Strony

środa, 26 lipca 2017

Diabolik Lovers: Rozdział 48

No, moi drodzy, już niedługo dobijemy do 50 rozdziałów DiaLovers! A także nieuchronnie zbliżamy się do końca tej historii. Nie wiem jednak, ile rozdziałów pozostało, bo jeszcze nie zdecydowałam się co do ostatecznej wersji zakończenia.
Chciałam was również poinformować, że w dniach 31.07 - 07.08 będę nieobecna (wybieram się na małe wczasy~), więc w tym czasie nie pojawią się żadne rozdziały (ani tutaj, ani na wattpadzie). Mam nadzieję, że cierpliwie na mnie poczekacie :3 W razie czego, możecie do mnie pisać na GG/maila/Twittera czy jak tam wam wygodniej ^^
P.S. Wciąż możecie przysyłać propozycje zmian/nowości na blogu (patrz: poprzedni post)!

Mówisz, że jestem paranoiczką
Ale jestem pewna, że świat chce mnie dopaść
To nie jest tak, że dokonuję wyboru
Aby mój umysł pozostawał w tak cholernym bezładzie
~Linkin Park - Heavy
[tłumaczenie pochodzi ze strony tekstowo.pl (zmieniłam tylko osobę "mówiącą" na żeńską)]

Szansa

            Na szczęście nie musiałam długo czekać na kolejną wiadomość od Rukiego. Kiedy kilka godzin po wizycie Beatrix na dobre wygrzebałam się z łóżka, czekała na mnie krótka wiadomość w telefonie. Wynikało z niej, że Ruki wraz ze znalezioną miksturą miał się zjawić w rezydencji Sakamakich jeszcze tego samego dnia. Kiedy więc nadszedł wieczór, całą siódemką zgromadziliśmy się w salonie, oczekując na jego przybycie. 
            Westchnęłam cicho skulona na kanapie i oparłam głowę na jej podłokietniku, szukając wygodnej pozycji. Ayato pełniący wartę przy drzwiach błyskawicznie odwrócił głowę w moją stronę, jakbym co najmniej krzyknęła.
            - Wszystko w porządku, naleśniku?
            - Tak.
            W rzeczywistości nie była to do końca prawda. Po rozmowie z Beatrix o świcie wróciłam do łóżka, lecz nie dane mi było spokojnie zasnąć. Przez większość czasu wierciłam się jedynie pod kołdrą, a gdy w końcu odpłynęłam, zaczęły dręczyć mnie koszmary. W duchu dziękowałam za to, że przynajmniej ich nie pamiętałam. Z drugiej jednak strony, moją głowę rozsadzało okropne, tępe pulsowanie, które nie chciało zniknąć pomimo łykania leków przeciwbólowych. 
            Niezbyt przekonany Ayato zmarszczył brwi, a siedzący obok mnie Laito uśmiechnął się, splatając dłonie za głową.
            - Och, jak ty się o nią martwisz, braciszku.
            - Laito – odezwałam się, zanim zdążył zrobić to Ayato, który najpewniej chciał po raz kolejny pogrozić bratu. – Naprawdę nie musisz tu siedzieć.
            - Prawda. Tak samo jak oni . – Wymownym gestem wskazał resztę swojego rodzeństwa rozmieszczoną po pomieszczeniu. – A jednak wszyscy tu jesteśmy.
            Gdybym nie czuła się tak, jakby moja głowa zderzyła się z ceglanym murem, to zapewne właśnie bym się wzruszyła. W obecnym stanie skinęłam jedynie głową, mamrocząc słowa podziękowania.
            - Czy Mukami mówił, o której ma zamiar się tu przywlec? – zapytał zirytowany Subaru, który poruszał się po salonie tak szybko, że jego kontury się zamazywały. Albo to ja zaczynałam mieć coś z oczami. 
            - Nie. Napisał jedynie, że będzie to dzisiaj. Nie było mowy o żadnej konkretnej godzinie.
            Wzniosłam wzrok ku sufitowi, ale przez to poczułam się tak, jakby światło padające z kryształowego żyrandola chciało wypalić mi gałki oczne. Przymknęłam powieki.
            - W co on pogrywa? – mruknął Kanato, zajadający się jakimiś słodkościami wyniesionymi z kuchni. Chwilę później dał się słyszeć przeraźliwy odgłos, jaki wydały zęby widelca przesuwające się po porcelanowym talerzyku. Skrzywiłam się.
            - Weź się ogarnij – warknął Subaru na fioletowookiego. Nie dziwiłam się jego irytacji. Skoro ten dźwięk był nieprzyjemny dla moich uszu, to co dopiero dla wyczulonego zmysłu wampira.
            W odpowiedzi Kanato wymamrotał jedynie coś niezrozumiałego, najwyraźniej kierowanego i tak do Teddy’ego. 
            Otworzyłam oczy, gdyż byłam pewna, że gdybym dłużej tak tkwiła, to zapewne bym zasnęła. A nie mogłam przegapić przybycia Rukiego. Okazało się, że moje wyczucie czasu było idealne. Zaledwie chwilę później wszyscy bracia Sakamaki jak jeden mąż poderwali głowy i znieruchomieli. Moim skromnym zdaniem, wyglądali jak psy myśliwskie, które właśnie pochwyciły trop. W końcu Shu otrząsnął się jako pierwszy i oświadczył coś, co dla pozostałych (poza mną) musiało być oczywiste.
            - Są tu.
            Spojrzenia wszystkich zebranych skupiły się na drzwiach wejściowych, do których kilka sekund później „ktoś” zastukał. Nikt w salonie się nie ruszył. Z cienia w holu za to wynurzył się niczym duch lokaj w czarnym fraku. Bez słowa otworzył drzwi, wpuszczając do środka czwórkę wampirów, po czym tak szybko i cicho jak się pojawił – tak też zniknął. Na widok kompletu rodzeństwa Mukami, bracia Sakamaki wyraźnie się spięli.
            - Miał być jeden – warknął Kanato, odsłaniając kły. – A nie cały czteropak.
             Wspomniany „czteropak” ruszył w naszą stronę z Rukim na czele. Jego rodzeństwo rozglądało się z zaciekawieniem, choć na nim samym otoczenie najwyraźniej nie robiło żadnego wrażenia. Zdecydowanym krokiem przeszedł przez pokój i stanął na jego środku. Przez chwilę członkowie dwóch rodzin jedynie mierzyli się wzrokiem.
            - Nasz dom jest bardziej przytulny – oznajmił w końcu Azusa, przerywając ciężką ciszę, jaka zapadła po ich przybyciu.
            - No nie? – zgodziłam się z nim. Usiadłam prosto na kanapie i uśmiechnęłam się lekko. – Też im mówiłam, że mogliby trochę zmienić wystrój. 
            Sześć par oczu spiorunowało mnie wzrokiem, podczas gdy Azusa i Kou stojący po bokach Rukiego uśmiechnęli się, rozbawieni.
            Ayato poruszył się ze swoją nadzwyczajną prędkością i stanął naprzeciwko Rukiego, świdrując go wzrokiem swoich zielonych oczu. Ruki nie cofnął się, odpowiadając mu podobnym spojrzeniem.
            - Dawaj to i zjeżdżaj stąd – zażądał Ayato.
            Ciemnowłosy jedynie prychnął, po czym przeniósł na mnie swój wzrok. 
            - Jak się czujesz? 
            Zdziwiło mnie zarówno jego pytanie, jak i niespodziewanie łagodny ton, którym je zadał. Wzruszyłam lekko ramionami.
            - Bywało lepiej, ale żyję. 
            Ruki ponownie przeniósł wzrok na Ayato niemal dygoczącego z irytacji spowodowanej faktem, iż ktoś ośmielał się go ignorować. Był jak tykająca bomba, której pozostało zaledwie parę sekund do wybuchu. Miałam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie.
            Ciemnowłosy sięgnął do torby przewieszonej przez ramię i wyjął z niej czarne, podłużne pudełko. Wyciągnął je w kierunku Reijiego, stojącego tuż za Ayato. Okularnik w milczeniu przyjął przedmiot i począł uważnie mu się przyglądać.
            - Teraz możecie się stąd wynosić – oznajmił Subaru, rzucając Mukamim pogardliwe spojrzenie. – Przynieśliście, co mieliście przynieść. Nie jesteście nam dłużej potrzebni. 
            - Nie tak szybko – wtrącił się Reiji, zanim ktokolwiek inny zdążył odpowiedzieć. – Mogą znać interesujące informacje, więc jeszcze się nam przydadzą. 
            Yuma prychnął.
            - Jeśli myślicie, że możecie tak po prostu…
            Ruki uniósł ostrzegawczo dłoń, a Yuma skrzywił się, ale posłusznie ucichł.
            - Nawet gdybyśmy chcieli wam coś powiedzieć, to nie moglibyśmy tego zrobić, bo nic nie wiemy – wyjaśnił spokojnie ciemnowłosy. 
            - Nawet nie wiedzieliśmy, że Richter używał czegoś takiego – dodał Kou, wysuwając się nieco do przodu. – Nie chcieliśmy skrzywdzić Natsuki. – Jego jasne oczy spojrzały w moją stronę. Wydawał się wręcz błagać mnie o coś za ich pomocą. – Wiesz o tym, kotku?
            Zawahałam się, ale powoli skinęłam głową. Oczy Kou zalśniły, a na twarzy Azusy ponownie zagościł delikatny uśmiech. Ruki ani Yuma nawet nie zerknęli w moją stronę.
            - Kłamiecie – wysyczał Kanato. Widelec wciąż tkwiący w jego dłoni zaczął dziwnie się wyginać. 
            - Nie jesteśmy jak wy! – krzyknął Yuma, zaciskając dłonie w pięści. – To was tu można podejrzewać o łgarstwo. Ciekawe, czy w ogóle zamierzacie jej pomóc!
            - Jak śmiesz… - Ayato odsłonił kły. Wyglądało na to, że bomba miała zaraz wybuchnąć.
            - Zamknijcie się wszyscy.
            Zadziwiające, z jaką łatwością dość cichy głos Shu przedarł się przez nakręcającą się sprzeczkę i wszystkich (przynajmniej chwilowo) uciszył. 
            - Wszyscy wiedzą, że my nie znosimy was, a wy nie znosicie nas – ciągnął blondyn – ale te sprzeczki są teraz całkowicie bezsensowne. Wszyscy jesteście jedynie irytujący, więc zamknijcie się, jeśli nie macie nic ważnego do powiedzenia.
            Uniosłam w zdziwieniu brwi. To był chyba pierwszy raz, kiedy to właśnie Shu wygłosił jakieś kazanie. Zazwyczaj miał takie sytuacje, delikatnie powiedziawszy, w głębokim poważaniu. Może właśnie z tego powodu wszyscy zgodnie zamilkli.
            - Chcę wiedzieć, czy to zadziała – powiedział wreszcie Ruki, zwracając się do Reijiego.
            - A co was to niby obchodzi? – Laito uniósł pytająco brew. – Gdyby nie wy, to nie byłoby…
            - W porządku! – Podniosłam się ze swojego miejsca, ucinając wypowiedź rudego wampira, aby nie zdążył doprowadzić do kolejnej kłótni. Skinęłam Rukiemu. – Dam ci znać. Obiecuję.


***

            Po odejściu Mukamich Reiji zamknął się w swoim gabinecie, aby spróbować rozgryźć sprawę z trucizną, którą przynieśli. Pozostali bracia jak zwykle rozeszli się w swoje strony, a ja natomiast postanowiłam w końcu dać za wygraną i trochę się zdrzemnąć. Ledwie oddałam się w objęcia Morfeusza, a już wyczułam czyjąś obecność w swoim śnie. Nie potrafiłam jednak jeszcze jej zidentyfikować. W krainie snu moim oczom ukazał się znajomy widok ogrodu należącego do rodziny Sakamaki. Przez chwilę obraz poruszał się i zmieniał, dostosowywał. Aż ostatecznie znalazłam się na metalowym krześle w altance porośniętej winoroślami. Po drugiej stronie stolika, naprzeciwko mnie siedziała Beatrix. Wampirzyca skinęła mi lekko głową na przywitanie. Miała na sobie ten sam strój, w którym widziałam ją ostatnio. Tym razem jednak jej postać zdawała się emanować większą siłą niż wtedy.
            - Witaj, Natsuki – rzekła swoim melodyjnym głosem. – Wróciłam zgodnie ze złożoną ci obietnicą. Okazuje się, iż łatwiej jest mi pojawić się w twoim śnie niż w świecie rzeczywistym. Wymaga to mniej energii. Chociaż teraz czuję, że Cordelia stara się mnie zagłuszyć i wyprzeć z twojego umysłu. – Na jej czole pojawiła się mała zmarszczka. – Kto by pomyślał, że ta kobieta będzie tak silna nawet po śmierci?
            - To ostatnie jest niezbyt pocieszające – mruknęłam. – Ale dziękuję, że przyszłaś. Czy teraz zdradzisz mi swój plan? – Zawahałam się. – Jak tak właściwie mam się do ciebie zwracać? Mam używać słowa „pani” czy…
            Kobieta machnęła lekceważąco swoją drobną dłonią.
            - Tak jak jest teraz jest dobrze. Poza tym, to nie jest teraz ważne. Przejdźmy do spraw, z którymi tu przybyłam póki jeszcze jestem w stanie opierać się Cordelii.
            Przysunęłam się bliżej Beatrix, ciekawa jej następnych słów. Wampirzyca popatrzyła mi w oczy.
            - Zapewne zdajesz sobie z tego sprawę, ale Cordelia jest bardzo silna. A to co wraz z moim szwagrem z tobą zrobili musiało być dobrze przemyślane. Wiedząc, jak słabe jest twoje zdrowie, musieli zdawać sobie sprawę z niewielkiej szansy na to, iż przeżyjesz wszczepienie jej serca, ale też jeszcze mniejszej szansy na to, że przeżyjesz kolejny taki zabieg. Z logicznego punktu widzenia więc, Cordelii można byłoby pozbyć się jedynie poprzez usunięcie serca. Ale tego niestety pewnie byś nie przeżyła. Dlatego trzeba zniszczyć ją od środka.
            - Reiji właśnie zaczął pracę nad antidotum – wtrąciłam się.
            - Reiji? – Jej niebieskie oczy rozbłysły. – Nie wiem na ten temat wszystkiego. Opowiedz mi.
            Tak też zrobiłam. Starałam się jak najszybciej streścić jej całą historię trucizny podanej mi przez Richtera oraz pomysłu Reijiego dotyczącego antidotum. Kiedy skończyłam, Beatrix pokiwała głową.
            - Mój wspaniały syn… - Na jej ustach pojawił się cień uśmiechu, lecz szybko spoważniała. – Jestem pewna, że mu się uda. Wtedy antidotum, które stworzy w dużej mierze osłabi Cordelię i zwróci ci większość kontroli, a zniszczenie jej stanie się o wiele łatwiejsze. 
            - Ale jak mogę to zrobić?
            - Największym ciosem będzie dla niej, gdy zobaczy, że wszystko wymyka się jej spod kontroli. Ona wręcz nienawidzi, gdy coś idzie nie po jej myśli. Będziesz musiała postarać się odebrać jej resztki kontroli i wypchnąć ją ze swojego umysłu. Musisz być silniejsza od niej.
            - Nic łatwiejszego, huh? – Miało to zabrzmieć lekko, ale wyszło nieco rozpaczliwie. 
            - Pomogę ci – zapewniła mnie Beatrix. – Będę starała się ją blokować i odbierać jej energię. Ale najpierw Reiji musi wykonać antidotum. Dopiero wówczas my będziemy mogły zacząć działać.
            Wpatrzyłam się w swoje splecione na blacie stolika dłonie. Po chwili podniosłam wzrok na wampirzycę. Musiałam zadać jej pytanie, które zaczęło mnie dręczyć. 
            - A co z tobą? Czy ty na tym w żaden sposób nie ucierpisz?
            Uśmiechnęła się.
            - Ja już nie żyję, moja droga. Jestem duchem. Z ręki Cordelii raczej nie może mnie już spotkać nic gorszego od śmierci. A nawet gdyby… Ostateczne uwolnienie się od niej i zniszczenie jej raz na zawsze jest tego warte.
            - Dziękuję – wykrztusiłam, patrząc na nią z niedowierzaniem. 
            Naprawdę jest gotowa to dla mnie zrobić?
            - Podziękujesz, gdy ona wreszcie zniknie. – Beatrix nachyliła się w moją stronę, jakby miała mi zdradzić sekret przeznaczony wyłącznie dla moich uszu. – W dodatku, nie robię tego tylko dla ciebie, ale też dla siebie. I dla moich dzieci. Można powiedzieć, że chcę odkupić swoje winy i zadośćuczynić temu, do czego doprowadziłam za swojego życia. Albo raczej czego nie byłam w stanie powstrzymać. 
            Beatrix budziła we mnie coraz większy szacunek. Szkoda tylko, że Cordelia nie mogła iść w jej ślady. Życie tak wielu ludzi byłoby wtedy o wiele prostsze.
            - Jeszcze się spotkamy – zwróciła się do mnie w formie pożegnania, po czym zniknęła wraz z altaną i całym ogrodem, a ja obudziłam się w swoim pokoju.

13 komentarzy:

  1. Jejku informacja o zbliżającym się końcu DL zabolała mnie bardziej niż się spodziewałam. Ale poza tym, rozdział ten był naprawdę rewelacyjny. Choć nie ukrywam że spodziewałam się nieco cieplejszego przywitania Mukami przez Sakamaki :'D, I nie ukrywam że miałam cichą nadzieje że przez tą sytuacje ich relacje się poprawią, ale to oczywiście byłoby zbyt piękne. Pozdrawiam cieplutko i udanych wczasów życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ Tak, niestety tym dwóm rodzinom ciężko jest zakopać topór wojenny.

      Usuń
  2. Uwielbiam <3 jednak świadomość zbliżającego się końca boli, ale no wszystko sie kiedyś kończy, kto wie może kiedyś będzie kontynuacja? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No niee, nie rób mi tego, nie kończ;; To opowiadanie jest tak dobre, że chciałoby się ciągle więcej i więcej xD
    Spodziewałam się bitki pomiędzy jakimś Sakamakim a Mukamim (w końcu to wampiry, a Ayato tu już w ogóle jest w gorącej wodzie kąpany) i trochę się zawiodłam, bo ograniczyli się do słów, meh xD Nie mogę się już doczekać, kiedy Natsuki sobie wszystko przypomni *^* Chociaż trochę mi szkoda, że zbliżamy się do końca, a resztę chłopaków (poza Ayato) tak słabo poznaliśmy TwT
    I nie wiem czemu, ale post mi się rozjeżdża na telefonie (przed dodanjem tej białej otoczki, było normalnie) D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda historia musi kiedyś dobiec końca~. Jeśli chodzi o wygląd posta - coś mi się zepsuło podczas wstawiania. Później to naprawię.

      Usuń
  4. Och mam nadzieję , że antidotum podziała i z pomocą Beatrix pozbędą się w końcu tej głupiej jędzy ;>.
    Uwielbiam kiedy Ayato jest zazdrosny o Natsuki ;) niczym tykająca bomba ;>

    Rozdział jak zawsze super ;) co tu dużo pisać ? ^^
    Poprostu jesteś świetną pisarką i uwielbiam twoje opki ^^
    Weny Ci życzę kochana! ;* i czekam na kolejny rozdział ^^;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam!
    Kochana rozdział jest świetny ^.^ Ja także od teraz darzę Beatrix wielką sympatią i szacunkiem.Doprawdy bardzo podoba mi się zachowanie barci Sakamakich, widać że Natsuki ma na ich bardzo duży wpływ i dzięki temu ich razem ze sobą jednoczy.
    Pozdrawiam Kasia :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć Karola!!!
    Nie mogłam się wreszcie doczekać kolejnego rozdziału DL, ale jak zwykle wyszedł ci on rewelacyjnie (MIŁO MI SIĘ CZYTAŁO) i nie zawiodłaś mnie choć muszę przyznać że liczyłam na to że podczas spotkania Mukamich i Sakamakich w ciele Natsuki pojawi się Cordelia i atmosfera będzie jeszcze bardziej chaotyczna ale cóż... Nic nie szkodzi bo przecież to jeszcze nie był ostatni rozdział DL choooć zbliżamy się do końca tej dłuuugiej i pięęęknej historii (CO MNIE NAPRAWDĘ BAAARDZO ZABOOOLAŁO I ZASMUUUCIŁO) ale cóż jak to powiedziałaś ,,Każda historia kiedyś się kończy'' no... Nawet te najpiękniejsze. Cóż... Zawsze rozumiałam te słowa ale nigdy nie potrafiłam się z nimi pogodzić bo dla mnie to jest po prostu nie do zaakceptowania, ale... Tak w skrócie to życzę ci duuużo WENY (NAPRAWDĘ DUUUŻO WENY) do pisania kolejnych rozdziałów DL (BO SĄ CUDOWNE, NIEZIEMSKIE, BOSKIE,,, PO PROSTU NO BRAK MI SŁÓW) jak i innych opowiadań które piszesz bądź masz zamiar pisać. Serdecznie cię pozdrawiam Karola i jeszcze raz życzę ci duuużo WENYXD!!!

    PS Bardzo liczę na to że Natsuki i Ayato wyznają w końcu co do siebie czują i że zakończenie będzie BOMBOWE!!! I bardzo cię przepraszam za to że dopiero teraz wstawiłam komentarz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać, ważne, że w ogóle skomentowałaś. Dziękuję bardzo za twoje miłe słowa i mam nadzieję, że kolejne rozdziały również cię nie zawiodą ^^

      Usuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, Ruki ma się pojawić i bracia Sakamaki w jednym pomieszczeniu i w zasadzie się nie kłócą ;) liczę bardzo na to antidotum...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń