Wszystkiego Najlepszego
18 czerwca 2016
W stolicy Japonii powoli zapadał wieczór. Mimo to w środku miasta wciąż panował ruch, życie toczyło się nieprzerwanie, wciąż aktywnie. Jedynie na cmentarzu, na obrzeżach miasta panował typowy dla takich miejsc spokój. Gdzieniegdzie złotym blaskiem połyskiwały samotne płomienie zniczy, a w powietrzu unosił się specyficzny, słodkawy zapach.
Przy jednym z grobów, otoczony martwą ciszą i pogrążony we własnych myślach, stał młody mężczyzna. Blond włosy opadały mu na oczy w kolorze miodu. Wzrok pełen smutku, bólu i cierpienia wbijał w kamienną płytę z wyrytym napisem:
Przy jednym z grobów, otoczony martwą ciszą i pogrążony we własnych myślach, stał młody mężczyzna. Blond włosy opadały mu na oczy w kolorze miodu. Wzrok pełen smutku, bólu i cierpienia wbijał w kamienną płytę z wyrytym napisem:
„Yuriko Kida
1993 – 2013”
1993 – 2013”
Pod napisem piętrzyły się świeże wiązanki i bukiety, a wokół płonęły znicze. Blondyn przestąpił z nogi na nogę, a dłonie zaciśnięte w pięści wsunął do kieszeni czarnej skórzanej kurtki. Do oczu napłynęły mu łzy.
- Dlaczego? – zapytał, chociaż dobrze wiedział, że nie uzyska odpowiedzi. Zadawał to samo pytanie od trzech lat, dzień w dzień.
- Tęsknię. – wyszeptał, uśmiechając się. – Tak cholernie za tobą tęsknię.
Uklęknął przed nagrobkiem i wyciągnął rękę w jego stronę. Złota obrączka na jego palcu lśniła w ostatnich promieniach słońca, kiedy kciukiem gładził niewielką fotografię na marmurowej płycie. Z czułością przesunął dłonią po chłodnym kamieniu, po czym powoli się podniósł, ponownie zatracając się w swoich myślach; we wspomnieniach.
Z otępienia wyrwało go dopiero szarpanie za nogawkę spodni i dźwięczny, dziecięcy głosik:
- Tatusiu! Tatusiu!
Zaskoczony spojrzał w dół, na dziewczynkę, o której przed chwilą niemal całkowicie zapomniał.
- Co jest, skarbie? – uśmiechnął się smutno, biorąc córkę na ręce.
- Tata smutny? – dziecko patrzyło na niego przenikliwym wzrokiem bursztynowych oczu. Jej oczu. Z czułością potargał brązowe włosy.
- Czemu jesteś smutny, tato?
- To przez wspomnienia, skarbie, przez wspomnienia… - przytulił do siebie drobną osóbkę, pochylając głowę.
- Tatusiu! Ciocia Anri i wujek Mikado tu idą! – zawołała po chwili dziewczynka.
Mężczyzna odwrócił się, a zobaczywszy swoich przyjaciół, szybko przywołał uśmiech na twarz.
- Nie sądzisz, że Masaomi wygląda dziś na strasznie przygnębionego? – zapytała kobieta o ciemnych włosach sięgających jej do ramion. Jedną ręką pchała podwójny wózek, a drugą poprawiła okulary. Spojrzała w bok na swojego męża, wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę, prowadzącego za rękę najstarszą z trójki ich pociech – dziewczynkę z włosami związanymi w dwa ciemne warkocze i tak jak ona, z okularami na nosie.
- Nic dziwnego, w końcu to już trzy lata. – odparł Mikado, obserwując swojego najlepszego przyjaciela, do którego zbliżali się niespiesznym krokiem.
- Tak… trzeba też przyznać, że nie miał on szczęścia w miłości.
- Niestety. Najpierw była Saki, potem zaczęło zależeć mu na tobie… - Mikado urwał, gdy zobaczył zmieszanie na twarzy swojej żony. – Później znowu był z Saki, a gdy wszystko się posypało, poznał Yuriko.
- I z nią wreszcie był szczęśliwy. Tworzyli taką ładną parę. – westchnęła Anri.
- Szkoda, że wszystko się tak szybko skończyło…
- Ta tragedia była ciosem dla nas wszystkich. Brakuje mi jej… - w oczach kobiety zalśniły łzy.
- M- mi też!
Kobieta uśmiechnęła się ciepło i sięgnęła po wolną dłoń swojego męża. Splecione palce oparli o rączkę wózka.
- Cieszę się, że mam ciebie.
- A-Anri…
- Myślisz, że Kida znajdzie jeszcze szczęście? U boku innej kobiety?
- Niestety, ale wątpię w to.
Masaomi spochmurniał na chwilę, widząc złączone dłonie swoich przyjaciół, ale błyskawicznie ponownie przywrócił uśmiech na swoją twarz.
- Witajcie, moi drodzy przyjaciele! Cóż za radość, widzieć was takich szczęśliwych! Aż miło patrzeć!
- Cześć, Kida.
- Hej.
- Yui, chcesz pobawić się z Misaką? – blondyn zwrócił się do swojej córki, a gdy ta ochoczo przytaknęła, postawił ją na ziemi. Przez chwilę patrzył jak dziewczynki odchodzą, trzymając się za ręce, do pobliskiej ławki, wokół której rosły piękne kwiaty.
- Jak ten czas szybko leci, dziś skończyłaby dwadzieścia trzy lata. – mruknął Mikado, spoglądając na grób.
Kida podniósł zaskoczony wzrok na swego przyjaciela, a Anri wbiła mu łokieć między żebra.
- Auu…och, przepraszam cię, Masaomi, nie powinienem…
- Nic nie szkodzi. To prawda, dziś miałaby dwadzieścia trzy lata. – blondyn uśmiechnął się lekko.
- Hmm…widzę, że inni już tu byli. – odezwała się kobieta, by zmienić nieco temat.
Masaomi skinął głową.
- To pewnie od Celty i Shinry, prawda? – Mikado wskazał na wiązankę ze specyficznych czarnych róż.
- Tak, to na pewno od Celty. – uśmiechnęła się Anri, po czym przeniosła wzrok na butelkę i kieliszek wypełniony czerwonym winem. – Izaya?
Blondyn jedynie prychnął zirytowany w odpowiedzi.
- Cały Izaya… - zaśmiał się cicho Mikado. – A to, niech zgadnę musiał zostawić Shizuo?
Wszyscy przenieśli wzrok, na samotną białą różę, położoną po drugiej stronie grobu, jak najdalej od zestawu Izayi.
- Chwila, chwila…Kasuka?! – Anri niemalże zachłysnęła się powietrzem, patrząc na wiązankę, która do tanich na pewno nie należała.
- Nawet on tu był?
- Tak. Na to wygląda. – przytaknął Kida. – Zgadujecie dalej?
- Hmm… Erika, Saburo, Walker i Kyohei. – kobieta wskazała na kolejną wiązankę, pokaźnych rozmiarów.
- A to…Simon! – zaśmiał się Mikado, wskazując na kwiaty w kolorze łososia, związane wstążką z baru z rosyjskim sushi.
- Namie. – stwierdziła Anri, patrząc na schludnie przycięty, mały bukiecik.
- Jej brat i Mika Harima. – rzucił ciemnowłosy, przyglądając się wiązance w kształcie serca.
- I to już chyba będą wszyscy. – oznajmiła Anri, zerkając jeszcze na kwiaty, które musiał złożyć Masaomi, po czym szturchnęła swojego męża, by razem zabrali swoje wiązanki, które następnie ułożyli, a raczej powciskali w wolne miejsce. Gdy zapalali znicze w kształcie serc, Kida podszedł do wózka i pochylił się nad nim.
- No cześć, bobaski. To ja, wasz wujek Masaomi! Co tam u was? – zaczął gruchać do bliźniąt, które wlepiały w niego wzrok, ssąc swoje smoczki.
- Ekhm…Kida? To przyjdziesz dziś do nas na kolację? – odezwała się po chwili milczenia kobieta.
Blondyn wyprostował się i uśmiechnął, obserwując swoją córkę.
- Tak. O ile zaserwujecie coś dobrego. – zerknął na swoich przyjaciół przez ramię.
Postali tak jeszcze chwilę, wpatrując się w płytę nagrobka, każde pogrążone we własnych wspomnieniach dotyczących tej, z okazji której urodzin tutaj przyszli, a której nie było już wśród nich, wśród żywych. Yuriko Kida. Przyjaciółka, żona, matka. Dla każdego z nich ważna, u każdego pozostawiwszy jakąś pustkę w sercu.
- Idziemy? – odezwał się wreszcie nieśmiało Mikado, przerywając ciszę.
- Idziemy. – przytaknął Masaomi. Spojrzał jeszcze ostatni raz na grób i uśmiechnął się. – Wszystkiego najlepszego, Yuriko.
Zawołali swoje pociechy i wspólnie, wolnym krokiem ruszyli do wyjścia z cmentarza. W pewnej chwili powiew wiatru zabrzmiał dla Kidy jak tak znajomy, dźwięczny głos, a w powietrzu uniósł się równie znajomy zapach perfum. Blondyn przystanął jak wryty i szybko zerknął w stronę grobu, od którego się oddalali. Nic jednak nie zobaczył. Pokręcił więc głową, śmiejąc się. Chociaż w śmiechu tym nie było ani grama radości.
- Chyba już mi odbija.
Jego przyjaciele wymienili zaniepokojone, przepełnione smutkiem spojrzenia. Zapach znajomych perfum nie opuszczał Kidy jednak aż do wyjścia.
- Czujecie to? – zapytał w końcu.
- Co? Ach, p – przepraszam, Kida… kupiłam sobie te same perfumy co jej i…
- Nic nie szkodzi. Zawsze lubiłem ten zapach. – Masaomi uśmiechnął się do przyjaciółki.
Żelazna, zdobiona brama, zamknęła się za nimi z cichym zgrzytem. Ostatnie promienie słońca zniknęły ustępując miejsca mrokowi. Kilka płatków oderwało się od licznie złożonych kwiatów i porwane przez wiatr, zatańczyły nad grobem Yuriko, a wiatr, który w tamtej chwili zawiał, do złudzenia przypominał jej dźwięczny śmiech…
- Dlaczego? – zapytał, chociaż dobrze wiedział, że nie uzyska odpowiedzi. Zadawał to samo pytanie od trzech lat, dzień w dzień.
- Tęsknię. – wyszeptał, uśmiechając się. – Tak cholernie za tobą tęsknię.
Uklęknął przed nagrobkiem i wyciągnął rękę w jego stronę. Złota obrączka na jego palcu lśniła w ostatnich promieniach słońca, kiedy kciukiem gładził niewielką fotografię na marmurowej płycie. Z czułością przesunął dłonią po chłodnym kamieniu, po czym powoli się podniósł, ponownie zatracając się w swoich myślach; we wspomnieniach.
Z otępienia wyrwało go dopiero szarpanie za nogawkę spodni i dźwięczny, dziecięcy głosik:
- Tatusiu! Tatusiu!
Zaskoczony spojrzał w dół, na dziewczynkę, o której przed chwilą niemal całkowicie zapomniał.
- Co jest, skarbie? – uśmiechnął się smutno, biorąc córkę na ręce.
- Tata smutny? – dziecko patrzyło na niego przenikliwym wzrokiem bursztynowych oczu. Jej oczu. Z czułością potargał brązowe włosy.
- Czemu jesteś smutny, tato?
- To przez wspomnienia, skarbie, przez wspomnienia… - przytulił do siebie drobną osóbkę, pochylając głowę.
- Tatusiu! Ciocia Anri i wujek Mikado tu idą! – zawołała po chwili dziewczynka.
Mężczyzna odwrócił się, a zobaczywszy swoich przyjaciół, szybko przywołał uśmiech na twarz.
- Nie sądzisz, że Masaomi wygląda dziś na strasznie przygnębionego? – zapytała kobieta o ciemnych włosach sięgających jej do ramion. Jedną ręką pchała podwójny wózek, a drugą poprawiła okulary. Spojrzała w bok na swojego męża, wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę, prowadzącego za rękę najstarszą z trójki ich pociech – dziewczynkę z włosami związanymi w dwa ciemne warkocze i tak jak ona, z okularami na nosie.
- Nic dziwnego, w końcu to już trzy lata. – odparł Mikado, obserwując swojego najlepszego przyjaciela, do którego zbliżali się niespiesznym krokiem.
- Tak… trzeba też przyznać, że nie miał on szczęścia w miłości.
- Niestety. Najpierw była Saki, potem zaczęło zależeć mu na tobie… - Mikado urwał, gdy zobaczył zmieszanie na twarzy swojej żony. – Później znowu był z Saki, a gdy wszystko się posypało, poznał Yuriko.
- I z nią wreszcie był szczęśliwy. Tworzyli taką ładną parę. – westchnęła Anri.
- Szkoda, że wszystko się tak szybko skończyło…
- Ta tragedia była ciosem dla nas wszystkich. Brakuje mi jej… - w oczach kobiety zalśniły łzy.
- M- mi też!
Kobieta uśmiechnęła się ciepło i sięgnęła po wolną dłoń swojego męża. Splecione palce oparli o rączkę wózka.
- Cieszę się, że mam ciebie.
- A-Anri…
- Myślisz, że Kida znajdzie jeszcze szczęście? U boku innej kobiety?
- Niestety, ale wątpię w to.
Masaomi spochmurniał na chwilę, widząc złączone dłonie swoich przyjaciół, ale błyskawicznie ponownie przywrócił uśmiech na swoją twarz.
- Witajcie, moi drodzy przyjaciele! Cóż za radość, widzieć was takich szczęśliwych! Aż miło patrzeć!
- Cześć, Kida.
- Hej.
- Yui, chcesz pobawić się z Misaką? – blondyn zwrócił się do swojej córki, a gdy ta ochoczo przytaknęła, postawił ją na ziemi. Przez chwilę patrzył jak dziewczynki odchodzą, trzymając się za ręce, do pobliskiej ławki, wokół której rosły piękne kwiaty.
- Jak ten czas szybko leci, dziś skończyłaby dwadzieścia trzy lata. – mruknął Mikado, spoglądając na grób.
Kida podniósł zaskoczony wzrok na swego przyjaciela, a Anri wbiła mu łokieć między żebra.
- Auu…och, przepraszam cię, Masaomi, nie powinienem…
- Nic nie szkodzi. To prawda, dziś miałaby dwadzieścia trzy lata. – blondyn uśmiechnął się lekko.
- Hmm…widzę, że inni już tu byli. – odezwała się kobieta, by zmienić nieco temat.
Masaomi skinął głową.
- To pewnie od Celty i Shinry, prawda? – Mikado wskazał na wiązankę ze specyficznych czarnych róż.
- Tak, to na pewno od Celty. – uśmiechnęła się Anri, po czym przeniosła wzrok na butelkę i kieliszek wypełniony czerwonym winem. – Izaya?
Blondyn jedynie prychnął zirytowany w odpowiedzi.
- Cały Izaya… - zaśmiał się cicho Mikado. – A to, niech zgadnę musiał zostawić Shizuo?
Wszyscy przenieśli wzrok, na samotną białą różę, położoną po drugiej stronie grobu, jak najdalej od zestawu Izayi.
- Chwila, chwila…Kasuka?! – Anri niemalże zachłysnęła się powietrzem, patrząc na wiązankę, która do tanich na pewno nie należała.
- Nawet on tu był?
- Tak. Na to wygląda. – przytaknął Kida. – Zgadujecie dalej?
- Hmm… Erika, Saburo, Walker i Kyohei. – kobieta wskazała na kolejną wiązankę, pokaźnych rozmiarów.
- A to…Simon! – zaśmiał się Mikado, wskazując na kwiaty w kolorze łososia, związane wstążką z baru z rosyjskim sushi.
- Namie. – stwierdziła Anri, patrząc na schludnie przycięty, mały bukiecik.
- Jej brat i Mika Harima. – rzucił ciemnowłosy, przyglądając się wiązance w kształcie serca.
- I to już chyba będą wszyscy. – oznajmiła Anri, zerkając jeszcze na kwiaty, które musiał złożyć Masaomi, po czym szturchnęła swojego męża, by razem zabrali swoje wiązanki, które następnie ułożyli, a raczej powciskali w wolne miejsce. Gdy zapalali znicze w kształcie serc, Kida podszedł do wózka i pochylił się nad nim.
- No cześć, bobaski. To ja, wasz wujek Masaomi! Co tam u was? – zaczął gruchać do bliźniąt, które wlepiały w niego wzrok, ssąc swoje smoczki.
- Ekhm…Kida? To przyjdziesz dziś do nas na kolację? – odezwała się po chwili milczenia kobieta.
Blondyn wyprostował się i uśmiechnął, obserwując swoją córkę.
- Tak. O ile zaserwujecie coś dobrego. – zerknął na swoich przyjaciół przez ramię.
Postali tak jeszcze chwilę, wpatrując się w płytę nagrobka, każde pogrążone we własnych wspomnieniach dotyczących tej, z okazji której urodzin tutaj przyszli, a której nie było już wśród nich, wśród żywych. Yuriko Kida. Przyjaciółka, żona, matka. Dla każdego z nich ważna, u każdego pozostawiwszy jakąś pustkę w sercu.
- Idziemy? – odezwał się wreszcie nieśmiało Mikado, przerywając ciszę.
- Idziemy. – przytaknął Masaomi. Spojrzał jeszcze ostatni raz na grób i uśmiechnął się. – Wszystkiego najlepszego, Yuriko.
Zawołali swoje pociechy i wspólnie, wolnym krokiem ruszyli do wyjścia z cmentarza. W pewnej chwili powiew wiatru zabrzmiał dla Kidy jak tak znajomy, dźwięczny głos, a w powietrzu uniósł się równie znajomy zapach perfum. Blondyn przystanął jak wryty i szybko zerknął w stronę grobu, od którego się oddalali. Nic jednak nie zobaczył. Pokręcił więc głową, śmiejąc się. Chociaż w śmiechu tym nie było ani grama radości.
- Chyba już mi odbija.
Jego przyjaciele wymienili zaniepokojone, przepełnione smutkiem spojrzenia. Zapach znajomych perfum nie opuszczał Kidy jednak aż do wyjścia.
- Czujecie to? – zapytał w końcu.
- Co? Ach, p – przepraszam, Kida… kupiłam sobie te same perfumy co jej i…
- Nic nie szkodzi. Zawsze lubiłem ten zapach. – Masaomi uśmiechnął się do przyjaciółki.
Żelazna, zdobiona brama, zamknęła się za nimi z cichym zgrzytem. Ostatnie promienie słońca zniknęły ustępując miejsca mrokowi. Kilka płatków oderwało się od licznie złożonych kwiatów i porwane przez wiatr, zatańczyły nad grobem Yuriko, a wiatr, który w tamtej chwili zawiał, do złudzenia przypominał jej dźwięczny śmiech…
Fajne. Bardzo ciekawe. Daje jak na razie temu blogowi 7/10.
OdpowiedzUsuńFajne. Bardzo ciekawe. Daje jak na razie temu blogowi 7/10.
OdpowiedzUsuń