Czyli co by było, gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu?
Sugerując się propozycją jednej z czytelniczek, tym razem postanowiłam omówić serię Kwiat paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk! Pierwszy tom przeczytałam niestety dość dawno, ale za to wszystkie pozostałe miałam w ręce w te wakacje. Na początek, standardowo ostrzegę:
Uwaga! Tekst może zawierać spoilery
Jak już na wstępie to zaznaczyłam, Kwiat paproci jest dziełem rodzimym - napisała go Polka, Katarzyna Berenika Miszczuk. Muszę przyznać, że jest ona jedną z moim ulubionych polskich pisarek. Gdybym miała wskazać swoją ulubioną powieść jej autorstwa, to padłoby pewnie na serię "diabelsko-anielską", ale o tym może innym razem...
Tom 1: Szeptucha
"Słowiańskie bóstwa, pradawne obrzędy, romans i ogromna dawka humoru!
XXI wiek.
Polska wciąż jest królestwem rządzonym przez Piastów. Mieszko I jednak nie przyjął chrztu. Gosia po ukończeniu medycyny jedzie na wieś na obowiązkową roczną praktykę u szeptuchy, wiejskiej znachorki, która jest podstawowym ogniwem polskiej służby zdrowia. Jako że Gosia jest kobietą na wskroś nowoczesną, nie cierpi przyrody, panicznie boi się kleszczy i wierzy tylko w antybiotyki.
Na dodatek jest samotna.
Okazuje się jednak, że wielką miłość można spotkać wszędzie, nawet w świętokrzyskim lesie. Tylko czy uczeń lokalnego wróża, najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego Gosia do tej pory widziała, naprawdę jest tym, za kogo go uważa? I co się stanie, gdy słowiańscy bogowie postanowią sprawić, by w nich uwierzyła?"
(opis z okładki tomu)
Tom 2: Noc Kupały
"Zazdrość, zdrada i kwiat paproci. Czy młoda szeptucha ocali miłość do Mieszka?
Wiecie, jak to jest. To tylko dawna znajoma, on już nic do niej nie czuje, teraz liczysz się tylko ty, a oni spotkali się zupełnym przypadkiem. Gosia chciałaby w to wierzyć, ale trochę to trudne, gdy ukochany Mieszko ciągle myśli o swojej dawnej żonie Ote. Zwłaszcza gdy ta okazuje się wcale nie tak martwa, jak przypuszczała Gosława. W dodatku Ote bardzo się nie podoba, że młoda szeptucha i Mieszko tak się do siebie zbliżyli. Nim ich uczucie zdąży się rozwinąć, między kochanków wkradnie się zazdrość.
Niestety tysiącletnia rywalka nie jest jedynym zmartwieniem Gosi. Zbliża się Noc Kupały, podczas której ma się wypełnić przeznaczenie szeptuchy. I choć Baba Jaga zaopatrzyła swoją podopieczną we wszelkie możliwe amulety i zaklęcia, Gosława ma złe przeczucia. Wprawdzie bogowie może i są gburowaci, ale przecież nie głupi. A przynajmniej tak im się wydaje."
(opis z okładki tomu)
Tom 3: Żerca
"Słowiański ślub, lato w rozkwicie i magia miłości. Czy uczennica szeptuchy przegna smutek ze swojego serca?
Miało być pięknie, miał być nowy początek, nowy start. Jednak książę z bajki zniknął bez słowa by uporać się ze swoją przeszłością, na horyzoncie pojawiają się żądne zemsty demony, bogowie się obrażają, a wieszcze zdolności nagle przestają działać.
Gosia i Baba Jaga starają się pogodzić z tragicznymi wydarzeniami Nocy Kupały. Obie rzucają się w wir pracy i przygotowań do Święta Plonów.
Tymczasem do Bielin przyjeżdża nowy żerca, przystojny Witek, gotów zawrócić w głowie każdej pannie. Swarożyc, bóg ognia, postanawia przypomnieć Gosi o swojej gorącej obecności i przysłudze, którą mu obiecała. Na dodatek ktoś zaczyna polować na boginki i demony, a podejrzenia padają na młodą szeptuchę.
Czy sama zdoła sobie z tym poradzić?"
(opis z okładki tomu)
Tom 4: Przesilenie
"Zbliżają się Dziady i dzień w którym Swarożyc zażąda spełnienia danej mu obietnicy. Po gorącym lecie, pełnym tajemniczych morderstw oraz dziwnych wizji, Gosia nie pogardziłaby chwilą spokoju. Nic z tego, atrakcji jej nie brakuje. Mieszko - choć powinien podejść do tematu dojrzale (tysiąc lat do czegoś zobowiązuje) - za żadne skarby nie chce uwierzyć w swoje ojcostwo. Przyciśnięta do muru mama wyjawia Gosi sekret rodzinnej klątwy. A co z tożsamością jej ojca? Tego nikt nie chce jej zdradzić. Nawet Baba Jaga ma przed Gosią tajemnice, a na strychu ukrywa pokój pełen świec. Jeśli chodzi o Swarożyca, to wcale nie jest lepszy! Kręci się w pobliżu, zwodzi, uwodzi, ale podać imię tego, kogo będzie musiała zabić, nie, tego już nie jest łaskaw zrobić! No i jest jeszcze pełen oczekiwań, milczący Weles, wystająca pod oknami Mokosz i pospolite mdłości... Uff, pierwsze tygodnie ciąży Gosi to zdecydowanie nie jest sielanka rodem z kobiecych pism. Bogowie, strach pomyśleć, jak to się wszystko skończy."
(opis z okładki tomu)
Wyobrażacie sobie hipochondryczną studentkę medycyny, pochodząca z nowoczesnej Warszawy, wysłaną na szeptuchowe praktyki na wieś? Wydaje się być to dość... drastyczne, prawda? A taki właśnie los spotyka główną bohaterkę serii - Gosławę (Gosię) Brzózkę. Żeby jeszcze przypadkiem nie miała się zbyt dobrze, to dorzućmy do tego, że coś, co przez całe życie uważała za zwykłe bajki i zabobony, okazuje się tak samo prawdziwe jak kleszcze, których panicznie się boi. Nagle w jej życiu pojawiają się słowiańscy bogowie, boginki i inne nadprzyrodzone istoty. I niemal każde z nich czegoś od niej chce. Nie wspominając już nawet o fakcie, że mężczyzna, w którym się zakochała, to tak naprawdę nieśmiertelny... Mieszko I! Cóż, od tego wszystkiego z pewnością można byłoby dostać załamania nerwowego.
Powieści Miszczuk charakteryzują się porządną dawką humoru - tak było i w tym przypadku. Pragnę tutaj również zaznaczyć, że jest to (przynajmniej w moim odczuciu) humor swojski. Czytając tę serię, wyraźnie widziałam, że została ona napisana przez osobę pochodzącą z Polski. Wątpię, aby dało się uzyskać dokładnie taki sam efekt podczas tłumaczenia tekstu obcojęzycznego. Uznaję to za duży plus Kwiatu paproci.
Wracając do tematu - już sam pomysł umieszczenia takiej postaci jak Gosia w wiejskim otoczeniu, wśród natury, mitologicznych stworzeń i ludzi wierzących w medycynę ludową było komicznym pomysłem. Nic więc dziwnego, że cała seria obfituje w sceny, które mogą czytelnika rozbawić lub wywołać w nim zażenowanie. Sama nieraz miałam ochotę westchnąć lub pokręcić z niedowierzaniem głową, czytając o poczynaniach Gosi.
Na szczęście, Gosława była postacią dynamiczną. W ciągu czterech tomów zmieniła się z panikary wzdrygającej się na samą myśl o wejściu do lasu lub napiciu się nieprzegotowanej wody, w prawdziwą szeptuchę, bez strachu stawiającą czoła nawet samym bogom. Nie wyzbyła się wszystkich swoich dziwactw, ale z pewnością wydoroślała.
Jak już zostało to wcześniej wspomniane, Gosia się zakochała. Jej obiektem westchnień okazał się być nie kto inny, jak sam sławny Mieszko I, który przed tysiącem lat wypił napar z kwiatu paproci i stał się w ten sposób nieśmiertelny. Tyle, że... Mieszko nie jest wcale idealnym księciem z bajki. To człowiek boleśnie doświadczony przez los, a w związku z tym - trudny w obyciu. I chociaż po części rozumiałam jego zachowanie, to muszę przyznać, że jego postać nie przypadła mi jakoś szczególnie do gustu.
Według mnie, jego związek z Gosią był oparty na pożądaniu. A przynajmniej przez pierwsze dwa tomy. Z czasem można było dostrzec zmianę w ich relacji, zaczęli się zachowywać bardziej jak naprawdę kochająca się para. Najpierw jednak było to pożądanie, w związku z którym niezliczoną ilość razy lądowali ze sobą w łóżku (słowa "łóżko" używam tu jednak raczej metaforycznie - Gosia i Mieszko uprawiali seks w rozmaitych miejscach).
Poza tym, Mieszko momentami bywał naprawdę kiepskim partnerem. Dlaczego tak sądzę? Już spieszę z wyjaśnieniami:
1) Po tym, jak Gosia się dla niego poświęciła, postanowił pod pretekstem pochowania byłej żony zwinąć manatki i zniknąć na dłuższy czas, nie dając oczywiście żadnego znaku życia.
2) Nie chciał uwierzyć Gosi, gdy wyjawiła mu, że to właśnie z nim zaszła w ciążę. Ale nie przeszkadzało mu to w tym, aby dalej z nią sypiać.
Cóż, na miejscu Gosi przynajmniej raz dałabym mu w twarz. Wychodzi jednak na to, że główna bohaterka Kwiatu paproci jest ode mnie łaskawsza i szybciej skłonna wybaczać.
Kwiat paproci był dla mnie swego rodzaju nowością. Jak już wiecie (albo i nie) lubię tematykę związaną z mitologią. Chętnie sięgam po dzieła kultury, które poświęcone są bogom greckim, rzymskim, nordyckim czy egipskim. Jeszcze nigdy jednak (nie licząc jednej lektury z czasów podstawówki, o ile dobrze pamiętam) nie miałam w ręce powieści odwołującej się do mitologii słowiańskiej. Dlatego cieszę się, że dzięki pani Miszczuk, uległo to zmianie. Miło było przeczytać dla odmiany coś o wierzeniach naszych przodków.
To co mnie ciekawi to to, czy autorka postanowi kiedyś powrócić do tej serii. Nie będę zdradzała wam samego zakończenia, ale przyznam, że było ono intrygujące. Zostawiło, że się tak wyrażę, furtkę prowadzącą do nowego początku. Czy jednakże furtka ta zostanie otwarta? To już zależy tylko i wyłącznie od samej autorki.
Jak wyglądałby rzeczywistość, w której z historii Polski wymazano jeden, bardzo istotny fakt - przyjęcie chrztu przez Mieszka I? Jak Gosia poradziła sobie, wrzucona w świat, z którym nie chciała mieć nic wspólnego? Czy można uniknąć losu zaplanowanego przez samych bogów? Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania, sięgnijcie po serię Kwiat paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk i przekonajcie się sami!
Na koniec chciałabym się pochwalić, że w tym tygodniu skończyłam pisać fanfiction, nad którym pracowałam kilka ostatnich miesięcy. Minie jeszcze trochę czasu, zanim zacznę je publikować, ponieważ muszę popracować nad tekstem, ale jedno jest pewne - 1 rozdział na pewno zostanie opublikowany w tym roku!
Posty, które planuję opublikować w najbliższym czasie:
1) stereotypy dotyczące świata anime
2) Numer 9
Trzymajcie się wszyscy ciepło i do następnego razu! ♥
Wracając do tematu - już sam pomysł umieszczenia takiej postaci jak Gosia w wiejskim otoczeniu, wśród natury, mitologicznych stworzeń i ludzi wierzących w medycynę ludową było komicznym pomysłem. Nic więc dziwnego, że cała seria obfituje w sceny, które mogą czytelnika rozbawić lub wywołać w nim zażenowanie. Sama nieraz miałam ochotę westchnąć lub pokręcić z niedowierzaniem głową, czytając o poczynaniach Gosi.
Na szczęście, Gosława była postacią dynamiczną. W ciągu czterech tomów zmieniła się z panikary wzdrygającej się na samą myśl o wejściu do lasu lub napiciu się nieprzegotowanej wody, w prawdziwą szeptuchę, bez strachu stawiającą czoła nawet samym bogom. Nie wyzbyła się wszystkich swoich dziwactw, ale z pewnością wydoroślała.
Jak już zostało to wcześniej wspomniane, Gosia się zakochała. Jej obiektem westchnień okazał się być nie kto inny, jak sam sławny Mieszko I, który przed tysiącem lat wypił napar z kwiatu paproci i stał się w ten sposób nieśmiertelny. Tyle, że... Mieszko nie jest wcale idealnym księciem z bajki. To człowiek boleśnie doświadczony przez los, a w związku z tym - trudny w obyciu. I chociaż po części rozumiałam jego zachowanie, to muszę przyznać, że jego postać nie przypadła mi jakoś szczególnie do gustu.
Według mnie, jego związek z Gosią był oparty na pożądaniu. A przynajmniej przez pierwsze dwa tomy. Z czasem można było dostrzec zmianę w ich relacji, zaczęli się zachowywać bardziej jak naprawdę kochająca się para. Najpierw jednak było to pożądanie, w związku z którym niezliczoną ilość razy lądowali ze sobą w łóżku (słowa "łóżko" używam tu jednak raczej metaforycznie - Gosia i Mieszko uprawiali seks w rozmaitych miejscach).
Poza tym, Mieszko momentami bywał naprawdę kiepskim partnerem. Dlaczego tak sądzę? Już spieszę z wyjaśnieniami:
1) Po tym, jak Gosia się dla niego poświęciła, postanowił pod pretekstem pochowania byłej żony zwinąć manatki i zniknąć na dłuższy czas, nie dając oczywiście żadnego znaku życia.
2) Nie chciał uwierzyć Gosi, gdy wyjawiła mu, że to właśnie z nim zaszła w ciążę. Ale nie przeszkadzało mu to w tym, aby dalej z nią sypiać.
Cóż, na miejscu Gosi przynajmniej raz dałabym mu w twarz. Wychodzi jednak na to, że główna bohaterka Kwiatu paproci jest ode mnie łaskawsza i szybciej skłonna wybaczać.
Kwiat paproci był dla mnie swego rodzaju nowością. Jak już wiecie (albo i nie) lubię tematykę związaną z mitologią. Chętnie sięgam po dzieła kultury, które poświęcone są bogom greckim, rzymskim, nordyckim czy egipskim. Jeszcze nigdy jednak (nie licząc jednej lektury z czasów podstawówki, o ile dobrze pamiętam) nie miałam w ręce powieści odwołującej się do mitologii słowiańskiej. Dlatego cieszę się, że dzięki pani Miszczuk, uległo to zmianie. Miło było przeczytać dla odmiany coś o wierzeniach naszych przodków.
To co mnie ciekawi to to, czy autorka postanowi kiedyś powrócić do tej serii. Nie będę zdradzała wam samego zakończenia, ale przyznam, że było ono intrygujące. Zostawiło, że się tak wyrażę, furtkę prowadzącą do nowego początku. Czy jednakże furtka ta zostanie otwarta? To już zależy tylko i wyłącznie od samej autorki.
Jak wyglądałby rzeczywistość, w której z historii Polski wymazano jeden, bardzo istotny fakt - przyjęcie chrztu przez Mieszka I? Jak Gosia poradziła sobie, wrzucona w świat, z którym nie chciała mieć nic wspólnego? Czy można uniknąć losu zaplanowanego przez samych bogów? Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania, sięgnijcie po serię Kwiat paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk i przekonajcie się sami!
Na koniec chciałabym się pochwalić, że w tym tygodniu skończyłam pisać fanfiction, nad którym pracowałam kilka ostatnich miesięcy. Minie jeszcze trochę czasu, zanim zacznę je publikować, ponieważ muszę popracować nad tekstem, ale jedno jest pewne - 1 rozdział na pewno zostanie opublikowany w tym roku!
Posty, które planuję opublikować w najbliższym czasie:
1) stereotypy dotyczące świata anime
2) Numer 9
Trzymajcie się wszyscy ciepło i do następnego razu! ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz