Strony

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Diabolik Lovers: Rozdział 11

 Phew, udało się! Prezentuję wam świeżo napisany, kolejny rozdział DL. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Następny rozdział, będzie już rozdziałem świątecznym i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to powinien pojawić się jeszcze w tym tygodniu ;). Wyjaśnię jeszcze o co chodzi z kolorami w użytej w tym rozdziale piosence: niebieski kolor oznacza słowa śpiewane przez Natsuki, różowy/fioletowy - Kou, a czarny - wspólne. Miłego czytania ^ ^.


Przesłuchanie

 Po występie Kou, bez większych ceregieli wznowiono dyskotekę. Kiedy muzyka ponownie ryknęła z głośników, otrząsnęłam się z oszołomienia i wróciłam na swoje miejsce. Jednak wystarczyło tylko, że stanęłam ponownie obok Ayato, a ten chwycił mnie za ramię i bez słowa pociągnął za sobą. Próbowałam się opierać, ale nadaremno. Wampir trzymał mnie mocno, lawirując między bawiącymi się uczniami. Jego palce boleśnie wbijały się w moją skórę.
- Hej, gdzie ty mnie ciągniesz? Ayato! Puść!
 Ale chłopak był głuchy na moje narzekania. Siłą wyciągnął mnie na korytarz i nim zorientowałam się o co chodzi, wepchnął mnie do niewielkiego składziku obok sali gimnastycznej. Zatrzasnął za sobą drzwi i stanął tuż przede mną odgradzając mi tym samym jedyną drogę ucieczki.
- Ayato? Co jest grane? O co ci chodzi? – pytałam zaniepokojona, mimowolnie cofając się, aż natrafiłam plecami na regał ze sprzętem sportowym. Byłam w pułapce. Chłopak podszedł bliżej, drastycznie skracając odległość między nami. W mroku panującym w pomieszczeniu, jego oczy jarzyły się niebezpiecznie, intensywną zielenią. Wyciągnął w moja stronę ręce i oparł jedną o półkę nad moją głową, a palce drugiej zacisnął na moim podbródku. Po jego twarzy nie błądził jednak typowy dla niego uśmieszek. Był śmiertelnie poważny. Albo nie, raczej… wściekły.
- Ty. Należysz. Do mnie – wycedził, podkreślając każde słowo, po czym bez ostrzeżenia wbił kły w moją szyję. Krzyknęłam cicho, poczuwszy zalewającą mnie falę bólu. Wampir zerwał z moich ramion sweter, ponownie zatapiając ostre zęby, tym razem w moim ramieniu. Jedna jego dłoń spoczęła na moim karku, unieruchamiając mnie. Lodowate palce drugiej przesuwały się wcale niedelikatnie po moim ciele, przyprawiając mnie o dreszcze.
- Prze… - próbowałam się odezwać, zaprotestować, ale w tej chwili usta Ayato brutalnie natarły na moje, niemal pozbawiając mnie oddechu. Dociśnięta do regału, czułam jak pod moimi powiekami gromadzą się łzy. Ayato od dawna się tak nie zachowywał. Nie wiedziałam, co w niego wstąpiło.
 Moje ciało raz za razem przeszywał okropny ból. Skóra paliła i cała się trzęsłam. Musiałam coś zrobić. Rozpaczliwie próbowałam zebrać myśli, znaleźć jakąś drogę ucieczki. Wyrywałam się, chociaż wiedziałam, że w ten sposób mogę zadać sobie jedynie jeszcze więcej bólu.
 Chłopak oderwał się ode mnie na chwilę i oblizał blade wargi z mojej krwi. Postanowiłam wykorzystać tę okazję. Zamachnęłam się i… z całej siły uderzyłam go w twarz. Zdawałam sobie sprawę, że nie sprawi mu to wielkiego bólu, ale jednakże przyniosło taki skutek, jakiego oczekiwałam. Jego oczy otworzyły się szerzej, wampir wpatrywał się we mnie z kompletnym zaskoczeniem.
 Nie czekałam ani chwili dłużej. Odepchnęłam się od regału i rzuciłam w stronę drzwi. Ayato nawet nie próbował mnie zatrzymywać. Wypadłszy na korytarz, pognałam na oślep przed siebie. Po drodze ocierałam nerwowymi ruchami oczy, starając się powstrzymać wyrywający się z mojej piersi szloch. Czego ja się spodziewałam po wampirze?
- Heej, Natsuki~! Wreszcie cię znalazłem – usłyszałam głos za swoimi plecami. Stanęłam jak wryta. Przełknęłam nerwowo ślinę, otarłam po raz ostatni oczy i odwróciłam się przodem do Kou.
- Szukałeś mnie? – Zapytałam, przywdziewając na twarz sztuczny uśmiech. – Dlaczego?
- Chciałem… Czy ty płaczesz? – Uśmiech zniknął z twarzy idola, kiedy podszedł do mnie bliżej. – Coś się stało?
- N-nie. Nie, to nic – uśmiechnęłam się ponownie, mając nadzieję, że uda mi się go jakoś zwieść.
- Jesteś pewna? Możesz mi powiedzieć – zapewnił, ścierając delikatnie kciukiem resztki po moich łzach. Nagle jednak zamarł w bezruchu. Już miałam zapytać, o co mu chodzi, gdy jego palec przesunął się po śladach na mojej szyi i ramieniu. Spanikowana chciałam je szybko zakryć, ale przypomniałam sobie, że przecież nie miałam czym.
- Co to?
 Blondyn podniósł ponownie wzrok na moją twarz. Przez krótką chwilę zdawało mi się, że jego prawe oko zmieniło barwę, ale gdy zamrugałam, obie jego tęczówki było ponownie krystalicznie błękitne.
- To… - nie wiedziałam co powiedzieć. Jak miałam z tego wybrnąć? Jak wyjaśnić, skąd na moim ciele znalazły się takie rany?
 Z nieciekawej sytuacji wybawił mnie Subaru, zjawiając się jak zwykle znikąd przy parapecie po drugiej stronie korytarza.
- Co się tu dzieje? – Zmierzył blondyna podejrzliwym spojrzeniem. Ten odwrócił się ze spokojnym uśmiechem.
- Właśnie rozmawialiśmy. Coś nie tak?
- Tak. Kto ci pozwolił dotykać moich rzeczy? – Odezwał się inny głos, należący do kogoś, kogo wolałabym w tej chwili nie widzieć.
- Twoich… RZECZY?! – Nie mogłam się powstrzymać, by nie podnieść głosu. Ayato tymczasem stanął obok mnie, jakby nigdy nic.
Kou zaśmiał się, krzyżując ramiona.
- Wygląda na to, że twój chłopak jest strasznie zaborczy.
- To nie jest mój chłopak – mruknęłam.
- Rany, rany, coś mnie ominęło? – Laito stał oparty o barierkę przy schodach, obserwując nas z leniwym uśmiechem.
 Właśnie miałam zapytać, kto jeszcze z rodzinki postanowi się przypałętać, kiedy zza moich pleców odezwał się cichy głos.
- Jak myślisz, Teddy, o co chodzi?
 Opuściłam zrezygnowana ręce, gdy zerknąwszy w stronę głosu Kanato dostrzegłam także Shuu, opartego o ścianę w rogu. Kou natomiast rozejrzał się zaciekawiony, opierając dłoń na biodrze.
- Wygląda na to, że masz wielu adoratorów, Kotku.
Ledwie zdążył to powiedzieć, a Ayato wsunął się między mnie a niego. Uniosłam w zdumieniu brwi.
- Czego od niej chcesz? – Ku mojemu zdziwieniu to Shuu się odezwał.
- Tylko porozmawiać. Prawda, Natsuki? Nie masz nic przeciwko mojemu towarzystwu? – Wzrok idola padł na mnie. Jego usta wyginały się w lekkim uśmiechu.
- Ja…
- Ja coś mam – warknął Ayato.
Laito zaśmiał się krótko, opierając podbródek na dłoni.
- Nie radziłbym wchodzić w drogę mojego braciszka.
 Ayato rzucił mu pogardliwe spojrzenie, po czym wrócił wzrokiem do Kou. Ten jednak nie wyglądał bynajmniej na przestraszonego. Posłał mi uśmiech nad ramieniem wampira.
- Cóż, widzę, że nic tu po mnie – wzruszył ramionami, wyraźnie rozbawiony. – Chciałem cię tylko zaprosić na przesłuchanie – to mówiąc wcisnął mi w ręce złożony kawałek papieru, po czym mrugnął do mnie i oddalił się zawoławszy na odchodnym:
- Do zobaczenia, Kotku!
 Jakiś czas później, gdy powoli zbliżał się już ranek, siedziałam rozparta na kanapie w salonie z kartkę od Kou na kolanach. Okazało się, że było to ogłoszenie o wspomnianym wcześniej przez niego przesłuchaniu. Miało odbyć się nazajutrz w budynku należącym do jednej z najsławniejszych wytwórni muzycznych w okolicy. Zwyciężczyni miała wystąpić razem z Kou w jakimś świątecznym programie.
- Naprawdę zamierzasz tam iść, Maleńka? – Odezwał się Laito, przechylając się przez oparcie kanapy.
- A czemu by nie?
Podałam wampirowi kartkę, po którą sięgał. Przesunął po niej wzrokiem, po czym spojrzał na mnie i wzruszył ramionami.
- Chyba nie wszystkim się to podoba.
- Masz na myśli Ayato? – Zapytałam, marszcząc brwi. Laito odpowiedział mi szerokim uśmiechem.
- Jestem ciekaw, co między wami zaszło.
- Nic – burknęłam, przyciskając do siebie poduszkę.
- I tak bez powodu od kilku godzin wzajemnie się unikacie? To nie do końca normalne, Maleńka.
- Nie twój interes… Idę spać.
 Oczywiście, na przesłuchanie nie mogłam jechać sama. Zdziwiło mnie, że w ogóle pozwolili mi na nie jechać. Tak więc, w drodze do studia towarzyszyli mi Laito oraz Ayato we własnej osobie. Nie wiem, dlaczego obaj koniecznie chcieli jechać. W każdym razie w dalszym ciągu unikałam chociażby patrzenia w stronę Ayato. W związku z tym w limuzynie cały czas panowała krępująca cisza.
 Budynek należący do wytwórni był wysokim, szklanym wieżowcem, znajdującym się w centrum miasta. Nagle nabrałam wątpliwości. Może jednak powinnam się wycofać? Z pewnym ociąganiem weszłam do środka.
 Jeden z pracowników wskazał mi właściwą drogę, a wampiry ruszyły za mną bez słowa. Idąc długim korytarzem nabierałam coraz więcej wątpliwości. Musiałam walczyć sama ze sobą, by po prostu stamtąd nie zwiać.
 Wreszcie moim oczom ukazała się długa kolejka. Dziewczyny, będące przeważnie w moim wieku, rozmawiały ze sobą, śmiały się i żartowały, trzymając w dłoniach kartki z tekstami. Przełknęłam nerwowo ślinę, widząc liczbę swoich rywalek.
 W tej chwili drzwi po mojej lewej stronie uchyliły się i wysunęła się zza nich głowa Kou. Chłopak rozejrzał się po korytarzu i gdy tylko natrafił na mnie spojrzeniem, jego twarz rozpromieniła się w uśmiechu. Pomachał mi ręką, dając mi tym samym do zrozumienia, żebym do niego podeszła. Kiedy to uczyniłam, otworzył szerzej drzwi, wykonując zapraszający gest.
- Przykro mi, panowie. Wchodzą tylko uczestnicy – uśmiechnął się przepraszająco, kiedy Ayato i Laito próbowali wejść ze mną. Odpowiedziało mu poirytowane prychnięcie młodszego z braci.
 Pomieszczenie, do którego weszliśmy, okazało się przestronną, luksusową garderobą. Kou wskazał mi jedną z kremowych kanap ustawionych przy niewielkim stoliku. Sam natomiast usiadł na drugiej.
- A już myślałem, że nie przyjdziesz, Kotku – zagadnął.
- Ta, no widzisz… sama nie byłam pewna – odparłam, zaciskając nerwowo dłonie na kolanach. – Szczerze mówiąc, to do tej pory mam wątpliwości.
- Czemu? – Blondyn wydawał się szczerze zdziwiony, sięgając po półmisek z ciastkami stojący na stoliku. Podsunął mi go, ale odmówiłam ruchem głowy.
- Hmm… cóż. Zacznijmy od tego, że przyszłam tu całkowicie spontanicznie. Takie też było te twoje zaproszenie… Nawet nie dostałam tekstu. Kompletnie nie wiem, co mam tu niby zaśpiewać. Nie dam sobie rady.
Chłopak roześmiał się.
- Zaprosiłem cię właśnie dlatego, że wiedziałem, że dasz sobie radę. Celowo nie dałem ci tekstu. Byłem ciekaw jak z tego wybrniesz.
- Pocieszające…
 Dobrze wiedzieć, że idol we mnie wierzy, ale to przecież oczywiste, że nie mam szans z osobami, które miały czas na przygotowanie się. Polegnę jak nic.
- A co do piosenki… - Kou pochylił się nad stolikiem, wręczając mi kartkę formatu A4. – Zakreślone linijki są twoje.
 Zaciekawiona przeczesałam wzrokiem wydrukowany tekst piosenki. Poczułam lekką ulgę, rozpoznając słowa. Podniosłam wzrok na chłopaka, unosząc brwi w rozbawieniu.
- Niezbyt pasuje to do twojego image’u – stwierdziłam.
- No nieee? – Jęknął, odchylając się na kanapie. – Ale co poradzić. Goście z szefostwa stwierdzili, że ta piosenka jest wprost idealna na takie przesłuchanie!
 Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie parsknąć śmiechem, gdy Kou gestykulował żywo, widocznie niezadowolony z wyboru organizatorów konkursu. Widząc moją reakcję, chłopak uśmiechnął się.
- Wreszcie.
- Słucham?
- Rozluźniłaś się.
 Kilka minut później, Kou zaciągnął mnie do pokoju, w którym miały odbyć się przesłuchania. Kiwnął głową czteroosobowemu jury, po czym kierując się w stronę miniaturowej sceny, nachylił się w moją stronę i szepnął:
- Nie martw się. Wszystko z nimi załatwiłem. Znają o tobie wszystkie najpotrzebniejsze do konkursu informacje.
Posłałam mu pytające spojrzenie, a on ponownie się uśmiechnął.
- Mam swoje źródła.
- Czemu tak ci zależy na moim udziale w tym przesłuchaniu? Ledwo się znamy…
- Ale masz talent – odparł krótko.
Skoro tak…
 Ustawiłam sobie mikrofon na odpowiedniej wysokości, starając się nie patrzeć w stronę surowo wyglądających jurorów. Czułam, że nogi mi się trzęsą, a dłonie – pocą. Spojrzałam na Kou, który obserwował mnie z wyczekiwaniem. Uniosłam kartkę ze swoim tekstem i skinęłam mu głową. Kiedy zrobił to samo, z głośników popłynęła muzyka. Na moje nieszczęście, zaczynałam.

Pozwól temu odejść, pozwól temu odejść
Cóż, potrzebujesz światła tylko wtedy, kiedy robi się ciemno
Pozwól temu odejść, pozwól temu odejść
Tęsknisz za słońcem tylko wtedy, gdy zaczyna padać śnieg
Tu jestem i tu zostanę
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
Zresztą chłód nigdy mi nie przeszkadzał

 Rzuciłam nerwowe spojrzenie w stronę Kou. Ten uniósł na chwilę wzrok znad swojego tekstu i posłał mi uspokajający uśmiech.

Gapisz się w swojej szklanki dno
Mając nadzieję, że pewnego dnia marzenie spełni się
Ale marzenia spełniają się powoli i trwają tak krótko
I gdy zamykasz oczy, dostrzegasz ją
Może pewnego dnia zrozumiesz dlaczego
Wszystko czego dotykasz umiera

Nie pozwól im wejść
Nie pozwól im zobaczyć
Bądź grzeczną dziewczynką, zawsze musiałaś nią być
Ukryj, nie czuj
Nie pozwól im wiedzieć
Cóż, teraz już wiedzą

 Kou z uśmiechem odwrócił się w moją stronę. Wysunąwszy swój mikrofon ze statywu zrobiłam to samo.

Pozwól temu odejść, pozwól temu odejść
Cóż, potrzebujesz światła tylko wtedy, kiedy robi się ciemno
Pozwól temu odejść, pozwól temu odejść
Tęsknisz za słońcem tylko wtedy, gdy zaczyna padać śnieg
Tu jestem i tu zostanę
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
Zresztą chłód nigdy mi nie przeszkadzał
Cóż, potrzebujesz światła tylko wtedy, kiedy robi się ciemno
Tęsknisz za słońcem tylko wtedy, gdy zaczyna padać śnieg
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
Zauważasz, że byłeś szczęśliwy tylko wtedy, gdy ogarnia cię smutek
Nienawidzisz drogi tylko wtedy, kiedy tęsknisz za domem
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
I teraz już wiesz!

Pozwól temu odejść, pozwól temu odejść
Cóż, potrzebujesz światła tylko wtedy, kiedy robi się ciemno
Pozwól temu odejść, pozwól temu odejść
Tęsknisz za słońcem tylko wtedy, gdy zaczyna padać śnieg
Tu jestem i tu zostanę
Pojmujesz, że ją kochasz, kiedy pozwolisz jej odejść
Zresztą chłód nigdy mi nie przeszkadzał*

 Zakończyliśmy piosenkę stojąc twarzą w twarz, w odległości zaledwie jednego kroku. Kou uśmiechał się szeroko, zadowolony.
- Nie zawiodłem się na tobie, Kotku – mruknął.
 Odpowiedziałam mu uśmiechem, po czym zerknęłam w stronę jury, czekając na ich werdykt. Starszy mężczyzna z okularami na nosie uśmiechał się ciepło.
- Dziękujemy za wspaniały występ.
- Odezwiemy się do pani – dodała kobieta, o surowym wyrazie twarzy, notując coś na leżących przed nią arkuszach.
- W takim razie już sobie pójdę… Ach, Kou? – Odwróciłam się do blondyna. – Mogłabym mieć do ciebie prośbę?

- I co, Maleńka? – Zapytał Laito, gdy tylko opuściłam pokój przesłuchań.
- Powiedzieli, że się odezwą – wzruszyłam ramionami. – Czyli pewnie zawaliłam.
- Ah, nie przejmuj się Maleńka – wampir uśmiechnął się, poprawiając swój kapelusz. – W takim razie wracamy?
- Tak, wracajmy – skinęłam głową, ruszając do wyjścia.
Nie wiedziałam jednak, że cały czas, odkąd opuściłam pomieszczenie, byłam obserwowana przez parę jasnoniebieskich oczu.



*Sam Tsui - Let it go/Let her go


6 komentarzy:

  1. HA! Jestem pierwsza! Czuję taki zaszczyt i satysfakcje :3 Mimo że znam te piosenkę, to wgl się nie skumałam póki nie przeczytałam całego rozdziału. Bardzo muzycznie się zrobiło, ale trzeba przyznać, że dodaje to oryginalności i uroku twojemu opowiadaniu. Bardzo mi się podoba jak przedstawiasz postaci. Widać, że zachowują one swoje cechy, co jest trudne, gdy nie są to postacie stworzone przez nas samych. Strasznie się cieszę i aż płakać się chcę, że tak szybko to przeczytałam T_T Będę wiernie czekać na to, co dalej przygotujesz. Przy okazji Wszystkiego co najlepsze i Wesołych Świąt ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne, bardzo interesujesz mnie swoimi rozdziałami. Weny, zdrowia i powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam pytanie o co yu poproila tego kou

    OdpowiedzUsuń
  4. wow znam te piosenki,obie bardzo dobrze i muszę przyznać,że całkiem nieźle brzmią razem :D
    pozdr
    -Lu-chan
    i życzę duuuuuuuuuuużżżżżżżżżżooooooooo weeeeeeeeeeeenyyyyyyyyyy heh ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. I znowu calę bonusiki i rozdziały od nowa ^w^ Awwwww...Ayato chyba zazdrosny I Kou taki piękny *-* Nie mam słów żeby określić Twoje opowiadania ale moge powiedzieć, że je kocham ♥ Czekam na 40 rozdział DL powodzenia i weny życze mój ty otaku *3*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział,  czyżby Kou był zaintetesowany Natsu... Ayato i to jego zachowanie takie dziwne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń