Strony

piątek, 11 sierpnia 2017

Diabolik Lovers: Rozdział 49

Wróciłam! I najpierw mam dla was kilka informacji, więc byłoby miło, gdybyście zapoznali się z tą wiadomością~. 
1. Przypominam o konkursie (patrz: poprzedni post). Do 14 sierpnia macie czas, aby nadesłać mi swoje prace. W razie czego, mogę wydłużyć termin, ale musiałabym dostać informację o tym, o ile.
2. Zmiany! HPP mają teraz własną faviconę (spójrzcie na ikonkę po lewej stronie w karcie bloga)! Zaktualizowałam też głosy postaci na takie, które działają. Tak przy okazji, wiedzieliście, że wyszły nowe piosenki z DiaLovers? Zmieniłam także nieco blogową playlistę - zapraszam do słuchania! Znajdziecie na niej część piosenek, przy których zdarza mi się pisać lub po prostu lubiane przeze mnie soundtracki/piosenki nadające się według mnie na soundtracki moich opowiadań. Pewnie wcześniej czy później znowu coś do niej dodam~. I ostatnią zmianą jest to, iż przerzuciłam Zakochanego Demona do zakładki "Wstrzymane/Porzucone". Póki co, nie zamierzam kontynuować żadnej z historii, które tam wrzuciłam. Chcę się skupić na Diabolik Lovers oraz Interview with BTS (chociaż pomysł na nową historię już się rozpycha w moim umyśle i żąda uwagi...).
3. Czy są tu jakieś A.R.M.Y/osoby lubiące BTS? Jeśli tak to przypominam o głosowaniu na BTS w Soribadzie. Jest to aktualnie bardzo ważne głosowanie! Jeśli nie wiecie, o co chodzi lub potrzebujecie pomocy - piszcie do mnie śmiało!
No. To chyba na tyle. Teraz już możecie przejść do rozdziału, przeczytać go i podzielić się ze mną swoimi opiniami ^^ Możecie również zajrzeć na mojego Twittera, jeśli chcecie - nie gryzę, a będzie mi wręcz miło ;3


Nigdzie nie można uciec od tego spustoszenia
Nigdzie nie można ukryć się przed tym szaleństwem
~Ruelle - Madness


Wyczekiwany moment


            Rozejrzałam się półprzytomnie po pomieszczeniu, przekonana, że obudziłam się z jakiegoś konkretnego powodu. Zdawało mi się, że usłyszałam swoje imię, ale nie miałam pewności. W pokoju poza mną nie było żywej duszy.
            Może mi się to tylko przyśniło?
            Miałam nadzieję, że to samo nie tyczyło się rozmowy z Beatrix – że nie był to jedynie wytwór mej wyobraźni i wampirzyca rzeczywiście postanowiła udzielić mi pomocy. Wtem ponownie do moich uszu dobiegło wołanie.
            - Natsuki!
            Zamrugałam, zdziwiona. Znałam ten głos, lecz nie należał on do żadnego z braci Sakamaki. W moich rozbitych na drobne kawałeczki wspomnieniach głosowi temu towarzyszyło ciepło, miłość i poczucie bezpieczeństwa. Wzruszenie ścisnęło mnie za gardło. Wyskoczyłam z łóżka i czym prędzej rzuciłam się w kierunku drzwi. Pociągnąwszy za klamkę ujrzałam… korytarz. Pusty korytarz.
            - Tato? – wyszeptałam z nadzieją.
            - Natsuki.
            Odwróciłam głowę w kierunku, z którego dobiegał głos. Stał tam. W długim, czarnym płaszczu, jasnych, gładko zaczesanych włosach, ze srebrnym krzyżem spoczywającym na jego piersi. W moich oczach wezbrały łzy.
            Mógł mnie oszukiwać, mógł oddać mnie w ręce wampirów. Ale z pewnością mnie kochał, prawda? A przynajmniej w to chciałam wierzyć. Przecież wychował mnie, jak swoje własne dziecko. Otaczał opieką i miłością, zapewniał wszystko, czego potrzebowałam. A teraz był tutaj. Stał zaledwie parę kroków ode mnie. Może zrozumiał swój błąd? Może uświadomił sobie, na co mnie skazał? I wrócił, by zabrać mnie ze sobą, by przeprosić, by mnie zobaczyć.
            - Tato… - Mój głos drżał od emocji.
            Mężczyzna wyciągnął do mnie ręce, a ja podeszłam do niego chwiejnie. Nie byłam w stanie się powstrzymać i od razu objęłam go ramionami. Wtuliłam twarz w jego tors, jak to często robiłam jako dziecko. Miałam na niego nawrzeszczeć, ale chwilowo uleciała ze mnie cała złość i cieszyłam się tylko jego obecnością.
            - Tato – powtórzyłam nieco pewniej, choć głos wciąż mi się łamał. – Dlaczego? Możesz mi powiedzieć, dlaczego? Wiesz, jak bardzo się bałam? Dlaczego chociaż się ze mną nie skontaktowałeś? Dla…
            - Natsuki, dziecko – przerwał mi mój adopcyjny ojciec. Przyłożył delikatnie dłoń do mojego policzka. Nieco szorstka skóra jego dłoni zadziałała na mnie niezwykle kojąco. Uniosłam głowę, aby spojrzeć w jego oczy. Uśmiechnął się ciepło, wyciągając w moją stronę drugą ze swoich dłoni. Chwilę później poczułam jego palce zaciskające się na moim gardle. Uśmiech nie schodził z jego twarzy.
            - Ta… to… - wykrztusiłam, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami i walcząc o oddech. Nie rozumiałam tego, co się działo. Mój mózg nie chciał tego zaakceptować.
            Mężczyzna przechylił głowę na bok, unosząc wyżej ramię, przez co musiałam stanąć na palcach. Próbowałam się uwolnić, wyrwać z jego uścisku. Nie udawało mi się.
            - Jesteś potworem, który nie powinien istnieć – wysyczał dziwnym, obcym głosem. A może taki mi się wydawał, gdyż byłam bliska utraty przytomności. Moje dłonie rozpaczliwie drapiące jego ręce zsunęły się z nich bezwładnie. Po raz ostatni spojrzałam w oczy mego ojca. Które nie były oczami mego ojca. Z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że patrzyłam w zielone oczy o podłużnych, pionowych źrenicach. W następnej chwili odzyskałam dostęp do powietrza, a wtedy z moich ust wydobył się wrzask.

***

            Ayato drgnął gwałtownie, słysząc krzyk niosący się korytarzami rezydencji. Szybkim ruchem zerwał słuchawki z głowy i cisnął je na parapet, na którym jeszcze chwilę temu siedział. Wyprostował się i zaczął nasłuchiwać, by mieć pewność. Może mu się tylko zdawało. Może…
            Krzyk pełen przerażenia i bólu rozległ się ponownie, powodując, że całe jego ciało zesztywniało. Wampir nie wiedział, co się mogło stać, ale miał zamiar jak najszybciej się tego dowiedzieć.
            Odnalezienie Natsuki zajęło mu kilka sekund, a jej widok wprawił go w całkowite zdumienie. Myślał, że może po prostu przyśnił się jej kolejny  koszmar. W ogóle nie spodziewał się natomiast zastać jej klęczącej na środku korytarza ze łzami płynącymi po policzkach i pustym wzrokiem wbitym gdzieś w przestrzeń. Zatrzymał się, niepewien, co zrobić.
            - Natsuki? – odezwał się, wykonując kolejny krok w jej stronę.
            Dziewczyna zaszlochała głośniej, po czym zaczęła czołgać się po podłodze, jakby chciała od niego uciec. Wampir zmarszczył brwi. Jeszcze nie tak dawno temu taki widok mógłby sprawić mu satysfakcję. Chciałby doprowadzić ją lub jakąkolwiek inną ofiarę do stanu, w którym na kolanach, zalana łzami błagała go o litość. A teraz? Teraz patrzył na czarnowłosą w osłupieniu, czując ogarniający go niepokój, silniejszy z każdą chwilą. Natsuki tymczasem wciąż łkała i mamrotała niewyraźne prośby pod nosem. Wampir błyskawicznie znalazł się tuż obok niej, obejmując ją ramionami i unieruchamiając tym samym w swoim uścisku. Jej ciało spięło się, a ze zdartego gardła wyrwał się zachrypnięty dźwięk. Kiedy niebieskie, szeroko otwarte oczy na niego spojrzały, miał wrażenie, że chociaż ewidentnie na niego patrzyły, to tak naprawdę go nie widziały.
            - Co tu się dzieje? – na korytarzu pojawił się Kanato z misiem w objęciach i głowa przechyloną na bok w wyrazie zainteresowania. – Dlaczego ona tak wrzeszczy?
            - Idź do Reijiego i powiedz mu, żeby się pospieszył – polecił mu Ayato, dźwigając się na nogi z wciąż wyrywająca się mu Natsuki na rękach. – Albo żeby najlepiej tu przyszedł.
            - Nie rozkazuj mi – prychnął wyraźnie niezadowolony Kanato.
            Ayato zazgrzytał zębami.
            - Idź!
            Tym razem jego brat posłuchał.

            Zaledwie chwilę później Ayato, Kanato oraz Natsuki znaleźli się w pokoju Reijiego. Zamieszanie wraz z wcześniejszymi krzykami sprowadziły tam także pozostałych braci Sakamaki, co wcale nie wpływało pozytywnie na rosnąc zirytowanie okularnika. Wampir krzątał się nerwowo przy swoim biurku z podwiniętymi rękawami koszuli, rozczochranymi włosami i okularami zsuwającymi się z nosa. Tkwił w swoim pokoju od wizyty Mukamich i przez cały ten czas próbował rozgryźć problem z trucizną. Może nie darzył Natsuki szczególną sympatią, ale zamierzał dotrzymać swojej obietnicy i jej pomóc. W czym niekoniecznie pomagała mu obecność niemal całej jego rodziny w jednym pomieszczeniu.
            - Jak mam cokolwiek zrobić, kiedy ciągle wyskakujecie mi z nowymi problemami?  - poskarżył się, przetrząsając jedną z szuflad biurka.
            - Przestań marudzić i się pospiesz! – warknął Ayato, wciąż trzymając w ramionach Natsuki, która teraz jedynie wpatrywała się przed siebie pustym wzrokiem i od czasu do czasu mamrotała coś trudnego do zrozumienia nawet dla czułego słuchu wampirów.
            - Przestań mnie poganiać – odparł Reiji, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
            - To coś rób!
            - Robię!
            - Czy ją da się naprawić? – zapytał Kanato, przyglądający się dziewczynie, jakby była jakimś nadzwyczaj interesującym zjawiskiem. W odpowiedzi otrzymał piorunujące spojrzenie Ayato.
            Stojący po drugiej stronie pomieszczenia Subaru kręcił głową.
            - Wygląda, jakby jej psychikę trafił szlag…
            - I tak się właśnie może stać, gdy Cordelia coraz bardziej zacznie przejmować kontrolę – oznajmił Reiji, wyjmując z podłużnego pudełeczka strzykawkę z przezroczystym płynem. – A raczej już się tak dzieje.
            - Ale to naprawisz – bardziej stwierdził niż zapytał Ayato, obserwując go uważnie.
            - Spróbuję.
            Reiji podszedł do nich ze strzykawką między palcami prawej dłoni. Ayato zmrużył nieufnie oczy.
            - Co to jest?
            - Lek na uspokojenie. – Reiji wydawał się już naprawdę zniecierpliwiony. - Chcesz żebym jej pomógł czy nie?
            Młodszy z wampirów ustąpił, a wtedy okularnik wbił igłę w ramię Natsuki. Czarnowłosa momentalnie zwiotczała w ramionach Ayato. Jej powieki zatrzepotały, a głowa opadła na bok.

***

            Otworzyłam oczy i od razu chciałam ponownie je zamknąć. Wzrok mi się rozmazywał i czułam się strasznie otumaniona. W dodatku znajdowałam się w niewygodnej pozycji, od czego bolała mnie szyja i plecy. Wyprostowałam się z cichym jękiem.
            - Co się stało? – wymamrotałam.
            Miałam zachrypnięty głos, a z każdym wypowiadanym słowem czułam ból w gardle. Kiedy mój wzrok wreszcie się wyostrzył i przed oczami nie fruwały mi żadne kolorowe plamki, rozejrzałam się po swoim otoczeniu. Zdałam sobie sprawę, że znajdowałam się w swoim pokoju. Z plecami opartymi o czyjąś nieruchomą klatkę piersiową. Odwróciłam się i dostrzegłam parę jadowicie zielonych oczu wpatrujących się we mnie z uwagą.
            - Ayato, co się stało? – powtórzyłam swoje pytanie, krzywiąc się na dźwięk własnego głosu. – Mam jakąś pustkę w głowie… I ten mój głos. – Dotknęłam dłonią obolałego gardła, jakby mogło to jakoś pomóc. -  Dziwnie się czuję.
            - Reiji musiał podać ci coś na uspokojenie.
            - Ale czemu?
            Wampir zawahał się, uciekając wzrokiem w bok. Nie było to dla niego typowe zachowanie, więc zdziwiło mnie to i poważnie zaniepokoiło.
            Co się, u licha,  stało?
           
Ayato wreszcie zaczął mówić. Opowiedział mi, jak znalazł mnie na korytarzu i w jakim stanie wtedy byłam. Jak zabrał mnie do Reijiego, a ten wstrzyknął mi jakieś leki, po których odpłynęłam.
            To nie były dobre wieści. Wcale a wcale.
            Moja psychika jest już naprawdę tak słaba, że dostaję zwidów i dziwnych ataków na środku korytarza?
            Opuszkami palców dotknęłam czoła, próbując sobie coś przypomnieć.
            - Rozmawiałam z Beatrix we śnie. Później…
            - Beatrix? – Ayato spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
            Skinęłam głową.
            - Pojawiła się ostatnio i obiecała mi pomóc.
             Wampir zmarszczył brwi.
            - A ty jej ufasz?
            - Wiesz, jeśli ktoś obiecuje mi pomoc…
            - Musisz mi wszystko opowiedzieć o waszym spotkaniu.
            Westchnęłam, ale spełniłam jego polecenie. Wysłuchał mnie uważnie, choć wciąż wydawał się sceptycznie podchodzić do oferty pomocy złożonej przez matkę jego najstarszych braci. Nie chciałam się z nim co do tego kłócić, więc wróciłam do własnych głośnych przemyśleń.
            - Po rozmowie z Beatrix… Wydaje mi się, że kogoś spotkałam. Tak na pewno kogoś spotkałam – mamrotałam. I wreszcie sobie przypomniałam. – Mój ojciec! To był mój ojciec. Był tutaj. Przyszedł po mnie, a potem…
            - O czym ty mówisz?
            I znowu musiałam mu wszystko wyjaśnić. Od razu, kiedy skończyłam, chłopak pokręcił przecząco głową.
            - To nie mógł być twój ojciec. Nikogo poza nami nie było w rezydencji.
            - Wiem. – Westchnęłam. – To tylko wytwór mojej chorej psychiki. Pewnie jakaś sztuczka Cordelii.
            Jęknęłam i ukryłam twarz w dłoniach.
            - Boże, nie pozwól mi całkiem ześwirować, błagam.
            - Natsuki…
            Podniosłam wzrok. Ayato rzadko używał mojego imienia, więc byłam ciekawa, co miał mi do przekazania. Sama chciałam mu powiedzieć, jak bardzo się bałam i poprosić, aby mimo wszystko nie zostawiał mnie z tym samej.
            Wampir otworzył usta. Jego zielone oczy zdawały się nadzwyczajnie lśnić. I w tej właśnie chwili drzwi mojego pokoju stanęły otworem, ukazując nam Laito.
            - Reiji zwołuje wszystkich do salonu.

            W salonie zdążyli się już zebrać wszyscy poza Reijim. Niektórzy z braci Sakamaki przyglądali mi się z taką podejrzliwością, jakby obawiali się, że w każdej chwili ponownie mogę zacząć zachowywać się jak potencjalna kandydatka na pacjentkę szpitala psychiatrycznego. Zignorowałam ich.
            - Wiesz czego chce Reiji? – Ayato skierował to pytanie do swojego rudowłosego brata.
            - Nie. – Laito wzruszył jedynie ramionami. – Powiedział mi tylko, że mam ściągnąć Natsuki, a potem dodał coś w stylu, że reszta w sumie i tak się przypałęta, więc od razu mogę zwołać wszystkich.
            - Chciałem zaoszczędzić sobie kłopotu – poinformował Reiji, schodząc do nas po schodach z czarnym pudełeczkiem w dłoniach. – Lepiej żebyście od razu wszyscy tutaj byli, niż jakbyście mieli mi przeszkadzać pojawianiem się po kolei. – Miałam wrażenie, że Reiji celowo szedł tak powoli przez pokój. Albo po prostu to ja byłam już tak niecierpliwa. Wampir zatrzymał się przy stoliku, na którym położył trzymany przedmiot. – A przechodząc do sedna, skończyłem. Tak się złożyło, że byłem w posiadaniu wszystkich potrzebnych składników, więc zajęło mi to mniej czasu, niż początkowo zakładałem.
            - Zadziała? – zapytałam, przenosząc wzrok pełen nadziei z wampira na pudełko i z powrotem.
            - Z logicznego punktu widzenia… powinno. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy. Chyba, że gdzieś popełniłem błąd.
            - Lepiej, żebyś tego nie zrobił – warknął Ayato, mierząc brata wzrokiem.
            - No więc… Możemy zaczynać?
            Reiji skinął głową i wyciągnął dłoń w kierunku pudełka. Nim jednak zdążył go dotknąć, w pokoju rozbrzmiał dźwięk tłuczonego szkła. 
          

21 komentarzy:

  1. Jejciu Zawsze musisz kończyć w TAKICH momętach XD Rozdział jak zwykle cudowny i czekam z niecierpliwością na następny


    OdpowiedzUsuń
  2. Bawisz sie w Polsat ew TVN? jak możesz w takim momencie! Ale uwielbiam to ff, jesteś najlepsza :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gaaah, jak mogłaś Polsacie niedobry ;;
    Rozdział i tak genialny <3

    Boże, konkurs do 14?! Muszę jutro zrobić pracę XD

    Kiedy kolejny rozdział Interview? Ja nie mam co czytać ;; <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję~. Rozdział "Interview" (jeśli mi się uda) powinien pojawić się zwyczajowo w poniedziałek.

      Usuń
  4. Mimo wszystko całkiem humorystyczny ten rozdział czy tylko ja odniosłem takie wrażenie xd
    Ciekawa jestem co się stłukło!
    Czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co się stłukło, ale widzę w tym momencie wilczki Carli i Shina, bo tak. xD Świetny rozdział. Zastanawia mnie tylko jedno - mianowicie, pokrewieństwo Natsuki i Rukiego. Przecież Mukami żyli i byli ludźmi w czasie wojny. Najbliższa wojna to japońsko-chińska w latach 1937-1945, a rzecz teraźniejsza dzieje się na pewno w XXI wieku. Wynika mi z tego, że Natsuki ma przynajmniej sześćdziesiąt lat. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto by sie przejmował ¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯
      No już nie bądźmy tacy drobiazgowi :DD

      Usuń
    2. Chciałabym zauważyć, że to fanfiction, a nie oryginalna historia. Skoro w Internecie nigdy nie było informacji o prawdziwym wieku bohaterów, to stwierdziłam, że równie dobrze mogę sprawić, by ich fizyczny wiek stał się ich wiekiem rzeczywistym.

      Usuń
  6. Przepraszam za chamską reklamę, ale nie znalazłam zakładki, gdzie mogłabym zostawić mały spam :)

    Czujesz niedosyt, oczekując na kolejne części pomiędzy wydaniami chapterów? A może nie do końca odpowiada ci przedstawienie postaci przez samą autorkę? W takim razie zapraszam do siebie. "Kuroshitsuji. Zbiór wolnych opowiadań" to coś dla każdego miłośnika lekkiego dreszczyku grozy i subtelnego piękna. Znajdziesz tam historie zakończone i trwające, towarzyszące bohaterom, śledzące ich losy i decyzje. Zajrzyj, przeczytaj, zostaw komentarz.

    www.kuroshitsujizbior.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam Droga Autorko!
    Nie rozumiem, jak mogłaś skończyć w tym momencie... Za to mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale na takowym nie skończysz.Podoba mi się, że Ayato wreszcie jest taki bezbronny, że się boi myślę że nauczy go to trochę pokory i większego doceniania chwil z ważną dla niego osoby.Mój Reiji jest taki inteligentny ^^ Czekam na kolejną część ^.^
    Pozdrawiam Kasia ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa złośliwość autora :D Trzeba jakoś was zaciekawić i utrzymać w napięciu :3

      Usuń
  8. Witam ulubioną autorkę ^^
    Co do rozdziału ; jak zawsze nie mam żadnego "ale" ;>
    Jak widzę uwielbiasz kończyć rozdział na tak wyczekującym momencie ;o
    Już nie mogę się doczekać ! ^^
    Weny Ci życzę !

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow biorę się za czytanie następnego super Aga ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dopisać
      Trochę mnie przymuliło bo nie zauważyłam dodanych rozdziałów wcześniej musze częściej odświeżać stronę

      Usuń
  10. Hejeczka,
    wspaniale, czyżby Cordelia coraz bardziej przejmuje kontrolę... ej no w takim momencie t9ż to zbrodnia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń