Ariana | Blogger | X X

niedziela, 7 września 2014

Diabolik Lovers: Rozdział 8

Gomen, gomen, gomen T^T Bardzo wszystkich przepraszam, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział, ale moja wena zastrajkowała. Po prostu jakoś nie potrafiłam zabrać się za pisanie i ubrać swoich myśli w słowa... No dobra, koniec wymówek. Życzę miłego czytania ^^





Z innej strony wampira


 Dojście do porozumienia z jakimkolwiek wampirem, a już w szczególności z Raito graniczyło niemalże z cudem. Musiałam naprawdę nieźle się namęczyć, ale wreszcie udało mi się z nim jako tako dogadać. Nie mogłam w końcu dopuścić do tego, by mój występ okazał się totalną klapą z powodu problemów ze zboczonym wampirem.
 Tak więc, stanęło na tym, że mieliśmy spotkać się w szkolnej czytelni by wspólnie zatwierdzić utwór i omówić szczegóły naszej współpracy. Co prawda nie pałałam zbytnim entuzjazmem na myśl o spędzeniu czasu sam na sam z tym patentowanym zboczeńcem… No ale, mus to mus.
 Westchnęłam, wbiegając po szkolnych schodach. Jedną dłonią przytrzymywałam pasek torby, w drugiej ściskając pęk kluczy. Wbiegłam na klatkę schodową między pierwszym, a drugim piętrem. Postawiwszy stopę na kolejnym stopniu, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Chciałam krzyknąć, gdy zostałam pociągnięta w boczny korytarz, ale wtedy druga dłoń znalazła się na moich ustach. Szarpnęłam się nerwowo. Przez myśl przeszło mi aby ugryźć prześladowcę w rękę. Jednak zaniechałam tego pomysłu, kiedy tuż obok mojego ucha odezwał się cichy głos:
- Spokojnie, Naleśniku.
 Zostałam przyparta do muru. Dosłownie. Dłonie Ayato zaciśnięte na moich ramionach przyszpiliły mnie do ściany. Za plecami czułam chłód metalowych paneli. W korytarzu panowała ciemność. Było to bowiem zachodnie skrzydło szkoły, w którym na korytarzach nie było okien, a lampy nie paliły się ze względu na późną porę.
 W ciemności jednak doskonale widziałam jasnozielone oczy, które w tej chwili jeszcze bardziej niż zazwyczaj przypominały mi ślepia kota. Twarz wampira znajdowała się zaledwie o kilka centymetrów od mojej. Nieświadomie wstrzymywałam oddech.
- Ayato? – mój głos przypominał pisk. – Co ty robisz?
- A jak myślisz?
 Ayato pochylił głowę, opierając ją na moim ramieniu. Jego jedwabiste włosy łaskotały mnie w policzek. Czułam jak moje serce zaczyna bić co raz szybciej i głośniej. Przygryzłam dolną wargę, próbując się uspokoić.
 Wampir nie miał jednak zamiaru mi w tym pomóc. Jedną dłonią unieruchomił nad moją głową oba moje nadgarstki, a drugą odsunął materiał marynarki i koszuli, odsłaniając moją szyję.
 Odwróciłam głowę i zacisnęłam powieki, gdy poczułam jego usta na szyi. Przez kilka sekund trwał tak, z ustami na mej skórze zanim przebił ją swymi kłami. Jęknęłam cicho.
 Wreszcie po chwili, która trwała dla mnie wieczność, cofnął się, zlizawszy ostatnie krople krwi z mej skóry.
 Uchyliłam powieki i zobaczyłam jego zadowolony uśmieszek. Cofnął już swoje dłonie, choć wciąż stał niebezpiecznie blisko. Czułam jak całe moje ciało drży.
- Na tym na razie poprzestaniemy – odezwał się głosem podchodzącym pod pomruk.
- Na razie? – powtórzyłam.
 Przełknęłam ślinę i spróbowałam przywołać pewny siebie wyraz twarzy. Chyba jednak nie wyszło mi to najlepiej, gdyż uśmiech na twarzy Ayato jedynie się poszerzył. Zgromiłam go wzrokiem, poprawiając mundurek. Odchrząknęłam kilkakrotnie zanim ponownie się odezwałam.
- Czy teraz pozwolisz mi już iść?
- A gdzie się tak spieszysz?
- Na spotkanie w sprawie mojego występu.
 Podniosłam torbę i klucze, które upadły mi wcześniej na podłogę, a gdy się wyprostowałam, zauważyłam, że uśmiech Ayato gdzieś przepadł.
- Z Raito?
- Niestety.
- Idę z tobą – oznajmił nagle.
- Po… a zresztą… - westchnęłam. I tak nie mam mocy aby ci zabronić. Ani chęci…, dodałam w myślach.

 Ku mojemu zdziwieniu Raito stał już pod drzwiami czytelni i czekał spokojnie, oparty o ścianę. Na widok swojego brata idącego ze mną ramię w ramię zrobił dramatyczną minę.
- Jak mogłeś, braciszku? To miała być randka.
- Oj, zamknij się – odezwałam się zamiast Ayato, rzucając w jego brata kluczami. Ten oczywiście złapał je w locie i bezbłędnie odnalazłszy właściwy, otworzył nim drzwi.
 Czytelnia była dość sporym pomieszczeniem połączonym przeszklonymi drzwiami z biblioteką. Wzdłuż ścian ciągnęły się biurka z nowymi komputerami, a centralną część pokoju zajmowało kilka połączonych ze sobą stolików z krzesłami dla mniej więcej dwudziestoosobowej grupy. W rogach pomieszczenia ustawiono oddzielne stoliki z kanapami i fotelami. Na jednej ze ścian, naprzeciwko wejścia do biblioteki wisiał również płaski telewizor.

 Ayato od razu po wejściu do pomieszczenia skierował się w stronę jednej z kanap, na której rozłożył się wygodnie. Nie wiedziałam po co w ogóle chciał przyjść. Może jego celem było po prostu zrobienie na złość Raito.
 Usiadłam na obrotowym krześle przy najbliższym komputerze i uruchomiłam go. Raito stanął obok, opierając się o biurko.
- Więc? – zapytał. – Co proponujesz, Maleńka?
- Więc… - powtórzyłam. – Znalazłam pewną piosenkę. Zaraz ci ją pokażę i zobaczymy, czy będziesz potrafił ją zagrać.
- Czyżbyś wątpiła w moje zdolności?
- Można tak powiedzieć.
 Raito uniósł brwi, po czym uśmiechnął się tak jak to miał w zwyczaju. Oparł dłoń na blacie i nachylił się w moją stronę.
- Rozwieję twoje wątpliwości, Maleńka.
- Taką mam nadzieję.
 Odsunęłam się od niego na krześle i wpisałam w wyszukiwarkę internetową odpowiedni tytuł. Niemal natychmiast na ekranie wyświetliły się linki z odnośnikami do wpisanego przeze mnie hasła. Kliknęłam w pierwszy lepszy link i przejrzałam szybko wyświetloną stronę. Przesunęłam wzrokiem po tekście, uśmiechając się do samej siebie.
- No, to jest to – wskazałam palcem na ekran.
 Raito odsunął się od blatu i pochylił w stronę monitora, jakby od niechcenia obejmując mnie przy tym ramieniem. Pobieżnie przejrzał tekst i uśmiechnął się do mnie.
- Wiesz, Maleńka, bardziej od tekstu interesują mnie nuty.
- No tak, jeśli nie chcesz wiedzieć o czym jest piosenka, z którą mamy wystąpić…
 Przesunęłam kursorem po ekranie, kliknęłam w odpowiednym miejscu i już po chwili z niewielkich głośników komputera popłynęła łagodna, delikatna muzyka. Spojrzałam kątem oka na Raito, który zamknął oczy. Jego twarz wyrażała skupienie. Uniosłam brwi, uśmiechając się lekko.
 Po chwili Raito otworzył oczy i spojrzał na mnie, pochyliwszy się w moją stronę.
- No, no, Maleńka. Cóż za gust…
- Zagrasz to?
- Z przyjemnością, Maleńka. To będzie łatwizna – stwierdził, pochylając się jeszcze bardziej w moją stronę. Zacisnęłam dłonie na podłokietnikach obrotowego krzesła, przygotowując się na najgorsze. Jednak wtedy tuż za Raito znikąd wyrósł Ayato, o którego obecności, szczerze mówiąc, zapomniałam. Chwycił on swego brata za kark i odciągnął ode mnie. Zamrugałam, zaskoczona jego zachowaniem.
- Huh? Co jest grane, braciszku? – zapytał równie zdziwiony Raito.
- Łapy przy sobie – mruknął w odpowiedzi Ayato, puszczając brata. – Długo jeszcze wam z tym zejdzie?
- N-nie… właściwie to już nie mamy nic więcej tutaj do roboty – stwierdziłam. – Możecie już iść, dogonię was.
 Ayato obrzucił Raito nieprzyjemnym spojrzeniem, po czym wyszedł z czytelni. Ten drugi poszedł w jego ślady, puściwszy uprzednio do mnie oczko.
 Pokręciłam głową i zamknęłam przeglądarkę internetową. Zawahałam się jednak i ponownie ją otworzyłam. Zalogowałam się szybko na swoją pocztę, przygryzając przy tym nerwowo dolną wargę. Tak jak się spodziewałam, w skrzynce mailowej było pełno wiadomości. W większości były to reklamy lub informacje z różnych stron, ale znalazło się również kilka wiadomości od moich znajomych. Po kolejnej chwili zawahania otworzyłam pierwszą z brzegu, chcąc ją przeczytać.
- Co tak długo, Naleśniku? – odezwał się Ayato, stając w drzwiach.
Podskoczyłam na krześle i szybko wylogowałam się z poczty.
- Och! To nic. Już idę – powiedziałam szybko.
Wyczyściłam historię wyszukiwania i wyłączyłam komputer. Minęłam Ayato, po czym zamknęłam drzwi czytelni. Potrząsnęłam pękiem kluczy przed twarzą wampira.
- Możemy iść.

 Ayato szedł przodem, a ja za nim, zeskakując z kolejnych stopni. Znowu zastanawiałam się po co w ogóle chciał iść z nami do czytelni. W końcu postanowiłam zostać przy domyśle, że po prostu robił na złość swemu bratu. Wydawało mi się to najlogiczniejszym rozwiązaniem.

 Na jednym z korytarzy zauważyłam znajomą postać. Była to ta sama blondynka, która wcześniej przyszła na naszą lekcję, by poinformować mnie o wezwaniu do pedagoga.
 Ona również mnie zauważyła, bo przeniosła na mnie wzrok. Uśmiechnęłam się do niej, ale odpowiedziała mi jedynie chłodnym spojrzeniem.
Zrobiłam jej coś?, zapytałam samą siebie w myślach. Ale czy mogłam zrobić coś komuś, kogo imienia nawet nie kojarzyłam? Wzruszyłam ramionami i wyszłam ze szkoły.

 Umówiłam się z Raito, że poćwiczymy wybraną przeze mnie piosenkę w ciągu następnego dnia. Tak więc, koło południa stałam już pod drzwiami do jego pokoju. Odetchnęłam głęboko i przywołałam uśmiech na twarz.
Spokojnie. To tylko głupia próba. Będzie dobrze, pocieszałam się w myślach. Uniosłam dłoń i zastukałam w drewniane drzwi. Cisza. Zastukałam ponownie, tym razem głośniej. I znowu żadnej reakcji. Zniecierpliwiona załomotałam w drzwi, które momentalnie się otworzyły, a moim oczom ukazał się Raito… mający na sobie jedynie bokserki. Zielone bokserki w gepardzie cętki.
- Co jest, Maleńka? – odezwał się zaspanym głosem, drapiąc się w głowę. – Dlaczego tak bardzo chcesz mnie widzieć o tak wczesnej porze?
 W osłupieniu zlustrowałam go spojrzeniem od stóp do głowy, po czym odskoczyłam od drzwi jak oparzona.
- Co ty wyprawiasz, Maleńka? – zapytał rozbawiony.
- Raczej co ty wyprawiasz! – krzyknęłam. – Dlaczego jeszcze paradujesz w bieliźnie? Chyba mieliśmy mieć próbę!
- Och? Naprawdę?
- Tak, naprawdę!
- Tak wcześnie? – przesunął dłonią po swoich potarganych włosach. – No, ale skoro już tu jesteś… - to mówiąc wykonał gest, jakby zapraszał mnie do swojego pokoju.
- Ubierz się! – poleciłam, odsuwając się jeszcze bardziej.
- Nie bądź taka nieśmiała, Maleńka – mruknął z uśmiechem i nim zdążyłam zareagować wciągnął mnie do środka.
 Pokój Raito, tak jak i wszystkie pomieszczenia w tym domu był duży i przestronny, jednak dość… pusty. Pod jedną ze ścian, w całości zasłoniętą przez ciężkie, ciemnozielone kotary stało spore łoże z pozłacaną ramą. Na  środku pokoju natomiast znajdował się niewielki drewniany stolik z pojedynczym fotelem. Na przeciwległej do drzwi ścianie znajdowały się okna, całkowicie zasłonięte teraz przez identyczne zasłony jak te za łóżkiem oraz niewielki kominek. Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu w danej chwili był złoty, staromodny żyrandol. Całe pomieszczenie utrzymane było w ciemnozielonej barwie.
 Nim zdążyłam lepiej rozejrzeć się po pokoju, zostałam przyparta do drzwi. Wampir oparł się jedną dłonią o drewno tuż przy mojej głowie, a palcami drugiej przesuwał wzdłuż mojej szczęki, szyi, obojczyka…
- Zostaw mnie – syknęłam, odpychając jego rękę.
Ten jednak był niezrażony.
- Dlaczego? Zabawmy się, Maleńka – mruknął, unosząc mój podbródek i jednocześnie odsuwając materiał koszulki na moim ramieniu. Szarpnęłam się i odepchnęłam go z całej siły.
 Wampir zaśmiał się, przeczesując włosy palcami.
- A Ayato pozwalasz, prawda, Maleńka?
Poczułam jak moje policzki stają się gorące.
- Ubierz się! – krzyknęłam ponownie i wypadłam na korytarz, trzaskając drzwiami. Z wnętrza pokoju doszedł mnie śmiech.
- Idiota – wymamrotałam pod nosem, opierając się o ścianę.
 Na szczęście Raito usłuchał mnie i po krótkiej chwili wyszedł z pokoju w pełni ubrany, gotowy do próby. Nie próbował już również naruszać mojej przestrzeni osobistej, co przyjęłam z niewysłowioną ulgą. Jednak podczas próby Raito całkowicie mnie zaskoczył…
 Gdy tylko usiadł przy fortepianie z jego twarzy zniknął uśmieszek. Zamiast tego zagościła na niej powaga i pełne skupienie, co było dziwną odmianą. Jak się okazało błyskawicznie opanował także piosenkę, którą wybrałam. Urzeczona, oszołomiona wręcz jego piękną grą zapomniałam całkowicie, że miałam śpiewać i przegapiłam moment, w którym powinnam była dołączyć.
 Raito przerwał grę i zsunął palce z klawiszy. Spojrzał na mnie pytająco ponad instrumentem.
- Coś nie tak, Maleńka?
- Co… n-nie. Nie. Wszystko w porządku. Zamyśliłam się – potrząsnęłam szybko głową. – Zacznij od początku.
 Raito skinął głową i ponownie zaczął grać tę samą melodię od nowa. Tym razem dołączyłam w odpowiednim momencie i dalsza część próby odbyła się bez problemów. Nie mogłam jednak wyzbyć się tego zaskoczenia, jakie wywołało u mnie tak odmienne zachowanie Raito. Przez całą próbę był skupiony na tym co robił, zachowywał należytą powagę i ani razu nie próbował mnie dotykać. Było to dziwne, ale i zarazem… niesamowite. Mogłam zobaczyć tego nad wyraz zboczonego wampira z zupełnie innej strony. W głębi serca, cieszyłam się z tego powodu.

12 komentarzy:

  1. Jej w końcu jest rozdział,szkoda że nie miała wełny a jak teraz,masz jakieś pomysły na 9 rozdział?? :) Cieszę się że było więcej momentów z Ayato w tym rozdziale i w ogóle to rozwaliły mnie bokserski w cętki ;D Typowy playboy :-> Już nie mogę się doczekać nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zawsze świetny, juz sie nie mogłam go doczekać :D. Ayato jak zawsze najlepszy :D. Mam nadzieje, że już zaczęłaś misać kolejny rozdział i wstawisz go szybko :). Weny!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. KAWAI KAWAI NIE MOGE SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww Tak! Laito! Tak się cieszę!
    Mam nadzieję, że w kolejnym, tak samo niesamowitym rozdziale (a tego jestem pewna) będzie ich wspólnych momentów jeszcze więcej!
    Uwielbiam ich razem ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Super!!! Czekam na next i więcej Ayato

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniałe, wręcz cudowne. Z wielką przyjemnością to przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniałe i oryginalne. Z wielką ochotą i przyjemnością czytam twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny rozdział bardzo mi sie podobał a reakcja ayato na raito awww *-* haha albo jak raito wyszedl z pokoju w samych bokserkach haha

    OdpowiedzUsuń
  9. haha :D Ayato jaki zazdrosny, że też się nie domyśliła dlaczego poszedł z nią do tej czytelni
    weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam już to ff wcześniej, jednak pamiętam, że go nie dokończyłam czytać, ponieważ gdzieś zgubiłam link... Ale znalazłam! jeej! :D Pamiętam też, że bardzo mi się podobało. Jedyne "ale" jakie tu mam, to (w moim odczuciu) mocno wyidealizowana bohaterka oraz to czepianie się Laito xD No, ok, co do ostatniego punktu to przyznam szczerze, że mam słabość na punkcie tej postaci, dlatego nie lubię jechania po nim xD Po prostu patrzę na niego z nieco innej perspektywy, czyli osoby mocno skrzywionej przez swoją matkę (podobnie zresztą jak Ayato i Kanato).
    Ale tak to nie mam się do niczego przyczepić. Historia bardzo ciekawa, strasznie się wciągnęłam i na pewno tym razem ją dokończę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww, cieszę się, że wróciłaś! Natsuki nie miała być wyidealizowana, ale na swoje usprawiedliwienie mam fakt, że pisałam to parę lat temu i nie miałam wtedy jeszcze zbyt dużego doświadczenia w kreowaniu postaci. Zgadzam się również, co do tego, że Laito jest w pewnym sensie ofiarą własnej matki. A skoro tak go lubisz, to pozwolę sobie zareklamować one shot "Muzyk o dziwnych oczach" poświęcony właśnie jemu. Pisałam go w 2018 więc możliwe, że jest lepszy jakościowo :D
      W każdym razie, dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że mimo wszystko to ff w dalszym ciągu będzie Ci się podobało! Miłej lektury ^^

      Usuń
  11. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, coś mi się wydaje że Ayato jest w pewien spodob zazdrosny... Raito takie inne swoje oblicze pokazał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń