Zgodnie z obietnicą wracamy z radosnego, wakacyjnego bonusu do szarej rzeczywistości - oto nowy rozdział DiaLovers. Mam nadzieję, że się wam spodoba i że dacie mi o tym znać! ^^ Krytykę też przyjmę, ale najlepiej byłoby, gdyby była ona konstruktywna~.
Mam do was również pytanie w pewnej sprawie. Otóż, gdybym (hipotetycznie) zdecydowała się kiedyś napisać nowe fanfiction z DL, skupiające się na innym z braci, to kogo chcielibyście "zobaczyć" w roli głównej bohaterki? Natsuki, która zamiast z Ayato związałaby się z jego bratem? Zupełnie nową bohaterkę? Czy może nową postać, ale z zachowaniem postaci Natsuki związanej z Ayato? Dajcie mi znać, co o tym sądzicie. Ale z góry informuję, że nie wiem, czy coś takiego rzeczywiście powstanie (nie chcę wam robić niepotrzebnie nadziei). Pytam jedynie z ciekawości ;3
Oczywiście, pamiętajcie, że w każdej chwili możecie odwiedzić mnie na Twitterze czy innym portalu ^^
Mam do was również pytanie w pewnej sprawie. Otóż, gdybym (hipotetycznie) zdecydowała się kiedyś napisać nowe fanfiction z DL, skupiające się na innym z braci, to kogo chcielibyście "zobaczyć" w roli głównej bohaterki? Natsuki, która zamiast z Ayato związałaby się z jego bratem? Zupełnie nową bohaterkę? Czy może nową postać, ale z zachowaniem postaci Natsuki związanej z Ayato? Dajcie mi znać, co o tym sądzicie. Ale z góry informuję, że nie wiem, czy coś takiego rzeczywiście powstanie (nie chcę wam robić niepotrzebnie nadziei). Pytam jedynie z ciekawości ;3
Oczywiście, pamiętajcie, że w każdej chwili możecie odwiedzić mnie na Twitterze czy innym portalu ^^
~*~
[Rozdział dedykowany Katarzynie Michaelis za udział w konkursie ♥]
Nie chcę wiedzieć, kim jesteśmy bez siebie
To po prostu zbyt trudne
Nie chcę odejść stąd bez ciebie
Nie chcę stracić kawałka mnie
Czy dojdę do siebie?
~ Ruelle - The Other Side
To po prostu zbyt trudne
Nie chcę odejść stąd bez ciebie
Nie chcę stracić kawałka mnie
Czy dojdę do siebie?
~ Ruelle - The Other Side
Antidotum
Wsunęłam
głowę między kolana i zacisnęłam powieki. Czułam tępy ból głowy, jaki typowy
był dla obecności Cordelii. Było mi niedobrze. W mojej piersi narastał krzyk,
który błagał o uwolnienie.
Słowa wypowiedziane przez braci Sakamaki w reakcji na moje przeprosiny brzmiały, jakby dochodziły do mnie z daleka. Nie potrafiłam ich zrozumieć. Ktoś położył dłonie na moich ramionach, ale nie przywiązałam do tego większej wagi. Musiałam ochłonąć, więc tkwiłam tak jeszcze przez pewien czas. Gdy wreszcie uniosłam głowę, bracia wciąż znajdowali się ze mną w pomieszczeniu. Reiji pochwycił mój wzrok i przesunął w moją stronę po blacie stolika jakiś przedmiot. Nie spuszczając ze mnie wzroku podniósł dłoń w rękawiczce, odsłaniając czarne pudełeczko.
- Wciąż mamy coś do zrobienia – powiedział wampir, unosząc nieznacznie brwi.
Skinęłam głową i opuściłam stopy na podłogę.
- Zróbmy to.
- Teraz? – zapytał Reiji, najwyraźniej chcąc się upewnić. Reszta braci przyglądała się nam z zaciekawieniem. – Jeśli nie jesteś gotowa…
- Zróbmy to.
- Dobrze. Subaru, przytrzymaj ją.
Białowłosy chłopak popatrzył w zdumieniu najpierw na swojego brata, a potem na mnie. Zmarszczył brwi.
- Po co?
- Nie będę się wyrywać – zapewniłam okularnika, lecz ten pokręcił głową, wyjmując z pudełeczka fiolkę.
- Możesz to zrobić nieświadomie.
- Nieświadomie?
Przełknęłam nerwowo ślinę. Nawet nie wiedziałam, kiedy i skąd w dłoni Reijiego pojawiła się strzykawka.
- Teoretycznie mogłabyś to wypić – oznajmił, napełniając strzykawkę srebrzystym płynem. – Moim zdaniem jednak, lepiej będzie podać ci to dożylnie. W ten sposób powinno szybciej zadziałać.
Dłonie mi się trzęsły, ale podwinęłam lewy rękaw swetra i wyciągnęłam rękę przed siebie. Reiji ujął ją, patrząc mi w oczy.
- To może cię boleć. Możesz czuć się tak, jak wtedy, gdy podano ci tę truciznę. Jesteś gotowa?
Mimowolnie zadrżałam na wspomnienie tamtego bólu. Wysiliłam się na krzywy uśmiech.
- Po prostu zrób to, zanim stchórzę.
Reiji skinął nieznacznie głową i już w następnej chwili igła zatopiła się w moim ciele. Nie chciałam na to patrzeć, lecz z niewytłumaczalnego powodu nie potrafiłam odwrócić wzroku i z dziwnym zafascynowaniem przyglądałam się, jak lśniąca substancja wpływała do mojego ciała przez cienką igłę. W końcu Reiji cofnął się, obserwując mnie, czekając najwyraźniej na jakąś reakcję z mojej strony.
- I co? – zapytał Laito, przysiadając na podłokietniku kanapy.
- Ja…
Nie byłam w stanie dokończyć. Nagle poczułam się tak, jakby całe powietrze uszło z moich płuc i nie byłam w stanie oddychać. Otworzyłam szeroko oczy, a tymczasem dłonie Subaru zacisnęły się na moich barkach. Było zupełnie tak, jakbym przeżywała to wszystko na nowo. Żar ogarniał moje ciało. Niewidzialne płomienie lizały moje kości, wspinając się po nich coraz wyżej i wyżej, niszcząc wszystko na swojej drodze, spalając moje wnętrzności i dławiąc dymem. Setki igieł przebijały moją skórę. Myśli rozpierzchały się. Głosy rozlegające się wokół mnie, tak naprawdę do mnie nie docierały. Obraz zamglił się przed moimi oczami. Opadłam w ciemność.
Słowa wypowiedziane przez braci Sakamaki w reakcji na moje przeprosiny brzmiały, jakby dochodziły do mnie z daleka. Nie potrafiłam ich zrozumieć. Ktoś położył dłonie na moich ramionach, ale nie przywiązałam do tego większej wagi. Musiałam ochłonąć, więc tkwiłam tak jeszcze przez pewien czas. Gdy wreszcie uniosłam głowę, bracia wciąż znajdowali się ze mną w pomieszczeniu. Reiji pochwycił mój wzrok i przesunął w moją stronę po blacie stolika jakiś przedmiot. Nie spuszczając ze mnie wzroku podniósł dłoń w rękawiczce, odsłaniając czarne pudełeczko.
- Wciąż mamy coś do zrobienia – powiedział wampir, unosząc nieznacznie brwi.
Skinęłam głową i opuściłam stopy na podłogę.
- Zróbmy to.
- Teraz? – zapytał Reiji, najwyraźniej chcąc się upewnić. Reszta braci przyglądała się nam z zaciekawieniem. – Jeśli nie jesteś gotowa…
- Zróbmy to.
- Dobrze. Subaru, przytrzymaj ją.
Białowłosy chłopak popatrzył w zdumieniu najpierw na swojego brata, a potem na mnie. Zmarszczył brwi.
- Po co?
- Nie będę się wyrywać – zapewniłam okularnika, lecz ten pokręcił głową, wyjmując z pudełeczka fiolkę.
- Możesz to zrobić nieświadomie.
- Nieświadomie?
Przełknęłam nerwowo ślinę. Nawet nie wiedziałam, kiedy i skąd w dłoni Reijiego pojawiła się strzykawka.
- Teoretycznie mogłabyś to wypić – oznajmił, napełniając strzykawkę srebrzystym płynem. – Moim zdaniem jednak, lepiej będzie podać ci to dożylnie. W ten sposób powinno szybciej zadziałać.
Dłonie mi się trzęsły, ale podwinęłam lewy rękaw swetra i wyciągnęłam rękę przed siebie. Reiji ujął ją, patrząc mi w oczy.
- To może cię boleć. Możesz czuć się tak, jak wtedy, gdy podano ci tę truciznę. Jesteś gotowa?
Mimowolnie zadrżałam na wspomnienie tamtego bólu. Wysiliłam się na krzywy uśmiech.
- Po prostu zrób to, zanim stchórzę.
Reiji skinął nieznacznie głową i już w następnej chwili igła zatopiła się w moim ciele. Nie chciałam na to patrzeć, lecz z niewytłumaczalnego powodu nie potrafiłam odwrócić wzroku i z dziwnym zafascynowaniem przyglądałam się, jak lśniąca substancja wpływała do mojego ciała przez cienką igłę. W końcu Reiji cofnął się, obserwując mnie, czekając najwyraźniej na jakąś reakcję z mojej strony.
- I co? – zapytał Laito, przysiadając na podłokietniku kanapy.
- Ja…
Nie byłam w stanie dokończyć. Nagle poczułam się tak, jakby całe powietrze uszło z moich płuc i nie byłam w stanie oddychać. Otworzyłam szeroko oczy, a tymczasem dłonie Subaru zacisnęły się na moich barkach. Było zupełnie tak, jakbym przeżywała to wszystko na nowo. Żar ogarniał moje ciało. Niewidzialne płomienie lizały moje kości, wspinając się po nich coraz wyżej i wyżej, niszcząc wszystko na swojej drodze, spalając moje wnętrzności i dławiąc dymem. Setki igieł przebijały moją skórę. Myśli rozpierzchały się. Głosy rozlegające się wokół mnie, tak naprawdę do mnie nie docierały. Obraz zamglił się przed moimi oczami. Opadłam w ciemność.
Zniekształcone
głosy rozbrzmiewały w mojej głowie, odbijane przez echo niewiadomego
pochodzenia. Miałam wrażenie, że mogłabym oszaleć od tego ciągłego zawodzenia,
krzyków i jęków. Lecz nim zdążyło to nastąpić, rozległ się jeden, niezwykle
wyraźny głos, który wybił się nad pozostałe i momentalnie je uciszył.
- Myślisz, że tyle wystarczy?
Wyłoniła się z mroku niczym upiór. No cóż, właściwie to nim była.
Jej jadowicie zielone oczy jarzyły się nienaturalnym blaskiem. Usta w kolorze krwi wykrzywiały się w grymasie. Jej suknia zdawała się być utkana z otaczającej nas ciemności.
- Myślisz, że tak łatwo mnie pokonać? – Zapytała z kpiną. Oparła prawą dłoń na biodrze i posłała mi wyzywające spojrzenie. – Że wystarczy jakaś nędzna mikstura, aby mnie powstrzymać? Naprawdę jesteś aż tak naiwna?
- Nie chcę nic mówić, ale podobna mikstura zwiększyła twoją moc. – Zmierzyłam ją spojrzeniem, zdecydowana nie okazywać przed nią strachu. – Dlaczego więc ta nie miałaby cię osłabić?
Usta wampirzycy wygięły się jeszcze bardziej, odsłaniając śnieżnobiałe kły. Zastanawiałam się, czy gdyby mogła, to czy zatopiłaby je w moim ciele.
- Ona mi jedynie pomogła. Moja moc jest zbyt wielka, by tak łatwo udało się wam ją…
- Och, daj spokój – przerwałam jej. - Naucz się przegrywać. Każdemu się to zdarza.
- Ty mała…
- Wystarczy, Cordelio.
Drgnęłam, słysząc niespodziewany głos. Cordelia otworzyła szerzej oczy, wpatrując się w coś – albo raczej kogoś – stojącego za mną. Odwróciłam się i ujrzałam Beatrix.
- Co ty tutaj robisz? – warknęła Cordelia.
- Pomagam.
Brwi zielonookiej wampirzycy uniosły się w zdziwieniu.
- Słucham? – prychnęła. – Za kogo ty się w ogóle masz, żeby się tu zjawiać? Nikt cię nie zapraszał.
Beatrix uniosła dumnie podbródek.
- Nie musiał. Twoje rządy dobiegły końca.
Cordelia parsknęła śmiechem, od którego moje ciało pokryło się gęsią skórką. Spojrzała na nas z mieszaniną politowania i zniecierpliwienia.
- O czym ty bredzisz?
- Dość już namieszałaś, Cordelio. Zbyt wiele cierpienia przysporzyłaś. Czas, żebyś wreszcie odpuściła i poniosła karę. – Beatrix położyła dłoń na moim ramieniu. Jej uścisk był zaskakująco mocny. – Przybyłam, aby pomóc Natsuki. Aby cię zniszczyć, Cordelio.
- Zniszczyć? – Cordelia zaniosła się takim śmiechem, jakby blond włosa wampirzyca opowiedziała najlepszy żart, jaki w życiu słyszała. – Nie bądź śmieszna, moja droga. Co wasza dwójka może mi zrobić? Jesteście zbyt słabe, żeby choć zagrozić mojej potędze.
- Chcesz się przekonać? – Usta Beatrix ułożyły się w naprawdę przerażający uśmiech, a jej niebieskie oczy zalśniły.
Cordelia rozłożyła ramiona.
- Możecie próbować. Ale nigdy się wam to nie uda.
Pierwszy raz od swojego nagłego pojawienia się, Beatrix popatrzyła na mnie. Wyciągnęła w moją stronę dłoń uniesioną wnętrzem ku górze.
- Jesteś gotowa? – zapytała tak, jak jej syn na chwilę przed wstrzyknięciem mi antidotum.
- Nie wiem, co tak właściwie chcesz zrobić, ale tak. – Spojrzałam w jej jasne oczy. – Ufam ci.
- Jakież to urocze – wtrąciła się Cordelia, klaszcząc w dłonie. – Znalazłaś towarzyszkę w niedoli, Beatrix. Brawo!
Ignorując ją, położyłam swoją dłoń na dłoni Beatrix i splotłyśmy ze sobą nasze palce. Beatrix przymknęła oczy, bezgłośnie poruszając ustami. Po krótkiej chwili spomiędzy naszych palców zaczął się wydostawać srebrny blask.
- Co to jest? – zapytała Cordelia. Przyglądała się nam ze zmarszczonymi brwiami, jakby nagle zaczęła odczuwać niepokój. – Co wy robicie?
Ja tymczasem patrzyłam z zafascynowaniem na rosnące z każdą chwilą światło, przedzierające się przez nasze palce i odganiające otaczający nasz mrok. Nie czułam żadnego bólu czy dyskomfortu. Nic nie parzyło ani nie raniło mojej dłoni. Czułam jedynie delikatne mrowienie na skórze i towarzyszące mu ciepło. Światło to w końcu przybrało formę srebrnych języków ognia spływających z naszych rąk i rozprzestrzeniających się w błyskawicznym tempie. Płomienie mknęły w kierunku zdziwionej Cordelii, która wkrótce została przez nie otoczona.
- Co to ma być?! – wampirzyca podniosła głos, starając się uciec od ognia, który dotarł już do jej stóp i stopniowo wspinał się po jej sukni. Z każdą sekundą pochłaniał ją coraz bardziej, nam nie czyniąc najmniejszej krzywdy.
- To ja was zniszczę! – wrzeszczała Cordelia, uwięziona w srebrzystych płomieniach. – Odpłacicie mi za to! Zemszczę się na was! Słyszycie?! Zemszczę się! To jeszcze nie koniec! Przysięgam wam, że to nie koniec! Nie można mnie tak łatwo pokonać!
Nawet jeśli chciała wykrzyczeć jeszcze więcej gróźb i obelg, to reszta jej wypowiedzi została zagłuszona przez ogień, który pochłonął ją na dobre. Mrok zniknął, a po samej Cordelii… nic nie pozostało.
- Myślisz, że tyle wystarczy?
Wyłoniła się z mroku niczym upiór. No cóż, właściwie to nim była.
Jej jadowicie zielone oczy jarzyły się nienaturalnym blaskiem. Usta w kolorze krwi wykrzywiały się w grymasie. Jej suknia zdawała się być utkana z otaczającej nas ciemności.
- Myślisz, że tak łatwo mnie pokonać? – Zapytała z kpiną. Oparła prawą dłoń na biodrze i posłała mi wyzywające spojrzenie. – Że wystarczy jakaś nędzna mikstura, aby mnie powstrzymać? Naprawdę jesteś aż tak naiwna?
- Nie chcę nic mówić, ale podobna mikstura zwiększyła twoją moc. – Zmierzyłam ją spojrzeniem, zdecydowana nie okazywać przed nią strachu. – Dlaczego więc ta nie miałaby cię osłabić?
Usta wampirzycy wygięły się jeszcze bardziej, odsłaniając śnieżnobiałe kły. Zastanawiałam się, czy gdyby mogła, to czy zatopiłaby je w moim ciele.
- Ona mi jedynie pomogła. Moja moc jest zbyt wielka, by tak łatwo udało się wam ją…
- Och, daj spokój – przerwałam jej. - Naucz się przegrywać. Każdemu się to zdarza.
- Ty mała…
- Wystarczy, Cordelio.
Drgnęłam, słysząc niespodziewany głos. Cordelia otworzyła szerzej oczy, wpatrując się w coś – albo raczej kogoś – stojącego za mną. Odwróciłam się i ujrzałam Beatrix.
- Co ty tutaj robisz? – warknęła Cordelia.
- Pomagam.
Brwi zielonookiej wampirzycy uniosły się w zdziwieniu.
- Słucham? – prychnęła. – Za kogo ty się w ogóle masz, żeby się tu zjawiać? Nikt cię nie zapraszał.
Beatrix uniosła dumnie podbródek.
- Nie musiał. Twoje rządy dobiegły końca.
Cordelia parsknęła śmiechem, od którego moje ciało pokryło się gęsią skórką. Spojrzała na nas z mieszaniną politowania i zniecierpliwienia.
- O czym ty bredzisz?
- Dość już namieszałaś, Cordelio. Zbyt wiele cierpienia przysporzyłaś. Czas, żebyś wreszcie odpuściła i poniosła karę. – Beatrix położyła dłoń na moim ramieniu. Jej uścisk był zaskakująco mocny. – Przybyłam, aby pomóc Natsuki. Aby cię zniszczyć, Cordelio.
- Zniszczyć? – Cordelia zaniosła się takim śmiechem, jakby blond włosa wampirzyca opowiedziała najlepszy żart, jaki w życiu słyszała. – Nie bądź śmieszna, moja droga. Co wasza dwójka może mi zrobić? Jesteście zbyt słabe, żeby choć zagrozić mojej potędze.
- Chcesz się przekonać? – Usta Beatrix ułożyły się w naprawdę przerażający uśmiech, a jej niebieskie oczy zalśniły.
Cordelia rozłożyła ramiona.
- Możecie próbować. Ale nigdy się wam to nie uda.
Pierwszy raz od swojego nagłego pojawienia się, Beatrix popatrzyła na mnie. Wyciągnęła w moją stronę dłoń uniesioną wnętrzem ku górze.
- Jesteś gotowa? – zapytała tak, jak jej syn na chwilę przed wstrzyknięciem mi antidotum.
- Nie wiem, co tak właściwie chcesz zrobić, ale tak. – Spojrzałam w jej jasne oczy. – Ufam ci.
- Jakież to urocze – wtrąciła się Cordelia, klaszcząc w dłonie. – Znalazłaś towarzyszkę w niedoli, Beatrix. Brawo!
Ignorując ją, położyłam swoją dłoń na dłoni Beatrix i splotłyśmy ze sobą nasze palce. Beatrix przymknęła oczy, bezgłośnie poruszając ustami. Po krótkiej chwili spomiędzy naszych palców zaczął się wydostawać srebrny blask.
- Co to jest? – zapytała Cordelia. Przyglądała się nam ze zmarszczonymi brwiami, jakby nagle zaczęła odczuwać niepokój. – Co wy robicie?
Ja tymczasem patrzyłam z zafascynowaniem na rosnące z każdą chwilą światło, przedzierające się przez nasze palce i odganiające otaczający nasz mrok. Nie czułam żadnego bólu czy dyskomfortu. Nic nie parzyło ani nie raniło mojej dłoni. Czułam jedynie delikatne mrowienie na skórze i towarzyszące mu ciepło. Światło to w końcu przybrało formę srebrnych języków ognia spływających z naszych rąk i rozprzestrzeniających się w błyskawicznym tempie. Płomienie mknęły w kierunku zdziwionej Cordelii, która wkrótce została przez nie otoczona.
- Co to ma być?! – wampirzyca podniosła głos, starając się uciec od ognia, który dotarł już do jej stóp i stopniowo wspinał się po jej sukni. Z każdą sekundą pochłaniał ją coraz bardziej, nam nie czyniąc najmniejszej krzywdy.
- To ja was zniszczę! – wrzeszczała Cordelia, uwięziona w srebrzystych płomieniach. – Odpłacicie mi za to! Zemszczę się na was! Słyszycie?! Zemszczę się! To jeszcze nie koniec! Przysięgam wam, że to nie koniec! Nie można mnie tak łatwo pokonać!
Nawet jeśli chciała wykrzyczeć jeszcze więcej gróźb i obelg, to reszta jej wypowiedzi została zagłuszona przez ogień, który pochłonął ją na dobre. Mrok zniknął, a po samej Cordelii… nic nie pozostało.
Gdy
otworzyłam oczy w pokoju wciąż znajdował się Reiji, Laito oraz Subaru.
Najmłodszy jako pierwszy zauważył, że jestem przytomna i szybko podszedł do
kanapy, na której musieli mnie wcześniej położyć, kiedy byłam nieprzytomna.
- Wszystko w porządku? – zapytał, czym zwrócił uwagę swoich braci.
Przez chwilę jedynie wpatrywałam się w sufit, czekając aż ból powróci. Nic takiego jednak się nie stało. Zamrugałam i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Trójka wampirów wpatrywała się we mnie w wyczuwalnym oczekiwaniu. Odetchnęłam powoli. Nic. Żadnego żaru trawiącego moje ciało. Żadnego ognia spopielającego moje wnętrzności. Żadnych igieł przekłuwających moją skórę. Żadnego dymu w płucach.
- Chyba… - Okay, jednak gardło trochę mnie bolało. Najwyraźniej znów musiałam drzeć się jak opętana. – Chyba tak.
- Czujesz coś? – zapytał Laito, prostując się na drugiej kanapie ustawionej naprzeciwko tej mojej. – Wiesz, w jakim sensie.
Zastanowiłam się, po czym powoli pokręciłam przecząco głową, marszcząc przy tym brwi.
- Nie… Tylko… - Szukałam odpowiednich słów. – Taką jakby pustkę? Nie jestem pewna. Jak długo byłam nieprzytomna?
Reiji zerknął na zegarek na swoim nadgarstku.
- Niedługo. Niecałe dwie godziny.
- I wy przez cały ten czas tu siedzieliście?
Laito uśmiechnął się do mnie w odpowiedzi.
- Shu i Kanato też. Ale jeden w końcu poszedł się zdrzemnąć, a drugi zgłodniał.
- Powiedziałem, żeby dali ci spokój – wtrącił Reiji. – Ale się uparli.
- Hej! – zaprotestował Laito, wskazując swoją ranną rękę, teraz owiniętą bandażem. – Jestem ranny, więc nie powinienem się dużo ruszać, prawda?
Reiji przewrócił oczami. Subaru z kolei nie miał nic na swoją obronę.
- Właśnie. Jak wy się czujecie?
- Och, maleńka, to naprawdę urocze, że tak się o nas troszczysz. – Laito uśmiechnął się szeroko. - Ale nie masz się czym przejmować. Raz dwa się z tego wyliżę. No chyba, że te kundle miały wściekliznę. – Skrzywił się z odrazą. – Chyba jednak wolę koty.
- Wszystko w porządku? – zapytał, czym zwrócił uwagę swoich braci.
Przez chwilę jedynie wpatrywałam się w sufit, czekając aż ból powróci. Nic takiego jednak się nie stało. Zamrugałam i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Trójka wampirów wpatrywała się we mnie w wyczuwalnym oczekiwaniu. Odetchnęłam powoli. Nic. Żadnego żaru trawiącego moje ciało. Żadnego ognia spopielającego moje wnętrzności. Żadnych igieł przekłuwających moją skórę. Żadnego dymu w płucach.
- Chyba… - Okay, jednak gardło trochę mnie bolało. Najwyraźniej znów musiałam drzeć się jak opętana. – Chyba tak.
- Czujesz coś? – zapytał Laito, prostując się na drugiej kanapie ustawionej naprzeciwko tej mojej. – Wiesz, w jakim sensie.
Zastanowiłam się, po czym powoli pokręciłam przecząco głową, marszcząc przy tym brwi.
- Nie… Tylko… - Szukałam odpowiednich słów. – Taką jakby pustkę? Nie jestem pewna. Jak długo byłam nieprzytomna?
Reiji zerknął na zegarek na swoim nadgarstku.
- Niedługo. Niecałe dwie godziny.
- I wy przez cały ten czas tu siedzieliście?
Laito uśmiechnął się do mnie w odpowiedzi.
- Shu i Kanato też. Ale jeden w końcu poszedł się zdrzemnąć, a drugi zgłodniał.
- Powiedziałem, żeby dali ci spokój – wtrącił Reiji. – Ale się uparli.
- Hej! – zaprotestował Laito, wskazując swoją ranną rękę, teraz owiniętą bandażem. – Jestem ranny, więc nie powinienem się dużo ruszać, prawda?
Reiji przewrócił oczami. Subaru z kolei nie miał nic na swoją obronę.
- Właśnie. Jak wy się czujecie?
- Och, maleńka, to naprawdę urocze, że tak się o nas troszczysz. – Laito uśmiechnął się szeroko. - Ale nie masz się czym przejmować. Raz dwa się z tego wyliżę. No chyba, że te kundle miały wściekliznę. – Skrzywił się z odrazą. – Chyba jednak wolę koty.
Porozmawiałam z wampirami jeszcze chwilę, po czym Reiji
przegonił mnie, każąc mi coś zjeść i iść spać. Nie miałam apetytu ani nie byłam
pewna, czy byłabym w stanie zasnąć. Jednak przynajmniej spróbowałam wypełnić
jego polecenia. Skończyło się na tym, że przełknęłam parę kęsów kanapki
przygotowanej mi przez jedną ze służących i zakopałam się w łóżku. Jednak
zgodnie ze swoimi przewidywaniami, nie potrafiłam zasnąć. Przez pewien czas
rzucałam się po łóżku, przewracając się z boku na bok. Lecz za każdym razem,
gdy zamykałam oczy, widziałam ostatnie wydarzenia wciąż od nowa i od nowa,
jakby ustawiło się automatyczne powtarzanie filmu.
W
końcu dałam za wygraną. Resztę godzin, które miałam przeznaczyć na sen,
spędziłam na brzdękaniu na gitarze, słuchaniu muzyki i czytaniu książki na
zmianę. W ten sposób przynajmniej zajmowałam czymś swój umysł. Choć nie na
dłużej niż krótką chwilę.
Kiedy
miałam już dość tego siedzenia w swoim pokoju wybrałam się na poszukiwania
Reijiego. Zastałam go w jego gabinecie. Siedział na krześle przy biurku,
odwrócony twarzą w stronę okna. Na blacie obok niego stała filiżanka z wciąż
parującą herbatą.
-
Jak się czujesz? – zapytał, nim zdążyłam się odezwać.
-
Nie wiem – odparłam, zrezygnowana. – Naprawdę ciężko mi to stwierdzić. Niby nie
mam tego wrażenia typowego dla obecności Cordelii, ale… Nie wiem, musiałoby się
chyba coś stać, żebym miała pewność.
Wampir
odwrócił się w moją stronę z brodą opartą na splecionych dłoniach.
-
Tak myślałem. Rzeczywiście, na tym etapie ciężko będzie nam stwierdzić, jak
bardzo antidotum ją osłabiło. Będziemy musieli zapewne trochę poczekać i
dopiero wtedy się przekonać. – Zmrużył oczy ukryte za szkłami okularów. – Tym
razem mów, gdyby coś się działo.
Skrzywiłam
się, ale przytaknęłam.
-
W zasadzie… Nie miałam jeszcze okazji ci podziękować, więc… Dziękuję.
Jedyną
odpowiedzią wampira było lekkie, niemal niezauważalne skinienie głową.
-
A… - Zawahałam się, ale sądząc po jego minie, Reiji już wiedział, co chciałam
powiedzieć. Wyrzuciłam to więc z siebie. – Co z Ayato?
Reiji
westchnął, jakby był bardzo zmęczony albo zirytowany. A oba te przypadki były
bardzo prawdopodobne.
-
Jeśli tak bardzo chcesz, to możesz do niego iść. Nie wiem jednakże, czy coś ci
to da, ponieważ wciąż jest nieprzytomny. Może w tym stanie pozostać nawet przez
kilka dni. Jego ciało potrzebuje czasu na regenerację.
-
Ale mogę?
Wampir
machnął ręką, co odebrałam jako zgodę i zanim zdążył coś jeszcze dodać,
opuściłam pomieszczenie.
W
pokoju Ayato panował półmrok, którego przyczyną były szczelnie zaciągnięte
zasłony. Sam wampir leżał na plecach na łóżku. Od pasa w górę był nagi, a tułów
owinięty miał opatrunkiem, ciemniejszym od krwi w miejscu, w którym zasłaniał
ranę.
-
Och, Ayato… - wyszeptałam, podchodząc do łóżka. Uklękłam obok niego,
przyglądając się spokojnej twarzy wampira. W tamtej chwili stracił na
drapieżności i wyglądał tak niewinnie, bezbronnie. Zupełnie jak nie on. – Ty
idioto.
Na
jego czole perlił się pot – jedyna oznaka (nie licząc rany) wskazująca na to,
że było coś z nim nie tak. Wyciągnęłam rękę i odgarnęłam przydługie kosmyki
opadające mu na twarz. Musnęłam przy tym opuszkami palców jego policzek oraz
czoło i przekonałam się, że były ciepłe. Nie gorące, lecz ciepłe – zapewne w
mniej więcej takiej temperaturze, jaka normalna jest u ludzi. U wampira musiała
oznaczać gorączkę.
Złożyłam
na jego policzku delikatny pocałunek, po czym chwyciłam jego dłoń, leżącą
bezwładnie na pościeli w swoje i oparłam na nich czoło.
-
Jeśli z tego nie wyjdziesz… To własnoręcznie cię zabiję – zagroziłam ze
ściśniętym gardłem.
Super jak zawsze zresztą.
OdpowiedzUsuńAle mnie ucieszyło to że być może będziesz kontynuować Dl.
Odpowiadaj@c na twoje pytania:
1.Otóż, gdybym (hipotetycznie) zdecydowała się kiedyś napisać nowe fanfiction z DL, skupiające się na innym z braci, to kogo chcielibyście "zobaczyć" w roli głównej bohaterki?
Ad.1.Ja widziałbym LAITO z jakąś zagubioną dziewczynę, uciekającą pannę młodą lub twardą sztuką ciężką do zdarcia, itp
2. Natsuki, która zamiast z Ayato związałaby się z jego bratem?
Ad.2. Nie!!!
3.4. Zupełnie nową bohaterkę? Czy może nową postać, ale z zachowaniem postaci Natsuki związanej z Ayato?
AD. 3 i 4. Tak Natsuki i Agato będą razem i wezmą ślub, dzieci itd.
5. Ale z góry informuję, że nie wiem, czy coś takiego rzeczywiście powstanie (nie chcę wam robić niepotrzebnie nadziei)
AD. 5. Napiszesz napiszesz - prawda DZIEWCZYNY! ;D
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział AGA
Dziękuję za komentarz~. Ale nie byłabym tego taka pewna, czy rzeczywiście to napiszę.
UsuńŚwietny rozdział jak każdy poprzedni :D Chociaż ja liczyłam na to że wyjaśni się sprawa z Ayato ale to pewnie by było za szybko :( A co do innego opowiadania DL to ja proponuję :
OdpowiedzUsuń- Natsuki x Subaru, albo
- Yui (z anime/gry) x Ayato lub Subaru
Dziękuję~.
UsuńZakładam, że zostanę za to rozszarpana przez wierne fanki, ale... czuję zawód. Oczekiwałam czegoś więcej. Jakiegoś BUM na koniec, na którym bym się wzruszyła/popłakała/wściekła/cokolwiek, a tak czuję jedynie... nic. No, może irytację mnogością zaimków, ale to kwestia zboczenia zawodowego (mimo wszystko, popracuj nad nimi). Po prostu w jednym momencie nagle! deus ex machina i wszystkie kłopoty rozwiązane (to ewidentnie wygląda jak przedostatni czy już ostatni rozdział, przypuszczam, że będzie jeszcze epilog). Takie nagłe rozwiązanie wszystkich problemów to trochę robienie czytelnika w konia. Nie znoszę tego.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o inne opowiadania - jeśli bohaterką nie byłaby Natsuki i różniła się od niej dość porządnie charakterem, myślę, że bym mimo wszystko bym sięgnęła. Co prawda już bez nadziei na fajerwerki, ale raz na jakiś czas dla czystej rozrywki i zaspokojenia ciekawości zerknęłabym. Mimo wszystko, tak jak mówiłam, jednostrzałowce piszesz świetnie - takie, które zaczynają się i kończą w jednym rozdziale. Jednak na dłuższą metę...
Nah, a może ja po prostu za dużo wymagam?
Jeśli chodzi o Ayato i Natsuki - niech by zostali, jak są, tylko niech fabuła nie koncentruje się na nich. Raz na jakiś czas jedno lub drugie pojawia się w kadrze, oczywiście, ale... no cóż, wiadomo. Co do wyboru braci - szczerze, to mi wszystko jedno, byle Sakamaki. A jeśli nie masz zamiaru pisać następnej części DL - rękę bym oddała za kolejne rozdziały Nastoletniego Terroru.
Co prawda ten komentarz nie wyszedł pozytywnie, ale mam nadzieję, że nie odbierzesz go źle. Nie chcę, żebyś odebrała to jako naskakiwanie czy atak na siebie, po prostu dzielę się swoimi odczuciami. W końcu do tego jest sekcja komentarzy.
Mam taką samą opinię jak koleżanka wyżej :) i mam nadzieję, że jak najszybciej będzie kontynuowane, na stałe, nastoletni terror.
UsuńMoja droga Mangle, muszę zauważyć, że znowu wychodzisz z błędnymi założeniami. Do końca zostało jeszcze parę rozdziałów i wcale wszystko nie zostało jeszcze rozwiązane. Zachowaj więc swój zawód na właściwy koniec, z góry dziękuję. Przykro mi, że tak nisko oceniasz moje historie, ale cóż, nic z tym nie zrobię. Pozdrawiam ✌
UsuńMoje założenia opierają się na podstawach, jakie nam dajesz. ;) Jedynym wątkiem, który zaczęłaś i którego nie porzuciłaś, była Cordelia. Jeśli nagle odkopałabyś wszystkie, zrobiłoby się dziwnie, a parę rozdziałów przed zakończeniem powinny zostać wszystkie wątki rozwiązane, a nie się nagle mnożyć. Zresztą, nie tylko ja, a wiele twoich czytelników ma wrażenie, że to już koniec - bo ten rozdział wygląda jak koniec. Jest... podsumiwaniem. Takie odnosi się wrażenie. Niby jest ten Seiji, niby były te wilki, ale... Myślę, że to właściwie najlepszy sposób na zakończenie tej historii z klasą. Jednak to jedynie moja obiektywna opinia. Zobaczymy, poczekam do końca na jeszcze te parę rozdziałów i wtedy, na jasny koniec, wyrażę opinię.
UsuńCzy nisko oceniam? Hm, nie. Uważam całość za solidne 6/10, co u mnie opinią jest naprawdę wysoką, a gdyby nie mnogość zaimków byłby bez problemu punkt więcej (tak. Będę się tego czepiać. xD)
Masz talent. Rozumiem, że DL było pisane przez długi czas bez planu, "na żywca", dlatego nie jestem jakaś szczególnie cięta, bo mimo wszystko nie czytałabym tego, gdyby nie sprawiało mi przyjemności. ;) Wiem, że ze mnie rodzaj czytelnika dość trudny, bo wymagający i bolesny, bo każda krytyka boli. Jednak widząc same pochwalne komentarze, uznałam, że podejmę się tej niewdzięcznej roboty i pokażę, co można poprawić. Szkoda marnować taki potencjał, a z komentarzy pochwalnych niewiele się można nauczyć. ;)
Kobieto, weź w końcu wyluzuj. Opinia, a krytyka to dwie różne rzeczy. Nikt nie prosił Cię o zostanie betą, nikt nie prosił Cię o krytykę. Ilość tekstu jaki piszesz oraz jego jakość jest bardziej odpowiednia w przypadku kiedy ktoś prosi Cię o krytykę całości. Wybacz, że się czepiam, ale to trochę irytuje kiedy mądrzysz się tak niemalże pod każdym (albo i każdym) odpisem. Wyluzuj trochę albo stwórz swój blog oferujący krytykę. Ale nie wpychaj jej nikomu na siłę jakbyś była wielkim znawcą i Bóg wie ile już w tym siedziała.
UsuńNie uważam się za znawcę ani nie mam zamiaru wpychać nikomu niczego na siłę. Jeśli Karolina napisze po prostu coś w stylu "nie życzę sobie więcej komentarzy w takim stylu" uszanuję to i więcej się nie odezwę. :D
UsuńHm, przejrzałam swoje komentarze i rzeczywiście, mimo wszystki byłam chyba zbyt krytyczna. Nie wiedziałam, że tak bardzo wam to przeszkadza. :D
UsuńCo prawda nie obiecuję, że całkowicie zaniecham krytyki (raz na jakiś czas pewnie coś sobie tam burknę pod nosem ;) ), ale poprawię się, aby nie zrzędzić jak zgrzybiała baba. Dziękuję za upomnienie, nie zdawałam sobie sprawy, że tak to wygląda. :D
Hm... cóż nie wiem co mam napisać no ale tak w skrócie to rozdział super jak zwykle (choć prawdę mówiąc to spodziewałam się czegoś innego ale nic nie szkodzi) i ze zniecierpliwieniem czekam na następny i życzę ci DUUUŻOOO WENY.
OdpowiedzUsuńPS Mam nadzieję że nie będę musiała długo czekać na następny rozdział i że Ayato szybko dojdzie do siebie
Dziękuję. Też mam nadzieję jak najszybciej napisać nowy rozdział ✌
UsuńOoo tak!Jak wiele bym dała żebyś kontynuowała ta serie^^ Tylko tera dałabym Subaru! I moja propozycja brzmi tak że jakimś magicznym cudem trafia nowa loszka do rezydencji Sakamaki no i tam się wszystko rozgrywa. Tylko tu mam dylemat bo podoba mi się charakter Nadsuki ale to by było dziwne czytać o tej samej bohaterce z innym z braci.Tym bardziej że jak na mój gust Subaru albo bardzo lubi Nadsuki albo się w niej podkochuje,i w tym momencie dziewczyna która zajmie jego serce byłaby dobrym rozwiązaniem.To tylko moja sugestia lecz mam nadzieje że weźmiesz ją pod uwagę.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWziąć mogę, ale czy rzeczywiście powstanie kontynuacja, to tak jak mówiłam - nic pewnego. Ale dziękuję za odpowiedź~.
UsuńSuper rozdział jak zwykle xD Oby ci się wena niiiiiigdy nie kończyła xd
OdpowiedzUsuńNastuki x Laito
Nowa postać x Laito albo Shu xd
Dziękuję~.
UsuńFajny rozdział..
OdpowiedzUsuńPS Jeśli chodzi o następne ff z DL to może Laito? Z dużą ilością lemonów �� (kiedy wattpad wejdzie za mocno ��)
Może nie przesadzajmy...? I tak nie wiadomo, czy coś takiego powstanie.
UsuńSuper rozdział. Mam nadzieje że Ayato z tego wyjdzie a Corderria już nie będzie chciała przejąć kątroli nad ciałem Nadsuki.
OdpowiedzUsuńNaprawdę supcio rozdział.💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞💞
Dziękuję~.
UsuńRozdział bez żadnego wow, ale był w porządku. Ayato się z tego wyliże, wiadomo c;
OdpowiedzUsuńA co do propozycją nowej wersji DL... dla mnie kategoryczne nie.1.Opowiadanie z Ayato i Natsuki o zmienionym charakterze nie miało by sensu. 2. Natsuki z innym bratem-nie ma mowy. Natsuki jest Ayato :v 3. Nowa główna bohaterka, która byłaby z innym z braci to nie taki zły pomysł (byle żeby nie była to Natsuki!)
Na ogół nie jestem zbyt krytyczna a i rozdziały komentuje rzadko albowiem jestem raczej cichym czytelnikiem. Tym razem jednak zawiodłam się na tyle, że trudno mi było milczeć. Dlatego też piszę.
OdpowiedzUsuńCałą twoją dotychczasową historię śledziłam z zainteresowaniem i niebywałą przyjemnością. Naprawdę obdarzyłam sympatią główną bohaterkę, podobnie z resztą jak i samego Ayato oraz jego braci. Przyznam szczerze, że w samej serii DL było kilku braci Sakamaki za którymi nie przepadałam. Ty jednak sprawiłaś, że tu polubiłam ich wszystkich, co powiem szczerze jest nie lada wyczynem. Zainteresowałaś mnie bardzo wątkiem Cordelii i całego tego zamieszania z Rukim. Pojawiły się też wilki oraz Seiji i oto sądziłam, że zadowoliłaś mnie jako czytelnika we wszystkich możliwych aspektach.
Wtedy jednak pojawił się 52 rozdział. I cały zachwyt twoją twórczością znacznie opadł. Na ogół nie mam w zwyczaju owijać w bawełnę bo nie o to w tym chodzi. Mówiąc więc w skrócie najnowszy rozdział DL łudząco przypomina mi zakończenia wszelakich bajek dla dzieci, a to paskudnie skojarzyło mi się z jedną z bajek z mojego dzieciństwa. Nie tego oczekiwałam. Pokonanie, a przynajmniej osłabienie Cordelii okazało się dziecinnie proste, pojawienie się Beatrix zupełnie zabiło mnie z pantałyku. Najbardziej bolały jednak dialogi. Mdłe, do znudzenia proste i żywcem wyrwane z Disneyowskich bajek. Zwłaszcza kwestie Cordelii były bardzo schematyczne i nudne, a pogróżki takie jak "Jeszcze mnie popamiętacie" czy inne takie gadanie o potędze sprawiało, że sama nie wiedziałam czy powinnam być rozbawiona czy zażenowana.
Brakowało też tego elementu zaskoczenia. Jak to niektórzy mówią - Wielkiego BUM które zerwałoby z nóg. Cordelia będąca tak groźnym przeciwnikiem i największym koszmarem Natsuki okazała, się być po prostu słaba. Jedynym elementem zaskoczenia był sam atak ojca głównej bohaterki i fakt, że ta została obroniona przez Ayato. Chciałabym powiedzieć, że się tego spodziewałam, ale to nie prawda więc wyrazy uznania za ten zwrot akcji. Zdaję sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec historii i wierzę, że wątek Cordelii nie został jeszcze zamknięty, a ty jako świetna pisarka jeszcze nas zaskoczysz. Tworzysz bowiem niesamowite historie i wiem, że takie potknięcia zdarzają się nawet najlepszym.
Jestem świadoma tego, że zaraz posypie, się grad negatywnych komentarzy i wyzwisk dlatego od razu uprzedzam. Tak - miałam wcześniej styczność z pisarstwem i zajmuję się tym od dawna. I nie - nie jest to krytyka a obiektywna opinia czytelnika, który ma pełne prawo do wyrażenia swojego zdania. I tak - zdaję sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec opowiadania DL.
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu i jak najwięcej wiary w swoje możliwości. Jeszcze nie jest idealnie, ale doskonale rozumiem, że wciąż się rozwijasz i poznajesz swoje możliwości. Ponadto nawet najlepsi popełniają błędy i nie ma w tym nic dziwnego. Wspominając twoje początki na tym blogu i tak można śmiało powiedzieć, że bardzo się poprawiłaś, a fakt, że twoje prace przyciągają uwagę tak wielu osób już o czymś świadczy. Serdecznie pozdrawiam!
Przykro mi, że tak cię zawiodłam... Nie będę cię niepotrzebnie zanudzać swoimi tłumaczeniami. W każdym razie, dziękuję za komentarz, wiarę i mimo wszystko miłe słowa. Mam nadzieję, że następne rozdziały zostawią po sobie lepsze wrażenie. Pozdrawiam!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitam Karolinko!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje Ci za dedykację.Zauważyłam, że powyżej dziewczyny wyraziły swoją opinię, że rozdział jest słaby,nudny.Rozumiem, takie jest ich zdanie.Lecz nie martw się, dla mnie osobiście rozdział się podobał i uważam, że jest niezły i bardzo szybko,miło mi się go czytało.Przypuszczam, że trochę ciężko było Ci napisać pokonanie Cordelii.Może i zniszczenie jej było łatwe i proste, lecz myślę, że to jeszcze nie koniec, tylko jest to zwykła przykrywka.Jak napisała koleżanka powyżej "Błędy zdarzają się nawet najlepszym." Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niedługo ^^
Co do pytań powyżej jak skończysz pisać DL, możesz stworzyć nową bohaterkę i dopasować ją do innego z barci czyli-Reiji'ego.
Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny!
Kasia.
Dziękuję za miłe słowa~.
UsuńMusialam nadgonic wszystkoie rozdziały no,ale powróciłam!
OdpowiedzUsuńKoncowa scena z Cordelia podobała mi się aczkolwiek była taka "mało barwna". Mogła być lepsza, ale nie ma tragedi.
Szkoda mi, że historia się zakończyła, ale kto wie moze bedzie nowa fabula z tą samą Natsuki (nie oszukujmy się jej nie da sie nie lubiec!) I zamiast ayato Shuu :33
Pozdrawiam!
No i kto wie może do następnego fanfiction z DL ;D
Ale przecież to NIE JEST jeszcze koniec ;-;
UsuńTo przepraszam bardzo :(
UsuńMowilas o zblizajacym sie koncu i myslalam ze na tym chcesz zakonczyc historie.
Przepraszam za pomylke ;)
Nie ma sprawy, jeszcze kilka rozdziałów nas czeka xD
UsuńTo było genialne :* nic więcej raczej nie muszę dodawać ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję~.
UsuńA więc tak... Nie będę się rozpisywała jak te osoby wyżej ^
OdpowiedzUsuń|
Tylko prosto z mostu. Koffam tę ff (wreszcie się nauczyłam jaki to rodzaj XD) , najgorsej chyba będzie jeśli się skończy 😣 ale mam nadzieje że będzie jeszcze z 10-15 rozdziałów nim skończysz tą historię DL.
A więc tak... Wierszyk o wenie XD
Wiaderko weny ci wysyłam,
Niech cię wena nie zawiedzie,
Jakiś tydzień Next gotowy,
Wszyscy czytają potem komentują,
A twa wena cieszy się!
Sry próbowałam się nie rozpisać no ale niestety... Ja zawsze za dużo pisze, taka już jestem 😏. Wierszyk robiony na miejscu szybko więc... XD
I tylko jedno pytanie...
Kiedy Next? XD 😏😏😏😏☺☺☺☺
Niestety muszę cię rozczarować - do końca tej historii zostało już naprawdę niewiele rozdziałów (zdecydowanie poniżej 10). Rozdział 53 już jest na blogu, jeśli go nie zauważyłaś. 54 jest w trakcie pisania.
UsuńDziękuję za komentarz ^^
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, i znów Ruki nic nie powiedział agrh... Reinhart w szkole no pięknie, pięknie ciekawe jak bracia Sakamaki na to by zareagowali, i ten atak to jego sprawka okazuje się...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia