Strony

niedziela, 4 grudnia 2022

Cassandra Clare — Kroniki Bane'a [recenzja]

Zgodnie z zapowiedzią, przychodzę dziś do Was z recenzją Kronik Bane'a — zbioru opowiadań z uniwersum Nocnych Łowców, koncentrującego się na postaci czarownika Magnusa Bane'a. Muszę przyznać, że na pozycję tę polowałam już od dłuższego czasu, więc cieszę się, że wreszcie trafiła w moje ręce i miałam okazję ją przeczytać.


Czy zdarzyło się Wam kiedyś podczas czytania jakiejś książki (albo oglądania serialu/filmu) odnieść takie wrażenie, jakbyście wrócili do starych przyjaciół? Ja tak właśnie miałam z Kronikami. W czasie lektury czułam się, jakbym weszła do kawiarni i zobaczyła zarezerwowane dla mnie miejsce przy stoliku, przy którym siedział już Magnus z ekipą, czekając na moje przybycie. (Swoją drogą, nie miałabym nic przeciwko, gdyby coś takiego naprawdę się wydarzyło). Było to bardzo miłe uczucie. Kroniki na nowo wciągnęły mnie w świat Nocnych Łowców, co przejawia się też między innymi faktem, że zaczęłam od nowa oglądać serialową adaptację „Darów Anioła”, czyli Shadowhunters: The Mortal Instruments. Wiem, że chodzą o niej różne głosy, niekoniecznie pozytywne, ale ja naprawdę, szczerze ją lubię, w dużej mierze właśnie za sposób przedstawienia Magnusa. Ale o tym później. Na razie wróćmy do początku.

Kroniki Bane'a powstały we współpracy Cassandry Clare (autorki uniwersum Nocnych Łowców), Sarah Rees Brennan i Maureen Johnson, a ich celem jest przybliżenie fanom serii postaci tytułowego bohatera, którego — cytując czwartą stronę okładki — „uwodzicielska osobowość, ekstrawagancki styl i cięty dowcip oczarowały fanów bestsellerowych cykli”. Opowiadania przedstawiają różne przygody Magnusa, rozgrywające się na przestrzeni 4 wieków — poczynając od roku 1791, a kończąc na 2007. Dzięki nim czytelnik może więc bliżej poznać nie tylko samego Magnusa, ale i cały otaczający go świat. Przez Kroniki przewijają się bowiem postacie występujące w takich cyklach Clare, jak „Diabelskie Maszyny”, „Dary Anioła” i „Ostatnie Godziny” — i są to zarówno Podziemni, jak i Nocni Łowcy. Kroniki dają w ten sposób wgląd w początek wampirzego życia Raphaela Santiago; w kłopoty, w które wpadła Camille w latach 70. XX wieku; w problemy Willa i Tessy z ich synem Jamesem; w działalność Kręgu Valentine'a, a w przeważającej mierze, oczywiście, w życie Magnusa.

Przypomniał sobie miasto w Peru, którego nazwa w języku keczua oznaczała „spokojne miejsce”. Jeszcze żywiej pamiętał, że w tamtym czasie był nieszczęśliwy po miłosnym zawodzie i wciąż nieprzyzwoicie pijany. Przez całe lata, jak niechciany gość pakujący się do domu, powracały do niego ckliwe myśli, że nie ma spokoju dla takich jak on, żadnego cichego miejsca, i nigdy nie będzie*.

[Co kupić Nocnemu Łowcy, który ma wszystko (i z którym oficjalnie i tak się nie spotykasz), s. 377]

Spodobało mi się to, że w Kronikach można zauważyć zmiany zachodzące w Magnusie, w jego zachowaniu i poglądach. Dowodem na to niech będzie zestawienie ze sobą dwóch opowiadań — Co naprawdę zdarzyło się w Peru oraz Mroczne dziedzictwo, na przykładzie których, moim zdaniem, widać wyraźną różnicę w postępowaniu Magnusa. Pierwsze z nich rozgrywa się w latach 1791, 1885, 1890 i 1962, z czego najobszerniej opisany jest rok 1890. Zachowanie Bane'a z tego okresu można byłoby nazwać lekkomyślnym. Zabawiając się w Peru, czarownik zakochał się w pewnej osobie i wszedł z nią w związek, jednak relacja ta nie przetrwała zbyt długo, a Magnus postanowił uleczyć swoje złamane serce za pomocą hektolitrów alkoholu, co skończyło się na tym, że po pijaku wyprawiał różne głupstwa, zmuszając tym samym swoich przyjaciół do szaleńczej gonitwy za nim, a następnie niańczenia go, gdy ciężko odchorowywał swoje wybryki. Akcja drugiego opowiadania została osadzona w 1903 roku i tym razem to Magnus gania po Londynie za pijanym nastoletnim Nocnym Łowcą, by zadbać o jego bezpieczeństwo i zabrać go do Instytutu. Doszło tu więc do odwrócenia ról. W miarę upływu lat Magnus stopniowo dojrzewa i staje się bardziej odpowiedzialny, a tę odpowiedzialność rozciąga na inne istoty, pomagając im i opiekując się nimi, gdy zachodzi taka potrzeba. W ten właśnie sposób przejdźmy do omówienia złożoności jego charakteru, którą Kroniki ładnie uwypuklają. 

Nie udało mu się jednak uchronić przed osobistym zaangażowaniem. Obserwowanie rok po roku, jak mała dorasta, było dla niego czymś nowym […]. Zaczął nawet czuć się za nią trochę odpowiedzialny, chciał wiedzieć, co z niej wyrośnie, i życzył jej wszystkiego najlepszego.

[Co kupić Nocnemu Łowcy…, s. 357]

Z całą pewnością Magnus jest bohaterem bardzo charyzmatycznym, ekscentrycznym oraz biegle posługującym się sarkazmem. To w dużej mierze on wprowadza sporą dawkę humoru do wszelkich powieści i opowiadań, w których występuje. Niestety, jednocześnie jest istotą samotną, która wiele w swym długim życiu wycierpiała, ale starannie to ukrywa. Czasami może także wydawać się zadufany w sobie czy do przesady beztroski, ale każdy, kto wystarczająco dobrze go poznał, wie, że Magnus tak naprawdę ma dobre serce, o czym wielokrotnie można przekonać się w omawianym zbiorze opowiadań. Nieważne, czego by nie mówił, zawsze stara się pomóc temu, komu może — czy to zagubionemu chłopcu, który dopiero co przemienił się w wampira, czy dawnej kochance, która wpadła w tarapaty, czy żonie niebezpiecznego szaleńca. Pomaga nawet tak bardzo nielubianym przez siebie Nocnym Łowcom. A gdy o tych ostatnich już mowa, to warto wspomnieć, że Kroniki ułatwiają również zrozumienie przyczyn tak wielkiej niechęci Magnusa wobec nich.

Tej nocy zaoferował pomoc trzem Nocnym Łowcom. Jeden odparł, że nie można mu pomóc, drugi poprosił, żeby Magnus popełnił morderstwo, a trzeci wymierzył w niego ostrze.

[Mroczne dziedzictwo, s. 201]

Wszystkie te aspekty osobowości Magnusa sprawiają, że trudno jest go nie lubić. Poważnie, niech pierwszy rzuci kamieniem, kto czytał książki z uniwersum Nocnych Łowców (albo oglądał ich adaptacje), a nie czuł do niego choć cienia sympatii. Jeśli o mnie chodzi, to już jakiś czas temu doszłam do wniosku, że Magnus należy do grona najbardziej lubianych przeze mnie postaci, które kiedykolwiek gdziekolwiek poznałam.

Jak zwykle, o tym, co lubię, mogłabym pisać i pisać, ale w recenzji należałoby także wspomnieć o innych elementach omawianej książki, poza samym głównym bohaterem. Dlatego nadeszła pora, by omówić to, co mi się nie podobało.

Muszę przyznać, że pierwsze opowiadania mnie nie wciągnęły. Coś w ich stylu i sposobie przedstawienia Magnusa nasuwało mi skojarzenie z fanfiction i to raczej z niezbyt wysokiej półki. Początkowo myślałam, że to kwestia współautorstwa, ale może jednak chodziło o samo zachowanie Magnusa, ponieważ o wiele bardziej spodobały mi się późniejsze teksty, w których Magnus bardziej przypominał tę swoją wersję, do której jestem przyzwyczajona. Do tego zaczęły się w nich pojawiać inne, znane mi i lubiane przeze mnie postacie, co też musiało wpłynąć na to, jak je odbierałam.

Nieubłaganie przyczepię się za to do pewnej niekonsekwencji, z jaką ma się do czynienia w tej książce — może i nie ma ona znaczenia dla fabuły czy w ogóle zawartości jako takiej, ale jednak mnie raziła w czasie lektury. Niekonsekwencja ta przejawia się w dwojaki sposób — po pierwsze, w datowaniu opowiadań. Część z nich jest datowana, a część nie. Przy niektórych datach podawane jest również miejsce akcji, przy innych nie. Co więcej, daty bywają zapisane na różne sposoby. Oto parę przykładów: „1890”, „Paryż, czerwiec 1791”, „Londyn, 1857”, „Koniec września roku 1929”. Druga niekonsekwencja dotyczy kolejności opowiadań — o ile przez większość tomu były one ułożone chronologicznie, o tyle pod koniec coś się poprzestawiało i takim oto sposobem opowiadanie Ostatnia walka Instytutu Nowojorskiego, którego akcja rozgrywa się w roku 1989 oraz w 1993 znalazło się między osadzonymi w roku 2007 Co kupić Nocnemu Łowcy, który ma wszystko (i z którym oficjalnie i tak się nie spotykasz) a Kursem prawdziwej miłości (i pierwszych randek), z czego wydarzenia opisane w Co kupić Nocnemu Łowcy… mają miejsce po tych z Kursu prawdziwej miłości…. Co przemawia za taką zmianą kolejności? Szczerze mówiąc, nie wiem.

Kroniki Bane'a są zapisem najróżniejszych przygód Magnusa, jego romansów, chwil pełnych radości i cierpienia, rozczarowań i nadziei; są wreszcie zapisem jego stopniowej przemiany, z której sam chyba do końca nie zdaje sobie sprawy. Przedstawiane wydarzenia nie należą jednak do najważniejszych w jego życiu, a przynajmniej nie wszystkie. Czytelnik jest raczej wrzucany w losowe momenty kilkusetletniej historii czarownika, by mógł się przyjrzeć pewnym relacjom i sytuacjom, które, choć zdają się czasem zupełnie niepozorne, kształtowały w pewnym stopniu tę wyjątkową postać. Zbiór daje wiele ciekawych odpowiedzi, dotyczących nie tylko Magnusa, ale pozostawia również wiele pytań. Moim zdaniem jest to pozycja uzupełniająca, przeznaczona raczej dla fanów uniwersum Nocnych Łowców niż dla nowych czytelników, z tej prostej przyczyny, że w dużej mierze odwołuje się do wiedzy, jaką wynosi się z „Darów Anioła” czy z „Diabelskich Maszyn” i nie znajdzie się w niej takiego wprowadzenia do uniwersum, jakie można znaleźć w tych cyklach. 

— Ona jest w części banshee? — zapytał Magnus.

Clary zawodziła jak syrena policyjna. Bane miał wrażenie, że zaraz zostanie aresztowany po raz dwudziesty siódmy w życiu.

[Ostatnia walka Instytutu Nowojorskiego, s. 431]

Na koniec pozwolę sobie przedstawić Wam w niewielkim stopniu serialową, uwielbianą przeze mnie, wersję Magnusa. Nie wiem, czy wystarczająco dobrze zostało to ukazane w niniejszej recenzji, ale Bane jest, moim zdaniem oczywiście, postacią niełatwą do odpowiedniego odzwierciedlenia. Tymczasem aktor wcielający się w niego w Shadowhunters spisał się na medal i zagrał go wprost fantastycznie. Stylizacja, mimika, sposób poruszania i mówienia — wszystko to zostało tak dopracowane, że naprawdę świetnie oglądało mi się sceny z nim. Naprawdę, o tym serialu można powiedzieć wiele, ale postać Magnusa to akurat jeden z jego największych atutów. Co więcej, chociaż w serialu dużo elementów zostało zmienionych względem oryginału, to i tak można w nim odnaleźć nawiązania chociażby do Kronik — pojawia się w nim wątek miłości Magnusa z Peru czy historia naszyjnika, który Magnus podarował Camille w opowiadaniu Wampiry, ciasteczka i Edmund Herondale, nie wspominając oczywiście o wydarzeniach z „Darów Anioła”. Poniżej zamieszczam małą kompilację z jego ikonicznymi scenami i tekstami. (Swoją drogą, podziwiam autorkę za ograniczenie się do zaledwie 3 minut — Magnus jest chodzącą ikoną). Spokojnie, jeżeli oglądacie to bez kontekstu, to raczej sobie nie zaspoilerujecie. Potraktujcie to jako kolejną część wprowadzenia do mojego nadchodzącego opowiadania ; D


Do następnego razu!

_______________________

* Wszystkie cytaty pochodzą z: C. Clare, S. Rees Brennan, M. Johnson, Kroniki Bane'a, przeł. A. Reszka, M. Strzelec, A. Studniarek, W. Szypuła, Warszawa 2015. W nawiasach podaję tytuły konkretnych opowiadań oraz numery stron.


2 komentarze:

  1. Witam!
    Recenzja jest krótka, treściwa i dobrze napisana. Wydaje mi się, że więcej na jej temat nic nie muszę dodawać, bo można domyśleć co o niej myślę. W tej kwestii dziękuje.
    Cóż naprawdę ciężko nie zauważyć, że jesteś zafiksowana na punkcie głównego bohatera... ;)
    Po części rozumiem - jego postać przykuła moją uwagę, ale nie znam reszty męskiej kadry. Przyznam się (nie wiem czy powinnam się wstydzić) bo nigdy wcześniej nic nie słyszałam na temat całej serii. Raczej też nie będę należała do fandomu, ale chętnie przeczytam twojego najbliższego shota z nim w roli głównej!
    Na pochwałę również zasługuje to jak pięknie zmixowałaś cytaty z całą treścią co wyszło bardzo płynnie i było fajnym urozmaiceniem.
    Tak, jeśli chodzi o chronologię to każdy autor w swojej książce powinien o nią zadbać, a nie pozostawiać w książce chaos.
    Z moich wniosków i wyobrażeń inaczej wyobrażałam sobie wygląd serialowego Bane'a, ale w tej kwestii każdy ma inne zdanie.
    Nie pozostało mi nic więcej, jak napisać, że cieszę się, że jesteś usatysfakcjonowana z lektury, jak również serialowego czarnoksiężnika Bane'a.
    Czekam na shota, więc życzę mnóstwa weny oraz zdrówka!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Na początek, standardowo, dziękuję za komentarz!
      Pozwolę sobie Cię zaskoczyć, ponieważ jednak słyszałaś coś o tym uniwersum — ode mnie, gdy 2 lata temu pisałam recenzję "Diabelskich Maszyn" :D (Podsyłam link, gdybyś chciała odświeżyć sobie pamięć: https://historiepisanepiorem.blogspot.com/2020/11/cassandra-clare-diabelskie-maszyny.html).
      Jeśli chodzi o wygląd Magnusa — na oficjalnych ilustracjach, powstających na potrzeby książek, jest przedstawiany nieco inaczej. Ja jednak w najmniejszym stopniu nie narzekam na dobór i sposób przygotowania aktora pod tym względem. Dodam wręcz, że jego niektóre serialowe stylizacje naprawdę mi się podobały.
      A co do reszty bohaterów — zapewniam, że też są bardzo fajnymi postaciami ;) Jak np. Alec, ten czarnowłosy pan, który przewija się w udostępnionym przeze mnie filmiku już od pierwszej sceny, a który to jest moim drugim ulubieńcem. Podobnie zresztą jest z bohaterkami płci żeńskiej — ja chyba najbardziej lubię Isabelle, która również pojawia się w powyższej kompilacji (to ta z czarnymi włosami i czerwoną szminką).
      Mam nadzieję, że ten nadchodzący shot przypadnie Ci do gustu ^^
      Pozdrawiam cieplutko (i w razie czego służę wszelkimi informacjami na temat uniwersum Nocnych Łowców)!

      Usuń