Zaproszenie
Od tej dziwnej
sytuacji w ogrodzie odczuwałam niepokój. Gdy tylko zostawałam sama, skóra mnie mrowiła
zupełnie jakbym była obserwowana. Dlatego starałam się jak najmniej czasu
spędzać bez towarzystwa. Może wydawać się to dziwne, ale z wampirami czułam się
bezpieczniej. Przynajmniej wiedziałam, czego można się po nich spodziewać.
Dziwne obrazy, które wtedy zobaczyłam, wciąż nie dawały mi spokoju. Nie byłam pewna czym one były, jakąś wizją? A może Cordelia znowu próbowała namieszać mi w głowie?
A w dodatku, kim mogła być obserwująca nas wtedy postać? Obawiałam się, że może to Richter powrócił. Chociaż miałam wielką nadzieję, że to jednak nie on.
Myślałam już, że od tych wszystkich myśli po prostu oszaleję. Miałam tego dość, chociaż z drugiej strony byłam ciekawa. Jednak chłopcy skutecznie odciągnęli moją uwagę od tego tematu.
Gdy wieczorem następnego dnia siedzieliśmy wszyscy w salonie, Reiji odczytał oficjalne zaproszenie kierowane do nas wszystkich, którego autorem był sam Karlheinz Sakamaki. Kiedy skończył czytać, wszyscy mieli dość sceptyczne miny. Pierwszy odezwał się Ayato, który cały czas w najlepsze zajadał się takoyaki przygotowanymi przeze mnie.
- Hę?! Że niby… karze nam uczestniczyć w Karnawale?
- Ayato, nie mów z pełnymi ustami – skarcił go Reiji. – To prawdziwy brak manier.
- Zamknij się! Nie pluję tym na lewo i prawo, więc się odczep – burknął w odpowiedzi zielonooki. – Jeezu, ten stary i jego pokręcone pomysły…
- Zastanawiam się, czemu zależy mu tak na naszym uczestnictwie – odezwał się Kanato, przyciskając do siebie Teddy’ego.
- Kto wie? – Laito wzruszył ramionami. – Jego szaleństwo nie jest niczym nowym… Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby, na przykład, kazał nam się w tej chwili przenieść na Marsa.
Porwałam z talerza Ayato jedno takoyaki i przysłuchiwałam się w dalszym ciągu ich rozmowie. Jak na razie nie rozumiałam zbytnio, o co chodzi, więc wolałam się nie wtrącać.
- Prawda, Maleńka? – nagle Laito zwrócił się bezpośrednio do mnie. – Też tak myślisz?
- Huh? – spojrzałam na niego zaskoczona. Tak naprawdę, to nie wiedziałam praktycznie nic o ich ojcu. – Hmm… z waszych historii wynika, że jest kimś naprawdę… albo bardzo dziwnym, albo strasznym.
- Racja, ten facet istnieje tylko po to, by się nad nami znęcać i nas ranić.
Wysłuchując relacji braci, zaczynałam im co raz bardziej współczuć. Mieć ojca, którego nie obchodzi, co dzieje się z jego własnymi dziećmi... Ja nigdy tego nie zaznałam nawet, jeśli mężczyzna, który się mną opiekował tylko udawał mojego ojca.
- Laito, posuwasz się za daleko – oświadczył Reiji. – Ze względu na ojca, zamierzam przyjąć jego zaproszenie na „VanDead Carnival”.
- Tch… zamknij się! – warknął, dotąd milczący Subaru. – Karnawał… Myślę, że on ma naprawdę coś nie tak z głową! – Po czym, aby dać upust swojej złości, uderzył pięścią w ścianę.
Jeszcze kilka miesięcy temu, może by mnie zaskoczyło jego agresywne zachowanie, jednak teraz byłam do niego już przyzwyczajona. Mimo to, wzdrygnęłam się mimowolnie.
- Subaru, jeśli na tej ścianie będzie choć rysa, pieniądze na naprawę odbiorę z twojego kieszonkowego – oznajmił ze spokojem Reiji.
- Hę?! Nie przesadzaj! To już jest gnębienie!
- Niby z której strony to jest gnębienie? – Reiji uniósł pytająco brwi. – No cóż, w każdym razie, ja wezmę udział w „VanDead Carnival”.
- Kto by chciał uczestniczyć w czymś takim?! Ja nie idę – jakby na podkreślenie swoich słów, Ayato rozparł się wygodniej na kanapie obok mnie.
- Ja też nie chcę – poparł go Kanato.
- Zapowiada się nudno… Ja również chyba spasuję – Laito skrzyżował ramiona i odchylił się na oparcie swojego fotela.
- Oczywiście, ja też odmawiam – podjął Subaru. – Nie mam żadnego obowiązku, by tam iść.
- Ja też – przytaknął Shuu. – Nie mam czasu na gierki staruszka.
- Hmm… jeśli tak to w porządku.
- Co jest, Reiji? – Ayato spojrzał na niego zaskoczony. – Naprawdę tam pójdziesz?
- Tak, pójdę. Nieposłuszeństwo wobec ojca mogłoby się skończyć jakimiś problemami. Zresztą, Natsuki będzie mi towarzyszyć – oznajmił, spoglądając na mnie ze złośliwym uśmiechem.
- Słucham?! – można by powiedzieć, że szczęka mi z lekka opadła. Nie rozumiałam, po co Reiji miałby brać mnie ze sobą. – Chyba żartujesz!
- Przecież ona nie ma z tym nic wspólnego! – Zaprzeczył Subaru. – Dlaczego miałaby z tobą iść?!
- No właśnie! – wtrącił Ayato, odstawiając gwałtownie swój talerz. – Ona z tobą?!
Reiji, jak zwykle zachował swój nienaturalny spokój.
- Nie mam wyboru. Powinienem zabrać ją ze sobą, bo tak wyraźnie jest napisane w zaproszeniu.
- Że co?! – krzyknęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty iść nigdzie sama z Okularnikiem.
- Właśnie tak. Pójdziemy razem do Świata Demonów, a wy… - urwał i powiódł wzrokiem po swoich braciach. – Róbcie jak chcecie. Śmiało, zignorujcie polecenie ojca i przygotujcie się na karę.
Ayato przeniósł wzrok z Reijiego na mnie, po czym ponownie na niego i warknął cicho coś niezrozumiałego pod nosem.
- … Jeśli Maleńka idzie, to ja też może pójdę – westchnął Laito.
- Laito, próbujesz uciec? – Kanato nagle się zdenerował.
- To nie tak – zaprzeczył szybko Kapelusznik. – Chodzi mi o to, że z Maleńką Karnawał może nie będzie taki zły…
- Hę? – obdarzyłam go zdziwionym spojrzeniem. – Co ty… Zaczekajcie chwilę!
- O co chodzi? – zapytał Shuu.
- Mówicie o tym całym wyjściu i moim towarzystwie, ale ja jeszcze nawet nie zdecydowałam czy zamierzam iść! A poza tym… O co w ogóle chodzi z tym całym Karnawałem w Świecie Demonów?
- Jak sama nazwa wskazuje, to Karnawał, głu-pia~ - Ayato nagle odzyskał humor. W odpowiedzi pokazałam mu język, po czym odwróciłam się do pozostałych, oczekując na dalsze wyjaśnienia.
- Chodzi mi o to, jak wygląda taki Karnawał.
- No więc widzisz – zaczął Reiji - wydarzenia zwane karnawałami zdarzają się nawet w Świecie Demonów. Tak naprawdę nie różnią się zbytnio od tych ludzkich, ale jeśli już by wnikać w szczegóły… to „VanDead Carnival” jest otwartym festiwalem dla wampirów w tamtym świecie. Innymi słowy, wszyscy uczestnicy tego Karnawału są wampirami.
Same wampiry?!
Przełknęłam nerwowo ślinę. Skoro to impreza tylko dla krwiopijców to po pierwsze, dlaczego mam tam iść, skoro jestem człowiekiem? A po drugie, o ja biedna… Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Niby na co dzień przebywałam z szóstką wampirów, ale cały Karnawał tylko dla wampirów… Ile ich tam może być? Dziesiątki? Setki? Poczułam dreszcz przebiegający mi po plecach. To się nie może dla mnie dobrze skończyć…
- Nie wyglądasz na zadowoloną – zwrócił się do mnie Subaru. – Jakoś pobladłaś.
- Taa… hmm… może to dlatego, że mam być jedynym człowiekiem na imprezie dla samych wampirów? Chyba nie chcę tam iść…
- Więc zostajesz, prawda? – zapytał Kanato, uśmiechając się nieznacznie.
- Z chęcią…
- Myślisz, że bym to wybaczył? – wtrącił się Reiji.
- Ehh, miałam nadzieję się wykręcić.
- Huuh, chyba nie mam wyjścia – mruknął zrezygnowany Shuu. – Pójdę z wami.
- Hee, nawet ty, nudziarzu, chcesz w tym uczestniczyć? – na twarzy Ayato pojawił się złośliwy uśmiech. – To prawdziwa rzadkość.
- To tylko dlatego, że prowokowane gniewu staruszka mogłoby się okazać kłopotliwe…
- Mądra decyzja, Shuu – stwierdził jego młodszy brat z uśmiechem.
- Niech będzie, też idę – poddał się Subaru.
- No, no, ty też? – Reiji wydawał się być co raz bardziej zadowolony.
- Po prostu nie mam nic lepszego do roboty, jasne?
- Subaru się o nią martwi, prawda? – dodał Kanato z rozbawieniem.
Spojrzałam zaciekawiona na białowłosego. Zastanawiałam się, czy to prawda. W końcu Subaru dość często stawał w mojej obronie… Kątem oka zauważyłam, że twarz Ayato nagle spochmurniała.
- Hę?! To nie tak! – zaprzeczył tymczasem najmłodszy z braci.
- Haha, Subaru jest taki uroczy, czyż nie? – zaśmiał się Laito, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu wypełzającego na moje usta.
- Coś ty powiedział?! Zabiję cię!
- Okay, okay – odezwał się pojednawczo Reiji. – Koniec drażnienia Subaru. A reszta… - spojrzał wyczekująco na Ayato i Kanato. Sama również wbiłam błagalny wzrok w Ayato, mając nadzieję, że jednak zmieni zdanie. Wampir zerknął na mnie, po czym westchnął dramatycznie.
- Tch… jeśli wszyscy idą, to ja też.
Usłyszawszy to, posłałam mu szeroki uśmiech. Wyraz jego twarzy nieco złagodniał, chociaż wciąż wydawał się być naburmuszony.
- W takim razie ja też pójdę – zgodził się Kanato. – Tak się składa, że znajduje się tam mój ulubiony sklep ze słodyczami.
- No i wychodzi na to, że ostatecznie wszyscy dobrowolnie idziemy – Laito wydawał się rozbawiony całym tym obrotem spraw.
- Cóż, to to, na co liczył ojciec – stwierdził Reiji.
- Taa… więc uzgodnione, wszyscy idziemy. Świetnie. A teraz idę spać – oznajmił Shuu, ziewając. Tym samym zakończył nasze „spotkanie”.
Dziwne obrazy, które wtedy zobaczyłam, wciąż nie dawały mi spokoju. Nie byłam pewna czym one były, jakąś wizją? A może Cordelia znowu próbowała namieszać mi w głowie?
A w dodatku, kim mogła być obserwująca nas wtedy postać? Obawiałam się, że może to Richter powrócił. Chociaż miałam wielką nadzieję, że to jednak nie on.
Myślałam już, że od tych wszystkich myśli po prostu oszaleję. Miałam tego dość, chociaż z drugiej strony byłam ciekawa. Jednak chłopcy skutecznie odciągnęli moją uwagę od tego tematu.
Gdy wieczorem następnego dnia siedzieliśmy wszyscy w salonie, Reiji odczytał oficjalne zaproszenie kierowane do nas wszystkich, którego autorem był sam Karlheinz Sakamaki. Kiedy skończył czytać, wszyscy mieli dość sceptyczne miny. Pierwszy odezwał się Ayato, który cały czas w najlepsze zajadał się takoyaki przygotowanymi przeze mnie.
- Hę?! Że niby… karze nam uczestniczyć w Karnawale?
- Ayato, nie mów z pełnymi ustami – skarcił go Reiji. – To prawdziwy brak manier.
- Zamknij się! Nie pluję tym na lewo i prawo, więc się odczep – burknął w odpowiedzi zielonooki. – Jeezu, ten stary i jego pokręcone pomysły…
- Zastanawiam się, czemu zależy mu tak na naszym uczestnictwie – odezwał się Kanato, przyciskając do siebie Teddy’ego.
- Kto wie? – Laito wzruszył ramionami. – Jego szaleństwo nie jest niczym nowym… Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby, na przykład, kazał nam się w tej chwili przenieść na Marsa.
Porwałam z talerza Ayato jedno takoyaki i przysłuchiwałam się w dalszym ciągu ich rozmowie. Jak na razie nie rozumiałam zbytnio, o co chodzi, więc wolałam się nie wtrącać.
- Prawda, Maleńka? – nagle Laito zwrócił się bezpośrednio do mnie. – Też tak myślisz?
- Huh? – spojrzałam na niego zaskoczona. Tak naprawdę, to nie wiedziałam praktycznie nic o ich ojcu. – Hmm… z waszych historii wynika, że jest kimś naprawdę… albo bardzo dziwnym, albo strasznym.
- Racja, ten facet istnieje tylko po to, by się nad nami znęcać i nas ranić.
Wysłuchując relacji braci, zaczynałam im co raz bardziej współczuć. Mieć ojca, którego nie obchodzi, co dzieje się z jego własnymi dziećmi... Ja nigdy tego nie zaznałam nawet, jeśli mężczyzna, który się mną opiekował tylko udawał mojego ojca.
- Laito, posuwasz się za daleko – oświadczył Reiji. – Ze względu na ojca, zamierzam przyjąć jego zaproszenie na „VanDead Carnival”.
- Tch… zamknij się! – warknął, dotąd milczący Subaru. – Karnawał… Myślę, że on ma naprawdę coś nie tak z głową! – Po czym, aby dać upust swojej złości, uderzył pięścią w ścianę.
Jeszcze kilka miesięcy temu, może by mnie zaskoczyło jego agresywne zachowanie, jednak teraz byłam do niego już przyzwyczajona. Mimo to, wzdrygnęłam się mimowolnie.
- Subaru, jeśli na tej ścianie będzie choć rysa, pieniądze na naprawę odbiorę z twojego kieszonkowego – oznajmił ze spokojem Reiji.
- Hę?! Nie przesadzaj! To już jest gnębienie!
- Niby z której strony to jest gnębienie? – Reiji uniósł pytająco brwi. – No cóż, w każdym razie, ja wezmę udział w „VanDead Carnival”.
- Kto by chciał uczestniczyć w czymś takim?! Ja nie idę – jakby na podkreślenie swoich słów, Ayato rozparł się wygodniej na kanapie obok mnie.
- Ja też nie chcę – poparł go Kanato.
- Zapowiada się nudno… Ja również chyba spasuję – Laito skrzyżował ramiona i odchylił się na oparcie swojego fotela.
- Oczywiście, ja też odmawiam – podjął Subaru. – Nie mam żadnego obowiązku, by tam iść.
- Ja też – przytaknął Shuu. – Nie mam czasu na gierki staruszka.
- Hmm… jeśli tak to w porządku.
- Co jest, Reiji? – Ayato spojrzał na niego zaskoczony. – Naprawdę tam pójdziesz?
- Tak, pójdę. Nieposłuszeństwo wobec ojca mogłoby się skończyć jakimiś problemami. Zresztą, Natsuki będzie mi towarzyszyć – oznajmił, spoglądając na mnie ze złośliwym uśmiechem.
- Słucham?! – można by powiedzieć, że szczęka mi z lekka opadła. Nie rozumiałam, po co Reiji miałby brać mnie ze sobą. – Chyba żartujesz!
- Przecież ona nie ma z tym nic wspólnego! – Zaprzeczył Subaru. – Dlaczego miałaby z tobą iść?!
- No właśnie! – wtrącił Ayato, odstawiając gwałtownie swój talerz. – Ona z tobą?!
Reiji, jak zwykle zachował swój nienaturalny spokój.
- Nie mam wyboru. Powinienem zabrać ją ze sobą, bo tak wyraźnie jest napisane w zaproszeniu.
- Że co?! – krzyknęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty iść nigdzie sama z Okularnikiem.
- Właśnie tak. Pójdziemy razem do Świata Demonów, a wy… - urwał i powiódł wzrokiem po swoich braciach. – Róbcie jak chcecie. Śmiało, zignorujcie polecenie ojca i przygotujcie się na karę.
Ayato przeniósł wzrok z Reijiego na mnie, po czym ponownie na niego i warknął cicho coś niezrozumiałego pod nosem.
- … Jeśli Maleńka idzie, to ja też może pójdę – westchnął Laito.
- Laito, próbujesz uciec? – Kanato nagle się zdenerował.
- To nie tak – zaprzeczył szybko Kapelusznik. – Chodzi mi o to, że z Maleńką Karnawał może nie będzie taki zły…
- Hę? – obdarzyłam go zdziwionym spojrzeniem. – Co ty… Zaczekajcie chwilę!
- O co chodzi? – zapytał Shuu.
- Mówicie o tym całym wyjściu i moim towarzystwie, ale ja jeszcze nawet nie zdecydowałam czy zamierzam iść! A poza tym… O co w ogóle chodzi z tym całym Karnawałem w Świecie Demonów?
- Jak sama nazwa wskazuje, to Karnawał, głu-pia~ - Ayato nagle odzyskał humor. W odpowiedzi pokazałam mu język, po czym odwróciłam się do pozostałych, oczekując na dalsze wyjaśnienia.
- Chodzi mi o to, jak wygląda taki Karnawał.
- No więc widzisz – zaczął Reiji - wydarzenia zwane karnawałami zdarzają się nawet w Świecie Demonów. Tak naprawdę nie różnią się zbytnio od tych ludzkich, ale jeśli już by wnikać w szczegóły… to „VanDead Carnival” jest otwartym festiwalem dla wampirów w tamtym świecie. Innymi słowy, wszyscy uczestnicy tego Karnawału są wampirami.
Same wampiry?!
Przełknęłam nerwowo ślinę. Skoro to impreza tylko dla krwiopijców to po pierwsze, dlaczego mam tam iść, skoro jestem człowiekiem? A po drugie, o ja biedna… Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Niby na co dzień przebywałam z szóstką wampirów, ale cały Karnawał tylko dla wampirów… Ile ich tam może być? Dziesiątki? Setki? Poczułam dreszcz przebiegający mi po plecach. To się nie może dla mnie dobrze skończyć…
- Nie wyglądasz na zadowoloną – zwrócił się do mnie Subaru. – Jakoś pobladłaś.
- Taa… hmm… może to dlatego, że mam być jedynym człowiekiem na imprezie dla samych wampirów? Chyba nie chcę tam iść…
- Więc zostajesz, prawda? – zapytał Kanato, uśmiechając się nieznacznie.
- Z chęcią…
- Myślisz, że bym to wybaczył? – wtrącił się Reiji.
- Ehh, miałam nadzieję się wykręcić.
- Huuh, chyba nie mam wyjścia – mruknął zrezygnowany Shuu. – Pójdę z wami.
- Hee, nawet ty, nudziarzu, chcesz w tym uczestniczyć? – na twarzy Ayato pojawił się złośliwy uśmiech. – To prawdziwa rzadkość.
- To tylko dlatego, że prowokowane gniewu staruszka mogłoby się okazać kłopotliwe…
- Mądra decyzja, Shuu – stwierdził jego młodszy brat z uśmiechem.
- Niech będzie, też idę – poddał się Subaru.
- No, no, ty też? – Reiji wydawał się być co raz bardziej zadowolony.
- Po prostu nie mam nic lepszego do roboty, jasne?
- Subaru się o nią martwi, prawda? – dodał Kanato z rozbawieniem.
Spojrzałam zaciekawiona na białowłosego. Zastanawiałam się, czy to prawda. W końcu Subaru dość często stawał w mojej obronie… Kątem oka zauważyłam, że twarz Ayato nagle spochmurniała.
- Hę?! To nie tak! – zaprzeczył tymczasem najmłodszy z braci.
- Haha, Subaru jest taki uroczy, czyż nie? – zaśmiał się Laito, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu wypełzającego na moje usta.
- Coś ty powiedział?! Zabiję cię!
- Okay, okay – odezwał się pojednawczo Reiji. – Koniec drażnienia Subaru. A reszta… - spojrzał wyczekująco na Ayato i Kanato. Sama również wbiłam błagalny wzrok w Ayato, mając nadzieję, że jednak zmieni zdanie. Wampir zerknął na mnie, po czym westchnął dramatycznie.
- Tch… jeśli wszyscy idą, to ja też.
Usłyszawszy to, posłałam mu szeroki uśmiech. Wyraz jego twarzy nieco złagodniał, chociaż wciąż wydawał się być naburmuszony.
- W takim razie ja też pójdę – zgodził się Kanato. – Tak się składa, że znajduje się tam mój ulubiony sklep ze słodyczami.
- No i wychodzi na to, że ostatecznie wszyscy dobrowolnie idziemy – Laito wydawał się rozbawiony całym tym obrotem spraw.
- Cóż, to to, na co liczył ojciec – stwierdził Reiji.
- Taa… więc uzgodnione, wszyscy idziemy. Świetnie. A teraz idę spać – oznajmił Shuu, ziewając. Tym samym zakończył nasze „spotkanie”.
Szczerze
powiedziawszy, to trochę się tym całym Karnawałem martwiłam. Miałam być jednym,
jedynym człowiekiem, otoczonym przez stado wampirów. Jeśli w dodatku wszystkie
będą takie żądne krwi… Wzdrygnęłam się. Nie wiedziałam, czego mogłabym się
spodziewać na tym festiwalu. A wątpiłam, żeby Sakamaki cały czas mnie
pilnowali. Myśl o tylu nadnaturalnych istotach w jednym miejscu, napawała mnie
przerażeniem.
A w dodatku, „VanDead Carnival” miał odbyć się w Świecie Demonów. Parę razy słyszałam o tym miejscu, ale nigdy tam nie byłam. I naprawdę wolałabym żeby tak zostało…
- Co ty wyprawiasz? – usłyszałam zdziwiony głos.
Podniosłam głowę i zobaczyłam Ayato, stojącego w drzwiach mojego pokoju. Wampir rozejrzał się zdezorientowany po pokoju.
- Co tu się stało?
Cóż, nie dziwiłam mu się. Mój pokój wyglądał bowiem, jakby przeszło przez niego tornado. Jedna z szaf była otwarta na oścież i wszędzie, dosłownie wszędzie – na łóżku, toaletce, podłodze – walały się moje ubrania.
- Emm… nic takiego. Szukałam czegoś odpowiedniego na Karnawał.
Wampir uniósł brwi, patrząc na mnie pytająco.
- No co? Nie ma żadnych wymagań, co do stroju?
- Nie. Idziesz tak jak chcesz.
- Serio? Żadnych yukat ani nic?
- Nie – powtórzył. – Dlaczego chcesz utrudniać sobie życie?
- Nie utrudniam… Eh, tak czy siak muszę coś wybrać – odwróciłam się zamyślona w stronę porozrzucanych stert ubrań.
- Dziewczyny…
- Mówiłeś coś?
- Może… - nagle jego oddech połaskotał skórę na mojej szyi.
- Kolego, ja tu muszę ogarnąć ten bajzel, więc proszę cię bardzo, żebyś mnie nie rozpraszał.
Spróbowałam mu się wymknąć, ale wampir był szybszy. Chwycił mnie za ramię i obrócił w swoją stronę, a ja cofając się, potknęłam się o porzucony na podłodze but i byłabym wyrżnęła na podłogę, gdyby nie oczywiście Ayato.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, trzymając mnie w swoich ramionach. Korzystając z pozycji w jakiej się znalazłam, przytknął usta do mojej szyi. Musiałam przygryźć dolną wargę, by nie wydać jakichś niestosownych dźwięków, gdy przesuwał językiem po mojej skórze.
Widząc moją reakcję, zaśmiał się cicho i podciągnął mnie do pozycji stojącej. Lewą rękę oplótł wokół mojej talii, a prawą przytrzymywał tył mojej głowy.
- Jesteś pewna, że ciuchy nie mogą poczekać? – wymruczał mi do ucha.
- No, może chwilkę… - odparłam, wtulając się w niego.
Nigdy nie spodziewałabym się, że mogłabym czuć się tak… bezpiecznie w ramionach jakiegokolwiek wampira. Tym bardziej nie myślałam nigdy o tym, że mogłabym w jakimś się zakochać. Bo teraz wiedziałam już na pewno. Zakochałam się w Ayato. Z jednej strony napawało mnie to dziwnym szczęściem, a z drugiej… niepewnością. Wciąż nie wiedziałam, co on tak naprawdę o mnie myśli? Jak długo to co nas łączy wytrzyma? Jaki rodzaj relacji teraz między nami zaistniał?
Jak zwykle miałam tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi… Postanowiłam jednak choć przez chwilę o tym, a nawet o niczym nie myśleć, oddając się przyjemności jaką dawało mi trwanie w uścisku Ayato.
A w dodatku, „VanDead Carnival” miał odbyć się w Świecie Demonów. Parę razy słyszałam o tym miejscu, ale nigdy tam nie byłam. I naprawdę wolałabym żeby tak zostało…
- Co ty wyprawiasz? – usłyszałam zdziwiony głos.
Podniosłam głowę i zobaczyłam Ayato, stojącego w drzwiach mojego pokoju. Wampir rozejrzał się zdezorientowany po pokoju.
- Co tu się stało?
Cóż, nie dziwiłam mu się. Mój pokój wyglądał bowiem, jakby przeszło przez niego tornado. Jedna z szaf była otwarta na oścież i wszędzie, dosłownie wszędzie – na łóżku, toaletce, podłodze – walały się moje ubrania.
- Emm… nic takiego. Szukałam czegoś odpowiedniego na Karnawał.
Wampir uniósł brwi, patrząc na mnie pytająco.
- No co? Nie ma żadnych wymagań, co do stroju?
- Nie. Idziesz tak jak chcesz.
- Serio? Żadnych yukat ani nic?
- Nie – powtórzył. – Dlaczego chcesz utrudniać sobie życie?
- Nie utrudniam… Eh, tak czy siak muszę coś wybrać – odwróciłam się zamyślona w stronę porozrzucanych stert ubrań.
- Dziewczyny…
- Mówiłeś coś?
- Może… - nagle jego oddech połaskotał skórę na mojej szyi.
- Kolego, ja tu muszę ogarnąć ten bajzel, więc proszę cię bardzo, żebyś mnie nie rozpraszał.
Spróbowałam mu się wymknąć, ale wampir był szybszy. Chwycił mnie za ramię i obrócił w swoją stronę, a ja cofając się, potknęłam się o porzucony na podłodze but i byłabym wyrżnęła na podłogę, gdyby nie oczywiście Ayato.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, trzymając mnie w swoich ramionach. Korzystając z pozycji w jakiej się znalazłam, przytknął usta do mojej szyi. Musiałam przygryźć dolną wargę, by nie wydać jakichś niestosownych dźwięków, gdy przesuwał językiem po mojej skórze.
Widząc moją reakcję, zaśmiał się cicho i podciągnął mnie do pozycji stojącej. Lewą rękę oplótł wokół mojej talii, a prawą przytrzymywał tył mojej głowy.
- Jesteś pewna, że ciuchy nie mogą poczekać? – wymruczał mi do ucha.
- No, może chwilkę… - odparłam, wtulając się w niego.
Nigdy nie spodziewałabym się, że mogłabym czuć się tak… bezpiecznie w ramionach jakiegokolwiek wampira. Tym bardziej nie myślałam nigdy o tym, że mogłabym w jakimś się zakochać. Bo teraz wiedziałam już na pewno. Zakochałam się w Ayato. Z jednej strony napawało mnie to dziwnym szczęściem, a z drugiej… niepewnością. Wciąż nie wiedziałam, co on tak naprawdę o mnie myśli? Jak długo to co nas łączy wytrzyma? Jaki rodzaj relacji teraz między nami zaistniał?
Jak zwykle miałam tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi… Postanowiłam jednak choć przez chwilę o tym, a nawet o niczym nie myśleć, oddając się przyjemności jaką dawało mi trwanie w uścisku Ayato.
a mozesz je napisac bo mi sie nie wyswietlaja a rozdzia niezly ci wyszedl nie moge sie doczekac nastepnego
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi ci o filmiki:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=jq3s9ZDN-k0
https://www.youtube.com/watch?v=WqJcq2I2HBM
Dzięki
UsuńNie ma to jak wrócić ze szkoły i zobaczyć, że jest nowy rozdział ^^. Wyszedł ci absolutnie genialny jak zawsze! Jestem ciekawa jak się to wszstko potoczy na festiwalu. Nie mogę doczekaś się następnego rozdziału więc proszę napisz go jak najszybciej! Dużo weny i czasu!
OdpowiedzUsuńVandead Carnival? :3 Zapowiada się ciekawie. Nie mogę się doczekać nowego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńa kiedy bedzie next moze jakos se przewidujesz
OdpowiedzUsuńKiedy mniejwięcej będzie nstępny rozdział? Ten wyszedł ci świetnie i chcę już przyczytać co sie wydarzy na karnawale :D
OdpowiedzUsuńNie mogę przewidzieć, kiedy konkretnie napiszę nowy rozdział, ale myślę, że najwcześniej pod koniec tego tygodnia, a najpóźniej - jakoś pod koniec miesiąca.
UsuńJuż nie mogę się doczekać nexta bo jestem ciekawa co się będzie działo na karnawale , w filmikach widziałam nowych chłopaków i jestem ciekawa czy pojawią się oni u ciebie w opowiadaniu :) Już czekam z niecierpliwością. :*
OdpowiedzUsuńprzypomiam next ma byc do kona tego tygodnia tak jak pisalas
OdpowiedzUsuńŚwietne są dalsze losy braci i Natsuki dołączam sie do grona fanów i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego rozdziału, masz talent ;) Zapraszam też na mojego bloga: http://demonicznewilki.bloog.pl/?smoybbtticaid=614440 wiem, że nie jest tak dobry jak twój, ale mam nadzieje, że się spodoba.
OdpowiedzUsuńPS.Kiedy kolejny rozdział
PSS.Zazdroszczę talentu ;)
Wspaniały rozdział, z resztą jak wszystkie ;)
OdpowiedzUsuńReijii miał niezłego asa w rękawie haha to było takie oczywiste,że żaden z nich nie puści jej z okularnikiem samej na taka impreze, za bardzo by sie o nią bali, a co do Subaru to on może faktycznie też coś do niej czuje hm...ciekawe bo jego reakcje możnu by odczytać dwuznacznie, o czym doskonale zdaje sobie sprawe Ayato
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńkarnawał w świecie demonów brzmi ciekawe... no i wszyscy jednak idą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Karnawał i świat demonów to połączenie gwarantujące świetną zabawę :D
Usuń