Ariana | Blogger | X X

piątek, 1 lipca 2016

Nastoletni Terror: Rozdział 9

Nareszcie wakacje! A co to oznacza? Wiadomo, mniej stresu i więcej czasu na różne przyjemności. W tym oczywiście na pisanie. Tak więc na dobry początek łapcie nowy rozdział "Nastoletniego Terroru" ^^. Nie zapomnijcie podzielić się swoimi wrażeniami.


Wybuch

 Wbiłam wzrok w leżące przede mną nienapoczęte bento. Chociaż przerwa rozpoczęła się już ładną chwilę temu ja wciąż nie potrafiłam zmusić się do wzięcia do ust chociaż jednego kęsa. I to nie dlatego, że mogłabym narzekać na smak posiłku. W końcu sama je przygotowałam. Byłam jednak do tego stopnia zestresowana, że obawiałam się, iż nie będę w stanie niczego przełknąć, a mój żołądek tylko jeszcze bardziej się zbuntuje i resztę przerwy spędzę w łazience. Już teraz czułam bolesne kłucie w brzuchu. 
 Przełknęłam ciężko ślinę i zwinęłam zaciśnięte na kolanach dłonie w pięści. W tej chwili na blacie mojej ławki wylądowało niewielkie, białe pudełeczko.
- Na ból brzucha.
Poderwałam szybko głowę. Obok mojej ławki stał Natsume oraz Ryutaro.
- Skąd...?
Ryutaro prychnął opierając się o parapet okna, przy którym siedziałam.
- Och, no błagam. Od jakichś pięciu minut siedzisz bez ruchu i tylko wgapiasz się w to żarcie jakby miało ci się w nim coś objawić. Zaczynasz wyglądać podejrzanie.
Natsume zachichotał i postukał palcem wskazującym w pudełko tabletek.
- Weź jedną i spróbuj coś zjeść, bo tylko sobie zaszkodzisz.
- Dzięki - wymamrotałam wyciskając tabletkę na dłoń. Popiłam ją kilkoma łykami wody mineralnej i odetchnęłam głęboko.
- Przestań się tak stresować - powiedział Ryutaro zerkając przez okno. - Nie masz do tego powodów.
- Jak to nie mam powodów?! - oburzyłam się. - Przecież wy popełnicie... - urwałam i poprawiłam się niechętnie - my popełnimy dzisiaj przestępstwo! To jak najbardziej jest powód do stresu.
- Ciiiszej. - Natsume pochylił się w moją stronę, przykładając palec wskazujący do ust. - Mogłabyś nie mówić o naszych planach tak głośno w miejscu publicznym?
Rozejrzałam się pospiesznie po sali. Oprócz nas było w niej jeszcze tylko kilka osób, ale były one tak pochłonięte swoimi sprawami, że w ogóle nie zwracały uwagi na naszą trójkę. Trochę mi ulżyło.
Spuściłam wzrok zsuwając się nieco niżej na swoim krześle.
- Przepraszam...
Ryutaro westchnął ciężko.
- Jak tak dalej pójdzie to wsypiesz nas zanim zdążymy jeszcze cokolwiek zrobić. Ty chyba naprawdę się do tego nie nadajesz. Może jak pogadamy z Kuro, to jednak...
- Przestań - przerwał mu ostro Natsume. Następne słowa wypowiedział już znacznie łagodniejszym tonem. - Poradzi sobie.
Spojrzałam na niego równie zaskoczona co Ryutaro. Ponownie stawał w mojej obronie. Nie rozumiałam dlaczego to robił ani skąd brała się u niego ta pewność, że poradzę sobie w takiej sytuacji.
- Jesteś pewny? - Endo zadał pytanie, które dręczyło również mnie.
- Tak. - Natsume uśmiechnął się w beztroski sposób, po czym położył dłoń na mojej głowie. - Saori na pewno dobrze sobie poradzi.
- I jesteś o tym przekonany, bo...?
- Tak po prostu - odparł niezrażony sceptycznym nastawieniem swojego przyjaciela. Następnie najzwyczajniej w świecie poczochrał mi włosy. - Naprawdę powinnaś coś zjeść. A jakbyś jeszcze nie wiedziała, to te bento jest całkiem dobre.

 Po zajęciach wróciliśmy do bazy w tempie ekspresowym. Ledwie przekroczyliśmy próg budynku, a Adachi skierował się prosto do garażu.
- Ruchy! - zawołał oglądając się na nas przez ramię. - Macie jakieś pięć minut na przebranie się i zgarnięcie rzeczy, które nie wylądowały jeszcze w samochodzie! Będę tam na was czekał.
 Wszyscy posłusznie rozbiegli się w kierunku swoich pokojów. Podążyłam więc za Hisako na "nasze" piętro, zastanawiając się po drodze czy któreś z ubrań, które ze sobą wzięłam nadawały się do tego typu... zadania.
Dziewczyna pomogła wybrnąć mi z tego problemu, gdy zaraz po wejściu na piętro cisnęła we mnie ciemnymi dżinsami oraz bluzą z kapturem. Chwyciłam ubrania posyłając jej pytające spojrzenie. Odwróciła się do mnie plecami, ściągając już swój mundurek.
- Nie patrz tak na mnie tylko pośpiesz się i ubieraj to - ponagliła mnie, odrzucając na bok zdjęte ubrania i sięgając po białe leginsy. - Wiem, że masz mało ciuchów, więc mogę ci trochę pożyczyć. No już, ubieraj!
Spuściłam wzrok na trzymane ubrania, po czym zorientowawszy się, iż Hisako była już prawie gotowa również zaczęłam się pospiesznie przebierać.
- Dziękuję - rzuciłam chwilę później, zbiegając po schodach. Endo zatrzymała się kilka schodków przede mną i spojrzała na mnie przeciągle. W końcu wzruszyła ramionami i pokonała ostatnich kilka stopni.
- Nie ma za co - odparła, będąc już na samym dole.

 Chłopcy czekali na nas przy jednym z samochodów. Tak, mieli ich więcej, chociaż nie mieściło mi się w głowie, skąd je brali. W każdym razie, ten był zielonym dostawczakiem z logiem sieci sklepów spożywczych. Uniosłam brwi, ale doszłam do wniosku, że wolę nie wnikać w to, jak zdobyli ten pojazd.
- Dłużej się nie dało? - zapytał Ryutaro oparty o drzwi od strony kierowcy.
Hisako odgarnęła włosy z cichym prychnięciem.
- Nie przesadzaj, braciszku. Zajęło nam to wyjątkowo mało czasu.
- Niestety wiem coś na temat tego, ile potrafisz się przygotowywać... - westchnął poprawiając okulary na nosie. - Nigdy nie zrozumiem dziewczyn.
- Więc czemu tak narzekasz?
- Dobra, dobra. Koniec tego. - Adachi uniósł rękę, aby uciszyć przekomarzające się rodzeństwo. - Mamy teraz ważniejsze rzeczy do roboty.
Seiichi skinął głową, gdy ten na niego spojrzał i odgoniwszy Ryutaro od drzwi wsiadł na miejsce kierowcy. Adachi okrążył samochód, aby zająć fotel z drugiej strony. Jednocześnie polecił nam zajęcie miejsc z tyłu.
 Natsume otworzył tylne drzwi dostawczaka ukazując pustą przestrzeń za przednimi siedzeniami. Znajdowały się tam jedynie dwie proste ławeczki umiejscowione naprzeciwko siebie.
- Panie przodem. - Yamamura wykonał zachęcający gest ręką.
- Dżentelmen się znalazł - wymamrotała Hisako wchodząc do środka. Usiadła na ławce po lewej stronie i założyła nogę na nogę. Zajęłam miejsce obok niej, podczas gdy chłopcy usiedli po drugiej stronie.
 Seiichi uruchomił silnik i wyjechał z garażu na nierówną drogę. Nasza czwórka siedząca na tyłach musiała przytrzymywać się krawędzi ławek, aby nie spaść, kiedy całe auto wręcz podskakiwało i trzęsło się na wybojach. 
Po chwili Kaoru odwrócił się w naszą stronę.
- Wszyscy pamiętają plan i wiedzą, co mają robić?
- Jeszcze tak - odpowiedział Natsume, krzywiąc się. - Gorzej, jeśli po tej jeździe dostaniemy jakiegoś wstrząsu mózgu.
Ryutaro uśmiechnął się pod nosem, lecz w następnej chwili na jego twarzy pojawił się grymas, gdyż uderzył tyłem głowy o metalowy bok samochodu.
- Czy naprawdę musi tym tak telepać?!
- Kiedy zrobiliście się tacy delikatni? - zapytał Seiichi ze swojego miejsca za kierownicą. - Przecież jeździliśmy tą drogą już wiele razy. Jeszcze się nie przyzwyczailiście?
- W takim razie dawno nie jechaliśmy takim gruchotem...
- Ryu, może chcesz przejść się pieszo?
- Czy wy możecie przestać się dzisiaj kłócić? - wtrącił się zniecierpliwiony Kaoru. - Powtórzę pytanie. Czy wszyscy pamiętają plan i wiedzą, co mają robić?
Zgodnie przytaknęliśmy.
- To świetnie. Zadanie jest naprawdę banalne, więc liczę na to, że nikt nie zawali.
Nasze spojrzenia się spotkały i przypomniałam sobie rozmowę, jaką odbył tego ranka z Natsume.
- Jeśli nawali i przez nią nasz plan nie wypali, to poniesiesz tego konsekwencje.
- Nie nawali.
- Skąd ta pewność?
- Po prostu to wiem.
 Teraz już wiedziałam, że w tym zdaniu pod słowem "nikt" kryło się moje imię. Kaoru we mnie nie wierzył, tak samo jak Ryutaro i zapewne reszta. Nie sądzili, abym była w stanie sprostać zadaniu. Wątpili we mnie. W ich oczach byłam najsłabszym ogniwem. 
 Z wyjątkiem Natsume. On jeden wydawał się we mnie wierzyć i ciągle powtarzał, że dam sobie radę. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to, co mieli zamiar zrobić było czymś zdecydowanie niewłaściwym. A raczej, było przestępstwem. Ale z drugiej strony nie chciałam zawieźć Natsume. Pragnęłam udowodnić, że nie mylił się co do mnie. Jedyny problem tkwił w tym, iż aby tego dokonać, musiałam złamać prawo.
- Niepotrzebnie się martwisz, szefie - odezwał się Natsume krzyżując ze mną spojrzenia. Kąciki ust uniósł w lekkim, łagodnym uśmiechu. - Wszystko będzie dobrze.
Nie byłam pewna, czy słowa te były skierowane do Kaoru, czy też może do mnie. Nieśmiało odwzajemniłam uśmiech, a wtedy do mnie mrugnął.
- Na to liczę - odparł Adachi. - Shimizu i Yamamura. Nie zapomnijcie zabrać plecaków.
Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o jakich plecakach mowa.
- Naprawdę myślisz, że zapomnielibyśmy o niemal najważniejszej części tego planu? - Natsume pokręcił głową. Następnie schylił się i spod ławki, na której siedział wyciągnął dwa czarne plecaki. Jeden położył na swoich kolanach, a drugi rzucił w moją stronę. Złapałam go i zaciekawiona zajrzałam do środka. Moim oczom ukazała się jedynie puszka czerwonej farby w sprayu. Domyśliłam się, że to właśnie za jej pomocą mieliśmy z Natsume pozostawić za sobą "ślad". No tak, było to logiczne. Poczułam się jak idiotka, ponieważ nie pomyślałam o tym wcześniej.
Przycisnęłam plecak do klatki piersiowej. W tej chwili samochód wjechał wreszcie na równy, gładki asfalt, co sprawiło, że na mojej twarzy tak jak i na twarzach pozostałych osób siedzących z tyłu odmalował się wyraz ulgi.
- Wysiądziecie osobno w pewnych odstępach czasu - oznajmił Kaoru. - Rozdzielicie się i udacie się na miejsce innymi drogami. Zróbcie tak samo, gdy będziecie wracać. 
Samochód wjechał powoli w wąską uliczkę i zatrzymał się pod jednym z budynków.
- Ryutaro, idź pierwszy - polecił Kaoru. 
Okularnik skinął głową, zasalutował i wyskoczył z pojazdu. Chwilę później to samo zrobiła Hisako. Na końcu nadeszła kolej na mnie oraz Natsume.
- Gotowa? - zapytał chłopak zerkając na mnie, gdy już szliśmy w kierunku poczty. Zacisnęłam palce na szelkach plecaka i z determinacją skinęłam głową. Chłopak uśmiechnął się w nieco złośliwy sposób. - To dobrze, bo wiesz... Gdybyś zmieniła teraz zdanie, to i tak już nie ma opcji, żeby się wycofać.
- Dzięki za pocieszenie - mruknęłam. Wcale to jakoś nie ukoiło moich nerwów. Dziwne?
- Nie ma za co - zaśmiał się.
 Wydawał się zupełnie rozluźniony, co wciąż mnie dziwiło. Jednak po chwili, którą przeszliśmy w milczeniu, spoważniał.
- No, to jesteśmy na miejscu - stwierdził oczywisty fakt, bo już doszliśmy do budynku poczty. Nim zdążyłam zastanowić się nad tym, czy przypadkiem jednak nie mam ochoty czmychnąć, gdzie pieprz rośnie, Natsume otworzył i przytrzymał dla mnie drzwi. Chciałam czy nie, musiałam wejść do środka. Ustawiliśmy się najzwyczajniej w kolejce do jednego ze stanowisk. Hisako i Ryutaro także dotarli już na miejsce. Chłopak przyglądał się akcesoriom biurowym wystawionym w szklanej gablocie, a dziewczyna wystukiwała coś na klawiaturze swojego telefonu siedząc na plastikowym krześle w kącie pomieszczenia. Zapewne nikt z przypadkowych osób znajdujących się razem z nami na poczcie w najmniejszym stopniu nie podejrzewał, co miało się tam zaraz wydarzyć.
 Natsume ziewnął i popatrzył na zegar zawieszony na ścianie. Wskazywał godzinę szesnastą czterdzieści dziewięć.
- Czemu zawsze wszystko musi tak długo trwać na tych pocztach? - zapytał, przenosząc na mnie wzrok. Wzruszyłam jedynie ramionami. Wolałam się nie odzywać, aby przypadkiem moja nerwowość nie ujawniła się w moim głosie.
 Minęło czternaście sekund (tak, liczyłam) i nagle z dwóch stron pomieszczenia rozległ się huk wybuchów. Wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Powietrze wypełnił gęsty, biały dym. Ludzie wpadli w panikę i krzycząc rzucili się do wyjścia, po drodze wpadając na siebie nawzajem. Wszelkie oświetlenie i klimatyzacja momentalnie przestały działać. Ich plan... Nasz plan na dobre wszedł w życie. 
 W tym samym czasie Natsume złapał mnie za rękę i pociągnął na podłogę pod stojący nieopodal stolik. Obok nas ktoś przebiegł, krztusząc się i kaszląc od dymu. Mnie samą też zaczynało już drapać w gardle, ale znieruchomiałam i starałam się to po prostu zignorować.
 Natsume przysunął się bliżej mnie. Na tyle blisko, że jego usta musnęły moje ucho, kiedy pochylił się, by coś mi powiedzieć. I chociaż wiedziałam, że był to najmniej odpowiedni moment na takie sprawy - moje serce niekontrolowanie zabiło szybciej. 
- Spróbuj naciągnąć bluzę na usta i nos, i wdychać jak najmniej dymu. Rozumiesz?
Przytaknęłam ruchem głowy, robiąc tak, jak mi polecił.
- Teraz zajmiemy się naszą częścią planu.
 Nie dając mi czasu na odpowiedź (która, co prawda, i tak nie byłaby zbyt elokwentna) uścisnął mocniej moją rękę, po czym ponownie pociągnął mnie za sobą. Tym razem w kierunku głównego stanowiska na poczcie. Opadliśmy przy nim na kolana i każde z nas zajęło się swoją częścią zadania. W tej chwili już naprawdę nie mogłam się wycofać, więc przynajmniej nie chciałam spartaczyć. Wyjęłam puszkę farby ze swojego plecaka i zaczęłam odtwarzać logo Explosive Rabbits, które Natsume pokazał mi dzień wcześniej. Dym niestety był tak gęsty, że w dużym stopniu utrudniał mi tę pracę. Musiałam mrużyć oczy i rozganiać go ręką, żeby widzieć powierzchnię, po której malowałam. Zdawałam się też więc na najzwyklejsze wyczucie, mając nadzieję, że mój rysunek mimo wszystko będzie przypominał logo tkwiące w mojej pamięci. 
 Zostały mi już tylko ostatnie linie do namalowania, gdy usłyszałam ciężkie kroki osoby wbiegającej do budynku.
- Hej! Czy ktoś tam jeszcze jest?! Jeśli tak, niech się odezwie!
Drgnęłam gwałtownie, niemal nie upuszczając puszki. Serce zaczęło mi głośno walić w klatce piersiowej.
Zaszliśmy już tak daleko, pomyślałam. Jeśli teraz nas przyłapią...
Spojrzałam w bok szukając we wciąż unoszącym się dymie twarzy Natsume. Może on wiedziałby, co robić. A przynajmniej na to liczyłam.
Niespodziewanie z pomocą przyszedł nam dziewczęcy krzyk.
- Ja jestem! Moja noga! Niech mi ktoś pomoże!
To była Hisako.
 Na szczęście skupiła na sobie uwagę tejże osoby dostatecznie długo, żebyśmy mogli skończyć pozostawianie "śladu". Po nakreśleniu ostatniej kreski czym prędzej wrzuciłam puszkę z resztką farby do plecaka. Natsume po raz kolejny odnalazł moją rękę i razem opuściliśmy budynek poczty. 
 Na zewnątrz panowało niemałe zamieszanie. Ludzie zgromadzili się na placu przed wejściem przekrzykując się i próbując znaleźć wytłumaczenie tego, co się stało. 
Hisako odnaleźliśmy nieco na uboczu. Siedziała na schodkach prowadzących do sąsiedniego budynku, a młody mężczyzna ostrożnie oglądał jej nogę.
- Wygląda na to, że wszystko z nią w porządku - stwierdził wreszcie.
- Och, tu jesteś! - zawołał Natsume pochodząc bliżej dwójki. - Całe szczęście, że nic ci się nie stało.
- Znacie się? - zapytał mężczyzna.
 Wtedy Natsume wyjaśnił mu, że tak naprawdę nie zna Hisako, ale słyszał jej krzyk po wybuchu i próbował ją z moją pomocą znaleźć. Kłamstwo to przyszło mu z niezwykłą łatwością i nieznajomy bez oporów mu uwierzył. Następnie pożegnaliśmy się z nim oraz Hisako, udając się w drogę powrotną. Tym razem dotarliśmy do zaparkowanego samochodu jeszcze przed Hisako. Natomiast na miejscu był już Ryutaro. Nikt jednak nie odezwał się ani słowem, póki nie dołączyła do nas także dziewczyna. Dopiero wtedy Seiichi uruchomił silnik, a Kaoru odwrócił się do tyłu.
- Jak poszło? - przeszedł od razu do sedna.
Ryutaro podrzucił i złapał niewielki, prostokątny przedmiot. Pendrive.
- Szach-mat - oznajmił z uśmiechem.
Hisako otrzepała swoje spodnie.
- Wiadomo, że mi się udało.
Wzrok Kaoru przesunął się na mnie, a potem na Natsume. Chłopak przeciągnął się leniwie.
- Gładko jak po maśle. Mówiłem, że będzie dobrze.
Adachi skinął głową.
- Cieszy mnie fakt, że wszystkim się udało. Szczegóły omówimy po powrocie. A tymczasem... No cóż, zadanie wykonane. Możemy wracać.
- Nareszcie! - zawołał Ryutaro, wyrzucając ramiona nad głowę. - Umieram z głodu.
Seiichi zachichotał zerkając w lusterko wsteczne.
- Czy przypadkiem nie wypada dzisiaj twoja kolej na przygotowanie posiłku?
- Co? O, nie...
 Atmosfera w samochodzie stała się rozluźniona. Zupełnie jakbyśmy przed chwilą nie złamali prawa na co najmniej kilka różnych sposobów. Odetchnęłam cicho splatając dłonie ukryte w rękawach bluzy. Wciąż lekko drżały, ale czułam się jakoś... inaczej. To na pewno dziwne i złe, ale po dokonaniu tego wszystkiego zaczęłam odczuwać... podekscytowanie. Nie byłam już tylko zestresowana i przestraszona. Co zadziwiające, wręcz przeciwnie - w pewnym stopniu byłam usatysfakcjonowana własnym czynem. Nie podobało mi się to, lecz także nie potrafiłam ukryć tego przed samą sobą. Coś musiało się we mnie zmienić. Nie wiedziałam jedynie, kiedy mogło się to stać.

4 komentarze:

  1. Genialny rozdział. Mam tylko nadzieję, że później nie wyjdzie coś, że nawaliła bo chyba mój facepalm urwałby mi głowę :D Natsume jaki słodki kłamczuszek :)
    życzę dużo weny i czasu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Codziennie patrzyłąm i czekałam ;D Pozdrawiam i życzę weny, bo mi coś ucieka XD

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział super czekam na następe a w szczególności dl

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział, jak spełnienie marzeń^^ Niecierpliwie czekam na następny oraz dużo weny, Karolinko;*

    OdpowiedzUsuń