Uff, wreszcie skończyłam ten bonus-nagrodę dla zwyciężczyni konkursu. Jest on (jak sami będziecie mogli się przekonać) utrzymany w zdecydowanie innym nastroju niż aktualne rozdziały DiaLovers. W moim założeniu miał wyjść lekki i komediowy - tak na poprawę humoru i rozluźnienie się. Dajcie mi znać, czy osiągnęłam swój cel! ^^
Będzie mi również miło, jeśli odwiedzicie mnie na którymś z moich profili, np. na Twitterze - Lady Kanra i/lub ARMY.PL
Miłego czytania~.
Będzie mi również miło, jeśli odwiedzicie mnie na którymś z moich profili, np. na Twitterze - Lady Kanra i/lub ARMY.PL
Miłego czytania~.
Wakacje z wampirami
Jeszcze
nawet zanim rok szkolny oficjalnie dobiegł końca myślałam, że fajnie byłoby
jakoś to uczcić. No wiecie, w końcu zapowiadało się na to, że mieliśmy ukończyć go z sukcesem – wszyscy zdali. Z
lepszymi bądź gorszymi wynikami, ale cała nasza siódemka dała radę. Reiji nawet
nie miał zbyt wielu powodów do narzekania. A wracając do świętowania… Zdaje
się, że parę razy wspomniałam braciom Sakamaki, że gdybym miała okazję to w
wakacje chętnie wybrałabym się do typowych, japońskich łaźni albo jakiegoś
miejsca w tym stylu. Nie myślałam, że któryś z nich wziąłby moje słowa na
poważnie. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy parę dni po zakończeniu szkoły
oznajmili, iż mam jak najszybciej się spakować, ponieważ czeka nas krótki pobyt
w pewnym kurorcie. Na początku myślałam, że po prostu robili sobie ze mnie
żarty. Przestałam, gdy Reiji swoim do bólu poważnym tonem zaczął opowiadać o
wyjeździe i miejscu naszego zakwaterowania. Dowiedziałam się, iż wybrany przez
nich kurort znajdował się gdzieś pomiędzy światem ludzi i demonów. Można więc
było zastać w nim przedstawicieli obu tych krain. Cóż, zapowiadało się
ciekawie.
W dzień wyjazdu nie kryłam swojego podekscytowania. Zawczasu spakowana i w pełni gotowa do drogi od rana przemierzałam w podskokach rezydencję, poganiając braci Sakamaki. Przez to kilkakrotnie do moich uszu dobiegło zaspane mamrotanie o „żałowaniu swojej decyzji”. Ale miałam to gdzieś. Nie było najmniejszej szansy, żeby udało im się z tego wykręcić.
- Przecież wyjeżdżamy dopiero za trzy godziny – zaprotestował Shu, gdy przyszła pora, by to z niego zerwać pościel.
- Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje – wyrecytowałam śpiewnym tonem. – Znając ciebie wylazłbyś z łóżka na parę minut przed wyjazdem, a musisz się chyba doprowadzić do porządku, prawda?
- Nie - odparł, obracając się na drugi bok. – Mogę jechać tak jak jestem.
- Och, nie ma mowy. Będę przychodzić tu tak długo, aż nie wstaniesz – oznajmiłam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. – Innych też już wygoniłam.
Blondyn ukrył twarz w poduszce, która częściowo stłumiła jego pełen niezadowolenia jęk.
- Daj mi spać!
- Chciałbyś – rzuciłam na odchodnym, zanim ruszyłam w dalszą drogę, by upewnić się, że rodzeństwo Shu nie wróciło podczas mojej nieuwagi do łóżek. Nie miałam zamiaru im odpuszczać. Sami się w końcu o to prosili.
- Szczerze mówiąc myślałem, że twoja walizka będzie większa – stwierdził Laito, gdy na chwilę przed odjazdem znieśliśmy swoje bagaże do czekającej limuzyny. Tak, oczywiście, że jechaliśmy limuzyną. Był to chyba jeden z niewielu środków transportu, jaki rodzina Sakamaki uważała za właściwy. – Czy dziewczyny zazwyczaj nie biorą ze sobą mnóstwa rzeczy?
Prychnęłam, przekazując swój bagaż szoferowi.
- Potrafię spakować się tak, żeby wziąć wszystko, co potrzebne, a żeby nie zajmowało to zbyt dużo miejsca. – Obrzuciłam wzrokiem walizki i torby chłopaków. – A wy co tam macie? Przenośne narzędzia tortur?
Rudzielec teatralnym gestem przyłożył sobie dłoń do piersi.
- Przejrzałaś nas.
- Wciąż nie rozumiem, po co po nas tak wcześnie przyszłaś – burknął Kanato, bezceremonialnie wsuwając się między nas. Obdarzył mnie pełnym wyrzutu spojrzeniem. – Te jedzenie na drogę to mogłaś sobie sama zrobić. W dodatku nie zajęło to dużo czasu, więc nie wiem, po co byliśmy ci potrzebni.
- Cóż, prawdę powiedziawszy… - Uśmiechnęłam się niewinnie, nawijając pasmo włosów na palec wskazujący prawej dłoni. – Po prostu nie potrafiłam spać, tak więc…
- To że ty nie umiałaś spać nie znaczy, że my też nie mieliśmy.
- Och, daj spokój…
- Mniej gadania, więcej pakowania – wtrącił się Reiji, przechodząc obok nas ze swoją walizką. – Zaraz wyjeżdżamy, więc lepiej wsiadajcie, jeśli nie chcecie tu zostać.
W dzień wyjazdu nie kryłam swojego podekscytowania. Zawczasu spakowana i w pełni gotowa do drogi od rana przemierzałam w podskokach rezydencję, poganiając braci Sakamaki. Przez to kilkakrotnie do moich uszu dobiegło zaspane mamrotanie o „żałowaniu swojej decyzji”. Ale miałam to gdzieś. Nie było najmniejszej szansy, żeby udało im się z tego wykręcić.
- Przecież wyjeżdżamy dopiero za trzy godziny – zaprotestował Shu, gdy przyszła pora, by to z niego zerwać pościel.
- Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje – wyrecytowałam śpiewnym tonem. – Znając ciebie wylazłbyś z łóżka na parę minut przed wyjazdem, a musisz się chyba doprowadzić do porządku, prawda?
- Nie - odparł, obracając się na drugi bok. – Mogę jechać tak jak jestem.
- Och, nie ma mowy. Będę przychodzić tu tak długo, aż nie wstaniesz – oznajmiłam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. – Innych też już wygoniłam.
Blondyn ukrył twarz w poduszce, która częściowo stłumiła jego pełen niezadowolenia jęk.
- Daj mi spać!
- Chciałbyś – rzuciłam na odchodnym, zanim ruszyłam w dalszą drogę, by upewnić się, że rodzeństwo Shu nie wróciło podczas mojej nieuwagi do łóżek. Nie miałam zamiaru im odpuszczać. Sami się w końcu o to prosili.
- Szczerze mówiąc myślałem, że twoja walizka będzie większa – stwierdził Laito, gdy na chwilę przed odjazdem znieśliśmy swoje bagaże do czekającej limuzyny. Tak, oczywiście, że jechaliśmy limuzyną. Był to chyba jeden z niewielu środków transportu, jaki rodzina Sakamaki uważała za właściwy. – Czy dziewczyny zazwyczaj nie biorą ze sobą mnóstwa rzeczy?
Prychnęłam, przekazując swój bagaż szoferowi.
- Potrafię spakować się tak, żeby wziąć wszystko, co potrzebne, a żeby nie zajmowało to zbyt dużo miejsca. – Obrzuciłam wzrokiem walizki i torby chłopaków. – A wy co tam macie? Przenośne narzędzia tortur?
Rudzielec teatralnym gestem przyłożył sobie dłoń do piersi.
- Przejrzałaś nas.
- Wciąż nie rozumiem, po co po nas tak wcześnie przyszłaś – burknął Kanato, bezceremonialnie wsuwając się między nas. Obdarzył mnie pełnym wyrzutu spojrzeniem. – Te jedzenie na drogę to mogłaś sobie sama zrobić. W dodatku nie zajęło to dużo czasu, więc nie wiem, po co byliśmy ci potrzebni.
- Cóż, prawdę powiedziawszy… - Uśmiechnęłam się niewinnie, nawijając pasmo włosów na palec wskazujący prawej dłoni. – Po prostu nie potrafiłam spać, tak więc…
- To że ty nie umiałaś spać nie znaczy, że my też nie mieliśmy.
- Och, daj spokój…
- Mniej gadania, więcej pakowania – wtrącił się Reiji, przechodząc obok nas ze swoją walizką. – Zaraz wyjeżdżamy, więc lepiej wsiadajcie, jeśli nie chcecie tu zostać.
Czas
podróży wypełniony był moim radosnym trajkotaniem oraz mniej lub bardziej
zadowolonymi pomrukami ze strony wampirów. Nie przejmowałam się za bardzo ich
podejściem. Kiedy zaczynali mnie ignorować zajmowałam się sama sobą, wyglądając
przez okno, słuchając muzyki albo zastanawiając się nad tym, co mogłabym robić
po dotarciu na miejsce. Dzięki temu czas minął mi szybciej i byłam niemal
zaskoczona, gdy nasz pojazd ostatecznie się zatrzymał. Już w następnej chwili
rzuciłam się czym prędzej do wyjścia, niemal depcząc siedzącego obok Ayato.
Zignorowałam jego zirytowane syknięcie i wypadłam na zewnątrz.
Myśląc o typowo japońskich łaźniach zazwyczaj miałam przed oczami obraz raczej niskiego budynku w typowo japońskim stylu, z równie typowo japońskim ogrodem. Tymczasem po wyjściu z limuzyny ujrzałam ogromny (co najmniej dziesięciopiętrowy), nowoczesny budynek. Nawet z miejsca, w którym stałam widziałam piętrzące się za nim zjeżdżalnie i słyszałam szum wody zmieszany z okrzykami radości (i przerażenia). Obszerny ogród znajdujący się obok parkingu wypełnionego luksusowymi pojazdami niby był utrzymany w japońskim stylu, ale to zdecydowanie nie było to, co sobie wyobrażałam. W dodatku wszystko wyglądało tak… drogo. Niczym wyciągnięte z reklamy jednego z tych biur podróży dla bogaczy. Szczęka mi tak trochę opadła.
- Zamknij usta, bo to niekulturalne – zganił mnie Reiji, stając obok.
- To wygląda jak… - Otrząsnęłam się, pokręciwszy głową. – Jakiś pięciogwiazdkowy hotel.
- Tak właściwie, ma tylko cztery gwiazdki.
Spojrzałam na niego w osłupieniu.
- Cztery gwiazdki? – Powtórzyłam, po czym złapałam rączkę mojej walizki, przed chwilą wyjętej z bagażnika przez szofera. – Co to ma znaczyć, że to ma tylko cztery gwiazdki? – Prychnęłam. I odwróciłam się w kierunku limuzyny. – Nie ma mowy, żebym została w takim miejscu. Cztery gwiazdki, to zdecydowanie za mało jak dla mnie.
Bracia Sakamaki wpatrywali się we mnie z uniesionymi brwiami.
- Chcesz… wracać? – zapytał niepewnie Subaru, przechylając głowę na bok.
Zaśmiałam się, spojrzałam na ich szóstkę z politowaniem, po czym błyskawicznie ruszyłam w kierunku przeszklonych drzwi wejściowych.
- Jeszcze czego! – Machnęłam im wolną dłonią. – Nara, frajerzy! Idę się pławić w czterogwiazdkowych luksusach!
Myśląc o typowo japońskich łaźniach zazwyczaj miałam przed oczami obraz raczej niskiego budynku w typowo japońskim stylu, z równie typowo japońskim ogrodem. Tymczasem po wyjściu z limuzyny ujrzałam ogromny (co najmniej dziesięciopiętrowy), nowoczesny budynek. Nawet z miejsca, w którym stałam widziałam piętrzące się za nim zjeżdżalnie i słyszałam szum wody zmieszany z okrzykami radości (i przerażenia). Obszerny ogród znajdujący się obok parkingu wypełnionego luksusowymi pojazdami niby był utrzymany w japońskim stylu, ale to zdecydowanie nie było to, co sobie wyobrażałam. W dodatku wszystko wyglądało tak… drogo. Niczym wyciągnięte z reklamy jednego z tych biur podróży dla bogaczy. Szczęka mi tak trochę opadła.
- Zamknij usta, bo to niekulturalne – zganił mnie Reiji, stając obok.
- To wygląda jak… - Otrząsnęłam się, pokręciwszy głową. – Jakiś pięciogwiazdkowy hotel.
- Tak właściwie, ma tylko cztery gwiazdki.
Spojrzałam na niego w osłupieniu.
- Cztery gwiazdki? – Powtórzyłam, po czym złapałam rączkę mojej walizki, przed chwilą wyjętej z bagażnika przez szofera. – Co to ma znaczyć, że to ma tylko cztery gwiazdki? – Prychnęłam. I odwróciłam się w kierunku limuzyny. – Nie ma mowy, żebym została w takim miejscu. Cztery gwiazdki, to zdecydowanie za mało jak dla mnie.
Bracia Sakamaki wpatrywali się we mnie z uniesionymi brwiami.
- Chcesz… wracać? – zapytał niepewnie Subaru, przechylając głowę na bok.
Zaśmiałam się, spojrzałam na ich szóstkę z politowaniem, po czym błyskawicznie ruszyłam w kierunku przeszklonych drzwi wejściowych.
- Jeszcze czego! – Machnęłam im wolną dłonią. – Nara, frajerzy! Idę się pławić w czterogwiazdkowych luksusach!
Początkowo
bracia Sakamaki chcieli wynająć osobne pokoje dla każdego z nas, ale udało mi
się ich przekonać, żeby się nie wygłupiali i nie zajmowali miejsca innym
gościom. W dodatku okazało się, że gdy nadeszła pora rezerwacji wolny był tylko
jeden jednoosobowy pokój. Musieli więc pogodzić się z myślą, że będą dzielić
pomiędzy sobą dwa pomieszczenia – w jednym trojaczki, w drugim reszta. Mi
trafił się ten ostatni jednoosobowy, co całkiem mnie zadowalało.
Jak najwyraźniej wszystko w tym kurorcie, także mój pokój był połączeniem nowoczesności z tradycją. Jego ściany pokrywała drewniana boazeria oraz beżowa tapeta, gdzieniegdzie przyozdobiona niewielkimi obrazami pejzaży. Podłoga wyłożona była jasnymi tatami * z niewielkim drewnianym stolikiem otoczonym przez poduszki, ustawionym na jej środku. Z jednej strony pokoju znajdowało się normalne, jednoosobowe łóżko, a z drugiej – rozłożony na matach futon**. Na jednej ze ścian wisiał płaski telewizor, a duże okna i szklane drzwi prowadziły na balkon, z którego roztaczał się widok na baseny oraz zewnętrzną część łaźni.
Choć to, iż słońce rzekomo spala wampiry jest zaledwie mitem, bracia Sakamaki i tak nie lubili przebywać na zewnątrz, gdy świeciło ono najmocniej. Wynikało to z tego, iż jako czystej krwi wampiry byli po prostu wrażliwi na jego promienie. Działało to u nich mniej więcej na tej samej zasadzie, co u niektórych ludzi – zbyt długie wystawienie na działanie promieni słonecznych podrażniało ich skórę i/lub sprawiało, że źle się czuli. Z tego względu z wszelkimi aktywnościami, które wymagały opuszczenia budynku mieliśmy zaczekać do wieczoru. Pojawił się więc pomysł abyśmy poszli na kryty basen. A właściwie – na jeden z poziomów kurortu, gdzie znajdowały się same baseny.
- Jak wielkie to jest? – mruknęłam, gdy zmierzaliśmy w kierunku szatni.
- Spore – stwierdził obojętnie Shu.
- Domyślam się…
Po przebraniu się w stroje kąpielowe, spotkaliśmy się całą siódemką przy wejściu na basen. W sumie, trochę mnie zdziwiło, że te marudne wampiry tak chętnie i jednogłośnie zgodziły się na coś takiego.
- Co? – zapytałam, czując na sobie sześć taksujących spojrzeń. W obronnym odruchu skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. – O co wam chodzi?
- Ty… - zaczął Ayato, przesuwając po mnie wzrokiem tak powoli, że zaczynałam czuć się niezręcznie. – Masz zamiar tak chodzić?
Moja prawa powieka zadrgała nerwowo, gdy zalała mnie fala irytacji. Nie rozumiałam, o co mu chodziło. Osobiście uważałam, że mój strój był ładny (i odpowiednio dużo zasłaniał). Błękitny, dwuczęściowy, z jaśniejszymi kokardkami na biodrach i między piersiami, z górą wiązaną dodatkowo na szyi.
- Tak, wyobraź sobie, że mam zamiar właśnie tak chodzić! – Odparowałam, piorunując go wzrokiem. – Przecież nie założę na basen jakiegoś stroju płetwonurka!
- Och, braciszku – odezwał się Laito. – Po prostu przyznaj, że maleńka wygląda w tym bikini naprawdę uroczo.
Wyciągnął dłoń w moją stronę, jakby chciał mnie dotknąć, ale w tej chwili Ayato posłał mu mordercze spojrzenie.
- Urwę ci ją i wsadzę do twojego gardła – powiedział powoli i cicho, lodowatym wręcz tonem.
Laito cofnął dłoń, ale za to uśmiechnął się do mnie i mrugnął znacząco.
- Może otwarcie tego nie przyzna, ale jest po prostu o ciebie zazdrosny. To takie uro…
- Radzę ci się zamknąć – warknął Ayato, przysuwając się do mnie bliżej i oplatając ramieniem moją talię. – Jeśli ktokolwiek będzie patrzył na nią dłużej niż to konieczne, to własnoręcznie wydłubię mu oczy. A najlepiej w ogóle na nią nie patrzcie.
Przewróciłam oczami i wbiłam łokieć w jego żebra.
- Opanuj się.
- Czy możemy wreszcie wejść na ten basen? – Zapytał zniecierpliwiony Kanato, bawiąc się sznurkiem swoich fioletowych kąpielówek i zerkając w kierunku wejścia.
- Taa, chodźmy – mruknął Subaru, omijając nas szerokim łukiem.
Wzruszyłam ramionami i ruszyłam z resztą do środka. Ta ogromna przestrzeń zajmująca praktycznie całe piętro zawierała w sobie kilka różnych basenów, jacuzzi oraz zjeżdżalnie. Bracia Sakamaki od razu rozeszli się w różne strony.
- Idziesz? – zapytał Ayato, zatrzymując się przy najgłębszej stronie największego basenu.
- Cóż… na pewno nie tu.
- A gdzie?
- Gdzieś, gdzie jest płycej. Albo do jacuzzi. Ewentualnie do brodzika.
- Słucham?
- Och, no zapomniałeś, że nie umiem pływać? Myślałeś, że po co to ze sobą taszczę? – zapytałam wskazując wielki materac w kształcie jednorożca, który postawiłam na kafelkach obok siebie.
Ayato zamrugał.
- Skąd ty to w ogóle wytrzasnęłaś?
- Ze sklepiku przy recepcji. – Machnęłam lekceważąco dłonią. – To ja sobie pójdę podryfować. Miłej zabawy.
- Mogę cię nauczyć.
- To znaczy? – Zerknęłam przez ramię na wampira, wciąż tkwiącego przy krawędzi basenu.
- Pływać. – Jego usta powoli rozciągnęły się w aż nazbyt znanym mi uśmieszku. – Nauczę cię pływać.
- Ach, to… To nie będzie konieczne.
Tak na wszelki wypadek cofnęłam się o krok, ale wampir zamiast zbliżyć się do mnie, wskoczył do wody. W miejscu, w którym się znalazł, woda sięgała mu do szyi. Wyciągnął do mnie rękę, ale ja pokręciłam gwałtownie głową i ruszyłam wzdłuż basenu, żeby od niego uciec. Niestety w tym miejscu przejście znajdowało się przy samej krawędzi, więc dla Ayato nie było problemem, żeby podpłynąć do brzegu i złapać mnie za nogę, zanim jeszcze zdążyłam dotrzeć w bezpieczne miejsce.
- Hej! – Zaprotestowałam, prawie tracąc równowagę na śliskich kafelkach. – Puszczaj!
- Puszczę, jeśli wejdziesz do wody po dobroci.
- O nie, nie ma mowy.
- Właź albo… - Jego palce zacisnęły się mocniej na mojej łydce.
- Nawet się nie waż… - Ostrzegłam, uczepiając się swojego jednorożca, jakby mógł mi pomóc w starciu z wampirem. W następnej chwili poczułam szarpnięcie, straciłam grunt pod stopami i z wrzaskiem wylądowałam w basenie. A raczej w ramionach wybitnie zadowolonego z siebie chłopaka.
- Ayato Sakamaki – wycedziłam przez zaciśnięte zęby, wbijając palce w jego ramiona. – Kiedyś cię zabiję.
Przynajmniej znajdowaliśmy się w płytszej części basenu, gdzie woda sięgała Ayato zaledwie do łokci. Gdyby zrobił coś takiego parę metrów wcześniej, chyba rzeczywiście spełniłabym swoją groźbę.
- Nie zrobiłabyś tego – odparł, bezczelnie się do mnie szczerząc.
- Chcesz się założyć? – warknęłam, próbując mu się wyrwać.
- Hej, bo cię upuszczę!
- To mnie postaw!
Nasza szamotanina i rzucane sobie nawzajem groźby zaczęły ściągać na nas uwagę innych osób obecnych w pomieszczeniu. Obserwowali nas także z zaciekawieniem bracia Ayato. Przechodzący akurat obok Reiji, z ręcznikiem przerzuconym przez ramiona, spojrzał na nas z dezaprobatą.
- Uspokójcie się, bo przynosicie nam wstyd.
- Widzisz do czego doprowadziłaś, naleśniku?
- Nienawidzę cię – syknęłam w odpowiedzi, starając się zignorować fakt, że nie licząc kilku miejsc, nasze ciała stykały się ze sobą bezpośrednio.
- Uważaj, bo uwierzę – prychnął wampir. – To jak, będziesz grzeczną dziewczynką?
- Muszę?
- Inaczej nie dam ci spokoju.
- Dobra! – poddałam się, wyrzucając ręce w powietrze i prawie przez to wpadając do wody. – Naucz mnie pływać.
Zadowolony z siebie, jakby co najmniej wygrał jakiś los na loterii, Ayato wcielił się w rolę mojego nauczyciela. Starałam się robić to, co mówił, jednocześnie ignorując jego dłonie dotykające moich rąk, nóg pleców czy brzucha. Miałam wrażenie, że nie zawsze ich celem było udzielenie mi koniecznej pomocy. Po kilkudziesięciu minutach byłam zmęczona i miałam dość.
- Przerwa! – zawołałam, zatrzymując się i puszczając dłonie holującego mnie Ayato.
- Co, już się zmęczyłaś? – wampir przeczesał palcami mokre włosy.
- Wyobraź sobie… - Oparłam dłonie na biodrach. – Od tego pływania zrobiłam się głodna.
Ayato zaśmiał się, a ja nadęłam policzki i odwróciłam do niego tyłem. Dzięki temu zauważyłam spojrzenia grupki dziewczyn siedzących w pobliskim jacuzzi, skupiające się na Ayato. Nachmurzyłam się.
Jakby nie mogły patrzeć na któregoś z jego braci.
Zerknęłam przez ramię na wampira i przygryzłam dolną wargę. Musiałam niechętnie przyznać, że nie dziwiłam się, czemu przyciągnął on uwagę tamtych dziewczyn. Jako, że był ubrany jedynie w czerwone szorty, miałam dobry widok na jego całkiem zgrabne ciało. Ayato nie był napakowany, skądże. Był raczej szczupły. Ale z pewnością mógł się pochwalić pewnymi mięśniami.
Przyłapałam się na tym, że śledziłam wzrokiem krople wody spływające z jego mokrych włosów po twarzy, nagim torsie oraz brzuchu.
- Na co tak patrzysz?
Drgnęłam i błyskawicznie odwróciłam wzrok.
- Na nic. Zdawało ci się.
- Czyżby? – Wampir znalazł się nagle tuż obok mnie. No ludzie, czy nawet woda nie była w stanie go spowolnić? To się robiło naprawdę nie fair. - Wątpię. Lepiej przyznaj się po dobroci, o co ci chodzi.
Spojrzałam na niego spode łba.
- W porządku – westchnęłam. – Ludzie się na ciebie patrzą.
- Serio? – Uśmiechnął się. – Chyba nie ma czemu się dziwić, prawda?
Przewróciłam oczami.
- Zapomnij, że coś mówiłam.
Ruszyłam w stronę drabinki, aby wyjść z basenu, ale powstrzymała mnie przed tym dłoń, która chwyciła mój nadgarstek. Ayato przyciągnął mnie bliżej i obrócił twarzą do siebie.
- Jesteś zazdrosna – powiedział nad wyraz radośnie. – A mnie się czepiałaś. Przyznaj się.
- Mówiłam już, że cię nienawidzę?
- Mówiłem już, że ci nie wierzę? Poza tym, myślisz, że na ciebie nikt nie patrzy?
Naburmuszona, potrząsnęłam przecząco głową. Odmawiałam spojrzenia mu w oczy, więc ujął mu podbródek i zmusił do tego siłą.
- Ale możemy sprawić, żeby oni wszyscy naprawdę mieli na co popatrzeć.
- Co masz przez to na myśli? – zapytałam, choć domyślałam się odpowiedzi, widząc charakterystyczny błysk w jego oczach. I nie pomyliłam się.
Ayato przysunął się jeszcze bliżej, a nasze usta w naturalny sposób zetknęły się ze sobą. Przymknęłam powieki, opierając dłonie na jego klatce piersiowej, gdy poczułam jego ramiona na swoich plecach. Jego palce muskały mój kark i bawiły się kokardą na moim lewym biodrze. Nagle woda, z której chwilę temu pragnęłam się wyczołgać, przestała mi przeszkadzać. Tak samo, jak spojrzenia innych osób. Po powolnym pocałunku, który zdawał się trwać w nieskończoność, oderwaliśmy się od siebie. Ayato oparł podbródek na mojej głowie i zaśmiał się cicho.
- Co myślisz?
- Myślę, że smakujesz chlorem – stwierdziłam, przesuwając palcami po jego nagim torsie.
- I tylko tyle?
- A jeśli tak?
- To chyba będę musiał dać ci nauczkę.
Prychnęłam.
- Najpierw, to ja chcę coś zjeść.
Ayato w końcu ustąpił i wraz z resztą jego rodzeństwa (które na nasze małe przedstawienie w basenie zareagowało na najróżniejsze sposoby – od zniesmaczonych spojrzeń, po głupie żarciki) spotkaliśmy się w restauracji. Jej menu miało w sobie chyba każdy rodzaj jedzenia, jaki mógłby komuś przyjść do głowy. Nie potrafiąc się zdecydować, w końcu postawiłam na ślepy traf i wybrałam danie z zamkniętymi oczami. Nie pożałowałam swojej decyzji. Owoce morza, które przyniósł dla mnie kelner były naprawdę wyśmienite.
Po posiłku nadeszła pora na to, na co najbardziej tego dnia czekałam – przebranie się w yukaty***. Specjalnie na tę okazję kupiłam śliczną, granatowo-niebieską, do której idealnie (moim zdaniem) pasowała szafirowa spinka w kształcie motyla. Otrzymałam ją niegdyś od Ayato i wreszcie nadeszła pora, aby jej użyć. Spięłam nią włosy i z zadowoleniem przyjrzałam się własnemu odbiciu w lustrze.
Całkiem nieźle, skomentowałam swój wygląd w myślach, po czym dołączyłam do czekającej na mnie reszty. Już sama nie wiedziałam, co było lepszym widokiem – bracia Sakamaki w kąpielówkach czy w kolorowych yukatach. Z pewnością jednak w obu przypadkach było na czym zawiesić wzrok.
- Zasłoniłbyś się bardziej – rzuciłam na przywitanie, szturchając w ramię Ayato, u którego rozchylony, szkarłatny materiał odsłaniał zdecydowanie więcej skóry na klatce piersiowej niż powinien.
- Maleńka – odezwał się Laito w ciemnozielonej yukacie. – Wręcz pobijasz dziś samą siebie! Wyglądasz tak…
- Laito – warknął Ayato, od razu przysuwając się do mojego boku. – Mam ci przypomnieć, co ci zrobię, jeśli się nie zamkniesz?
Rudzielec rozłożył bezradnie ramiona.
- Nie moja wina, że żaden z was, a tym bardziej ty nie raczy skomplementować ubioru naszej uroczej towarzyszki.
- Tak, tak, wygląda ładnie – westchnął z irytacją Kanato w fioletowym stroju, co nie do końca zabrzmiało jak komplement. – Czy możemy wreszcie iść? Podobno w barku mają dobre desery.
- Włożyłbyś w to trochę entuzjazmu. – Laito pokręcił głową, ignorując mordercze spojrzenie Ayato. – Może ktoś jeszcze spróbuje? Subaru?
- Ja? – Białowłosy w szarej yukacie spojrzał na niego zdziwiony. Potem przeniósł wzrok na mnie, zamrugał i błyskawicznie odwrócił głowę. Zdawało mi się, że na jego policzkach pojawił się lekki rumieniec. – Taa… Wygląda całkiem spoko. O co ci tak właściwie chodzi?!
Laito załamał ręce niczym nauczyciel zawiedziony ocenami swoich uczniów.
- Naprawdę. Co jest z wami nie tak? Muszę was uczyć, jak należy traktować kobiety?
- Och, po prostu się zamknij – powiedzieli jednocześnie Shu (żółta yukata) i Reiji (granatowa yukata). Spojrzeli na siebie zaskoczeni, po czym odwrócili się od siebie, krzywiąc się z niesmakiem.
- Całkiem nieźle – szepnął mi tymczasem do ucha Ayato, korzystając z chwilowego zamieszania. Uśmiechnęłam się do siebie.
Laito kontynuował narzekanie na zachowanie swoich braci jeszcze przez chwilę, gdy szliśmy już do kurortowej „bawialni”. Przez pewien czas zajmowaliśmy się tam takimi przyziemnymi sprawami jak granie w ping ponga (nigdy więcej grania przeciwko Subaru; myślałam, że odbita przez niego piłeczka przeleci na wylot przez moją rakietkę), bilard czy zwyczajne rozmawianie. A kiedy słońce wreszcie zaszło – wybraliśmy się do łaźni na świeżym powietrzu. Część damska oraz męska oddzielone były od siebie wysokim murem, więc pomyślałam sobie, że będę miała chwilę spokoju. Szybko przekonałam się o swoim błędzie. Mur nie tłumił bowiem odgłosów dochodzących z drugiej strony.
- Jeśli któryś spróbuje się tam zbliżyć… - zaczął Ayato.
- Zamknij się wreszcie – przerwał mu Subaru.
- Coś ty powiedział?!
Usłyszałam głośny plusk, po którym bracia znowu zaczęli się przekrzykiwać.
- Nie chlap na Teddy’ego!
- Wasza wysokość – odezwał się drwiąco Laito. – Mógłbyś się łaskawie nieco uspokoić? Rozumiem, że jesteś bardzo zaborczy…
- Utopię cię!
- Uspokójcie się albo to ostatni wyjazd, na jaki się wybraliśmy. – To Reiji próbował zapanować nad swoim młodszym rodzeństwem.
- Czy odrobina ciszy i spokoju to zbyt duże wymagania? – dodał Shu, bardziej do samego siebie.
Westchnęłam i zanurzyłam się w ciepłej wodzie, póki nie sięgała mi szyi. Uniosłam wzrok na wieczorne niebo, a na moje usta wypłynął szeroki uśmiech. Może i podobnie jak Shu nie miałam co liczyć na spokój oraz ciszę, ale na pewno czekały mnie bardzo ciekawe wakacje.
Jak najwyraźniej wszystko w tym kurorcie, także mój pokój był połączeniem nowoczesności z tradycją. Jego ściany pokrywała drewniana boazeria oraz beżowa tapeta, gdzieniegdzie przyozdobiona niewielkimi obrazami pejzaży. Podłoga wyłożona była jasnymi tatami * z niewielkim drewnianym stolikiem otoczonym przez poduszki, ustawionym na jej środku. Z jednej strony pokoju znajdowało się normalne, jednoosobowe łóżko, a z drugiej – rozłożony na matach futon**. Na jednej ze ścian wisiał płaski telewizor, a duże okna i szklane drzwi prowadziły na balkon, z którego roztaczał się widok na baseny oraz zewnętrzną część łaźni.
Choć to, iż słońce rzekomo spala wampiry jest zaledwie mitem, bracia Sakamaki i tak nie lubili przebywać na zewnątrz, gdy świeciło ono najmocniej. Wynikało to z tego, iż jako czystej krwi wampiry byli po prostu wrażliwi na jego promienie. Działało to u nich mniej więcej na tej samej zasadzie, co u niektórych ludzi – zbyt długie wystawienie na działanie promieni słonecznych podrażniało ich skórę i/lub sprawiało, że źle się czuli. Z tego względu z wszelkimi aktywnościami, które wymagały opuszczenia budynku mieliśmy zaczekać do wieczoru. Pojawił się więc pomysł abyśmy poszli na kryty basen. A właściwie – na jeden z poziomów kurortu, gdzie znajdowały się same baseny.
- Jak wielkie to jest? – mruknęłam, gdy zmierzaliśmy w kierunku szatni.
- Spore – stwierdził obojętnie Shu.
- Domyślam się…
Po przebraniu się w stroje kąpielowe, spotkaliśmy się całą siódemką przy wejściu na basen. W sumie, trochę mnie zdziwiło, że te marudne wampiry tak chętnie i jednogłośnie zgodziły się na coś takiego.
- Co? – zapytałam, czując na sobie sześć taksujących spojrzeń. W obronnym odruchu skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej. – O co wam chodzi?
- Ty… - zaczął Ayato, przesuwając po mnie wzrokiem tak powoli, że zaczynałam czuć się niezręcznie. – Masz zamiar tak chodzić?
Moja prawa powieka zadrgała nerwowo, gdy zalała mnie fala irytacji. Nie rozumiałam, o co mu chodziło. Osobiście uważałam, że mój strój był ładny (i odpowiednio dużo zasłaniał). Błękitny, dwuczęściowy, z jaśniejszymi kokardkami na biodrach i między piersiami, z górą wiązaną dodatkowo na szyi.
- Tak, wyobraź sobie, że mam zamiar właśnie tak chodzić! – Odparowałam, piorunując go wzrokiem. – Przecież nie założę na basen jakiegoś stroju płetwonurka!
- Och, braciszku – odezwał się Laito. – Po prostu przyznaj, że maleńka wygląda w tym bikini naprawdę uroczo.
Wyciągnął dłoń w moją stronę, jakby chciał mnie dotknąć, ale w tej chwili Ayato posłał mu mordercze spojrzenie.
- Urwę ci ją i wsadzę do twojego gardła – powiedział powoli i cicho, lodowatym wręcz tonem.
Laito cofnął dłoń, ale za to uśmiechnął się do mnie i mrugnął znacząco.
- Może otwarcie tego nie przyzna, ale jest po prostu o ciebie zazdrosny. To takie uro…
- Radzę ci się zamknąć – warknął Ayato, przysuwając się do mnie bliżej i oplatając ramieniem moją talię. – Jeśli ktokolwiek będzie patrzył na nią dłużej niż to konieczne, to własnoręcznie wydłubię mu oczy. A najlepiej w ogóle na nią nie patrzcie.
Przewróciłam oczami i wbiłam łokieć w jego żebra.
- Opanuj się.
- Czy możemy wreszcie wejść na ten basen? – Zapytał zniecierpliwiony Kanato, bawiąc się sznurkiem swoich fioletowych kąpielówek i zerkając w kierunku wejścia.
- Taa, chodźmy – mruknął Subaru, omijając nas szerokim łukiem.
Wzruszyłam ramionami i ruszyłam z resztą do środka. Ta ogromna przestrzeń zajmująca praktycznie całe piętro zawierała w sobie kilka różnych basenów, jacuzzi oraz zjeżdżalnie. Bracia Sakamaki od razu rozeszli się w różne strony.
- Idziesz? – zapytał Ayato, zatrzymując się przy najgłębszej stronie największego basenu.
- Cóż… na pewno nie tu.
- A gdzie?
- Gdzieś, gdzie jest płycej. Albo do jacuzzi. Ewentualnie do brodzika.
- Słucham?
- Och, no zapomniałeś, że nie umiem pływać? Myślałeś, że po co to ze sobą taszczę? – zapytałam wskazując wielki materac w kształcie jednorożca, który postawiłam na kafelkach obok siebie.
Ayato zamrugał.
- Skąd ty to w ogóle wytrzasnęłaś?
- Ze sklepiku przy recepcji. – Machnęłam lekceważąco dłonią. – To ja sobie pójdę podryfować. Miłej zabawy.
- Mogę cię nauczyć.
- To znaczy? – Zerknęłam przez ramię na wampira, wciąż tkwiącego przy krawędzi basenu.
- Pływać. – Jego usta powoli rozciągnęły się w aż nazbyt znanym mi uśmieszku. – Nauczę cię pływać.
- Ach, to… To nie będzie konieczne.
Tak na wszelki wypadek cofnęłam się o krok, ale wampir zamiast zbliżyć się do mnie, wskoczył do wody. W miejscu, w którym się znalazł, woda sięgała mu do szyi. Wyciągnął do mnie rękę, ale ja pokręciłam gwałtownie głową i ruszyłam wzdłuż basenu, żeby od niego uciec. Niestety w tym miejscu przejście znajdowało się przy samej krawędzi, więc dla Ayato nie było problemem, żeby podpłynąć do brzegu i złapać mnie za nogę, zanim jeszcze zdążyłam dotrzeć w bezpieczne miejsce.
- Hej! – Zaprotestowałam, prawie tracąc równowagę na śliskich kafelkach. – Puszczaj!
- Puszczę, jeśli wejdziesz do wody po dobroci.
- O nie, nie ma mowy.
- Właź albo… - Jego palce zacisnęły się mocniej na mojej łydce.
- Nawet się nie waż… - Ostrzegłam, uczepiając się swojego jednorożca, jakby mógł mi pomóc w starciu z wampirem. W następnej chwili poczułam szarpnięcie, straciłam grunt pod stopami i z wrzaskiem wylądowałam w basenie. A raczej w ramionach wybitnie zadowolonego z siebie chłopaka.
- Ayato Sakamaki – wycedziłam przez zaciśnięte zęby, wbijając palce w jego ramiona. – Kiedyś cię zabiję.
Przynajmniej znajdowaliśmy się w płytszej części basenu, gdzie woda sięgała Ayato zaledwie do łokci. Gdyby zrobił coś takiego parę metrów wcześniej, chyba rzeczywiście spełniłabym swoją groźbę.
- Nie zrobiłabyś tego – odparł, bezczelnie się do mnie szczerząc.
- Chcesz się założyć? – warknęłam, próbując mu się wyrwać.
- Hej, bo cię upuszczę!
- To mnie postaw!
Nasza szamotanina i rzucane sobie nawzajem groźby zaczęły ściągać na nas uwagę innych osób obecnych w pomieszczeniu. Obserwowali nas także z zaciekawieniem bracia Ayato. Przechodzący akurat obok Reiji, z ręcznikiem przerzuconym przez ramiona, spojrzał na nas z dezaprobatą.
- Uspokójcie się, bo przynosicie nam wstyd.
- Widzisz do czego doprowadziłaś, naleśniku?
- Nienawidzę cię – syknęłam w odpowiedzi, starając się zignorować fakt, że nie licząc kilku miejsc, nasze ciała stykały się ze sobą bezpośrednio.
- Uważaj, bo uwierzę – prychnął wampir. – To jak, będziesz grzeczną dziewczynką?
- Muszę?
- Inaczej nie dam ci spokoju.
- Dobra! – poddałam się, wyrzucając ręce w powietrze i prawie przez to wpadając do wody. – Naucz mnie pływać.
Zadowolony z siebie, jakby co najmniej wygrał jakiś los na loterii, Ayato wcielił się w rolę mojego nauczyciela. Starałam się robić to, co mówił, jednocześnie ignorując jego dłonie dotykające moich rąk, nóg pleców czy brzucha. Miałam wrażenie, że nie zawsze ich celem było udzielenie mi koniecznej pomocy. Po kilkudziesięciu minutach byłam zmęczona i miałam dość.
- Przerwa! – zawołałam, zatrzymując się i puszczając dłonie holującego mnie Ayato.
- Co, już się zmęczyłaś? – wampir przeczesał palcami mokre włosy.
- Wyobraź sobie… - Oparłam dłonie na biodrach. – Od tego pływania zrobiłam się głodna.
Ayato zaśmiał się, a ja nadęłam policzki i odwróciłam do niego tyłem. Dzięki temu zauważyłam spojrzenia grupki dziewczyn siedzących w pobliskim jacuzzi, skupiające się na Ayato. Nachmurzyłam się.
Jakby nie mogły patrzeć na któregoś z jego braci.
Zerknęłam przez ramię na wampira i przygryzłam dolną wargę. Musiałam niechętnie przyznać, że nie dziwiłam się, czemu przyciągnął on uwagę tamtych dziewczyn. Jako, że był ubrany jedynie w czerwone szorty, miałam dobry widok na jego całkiem zgrabne ciało. Ayato nie był napakowany, skądże. Był raczej szczupły. Ale z pewnością mógł się pochwalić pewnymi mięśniami.
Przyłapałam się na tym, że śledziłam wzrokiem krople wody spływające z jego mokrych włosów po twarzy, nagim torsie oraz brzuchu.
- Na co tak patrzysz?
Drgnęłam i błyskawicznie odwróciłam wzrok.
- Na nic. Zdawało ci się.
- Czyżby? – Wampir znalazł się nagle tuż obok mnie. No ludzie, czy nawet woda nie była w stanie go spowolnić? To się robiło naprawdę nie fair. - Wątpię. Lepiej przyznaj się po dobroci, o co ci chodzi.
Spojrzałam na niego spode łba.
- W porządku – westchnęłam. – Ludzie się na ciebie patrzą.
- Serio? – Uśmiechnął się. – Chyba nie ma czemu się dziwić, prawda?
Przewróciłam oczami.
- Zapomnij, że coś mówiłam.
Ruszyłam w stronę drabinki, aby wyjść z basenu, ale powstrzymała mnie przed tym dłoń, która chwyciła mój nadgarstek. Ayato przyciągnął mnie bliżej i obrócił twarzą do siebie.
- Jesteś zazdrosna – powiedział nad wyraz radośnie. – A mnie się czepiałaś. Przyznaj się.
- Mówiłam już, że cię nienawidzę?
- Mówiłem już, że ci nie wierzę? Poza tym, myślisz, że na ciebie nikt nie patrzy?
Naburmuszona, potrząsnęłam przecząco głową. Odmawiałam spojrzenia mu w oczy, więc ujął mu podbródek i zmusił do tego siłą.
- Ale możemy sprawić, żeby oni wszyscy naprawdę mieli na co popatrzeć.
- Co masz przez to na myśli? – zapytałam, choć domyślałam się odpowiedzi, widząc charakterystyczny błysk w jego oczach. I nie pomyliłam się.
Ayato przysunął się jeszcze bliżej, a nasze usta w naturalny sposób zetknęły się ze sobą. Przymknęłam powieki, opierając dłonie na jego klatce piersiowej, gdy poczułam jego ramiona na swoich plecach. Jego palce muskały mój kark i bawiły się kokardą na moim lewym biodrze. Nagle woda, z której chwilę temu pragnęłam się wyczołgać, przestała mi przeszkadzać. Tak samo, jak spojrzenia innych osób. Po powolnym pocałunku, który zdawał się trwać w nieskończoność, oderwaliśmy się od siebie. Ayato oparł podbródek na mojej głowie i zaśmiał się cicho.
- Co myślisz?
- Myślę, że smakujesz chlorem – stwierdziłam, przesuwając palcami po jego nagim torsie.
- I tylko tyle?
- A jeśli tak?
- To chyba będę musiał dać ci nauczkę.
Prychnęłam.
- Najpierw, to ja chcę coś zjeść.
Ayato w końcu ustąpił i wraz z resztą jego rodzeństwa (które na nasze małe przedstawienie w basenie zareagowało na najróżniejsze sposoby – od zniesmaczonych spojrzeń, po głupie żarciki) spotkaliśmy się w restauracji. Jej menu miało w sobie chyba każdy rodzaj jedzenia, jaki mógłby komuś przyjść do głowy. Nie potrafiąc się zdecydować, w końcu postawiłam na ślepy traf i wybrałam danie z zamkniętymi oczami. Nie pożałowałam swojej decyzji. Owoce morza, które przyniósł dla mnie kelner były naprawdę wyśmienite.
Po posiłku nadeszła pora na to, na co najbardziej tego dnia czekałam – przebranie się w yukaty***. Specjalnie na tę okazję kupiłam śliczną, granatowo-niebieską, do której idealnie (moim zdaniem) pasowała szafirowa spinka w kształcie motyla. Otrzymałam ją niegdyś od Ayato i wreszcie nadeszła pora, aby jej użyć. Spięłam nią włosy i z zadowoleniem przyjrzałam się własnemu odbiciu w lustrze.
Całkiem nieźle, skomentowałam swój wygląd w myślach, po czym dołączyłam do czekającej na mnie reszty. Już sama nie wiedziałam, co było lepszym widokiem – bracia Sakamaki w kąpielówkach czy w kolorowych yukatach. Z pewnością jednak w obu przypadkach było na czym zawiesić wzrok.
- Zasłoniłbyś się bardziej – rzuciłam na przywitanie, szturchając w ramię Ayato, u którego rozchylony, szkarłatny materiał odsłaniał zdecydowanie więcej skóry na klatce piersiowej niż powinien.
- Maleńka – odezwał się Laito w ciemnozielonej yukacie. – Wręcz pobijasz dziś samą siebie! Wyglądasz tak…
- Laito – warknął Ayato, od razu przysuwając się do mojego boku. – Mam ci przypomnieć, co ci zrobię, jeśli się nie zamkniesz?
Rudzielec rozłożył bezradnie ramiona.
- Nie moja wina, że żaden z was, a tym bardziej ty nie raczy skomplementować ubioru naszej uroczej towarzyszki.
- Tak, tak, wygląda ładnie – westchnął z irytacją Kanato w fioletowym stroju, co nie do końca zabrzmiało jak komplement. – Czy możemy wreszcie iść? Podobno w barku mają dobre desery.
- Włożyłbyś w to trochę entuzjazmu. – Laito pokręcił głową, ignorując mordercze spojrzenie Ayato. – Może ktoś jeszcze spróbuje? Subaru?
- Ja? – Białowłosy w szarej yukacie spojrzał na niego zdziwiony. Potem przeniósł wzrok na mnie, zamrugał i błyskawicznie odwrócił głowę. Zdawało mi się, że na jego policzkach pojawił się lekki rumieniec. – Taa… Wygląda całkiem spoko. O co ci tak właściwie chodzi?!
Laito załamał ręce niczym nauczyciel zawiedziony ocenami swoich uczniów.
- Naprawdę. Co jest z wami nie tak? Muszę was uczyć, jak należy traktować kobiety?
- Och, po prostu się zamknij – powiedzieli jednocześnie Shu (żółta yukata) i Reiji (granatowa yukata). Spojrzeli na siebie zaskoczeni, po czym odwrócili się od siebie, krzywiąc się z niesmakiem.
- Całkiem nieźle – szepnął mi tymczasem do ucha Ayato, korzystając z chwilowego zamieszania. Uśmiechnęłam się do siebie.
Laito kontynuował narzekanie na zachowanie swoich braci jeszcze przez chwilę, gdy szliśmy już do kurortowej „bawialni”. Przez pewien czas zajmowaliśmy się tam takimi przyziemnymi sprawami jak granie w ping ponga (nigdy więcej grania przeciwko Subaru; myślałam, że odbita przez niego piłeczka przeleci na wylot przez moją rakietkę), bilard czy zwyczajne rozmawianie. A kiedy słońce wreszcie zaszło – wybraliśmy się do łaźni na świeżym powietrzu. Część damska oraz męska oddzielone były od siebie wysokim murem, więc pomyślałam sobie, że będę miała chwilę spokoju. Szybko przekonałam się o swoim błędzie. Mur nie tłumił bowiem odgłosów dochodzących z drugiej strony.
- Jeśli któryś spróbuje się tam zbliżyć… - zaczął Ayato.
- Zamknij się wreszcie – przerwał mu Subaru.
- Coś ty powiedział?!
Usłyszałam głośny plusk, po którym bracia znowu zaczęli się przekrzykiwać.
- Nie chlap na Teddy’ego!
- Wasza wysokość – odezwał się drwiąco Laito. – Mógłbyś się łaskawie nieco uspokoić? Rozumiem, że jesteś bardzo zaborczy…
- Utopię cię!
- Uspokójcie się albo to ostatni wyjazd, na jaki się wybraliśmy. – To Reiji próbował zapanować nad swoim młodszym rodzeństwem.
- Czy odrobina ciszy i spokoju to zbyt duże wymagania? – dodał Shu, bardziej do samego siebie.
Westchnęłam i zanurzyłam się w ciepłej wodzie, póki nie sięgała mi szyi. Uniosłam wzrok na wieczorne niebo, a na moje usta wypłynął szeroki uśmiech. Może i podobnie jak Shu nie miałam co liczyć na spokój oraz ciszę, ale na pewno czekały mnie bardzo ciekawe wakacje.
*tatami - tradycyjne, japońskie maty służące do pokrywania podłogi
**futon - rodzaj japońskiego łóżka, rozkładanego na podłodze
**futon - rodzaj japońskiego łóżka, rozkładanego na podłodze
***yukata - charakterystyczny japoński strój noszony w czasie letnich świąt, festiwali itp., jest podstawowym ubiorem w kurortach z gorącymi źrodłami
Pewnie często to słyszysz , ale kiedy można spodziewać się 52 rozdziału? Xd
OdpowiedzUsuńNie wiem. Jak go napiszę (nie, jeszcze nie zaczęłam).
UsuńWybacz, że ostatnio nie zaglądałam, ale jestem naprawdę zabiegana, a do tego jeszcze chora.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, uroczy. Scenki rodzajowe w twoim wykonaniu są naprawdę świetne. Nie spodziewałam się, że Sakamaki tak chętnie zgodzą się na wspólne wakacje. Pewnie na następny dzień całą szóstka już będzie chciała wracać. xD
Oczywiście ślę tez gratulacje zwyciężczyni, fanart był naprawdę piękny i zasłużył na zwycięstwo. :D
Rozumiem, rozumiem, nie ma problemu. Dziękuję za miłe słowa :3
UsuńCzęsto to pisze ale rewelacyjnie wymyśliłaś ten wyjazd^^Naprawdę miło mi się go czytało,i mam ukrytą nadzieję ze planujesz napisanie 2 części.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję! Fajnie, że ci się spodobało :D Co do drugiej części - nie wiem, jakoś się nad tym nie zastanawiałam.
UsuńTo było takie... no w zupełnie innych klimacie - ale bardzo mi sie podoba! Uwielbiam! Mam nadzieje, że pojawi sie więcej rozdziałów/bonusów w tym klimacie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się spodobało :D
UsuńWitam Karolinko!
OdpowiedzUsuńYeah! Naprawdę świetny i relaksujący bonusik ♥ Sama jestem w szoku, że chłopcy się zgodzili, hm... musi to być jakiś podstęp xD Ayato i Natsuki oni wręcz są stworzeni dla siebie! Pocałuek mrrr ♥ Czy tylko mi bracia bardzo się podobają w yukatach? ♥
Pozdrawiam Kasia :*
Jeśli tak uważasz, to dobrze! :3 Cieszę się, że się spodobało~. I nie, nie tylko tobie XD
UsuńWow!!! Świetny bonus! Najlepszy ZS wszystkich chyba :D mam nadzieję, że będzie druga część i może coś sie wydarzy między naszymi gołąbkami :D
OdpowiedzUsuńMiło mi, że ci się spodobało~. Ale nie wiem, czy będzie druga część.
UsuńSuper! Fantastyczny pomysł na wakacje naszych wampirków(czyt. przerośniętych komarów) oraz Natsuki. Bonus świetnie ci wyszedł. Chciałabym zobaczyć kiedyś jak Ayato topi Layto, bezcenny widok. Nie kończ przygody z DiaLovers, nigdy :D. Życzę ci dużo weny i inspiracji na kolejne rozdziały (mam nadzieje, że przyjmujesz ich nadmiar). Czekam na kolejne twoje pomysły
OdpowiedzUsuń~Dominika
Dziękuję za miłe słowa. Dobrze wiedzieć, że bonus ci się spodobał ^^ Jednak niestety przygoda z DiaLovers definitywnie zmierza ku końcowi.
UsuńWiedziałam, że kiedyś to nastąpi, aczkolwiek będę odwiedzać bloga dla poczytania innych opowiadań :)
Usuń~Dominika
To dobrze ^^
UsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńJednorożec wygrał życie >:]
OdpowiedzUsuń"- Taa, chodźmy – mruknął Subaru, omijając nas szerokim łukiem." - biedny chłopak XD z kim on musi się użerać
Tak, współczujmy mu xD
UsuńBonusik jest zajefajny ^^ w sumie niebwiem co mam tu jeszcze uwzględnić xD
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, mile spędzony czas, Ayato och tak taki zaborczy przepięknie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia