Strony

niedziela, 10 maja 2015

Diabolik Lovers: Rozdział 19

Tamtararam, zamawiał tu ktoś może nowiutki rozdzialik DL? Jeśli tak, to proszę bardzo, oto i on! Vandead Carnival się zakończył. Cóż, nie była to do końca udana impreza. W dodatku Shuu zaczął się dziwnie zachowywać. Co może być tego przyczyną? Wszystkim, którzy tak niecierpliwie czekali na ten rozdział życzę miłej lektury ^ ^
P.S. Proszę, nie pytajcie mnie o to, kiedy wstawię nowy rozdział. To naprawdę nie zależy tylko od moich chęci :c




Tajemnica Shuu?

 Z wciąż walącym sercem wpadłam do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Wzięłam głęboki oddech, uspokajając skołatane nerwy. Nie kłopocząc się zapalaniem światła, sięgnęłam po krawędź koszulki, by ją zdjąć. Niestety kilka kropel mojej krwi skapnęło na nią, więc wolałam ją przebrać. Jednak, gdy uniosłam ją zaledwie na kilka centymetrów odsłaniając brzuch, gwałtownie opuściłam ręce. Zdałam sobie bowiem sprawę, że nie jestem sama.
 Czym prędzej doskoczyłam do włącznika światła. W nagłej jasności, która wypełniła pokój dostrzegłam Ayato, siedzącego spokojnie na krześle.
- Czemu przestałaś? – Jego usta wygięły się w typowym dla niego uśmieszku.
- A czemu ty znów siedzisz w moim pokoju? – Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Przeszkadza ci to?
 Wampir podniósł się z krzesła i podszedł do mnie powoli.
- Może – odparłam, unosząc buntowniczo podbródek i krzyżując ramiona na piersiach.
- Coś ci nie wierzę – mruknął wysuwając ręce w moim kierunku. Nagle jednak znieruchomiał, ze wzrokiem wbitym w moją szyję. Zaklęłam w myślach.
- Który? – Zapytał krótko, oschle.
 Spuściłam wzrok. Wiedziałam, że i tak sam się domyśli. Nie myliłam się. Chłodne palce przesunęły się po niewielkich rankach.
- Shuu? – Mruknął do siebie. – Ten cholerny, pieprzony…
 Ayato odsunął się ode mnie i wykonał ruch, jakby chciał opuścić mój pokój. Złapałam go więc szybko za rękaw bluzy.
- Ayato, nie. Proszę, zostaw go.
- Co? – Wampir odwrócił się i obdarzył mnie niedowierzającym spojrzeniem.
- Shuu… on nie jest sobą – odparłam, szukając właściwych słów. Widziałam jak niedowierzanie w oczach wampira przeradza się we wściekłość. Chwycił mnie za ramiona, boleśnie zaciskając na nich palce.
- Nikt nie ma prawa cię dotykać – wysyczał, patrząc mi prosto w oczy. – Rozumiesz? Należysz do mnie. Tylko i wyłącznie do mnie.
 Z jednej strony poczułam przyjemne ciepło rozlewające się wewnątrz mnie. Z drugiej – irytację. Znowu wyrażał się o mnie tak, jakby mówił o przedmiocie.
Wyszarpnęłam się z jego uścisku i cofnęłam od niego o kilka kroków.
- Bardzo cieszy mnie to, że się o mnie troszczysz – powiedziałam cicho, z większą dawką sarkazmu niż zamierzałam. – Nie wiem, czy ze względu na samą moją osobę, czy ze względu na to, że jestem chodzącym bankiem krwi, ale nie przesadzaj. Shuu naprawdę nie zachowuje się normalnie i chyba sam to zauważyłeś. Więc dziękuję za troskę i w ogóle, a teraz dobranoc.
 I nie czekając na jego reakcję, rzuciłam się na łóżko. Skuliłam się w kłębek plecami do niego i wtuliłam twarz w poduszkę, nasłuchując. Cisza. Czy już sobie poszedł?
 Wypuściłam powoli powietrze przez zęby, czując napływające do oczu łzy. Przecież pomimo tego, że mieszkam z szóstką wampirów, nie na co dzień ktoś rzuca się na mnie z nożem, nie muszę uciekać z płonącego budynku, ani nie jestem atakowana przez chłopaka, którego uważam niemal za starszego brata. Trochę się tego wszystkiego nagromadziło przez ostatnie kilka godzin i w końcu wybuchłam płaczem. W myślach karciłam się za to, że tak łatwo się rozklejałam, ale łzy i tak płynęły, wsiąkając w poduszkę.
 Prawie, że podskoczyłam, czując dotyk chłodnej dłoni na ramieniu.
- Hej, naleśniku.
- Co? – Odburknęłam z twarzą wciąż przyciśniętą do miękkiej poduszki. – Jeszcze sobie nie poszedłeś?
- A powinienem?
- …Nie… - odpowiedziałam po kilku sekundach. Poderwałam się ze swojego miejsca i rzuciłam zielonookiemu na szyję. O mały włos, a siłą impetu zepchnęłabym go z łóżka.
- Ej, idiotko, nie rzucaj się tak na mnie! – Jego słowa może i nie były zbyt miłe, ale za to w jego głosie pobrzmiewała nuta rozbawienia.
- Przymknij się – szepnęłam, wtulając się w jego klatkę piersiową. Ayato niespodziewanie delikatnie pogładził mnie po włosach. To tylko pogorszyło sprawę i na nowo zaczęłam szlochać.
 Oddech wampira połaskotał mnie w szyję, kiedy ten zaśmiał się cicho, obejmując mnie ramionami w talii.

 Kiedy obudziłam się kilka godzin później, słońce znajdowało się już wysoko na niebie. Dopiero po kilku sekundach po uniesieniu powiek zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, moja głowa spoczywała na nieunoszącej się klatce piersiowej. Po drugie, palce miałam kurczowo zaciśnięte na koszulce mojej „poduszki”.
 Powoli podniosłam głowę, napotykając wzrokiem spojrzenie zielonych, kocich tęczówek. Blade usta rozciągnęły się w lekkim uśmieszku.
- Długo mnie tak obserwujesz?
- Może – odpowiedział Ayato, stosując tą samą wymijającą odpowiedź co ja przy wielu okazjach.
 Westchnęłam i opuściłam głowę, ukrywając twarz we własnych, splątanych po śnie włosach. Czułam jak niechciany rumieniec wypływa na moje policzki. Nie mogłam powstrzymać się od myślenia o tym, że nigdy jeszcze nie miałam chłopaka, co wiązało się z brakiem różnego rodzaju fizycznych kontaktów z płcią przeciwną. A teraz, odkąd zamieszkałam w rezydencji Sakamaki już wielokrotnie spałam w jednym łóżku z Ayato. A on nie dość, że był chłopakiem to w dodatku krwiożerczym stworem, który z łatwością mógłby pozbawić mnie za równo drogocennego płynu z moich żył, jak i życia.
Oczywiście, do niczego między nami nie doszło, nie licząc kilku pocałunków… ale jednak.
- Nie musiałeś siedzieć tu całą noc – wymamrotałam.
- Tak jakby nie miałem wyjścia. Uczepiłaś się mnie i nie chciałaś puścić. Jestem aż tak wygodny?
 W odpowiedzi dźwignęłam się na łokciach i uderzyłam go najbliższą poduszką. Wampir najpierw spojrzał na mnie zaskoczony, a potem złapał jedną ręką za poduszkę, a drugą za mój nadgarstek.
- Nie wierzę, że to zrobiłaś, naleśniku.
- To uwierz – odgryzłam się.
- Chyba za dużo sobie pozwalasz – mruknął, odrzucając poduszkę i wolną ręką łapiąc mnie za drugi nadgarstek.
- Chyba? – Pisnęłam, kiedy wylądowałam na plecach, z nadgarstkami przyszpilonymi za głową. Wampir znalazł się nade mną z szerokim uśmiechem na ustach.
- Trzeba pomyśleć o jakiejś karze za takie zachowanie, prawda?
- Obejdzie się – zaprzeczyłam szybko, potrząsając głową.
- Jesteś pewna? – Pochylił się, oblizując demonstracyjnie wargi. – Mi też się coś należy.
 Nasze twarze dzieliły już zaledwie marne centymetry, kiedy drzwi do mojego pokoju otworzyły się gwałtownie. W progu stał wyszczerzony… Laito. Norma. Widząc pozycje w jakich się znajdowaliśmy, teatralnym gestem przyłożył dłoń do klatki piersiowej.
- No, no, moi drodzy. Jest dopiero środek dnia. Zostawcie sobie takie rzeczy na czas jak wszyscy będą spać.
- W takim razie, idź spać – warknął Ayato.
- Po tym, co właśnie zobaczyłem, chyba nie mógłbym zasnąć – Laito pokręcił głową z dezaprobatą, choć kąciki jego ust unosiły się w uśmiechu.
 Z piersi Ayato wydobył się głuchy warkot, więc postanowiłam zainterweniować, aby jeszcze przypadkiem nie doszło do rękoczynów. Położyłam dłonie płasko na torsie Ayato i odepchnęłam go, bym mogła usiąść.
- Chciałeś coś? – Zwróciłam się do Laito. W końcu, chyba nie przylazłby do mnie tak „wcześnie” bez powodu, prawda?
Rudowłosy przyłożył dłoń do brody, jakby próbował sobie coś przypomnieć.
- Hmm… - wzruszył ramionami – nie – oświadczył.
A jednak…
 Westchnęłam, załamując ramiona, podczas gdy Laito uśmiechnął się po raz kolejny i wymaszerował z pokoju.
- Czasami zastanawiam się, który z was jest bardziej niemożliwy… - mruknęłam.
- Raczej nie przegrywam z tym niewyżytym seksualnie rudzielcem? – Ayato uniósł pytającą jedną brew.
- No wieeesz… w końcu jesteście braćmi, macie te same geny i w ogóle…  Pod pewnymi względami na pewno jesteście podobni – zaśmiałam się i… oberwałam tą samą poduszką, która wcześniej mi posłużyła za broń.

 Kiedy wreszcie wylazłam z łóżka i ogarnęłam się po tej naprawdę dłuuugiej nocy, postanowiłam dowiedzieć się wreszcie czegoś na temat dziwnego zachowania Shuu.
Naprawdę, naprawdę nie chcę tego robić… ale chyba nie mam wyjścia, pomyślałam, stojąc przed drzwiami do gabinetu Reijiego.
- Raz kozie śmierć – wymamrotałam do siebie.
 Wzięłam głęboki wdech i zastukałam w ciemne drewno. Po usłyszeniu pozwolenia na wejście, uchyliłam ostrożnie drzwi i wślizgnęłam się do pomieszczenia, rozglądając się czujnie. Reiji siedział za biurkiem, z niewzruszoną miną przeglądając zaściełające blat papiery.
 Pewnym krokiem podeszłam bliżej i stanęłam przed wampirem, krzyżując przed sobą ramiona. Reiji podniósł na mnie powoli wzrok swoich różowych tęczówek. Zawsze uważałam, że ten kolor do niego nie pasuje. Był zbyt dziewczęcy, zbyt… delikatny? Gdyby chociaż miał czerwone jak Subaru, albo fioletowe jak Kanato… No ale cóż, sam na to wpływu chyba nie miał. Chociaż kto go tam wie…
- Chciałaś coś? – Zapytał, spoglądając na mnie wyczekująco.
- Owszem. Z tego co wiem, jesteś biologicznym bratem Shuu.
- Niestety. Co w związku z tym?
- Więc na pewno zauważyłeś jego dziwne zachowanie po wybuchu pożaru podczas karnawału, prawda?
- Niezbyt – wampir wzruszył ramionami, wracając wzrokiem do dokumentu trzymanego w dłoni. – Szczerze, to nie obchodzi mnie co się z nim dzieje, póki nie przynosi to hańby naszej rodzinie.
 Zatkało mnie. Po prostu mnie zatkała jego postawa. Przecież byli braćmi!
- Jesteś… jesteś… okropny! – Wydusiłam z siebie.
- Tak? Dziękuję.
- Przecież wiesz, że to nie był komplement!
- Och, naprawdę? Chcesz może herbaty?
- Nie, dziękuję. Nie mam nastroju na bycie otrutą. Wolałabym raczej usłyszeć odpowiedzi na moje pytania.
- Jaka szkoda… a jakie masz pytania?
 Myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Reiji coraz bardziej wyprowadzał mnie z równowagi. I pewnie o to mu chodziło. Odetchnęłam, uspokajając się.
- Czy to możliwe, że Shuu boi się ognia? – Wypaliłam, a Reiji wreszcie podniósł na mnie wzrok. Jego spojrzenie momentalnie stało się lodowate.
- A czemu cię to w ogóle interesuje?
- Może dlatego, że skoro już z wami mieszkam, to chciałabym się czegoś o was dowiedzieć?
- Nie ma takiej potrzeby.
- Słucham?
- Powiedziałem, że nie ma takiej potrzeby – powtórzył, przeszywając mnie wzrokiem. – Nawet nie wiesz z jakiego powodu do nas trafiłaś, więc nie ma potrzeby, żebyś wiedziała coś o nas. Jedyne, o czym musisz pamiętać, to to, że jesteś zdana na naszą łaskę.
- A co to ma w ogóle do rzeczy?! – Wściekła wyrzuciłam ręce w powietrze. Jak zwykle z Reijim nie dało się dogadać. – Po prostu mi odpowiedz, czy wiesz o czymś, co mogłoby być przyczyną zachowania Shuu?
- Naprawdę nie rozumiem, po co ci ta informacja – wampir westchnął zrezygnowany i podparł brodę dłonią w białej rękawiczce. – Jako dziecko widział pożar jakiejś wsi. Nie wiem czemu miałoby to mieć na niego jakikolwiek wpływ, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy.
 Wow! Nareszcie jakaś konkretna informacja padła z jego ust!
- To wszystko? – Upewniłam się.
- Tak, wiesz już co chciałaś, więc możesz sobie iść.
- Och, milutki jak zwykle.
- No chyba, że wolisz zostać. Na pewno znajdzie się coś do roboty – uśmieszek wampira przyprawił mnie o dreszcze.
- Dziękuję bardzo i raczej nie skorzystam! – Zawołałam, na odchodnym zatrzaskując za sobą drzwi.


 Mimo, że czegoś się dowiedziałam, to i tak nie byłam w pełni zadowolona. Zawsze istniała szansa, że Reiji nie mówił mi całej prawdy. A wręcz było to niemal pewne.
Na moje szczęście jednak, w jednym z pokoi na parterze zastałam Subaru, samotnie grającego w rzutki.
- Hej, Subaru! – Zawołałam radośnie od progu.
Wampir obrócił się w moją stronę z pytającym spojrzeniem.
- Cześć. Wszystko w porządku? To znaczy… po imprezie?
Czyżby się o mnie martwił? Jaki słodziak.
- Tak, tak. Mogłabym cię o coś spytać?
Białowłosy uniósł brwi, ale skinął głową.
- Czy wiesz może… - starałam się jak najlepiej dobrać słowa – co mogłoby być przyczyną lęku Shuu przed ogniem? Wiesz, tak teoretycznie.
 Subaru oparł się o stojący za jego plecami stół do bilardu, obracając między palcami rzutkę. Wyglądał na zaskoczonego.
- Zdaje się, że kiedyś na jego oczach spłonęło jakieś miasto albo wieś. Sam tego nie pamiętam, słyszałem to tylko od kogoś. Chyba zginął wtedy jakiś jego przyjaciel.
- Naprawdę? Biedny Shuu…
 Nawet jeśli Shuu był wampirem i teraz zdawał się niczym nie przejmować, to w dzieciństwie musiał być wrażliwszy. Coś takiego dla każdego byłoby wielkim ciosem. Szczerze mu współczułam.
- Więcej nie wiem – wzruszył ramionami.
- Okay, okay, wielkie dzięki, Subaru – uśmiechnęłam się szeroko do wampira. Jakie szczęście, że chociaż z nim dało się normalnie porozmawiać.
 Miałam już więc rozwiązanie zagadki, albo przynajmniej bardzo dobry trop. Obawiałam się zapytać Shuu wprost o tą sprawę, ale z drugiej strony wciąż mnie to dręczyło. Było mi go szkoda i z chęcią poprawiłabym mu humor… Tylko jak?

13 komentarzy:

  1. Jesteś genialna, wiesz? Masz tak strasznie przyjemny styl pisania, że mogłabym czytać twoje opowiadania non stop :)
    Powodzenia w dalszej pracy.
    ~Osoba odwiedzająca twojego bloga codziennie niczym psychofan xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Twoje opowiadania, piszesz tak niezwykle i odmiennie od innych, ze brak slow :D zycze czasu i weny i oczywiscie czekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial/korunami :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcę jeszcze twoich cudowno-niesamowitych opowiadanek aż nie mogę się doczekać następnych rozdzialików ;)
    Pozdrawiam i weny życzę do pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo *^* Jesteś najlepsza w pisaniu <3 Twoje opowiadania są Boskie życzę Ci byś nie traciła weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki tobie mam bardzo udany poniedziałek ^^Mam nadzieje ,że wena powróci :3
    \^^

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne ale dlaczego to nie jest na str.dl a na głównej???

    OdpowiedzUsuń
  7. proszę ja chcę więcej. Kiedy następny? oby jak najszybciej , bo ja tu jajo zniosę. Życzę dużo weny. pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero co prosiłam, żeby nie zadawać mi takich pytań T^T

      Usuń
    2. WYBACZ ALE JA TAK KOFFAM TWE OOWIADANIE.

      Usuń
  8. a ayato mial do niej mowic po imieniu, a kiedy bedzie o urodzinach przed kolejna czescia o shuu czy po niej???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ayato lubi się drażnić. A o urodzinach... myślę, że raczej przed.

      Usuń
  9. Hejeczka,
    wspaniale, czegoś w końcu się dowiedziała o Shuu ale powinna porozmawiać z nim...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń