P.S.: Czy mam tu jakiegoś fana zespołu One Direction, który obchodził wczorajszy "No Control Day"? Jeśli zespół ten nie jest wśród was lubiany... zignorujcie ten dopisek xD
Bonus III
Potrójne urodziny
Potrójne urodziny
19 marca
Wsunęłam się do pokoju i cicho zamknęłam za
sobą drzwi. Następnie powiodłam wzrokiem po trójce zgromadzonych wampirów, siedzących na
fotelach. No dobra, dwójka z nich siedziała, trzeci – Shuu, półleżał na swoim z
nogami przewieszonymi przez podłokietnik.
- Więc po co nas tu zebrałaś, tak w środku dnia? – Zapytał Reiji, nawet nie podnosząc na mnie wzroku znad książki, którą trzymał na kolanach.
- Chciałam z wami o czymś porozmawiać – odparłam, siadając na skraju stolika ustawionego między fotelami.
- To raczej oczywiste – westchnął Shuu.
Przewróciłam oczami.
- Wiem, wiem… W każdym razie. Z tego co się orientuję to jutro, pojutrze i popojutrze przypadają urodziny trojaczków.
- I co w związku z tym? – Zapytał Subaru, krzyżując nogi w kostkach.
- No i w związku z tym – zaczęłam, oparłszy dłonie na blacie za plecami – chciałabym je jakoś uczcić.
Jeśli do tej pory chłopcy niezbyt zwracali na mnie uwagę, to w tej chwili zostałam przeszyta spojrzeniami całej trójki.
- Co ty znowu kombinujesz? – Reiji poprawił okulary, wpatrując się we mnie z irytacją.
- Nic takiego. Co złego jest w świętowaniu czyichś urodzin?
- Szczerze mówiąc, w tym domu nie świętuje się żadnych urodzin – odparł Shuu.
- Serio? – Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. – No to lepiej przygotujcie się na wasze – dodałam z pewnym siebie uśmiechem.
- Już się boję – westchnął Subaru.
- Ej! – Spiorunowałam go spojrzeniem. – Jeśli pomożecie mi z urodzinami trojaczków, to możecie się spodziewać miłych niespodzianek w wasze urodziny.
- A z czym my mamy znowu ci pomagać? – Spytał Reiji.
- Hmm… Doradźcie mi na przykład w kwestii prezentów. Co mogłoby się im spodobać? Jako ich bracia powinniście to lepiej wiedzieć ode mnie.
- Czy ty zawsze musisz podkreślać nasze pokrewieństwo? – Reiji wrócił do wertowania swojej książki.
- Nie moja wina, że ty byś się najchętniej do nikogo nie przyznawał!
Shuu westchnął ciężko, siadając w miarę prosto na swoim fotelu.
- Czy wy musicie się kłócić? A w każdym razie, czy musicie się kłócić tak głośno?
- To on zaczął… - mruknęłam. – No to jakieś pomysły?
- Dla Laito proponuję bilet w jedną stronę do burdelu. Najlepiej takiego po drugiej stronie globu. Gwarantuję stuprocentowe zadowolenie dla wszystkich – stwierdził Reiji.
- Reiji…
- Ale to nie jest wcale taki zły pomysł – przerwał mi białowłosy wampir, pocierając w zamyśleniu podbródek.
- Subaru!
- No co?
- Ech, nic… No to może jakieś pomysły na prezent dla Kanato?
- Bilet w jedną stronę do opuszczonego Disneylandu po drugiej stronie kuli ziemskiej.
- Reiji… No to może dla Ayato? – Zapytałam z przygasającą iskierką nadziei.
- Bilet w jedną stronę do…
- Reiji, do jasnej cholery! – Wrzasnęłam na wampira już nieźle wytrącona z równowagi. – Czy wy nie możecie do tego podejść na poważnie?
- Ale pomysł z burdelem naprawdę nie był zły…
- Subaru, błagam cię – spiorunowałam go wzrokiem.
- Zawsze możesz owinąć samą siebie w jakąś kokardę i po problemie. Wszyscy będą zadowoleni – oznajmił Shuu z nieznacznym uśmieszkiem formującym się na jego ustach.
- Kolejny zboczeniec… Dobra! Sama coś wymyślę, bo z wami się nie da dogadać… W każdym razie na pewno upiekę tort.
Trójka wampirów milczała, znów nie zwracając na mnie uwagi.
- Och, dziękuję! Naprawdę nie musicie się tak pchać z ofertami pomocy. Doskonale poradzę sobie sama!
- To świetnie. Mogę już iść?
Posłałam Reijiemu mordercze spojrzenie. Daremne moje trudy, chyba nigdy się z nim nie dogadam…
- Idźcie… - zwiesiłam ramiona. – A! I pamiętajcie. Jak coś to postanowiłam świętować te ich urodziny dwudziestego trzeciego, żeby nie było, że któregoś wyróżniam.
- I tak wiadomo, którego wyróżniasz – Shuu posłał mi znaczące spojrzenie zanim wyszedł z pokoju.
- Więc po co nas tu zebrałaś, tak w środku dnia? – Zapytał Reiji, nawet nie podnosząc na mnie wzroku znad książki, którą trzymał na kolanach.
- Chciałam z wami o czymś porozmawiać – odparłam, siadając na skraju stolika ustawionego między fotelami.
- To raczej oczywiste – westchnął Shuu.
Przewróciłam oczami.
- Wiem, wiem… W każdym razie. Z tego co się orientuję to jutro, pojutrze i popojutrze przypadają urodziny trojaczków.
- I co w związku z tym? – Zapytał Subaru, krzyżując nogi w kostkach.
- No i w związku z tym – zaczęłam, oparłszy dłonie na blacie za plecami – chciałabym je jakoś uczcić.
Jeśli do tej pory chłopcy niezbyt zwracali na mnie uwagę, to w tej chwili zostałam przeszyta spojrzeniami całej trójki.
- Co ty znowu kombinujesz? – Reiji poprawił okulary, wpatrując się we mnie z irytacją.
- Nic takiego. Co złego jest w świętowaniu czyichś urodzin?
- Szczerze mówiąc, w tym domu nie świętuje się żadnych urodzin – odparł Shuu.
- Serio? – Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. – No to lepiej przygotujcie się na wasze – dodałam z pewnym siebie uśmiechem.
- Już się boję – westchnął Subaru.
- Ej! – Spiorunowałam go spojrzeniem. – Jeśli pomożecie mi z urodzinami trojaczków, to możecie się spodziewać miłych niespodzianek w wasze urodziny.
- A z czym my mamy znowu ci pomagać? – Spytał Reiji.
- Hmm… Doradźcie mi na przykład w kwestii prezentów. Co mogłoby się im spodobać? Jako ich bracia powinniście to lepiej wiedzieć ode mnie.
- Czy ty zawsze musisz podkreślać nasze pokrewieństwo? – Reiji wrócił do wertowania swojej książki.
- Nie moja wina, że ty byś się najchętniej do nikogo nie przyznawał!
Shuu westchnął ciężko, siadając w miarę prosto na swoim fotelu.
- Czy wy musicie się kłócić? A w każdym razie, czy musicie się kłócić tak głośno?
- To on zaczął… - mruknęłam. – No to jakieś pomysły?
- Dla Laito proponuję bilet w jedną stronę do burdelu. Najlepiej takiego po drugiej stronie globu. Gwarantuję stuprocentowe zadowolenie dla wszystkich – stwierdził Reiji.
- Reiji…
- Ale to nie jest wcale taki zły pomysł – przerwał mi białowłosy wampir, pocierając w zamyśleniu podbródek.
- Subaru!
- No co?
- Ech, nic… No to może jakieś pomysły na prezent dla Kanato?
- Bilet w jedną stronę do opuszczonego Disneylandu po drugiej stronie kuli ziemskiej.
- Reiji… No to może dla Ayato? – Zapytałam z przygasającą iskierką nadziei.
- Bilet w jedną stronę do…
- Reiji, do jasnej cholery! – Wrzasnęłam na wampira już nieźle wytrącona z równowagi. – Czy wy nie możecie do tego podejść na poważnie?
- Ale pomysł z burdelem naprawdę nie był zły…
- Subaru, błagam cię – spiorunowałam go wzrokiem.
- Zawsze możesz owinąć samą siebie w jakąś kokardę i po problemie. Wszyscy będą zadowoleni – oznajmił Shuu z nieznacznym uśmieszkiem formującym się na jego ustach.
- Kolejny zboczeniec… Dobra! Sama coś wymyślę, bo z wami się nie da dogadać… W każdym razie na pewno upiekę tort.
Trójka wampirów milczała, znów nie zwracając na mnie uwagi.
- Och, dziękuję! Naprawdę nie musicie się tak pchać z ofertami pomocy. Doskonale poradzę sobie sama!
- To świetnie. Mogę już iść?
Posłałam Reijiemu mordercze spojrzenie. Daremne moje trudy, chyba nigdy się z nim nie dogadam…
- Idźcie… - zwiesiłam ramiona. – A! I pamiętajcie. Jak coś to postanowiłam świętować te ich urodziny dwudziestego trzeciego, żeby nie było, że któregoś wyróżniam.
- I tak wiadomo, którego wyróżniasz – Shuu posłał mi znaczące spojrzenie zanim wyszedł z pokoju.
20 marca
Ayato siedział na parapecie jednego z wielkich
okien w rezydencji Sakamki. Z beznamiętnym wyrazem twarzy śledził wzrokiem
kolejne krople deszczu spływające po szybie. Oparł ramiona na kolanie zgiętej
nogi i pozwolił sobie odpłynąć myślami.
Teoretycznie, na ten dzień przypadały jego urodziny. Teoretycznie. Do tej pory nigdy ich jakoś nie świętował. Nie dostawał prezentów, nie jadł tortu, z niczyich ust nie padały słowa „Wszystkiego najlepszego”. Ale przyzwyczaił się do tego, bo i tak nie miał czego oczekiwać. Ojca praktycznie nigdy nie było w domu, a matka… cóż, od niej to już całkiem nie miał się czego spodziewać, a już na pewno nie matczynej miłości. Ona traktowała go jedynie jako potencjalnego następcę i władcę. Dlatego musiał być we wszystkim najlepszy. Nic więcej jej nie interesowało.
Z bladych warg wampira wydobyło się ciche westchnięcie. Nie żeby było mu w jakiś sposób przykro… Jednak czuł się w tej chwili lekko rozdrażniony, chociażby ze względu na to, że Natsuki cały dzień dziwnie go unikała i zaszyła się sama w pokoju pod pretekstem nauki na zbliżające się egzaminy. Wyczuwał w tym słabą wymówkę.
Teoretycznie, na ten dzień przypadały jego urodziny. Teoretycznie. Do tej pory nigdy ich jakoś nie świętował. Nie dostawał prezentów, nie jadł tortu, z niczyich ust nie padały słowa „Wszystkiego najlepszego”. Ale przyzwyczaił się do tego, bo i tak nie miał czego oczekiwać. Ojca praktycznie nigdy nie było w domu, a matka… cóż, od niej to już całkiem nie miał się czego spodziewać, a już na pewno nie matczynej miłości. Ona traktowała go jedynie jako potencjalnego następcę i władcę. Dlatego musiał być we wszystkim najlepszy. Nic więcej jej nie interesowało.
Z bladych warg wampira wydobyło się ciche westchnięcie. Nie żeby było mu w jakiś sposób przykro… Jednak czuł się w tej chwili lekko rozdrażniony, chociażby ze względu na to, że Natsuki cały dzień dziwnie go unikała i zaszyła się sama w pokoju pod pretekstem nauki na zbliżające się egzaminy. Wyczuwał w tym słabą wymówkę.
21 marca
Kanato siedział samotnie w pomieszczeniu z
pannami młodymi. Wpatrywał się w ich puste, martwe twarze bez wyrazu, wolną
ręką gładząc pluszową głowę Teddy’ego. Doskonale wiedział, że właśnie dziś są
jego urodziny, ale nie czuł się w żaden sposób wyjątkowo. Był to dla niego
zwykły, kolejny dzień roku. Jedyną zmianą była cyfra oznaczająca jego wiek. Nic
nadzwyczajnego.
Gdy był młodszy wyglądało to niemal identycznie. Samotny czas spędzony na zabawie. Czasem matka zawołała go do siebie, ale bynajmniej nie po to, by obdarować go czymkolwiek. Sadzała go po prostu obok siebie i kazała mu śpiewać. Ale nie przeszkadzało mu to.
Gdy był młodszy wyglądało to niemal identycznie. Samotny czas spędzony na zabawie. Czasem matka zawołała go do siebie, ale bynajmniej nie po to, by obdarować go czymkolwiek. Sadzała go po prostu obok siebie i kazała mu śpiewać. Ale nie przeszkadzało mu to.
22 marca
Laito w samotności wygrywał smętną acz zarazem
piękną melodię na fortepianie w pokoju muzycznym. Z przymkniętymi powiekami
oddawał się muzyce, jego smukłe palce tańczyły na lśniących klawiszach, a na
ustach igrał delikatny, gorzki uśmieszek.
Są jego urodziny? Doprawdy? Mało go to interesowało. Tak jak i dla jego braci, był to dla niego najzwyklejszy dzień. Nawet jakoś specjalnie nie chciał obchodzenia swoich urodzin. Może to ze względu na niekoniecznie miłe wspomnienia urodzin z dzieciństwa, kiedy to matka odwiedzała go w środku nocy w jego pokoju.
Chociaż… może i byłoby miło, gdyby jakieś usta ułożyły się w uśmiech i złożyły mu życzenia. Mimowolnie pomyślał o Natsuki. W końcu to ona wprowadzała tak wiele zmian do ich życia.
Szybko jednak odepchnął od siebie tę myśl. W końcu, skąd ona w ogóle miałaby znać datę jego urodzin?
Są jego urodziny? Doprawdy? Mało go to interesowało. Tak jak i dla jego braci, był to dla niego najzwyklejszy dzień. Nawet jakoś specjalnie nie chciał obchodzenia swoich urodzin. Może to ze względu na niekoniecznie miłe wspomnienia urodzin z dzieciństwa, kiedy to matka odwiedzała go w środku nocy w jego pokoju.
Chociaż… może i byłoby miło, gdyby jakieś usta ułożyły się w uśmiech i złożyły mu życzenia. Mimowolnie pomyślał o Natsuki. W końcu to ona wprowadzała tak wiele zmian do ich życia.
Szybko jednak odepchnął od siebie tę myśl. W końcu, skąd ona w ogóle miałaby znać datę jego urodzin?
23 marca
- No nareszcie! –
Zawołałam, gdy do kuchni wkroczył Subaru. – Już się zastanawiałam, czy
jesteście aż takimi sadystami, żeby kazać mi samej nieść to czekoladowe
monstrum.
Mówiąc, wskazałam na ogromny tort, na którego zrobienie zeszło mi dobre pół dnia. Nie licząc wcześniejszych prób.
- Dobrze wiesz, że nie musiałaś go robić aż tak dużego – oznajmił białowłosy, bez problemu podnosząc srebrną tacę z tortem.
- Ej! To jest moja dobra wola i wielkie chęci, więc ty się tam lepiej módl, żeby ci smakował.
- Taa… musisz się tak wszystkim przejmować?
- Wcale się nie przejmuję – zaprzeczyłam, krzyżując przed sobą ramiona.
- Nie, wcale. – wampir przewrócił oczami – Tylko od jakiejś godziny biegasz tam i z powrotem, sprawdzając czy wszystko jest w porządku.
- To jeszcze nie znaczy, że…
- Oj, daj już sobie spokój i lepiej weź te świeczki, bo ja mam ręce zajęte, jak sama widzisz.
Pokazałam wampirowi język, ale tak jak mówił, zgarnęłam świeczki do ręki.
- Kiedy to zamieniliśmy się rolami? – Zapytałam z rozbawieniem.
- Hmm… odkąd zaczęłaś panikować?
- Tylko uważaj na to ciasto! – Ostrzegłam go, drepcząc za nim do salonu.
- I co ja mówiłem…
- Tak, tak, już się uspokajam.
Ledwie przycupnęłam na podłokietniku fotela, na którym siedział znudzony jak zwykle Shuu, gdy do pomieszczenia weszli Ayato, Kanato oraz Laito.
- Co jest aż takie ważne, że mieliśmy jak najszybciej przyjść i to koniecznie ra… - zaczął Ayato, ale urwał gwałtownie na widok ciasta na stoliku. – Co to ma być?
Błyskawicznie podniosłam się ze swojego miejsca i z szerokim uśmiechem na ustach podeszłam do trojaczków. Każdy z nich obserwował mnie z identyczną dezorientacją.
- Jako, że o żadnym śpiewaniu raczej nie ma mowy – tu posłałam mordercze spojrzenie w kierunku pozostałej trójki – to powiem krótko i na temat: wszystkiego najlepszego, chłopcy!
- Chwila… co?
Muszę przyznać, że pierwszy raz widziałam tak oniemiałego Laito. Z trudem powstrzymywałam się od śmiechu.
- Z tego co się orientuję, to dwudziesty, dwudziesty pierwszy i dwudziesty drugi marca to daty waszych urodzin, prawda? No więc postanowiłam zrobić wam małą niespodziankę.
- Nie wierzę – Kanato pokręcił głową, wpatrując się w zdumieniu w tort.
- Oj, no chłopcy, darujcie sobie to całe zaskoczenie tylko siadajcie i jedzcie. Ach, Laito, Kanato to prezenty dla was – wskazałam dłonią na dwie paczuszki leżące przed chłopakami.
Bracia spojrzeli po sobie i wzięli się za rozpakowywanie prezentów podczas, gdy Ayato usadowił się na kanapie. Pociągnąwszy mnie za rękę posadził mnie obok siebie, uśmiechnął się kpiąco i wyszeptał do mojego ucha:
- A dla mnie nic nie ma?
- I tu cię muszę rozczarować , – uśmiechnęłam się do wampira – bo jest. Musisz tylko trochę poczekać.
- Mam się już zacząć bać?
- Oczywiście, że nie – oznajmiłam, dając mu kuksańca w bok.
- Nie wierzę, że to zrobiłaś, maleńka.
Podniosłam wzrok na Laito, który patrzył na mnie z mieszaniną niedowierzania i rozbawienia. W rękach trzymał… zielone bokserki ze wzorem w króliczki oraz z doczepionym z tyłu króliczym ogonem. Wyszczerzyłam się w uśmiechu.
- No to uwierz. Taki mały rewanżyk za święta.
Laito parsknął śmiechem i opadł na fotel, kręcąc głową.
Tymczasem Kanato odpakował okulary zerówki w czarnej oprawce na również czarnym łańcuszku z doczepionymi do niego malutkimi nietoperzami.
- I jak? – Zapytałam, obserwując reakcję fioletowookiego.
Ten posłał mi uśmiech, bawiąc się łańcuszkiem.
- Skąd wiedziałaś?
- Ma się swoje źródła – odparłam ze śmiechem.
Mówiąc, wskazałam na ogromny tort, na którego zrobienie zeszło mi dobre pół dnia. Nie licząc wcześniejszych prób.
- Dobrze wiesz, że nie musiałaś go robić aż tak dużego – oznajmił białowłosy, bez problemu podnosząc srebrną tacę z tortem.
- Ej! To jest moja dobra wola i wielkie chęci, więc ty się tam lepiej módl, żeby ci smakował.
- Taa… musisz się tak wszystkim przejmować?
- Wcale się nie przejmuję – zaprzeczyłam, krzyżując przed sobą ramiona.
- Nie, wcale. – wampir przewrócił oczami – Tylko od jakiejś godziny biegasz tam i z powrotem, sprawdzając czy wszystko jest w porządku.
- To jeszcze nie znaczy, że…
- Oj, daj już sobie spokój i lepiej weź te świeczki, bo ja mam ręce zajęte, jak sama widzisz.
Pokazałam wampirowi język, ale tak jak mówił, zgarnęłam świeczki do ręki.
- Kiedy to zamieniliśmy się rolami? – Zapytałam z rozbawieniem.
- Hmm… odkąd zaczęłaś panikować?
- Tylko uważaj na to ciasto! – Ostrzegłam go, drepcząc za nim do salonu.
- I co ja mówiłem…
- Tak, tak, już się uspokajam.
Ledwie przycupnęłam na podłokietniku fotela, na którym siedział znudzony jak zwykle Shuu, gdy do pomieszczenia weszli Ayato, Kanato oraz Laito.
- Co jest aż takie ważne, że mieliśmy jak najszybciej przyjść i to koniecznie ra… - zaczął Ayato, ale urwał gwałtownie na widok ciasta na stoliku. – Co to ma być?
Błyskawicznie podniosłam się ze swojego miejsca i z szerokim uśmiechem na ustach podeszłam do trojaczków. Każdy z nich obserwował mnie z identyczną dezorientacją.
- Jako, że o żadnym śpiewaniu raczej nie ma mowy – tu posłałam mordercze spojrzenie w kierunku pozostałej trójki – to powiem krótko i na temat: wszystkiego najlepszego, chłopcy!
- Chwila… co?
Muszę przyznać, że pierwszy raz widziałam tak oniemiałego Laito. Z trudem powstrzymywałam się od śmiechu.
- Z tego co się orientuję, to dwudziesty, dwudziesty pierwszy i dwudziesty drugi marca to daty waszych urodzin, prawda? No więc postanowiłam zrobić wam małą niespodziankę.
- Nie wierzę – Kanato pokręcił głową, wpatrując się w zdumieniu w tort.
- Oj, no chłopcy, darujcie sobie to całe zaskoczenie tylko siadajcie i jedzcie. Ach, Laito, Kanato to prezenty dla was – wskazałam dłonią na dwie paczuszki leżące przed chłopakami.
Bracia spojrzeli po sobie i wzięli się za rozpakowywanie prezentów podczas, gdy Ayato usadowił się na kanapie. Pociągnąwszy mnie za rękę posadził mnie obok siebie, uśmiechnął się kpiąco i wyszeptał do mojego ucha:
- A dla mnie nic nie ma?
- I tu cię muszę rozczarować , – uśmiechnęłam się do wampira – bo jest. Musisz tylko trochę poczekać.
- Mam się już zacząć bać?
- Oczywiście, że nie – oznajmiłam, dając mu kuksańca w bok.
- Nie wierzę, że to zrobiłaś, maleńka.
Podniosłam wzrok na Laito, który patrzył na mnie z mieszaniną niedowierzania i rozbawienia. W rękach trzymał… zielone bokserki ze wzorem w króliczki oraz z doczepionym z tyłu króliczym ogonem. Wyszczerzyłam się w uśmiechu.
- No to uwierz. Taki mały rewanżyk za święta.
Laito parsknął śmiechem i opadł na fotel, kręcąc głową.
Tymczasem Kanato odpakował okulary zerówki w czarnej oprawce na również czarnym łańcuszku z doczepionymi do niego malutkimi nietoperzami.
- I jak? – Zapytałam, obserwując reakcję fioletowookiego.
Ten posłał mi uśmiech, bawiąc się łańcuszkiem.
- Skąd wiedziałaś?
- Ma się swoje źródła – odparłam ze śmiechem.
Kilka
godzin i kawałków tortu później…
- Gdzie ty mnie
ciągniesz, naleśniku? – Zapytał zdziwiony Ayato, gdy wyszliśmy na jedną z
dróżek w ogrodzie.
- Zobaczysz – mruknęłam, idąc przodem.
- Coś ty dzisiaj taka tajemnicza, co?
- Inaczej to by nie była niespodzianka, proste.
- Ty mała…
- Lepiej uważaj, albo się pogniewam i nici z prezentu – rzuciłam, oglądając się przez ramię. Ayato uniósł brwi, ale już się nie odezwał.
Wreszcie zatrzymałam się i odwróciłam przodem do Ayato, patrząc na niego z wyczekiwaniem.
- I co? – Zapytałam.
Staliśmy nad jeziorem przy rozłożonym na trawniku kocu zarzuconym poduszkami. Wkoło rozstawione były talerze, półmiski i koszyczki z jedzeniem oraz kilka butelek napojów. Oczywiście nie zabrakło takoyaki w najróżniejszych sosach, odtwarzacza z muzyką, ani małej, starannie zapakowanej paczuszki.
Kiedy wampir nie odpowiadał, zaczęłam nerwowo skubać rękaw swetra.
- Jako, że ostatnio padało, nie byłam pewna, czy to wypali, ale jeśli ci się to nie podoba czy coś to…
Nim zdążyłam dokończyć, zostałam zamknięta w żelaznym uścisku. Zaskoczona spojrzałam na wampira, który oparł podbródek na moim ramieniu.
- Naprawdę za dużo gadasz.
- To… jesteś zadowolony?
- Zgadnij – mruknął, przykładając wargi do mojej szyi. Szybko jednak wyplątałam się z jego ramion.
- Może jeszcze najpierw to otwórz – wytłumaczyłam się, wręczając mu szybko paczuszkę. Ayato zerknął na mnie niepewnie, po czym wziął się za odpakowywanie prezenciku. Wreszcie wyjął kartonowy kwadracik.
- Wszystkiego najlepszego… - odczytał, unosząc pytająco jedną brew.
- Odwróć.
Patrząc na mnie podejrzliwie obrócił kartonik.
- Kupon na co-tylko-chcesz?
Wampir zaśmiał się, a jego ramiona znalazły się na mojej talii.
- Wiesz, że to może się dla ciebie źle skończyć? – Zapytał ze swoim firmowym uśmieszkiem na ustach.
- Wiem – odparłam, zarzucając ręce na jego szyję. – Mimo to, wszystkiego najlepszego, Ayato.
- Zobaczysz – mruknęłam, idąc przodem.
- Coś ty dzisiaj taka tajemnicza, co?
- Inaczej to by nie była niespodzianka, proste.
- Ty mała…
- Lepiej uważaj, albo się pogniewam i nici z prezentu – rzuciłam, oglądając się przez ramię. Ayato uniósł brwi, ale już się nie odezwał.
Wreszcie zatrzymałam się i odwróciłam przodem do Ayato, patrząc na niego z wyczekiwaniem.
- I co? – Zapytałam.
Staliśmy nad jeziorem przy rozłożonym na trawniku kocu zarzuconym poduszkami. Wkoło rozstawione były talerze, półmiski i koszyczki z jedzeniem oraz kilka butelek napojów. Oczywiście nie zabrakło takoyaki w najróżniejszych sosach, odtwarzacza z muzyką, ani małej, starannie zapakowanej paczuszki.
Kiedy wampir nie odpowiadał, zaczęłam nerwowo skubać rękaw swetra.
- Jako, że ostatnio padało, nie byłam pewna, czy to wypali, ale jeśli ci się to nie podoba czy coś to…
Nim zdążyłam dokończyć, zostałam zamknięta w żelaznym uścisku. Zaskoczona spojrzałam na wampira, który oparł podbródek na moim ramieniu.
- Naprawdę za dużo gadasz.
- To… jesteś zadowolony?
- Zgadnij – mruknął, przykładając wargi do mojej szyi. Szybko jednak wyplątałam się z jego ramion.
- Może jeszcze najpierw to otwórz – wytłumaczyłam się, wręczając mu szybko paczuszkę. Ayato zerknął na mnie niepewnie, po czym wziął się za odpakowywanie prezenciku. Wreszcie wyjął kartonowy kwadracik.
- Wszystkiego najlepszego… - odczytał, unosząc pytająco jedną brew.
- Odwróć.
Patrząc na mnie podejrzliwie obrócił kartonik.
- Kupon na co-tylko-chcesz?
Wampir zaśmiał się, a jego ramiona znalazły się na mojej talii.
- Wiesz, że to może się dla ciebie źle skończyć? – Zapytał ze swoim firmowym uśmieszkiem na ustach.
- Wiem – odparłam, zarzucając ręce na jego szyję. – Mimo to, wszystkiego najlepszego, Ayato.
To chyba były jego najlepsze urodziny X3 No cóż nie tylko jego Kanato i Króliczek Laito również byli zadowoleni ^^ Chociaż żałuje ,że nie dopisałaś więcej no !! jak mogłaś ty jesteś sadystką !! mam nadzieje ,że powstanie więcej takich miłych bonusików :3 weny ;DD
OdpowiedzUsuńBosiu! Super licze na szybkie dodanie kolejnego rozdziału z Diabolik Lovers. Życze weny!!!
OdpowiedzUsuńWspaniały, jeden z najlepszych rozdziałów. Warto było czekać ^^
OdpowiedzUsuńBoskie *^*
OdpowiedzUsuńHaha rozwaliło mnie to jak Reiji gadał o tych biletach ale urwałaś w najfajniejszym momencie tak bardzo jestem ciekawa gdzie Ayato dostałby bilet xD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNatsukilandu 😂😂😂💞
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńo tak to chyba były najlepsze urodziny, chociaż może za rok będą jeszcze lepsze... o tak jak ukazałaś ich że wiedzą jaka jest data i tak na prawdę nie myślą że to urodziny... ale miło by było gdyby, ktoś się uśmiechnął powiedział wszystkiego najlepszego...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia