Strony

niedziela, 6 września 2020

Leigh Bardugo — Szóstka wron & Królestwo kanciarzy [recenzja]

 Czyli wyrzutki na tropie wielkiej forsy

    Ostatnimi czasy dużo słyszałam o recenzowanej w tym poście Szóstce wron oraz o samej autorce i innych jej powieściach. Zawsze były to bardzo pochlebne opinie, zachwalające dzieła wychodzące spod pióra Bardugo. I mnie również polecano jej książki, więc wiedząc, że moja koleżanka je posiada, postanowiłam przy pierwszej okazji je pożyczyć i zapoznać się wreszcie z tak zachwalaną pisarką.


   Leigh Bardugo jest amerykańską pisarką, urodzoną w 1975 roku, która tworzy literaturę młodzieżową z gatunku fantasy. Zasłynęła dzięki trylogii Grisza, do uniwersum której należy również dwutomowa Szóstka wron (Szóstka wron oraz Królestwo kanciarzy). W świecie tym niektórzy spośród ludzi, zwani Griszami, obdarzeni są nadnaturalnymi zdolnościami i to właśnie im zaczyna grozić poważne niebezpieczeństwo, kiedy na jaw wychodzi informacja o nowym narkotyku — jednocześnie niebywale zwiększającym zakres ich możliwości i wyniszczającym ich ciała w zastraszającym tempie. Misja uwolnienia naukowca odpowiedzialnego za powstanie tego narkotyku i zarazem mająca na celu uchronienie świata przed okropnymi konsekwencjami, jakie mogłoby ze sobą nieść jego zastosowanie na szeroką skalę, zostaje powierzona bandzie wyrzutków pod wodzą Kaza Brekkera — nastoletniego geniusza z przestępczego środowiska. 
    Dla uzupełnienia własnego opisu pozwolę sobie przywołać ten z okładki polskiego wydania:
Przestępczy geniusz Kaz Brekker otrzymuje ofertę wzbogacenia się ponad wszelkie wyobrażenie — wystarczy w tym celu wykonać zadanie, które z pozoru wydaje się niewykonalne:

włamać się do niesławnego Lodowego Dworu (niezdobytej wojskowej twierdzy),

uwolnić zakładnika (a ten może rozpętać magiczne piekło, które pochłonie cały świat),

przeżyć dostatecznie długo, żeby odebrać nagrodę (i ją wydać).

Kaz potrzebuje ludzi wystarczająco zdesperowanych, by wraz z nim podjęli się tej samobójczej misji, oraz dostatecznie niebezpiecznych, by ją wypełnili. Wie, gdzie ich szukać. Szóstka najbardziej niebezpiecznych wyrzutków w mieście — razem mogą być nie do zatrzymania. O ile wcześniej nie pozabijają się nawzajem.

     Po tej masie pozytywnych opinii, których się naczytałam, a także po samym opisie powieści miałam co do Szóstki naprawdę spore oczekiwania. Po jej przeczytaniu jednak... poczułam zawód. Jest dobra, to fakt. Ale nie a ż  t a k dobra. Ma swoje plusy, ale nie sposób ukryć, że ma również minusy. Zacznijmy od plusów.
    Należy docenić fakt, że pisarka na potrzeby powieści utworzyła nowy świat (co jest dosyć częstym zjawiskiem w powieściach z gatunku fantasy), z nowymi państwami, stosunkami politycznymi, wierzeniami, językami i kulturą. W celu ułatwienia czytelnikom zaznajomienia się z tym światem na początku książki umieszczono jego mapę, a także mapę Lodowego Dworu i krótki spis wyjaśniający podział Griszów. Informacje te stanowią nie tylko ładny dodatek graficzny, ale też rzeczywiście okazują się przydatne, kiedy w tekście omawiane jest położenie jakiegoś miejsca lub gdy mowa o Griszach — na jeden ich rodzaj przypada kilka różnych określeń, więc na początku można się łatwo pogubić. 
    A gdy już mowa o stronie graficznej, to moim zdaniem nie sposób obojętnie przejść obok wyglądu powieści. Twarda oprawa z ciekawym projektem — chociaż według mnie wykorzystana czcionka jest zbyt ozdobna; za dużo tu zawijasów i ozdobników — zabarwione na czarno brzegi stron, czerwona wstążka w ramach zakładki, ilustracje na początku rozdziałów i symbole wrony rozdzielające tekst — wszystko to sprawia, że Szóstka prezentuje się w interesujący oraz przyjemny dla oka sposób.
    Wróćmy teraz do kwestii fabularnych. Bardugo odchodzi od najpopularniejszych chyba schematów w takich powieściach, czyli od walki dobra ze złem i rozwijających się pozytywnych postaci, które z upływem czasu stają się bohaterami ludzkości. Wręcz przeciwnie. Jak już zostało to wspomniane w powyższych opisach, głównymi bohaterami Szóstki są przestępcy i wyrzutki, a ich cel wcale nie jest szczytny. W powierzonym im zadaniu najbardziej liczy się dla nich nagroda, którą mają otrzymać po jego wypełnieniu.
— Nie można wydać pieniędzy po śmierci.

Nabiorę kosztownych nawyków w zaświatach.*

    W dodatku postacie te są różnorodne. Pochodzą z innych państw, reprezentują różne rasy, orientacje seksualne i poglądy, mierzą się z innymi problemami, mają inne talenty. To głównie z ich punktu widzenia prowadzona jest trzecioosobowa narracja. G ł ó w n i e, gdyż zdarza się, że głos zostaje oddany postaciom pobocznym, czasami nie pełniącym większej roli w rozgrywających się wydarzeniach. Uważam to za ciekawe rozwiązanie — inne perspektywy zawsze wprowadzają trochę powiewu świeżości, odsłaniają nowe informacje oraz pozwalają na spojrzenie na pewne sprawy pod odmiennym kątem.
    Chyba w większości młodzieżówek ważnym elementem jest romans głównych bohaterów, mający dość duży wpływ na przedstawioną akcję. Nie jest tak w przypadku Szóstki. Oczywiście pojawia się w niej miłość, co jest całkiem do przewidzenia, zważywszy na fakt, że liczba głównych bohaterów jest parzysta (tak jak sugeruje tytuł) — mamy czterech chłopaków i dwie dziewczyny, i podczas lektury łatwo można zorientować się, kto do kogo coś czuje (lub dopiero poczuje). Sprawy sercowe zostają jednak w powieści niejako odsunięte na bok — i moim zdaniem wyszło to na plus.
    A teraz pora na minusy.
    Parę akapitów wyżej wspominałam o ładnym projekcie świata, mapce pomagającej jego zrozumienie etc. Otóż wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że w tekście pojawiają się czasami określenia narodów, których nie da się dopasować do żadnej z nazw naniesionych na wspomnianą mapę. Może więcej informacji na ten temat pojawia się w trylogii Grisza — nie wiem, ale w każdym razie utrudniało to momentami odbiór tekstu.
    Pisałam również o ciekawym rozłożeniu narracji. Tutaj jednak również wkradł się mały minusik — otóż naszych bohaterów jest szóstka. A narracja prowadzona jest z punktu widzenia zaledwie pięciu z nich. Czemu szósty został pominięty? Nie widzę dobrego powodu, ale ten brak mi się nie podoba.
Zalążek nowego pomysłu skrobał go delikatnie po wnętrzu potylicy, cień zaledwie, prawie niezauważalne swędzenie, na pewno nie gotowy plan, ale — być może — zaczątek planu. Widział już, jaki kształt ostatecznie przybierze. Zapowiadał się niedorzecznie, wyglądał na niewykonalny i wymagał sporych nakładów finansowych.
    Największym jednak minusem tej powieści (a w zasadzie całej dylogii) jest dla mnie wszechmoc bohaterów skontrastowana dodatkowo z ich młodym wiekiem. Po przeczytaniu opisu znajdującego się z tyłu książki myślałam, że wspomniany w nim Kaz będzie dorosłym, co najmniej dwudziestoparoletnim człowiekiem. Otóż nie. Ten przestępczy geniusz ma zaledwie 17 lat i jedyną starszą od niego osobą w naszej paczce głównych bohaterów jest Matthias (który ma bodajże 18 lat). Pozostali bohaterowie są jego rówieśnikami lub młodsi. I oczywiście w tak młodym wieku większość z nich jest już najlepsza lub chociaż świetna w tym, co robi. Mamy więc wśród nich najlepszego snajpera w gangu, najlepszą informatorkę i morderczynię, której nikt nigdy nie złapał dzięki jej znakomitym akrobatycznym zdolnościom, dwoje wyćwiczonych żołnierzy, utalentowanego rysownika i początkującego specjalistę od materiałów wybuchowych w jednym, no i Kaza. Kaz jest najbardziej wyidealizowaną (pod względem umiejętności, nie charakteru) postacią ze wszystkich. Został wykreowany na geniusza, jakich mało, który potrafi przewidzieć jakieś 95% sytuacji, a w pozostałych 5% na poczekaniu wymyślić nowy wspaniały plan. Do tego ma ponadprzeciętną pamięć, talent do sztuczek oraz głowę do interesów. Bo tak — dołączywszy do gangu w wieku jeszcze praktycznie dziecięcym (było to kilka lat przed właściwymi wydarzeniami) już zaczął zajmować się interesami, m.in. ufundował wybudowanie portu i wydźwignął gang z dna miastowej hierarchii na sam jej szczyt. W międzyczasie jego osoba obrosła legendą, budząc strach wśród mieszkańców. Jak dla mnie jest to zwyczajna przesada. Szczerze mówiąc, podczas lektury tylko czekałam aż bohaterom wreszcie powinie się noga i któryś z planów Kaza nie wypali. Jakie było moje rozczarowanie, gdy część z takich sytuacji okazywała się ostatecznie jedynie częścią jednego z nich… Moim zdaniem, autorka zdecydowanie tu przedobrzyła z umiejętnościami postaci, podkreślam — bardzo młodych postaci.
    Cóż więcej mogę na ten temat napisać — nie odmówię autorce pewnej innowacyjności (o ile to nie za dużo powiedziane) na polu fantastycznej literatury młodzieżowej, ale nie mogę również w pełni zgodzić się z bezgranicznie wychwalającymi ją opiniami.


[UWAGA! Poniżej zostanie omówiony drugi tom Szóstki wron, czyli Królestwo kanciarzy, w związku z czym pojawią się pewne spoilery dotyczące treści tomu pierwszego.]


    Jako że udało mi się pożyczyć od razu oba tomy, nie musiałam martwić się tym, że pierwszy skończył się cliffhangerem i nie wiadomo, co dalej. Mogłam od razu na spokojnie sięgnąć sobie po Królestwo kanciarzy i śledzić dalsze losy naszej ptasiej bandy.
     Akcja drugiego tomu rozgrywa się niedługo po finałowych wydarzeniach Szóstki. Ekipa Kaza po szczęśliwym powrocie z Lodowego Dworu zastaje nieprzyjemną niespodziankę. Nie dość, że zostali oszukani przez zleceniodawcę, to w dodatku jedna z członkiń została porwana. Kaz musi więc wpaść na kolejny genialny pomysł, który pozwoli mu na uratowanie towarzyszki oraz dokonanie zemsty.
    Opis umieszczony z tyłu książki brzmi następująco:
Kaz Brekker i jego ekipa dopiero co przeprowadzili skok przekraczający najśmielsze wyobrażenia. Zamiast jednak dzielić sowite zyski, muszą walczyć o życie. Zostali wystawieni do wiatru i poważnie osłabieni; dokucza im brak funduszy, sprzymierzeńców i nadziei.

Na ulicach miasta trwa wojna. Wzajemna lojalność w obrębie ekipy — i tak już krucha i wątpliwa — zostaje wystawiona na ciężką próbę. Kaz i jego ludzie muszą się postarać, żeby znaleźć się po stronie zwycięzców. Bez względu na koszty.

    Jeśli chodzi o stronę graficzną Królestwa kanciarzy, to sprawa ma się podobnie, jak w przypadku jego poprzednika. Z tą różnicą, że tym razem brzegi stron są czerwone, wstążeczka czarna, a na początku, w miejsce mapy Lodowego Dworu, przybyła mapa miasta, w którym rozgrywa się akcja — element bardzo przydatny i szkoda, że zabrakło go we wcześniejszym tomie.
    Pod względem fabularnym drugi tom spodobał mi się bardziej od pierwszego, chociaż wciąż obecne są w nim minusy, o których już pisałam — nie będę się więc powtarzać w tej kwestii i postaram się omówić to, co przynosi on nam nowego lub co rozwija.
    W Królestwie wreszcie do głosu dopuszczony zostaje szósty członek naszej ekipy, którego punkt widzenia w narracji Szóstki został (bez dobrego powodu, przynajmniej według mnie) pominięty. Za plus więc uznaję, że tym razem mamy komplet narratorów.
Wrony zapamiętują twarze. Zapamiętują ludzi, którzy je karmią i są dla nich mili, tak jak zapamiętują tych, którzy wyrządzili im krzywdę. [...] Nigdy nie zapominają. Przekazują sobie nawzajem, o kogo warto się zatroszczyć, a kogo lepiej się wystrzegać.
    Podoba mi się to, że w tym tomie relacje naszej szóstki bohaterów wyraźnie się poprawiają i rozwijają, a łączące ich więzi stają się coraz silniejsze. Miło było obserwować, jak ta grupa wyrzutków połączona chęcią wzbogacenia się staje się sobie coraz bliższa, jak się ze sobą zaprzyjaźnia i troszczy o siebie nawzajem. 
    Podczas recenzowania pierwszego tomu chwaliłam Bardugo za zepchnięcie wątków romantycznych na bok. Po Królestwie z kolei odczuwam z tego powodu pewien niedosyt, ale nie mam na myśli tego, że coś tu zepsuła — nasze trzy romanse rozgrywają się we własnym tempie, małymi kroczkami, tak jak powinny. Przez to jednak rodzi się we mnie chęć obserwowania, jak te relacje będą się rozwijać. Widziałam w internecie pogłoski na temat możliwego 3 tomu tejże serii i gdyby rzeczywiście został on napisany i wydany, to mam nadzieję, że zaspokoi moją ciekawość, jednocześnie ładnie ową serię domykając. Jeżeli tylko się ukaże, to z pewnością po niego sięgnę, nawet jeśli mam wrażenie, że autorka nie do końca wykorzystała potencjał własnej historii.
_________________________________
*Wszystkie cytaty pochodzą z: L. Bardugo, Szóstka wron, przeł. M. Strzelec i W. Szypuła, Warszawa 2016 oraz z: L. Bardugo, Królestwo kanciarzy, przeł. W. Szypuła, Warszawa 2017.
    
    

 


 

 




3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Karolino!
    Jak się czujesz? Mam nadzieję, że dobrze. Ja się dobrze trzymam, pomimo że czasami mam wszystkiego dość. Wybacz, że tak późno piszę ten komentarz, ale rozumiesz brak czasu lub brak chęci.
    Recenzja była świetna, Bardzo miło mi się ją czytało. Powtórzę pewnie, jak zwykle, że książka jest interesująca, ale ta naprawdę mi się podoba, pomimo swoich wad i trafia do mojej listy "Książek do kupienia". Okładka jest boska! Motyw walki dobra ze złem jest już tak przereklamowany, że aż mnie to nudzi. W tej książce nie dość, że główni bohaterowie są bezlitosnymi złoczyńcami to jeszcze występuje romans. Wspaniała kombinacja. Może autorka nie opisała jednej postaci, bo ma na nią specjalny pomysł? Cóż im bardziej młodsze i utalentowane postaci, tym bardziej są uwielbiane oraz podziwiane. Mi to jakoś specjalnie nie przeszkadza, ale nie zaprzeczę nie lubię przewidywalności.
    Nie przeczytałam drugiej części recenzji ze względu na występujące spojlery, więc mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza. Też jestem ciekawa czy będzie trzecia część... Mniejmy nadzieję, że tak.
    Pewnie to już zauważyłaś, że twoja nowa książka jest już w mojej bibliotece i pozostawiłam tam po sobie ślad?
    Mam nadzieję, że wypoczywasz jak należy i korzystasz z uroków jesieni, dopóki nie rozpocznie się kolejny rok studiów. Życzę ci mnóstwa zdrowia oraz weny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Czuję się dobrze, dziękuję.
      Jeśli już przeczytasz tę serię, to daj znać, jak Tobie się ona spodobała :D
      Cóż, jak dla mnie to jesień nie ma zbyt wielu uroków, ale co zrobić. Tak czy siak, zamierzam dobrze wykorzystać pozostałą część wakacji. A Tobie życzę w miarę możliwości przyjemnego, spokojnego roku szkolnego.
      Trzymaj się ciepło!

      Usuń