Byłam zwykłą dziewczyną
Czy kiedykolwiek
mając jeszcze te –naście lat rozmyślaliście już o własnej śmierci?
Zastanawialiście się, kiedy i jaki spotka was koniec? Albo może, co czeka was
po nim? Wasza dusza pójdzie do Piekła czy Nieba? Do Tartaru czy Elizjum?
Odrodzicie się jako inny człowiek, czy też zwierzę? Będziecie straszyć po
nocach swoich znajomych czy przyglądać się życiu na Ziemi z boku?
Założę się, że większość z was nie zastanawiała się nad takimi rzeczami, albo odpędzała po prostu nieproszone myśli. Nie ukrywam, że sama również należałam do tego grona. Starałam nie zadręczać się przygnębiającymi myślami o własnej śmierci, bo przecież byłam taka młoda. Miałam całe życie przed sobą. Przynajmniej tak myślałam.
Urodziłam się w niewyróżniającej się zbytnio rodzinie. Ni to zamożnej, ni biednej. Dorastałam w dobrych warunkach, zawsze miałam to, czego potrzebowałam. Niczego mi nie brakowało. Miałam kochającą rodzinę, grupkę przyjaciół i dobrych znajomych. W szkole uczyłam się dobrze. Wolny czas spędzałam ze znajomymi lub w domowym zaciszu z książką na kolanach, czy też przed komputerem. W święta chodziłam do pobliskich świątyń i modliłam się do naszych, licznych, japońskich bóstw. Nie byłam jednak jakoś ogromnie wierząca. Byłam po prostu zwykłą, przeciętną dziewczyną.
Dlaczego mówię o tym wszystkim w czasie przeszłym? Ponieważ ja już nie żyję.
Założę się, że większość z was nie zastanawiała się nad takimi rzeczami, albo odpędzała po prostu nieproszone myśli. Nie ukrywam, że sama również należałam do tego grona. Starałam nie zadręczać się przygnębiającymi myślami o własnej śmierci, bo przecież byłam taka młoda. Miałam całe życie przed sobą. Przynajmniej tak myślałam.
Urodziłam się w niewyróżniającej się zbytnio rodzinie. Ni to zamożnej, ni biednej. Dorastałam w dobrych warunkach, zawsze miałam to, czego potrzebowałam. Niczego mi nie brakowało. Miałam kochającą rodzinę, grupkę przyjaciół i dobrych znajomych. W szkole uczyłam się dobrze. Wolny czas spędzałam ze znajomymi lub w domowym zaciszu z książką na kolanach, czy też przed komputerem. W święta chodziłam do pobliskich świątyń i modliłam się do naszych, licznych, japońskich bóstw. Nie byłam jednak jakoś ogromnie wierząca. Byłam po prostu zwykłą, przeciętną dziewczyną.
Dlaczego mówię o tym wszystkim w czasie przeszłym? Ponieważ ja już nie żyję.
***
Wszystko wydarzyło
się tego pechowego, wiosennego dnia. Miałam szesnaście lat, właśnie kończyłam
pierwszy rok liceum. Zbliżały się egzaminy. W tym dniu wcześniej kończyłam
zajęcia, więc wybrałam się z moją najlepszą przyjaciółką na małe zakupy.
W pewnej chwili zadzwonił jej telefon. Wyciągnęła go więc z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz. Zobaczywszy, kto do niej dzwoni, westchnęła cicho, posłała mi przepraszający uśmiech i ruszyła przed siebie, przykładając komórkę do ucha. Uśmiechając się pod nosem pomachałam jej na pożegnanie i zatrzymałam się przy jednej ze sklepowych witryn, aby przyjrzeć się wystawie.
Minęło może… nie wiem… pół minuty? I usłyszałam jakiś hałas na drodze – warczący silnik rozpędzonego samochodu. Rozejrzałam się zaskoczona i zauważyłam, że auto to pędzi wprost na moją przyjaciółkę, która kłóciła się z kimś przez telefon, stercząc na środku przejścia dla pieszych.
- O cholera… AYUMI! – krzyknęłam i puściłam się, ile sił w nogach w jej stronę. Przyjaciółka spojrzała na mnie zaskoczona, a widząc mój wyraz twarzy, obejrzała się za siebie. Zamiast uciekać, stanęła jak wryta, opuszczając dłoń z telefonem. Dobiegłam do niej w dosłownie ostatniej chwili. Pchnęłam ją z całej siły na jaką było mnie stać. Jednak kosztowało mnie to niewyobrażalnie wysoką cenę. Dla mnie było już bowiem za późno.
W pewnej chwili zadzwonił jej telefon. Wyciągnęła go więc z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz. Zobaczywszy, kto do niej dzwoni, westchnęła cicho, posłała mi przepraszający uśmiech i ruszyła przed siebie, przykładając komórkę do ucha. Uśmiechając się pod nosem pomachałam jej na pożegnanie i zatrzymałam się przy jednej ze sklepowych witryn, aby przyjrzeć się wystawie.
Minęło może… nie wiem… pół minuty? I usłyszałam jakiś hałas na drodze – warczący silnik rozpędzonego samochodu. Rozejrzałam się zaskoczona i zauważyłam, że auto to pędzi wprost na moją przyjaciółkę, która kłóciła się z kimś przez telefon, stercząc na środku przejścia dla pieszych.
- O cholera… AYUMI! – krzyknęłam i puściłam się, ile sił w nogach w jej stronę. Przyjaciółka spojrzała na mnie zaskoczona, a widząc mój wyraz twarzy, obejrzała się za siebie. Zamiast uciekać, stanęła jak wryta, opuszczając dłoń z telefonem. Dobiegłam do niej w dosłownie ostatniej chwili. Pchnęłam ją z całej siły na jaką było mnie stać. Jednak kosztowało mnie to niewyobrażalnie wysoką cenę. Dla mnie było już bowiem za późno.
Interesujące, przyznam oglądałam anime o tytule "Noragami" ale takiego opowiadania się nie spodziewałam. Przy okazji pragnę zapytać czy będzie coś jeszcze z Diabolik Lovers, czy raczej będzie zawieszone to opowiadanie?
OdpowiedzUsuńNie, nie, w żadnym razie nie zamierzam zawieszać DiaLovers. Tak naprawdę, to mam już pomysły dotyczące rozdziałów, które miały pojawić się dopiero w okresie świątecznym. Przed nimi jednak chciałam wcisnąć jeszcze może jakiś rozdział lub dwa, ale... brak mi do tego weny, czy pomysłów. Będę jednak próbowała coś wymyślić.
UsuńJeśli nie masz weny polecam słuchanie vocaloidow i oglądanie zdjęci na grafice ;) Mam nadzieje że dobrze napisałam.
OdpowiedzUsuń