Strony

środa, 4 lutego 2015

Diabolik Lovers: Rozdział 15

 I voilà! Oto nadchodzi 15 rozdział historii o naszych wampirkach i pewnej dziewczynie. Wiem, że wstawiam go z opóźnieniem, ale miałam ostatnio pewne problemy ze skupieniem się na pisaniu. Ale! Wreszcie mam ferie, więc i czas jest :3 Jak zwykle, dziękuję za wszystkie komentarze - te zachęcające do pisania, jak i te przypominające o upływającym, obiecanym terminie.
 Tak jak wcześnej była mowa, wydarzenia z tego rozdziału rozgrywają się podczas Vandead Carnival. Niestety nie miałam okazji zagrać w ową grę, więc jest to moja własna wersja wydarzeń. Pojawiają się nowe postacie, a wraz z nimi nowe pytania. Jak nasza Natsuki poradzi sobie na imprezie dla samych wampirów? Przekonajcie się, czytając ten rozdział ^^





Karnawał w świecie nieśmiertelnych

 Po raz ostatni przejrzałam się w lustrze zawieszonym na jednej ze ścian w moim pokoju. Jako, że nie miałam najmniejszego zamiaru ułatwiać tym wszystkim krwiopijcom dostępu do substancji płynącej w moich żyłach, wybrałam ubrania, które zakrywały jak najwięcej ciała. Byłam więc ubrana w szary sweterek, jasnoniebieskie rurki  i czarne botki.  Do tego zostawiłam rozpuszczone włosy i delikatnie podkreśliłam oczy czarną linią.
- Gotowa? – zapytał zniecierpliwiony Ayato.
- Już, już – mruknęłam.
 Pospiesznie zgarnęłam do ręki czarną skórzaną kurtkę i odwróciłam się w stronę wampira. On nie przejmował się wymyślnymi strojami, założył na siebie swoje zwyczajne sportowe buty, ciemne spodnie, purpurową bluzę i czarną kurtkę.
 Stłumiłam w sobie chęć westchnięcia. Ayato nawet w tak zwyczajnych ciuchach wyglądał niesamowicie przystojnie. Czasami zastanawiałam się, ile dziewczyn może się w nim potajemnie podkochiwać.  Chociaż, tak właściwie, to żadnemu z braci Sakamaki niczego nie brakowało i pewnie każdy z nich miał swój wianuszek fanek.
 Pokręciłam głową, czując narastające we mnie dziwne uczucie. Razem z Ayato dołączyliśmy do reszty znajdującej się w holu.
- Nareszcie – westchnął Reiji. – Czy wy zawsze musicie wszystko tak długo robić, kiedy jesteście razem?
 Na tą uwagę, moje policzki momentalnie się zaróżowiły.
- Nie przesadzaj – prychnęłam, odwracając wzrok.
- No właśnie – odezwał się Laito. – Daj im się na…
- Ani słowa! – Przerwałam mu w pół zdania, woląc nie wiedzieć, co chciał powiedzieć. Wampir oczywiście zareagował śmiechem.
- Spokojnie, Maleńka. Wiesz, że twoja mina wszystko zdradza?
- Ty…
- Czy możemy już iść? – Zapytał ze zrezygnowaniem najstarszy z braci. – Naprawdę wolałbym robić coś innego, niż tam iść, więc miejmy to już za sobą.
- A ja chcę już kupić swoje słodycze – poparł go Kanato.
- Po prostu chodźmy… - mruknął Subaru.
- O, właśnie. A jak się tam dostaniemy? – Zapytałam, zaciekawiona. Czy limuzyną dałoby się dojechać do innego świata?
- W bardzo prosty sposób - odparł Ayato. – Daj rękę.
- Huh?
 Spojrzałam zaskoczona na wampira, jednak posłusznie wyciągnęłam rękę w jego stronę. W chwili, gdy tylko jego palce oplotły się wokół mojej dłoni, sceneria się zmieniła. Tak. Tak po prostu. W jednej chwili stałam w holu w rezydencji Sakamaki, a w drugiej na chodniku, w świetle rzucanym przez uliczne latarnie. Nie było żadnego wciągania przez czarną dziurę, żadnych obłoczków, dymu ani spadania z wielkich wysokości. Przypominało to raczej zmianę tła za pomocą green screen’u.
- Gdzie jesteśmy? - Rozejrzałam się zaciekawiona. Staliśmy przy zwykłej drodze, z dwóch stron otoczonej drzewami. Wzdłuż niej ciągnęły się staromodne latarnie, a wokół panowała przerażająca cisza. Z pewnością nie chciałabym wylądować w takim miejscu całkiem sama.
- Jak to gdzie? Witaj w świecie demonów, Naleśniku.
- Hej, nie zostawajcie w tyle! – Doszło nas wołanie Laito.
 Ayato wydał z siebie niezadowolone westchnięcie, po czym zacisnął mocniej palce wokół mojego nadgarstka i pociągnął mnie za sobą.
 Weszliśmy w boczną, wyłożoną żwirem dróżkę. Prowadziła pomiędzy drzewami do widocznej już grupy budynków, nad którymi górował zamek z licznymi, wysokimi wieżami.
 Po krótkim czasie, spędzonym na marszu i luźnych rozmowach, stanęliśmy przed potężną, metalową bramą. Na wiszącej nad nią tabliczce widniał napis: „Vandead Carnival”.
 Przy bramie stał młody mężczyzna w garniturze i ciemnych, zaczesanych do tyłu włosach. Skrupulatnie sprawdzał coś w pliku dokumentów, które trzymał w rękach.
- Wasze zaproszenia – mruknął, nawet na nas nie spoglądając.
 Reiji odchrząknął, podtykając mężczyźnie pod nos śnieżnobiałą kopertę. Ten wreszcie podniósł swój znudzony wzrok znad kartek. W chwili, gdy dostrzegł kopertę, jego oczy otworzyły się szerzej. Szybko powiódł wzrokiem po naszej grupce, po czym wyprostował się jak struna. Obserwując jego reakcję, już myślałam, że zaraz nam zasalutuje.
- Ah, panowie Sakamaki! Proszę o wybaczenie – skłonił się nisko, by zaraz ponownie się wyprostować i otworzyć przed nami bramę. – Zapraszam i życzę miłej zabawy.
 Gdy byliśmy już dostatecznie daleko od faceta w garniturze i miałam jako taką pewność, że nas nie usłyszy, zerknęłam zaciekawiona na braci.
- Jesteście tutaj aż tak szanowani?
- W końcu nasz staruszek jest nie tylko słynnym politykiem w ludzkim świecie – odparł Shuu.
- Ale również aktualnym Królem Wampirów – dopowiedział Reiji.
- Więc można powiedzieć, że pochodzicie z królewskiej rodziny – podsumowałam. – No nieźle…
- Czy teraz widzisz nas w lepszym świetle, Maleńka?
- Och, jaaasne – prychnęłam, przewracając oczami. – Od teraz będę się wam nawet kłaniać.
- Hmm… to nie jest taki zły pomysł – na twarzy Laito zagościł szeroki uśmiech. – Mogłabyś też…
- Zamknij się – warknął Subaru.
- Ooo, czyżby znowu włączyła ci się opcja psa obronnego?
- Uspokójcie się obaj – rzucił Reiji, posyłając kłócącym się braciom groźne spojrzenie. – Albo poniesiecie konsekwencje swojego zachowania.
Kanato zachichotał, poprawiając kamizelkę na pluszowym ciałku Teddy’ego.
- Ktoś będzie miał kłopoty…
 Westchnęłam i zerknęłam kątem oka na Ayato. Wydawał się jakiś nieobecny. Wciąż rozglądał się wokół, jakby czegoś szukał.
- Hej, wszystko w po… - nie dane mi było jednak skończyć. Wampir nagle po prostu zniknął.
- Nienawidzę tych waszych sztuczek…
- Hej, hej, co to za smutna mina, Maleńka?
 Laito znalazł się tuż obok mnie i jakby nigdy nic, objął mnie ramieniem. Posłałam mu spojrzenie spode łba.
- Jesteśmy na karnawale, trzeba się bawić!
- Zostaw ją w spokoju – polecił Subaru, zerkając ostrzegawczo na Kapelusznika.
- Obaj. Dajcie sobie spokój – mruknął Shuu.
 Laito westchnął ciężko i niechętnie odsunął się ode mnie.
- Zero zabawy z wami.
 W międzyczasie dotarliśmy na niewielki placyk z fontanną pośrodku. Całe to miejsce otoczone było krzakami kwitnących pomimo późnej pory kwiatów, a oświetlenie stanowiło tu kilka staromodnych latarni. Zresztą, innych chyba tutaj nie mieli.
 Po lewej stronie placyku znajdowało się kilka przenośnych budek z jedzeniem, a po prawej – coś w stylu ogromnej altanki z parkietem, podestem dla orkiestry i dachem podpartym na zdobionych kolumnach. Od placyku odchodziło również kilka innych, bocznych alejek prowadzących do dalszych atrakcji.
Reiji przystanął przy fontannie i spojrzał na swój zegarek.
- Dochodzi dwudziesta pierwsza godzina, czyli zaraz nastąpi oficjalny początek Vandead Carnival. O dwudziestej czwartej odbędzie się pokaz sztucznych ogni, a zaraz po nim rozpocznie się bal na zamku. Spotykamy się tutaj, w tym samym miejscu przed wschodem słońca. Kogo nie będzie na czas, wraca do domu sam. Jasne?
 Gdy tylko usłyszał potakujące pomruki, zniknął. Rozejrzałam się szybko, ale wszyscy pozostali poszli w jego ślady.
- No jasne, zostawcie jedyną ludzką dziewczynę na pastwę losu w świecie demonów. Czemu nie? Nie krępujcie się!
 Westchnęłam ciężko i opadłam na najbliższą ławkę. Podparłam łokcie na kolanach, wbijając wzrok w szumiącą fontannę. Nie widziałam wielu lu… wampirów odkąd tu przyszliśmy i zastanawiałam się, czy powinnam się z tego cieszyć, czy raczej zamartwiać.
- I co ja mam sama robić w świecie demonów? – Zapytałam samą siebie. W końcu nie było tam nikogo poza mną. – Nie znam tego miejsca, a wszystkich gdzieś wywiało… Idioci.
 Nagle przypomniałam sobie, że od faceta przy wejściu zwinęłam ulotkę z mapką i planem imprezy. Wyciągnęłam ją i rozprostowałam na kolanach. Moim oczom ukazała się niewielka ilustracja.
- Mazeross Main Street, Mazeross Dark Street, Saint nore Park, Castle… - odczytałam kolejno nazwy poszczególnych lokacji. – Gdzie ja mogę być… chyba gdzieś w okolicy Głównej albo Parku… Argh! Mało pomocna ta mapa.
 Przejrzałam jeszcze z pewnym sceptycyzmem plan Karnawału i ponownie wsunęłam kartkę do kieszeni kurtki. Odchyliłam się na oparciu ławki, spoglądając na rozgwieżdżone, nocne niebo.
- Superplan  na najbliższe kilka godzin: siedzieć w tym samym miejscu na ławce i czekać aż któryś z braciszków łaskawie się zjawi. Chociaż w sumie mogłabym jeszcze skoczyć do tej budki po jakieś jedzenie…
 Moje fascynujące rozmyślania przerwał mi odgłos kroków i jakiś znajomy głos. Odwróciłam się w stronę jego źródła i… znieruchomiałam.
 Jasne, blond włosy ułożone w charakterystyczny sposób, różowa bluza, masa bransoletek, specyficzna aura idola… Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Kou. Kou Mukami pojawił się na karnawale dla wampirów w towarzystwie trzech innych chłopaków. Najwyższy z nich miał jasne, brązowe włosy spięte w kucyk. Najniższy ubrany był w za duży, rozciągnięty sweter, a każda odkryta część jego ciała pokryta była bandażami i plastrami. Ci dwaj nie przykuli zbytnio mojej uwagi. Jednak ostatni z nich, wysoki, ciemnowłosy chłopak już z daleka wywołał u mnie niepokojące uczucie.
 Kou odwrócił się od swoich braci i wtedy jego wzrok padł prosto na mnie. Doskonale widziałam, jak na chwilę go zatkało. Szybko jednak przywdział na twarz typowy dla niego uśmiech i machając na swoich braci, podszedł do ławki na której siedziałam.
- Hej, Kotku, co ty tutaj robisz? – Zapytał blondyn głosem wręcz ociekającym radością.
 Przełknęłam nerwowo ślinę, po czym podniosłam się powoli z ławki. Na stojąco mogłam mieć chociaż jakieś minimalne szanse na ucieczkę w razie czego, prawda? Gaz pieprzowy, gaz pieprzowy… dlaczego nie wzięłam ze sobą gazu pieprzowego?! Albo może lepiej czosnkowego…
- Cześć, Kou – zmusiłam się do uśmiechu. – Mogłabym zapytać cię o to samo.
Idol parsknął śmiechem, jakby był to najlepszy żart jaki usłyszał w przeciągu ostatnich kilku godzin.
- Chyba nie miałaś jeszcze okazji poznać moich braci, prawda? Tak więc, przedstawiam ci Azusę, Rukiego i Yumę – to mówiąc wskazywał kolejno na chłopaka w bandażach, czarnowłosego i giganta w kucyku.  – Chłopaki, poznajcie Natsuki Komori, dziewczynę o głosie anioła – to mówiąc mrugnął do mnie.
- Taa, hej, miło mi was poznać – odezwałam się zdecydowanie ciszej niż zazwyczaj. Pod uważnymi spojrzeniami pozostałej trójki czułam się jak sarna otoczona przez wilki. Pod wpływem impulsu, zerknęłam na czarnowłosego. W tej samej chwili tego pożałowałam.
 Gdy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały, poczułam dreszcz przebiegający mi po plecach. Jego szare oczy wpatrywały się we mnie z taką intensywnością, jakby mógł przejrzeć mnie na wylot. Serce załomotało mi w piersi i to wcale nie w taki sposób jak przy Ayato. W tym przypadku był to raczej przejaw strachu. Miałam przerażające wrażenie, że skądś znam tego chłopaka. I to lepiej niż mogłoby się wydawać. Nagle, na jego twarzy pojawił się pewny siebie, onieśmielający uśmieszek.
- Mam nadzieję, że ta znajomość okaże się dostatecznie ciekawa – oznajmił spokojnie. W odpowiedzi skinęłam tylko głową. Nie rozumiałam swojego irracjonalnego strachu akurat przed nim. Przecież nie pamiętałam bym kiedykolwiek wcześniej go spotkała (no chyba, że gdzieś w szkole) ani by cokolwiek mi zrobił.
- Zapoznaliście się już? Tak? To świetnie. Natsuki, jesteś tu sama? – Kou jak zwykle zadziwiał mnie swoim megapozytywnym nastawieniem. Łatwo można się domyślić, skąd te całe rzesze jego fanek.
- Ech, na to wychodzi – odpowiedziałam wzruszając ramionami.
Przeklęci Sakamaki, jak ja ich dorwę…
- To może w takim razie zabawisz się z nami?
- Z… wami?
- Tak. Chodź!
 I nim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, blondwłosy idol zaciągnął mnie do „altanki”. Nawet nie zauważyłam, kiedy pojawili się tam inni goście i orkiestra, która teraz wygrywała spokojną, wolną melodię.
 Kou odwrócił się do mnie przodem, ze swoim zniewalającym uśmiechem na ustach.
- Zatańczysz ze mną, Kotku?
- Zatańczyć? No nie wiem… Nie mam odpowiedniego stroju ani…
- Och, nie daj się prosić!
 Chłopak pociągnął mnie w swoją stroją stronę, sprawiając tym samym, że o mały włos zderzyłabym się z jego klatką piersiową. Nie słuchając moich protestów, oplótł jedną rękę wokół mojej talii, a drugą chwycił moją wolną dłoń.
- No już, rozluźnij się, Kotku. Przecież nic ci nie zrobię.
- Mhm…
 Odetchnęłam głęboko, uspokajając się. Przecież to tylko Kou. Lubiłam go i nie spodziewałabym się, że miałby mi coś zrobić.
- Gotowa? – Zapytał z uśmiechem.
- Gotowa – odparłam, odwzajemniając jego uśmiech.
- W takim razie, pozwól, że poprowadzę – oznajmił, po czym powiódł mnie ostrożnie po parkiecie.
 Po chwili krążenia po „altanie”, kołysania się w rytm muzyki i wykonywania niezliczonej ilości idealnych obrotów, mogłam stwierdzić, że Kou był naprawdę zadziwiająco dobrym tancerzem. Rozluźniłam się już całkowicie i zaczęłam cieszyć się tańcem. Ręka Kou na mojej talii przestała mi już przeszkadzać, chociaż nie mogłam wyzbyć się uczucia, że wolałabym tak tańczyć z Ayato.
 W pewnej chwili Kou przyciągnął mnie bliżej do siebie i nachylił się do mojego ucha.
- Więc, co ludzka dziewczyna robi na Vandead Carnival, Kotku?
- Czyli jesteś jednym z nich…
- Zgadza się.
 Jego oczy jeszcze przed chwilą takie radosne, stały się teraz śmiertelnie poważne.
- Co tu robisz? – Ponowił pytanie, zakręcając mną w szalonym piruecie.
- Zostałam zaproszona – odparłam zgodnie z prawdą.
- To dziwne. Jeszcze nigdy nie zaproszono tu na żadną imprezę żadnego człowieka. No chyba, że wiesz… w formie dania.
 Wlepiłam przerażony wzrok w jego kryształowoniebieskie tęczówki.
- Żart!
- Nieśmieszny! – Oznajmiłam, specjalnie nadeptując mu obcasem botka na stopę.
- Sorki, sorki! Nie gniewaj się, Kotku. Ale powiedz… przyszłaś tu z braćmi Sakamaki, prawda?
 Skinęłam głową, ponownie dając mu się prowadzić w tańcu. Muzyka nieco się zmieniła i nasze kroki przyspieszyły.
- Co cię z nimi łączy?
- Nic specjalnego – mruknęłam wymijająco. – Skąd ta ciekawość?
- Znikąd. Tak jakoś, często cię z nimi widuję.
 Przez chwilę wydawało mi się, że jego prawe oko przybrało z lekka czerwony odcień. Szybko jednak odrzuciłam tę myśl od siebie, zrzucając winę na grę światła.
- Ach, właśnie! Przypomniało mi się – Kou zmienił temat. – A propos tej twojej prośby… Spotkamy się w któryś dzień i omówimy szczegóły, co ty na to?
- Brzmi okay.
- To świetnie – Kou ponownie rozpromienił się w szerokim uśmiechu, prowadząc mnie przez parkiet w coraz szybszym tempie, zręcznie wymijając inne pary.
Boże, proszę, pozwól mi tylko przeżyć tę noc w jednym kawałku.

17 komentarzy:

  1. Swietne jak zawsze ale gdzie sa braciszkowie jestem taka ciekawa ze nie moge doczekac sie nastepnej czesci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mega słodki powiadasz , tak na prawdę to jest dwulicowy,samolubny,egoistyczny oraz jest bardzo dobrym aktorem , możliwym jest ,że autorka zmieniła jego cechy tak jak u Yui ^^

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Niestety też nie mam dostępu do gry, więc cieszę się jak dziecko, gdy publikujesz rozdziały. A gdzie wywiało tę czerwonowłosą mendę? xD Bracia Mukami nie pojawiali się w anime, więc nie wiem o nich za dużo i z początku byłam sceptycznie do nich nastawiona, ale coraz bardziej chcę ich poznać. Kou jest taki słodki, przypomina mi Lena Kagamine *_*. Życzę dużo weny i napływu pomysłów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Woow ;D nie ma to jak wrócić ze szkoły a tu taka niespodzianka *.* Koffam ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne czekam na następny :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział! Ale gdzie wywiało Ayato? Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moze szukal kogos dla niego waznego np; dziewczyna, przyjaciel itp.

      Usuń
  6. Fantastyczny rozdział, a jak nie mogłam się go doczekać, wręcz cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wczoraj z rana odkryłam Diabolik Lovers. Potem w kilka godzin ogarnęłam całe anime. Pod wieczór znalazłam twojego bloga i przepadłam. Czytałam w nocy na telefonie ale mój brach chęci komentatorskich, późna pora jak i uciążliwość dotykania małych literek na wyświetlaczu sprawiły że skomentuję twoją twórczość dopiero teraz. Twój mózg to skarb. Serio. I jeszcze twój talent do pisania....No kurde tak ci zazdroszczę! Ale do rzeczy. Blog bardzo mi się podoba a w szczególności główna bohaterko nie jest ciepłą kluchą tak jak Yui a jednak nadal jest taka....Bezradna? To chyba najodpowiedniejsze słowo chodź i tak nie do końca oddaje to co mam na myśli. Chyba rozumiesz o co mi chodzi? Jeśli nie to znaczy że nie umiem nazywać rzeczy po imieniu. Podoba mi się że zachowałaś w swoim opowiadaniu cechy charakteru postaci. Jednak chodź z początku wydawało mi się że zachowałaś również ten specyficzna nastrój DL po pewnym czasie tak jakby on się zatracił...Tak jak na zakupach przedświątecznych lub na przesłuchaniu. Nie przeszkadza mi to ale jednak coś takiego zauważyłam i myślę że taki zły ludź jak ja musi się czegoś uczepić ^^ Drugą sprawą do której się uczepię (jak to ja - czepialska :p) będzie miłość Kanato do łakoci. Fajnie że jest o tym zmiana ale tak na prawdę zauważyłam że on nic nie robi tylko je słodycze >.< A jak ma dla odmiany zrobić coś innego to też ma to związek ze słodkościami...I to mnie tak trochę irytuje xD. I to chyba tyle do uczepienia się oczywiście nie pogardziłabym też większą ilością akcji z innymi wampirami a nie tylko z Ayato ale to już tam...no wiesz xD Ogólnie rzecz biorąc nie przejmuj się zbytnio moją opinią (bo co ja tam wiem?) Twoje opo jest cudowne wspaniałe nietuzinkowe i finezyjne bez ciągłych rozdziałów +18 (Nie gardzę takimi ale jeśli co drugi rozdział takowe występują staje się to nudne) jest też lekkie, romantyczne zaskakujące i po prostu w moim guście. Także do następnego (Jak najszybszego :)) twój wierny czytelnik
    /Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za szczery komentarz ~^w^~ Nie liczy się pora, kiedy go napisałaś, lecz to, że w ogóle zdecydowałaś się skomentować moje wypociny. I serio, to najdłuższy komentarz jaki do tej pory widziałam, ale oczywiście, jego długość mi nie przeszkadza xD Cieszę się, że moje opowiadanie ci się spodobało. Cieszę się jednak również z tego, że wytknęłaś mi te kilka rzeczy. Jestem amatorską pisarką i wiem, że daleko mi jeszcze do bycia naprawdę dobrą. Jednakże, zamierzam ćwiczyć i się doskonalić, więc takie komenatrze bardzo mi pomagają, bo dzięki nim wiem, na co powinnam zwrócić uwagę. Tak więc, jeszcze raz bardzo dziękuję i mam nadzieję, że kolejne rozdziały także ci się spodobają :3

      Usuń
  8. Wierzę że spodoba mi się wszystko co wyjdzie spod twojej ręki ^.^ I to ja powinnam dziękować że jednak zdecydowałaś się przeczytać to wszystko xD Obiecuję że będę dalej czytać i obowiązkowo komentować aha i zapomniałam do mojego "eseju" dodać że życzę ci dużo weny. <3
    /Anonim

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział ,zaciekawił mnie ten brat piosenkarza co się w nią tak wgapiał :) Ciekawe gdzie ich wywiało ,myślałam że Ayato będzie jej strasznie pilnował.Zostawił ją ,a jak zobaczy z tym gościem to pewnie się będzie rzucał :D Ach ci faceci :) Haha ,już czekam na nexta.Oby ci szybko przyszedł pomysł :* :>

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział. Przewidujesz kiedy nowy?

    OdpowiedzUsuń
  11. hahha wid ze znow beda klopoty z yui i miedzy bracmi mukami a z tymi co z nimi mieszka

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam pytanie kiedy będzie kolejny rozdział? Bo ten jest wspaniały na prawdę. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział życzę dużo weny i pozdrawiam. ♡♡♡♡♡☆☆☆☆

    OdpowiedzUsuń
  13. Ehh...cofam to co powiedziałam w poprzednim rozdziale, jednak nie zmienili się tak bardzo jak myślalam. Byłam pewna,że nie będą jej odstępować na krok, a zwłaszcza Ayato a tu proszęniby tak się o nią martwią a zostawili ją na pastwę losu innych krwiopijców XD A jak Ayato zobaczy,że ona jest znowu z Kou to będzie miał wąty...ahh co za człowiek..ee znaczy się wampir XD
    No ja już jestem po 2 sezonie anime, więc znam braciszków Mukami, ciekawa jestem czy zmienisz ich charakter czy odwzorujesz, więc lecę czytać kolejny rozdzialik.
    Aha jak coś to zminiłam nick oraz avatar, ale to wciąż ha haha :D tak więc życzę weny i
    pozdr
    - Lu-chan :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, bal, bal ale czemu ją wszyscy zostawili samą sobie.. chociaż moze Kou pomoże i ochroni...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń