Strony

niedziela, 25 stycznia 2015

One shot: Zakochany Demon

 Tak, tak, wiem... Wszyscy oczekują na kolejny rozdział Diabolik Lovers, a ja po raz kolejny zamiast tego, wyskakuję z czymś nowym... Przykro mi, ale taka już jest moja wena. Niezależna i wybredna, a czasami nawet wredna. Ale mniejsza, chęć napisania tego opowiadania pojawiła się u mnie, kiedy zaczęłam oglądać "Makai Ouji: Devils and realist", a jakoże dawno nie napisałam żadnego one shot'a... ta daam! Mam nadzieję, że to opowiadanie spodoba się również osobom, które nie są zaznajomione z mangą lub anime o "Księciu Piekieł". Zapraszam do czytania ^^
P.S.: Następny rozdział  DL pojawi się najprawdopodobniej pod koniec przyszłego tygodnia.






Zakochany Demon

 Czy demon może dostać depresji? Taka myśl nie dawała spokoju Leonardowi, gdy z niepokojem obserwował swego pana. Sytry był szanowanym szlachcicem, demonicznym hrabią, który dowodził sześćdziesięcioma zastępami piekielnymi i był kandydatem na zastępcę Lucyfera. A tymczasem od kilku dni prawie wcale nie ruszał się ze swojego fotela i pochłaniał jeszcze większe ilości słodkości niż zazwyczaj. W dodatku przez cały czas zdawał się być na zmianę zamyślony lub rozdrażniony.
- Panie… - zaczął ostrożnie lokaj, wsuwając się do pokoju hrabiego.
- Dobrze, że jesteś – odpowiedział mu cichy głos. – Przynieś więcej ciastek.
 Na twarzy lokaja niemal niezauważalnie drgnął jeden z mięśni. Przez te wszystkie lata tak się starał… Zwiedził niemalże cały ludzki świat, był we wszystkich krajach słynących z dobrej kuchni, nauczył się przygotowywać tak wiele, najróżniejszych i najbardziej wykwintnych dań… A jego pan wciąż wolał słodycze! Demon z trudem opanował rosnącą w nim złość.
- Tak jest, panie. Jednakże… przyszedłem tu w innej sprawie.
- O co chodzi?
- Pan Baalberith chce cię widzieć, panie.
 Dopiero teraz jasnoniebieskie oczy zaszczyciły lokaja spojrzeniem. Wydawało mu się, czy w oczach swego pana przez ułamek sekundy dojrzał przebłysk strachu? Nie zdążył niestety poznać odpowiedzi na to pytanie, ponieważ twarz Sytry błyskawicznie przybrała wyraz neutralnej maski.
- Dobrze, dziękuję za wiadomość. Możesz odejść.

***
 Sytry potulnie opadł na kolana przed tronem Króla Pająków, nieprzyjemnego Księcia Zachodu. Opuścił skromnie wzrok na misternie zdobioną posadzkę i zapytał cicho:
- Chciałeś mnie widzieć, wuju?
- Owszem – odpowiedział mu głęboki głos. – Ale co to za skromność? Podnieś głowę, moja śliczna laleczko.
 Demon przesunął palcami po bladym policzku Sytry. Ten przygryzł nerwowo dolną wargę, po czym niechętnie podniósł wzrok.
- W jakiej sprawie chciałeś mnie widzieć, wuju?
 Baalberith cofnął rękę, mierząc swojego bratanka wzrokiem ciemnozielonych oczu. Jego usta wygięły się w kpiącym uśmiechu.
- Doszły mnie słuchy o twoim podejrzanym zachowaniu ostatnimi czasy.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz…
 Książę Zachodu chwycił Sytry brutalnie za podbródek, zmuszając go tym samym do spojrzenia mu w oczy.
- Naprawdę myślisz, że możesz mnie okłamać, moja marionetko? – wysyczał, napawając się tym przerażeniem w pięknych, niebieskich oczach. – Chodzi o jakąś ludzką kobietę, mylę się?
 Nie mylił się. Sytry był autentycznie zdumiony. Wiedział, że nie uda mu się utrzymać tego długo w tajemnicy, ale jednocześnie nie spodziewał się, że jego wuj odkryje to tak szybko. Chociaż może sam był sobie winien…
 Prawda była taka, że jakiś czas temu, pewna ludzka dziewczyna przykuła jego uwagę. Sam nie wiedział czemu. Jednak, jeszcze żaden człowiek nigdy tak go nie zainteresował. Sytry nie mógł się powstrzymać, by nie schodzić (a robił to ostatnio dość często) do ludzkiego świata tylko po to, by ją zobaczyć. Obserwował ją, gromadził o niej informacje… ale mimo to, wciąż nie zaspokoił swojej ciekawości. W dodatku jego myśli wciąż krążyły wokół niej. Nie mógł pozbyć się jej obrazu ze swojego umysłu. Chciał się z nią spotkać, chciał z nią porozmawiać, chciał… Już sam nie wiedział czego tak naprawdę chciał.
 Widząc jego reakcję, Baalberith parsknął śmiechem. Ponownie rozparł się wygodniej w swoim tronie.
- To czemu, w takim razie, po prostu nie zejdziesz do świata ludzi i jej nie uwiedziesz? Zaspokoisz swoje potrzeby i po problemie. Z twoimi zdolnościami nie powinno to raczej zająć dużo czasu.
 To prawda, Sytry posiadał dość ciekawą zdolność – na jego życzenie każda kobieta bez namysłu zrzuciłaby z siebie ubrania i oddałaby mu się. Doskonale o tym wiedział, ale jednak… Nie chciał tego robić. Czuł, że nie byłoby to prawidłowe.
- N-nie, wuju – mruknął cicho.
 Uśmiech spełzł z twarzy Baalberitha.
- Słucham? Co ty powiedziałeś?
- Powiedziałem: nie! – Sytry podniósł głos, a w jego oczach zalśniła nagła złość. – Nie zrobię tego!
- Czy ty zgłupiałeś do reszty?! – starszy demon uderzył pięścią w podłokietnik swojego tronu. – Czego ty niby oczekujesz?! Nie mów, że uległeś uczuciu do jakiejś śmiertelniczki! – Ostatnie słowo niemalże wypluł z pogardą. – Chcesz skończyć jak Gilles de Rais, który do tej pory świruje, gdy ktoś tylko wspomni Joannę d’Arc? A może tak jak Camio? Mam ci przypomnieć co stało się z jego „ukochaną”? Zestarzała się i umarła. Bo była tylko śmiertelniczką! Radzę ci się szybko z tego otrząsnąć. To tylko głupota, której ulegają słabeusze. A teraz zejdź mi z oczu. I radzę zapamiętać ci moje słowa.

***
 Sytry nie miał zamiaru słuchać swojego wuja. Już następnego dnia ponownie udał się do świata ludzi. Dzięki swoim wcześniejszym wizytom, doskonale orientował się w aktualnej modzie dwudziestego pierwszego wieku. Błyskawicznie zamienił swój szlachecki strój na zwykły, biały T-shirt oraz czarną kamizelkę, spodnie i buty. Zmienił również długość mlecznobiałych włosów, które teraz sięgały mu mniej więcej do połowy pleców.
 Przejrzał się w jednej ze sklepowych witryn, po czym sprawdził godzinę na markowym zegarku, który pojawił się na jego lewym nadgarstku i uśmiechnął się zadowolony.
 Doskonale znał Jej plan dnia i wiedział, w które dni  i o jakiej godzinie wychodziła regularnie na miasto wraz ze swoimi przyjaciółmi. Rozejrzał się po mijającym go, kolorowym tłumie. I wreszcie ją dostrzegł. Szła w towarzystwie dwóch rówieśniczek, opowiadając im coś, na co te co chwila reagowały chichotami i szerokimi uśmiechami.
 Na sam jej widok na twarzy Sytry zagościł mimowolny uśmiech, a jednocześnie poczuł się dziwnie zdenerwowany. Odwrócił się więc i udawał, że ze skupieniem ogląda przez szybę wystawę w sklepie z męskimi ubraniami. Nie było to trudne, gdyż kilka ciuchów naprawdę mu się spodobało.
 Jednak, gdy tylko wyczuł jej obecność za swoimi plecami, musiał się odwrócić. Nawet na niego nie spojrzała, zbyt pochłonięta rozmową z koleżankami. Przez to także, nie zauważyła zdradliwej nierówności chodnika. Potknęła się i zderzyłaby się z betonem, gdyby nie interwencja Sytry.
 Jego ciało zareagowało, zanim jeszcze zdążył to przemyśleć. Błyskawicznie znalazł się przy dziewczynie, łapiąc ją w ostatniej chwili. Zdziwił się, jak lekka była.
 Dzięki tej sytuacji, wreszcie mógł przyjrzeć się jej z bliska. Przesunął wzrokiem po jej drobnym, smukłym ciele, po jasnej skórze, delikatnych rysach twarzy, złotych pasmach włosów, muskających jego ramię. I wreszcie zatrzymał się na szeroko otwartych, szmaragdowych oczach.
 Wreszcie otrząsnął się i pomógł dziewczynie wrócić do pozycji pionowej.
- Wow… znaczy… dzięki – wykrztusiła, przygładzając swoje ubranie.
- Nie ma za co – odpowiedział, wciąż nie mogąc oderwać od niej wzroku.
 Koleżanki dziewczyny zaczęły szeptać między sobą i szturchać ją. Widocznie się im spieszyło. Jednak ona wciąż stała w tym samym miejscu, wpatrując się w Sytry z nieskrywanym zdumieniem. 
- Czy my… spotkaliśmy się już kiedyś? – zapytała niepewnie, marszcząc czoło.
- Nie, nie wydaje mi się.
- W takim razie miło było cię poznać… - urwała, gdyż nie znała przecież jego imienia.
- Nazywam się Sytry. Sytry Cartwright – odpowiedział bez zastanowienia, uśmiechając się.
- To dość ciekawe imię – zaśmiała się. – Jestem Willa Twining.
- Twining? – powtórzył zaskoczony Sytry.
- Taa… Pewnie kiedyś już słyszałeś to nazwisko? Moja rodzina jest stara jak świat… No, w każdym razie, muszę już iść. Do zobaczenia, Sytry!
 Dziewczyna pomachała mu na odchodnym, uśmiechając się do niego szeroko. A on wciąż stał zdumiony tym, czego się dowiedział.
- Do zobaczenia… - mruknął.
 Trudno było mu w to wszystko uwierzyć. Znał barwę tych włosów, odcień tych oczu. Znał to nazwisko. A jednak wciąż z trudem to do niego docierało.  
 Natomiast Sytry wiedział jedno. To jednorazowe spotkanie mu nie wystarczało. Chciał więcej. Chciał o wiele więcej…

6 komentarzy:

  1. Ciekawie się zapowiada...
    Rozdział bardzo mi się spodobał i czekam na więcej : )
    ~Weny i powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Też chciałabym więcej,a tu co? One-shot. Really?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, no to może jednak będę kontynuować to opko :3

      Usuń
  3. Interesujące, wręcz ciekawie się czyta tego One-Shot'a. Czekam na kolejne Opowiadania i rozdziały DL

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    och pięknie, już mi się to opowiadanie bardzo spodobało....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń