Strony

niedziela, 9 grudnia 2018

We don't talk anymore: 0




[160904, Jungkook]    

W skali od jeden do dziesięciu, w tamtej chwili Jungkook oceniłby swoje szczęście na jedenaście. Siedząc pomiędzy Namjoonem a Jiminem przy stole zastawionym jedzeniem, czuł się jakby osiągnął pełnię szczęścia. Nawet jeśli Namjoon po raz n-ty starał się mu wyjaśnić zasady stosowania pewnego angielskiego czasu (choć Jungkook już zdążył zapomnieć, jak się ów czas nazywał), podczas gdy Jimin wyciągał przed nich rękę z telefonem, zmuszając go tym samym do kolejnego uśmiechu (od czego bolały go już policzki). Nawet jeśli Seokjin, zanosząc się śmiechem, próbował opowiedzieć jeszcze jeden ze swoich żartów, doprowadzając tym samym Hoseoka do granic wytrzymałości. Nawet jeśli Hoseok w ataku śmiechu wpadł na Yoongiego, niemal wytrącając mu z ręki pałeczki, którymi ten starał się obrócić smażące się na stole mięso. I nawet jeśli w skutek tego Yoongi przypadkiem trącił Taehyunga, niszcząc jego próbę artystycznego sfotografowania zawartości talerza. Nic z tego nie burzyło jego szczęścia. Nie tego dnia.
Wreszcie Seokjin postanowił zlitować się nad Hoseokiem i odchrząknął wystarczająco głośno, by skupić na sobie uwagę pozostałych.
– Jak ten czas leci – odezwał się, kierując swoje spojrzenie ku najmłodszemu członkowi towarzystwa. – Nasz mały Jungkookie za kilka miesięcy kończy szkołę.
– Jak to melancholijnie zabrzmiało – skomentował Yoongi, z delikatnym uśmiechem na ustach.
– Żeby ją skończyć, najpierw musi zdać egzaminy – zauważył Hoseok. – Jak ci idzie nauka, Jungkook-ah*?
Jungkook otworzył usta, by odpowiedzieć, lecz uprzedził go w tym Namjoon.
– Jedyne, co mnie martwi, to jego angielski. – Lider westchnął i zwrócił się tym razem bezpośrednio do niego. – Mam nadzieję, że będę w stanie pomóc ci to dobrze zdać.
– Też mam taką nadzieję – odparł Jungkook, lekko się uśmiechając.
– Na pewno dasz radę! – zapewnił Taehyung, unosząc wreszcie wzrok znad trzymanego w dłoniach aparatu fotograficznego.
Jungkook nie miał jednak aż takiej pewności. Angielski od dawna pełnił rolę jego pięty achillesowej. No cóż, Jeon Jungkook nie był może wcale takim golden maknae za jakiego niektórzy go brali. Jak każdy człowiek nie był idealny. Bo tak, może to niektórych zaskoczyć, ale Jeon Jungkook zdecydowanie był człowiekiem. A co gorsze, brak wybitnych zdolności posługiwania się obcymi językami nie był wcale jego jedyną ludzką cechą.
– Dość niepotrzebnego zamartwiania się. – To głos Jimina wyrwał go z zamyślenia. – Jungkookie da sobie radę. A tymczasem, może wznieśmy toast?
Suga skinął głową i uniósł szklankę wypełnioną colą w stronę Namjoona.
– Czyń honory, liderze.
Namjoon zastanowił się chwilę, po czym podniósł się ze swego miejsca ze szklanką w wyciągniętej przed siebie dłoni.
– Za Jungkooka, żeby pomyślnie ukończył szkołę.
Reszta zebranych dołączyła do niego z głośnym i radosnym okrzykiem. Tak głośnym i radosnym, że liderowi przeszło przez myśl, że mogą zostać wyproszeni z lokalu.
A Jungkook był w tamtej chwili szczęśliwy. Tak naprawdę, po ludzku szczęśliwy. Lecz szczęście ma to do siebie, że bywa delikatne i kruche. Bardziej nawet niż wyszczerbiona nagle szklanka zdumionego Namjoona. Jego uszczerbku natomiast w przeciwieństwie do niej, nie wita zwykle głośna salwa śmiechu. Ludzie zaś rzadko o tym pamiętają, a z pewnością nie pamiętał Jungkook. Nie wiedział bowiem jeszcze, że jedenastki i zera nie dzieli wcale tak wiele.




* -ah – honoryfikat (zwrot grzecznościowy), którego Koreańczycy mogą używać w odniesieniu do osób o równym lub nieco niższym statusie społecznym (dotyczy to również grup wiekowych). Poza hyung jest to jedyny honoryfikat używany w tym fanfiction.





I tak oto, pierwszy rozdział tego ff jest już za nami. Koniecznie dajcie znać, jak wam się podobał! 
Do zobaczenia za tydzień (181216) ♥
P.S. Gdyby naszła was taka ochota, możecie odwiedzić mnie na Twitterze pod @LadyKanra


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz