Ariana | Blogger | X X

piątek, 8 sierpnia 2014

Diabolik Lovers: Rozdział 7

Po raz kolejny bardzo dziękuję wam za komentarze, one naprawdę motywują ^ ^ Zachęcam również do głosowania w ankiecie.
Miłej lektury :3






Nietrafiony duet


 Od ostatnich wydarzeń związanych z Cordelią minęło kilka dni i wszystko wróciło już do normy. O ile „normą” można nazwać mieszkanie z szóstką braci-sadystów. W każdym razie, od tamtej pory nie słyszałam więcej w głowie tego okropnego głosu. Rana natomiast zagoiła się w zadziwiająco szybkim tempie, pozostawiając po sobie jedynie niewielką, bladą bliznę.
 Teraz siedziałam w sali lekcyjnej i bezskutecznie próbowałam skupić się na zadaniu z angielskiego. Westchnęłam cicho, gdyż wciąż nie potrafiłam przypomnieć sobie odpowiedniej formy czasownika, którym należało uzupełnić lukę w zdaniu. Zrezygnowana oderwałam wzrok od prawie, że pustej kartki i powróciłam do bezmyślnego obracania ołówka w dłoni.
- Jakiś problem, panno Komori? – zapytał nauczyciel, podnosząc swój znudzony wzrok znad dokumentów, które zajmowały dziewięćdziesiąt procent powierzchni jego biurka.
- Nie, skądże – uśmiechnęłam się , na co nauczyciel zareagował apatycznym skinieniem głowy i wrócił do swojej pracy.
 No bo co takiego miałam mu powiedzieć? „Tak, przepraszam, proszę pana, ale nie potrafię skupić się na zadaniu, gdyż w zeszłym tygodniu po raz kolejny prawie umarłam z powodu opętania przez psychopatyczną wampirzycę, matkę moich dwóch kolegów z klasy. Czy mógłby mi pan, proszę,  przypomnieć odmianę czasowników?”? Taa… Zapewne po takim tekście nie tylko by mi nie uwierzył, ale również wysłałby mnie do szkolnego psychologa skąd trafiłabym prosto do przytulnego pokoiku bez klamek.
 Poczułam mrowienie w karku, więc odwróciłam głowę. Ayato półleżał na swojej ławce, nie przejmując się zupełnie ziejącą pustkami kartą pracy. Nasze spojrzenia się spotkały, a kąciki ust wampira uniosły się w nieco kpiącym uśmieszku.   Odpowiedziałam mu na to pokazaniem języka, wracając spojrzeniem do swojego zadania. Nagle doznałam olśnienia i już miałam zapisać odpowiedź, gdy ktoś zapukał do drzwi klasy.
 No rzesz szlag by to trafił, pomyślałam odkładając ołówek. Wszystkie głowy (a było ich, licząc włącznie z nauczycielem i ze mną, siedem) zwróciły się w stronę otwierających się drzwi. W progu stanęła jasnowłosa dziewczyna. Nie znałam jej imienia, kojarzyłam tylko, że jest z rocznika Subaru i pochodzi z bogatej rodziny. Czyli tak jak większość uczniów tej szkoły.
- Czy jest Natsuki Komori? – odezwała się i rozejrzała niepewnie po klasie. Szybko odnalazła mnie spojrzeniem. – Pani pedagog prosi cię do siebie.
Uniosłam brwi i spojrzałam na nauczyciela. Ten westchnął i ze zrezygnowaniem machnął ręką.
- Idź.
 Podniosłam się więc ze swojego miejsca i wyszłam za dziewczyną, nie wiedząc czego mam się spodziewać. Jasnowłosa nie czekała aż ją dogonię. Szła szybkim, pewnym krokiem, wyraźnie chcąc jak najszybciej się ode mnie oddalić.
- Gdzie mam iść? – zawołałam za nią.
Dziewczyna przystanęła i zerknęła na mnie przez ramię, obdarzając mnie lodowatym spojrzeniem bladoniebieskich oczu. Była ładna, była bogata. Chłopcy musieli się za nią uganiać.
- Do jej gabinetu – odparła, po czym zniknęła w  jednej z klas.
- Dzięki – prychnęłam.

 Zatrzymałam się przed drzwiami ze złotą tabliczką, na której widniał zdobiony napis „Pedagog szkolny”. Odetchnęłam nerwowo i zapukałam w drewno, po czym wsunęłam głowę do gabinetu.
- Chciała mnie pani wi… - urwałam w pół słowa, gdy zobaczyłam kto jeszcze oprócz pani pedagog jest w pomieszczeniu - …dzieć?
- Tak, usiądź – kobieta uśmiechnęła się do mnie zachęcająco, wskazując wolny fotel.
Zdezorientowana opadłam na siedzenie cały czas zerkając podejrzliwie w stronę Raito rozpartego na drugim meblu. Dlaczego zostałam wezwana razem z  n i m?! Czy zrobiłam coś o czym nie wiem?
 Raito wykorzystał moment, w którym kobieta składała jakieś papiery i pochylił się w moją stronę.
- Co jest, Maleńka? Coś blado wyglądasz… - wyszeptał mi do ucha.
 Zgromiłam go spojrzeniem i odsunęłam się jak najdalej mogłam. Pedagog oczywiście niczego nie widziała. Wreszcie po chwili odłożyła papiery i spojrzała na nas z ciepłym uśmiechem.
Co ta kobieta knuje?
- Jak wiecie zaczyna się okres świąteczny – zaczęła spokojnie. – Nasza szkoła ma w zwyczaju organizować wtedy apel, podsumowujący ostatnie miesiące pracy. Zawsze apel taki ma również, oczywiście, część artystyczną, podczas której nasi uczniowie mogą wykazać się swoimi talentami…
Wiedziałam już do czego zmierza. I jakoś mi się to nie podobało…
- Natsuki, słyszałam, że w poprzedniej szkole, jak i w gimnazjum, często angażowałaś się w tego typu wydarzenia.
Skinęłam głową.
- Czy nie miałabyś nic przeciwko zaśpiewaniu piosenki lub dwóch?
Zgarbiłam ramiona, zastanawiając się. Nie, nie nad tym czy powinnam się zgodzić, czy nie. Wiedziałam, że w tej sprawie nie mam wyjścia i kobieta pyta tylko z grzeczności. Powoli ponownie skinęłam głową.
- Świetnie – pedagog uśmiechnęła się szeroko. -  Chciałabym żebyś wystąpiła w duecie z Raito.
Wiedziałam, że coś tu… chwila… że co?!
- Z… z nim? – zająknęłam się, spoglądając kątem oka na uśmiechniętego wampira. Kobieta entuzjastycznie skinęła głową.
Jest dobrze, jeszcze nie wszystko stracone, on się na pewno nie zgo…
- Ja nie mam nic przeciwko.
Cholera jasna!
- Co? – szczęka mi po prostu opadła.
- Jest jakiś problem? – pedagog nie traciła entuzjazmu. Pewnie przesadziła z ilością kawy… - W tym roku stawiamy na występy w duetach. Jedna osoba grająca, druga śpiewająca. A z tego co wiem, jesteś teraz pod opieką rodziny Sakamaki, więc stwierdziłam, że będzie to dobre rozwiązanie.
 Gdyby tylko wiedziała jak wygląda ta „opieka”… Pewnie już dawno zadzwoniłaby po policję, egzorcystów albo jakichś łowców wampirów. A najlepiej po wszystko naraz.
- N-nie… - burknęłam.
- To bardzo się cieszę – posłała mi kolejny szeroki uśmiech. – Co do utworu - możecie sami wybrać z czym wystąpicie. Może to być coś nowoczesnego. Byleby mieściło się w tematyce świąt, zimy i tym podobnych.
- Ahh, zapomniałabym…  - odezwała się szybko, gdy już zbieraliśmy się do wyjścia. – Nie miałabyś nic przeciwko wystąpieniu jeszcze może z Shu? Będę próbowała go namówić, żeby zgodził się zagrać. Chłopak ma talent.
Po raz kolejny szczęka mi opadła.
Shu? Poważnie? Czy wie pani kim on jest? To nie jest tylko najstarszy syn i dziedzic rodziny Sakamaki. To również leniwy, ale sadystyczny wampir, który może panią w każdej chwili zabić! Czy jest pani pewna, że chce pani ryzykować namawianiem go do czegokolwiek?
Ale nie wyraziłam swoich myśli na głos. Skinęłam tylko głową i opuściłam jej gabinet.
 Jak się okazało spotkanie z pedagogiem uratowało mnie przed skończeniem tego przeklętego zadania z angielskiego. Na przerwie zebrałam swoje rzeczy, kupiłam kawę w automacie i udałam się na dach.
 Chłodny wiatr zaatakował mnie, gdy tylko otworzyłam drzwi. Zadrżałam lekko, po czym ruszyłam wzdłuż dachu. Zatrzymałam się przy balustradzie. Pozwoliłam by torba zsunęła się z mojego ramienia i opadła na podłożę u moich stóp. Oplotłam palce wokół styropianowego kubka z wciąż parującą kawą i przeniosłam wzrok na miasto doskonale widoczne z miejsca, w którym stałam.
 Zbliżały się święta i było to widać. Drzewa, krzewy, płoty jarzyły się rozmaitymi barwami lampek. W sklepowych witrynach powystawiane były świąteczne towary. Wszędzie wisiały reklamy proponowanych prezentów i informacje o przecenach. Gdzieniegdzie na balkonach, placykach i tym podobnych miejscach poustawiano udekorowane choinki oraz  różnorodne podobizny Świętego Mikołaja.
 Uśmiechnęłam się do siebie, podnosząc wzrok na rozgwieżdżone niebo. Przypomniałam sobie wszystkie te święta spędzone w domu, z moim „ojcem”. Wspólne dekorowanie domu, ukrywanie prezentów, przygotowywanie posiłków. Śmiechy podczas pieczenia ciasteczek. Uśmiech na twarzy „ojca”, kiedy oświetlona migotliwym blaskiem choinki śpiewałam znane zimowe przeboje. Wymienianie uścisków po otrzymaniu wymarzonych prezentów. Wspólne czuwanie w kościele.
 Poczułam ucisk w sercu. Bezwiednie sięgnęłam dłonią do naszyjnika ze srebrnym krzyżykiem. Upiłam łyk kawy i westchnęłam, a mój oddech zamienił się w niewielki obłoczek pary.

 Z zadumy wyrwał mnie pewien wampir, którego w danej chwili akurat nie chciałam widzieć.
- Co tak wzdychasz, Maleńka? – odezwał się, podchodząc do mnie cicho, niczym drapieżnik zachodzący swoją ofiarę… chwila. Przecież tak właśnie było.
- Już nie możesz doczekać się występu ze mną? Rozumiem cię, tylko ty i ja. Scena będzie należała wyłącznie do nas. Rozgrzejemy publikę, prawda, Maleńka?
- A chlusnął ci tak ktoś kiedyś gorącą kawą w twarz? – zapytałam, obracając się do niego przodem .
Raito zaśmiał się niemal radośnie.
- Cóż za agresja, Maleńka. Nie zrobiłabyś tego.
- A zakład?
- O co? – wymruczał mi do ucha, znajdując się nagle zdecydowanie za blisko.
Cofnęłam się, zarzucając torbę na ramię.
- Huuuh? Już sobie idziesz?
- Wiesz… znalazłam jeden plus tego, że będziesz ze mną współpracował.
- Jakiż to?
- Na pewno będziesz grał na pianinie co oznacza, że będziesz miał przez cały występ  zajęte dłonie, więc nie będziesz mógł wywinąć żadnego numeru – zatoczyłam w powietrzu łuk kubkiem, jakby na potwierdzenie swoich słów.
- Jak okrutnie…
- A! I jeszcze jedno – wycelowałam w niego palcem wskazującym. – To ja wybiorę piosenkę.
- Jak sobie życzysz, Ma-leń-ka – puścił mi oczko, na co zareagowałam zirytowanym warknięciem, opuszczając dach.


7 komentarzy:

  1. Jej nie spodziewałam się tego że będzie występować :) Fajny pomysł na notkę ,tylko tak szybko ją przeczytałam że wydawała mi się krótsza od innych :( I szkoda że nie było żadnego momentu między nią a Ayato, bo uwielbiam ich jako parę :) Mam nadzieję że w nexcie będzie więcej Ayato i będzie trochę dłuższa :p Życzę dużo weny i czekam :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Och tak bardzo uwielbiam to opowiadanie!
    Szczerze powiedziawszy to zakochałam się w połączeniu Laito i Natsuki !
    Jednakże czegokolwiek byś nie napisała- ja będę z ogromną chęcią czytać :)
    Czekam niecierpliwie ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak cudnie, Raito ma ten swój najbardziej niepowtarzalny styl zachowania, a jego gra na pianinie jest piękna

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde współczuje je wystepowac z Raito a ja na jej miejscu oblałabym go kawą ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oblałabym go kawą i przerzuciła za barierę.

      Usuń
  5. Hejeczka,
    ciekawy pomysł, ale czy ta pedagog w ogóle nic nie słyszała... z góry wszystko ustaliła sama...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń