Ariana | Blogger | X X

niedziela, 19 lutego 2023

Ulubione pary

Cześć wszystkim! 
W tym roku z okazji Walentynek postanowiłam przygotować specjalnego posta, poświęconego moim ulubionym fikcyjnym związkom :D Szczerze mówiąc, jestem dość wybredna w tym zakresie, dlatego poniższa lista nie jest zbyt długa i pewnie w części przewidywalna. Trafiły na nią tylko pary spełniające poniższe kryteria:
~ bardzo lubię obie postacie jako indywidualne byty,
~ bardzo lubię utworzony przez nie związek,
~ ich związek został oficjalnie potwierdzony.

Może też od razu zapowiem, że z jakiejś innej okazji planuję napisać posta z ulubionymi nieromantycznymi duetami.
Tymczasem zapraszam do zapoznania się z poniższą listą oraz do podzielenia się Waszymi ulubionymi shipami w komentarzach!

 MALEC

Magnus (Lightwood-)Bane ♥ Alec Lightwood(-Bane)

Źródło: uniwersum Nocnych Łowców

Harry Shum Jr. jako Magnus Bane i Matthew Daddario jako Alec Lightwood w 12 odcinku 1 sezonu Shadowhunters.

Magnusa i Aleca poznałam cale lata temu (chyba chodziłam wtedy do gimnazjum?), gdy czytałam 
Dary Anioła Cassandry Clare. Jako że było to tak dawno temu, to nawet nie pamiętam swoich pierwszych odczuć wobec tej pary, ale chyba obu lubiłam wtedy co najmniej z osobna — a to jest już kluczowe! Jakiś czas później zaczęłam oglądać serialową adaptację Darów — Shadowhunters: The Mortal Instruments — i jeżeli miałam najmniejsze wątpliwości, to wtedy się one rozwiały. Dzięki aktorom, którzy naprawdę uczynili zadość książkowym oryginałom, pokochałam tę dwójkę i uczucie to przetrwało do dziś — oglądając teraz Shadowhunters od nowa, jeszcze bardziej zachwycam się ich wątkiem. 

Na początku wszystko wskazywało na to, że ten związek nie powinien mieć racji bytu: Alec był młodym Nocnym Łowcą wychowanym tak, by przestrzegać niezwykle surowego prawa Nefilim co do joty, a Magnus — czarownikiem, serdecznie nieznoszącym Nocnych Łowców, a już w szczególności tych z rodziny Lightwoodów. Co dobrego mogłoby wyjść z ich relacji? Jak się okazuje — bardzo wiele!

Ta dwójka daje sobie nawzajem to, co najlepsze. Magnus, dzięki Alecowi, zyskał spokój i prawdziwą, bezwarunkową miłość, których szukał i pragnął całe życie; Alec z kolei, za sprawą Magnusa, stał się szczęśliwszy, pewniejszy siebie oraz bardziej otwarty na innych i na samego siebie. Przez miłość do Magnusa Alec zaczął inaczej patrzeć na świat i zapragnął go zmienić. Magnus dla Aleca potrafi poświęcić wszystko, co dla niego najdroższe. Obaj nieustannie się wspierają, dbają o siebie — nawet nie zliczę, ile razy w serialu Alec pyta Magnusa, czy wszystko w porządku — oraz robią, co mogą, by ochronić tego drugiego, zarówno w walce, jak i poza nią, a co więcej — bezgranicznie sobie ufają. 

To nie tak, że ich związek zawsze układał się idealnie; popełniali błędy, zdarzały się im różnego rodzaju spięcia, ale za każdym razem potrafili się pogodzić, a nawet ostatecznie wzmocnić swoją relację. Co najważniejsze, Magnus i Alec są ze sobą niesamowicie szczęśliwi, i to widać, szczególnie na przykładzie Aleca, który przy Magnusie o wiele częściej się uśmiecha i żartuje. Obaj czują się w swoim towarzystwie swobodnie, wiedzą, że nie muszą niczego udawać i mogą być po prostu sobą.

Bardzo doceniam również fakt, że choć Magnus od początku pragnął, by ich relacja przerodziła się w coś poważnego i stałego, zawsze ostateczną decyzję co do kolejnych etapów w ich związku pozostawiał Alecowi. 

To zadziwiające, że te dwie istoty z dwóch różnych światów, o odmiennych charakterach i upodobaniach na przekór wszystkiemu stworzyły tak zgraną, bezgranicznie się kochającą parę, gotową pokonać każdą przeszkodę, byleby być razem i/lub zapewnić temu drugiemu bezpieczeństwo i szczęście. Osiągnięcie opisywanego tu przeze mnie etapu związku zajęło im trochę czasu, kosztowało ich sporo wysiłku i obaj wiele musieli się nauczyć, lecz z całą pewnością żaden tego wszystkiego nie żałuje.

Malec zdecydowanie jest moją ulubioną parą z uniwersum Nocnych Łowców, a po napisaniu tych słów doszłam do wniosku, że może nawet ulubioną parą w ogóle.

Poniżej zamieszczam 2 filmiki (są do siebie podobne i może właśnie dlatego miałam problem z wybraniem tylko jednego; wydaje mi się jednak, że w pierwszym pada więcej ważnych kwestii, a w drugim Alec więcej się uśmiecha) z Malekiem w wersji serialowej — naprawdę uwielbiam sposób, w jaki Harry i Matthew odegrali swoje role. Ich Malec jest wprost  i d e a l n y  (albo byłby idealny, gdyby Matthew założył niebieskie soczewki).


 


SIZZY

Simon Lewis ♥ Isabelle Lightwood

Źródło: uniwersum Nocnych Łowców

Emeraude Toubia jako Isabelle Lightwood i Alberto Rosende jako Simon Lewis w 12 odcinku 2 sezonu Shadowhunters.

Z Sizzy miałam podobnie jak z Malekiem — poznałam ich w książce, a pokochałam w serialu. Odpowiedzialny jest za to po raz kolejny świetny dobór aktorów oraz fakt, że charakter Izzy uległ w serialu lekkiemu złagodzeniu. 

Chociaż Isabelle już podczas pierwszego spotkania wywarła ogromne wrażenie na Simonie, ona sama początkowo nie traktowała go poważnie i oboje szukali miłości gdzie indziej, a dopiero po dłuższym czasie zaczęli interesować się sobą nawzajem pod względem romantycznym. Bardzo podobał mi się przy tym fakt, że zanim zostali parą, byli po prostu przyjaciółmi, co szczególnie dobrze zostało ukazane właśnie w serialu. Niestety, został on przedwcześnie anulowany tuż po tym, gdy oficjalnie się zeszli, pozostawiając u mnie spory niedosyt w tej kwestii (jak i w ogóle w kwestii całego Shadowhunters; nigdy nie wybaczę osobie, która podjęła decyzję o anulowaniu 4 sezonu). Pewnym pocieszeniem jest ich obecność w kolejnych tomach nadal niezakończonego przez Cassandrę Clare książkowego pierwowzoru — choć znowu, to nie to samo. 

Wróćmy jednak do samej pary — podobnie jak w przypadku Aleca i Magnusa, Izzy i Simon są od siebie niemal kompletnie różni, a jednak okazało się, że potrafią miło spędzać razem czas, wspierać się w trudnych sytuacjach i troszczyć się o siebie, a do tego są otwarci na to, by lepiej poznawać siebie samych i światy, z których pochodzą. 

Ta dwójka jest przykładem na to, że to, czego się szuka, znajduje się czasem wbrew pozorom tuż na wyciągnięcie ręki — w przypadku Simona oraz że czasem warto jest mimo wszystko dać sobie szansę i otworzyć serce — w przypadku Isabelle.

Poniżej filmik z serialową (czyli moją ulubioną) wersją Sizzy. Alberto i Emeraude byli cudni w tych rolach.




SOLANGELO

Will Solace ♥ Nico di Angelo

Źródło: uniwersum Percy'ego Jacksona

Nico di Angelo i Will Solace na okładce nadchodzącej książki o ich dalszych losach.

Oto ucieleśnienie schematu pary, w której jedna osoba jest ponura, a druga promienieje pozytywnością. Nie dało się go chyba przedstawić bardziej dosadnie niż za pomocą relacji syna Hadesa, boga umarłych oraz syna Apolla, boga słońca. Jeden potrafi sprowadzać śmierć i podróżować za pomocą cieni, drugi jest uzdrowicielem i wydziela z siebie światło. Można by się zastanowić: czy ta dwójka tak naprawdę sobie zaprzecza czy się uzupełnia? Skłaniałbym się ku tej drugiej opcji.

Gdy się poznali, Will był jednym z niewielu herosów, którzy nie okazywali strachu przed Nikiem. Więcej! Will potrafił stanąć z nim twarzą w twarz i powiedzieć mu parę rzeczy do słuchu. Nie robił tego ze złośliwości, ale z typowej dla siebie troski — i w ten sposób zmusił Nica, by ten zaczął o siebie dbać i by otworzył się na innych. Jego kuracja okazała się bardzo skuteczna. Nico, który przez długi czas uciekał od ludzi, przy nim zaczął czuć się naprawdę swobodnie — o czym dobitnie świadczy fakt, że sam, odkąd są w związku, inicjuje kontakt fizyczny nawet w towarzystwie (przez kontakt rozumiem tu przytulanie i tym podobne zachowania, które wcześniej były wręcz nie do pomyślenia w przypadku Nica). Will zawsze jest gotów go wspierać i ciągle ma na niego oko, by nie przeholował z korzystaniem ze swoich mocy. Jako że do tej pory jako oficjalna para pojawili się tylko na krótko w 2 książkach, to naprawdę nie mogę doczekać się zaplanowanego na ten rok tomu skupionego właśnie na nich. Mam nadzieję, że ich związek pozostanie taki zdrowy i spokojny, wypełniony przekomarzaniem się i wzajemnym wsparciem.

Pod spodem znajdziecie parę moich ulubionych Solangelowych cytatów:

[…] a po tej podróży cieniem Nico może w każdej chwili zemdleć.
— Nie, nie zamierzam — wymamrotał Nico, po czym zemdlał.
Will podtrzymał go i odciągnął na bok.
— Powodzenia! Ja dam naszemu Panu Mroku trochę red bulla!

(R. Riordan, Apollo i boskie próby. Ukryta wyrocznia, przeł. A. Fulińska, Kraków 2016, s. 318).


Will usiadł obok Nica i położył na jego pustym talerzu jabłko.
— Zjedz coś — powiedział.
— Hmmm — mruknął Nico i lekko przytulił się do Willa.

(R. Riordan, Apollo i boskie próby. Wieża Nerona, przeł. A. Fulińska, A. Klęczar, Kraków 2020, s. 96).


Świetnie. A zatem może i jesteś tępy, ale nie jesteś idiotą.
— Jak ty w ogóle możesz tak do mnie mówić? Nie wiesz, że mogę wezwać zombie i szkielety, i…
— Chwilowo nie byłbyś w stanie wezwać kości kurczaka, nie rozpływając się w kałużę ciemności, di Angelo — odparował Will. — Powiedziałem ci, żadnych podziemnych sztuczek, zalecenie lekarza. Jesteś mi winny co najmniej trzy dni odpoczynku w infirmerii. Ze skutkiem natychmiastowym
Nico czuł się tak, jakby w jego żołądku zmartwychwstała setka motylich szkieletów.
— Trzy dni? Hm… myślę, że to będzie w porządku.

(R. Riordan, Olimpijscy herosi. Krew Olimpu, przeł. A. Fulińska, Kraków 2014, s. 459).


Nico uśmiechnął się blado.
— Mam zaświadczenie lekarskie.
Will podniósł rękę.
— Ja jestem jego lekarzem.

(R. Riordan, Apollo i boskie próby. Ukryta wyrocznia, przeł. A. Fulińska, Kraków 2016, s. 111–112).


MoonMoon

Moon Gang-tae ♥ Ko Moon-young

Źródło: drama It's Okay to Not Be Okay

Seo Yea-ji jako Ko Moon-young i Kim Soo-hyun jako Moon Gang-tae

To para, co do której nie spodziewałam się, że będę ją lubić, ponieważ nie przepadam za toksycznymi relacjami — a ta niestety początkowo do nich należała. Moon-young miała wobec Gang-taego bardzo przedmiotowe podejście — pragnęła go zdobyć tak jak wiele innych rzeczy (właśnie, rzeczy!), które dla siebie zagarniała, gdy tylko jej się spodobały, nie bacząc na fakt, że często posuwała się przy tym do zwyczajnej kradzieży. Musiało minąć kilka odcinków, by zmieniło się jej zachowanie, a wraz z nim moje nastawienie. Okazało się, że kiedy i ona, i Gang-tae podjęli próbę zmierzenia się z własną przeszłością oraz postanowili przyłożyć się do pracy nad sobą, to w efekcie udało im się stworzyć bardzo pozytywną relację. Rozpoczęty przez nich proces przemian nie dobiegł końca wraz z ostatnim odcinkiem serialu — i bardzo dobrze, nie byłoby to bowiem wiarygodne przy takim obłożeniu ich postaci trudnymi przeżyciami. Wszystko jednak wskazywało na to, że są na jak najlepszej drodze do osiągnięcia wymarzonego przez nich szczęśliwego zakończenia. 

Jednym z moich ulubionych aspektów tego związku jest komunikacja. Zdolność do prawidłowego porozumiewania się ze sobą (i równie ważna chęć do tego porozumiewania się) powinna być podstawą każdej relacji międzyludzkiej. Gang-tae i Moon-young najwyraźniej zdawali sobie z tego sprawę (a w szczególności Gang-tae), ponieważ ciągle dążyli do tego, by omawiać ze sobą różne kwestie. Nawet nie wiem, ile razy padło hasło musimy porozmawiać, bo ku mojemu zadowoleniu było tego sporo. Gdy jedno z nich nie chciało rozmawiać, drugie starało się je za wszelką cenę do tego nakłonić — i chwała im za to! Nie ma chyba niczego gorszego od nieporozumień wynikających z braku komunikacji.
Poniżej — jak już możecie się domyślić — filmik!




MAFUYAMA

Mafuyu Sato ♥ Ritsuka Uenoyama

Źródło: anime/manga Given

Ritsuka Uenoyama i Mafuyu Sato w 11 odcinku Given

A to dla odmiany para, która od razu kupiła mnie swoim urokiem. Mafuyu, przeżywszy w swoim krótkim życiu zdecydowanie zbyt wiele traumatycznych wydarzeń, jest nieco wycofanym chłopakiem, nie zawsze potrafiącym wyrażać swoje uczucia i emocje tak, jakby tego chciał i jakby oczekiwali tego od niego inni. Na szczęście ma u swego boku Uenoyamę, który to rozumie i okazuje mu wyrozumiałość, jednocześnie pilnując, by nie zamykał się w sobie i nie poddawał się swoim negatywnym myślom. 

Miłość w ich związku często przejawia się poprzez drobne gesty — odciągnięcie tego drugiego z drogi nadjeżdżającego roweru, dodanie otuchy poprzez uściśnięcie dłoni czy przytulenie. Z chęcią pooglądałabym bądź poczytałabym więcej na ich temat, ale martwi mnie to, w którą stronę zmierza ta historia — a mianowicie fakt, że odkąd Mafuyu i Uenoyama zostali oficjalnie parą (a nastąpiło to w miarę szybko), autorka odsunęła ich na bok i skupiła się na innych parach. Szkoda, bo ta dwójka ma spory potencjał i byłoby miło, gdyby ich historia została należycie rozwinięta.

Poniżej jedna z moich ulubionych scen, podczas której Uenoyama odwiedził chorego Mafuyu, gdy jeszcze nie byli parą:



To byłoby na tyle w temacie moich ulubionych par. Jak to jest w Waszym przypadku? Macie jakieś swoje ulubione? Jeśli tak, to za co je lubicie? Zapraszam do dzielenia się odpowiedziami w komentarzach!


1 komentarz:

  1. Bardzo relaksacyjny post ♥ Już czekam na post z "nieromantycznymi parami".
    Ja też popieram zdrowe i normalne relacje między parami, tylko szkoda że teraz w kinach czy w księgarniach króluje "seksowna toksyna". Może się tak szybko skończy jak zaczęło? Szczerze mówiąc, na chwilę obecną za nic nie mogę sobie przypomnieć moich ulubionych par (mam też ich sporo), więc do następnego!~
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń