Strony

niedziela, 15 października 2017

Diabolik Lovers: Rozdział 55

Moi drodzy czytelnicy. Mam wrażenie, że część z was wciąż czegoś nie rozumie. A mianowicie tego, że ta historia dobiega końca. Definitywnie i nieodwołalnie. Wiem, że możecie być do niej przywiązani (wierzcie mi lub nie, ale ja też jestem) i naprawdę cieszy mnie to, że tak wam się ona spodobała! Jednak decyzję podjęłam już jakiś czas temu i mam zamiar się jej trzymać. Każda, nawet najlepsza (nie uważam, aby moje DiaLovers nią było) historia musi kiedyś się skończyć. Przewiduję jeszcze jakieś 2-3 rozdziały - w zależności od tego, jak rozpiszę się przy końcowym wątku. Mam nadzieję, że zakończenie mimo wszystko przypadnie wam do gustu. A tymczasem zapraszam was do czytania 55 rozdziału! Dajcie znać, co o nim sądzicie ^^ I jeśli chcecie - odwiedźcie mnie na Twitterze lub innej stronie/komunikatorze. Będzie mi miło~.

~*~

Przyjaźń


                Kiedy Ayato był już na bieżąco ze wszystkim, co ominęło go, gdy spał sobie smacznie po przyjęciu przeznaczonego dla mnie pocisku, poinformowałam resztę o jego przebudzeniu. Momentalnie w pokoju zaroiło się od wampirów gotowych sprać na powitanie swojego brata. Jako pierwszy dorwał się do niego Reiji, który wygłosił mu długie kazanie zakończone stwierdzeniem, że jeśli jeszcze raz wpakuje się w coś takiego, to już mu nie pomoże. Następnie pozostali bracia zaczęli się wzajemnie przekrzykiwać, w skutek czego pomieszczenie wypełniła istna kakofonia. Z obu stron dało się słyszeć obelgi, groźby, warknięcia i tym podobne dźwięki. Nie chcąc się wtrącać w tę rodzinną dyskusję, szybko ulotniłam się na korytarz.
            Prawdziwie kochająca się rodzinka, przeszło mi przez myśl, gdy oparłam się  plecami o ścianę korytarza, jak najdalej od dźwięków braci Sakamaki. Choć brzmiało to, jakby mieli się tam co najmniej pozabijać, to tak naprawdę musiało to oznaczać, że jednak gdzieś głęboko w tych swoich lodowatych sercach troszczyli się o siebie. W bardzo pokrętny sposób, ale jednak. W innym przypadku, nie robiliby raczej takiego zamieszania, prawda?
            - Jak się czujesz?
            Drgnęłam, słysząc głos Subaru tuż obok siebie. Naprawdę nienawidziłam, kiedy pojawiali się tak znikąd.
            Kiedyś wszystkim im przywiążę dzwoneczki.
            - Czemy pytasz o to mnie? – zapytałam, odwracając się w stronę wampira. – Nie powinieneś być z resztą i raczej troszczyć się o swojego brata, który dopiero co wrócił do żywych?
            Brwi Subaru drgnęły, jakby nie mógł się zdecydować, czy powinien je unieść czy też zmarszczyć. W końcu z westchnięciem przeczesał włosy palcami.
            - Dopiero co wrócił do żywych, a już chciał wszcząć bójkę z Laito i prawie wyrzucił pluszaka Kanato przez okno. Nie mam ochoty się z nim użerać i nie wiem, jak ty w ogóle z nim wytrzymujesz.
            - Ja? – Zdziwiłam się. – Przecież to ty mieszkasz z nim od urodzenia pod jednym dachem.
            - No właśnie – westchnął ponownie.
            - Cóż, ze mną wszystko w porządku… Powiedzmy.
            - Co jest? – zapytał ciszej i zaskakująco łagodnie.
            Tym razem to ja westchnęłam, splatając dłonie za plecami i unosząc wzrok ku sufitowi.
            - Wiesz, teoretycznie antidotum zadziałało. Ale boję się, bo wiem, że to tylko tymczasowe. Prędzej czy później znowu mogę stracić kontrolę na rzecz Cordelii. Musiałabym ją zniszczyć, póki to jeszcze ja mam przewagę, ale… Nie wiem jak.
            - A twoje wspomnienia?
            Pokręciłam głową.
            - Wciąż w rozsypce.
            - I nie ma nikogo ani niczego, co by ci pomogło?
            Ponownie zaprzeczyłam. Odruchowo sięgnęłam dłonią do swojego naszyjnika, lecz zatrzymałam ją w połowie drogi. Zamiast tego skierowałam ją na swój kark i po raz pierwszy od dawna odpięłam srebrny łańcuszek. Przyjrzałam się wiszącemu na nim krzyżykowi. Srebrny, długi na kilka centymetrów i wysadzany maleńkimi kryształkami. Był pierwszym prezentem, jaki otrzymałam od mężczyzny, którego przez tak wiele lat nazywałam swoim ojcem. Nie stanowił jedynie symbolu wiary, jaką wyznawałam. Był też dla mnie czymś w rodzaju amuletu. Zawsze w trudnych dla mnie chwilach, kiedy szukałam pocieszenia, sięgałam po niego. Jego znajomy kształt, dotyk i ciężar działał na mnie kojąco.
            W tej chwili również zacisnęłam na nim palce, lecz jedynie po to, aby wepchnąć go głęboko do kieszeni bluzy. Kiedy podniosłam wzrok na obserwującego mnie przez cały ten czas wampira, coś zaświtało mi w głowie.
            - W zasadzie… Chyba znalazłby się ktoś, kto mógłby mi pomóc.
            Internet okazał się bardzo pomocny. Po ponownym wyszukaniu w nim hasła o Upadłych Anielicach znalazłam stronę niemal w całości poświęconą zespołowi, do którego kiedyś podobno należałam. Ku mojemu zaskoczeniu, ale również uldze znajdowały się na niej szczegółowe profile wszystkich członkiń. Zawahałam się, lecz stuknęłam palcem w swoje własne imię. Na ekranie mojego telefonu wyskoczyło zdjęcie zrobione, kiedy miałam może jakieś piętnaście lat. Moja młodsza wersja miała czarne, lekko poskręcane włosy upięte w wysoki kucyk, czarną sukienkę na ramiączkach, naszyjnik ze srebrnym krzyżykiem zawieszony na szyi oraz kobaltowe, roześmiane oczy, patrzące wprost w obiektyw. Przesunęłam palcem po ekranie, aby odsłonić tabelkę z informacjami na mój temat. Choć teoretycznie wszystkie dotyczyły mnie, miałam wrażenie, jakbym czytała o kimś obcym.

Imię i nazwisko: Natsuki Komori
Data urodzenia: 11 czerwca 1996
Wzrost: 156 cm
Waga: 44 kg
Grupa krwi: 0
Instrument: Gitara (najczęściej akustyczna)
Pozycja: Główna wokalistka

            Poniżej znajdowały się dane kontaktowe (nieaktualne), opis mojego wyglądu, charakteru, a nawet głosu (ktoś uznał go za „charyzmatyczny”). Ale nie tego szukałam. Przeczytawszy więc to wszystko wróciłam do spisu członkiń i na chybił trafił wybrałam kolejny profil z listy. Dołączone do niego zdjęcie przedstawiało zapewne moją rówieśniczkę. Miała ona ciemnobrązowe, idealnie proste włosy, oczy w kolorze czekolady i niemal karmelową cerę.

Imię i nazwisko: Emiko Ishikawa
Data urodzenia: 1 grudnia 1996
Wzrost: 165 cm
Waga: 49 kg
Grupa krwi: B
Instrument: Keyboard
Pozycja: Liderka, dodatkowa wokalistka

            Ku mojej wielkiej uldze, jej dane kontaktowe pozostały aktualne. Skopiowałam wskazany adres e-mailowy i zabrałam się za pisanie wiadomości. Zanim ostatecznie nacisnęłam pole „wyślij” kilkukrotnie zmieniłam treść maila, co chwilę kasując to, co dopiero napisałam. Miałam problem z ubraniem w słowa tego, co chciałam jej przekazać. W końcu zaczęłam od przeprosin za to, że tak długo nie dawałam znaku życia. Potem wspomniałam coś o „wypadku, który doprowadził do mojej amnezji” i zakończyłam prośbą o spotkanie. Nie wiedziałam, czy w ogóle mogłam oczekiwać odpowiedzi. Przecież cokolwiek łączyło nas w przeszłości – czy to stosunki wyłącznie „zawodowe” czy może przyjaźń – nie zmieniało to faktu, że od paru ładnych miesięcy w ogóle się z nią nie kontaktowałam. Ba! Ja nawet nie pamiętałam o jej istnieniu. Nie winiłabym więc tej dziewczyny, gdyby zwyczajnie zignorowała mojego maila.
            Jakie więc było moje zdziwienie, gdy zaledwie parę minut później otrzymałam odpowiedź. Ishikawa wydawała się być bardzo przejęta opisaną przeze mnie sytuacją. Napisała również, że koniecznie musimy spotkać się całą trójką – miałam jej tylko podać odpowiadający mi adres oraz termin. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i szybko wystukałam odpowiedź.

***

            I znowu wylądowałam w Cynamonie. Wyglądało na to, że to właśnie w tym miejscu miałam poznawać swoją historię z ust różnych osób. Najpierw odbyłam tam rozmowę z Rukim, a teraz umówiłam się tam z członkiniami Upadłych Anielic.
            Na miejsce przybyłam jakieś pół godziny wcześniej, od razu zamówiłam latte macchiato w rozmiarze XXL i popijałam je nerwowo, czekając na dziewczyny. Specjalnie zajęłam miejsce przy stoliku, z którego miałam dobry widok na drzwi wejściowe i od tamtej pory nie spuszczałam z nich wzroku.
            Początkowo bracia Sakamaki chcieli wysłać kogoś ze mną na to spotkanie, ale uparłam się, że muszę się na nie wybrać sama. Ci więc  z kolei uparli się, że w obie strony mam jechać limuzyną. No cóż, na taki kompromis mogłam dla świętego spokoju przystać.
            Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że z nerwów darłam serwetkę na drobne kawałeczki, póki na stoliku nie leżała już całkiem spora ich sterta. Westchnęłam, zgarnęłam je na dłoń i wstałam, aby wyrzucić do śmietnika. Gdy ponownie odwróciłam się w kierunku swojego stolika, drzwi kawiarni otworzyły się przy akompaniamencie charakterystycznego „dzyń”. Zastygłam w bezruchu, choć przecież mógł to być każdy. Ale nie był.
            Do środka weszły bowiem dwie dziewczyny, na których widok mój żołądek zawiązał się w ciasny supeł. One tymczasem rozejrzały się po pomieszczeniu, a gdy ich wzrok padł na mnie, wyszeptały coś do siebie, po czym ruszyły w moją stronę. Poczułam suchość w ustach. Przyglądałam się im, jednocześnie zaciskając dłonie na oparciu krzesła. Starałam się znaleźć odpowiednie słowa, którymi mogłabym je przywitać, ale nie miałam pomysłu. Cała przemowa, którą wcześniej przygotowałam w myślach, nagle gdzieś mi umknęła. Przełknęłam nerwowo ślinę i już otwierałam usta, gdy nagle jedna z dziewczyn rzuciła się w moją stronę.
            - Natsuuu! – zawołała, niemal zgniatając mnie w swoim uścisku.
            - Chiyo, opanuj się – skarciła ją druga dziewczyna. – Możesz wprawić ją w zakłopotanie.
            Chiyo popatrzyła na mnie w taki sposób, jakby miała się zaraz rozpłakać, ale posłusznie się odsunęła. Dzięki temu wreszcie mogłam uważnie przyjrzeć się im obu. Emiko miała równie ciemne i idealnie proste włosy, co na zdjęciu, które widziałam w Internecie. Z tym, że były nieco krótsze – sięgały jej mniej więcej do ramion. Czekoladowe oczy obwiedzione miała czarną kreską, a usta pociągnięte brązową szminką. Z jej uszu zwisały duże, złote koła, kołyszące się przy każdym jej ruchu. Całość jej ubioru – długi płaszcz, spodnie i botki na obcasie – była czarna, ze złotymi dodatkami.
            Chiyo natomiast prezentowała nieco inny styl. Długie platynowe włosy poprzetykane miała niebieskimi, fioletowymi oraz różowymi pasmami i związane w dwa warkocze. Jej szare oczy przysłaniały okulary w grubych, czarnych oprawkach, a w obu uszach błyszczało po kilka różnych kolczyków. Jej ubiór składał się z kurtki bomberki połyskującej srebrem i różem, podartych dżinsów oraz sportowych butów.
            Cisza, jaka zapadła stała się w końcu niezręczna, więc przywołałam na twarz uśmiech i wskazałam stolik.
            - Może usiądziemy?
            Emiko skinęła głową, z lekkim uśmiechem formującym się na jej ustach.
            - Dobry pomysł.
            - Dziękuję, że przyszłyście – powiedziałam, gdy już cała nasza trójka zajęła miejsca i zamówiła sobie coś do picia. – To naprawdę wiele dla mnie znaczy. I może to zabrzmi idiotycznie, ale… przepraszam, że o was zapomniałam.
            - Hej, Emiko powiedziała mi o twoim wypadku – odezwała się Chiyo, dotykając mojej dłoni. – To nie twoja wina.
            - No właśnie – przytaknęła jej ciemnowłosa. – Jesteśmy tu, żeby ci pomóc. Ale może opowiesz nam najpierw, co się z tobą działo?
            Przełknęłam ślinę, splatając ze sobą palce obu dłoni. Miałam już przygotowaną historię, którą miałam im przedstawić. Nie chciałam ich za bardzo okłamywać, ale nie mogłam również powiedzieć im całej prawdy. Pewnie nawet by mi nie uwierzyły.
            - Wiecie, że musiałam się przeprowadzić ze względu na pracę… ojca?
            - Tak, miałaś zamieszkać z jakimiś krewnymi czy też znajomymi swojej rodziny, prawda? – upewniła się Emiko.
            - Zgadza się. Zamieszkałam.
            Przedstawiłam im historię o tym, jak to zamieszkałam u zaprzyjaźnionej rodziny, a po niedługim czasie wydarzył się „pewien nieszczęśliwy wypadek”, który doprowadził do mojej amnezji. Było to lekkie rozwinięcie tego, co zdążyłam już napisać w mailu do Emiko. Gdy skończyłam mówić, obie dziewczyny spojrzały na mnie ze współczuciem.
            - Biedactwo! – oznajmiła Chiyo. – To musi być dla ciebie straszne. Jak możemy ci pomóc?
            Zmusiłam swoje usta do uśmiechu.
            - Po prostu opowiedzcie mi o mnie tyle, ile możecie.

            Tak też zrobiły. Opowiedziały mi o naszej przyjaźni i historii Upadłych Anielic. A mianowicie – zespół został założony, gdy pewna nauczycielka z naszej poprzedniej szkoły wpadła na genialny pomysł zorganizowania festiwalu. Potrzebowała jednak kogoś, kto by na nim występował. W jakiś sposób dowiedziała się, że ja, Chiyo oraz Emiko mamy większy lub mniejszy związek z muzyką. Wraz z kilkoma innymi uczennicami zaprosiła nas do siebie i przedstawiła swoją propozycję nie do odrzucenia. W rzeczywistości, praktycznie zostałyśmy zmuszone do tego, żeby razem występować. Później okazało się jednak, iż wcale nie był to zły pomysł. Do  czasu festiwalu nasza trójka zdążyła się zaprzyjaźnić, a po nim – wyszłyśmy z własną inicjatywą. Wkrótce zespół założony zupełnym przypadkiem zaczął się rozwijać i stał się naszym wspólnym hobby.
            W miarę, jak dziewczyny mówiły, część z moich wspomnień zaczęła się układać i wskakiwać na odpowiednie miejsca w moim umyśle. Niektóre niejasne wątki z mojej przeszłości zaczęły nabierać sensu. Przypominało to jednakże sklejanie potłuczonej porcelany plastrami. Ku mojemu rozczarowaniu, dziewczyny nie były w stanie odpowiedzieć mi na wiele ważnych pytań, ponieważ nie były zbyt dobrze zaznajomione z moją historią sprzed czasów Upadłych Anielic.
            - Przykro mi, że nie możemy powiedzieć ci więcej – zakończyła Emiko, robiąc skruszoną minę. – Pomogłyśmy ci chociaż trochę?
            Uśmiechnęłam się, patrząc jednej i drugiej w oczy.
            - Tak, naprawdę wam dziękuję. Trochę rozjaśniło mi się w głowie, ale wygląda na to, że reszty muszę dowiedzieć się jakoś sama.
            - Daj znać, gdybyśmy mogły jeszcze coś zrobić. – Chiyo mrugnęła do mnie, łapiąc mnie za dłoń i ściskając ją lekko. – Możesz na nas liczyć nawet, jeśli nie do końca nas pamiętasz.
            Emiko przytaknęła ruchem głowy, przez co jej kolczyki ponownie się rozkołysały. Coś ścisnęło mnie w gardle.
            - Dziękuję – powtórzyłam nieco zduszonym głosem. – To wiele dla mnie znaczy.
            - Jeśli będziesz nas potrzebowała… Nie. – Ciemnowłosa delikatnie ujęła moją drugą dłoń. – Dzwoń w każdej chwili. Koniecznie musimy odnowić naszą przyjaźń.
            Przyjaciółki to coś, czego brakowało mi odkąd zamieszkałam z braćmi Sakamaki. Ochoczo więc się z nią zgodziłam.
            Niedługo później musiałyśmy się rozstać. Odprowadziłam dziewczyny do taksówki, którą zamówiły, pożegnałam się z nimi i obiecałam odnowienie utraconego kontaktu. Spotkanie to sprawiło, że zrobiło mi się jakoś lżej na duszy. Może i w mojej pamięci wciąż ziała ogromna dziura, lecz i tak było lepiej niż wcześniej. Musiałam już tylko odkryć to, czego mi brakowało. A miałam wrażenie, że było to coś na tyle ważnego, że dzięki temu wszystko inne również wróciłoby na swoje miejsce.
            Z nowymi pokładami energii i gotowości do działania, rozejrzałam się w poszukiwaniu limuzyny braci Sakamaki. Dostrzegłam ją zaparkowaną po drugiej stronie ulicy. Uniosłam dłoń, by dać znać kierowcy i wykonałam krok w tamtą stronę, kiedy ktoś złapał mnie za łokieć.
            - Zaczekaj.
            Odwróciłam się z zaskoczeniem, które wzrosło jeszcze bardziej, gdy rozpoznałam stojącą przede mną osobę.
            - Ruki?
            - Musimy porozmawiać.

17 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza? 😏
    Taaak (Chyba XD)
    A więc tak...
    Ja uszanuje twoją decyzję (nie wiem jak inni) dla mnie coś zawsze musi się skończyć.
    Czyż nie?
    Rozdział jak zwykle świetny,
    I mam wrażenie czy Ruki wyzna Natsuki że są rodzeństwem? 😏☺
    Mam nadzieję że to będzie "Happy End" jak to w bajkach XD
    Buziaki i Wena! Pamiętajcie dzieci wena NAJWAŻNIEJSZA! 😣😎😠

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i zrozumienie! Co do tego, co się wydarzy... Przekonasz się w odpowiednim czasie :3

      Usuń
    2. Kiedy Next? Czekam, czekam i czekam. Aż się niecierpliwie :"(

      Usuń
  2. Bardzo super rozdział.💞💞💞
    Nie Mogę doczekać się nexta.💞💞
    Tak bardzo jestem zaciekawiona jak to opowiadanie się zakączy.💞
    Życzę dużo weny.💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam spore zaległości... jakiś 10 rozdziałów. Przeczytałam je w jeden dzień i muszę powiedzieć, że są wspaniałe. Czekam na następne i żałuję, że ta piękna historia dobiega końca. Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak już pisałam wcześniej bede tęsknić za tą historią, ale szanuje Twoją decyzje. Chce Ci tylko podziękować za te lata z DL i że starałaś sie tak bardzo by nam dogodzić i pisałaś tak wspaniałe części tej historii :) nie moge sie doczekać wyglądu zakończenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Mam nadzieję, że cię nie zawiodę ^^

      Usuń
  5. Aish co tu dużo pisać ;)
    Nie mam Ci nic do zarzucenia , ponieważ dla mnie rozdział jest idealny zresztą jak całe to opowiadanie ;>
    Zbliżamy się do końca opowiadania , więc mam nadzieję , że Ruki nareszcie wyzna jej całą prawdę (^.^) trzymam kciuki ;)
    Do następnego kochana! ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam urodziny w ten sam dzień co Emiko! *-*
    Czuję się w jakiś sposób doceniona XD
    Rozdział jak zwykle cudowny <3

    Przepraszam, że dawno nie komentowałam, ale nie miałam na nic czasu :c
    Przez obecną reformę (eh, nienawidzę być w 7 klasie) mamy różne zaległości i narzucanie ogromnej ilości materiału do zrealizowania, czego nie da się czasem ogarnąć ;_; <3



    Ps
    Rozumiem tw decyzję o zakończeniu książki, ale i tak płaczę, bo jest świetna i ją kocham T_T <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, jak się złożyło xD I spokojnie, rozumiem dobrze problemy z czasem związane z nauką. Cieszę się, że to ff tak ci się spodobało i mam nadzieję, że pokochasz również inne moje historie :3

      Usuń
  7. Dokładnie wczoraj zakonczyłam oglądanie serialu i w trakcie poszukiwań sezonu 3 znalałam Twój blog. Nawet nie zdajesz sobie spraey ile radości sprawiło czytanie Twojej opowieści, ile przyjemności i chwilego oderwania się od rzeczywistości ponieważ jestem chora(nic poważnego xd). Przeczytałam wszystko i czekam z radością na ostatnie części a z jednej strony nie moge sobie wyobraźić, że za chwile już koniec. Masz wielki talet w pisaniu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, jeśli moje fanfiction sprawiło taką przyjemność przy czytaniu! Dziękuję za miłe słowa i mam nadzieję, że zakończenie przypadnie ci do gustu. Życzę zdrowia! ^^

      Usuń
  8. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, może Ruki w końcu powie co ma powiedzieć, zaatanawia mnie czy więcej myślała o tym tajemniczym zachowaniu Shuu? chodzu mi o tego co boi się ognia... i ta kwestia że Ayato i Kanato byli kiedyś bardzo zżyci ze sobą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń