Strony

niedziela, 31 grudnia 2017

Podsumowanie roku i plany na 2018

Ci, którzy zaglądają na tego bloga od dłuższego czasu wiedzą, że tradycyjnie w ostatni dzień roku robię taki post z podsumowaniem mojej działalności w ciągu tych ostatnich 12 miesięcy oraz podaję plany na te nadchodzące. Taaak, poznacie teraz te plany, o których wspominałam wam już chyba od kilku postów. Ale najpierw szybkie podsumowanie.

  • Na blogowym liczniku widnieją ponad 484 tysiące wyświetleń (Jest to trochę ponad 110 tysięcy więcej niż rok temu)
  • Łączna liczba komentarzy wynosi aktualnie 2565 (W zeszłym roku było ich 1972)
  • Opublikowałam 175 postów (Od 2016 r. przybyło 39 postów)
  • Diabolik Lovers do samego końca pozostało waszą ulubioną, najczęściej czytaną historią. A także najdłuższą, jaką do tej pory napisałam - 56 rozdziałów + prolog + epilog + 12 rozdziałów bonusowych

I wreszcie czas na moje plany!
Otóż... Rzucam pisanie! Tymczasowo. A w zasadzie, nie tyle samo pisanie (bo to już zrobiłam), co publikację. Proszę, przeczytajcie to uważnie, ponieważ postanowiłam wam to wszystko wyjaśnić, chociaż niektórzy zapewniali, że nie muszę tego robić. Chcę jednak, żebyście mnie dobrze zrozumieli.
Nie wiem, czy to zauważyliście, ale parę miesięcy temu coś zaczęło się psuć. Przestałam być zadowolona z tego, jak piszę i samo pisanie stało się dla mnie bardziej obowiązkiem niż przyjemnością. Miałam przez to wrażenie, że jakość tego, co piszę, porządnie ucierpiała.
Jakoś mniej więcej w tym czasie poznałam dwie "amatorskie" pisarki. Obie piszą fanfiction. Jedna po polsku, druga po angielsku. Ale to JAK obie to robią, kompletnie mnie urzekło. Muszę przyznać, że jedna z nich porusza głównie temat, za którym nigdy nie przepadałam i gdyby nie zachęta tej drugiej, pewnie nigdy nie sięgnęłabym po jej fanfiction. Co byłoby błędem. Przedstawia ona bowiem swoje historie w taki sposób, że pomimo moich początkowych oporów dałam się jej oczarować. Tak bardzo byłam pod jej wrażeniem (wciąż jestem), a w zasadzie pod ich obu, że postanowiłam coś zmienić. Przemyślałam to dobrze i poradziłam się właśnie jednej z nich. Postanowiłam zrobić sobie przerwę. Nie jestem w stanie przewidzieć, ile ona potrwa. Chcę najpierw popracować nad swoim stylem i "doszkolić się", że tak to ujmę. Do pisania wrócę niedługo i wiem już, co będę pisać. Mogę wam zdradzić, że będą to dwie historie. Pierwsza - fanfic, ale niedotyczący żadnego anime, serialu, książki itp. Druga - Nastoletni Terror. Jednak tu znowu pojawia się "ale". NT będę bowiem pisała całkiem na nowo, od samego początku. Do publikowania wrócę, gdy uznam, że jestem na to gotowa. Nie wiem też jeszcze, co pocznę z Interview with BTS. Ale na waszym miejscu nie dziwiłabym się, gdyby moje prace nagle zaczęły znikać z internetu xD

W każdym razie, mam nadzieję, że rozumiecie moją decyzję i gdy wrócę, to ktoś jednak będzie na mnie czekał.
A gdybyście chcieli ze mną utrzymać kontakt lub wiedzieć, jak mi idzie, to zawsze możecie odezwać się do mnie np. na:

GG: 45235681
Twitter: LadyKanra
Wattpad: LadyKanra

Nie gryzę, a zawsze miło jest porozmawiać z własnym czytelnikiem. Zapraszam również, jeśli macie do mnie jakieś uwagi a propos mojego pisania - jestem teraz szczególnie otwarta na konstruktywną krytykę.
Hmm... To chyba na tyle. Jeśli jeszcze coś przyjdzie mi do głowy, to najwyżej później dopiszę.
Pozdrawiam wszystkich i życzę wam Szczęśliwego Nowego Roku!

niedziela, 24 grudnia 2017

Diabolik Lovers: Ciekawostki

Co prawda, niewiele osób wykazało zainteresowanie tym pomysłem, ale i tak zdecydowałam się to zrobić XD Może dlatego, że to fanfiction ma dla mnie pewną wartość sentymentalną. W każdym razie, przejdźmy do rzeczy. Dostałam parę pytań, więc to od nich zacznę.

1. Czy od razu wiedziałaś jak ma wyglądać Natsuki i w kim się zakocha?
Co do wyglądu - tak, od początku miałam przed oczami konkretny wygląd głównej bohaterki i nie przypominam sobie, by uległ on w trakcie pisania jakimś zmianom. Natomiast jeśli chodzi o drugą kwestię... Muszę przyznać, że przez dość długi czas nie wiedziałam, kogo wybrać na partnera Natsuki. Dlatego w pierwszych rozdziałach starałam się nie skupiać na żadnej konkretnej relacji. Może jakiś uważny czytelnik zwrócił uwagę na to, w którym momencie zdecydowałam się postawić na Ayato.

2. Czy miałaś kiedyś jakieś załamania, że historia miała nie powstać lub też miałaś ją zawiesić w trakcie?
Nawet nie wiecie, jak często miałam ochotę to zrobić - np. po kilku pierwszych rozdziałach czy tuż przed końcem. W międzyczasie też przeszło mi to przez myśl. Powody były różne - przykładowo brak czasu i/lub weny albo nagłe niezadowolenie z tego, co napisałam. Ale jakoś udało mi się doprowadzić tę historię do końca.

3. Czy kiedyś powstanie jakaś kontynuacja albo czy będzie jakiś event?
Nie napiszę, że definitywnie nie, bo nie mogę przewidzieć, co mi kiedyś wpadnie do głowy. Jednak z pewnością nie planuję niczego takiego w najbliższej przyszłości.

4. Co cię motywowało, gdy pisałaś rozdziały?
Komentarze, jakieś reakcje ze strony czytelników.

5. Czemu akurat Diabolik Lovers?
Temu, że historia przedstawiona w anime zwyczajnie mnie dobiła. Uznałam, że miała potencjał, ale niewykorzystany i może dałabym radę lepiej poprowadzić fabułę z inną bohaterką w miejscu Yui.

6. Czy historia była cała już od razu zaplanowana?
Nie. Na początku szłam po prostu na żywioł, czego później, szczerze mówiąc, żałowałam.

7. Czy historia Natsuki mogła w jakiś inny sposób się potoczyć? Jeśli tak to jaki?
Miałam wiele pomysłów w trakcie pisania, więc jej historia mogła potoczyć się na kilka różnych sposobów. Opisanie ich wszystkich zajęłoby mi bardzo, bardzo dużo czasu. Ale mogła np. skończyć z innym bratem Sakamaki, mogło nie być wątku z jej bratem, mogła wyjechać z rezydencji... Naprawdę, za dużo tego, by to wszystko opisywać.


8. Jakie były początki? Czy nie załamywałaś się, jeśli na początku mało osób czytało?
Jasne, że tak. Dlatego chciałam przecież dać sobie spokój z tym fanfiction. Do pisania wróciłam dopiero wtedy, gdy zaczęły pojawiać się komentarze. Tak, nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo ważne są dla pisarza wasze komentarze i opinie. Szczególnie dla początkującego pisarza. 


9. Nie jest ci smutno, że już jednak nie będziesz tego kontynuować?
Mam do tej historii pewien sentyment, to prawda. Ale nie jest mi smutno. Raczej się cieszę i odczuwam ulgę, że ją skończyłam i mogę ruszyć dalej.

~*~

A teraz informacje, które ja dla was przygotowałam:

1. Prolog Diabolik Lovers wstawiłam na bloga 28 grudnia 2013 roku, a epilog 18 grudnia 2017 r., co oznacza, że historia ta powstawała prawie równo 4 lata.
2. Historia składa się z prologu, 56 rozdziałów, epilogu i 12 rozdziałów bonusowych.
3. Nie wiem, czy zauważyliście, ale w pewnym momencie do rozdziałów zaczęłam dodawać cytaty oraz piosenki, z których one pochodziły. Dobierałam je tak, żeby chociaż częściowo odpowiadały wydarzeniom bądź emocjom/uczuciom bohaterów opisanym w danym rozdziale.
4. Na osobę "podkładającą głos" Natsuki wybrałam EGOIST - możecie ją kojarzyć z pięknych endingów anime Psycho Pass lub - jeśli ktoś oglądał Guilty Crown to będzie ją znał z roli Inori. A to przykłady moich ulubionych piosenek w jej wykonaniu:






5. Gdybym nie wybrała Ayato jako partnera Natsuki, to zapewne na jego miejscu znalazłby się Subaru lub Laito.
6. Początkowo Diabolik Lovers miało być tylko one shotem.
7. Fanfiction to było jedną z pierwszych napisanych przeze mnie historii (a przynajmniej, jeśli chodzi o te opublikowane), zdecydowanie najdłuższą ze wszystkich i niestety jedną z niewielu ukończonych.
8. Miałam wiele różnych, naprawdę różnych od siebie pomysłów na zakończenie tej historii.
9. Kiedyś stwierdziłam, że ta piosenka pasuje do Ayato i Natsuki:


To chyba byłoby na tyle~. Pamiętajcie, że niedługo pojawi się także notka z moimi planami. A tymczasem...
Życzę wszystkim Wesołych Świąt! ♥











poniedziałek, 18 grudnia 2017

Diabolik Lovers: Epilog


Wzbierające uczucia zaczynają opadać,
a ja pożegnam się na wieki.
~ EGOIST - Eien


Epilog


Światło w pokoju zamrugało aż wreszcie zapaliło się na dobre. Jasny, przyjemny blask sączący się z misternie zdobionego żyrandola skutecznie rozproszył gęstą ciemność, która jeszcze zaledwie parę sekund temu zalegała w pomieszczeniu. Obróciłam się powoli i przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze.
            Moja blada skóra kontrastowała z długimi, czarnymi włosami zakręconymi na końcach tak, jak lubiłam. Kobaltowe oczy dla dodatkowego efektu obwiodłam czarnym eyelinerem. Spojrzałam na swoją czarną sukienkę na cienkich ramiączkach i pedantycznie wygładziłam jej materiał. Zastukałam czarnymi pantoflami o podłogę, aby upewnić się, że dobrze trzymały się moich stóp, po czym wreszcie sięgnęłam po drewnianą szkatułkę na biżuterię. Wyjęłam z niego piękny naszyjnik z lśniącym szafirem, by zawiesić go na swej szyi. Uśmiechnęłam się widząc, iż barwa klejnotu niemal idealnie odpowiadała róży wpiętej w moje włosy. Nagle mój wzrok padł jednak na srebrny krzyżyk spoczywający na dnie szkatułki. Mój uśmiech przygasł. Szybkim ruchem zatrzasnęłam drewniane wieko i odsunęłam pojemnik od siebie.
            Odetchnąwszy, ponownie uniosłam kąciki ust w uśmiechu, po raz ostatni obrzucając spojrzeniem swoje odbicie. Wtedy niebo za oknem przecięła błyskawica, na chwilę zalewając pokój oślepiającym blaskiem. Moje ramiona momentalnie opadły.
            Myślałam, że chociaż dzisiaj uda mi się tego uniknąć, przemknęło mi przez myśl, gdy odwróciłam się, aby popatrzeć na niebo z wyrzutem.
            - Gotowa? – usłyszałam po kolejnym rozbłysku rozbawiony głos.
            Za oknem rozległ się huk. Lunął deszcz, spływając po szybach szumiącą kaskadą.
            - Chyba nie mam wyjścia – odpowiedziałam.
            Kolejny błysk.
            W lustrze, przy którym stałam odbił się drapieżny uśmiech.
            Huk.
            Odwróciłam się na pięcie i pognałam w kierunku drzwi, a następnie wypadłam na korytarz. Za moimi plecami rozległo się coś pomiędzy westchnięciem a śmiechem, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Nawet się za siebie nie obejrzałam, dzięki czemu uniknęłam zderzenia ze stojącym na środku korytarza rudowłosym wampirem. Na mój widok chłopak zdjął kapelusz z głowy i skłonił się w teatralny sposób.
            - Moja droga… Och, maleńka, dokąd tak pędzisz? – zapytał, kiedy najzwyczajniej w świecie przebiegłam obok niego.
            - Maleńka! – zawołał za mną, nie doczekawszy się ode mnie żadnej reakcji.
            Nie zwolniłam nawet po dobiegnięciu do długich, krętych schodów prowadzących w dół. Jedną dłonią przytrzymując się barierki zbiegałam ze schodów prawdopodobnie zbyt pospiesznie, lecz nie miałam zamiaru się tym przejmować. Przynajmniej do momentu, w którym mogłabym się potknąć. To się jednak nie wydarzyło, a jedynym dźwiękiem, który docierał do moich uszu przez ciągnące się w nieskończoność sekundy był stukot moich obcasów w zetknięciu z kolejnymi stopniami. Zeskoczyłam z ostatniego schodka, od razu wbiegając w kolejny korytarz. Choć nie wyróżniał się niczym szczególnym w tym istnym labiryncie, potrafiłam już bez większego problemu wybrać właściwą drogę. Kierując się więc ku kolejnej klatce schodowej przy jednym z mijanych okien dostrzegłam milczącą postać. Błyskawica rozdzierająca niebo za jej plecami ukazała mi leciuteńki uśmiech zdobiący jej twarz oraz palec wskazujący na tarczę zegarka trzymanego przez nią w drugiej dłoni. Skinęłam głową, odwzajemniając uśmiech i czym prędzej popędziłam w dół schodów. Aż nazbyt dobrze znając zdradziecki charakter pokrywającego je dywanu postanowiłam nieco zwolnić. A także dla pewności podczas schodzenia jedną z dłoni trzymałam cały czas na rzeźbionej poręczy, podczas gdy drugą powstrzymywałam swoją sukienkę od nadmiernego falowania.
            W końcu podeszwy moich butów dotknęły kafelek u stóp schodów, a ja odetchnęłam cicho z ulgą. Rozejrzałam się wokół siebie i szybkim krokiem ruszyłam w stronę holu.
            - Nawet nie próbuj jeszcze dotykać tego ciasta – rzuciłam przez ramię do wampira czającego się w cieniu, tuż obok stołu zastawionego najrozmaitszymi słodkościami.
            Odpowiedziało mi chyba nieco zirytowane westchnięcie, a po nim następujący komentarz:
            - Co za chamstwo… Prawda, Teddy? Też uważasz, że zrobiła się ostatnio zbyt samolubna?
            Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową.
            - Ja to słyszę!
            Mimo to, do potężnych drzwi wejściowych dotarłam niemal w podskokach. Nim jednak zdążyłam chwycić klamkę, czyjeś silne ramie owinęło się wokół mojej talii, odciągając mnie od ciemnego drewna.
            - Hej! – zaprotestowałam, próbując wyrwać się z niespodziewanego uścisku. – Już prawie je… Przestań!
            Ostatnie słowo w niekontrolowany przeze mnie sposób przeszło w pisk, gdy pewne usta postanowiły podrażnić się ze skórą mojej szyi.
            - Zabawna reakcja – zachichotał Ayato unosząc głowę, by spojrzeć mi w twarz. – O co się tak złościsz, Naleśniku? Przecież wiesz, że jestem szybszy od ciebie. Zawsze i we wszystkim – dodał dobitnie tym swoim okropnie pewnym siebie głosem.
            - Nie jestem pewien, czy to aby rzeczywiście powód do dumy, braciszku – wtrącił się Laito, pojawiając się znikąd tuż przy nas. – Poza tym, to dzień Natsuki, więc to ona dziś zasługuje na nagrodę. Nie bądź taki samolubny.
            Ayato zmrużył gniewnie oczy.
            - Co ty w ogóle…
            - Więc już wiadomo po kim Natsuki taka jest – odezwał się Kanato, który najwyraźniej oderwał się wreszcie od stołu z jedzeniem. – Wszyscy w tym domu są tacy samolubni. Nie sądzisz, Teddy?
            - Po prostu marudzisz, bo zabroniono ci zbliżać się do ciasta – prychnął Subaru, dołączając do naszego małego zgromadzenia.
            Fioletowooki wampir posłał mu piorunujące spojrzenie, ale nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
            - Jeszcze się nawet nie zaczęło, a wy już jesteście tak cholernie głośni – stwierdził Shu, wynurzając się z mroku zalegającego w kącie korytarza.
            Zanosiło się na kolejną, typową w tym domu kłótnię, więc przestąpiłam ze zniecierpliwienia w miejscu.
            - Czy mogę wreszcie otworzyć te drzwi? – zapytałam, po czym nie czekając wcale na pozwolenie, pociągnęłam za pozłacaną klamkę.
            - No wreszcie. Ileż można czekać?
            - Kazać gościom moknąć na tej ulewie… Co to za traktowanie?
            - Yuma, Kou, proszę was…
            - Ruki! – zawołałam na przywitanie, wpuszczając cztery przemoknięte wampiry do wnętrza budynku. – I reszta.
            - To nie było miłe… - Azusa westchnął i spuścił wzrok ku czubkom własnych butów.
            - Ej! Ruki, powiedz jej coś – poparł go z oburzeniem Yuma. – Jest jeszcze gorsza niż gdy była dzieckiem.
            - Żartowałam. – Przewróciłam oczami, po czym uśmiechnęłam się do przybyłych. – Miło widzieć całą waszą czwórkę.
            - Ciebie też – odparł Ruki, posyłając mi chyba najbardziej szczery i uroczy uśmiech, jaki widziałam u niego w ostatnim czasie. Nie przestając się uśmiechać, wręczył mi niewielkie czarne pudełko przewiązane ciemnoniebieską wstążką oraz bukiet róż w tym samym kolorze. – Wszystkiego najlepszego.
            - Och – westchnęłam z zachwytem. – Skąd wiedziałeś?
            - Stąd, że sama takie sobie zażyczyłaś? – odparł pytaniem na pytanie i pokręcił głową. – Jesteś niemożliwa.
            - Też cię kocham, braciszku.
            Ledwie szybko go uściskałam, gdy między nami pojawił się Kou z jaskraworóżowym pudełkiem w dłoniach i z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Nie zważając na to, że miałam zajęte ręce, wziął mnie w ramiona.
            - Wszystkiego najlepszego, kotku!
            - Ugh, dzięki, ale dusisz solenizantkę – wykrztusiłam, czując się, jakby moje żebra w każdej chwili były gotowe się złamać.
            Blondyn odsunął się ode mnie ze śmiechem. Zdążył jeszcze tylko do mnie mrugnąć nim został dość brutalnie odsunięty z drogi przez Yumę.
            - Sto lat, młoda – powiedział brunet, czochrając moje starannie uczesane włosy. Był jednakże na tyle łaskawy, że nie wcisnął mi kolejnej paczki w i tak już pełne ręce.
            - Młoda? – żachnęłam się. – Jesteś o ponad miesiąc młodszy ode mnie!
            - No dobrze, skoro tak wolisz… stara.
            Rozważałam właśnie najłatwiejszy sposób skopania mu tyłka, gdy zza jego ramienia wychylił się Azusa.
            - Wszystkiego najlepszego, Ew… - ugryzł się w język. – Natsuki.
            Uśmiechnęłam się do niego szeroko, po czym ruchem głowy wskazałam przeciwległy koniec korytarza.
            - Chodźmy już może do salonu.
            Idąc we wskazanym przez siebie kierunku minęłam Reijiego, który przyglądał się czwórce gości z nieskrywaną niechęcią.
            - Dlaczego ja się na to w ogóle zgodziłem?
            - Bo zależy ci na moim szczęściu i dobrym samopoczuciu? – odparłam, zatrzymawszy się obok niego, trzepocząc przy tym teatralnie rzęsami.
            Okularnik spojrzał na mnie w taki sposób, od którego zwykły śmiertelnik czmychnąłby czym prędzej, gdzie pieprz rośnie.
            - Dobrze wiedziałeś, że i tak nie miałbyś z nami szans, gdybyś próbował się sprzeciwić – odezwał się Laito, który pojawił się obok nas z niewiadomo skąd. Zarzucił rękę na moje barki i uśmiechnął się nonszalancko. – W grupie siła, prawda, maleńka?
            - Nigdy nie myślałam, że usłyszę to z ust któregoś z was – stwierdziłam.
            Odłożyłam wciąż trzymane prezenty i zaklaskałam, by zwrócić na siebie uwagę pozostałych.
            - Dziękuję wam za obecność, ale zanim zaczniemy mam do was małą prośbę. Nie chcę dzisiaj widzieć żadnych kłótni. Nie życzę sobie gróźb, wyzwisk, walki na kły, pazury i co tam jeszcze macie w zanadrzu. To ma być miłe przyjęcie i wszyscy mają się dobrze bawić, jasne?
            Wampiry wpatrywały się we mnie bez słowa z takimi minami, jakbym urwała się z choinki. Westchnęłam, opuszczając bezradnie ramiona.
            - Jesteście po prostu…
            - Panienko.
            Drgnęłam, zaskoczona nagłym pojawieniem się lokaja. W myślach po raz kolejny odnotowałam sobie, żeby wreszcie zainwestować w dzwoneczki dla wszystkich mieszkańców tej rezydencji.
            - Tak?
            - Przybyli kolejni goście. Czekają na panienkę w holu.
            - Świetnie! Już do nich idę. – Na odchodnym zmierzyłam jeszcze wzrokiem gromadę wampirów. – Nie pozabijajcie się do mojego powrotu. Proszę.
            Zgodnie z tym, co powiedział lokaj, w holu już czekały dwie postacie, rozglądające się z zaciekawieniem dookoła. Ktoś musiał odebrać już od nich wierzchnie okrycia, ponieważ miały na sobie jedynie śliczne, zdecydowanie suche sukienki.
            - Chiyo, Emiko, jak dobrze was widzieć! – zawołałam na przywitanie.
            Obie dziewczyny przestały wodzić wzrokiem po otoczeniu i rzuciły się w moją stronę, wykrzykując życzenia. Śmiejąc się, przytuliłam je obie. Naprawdę cieszyłam się na ich widok.
            - Czemu nie mówiłaś, że mieszkasz w prawdziwym zamku? – zapytała Chiyo. Jej srebrna sukienka połyskiwała w świetle żyrandola nad naszymi głowami. – Gdybym wiedziała, ubrałabym się może nieco bardziej odpowiednio.
            - Och, przestań. – Machnęłam lekceważąco ręką. Szczerze powiedziawszy, moja reakcja, kiedy pierwszy raz przekroczyłam próg rezydencji Sakamakich, była bardzo podobna. Z czasem jednak przyzwyczaiłam się do tego specyficznego budynku. – Wyglądasz świetnie.
            - Muszę powiedzieć, że zgadzam się z Chiyo – odezwała się Emiko. Miała na sobie czarną sukienkę ze złotym pasem przebiegającym wokół bioder. – Ten dom jest naprawdę niezwykły.
            - Poczekajcie aż poznacie domowników… Ci to dopiero są niezwykli.

Z dziewczynami wciąż z niedowierzaniem wodzącymi wzrokiem po wnętrzu budynku, wróciłam do salonu. Co prawda krew się nie lała, ale przyjazną atmosferą też bym nie nazwała tego, co tam zastałam.
            Ayato i Ruki stali pośrodku pomieszczenia, mierząc się nawzajem iście morderczymi spojrzeniami. Pod jedną ze ścian Kou wykłócał się o coś z Laito oraz z Subaru. Kanato i Azusa z kolei wzajemnie podbierali sobie słodycze z talerzy, a Yuma próbował bez skutku zwrócić na siebie uwagę Shu. Jedynie siedzący w kącie Reiji w nic się nie mieszał, mierząc za to wszystkich swoim najbardziej dezaprobującym spojrzeniem.
            - O mój Boże – wykrztusiła Chiyo, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami. – Poprawka. Ty nie mieszkasz w zamku. Ty mieszkasz w prawdziwym raju.
            Prawie się roześmiałam. Sama jeszcze całkiem do niedawna byłam przekonana o tym, że moje życie przypomina raczej coś kompletnie przeciwnego rajowi. 
            - Chiyo, to trochę nieodpowiednie – skarciła ją cicho Emiko, choć jej oczy jakoś tak dziwnie lśniły.
            Gdybyście tylko wiedziały…
           
Odchrząknęłam, w skutek czego skupiłam na sobie wzrok wszystkich wampirów.
            - Chłopcy, pozwólcie że przedstawię wam moje przyjaciółki. Emiko oraz Chiyo – Wskazałam dłonią kolejno dziewczyny stojące po obu moich stronach. – Chiyo, Emiko, poznajcie proszę… - Rozejrzałam się po zebranych, zastanawiając się od kogo zacząć. – Rukiego Mukami, mojego brata. Ten brązowowłosy niedaleko niego, to Yuma Mukami. Z reguły więcej gada niż robi, ale jakbyście miały go dość, to dajcie mu jakieś nasiona i będziecie miały spokój. Ten, który się teraz za nim chowa, to Azusa Mukami. Raczej niegroźny. A ten blondyn… Czy tak właściwie muszę go przedstawiać?
            Odpowiedzią na moje pytanie było gwałtowne wciągnięcie powietrza przez Chiyo.
            - Nie chce mi się wierzyć, ale czy to… Kou Mukami? Ten Kou Mukami?
            - Zgadza się, skarbie – odezwał się idol, puszczając do mojej przyjaciółki oczko. – We własnej osobie.
            - Powtórzę się – ostrzegła dziewczyna, zerkając to na Kou, to na mnie. – O mój Boże.
            - Chwila – wtrąciła się Emiko. – Skoro mają to samo nazwisko, to znaczy, że wszyscy są twoimi braćmi?
            - Nieee… - zaprzeczyłam, śmiejąc się przy tym nerwowo. – To trochę bardziej skomplikowane. Przejdźmy może do reszty, a do tego wrócimy innym razem, co?
            Uzyskawszy zgodę, kontynuowałam swoją prezentację.
            - Shu Sakamaki. Jeśli wydaje się wam, że was ignoruje, to zapewne tak jest. Reiji Sakamaki. Nie jest najstarszy, ale tak się zachowuje i chyba przez to jest nieco zrzędliwy. Subaru Sakamaki. Na pierwszy rzut oka może wyglądać na aspołecznego, ale w głębi serca jest dobrym dzieciakiem. Kanato Sakamaki. Wydaje się specyficzny i taki jest, więc na wszelki wypadek upewnijcie się, że macie przy sobie coś słodkiego. Laito Sakamaki. Z tym gościem nie zostawajcie sam na sam. Poważnie, proszę was o to. Nie róbcie tego dla własnego bezpieczeństwa. – Popatrzyłam na przyjaciółki ze śmiertelną powagą, lecz te nie wyglądały na zbyt przekonane. – Mogłam wam powiedzieć, żebyście przyniosły ze sobą jakiś gaz pieprzowy czy coś…
            - Hej, mówisz o nich jakby byli jakimiś okropnymi ludźmi – stwierdziła ze śmiechem Emiko. – Biedactwo, pewnie ciężko jest ci mieszkać z samymi chłopcami?
            Dziewczyno, ty nie masz pojęcia.
            - Nie zapomniałaś o kimś? – Dodała Chiyo, szturchając mnie w ramię.
            - Ach, racja… - Pochwyciłam wyczekujące spojrzenie pewnych zielonych oczu. – To ostatnie, aroganckie stworzenie, to Ayato Sakamaki. Mój… chłopak.
            Tym razem obie dziewczyny spojrzały na mnie, skołowane. Widząc ich reakcję, uśmiechnęłam się niepewnie i wzruszyłam lekko ramionami.
            - No co?
            - Ty to wiesz, jak się ustawić – stwierdziła w końcu Chiyo.

Kilka miesięcy. Tyle minęło, odkąd Cordelia zamilkła, mój własny ojciec wystąpił przeciwko mnie, a ja dowiedziałam się o moim pokrewieństwie z Rukim. Delikatnie mówiąc, był to dziwny, zakręcony okres. W chwili, kiedy myślałam, że straciłam jedynego członka rodziny, odzyskałam innego, o którym nawet nie miałam pojęcia. Odnowiłam stare przyjaźnie i nawiązałam nowe. Moje życie bardzo szybko przeszło drastyczne zmiany. Ale przynajmniej w większości były to już zmiany na lepsze. Nie wiedziałam, czy pozbyłam się Cordelii na dobre, ale od dłuższego czasu nie miałam z nią żadnych problemów. Dzięki temu, mogłam wreszcie bez przeszkód skupiać się na innych sprawach – chociażby na odbudowywaniu relacji z bliskimi mi ludźmi. I nie-ludźmi też. Wszystko zaczęło się dobrze układać, a ja zaczęłam nabierać nadziei, że tak już zostanie. Ale o tym miałam przekonać się dopiero z czasem.
            - Wyglądasz na szczęśliwą.
            Drgnęłam, wyrwana ze swoich rozmyślań i przeniosłam wzrok na Ayato, który stanął  obok mnie na balkonie.
            - Bo jestem – odparłam szczerze, posyłając wampirowi równie szczery uśmiech.
            Przez chwilę oboje milczeliśmy, wpatrując się jedynie w nocne niebo i ogród oświetlany blaskiem księżyca. Zza naszych pleców, przez otwarte drzwi, dobiegała muzyka, którą tworzyli na poczekaniu Kou, Emiko i Chiyo na wszystkim, co wpadło im w ręce. W końcu to Ayato zdecydował się przerwać ciszę.
            - Jak długo ma potrwać to przyjęcie?
            - Bo ja wiem? Jeszcze jakieś parę godzin.
            - Parę godzin? – powtórzył, odwracając się w moją stronę. – Żartujesz?
            Pokręciłam przecząco głową, rozbawiona czymś na kształt rozpaczy, pobrzmiewającym w jego głosie.
            - Naprawdę nie wolisz tego czasu spędzić tylko ze mną? – zapytał, nagle znajdując się tuż przede mną. Odwrócił mnie przodem do siebie i oparł dłonie na metalowej poręczy za moimi plecami.
            - Hmm… nie.
            Jego mina była bezcenna. Wyglądał na tak osłupiałego, jakbym powiedziała mu co najmniej, że Ziemia jest płaska.
            - Nie?
            - Nie, Ayato. – Musiałam przyznać, że całkiem bawiło mnie to drażnienie się z nim. – Ciebie mam praktycznie na co dzień. Ale taki dzień, kiedy mogę zgromadzić wszystkie bliskie mi osoby w jednym miejscu, nie zdarza się zbyt często. Chcę, żeby moje urodziny były wyjątkowe.
            Ayato zmrużył oczy, po czym przysunął się jeszcze bliżej, chociaż myślałam, że to już niemożliwe.
            - Tylko poczekaj, aż oni wszyscy sobie stąd pójdą. To dopiero będzie wyjątkowe.
            - A… co konkretnie masz na myśli?
            Uśmiechnął się i przysunął usta do mojego ucha, aż poczułam jego oddech na swojej skórze. Następnie głosem, od którego miękły mi kolana oznajmił:
            - Twój prezent.
            - Moje drogie gołąbeczki – odezwał się niespodziewanie kolejny głos, na którego dźwięk wyrwałam się z ramion Ayato jak oparzona. – Naprawdę nie chcę wam przeszkadzać, ale przyjęcie urodzinowe bez solenizantki traci trochę na swoim znaczeniu.
            - Laito! – warknęłam, gwałtownym wachlowaniem starając się ostudzić swoje zapewne pięknie zaczerwienione policzki. – Musiałeś?!
            - Pomyślmy… - Wampir uśmiechnął się w swoim firmowym stylu. – Tak.
            - Liczę do trzech. – Oznajmił Ayato, rzucając bratu wściekłe spojrzenie. – I zepchnę cię z balkonu.
            - Jak zwykle ociekasz urokiem, braciszku.
            - Natsuki! – Za rudowłosym wampirem pojawiła się Chiyo. – Idziesz? Czekamy na ciebie!
            Westchnęłam. Widać nie zapowiadało się, żeby moje życie miało stać się spokojniejsze. No cóż, nie żebym miała coś przeciwko. Jeśli tylko otaczały mnie osoby, na których mi zależało…
            Popatrzyłam kolejno na Ayato, Laito, Chiyo i sylwetki widoczne za przeszklonymi drzwiami, po czym pozwoliłam sobie na radosny uśmiech.
Wyglądało na to, że czekała mnie zwariowana przyszłość w otoczeniu równie zwariowanych istot, a ja czekałam na nią z niecierpliwością, ciekawa tego, co miała mi przynieść.
            - Idę.



KONIEC


Tak, ostatecznie dotarliśmy do końca tej historii. Przyznaję, że napisanie epilogu zajęło mi o wiele więcej czasu niż miałam w planach. Wszystko od dawna miałam przemyślane i zapisane częściowo na komputerze, a częściowo na kartkach wyrwanych z zeszytu, kiedy akurat podczas okienek nie miałam nic innego do roboty. Niestety nie miałam do tej pory czasu, by siąść do komputera i wszystko to skleić w całość. Ale w końcu się udało. Po tylu latach wreszcie doprowadziłam to fanfiction do końca. Zdaję sobie sprawę, że daleko mu do ideału, ale mam nadzieję, że mimo to, przygoda z nim była dla was równie przyjemna jak dla mnie. Chciałabym wam wszystkim podziękować. Tym, którzy byli ze mną od dłuższego czasu oraz tym, którzy dopiero niedawno dowiedzieli się o moim blogu. Dziękuję za to, że poświęciliście mi i mojej historii swój czas. Dziękuję za komentarze i prywatne wiadomości. To naprawdę wiele dla mnie znaczyło. Dziękuję ♥
I na koniec mam dla was jeszcze informację - w najbliższym czasie planuję dodać dwa posty. Jeden z ciekawostkami i faktami na temat tego ff i jego powstawania (o ile was to interesuje). Drugi - o moich planach; o tym, co dalej, po zakończeniu DiaLovers. Jeśli więc macie jakieś pytania związane z DL, na które chcielibyście teraz na koniec poznać odpowiedź, to możecie mi je podsyłać do... dajmy na to do soboty.
Jeszcze raz, bardzo wam wszystkim dziękuję! Bez was nie zaszłabym tak daleko, a ta historia pewnie nie doczekałaby się tylu rozdziałów (już nawet nie mówiąc o zakończeniu). Mam nadzieję, że moją wersję 
Diabolik Lovers będziecie dobrze wspominać.