Cieszysz się?
            Nim zdążył odpowiedzieć, zieleń w jej oczach została zastąpiona ich naturalną barwą. W następnej sekundzie błysnęły białka jej oczu i Natsuki osunęła się bezwładnie na ziemię. 

26 komentarzy:

  1. Gah, nareszcie się pocałowali, jest T^T
    Moja reakcja na ostatnie słowa Ruki'ego: "What? Wait what? Co co co co co?" więc no XD

    Życzę weny i wgl co tam chcesz xD 💜

    Ps.
    Kiedy następny rozdział Interview with BTS? Bo ostatni był dla mnie za krótki ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję~ ^^. Rozdział "Interview with BTS" pojawi się albo w ten poniedziałek, albo w następny. Zależy jak mi wena dopisze.

      Usuń
  2. Och jestem naprawdę zaskoczona czasem dodawania rozdziałów ;o. Imponująca długość oraz zasób słów ;)
    Rozdział jak zwykle świetny , cóż innego mogłabym napisać ;)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział , a tobie życzę kochana dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, wreszcie ktoś zadowolony z długości rozdziału *w* Dziękuję bardzo za miłe słowa~.

      Usuń
  3. Jeju!
    Ruki jest bratem Nakatsuki!
    Gdyby nie ta Cordelia to bym się cieszyła bardzo!
    Notka bardzo swietna i jeżeli Nakatsuki pojdzie do rodziny Mukamich (a licze, ze bedzie moment) to Kou i Nakatsuki o tak!
    Czekam na kolejna notke i zycze duuuzo weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. W życiu bym się nie spodziewała,że Ruki to brat Natsuki... Czekam z niecierpliwością na next :D

    Calla Gray

    OdpowiedzUsuń
  5. Szok.Kto by się naprawdę spodziewał, że Natsuki to siostra Ruki'ego.Tylko, że się dopiero zorientowałam dzięki użytkowniczce Anominowy xD.Niezła ze mnie niezdara.Mam nadzieję, że odnajdą tą buteleczkę z tą trucizną.Och, podoba mi się ten gorący pocałunek Ayato i Natsuki.Lecz Cornelia musiała wszystko zepsuć.Cieszę się, że jutro można się spodziewać Q&A.A początkowa piosenka świetna ^^ a rozdzialik świetny *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! Cieszę się, że spodobał ci się zarówno rozdział, jak i piosenka, którą do niego dobrałam ^^

      Usuń
  6. Haha! Miałam racje narazie co do jednej z moich teori, zobaczymy co z resztą, a ten pocałunek Ayato i Natsuki <3 coś cudownego. Czekam na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bombowy rozdział. Nie mogę doczekać się kolejnego. 💟💞💝💗💖💕💓💜💛💚💟💞💝💗💖💕💓💜💛💚💟💞💝💗💖💕💓💜💛💚💟💞💝💗💖💕💓💜💛💚💟💞💝💗💖💕💓💜💛💚💟💞💝💗💖💕💓💜💛💚💟

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow,muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś-nie spodziewałam się, że Ruki zostanie jej bratem- bardziej bym obstawiała, że zacznie się do niej dobierać czy coś xD
    Zapraszam na mojego bloga,gdzie pojawił się trzeci rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo, nie ma za co~. Witam w fandomie ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaskoczyłaś mnie nowym zwrotem akcji, z czego się bardzo cieszę :), rozdział świetny i oby tak dalej. Życzę Ci weny i dużo czasu wolnego, bo przecież kolejny rozdział sam się nie napisze :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć.Jestem przywiązana do tego opowiadania. Chociaż jestem z nim od początku rzadko kiedy je komentowałam ,ale jeśli ma to zmotywować Cię do pisania zrobię to z przyjemnością.(bo w notce przed rozdziałem pisałaś aby zacząć bo cię to motywuję . A ja chcę znów szybciutko nowy rozdział :D ). Zacznę od początku.Czytam twoje rozdziały z czystą satysfakcją. Jest to pierwszy i jedyny blog,który przypadł mi do gustu o mojej miłości do serii DL . Strasznie mi się podoba ,że zmieniłaś bohaterkę . Wiem było to już dość dawno ,ale jak ostatnio ogl stare odcinki to mnie nerw trafiał przez Yui XDD. Na nowy rozdział od Ciebie czekam zawsze z niecierpliwością. W twoich rozdziałach ciągle coś się dzieję . Pełno zagadek ,tajemnic , dzięki czemu z chęcią wracam ponownie do tej historii.
    Od samego początku wiernie kibicowałam Natsuki i Ayato. Jestem mega zadowolona z tego ,że mimo ich specyficznej relacji są własnie razem. Strasznie było mi nudno kiedy zbyt długo nie było nic o DL na blogu. Mam wielką nadzieję ,że rozdziały będą pojawiać się odrobinę szybciej. Aktualnie nie mam nic do narzucenia twojemu opowiadaniu. Jedynie życzę Ci ,aby wena nigdy Cię nie opuściła i więcej wpisów na wattpad o BTS ,bo również od dawna jestem ARMY :).
    Pozdrawiam
    -Julcza-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, że komentarze bardzo motywują. Dlatego dziękuję Ci za miłe słowa i cieszę się, że tak bardzo moje fanfiction przypadło Ci do gustu. Fajnie też wiedzieć, że jest tu kolejna ARMY, więc jeśli chciałabyś kiedyś porozmawiać o BTS czy coś, to zapraszam~. ^^

      Usuń
  13. Czytam od wczoraj i przyznam, że myślałam, że nie zostanę na tym blogu, ale w jakiś sposób mnie do siebie przekonałaś. Prosiłaś o (jak przypuszczam, najlepiej konstruktywne i merytoryczne) komentarze, więc najpierw zganię, potem pochwalę.
    Po pierwsze – monotonność. Przeczytałam pięć pierwszych rozdziałów DL, przeskoczyłam do czterdziestego, i naprawdę nie czuję żeby mnie coś ważnego ominęło. Przypuszczam, że piszesz na żywioł, bez wcześniejszego rozplanowania fabuły. Brak długich wątków, zwrotów akcji. Jedynie ciągłe powroty Cordelii. Przez to wszystko się dłuży. Mnóstwo, mnóstwo dłużyzn, rozmyślań, monotonii, bohaterka za dużo myśli i za mało robi, a to nie jest ciekawe ani pasjonujące. Gdyby nie to, że jestem zakochana w braciach Sakamaki, nie chciałoby mi się przebrnąć nawet przez trzy rozdziały. Do tego brakuje mi interakcji między samymi braćmi. Skoro już przeskakujesz między pierwszą a trzecią osobą, mogłabyś co jakiś czas pokazywać sceny niezwiązane bezpośrednio z Natsuki, ot, jak się o nią choćby kłócą. Konstrukcję psychologiczną postaci masz niezłą, ale postacie poboczne zdają się nie mieć życia. Ot, znikają w czarnej dziurze fabularnej i wracają, kiedy mają wrócić. Jakby nie mieli własnego życia. Niemożliwe, że przez dziesiątki, być może setki lat, chłopcy nie zdążyli się w jakiś sposób z sobą zżyć. Okej, nie znoszą się i znają się tak długo, że będą się ze sobą ciągle żreć. Myślę, że nawet dla głupiego zabicia czasu Ayato prowokuje któregoś z braci do pojedynku szermierczego czy Subaru siada przy Shu i bierze mu słuchawki, żeby posłuchać z nim muzyki. Może i to wampiry, ale zachowują się jak ludzie i nie wierzę, żeby żadnego z braci nie lubili choć troszkę bardziej. Dobrze, to było moje czepialstwo wynikające z osobistych preferencji. Podobno chcesz pisać książki więc myślę, że weźmiesz sobie to do serca. Chodzi mi o styl.
    Powiem tak – nie jest źle, ale mogłoby być lepiej. Masz ogromny potencjał i widziałam zmianę między pierwszymi a ostatnim rozdziałem. Mimo to, wciąż czegoś ci brak do profesjonalizmu. Pierwsze, co się rzuca w oczy, to narracja ni pierwszo, ni trzecioosobowa. Tu mogę cię wybielić, bo mało jest pisarzy, którzy w wiarygodny sposób potrafią przeprowadzi pierwszoosobową narrację (Riordan jest w tym mistrzem, ale te wszystkie młodzieżówki typu Niezgodnej, Zmierzchu czy Czerwonej Królowej nie są najwyższych lotów). Polecałabym ci na następny raz zastanowienie się nad narracją trzecioosobową personalną, mogłabyś wyjść na tym wiele korzystniej. ;) Wracając do patosu – epitety typu ‘czarnowłosy’, ‘zielonooki’ odrzuć precz. To nieprofesjonalne, już lepiej brzmi po prostu per ‘brunet’. Poza tym większość zdań to po prostu masło maślane. Jak pisane na ilość, nie jakość. Wystarczy powtórzyć coś raz. Nawet, jeśli jest okropnie ważne – to można półtora.
    Radzę przejrzeć sobie zasady budowania dialogów. Chodzi mi o zasady stylistyczne, nie samą ich treść, bo błędy takie jak tu „- Po pierwsze, i kto to mówi? – Blondyn uśmiechnął się nieznacznie. – Po drugie… Hmm…” wprawiają w konsternację. Miałam wrażenie, że Shu sam sobie odpowiada.
    (cdn.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (cd.)
      Okej, jedziemy dalej. Powinnaś zdecydowanie ograniczy zaimek zwrotny „się” i inne zaimki. To męczy czytelnika, sięjoza i zaimkoza to jedne z najgorszych chorób pisarza. Ostatnia rzecz, którą przez ten czas jeszcze wychwyciłam, to długości zdań. Zwykle nie ma się do czego przyczepić, ale niektóre są zbyt długie i skomplikowane (”Przesunęłam dłonie z pleców na szyję Ayato, a on tymczasem jedną rękę wciąż trzymał na mojej talii, podczas gdy drugą zawędrował na mój kark, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie.” można rozbić co najmniej na trzy krótsze). Do tego gdzieniegdzie zdarzają się drobne powtórzenia i inne takie. Ah, i zapomniałabym najważniejszego – kursywa i trzykropek. Na kursywę zrób sobie zakaz, na trzykropek tym bardziej, chyba że będą naprawdę konieczne. Czytelnik nie jest głupi i umie interpretować to, co ma przed oczami. Dobrze napisany tekst nie potrzebuje kursywy czy rozstrzelenia, a trzykropka tylko w ostateczności.
      Myślę, że znaczna większość błędów wynika z jednego – nie sprawdzasz dokładnie tekstu przed publikacją. Nie zarzucam ci, że w ogóle go nie sprawdzasz – ba!, tylko głupcy tak robią! – ale powinnaś pisać przynajmniej jeden, dwa rozdziały w przód. Jeśli zostawisz tekst na przynajmniej tydzień i przeczytasz go ponownie, zobaczysz, że wcale nie jest tak idealny jak się zdawało i poprawisz. Sama czasem się łapę za głowę, kiedy widzę, co nawyprawiałam. ;)
      Dobrze, koniec nieprzyjemnej części. Teraz muszę cię pochwalić. Podoba mi się twoja konstrukcja bohaterów. Poza – jak wspominałam wcześniej – czarną dziurą fabularną, są naprawdę świetnie zbudowani, bo różnią się między sobą (wkurza mnie tylko to powtarzanie przez Laito w każdym zdaniu ‘maleńka’, starczyłoby raz na jakiś czas. No i boli mnie, że nie przetłumaczyłaś tego wiernie jako ‘suczko’, to miało swój niezwykły urok! ;) ). Nawet nie wiesz jak bardzo mi ulżyło, że mimo wszystko Sakamaki nie są tragicznie OOC, a sama główna bohaterka – chociaż tytanem intelektu nazwać jej nie można – momentalnie daje się polubić. Nie jest idealna, świetnie się z nią sympatyzuje i nie pretenduje do tytułu Mary Sue. Po prostu kocham cię za to, że dałaś jej więcej charakteru niż miała Yui. Mam nadzieję że jeszcze te wampiry doprowadzi do porządku. :D Tylko przykro mi było, że uśmierciłaś Christę, bo to był piękny potencjał na rozwinięcie ciekawego wątku… Ale tu się akurat nie czepiam. Twój wybór. Co jeszcze mi się podoba, to długie rozdziały. Wiem, jak czasem ciężko wyrobić się w głupim tysiącu słów, a co dopiero dwóch, kiedy czasem jeden akapit zajmuje kilka godzin… Dalej. Podziwiam za systematyczność. Bloga prowadzisz od kilku lat i wciąż się nie zniechęciłaś. Chciałabym mieć kiedyś tyle odwagi i wytrwałości, żeby założyć i się nie poddać po paru miesiącach. ;) No i, mimo całego mojego narzekajstwa, muszę szczerze przyznać jedno. Masz ogromny potencjał i talent. I mówi ci to osoba, która brak talentu wypomina połowie obecnych pisarzy. Mam nadzieję, że weźmiesz sobie moje rady do serca i powoli postarasz się poprawiać, aby pisać jeszcze lepiej. Ja tu na pewno zostanę i będę obserwować. ;) Nie wiem, czy wszystkie pojęcia jakich użyłam są dla ciebie zrozumiałe – i tak starałam się nie rzucać specjalistycznymi nazwami – więc gdybyś miała jakieś wątpliwości, pisz. Chętnie odpowiem a nawet podyskutuję. Liczę na to, że przyjmiesz konstruktywną krytykę (naprawdę starałam się wychwycić wszystkie szczegóły które mogłyby ci pomóc) i nie obrazisz za to, że nie tylko chwalę, ale i pomagam. Życzę szczęścia i hektolitrów weny. ;)

      Usuń
    2. Na początek bardzo dziękuję za komentarz i poświęcony na niego czas ^^. A teraz po kolei. To prawda, że na początku pisałam na żywioł, nie mając konkretnego zarysu fabuły. Zmieniło się to dopiero z czasem. Dlatego pewnie tak się to ciągnie i jest monotonne. Byłoby lepiej, gdybym od początku miała plan... No ale cóż, czasu się nie cofnie. Nie chciałabym także po tylu rozdziałach zaczynać tej historii całkiem od nowa. Teraz jednak zmierzam już do jej zakończenia, więc mam nadzieję, że chociaż ono będzie lepsze.
      Zdaję sobie sprawę z tej dość kiepskiej sytuacji, jeśli chodzi o pozostałych braci. Wiem, że ich zaniedbuję, ale nie potrafię za bardzo nic z tym zrobić. Może spróbuję zacząć wplatać więcej scen z nimi, zobaczymy.
      Nie jestem pewna, czy rozumiem, o co ci chodzi ze sposobem, w jaki prowadzę narrację, więc gdybyś mogła, to prosiłabym o bardziej szczegółowe wyjaśnienie.
      Jeśli chodzi o długość zdań - z tym akurat zawsze mam problem i staram się, żeby ich tak nie wydłużać, ale czasem mi to nie wychodzi. A czy ta kursywa i wielokropek naprawdę są aż takie złe?
      To prawda, że po późniejszym przejrzeniu dostrzega się więcej błędów i takie pisanie z wyprzedzeniem jest wygodne, ale niestety na to potrzeba czasu, a nie wszyscy czytelnicy to rozumieją. Muszę to przemyśleć.
      Cieszę się, że jednak mimo tych wszystkich błędów, potknięć i, jak sama to określiłaś, monotonii coś ci się w tej historii spodobało. Jeszcze raz więc dziękuję za tak długi i wyczerpujący komentarz (och, gdyby takich było więcej!). Mam nadzieję, że będziesz jeszcze komentować DL i/lub skrytykujesz inne moje historie. Jeśli masz jeszcze jakieś uwagi lub porady to chętnie przyjmę je tutaj bądź prywatnie na którymś z kont ;3

      Usuń
    3. Casus narracji: Mam na myśli taki przyjemny miks pierwszoosobowej i trzecioosobowej. Po prostu piszesz z trzeciej osoby, ale narracja trzyma się ściśle jednej postaci (przykład takiej jest w Darach Anioła), w tym przypadku Natsuki. Najprościej... W trzecioosobowej obiektywnej manipuluje tobą autor, w personalnej główny bohater. To już raczej niuanse. (Na przykład narracja pierwszoosobowa której używasz teraz tak naprawdę zazwyczaj jest właśnie trzecioosobową personalną, tyle że ma czasowniki w formie pierwszoosobowej. ;) )
      Casus długości zdań: Na moim przykładzie, kiedy czuję, że zdanie jest za długie, to w miejsce środkowego przecinka stawiam kropkę. A potem, przy sprawdzaniu, przelatuję to wzrokiem i układam już ładnie.
      Wielokropki i kursywa: Szczerze? Nie. To po prostu niepotrzebne. Słowa czynią cuda i często czytelnik poczuje, że pewien wyraz jest wyraźniejszy, jedno zdanie znaczy więcej, że za tym coś się kryje. Magia słowa pisanego. Czasem można sobie pozwolić na wskazówkę, że o!, o to chodzi!, ale zauważ, że w choćby książkach to dość rzadkie. Rozstrzelenie tak samo. A o do wielokropków - są zazwyczaj odbierane negatywnie. Zamiast smutku/żalu/przygnębienia czytelnik odbierze je jako irytację lub złość, zwłaszcza w pierwszej osobie. Nie mówię, żeby niczego z tego nie używać - wszystko jest dla ludzi, każdy ma swój styl - ale trzeba to bardzo ograniczyć i stosować jako swego rodzaju, hm, niespodziankę dla czytelnika? ;)
      W pisanie z wyprzedzeniem bardzo łatwo się wdrożyć, przynajmniej mi, ale ja mam własne (dziwne) sposoby na organizację pracy. Jednak zastanów się nad tym, gdybyś chciała się tym zająć profesjonalnie. W moim przypadku na cztery-pięć godzin pisania przynajmniej dwie i pół zajmuje korekta.
      A jeśli chodzi o zaniedbywanie innych postaci... Oh, to po prostu moje serduszko domagało się większej obecności najstarszego i najmłodszego z nich, przepraszam za nie. :3 Jeśli już się trzymasz od ponad czterdziestu rozdziałów perspektywy Natsuki, to nie wplataj nawet nic nowego, bo nie ma sensu robić innowacji na sam koniec serii – ale bardzo miło byłoby widzie jakieś oneshoty-bonusiki poświęcone konkretnym braciom, ich relacjom czy retrospekcje z dzieciństwa. Ale to moja osobista preferencja.
      Podoba mi się, że przyjmujesz krytykę na klatę. Poradzisz sobie w środowisku, a jak kiedyś wydasz książkę, to od razu zamawiam! Chętnie przejrzę i resztę twojej twórczości, jednak nie obiecuję, że prędko to nastąpi. Najpierw chcę zaliczyć Dialove i, cóż, popisać do szuflady własną wersję.



      Bajdałej, oczywiście nie traktuj mnie jak jakiegoś medium, bo mogłam narobić ci niechcący mętliku (zwłaszcza, że też jestem dopiero początkująca). Większość moich rad jest uniwersalna i nie dotyczy tylko tego jednego opowiadania. Nie każę ci zmieniać całości na sam koniec, broń Boże! Eh, tak to jest, kiedy pisze się chaotycznie. :D
      PS. Sorka za sztuczne nabijanie komentarzy, ale wcześniej w jednym mi się nie zmieściło.

      Usuń
    4. W porządku~. Dziękuję za rady. Z pewnością je rozważę. Krytykę trzeba umieć przyjmować, jeśli chce się rozwijać (a to jest właśnie moim celem). A gdy jest to krytyka konstruktywna, to potrafi być motywująca i pomocna :3 Jeszcze raz więc za nią dziękuję ^^ Gdybyś miała coś jeszcze do dodania - pisz. Tymczasem pozdrawiam i życzę powodzenia w pisaniu tej twojej wersji~!

      Usuń
    5. Chętnie pogadałabym jeszcze o paru rzeczach już tak luźniej, ale to już nie na rozmowę w komentarzach. Haha, spodziewaj się mnie na GG. :D
      By the way, mogłaby nieśmiało poprosić o zmianę wyglądu tekstu i tła na telefonach? Bo ja chyba ślepa jestem i jak widzę pomarańczowy na szarym, moje oczy się buntują, a nie chce mi się zawsze zmieniać widoku na komputerowy. :<

      Usuń
  14. Hejeczka,
    cudnie, i w końcu pocałunek, może naprawę być siostrą Rukiego... chociaż raz Ayato zobaczył z czym mierzy się Natsuki...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń