Nowe uczucia
Jak się okazało, Ayato nie
rzucił swoich słów na wiatr. Kilka godzin później, już po zakończeniu
wigilijnej „imprezy” szykowałam się w swoim pokoju do snu. Zdążyłam już wziąć
kąpiel i przebrać się w piżamę. Właśnie stałam przed toaletką, rozczesując
swoje kruczoczarne, wilgotne nieco po kąpieli włosy, gdy wyczułam za sobą
czyjąś obecność. W lustrze mignęły mi zielone oczy, a lodowate palce owinęły
się wokół mojego nadgarstka. W pierwszej chwili niemal wrzasnęłam, zaskoczona.
Zerknęłam szybko za ramię i napotkałam uśmiechniętą twarz Ayato, pochyloną nad
moim ramieniem.
- Co ty, u licha, wyprawiasz?! – zapytałam, udając oburzenie.
- Czy nie mówiłem, że dokończymy to później?
- W sensie, że… tak teraz?
- A kiedy? – mruknął, a jego oddech połaskotał skórę na mojej szyi. Poczułam gęsią skórkę na ramionach. Ayato wysunął szczotkę z mojej ręki, pozwalając spaść jej na podłogę. Jednocześnie przytknął usta do mojego barku, by po chwili zatopić w nim kły. Krzyknęłam cicho z zaskoczenia. Wampir zlizał powoli krople krwi wypływające z miniaturowych ranek.
- Taka słodka, taka gorąca… niesamowita – wymruczał, otaczając mnie ramionami. Mimowolnie zadrżałam. W odpowiedzi błysnął zębami w uśmiechu i bez ostrzeżenia wziął mnie na ręce.
- Co ty wyprawiasz? – pisnęłam, łapiąc się go kurczowo.
- Jeszcze zasłabniesz, jeśli będziemy tu tak sterczeć – stwierdził, po czym niezbyt delikatnie, opuścił mnie na łóżko. Sam błyskawicznie znalazł się nade mną. Pochylił się i nakrył moje usta swoimi, składając na nich delikatny pocałunek, trwający zaledwie kilka sekund.
Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Jego, migotały w delikatnym świetle rzucanym przez nocną lampkę. Wstrzymałam oddech, kiedy dostrzegłam w nich wyraźne pragnienie… Nie, pożądanie.
- Należysz do mnie – oznajmił. – Słuchaj mnie. Patrz tylko na mnie. Bądź cała, wyłącznie moja.
Nie dał mi czasu na odpowiedź, ponownie złączając nasze wargi w kolejnym pocałunku, tym razem bardziej gwałtownym, namiętnym, niemal odbierającym mi dech w piersiach. Odruchowo zamknęłam oczy, pozwalając trwać tej słodkiej przyjemności. Serce biło mi jak szalone. Wypełniała mnie dziwna ekscytacja i radość.
Usta Ayato przeniosły się z moich warg na szyję, a z niej na ramiona. Jego dłonie przesuwały się po moim ciele, sprawiając, że miejsca, których dotykał zdawały się płonąć.
Jęknęłam cicho, kiedy jego kły ponownie zatopiły się w mojej skórze, tym razem na obojczyku. Wampir oblizał się zadowolony, po czym przesunął powoli językiem po mojej rozpalonej szyi. Od tego wszystkiego kręciło mi się w głowie.
Jego chłodna dłoń wsunęła się pod moją koszulkę. Wodził palcami po moim brzuchu, przesuwał je wzdłuż materiału spodenek i znów przenosił na brzuch, kreśląc na nim skomplikowane wzory. Drażnił się ze mną, z uśmiechem obserwując moje reakcje. Postanowiłam nie dać mu tej jednostronnej satysfakcji. Pod wpływem nagłego impulsu zarzuciłam ramiona na jego szyję, dźwignęłam się odrobinę i pocałowałam go, wkładając w ten pocałunek wszystkie targające mną emocje.
Gdy ponownie opadłam na poduszki, dostrzegłam zdziwienie wymalowane na twarzy chłopaka. Na zaledwie sekundę jego oczy otworzyły się szerzej, po czym uśmiechnął się jeszcze bardziej zadowolony z siebie i wrócił do obsypywania mego ciała pocałunkami. Przylgnęłam do niego całym ciałem, ciesząc się z jego bliskości. Zacisnęłam kurczowo dłonie na jego ubraniu, nie chcąc by się ode mnie odsuwał.
I wtedy zaczęło to do mnie docierać. Nie bez powodu moje serce tak wariowało w jego obecności. Nie bez jakiejś przyczyny reagowałam tak na jego dotyk. Byłam nastolatką, nigdy nawet nie miałam chłopaka, więc czy mogłam mówić o miłości? Ale jeśli nie byłam zakochana w Ayato, to w takim razie czym było to uczucie?
Zacisnęłam powieki. Ale przecież nie mogłam powiedzieć mu czegoś takiego. Nie mogłam wyjechać z tekstem, że go… kocham! Nawet nie wiedziałam, co on czuł do mnie. Czy… cokolwiek do mnie czuł. Mówił, że należę do niego… ale przecież można coś posiadać i tego nie kochać, prawda? Miałam mętlik w głowie.
Ayato wyczuł, że coś jest nie tak. Złapał mnie w talii i obrócił się tak, że teraz to ja leżałam na nim.
- Co jest, Naleśniku?
- Nic – mruknęłam.
- Ty płaczesz? – ponownie otworzył oczy szerzej, zaskoczony.
- Nie – odpowiedziałam szybko, odwracając głowę.
- Właśnie widzę - przesunął palcami po moim policzku, ścierając z niego słone krople. – Powiesz, o co chodzi, Naleśniku, czy mam cię do tego zmusić?
- Ja… - nie wiedziałam, jak powinnam ubrać w słowa to, co zaprzątało moje myśli.
- Ty?
- Czym ja dla ciebie tak właściwie jestem? – wybuchłam w końcu. – Tylko zabawką, czy może jednak czymś więcej?
Po raz kolejny udało mi się go zaskoczyć. Ayato wsunął dłoń w moje włosy i obrócił się tak, że znów wylądowałam pod nim. Przytknął usta do mojego ucha i wyszeptał:
- Głupia. Gdybyś była „tylko zabawką” już dawno byś mi się znudziła.
Skończywszy to mówić, przygryzł lekko płatek mego ucha.
- Chyba nie chcesz zostać ukarana za takie myślenie, prawda? – mruknął, ponownie przykładając usta do mojej skóry. Gwałtownie pokręciłam głową i poczułam, że Ayato się uśmiecha. Po krótkiej chwili nasze usta ponownie się odnalazły, napierając na siebie z nową siłą.
To mogłoby trwać w nieskończoność.
I tak naprawdę straciłam poczucie czasu. W tamtej chwili liczyły się jedynie nasze splecione dłonie, wargi ocierające się o siebie, kontrast między moim rozgrzanym ciałem i jego chłodnym, jego palce w moich włosach, moje dłonie zaciśnięte na jego koszuli, moje przyśpieszone bicie serca, nasze wymieszane, urywane oddechy, nasze złączone cienie, przesuwające się po pokoju. Kto w takiej chwili przejmowałby się upływem czasu?
- Co ty, u licha, wyprawiasz?! – zapytałam, udając oburzenie.
- Czy nie mówiłem, że dokończymy to później?
- W sensie, że… tak teraz?
- A kiedy? – mruknął, a jego oddech połaskotał skórę na mojej szyi. Poczułam gęsią skórkę na ramionach. Ayato wysunął szczotkę z mojej ręki, pozwalając spaść jej na podłogę. Jednocześnie przytknął usta do mojego barku, by po chwili zatopić w nim kły. Krzyknęłam cicho z zaskoczenia. Wampir zlizał powoli krople krwi wypływające z miniaturowych ranek.
- Taka słodka, taka gorąca… niesamowita – wymruczał, otaczając mnie ramionami. Mimowolnie zadrżałam. W odpowiedzi błysnął zębami w uśmiechu i bez ostrzeżenia wziął mnie na ręce.
- Co ty wyprawiasz? – pisnęłam, łapiąc się go kurczowo.
- Jeszcze zasłabniesz, jeśli będziemy tu tak sterczeć – stwierdził, po czym niezbyt delikatnie, opuścił mnie na łóżko. Sam błyskawicznie znalazł się nade mną. Pochylił się i nakrył moje usta swoimi, składając na nich delikatny pocałunek, trwający zaledwie kilka sekund.
Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Jego, migotały w delikatnym świetle rzucanym przez nocną lampkę. Wstrzymałam oddech, kiedy dostrzegłam w nich wyraźne pragnienie… Nie, pożądanie.
- Należysz do mnie – oznajmił. – Słuchaj mnie. Patrz tylko na mnie. Bądź cała, wyłącznie moja.
Nie dał mi czasu na odpowiedź, ponownie złączając nasze wargi w kolejnym pocałunku, tym razem bardziej gwałtownym, namiętnym, niemal odbierającym mi dech w piersiach. Odruchowo zamknęłam oczy, pozwalając trwać tej słodkiej przyjemności. Serce biło mi jak szalone. Wypełniała mnie dziwna ekscytacja i radość.
Usta Ayato przeniosły się z moich warg na szyję, a z niej na ramiona. Jego dłonie przesuwały się po moim ciele, sprawiając, że miejsca, których dotykał zdawały się płonąć.
Jęknęłam cicho, kiedy jego kły ponownie zatopiły się w mojej skórze, tym razem na obojczyku. Wampir oblizał się zadowolony, po czym przesunął powoli językiem po mojej rozpalonej szyi. Od tego wszystkiego kręciło mi się w głowie.
Jego chłodna dłoń wsunęła się pod moją koszulkę. Wodził palcami po moim brzuchu, przesuwał je wzdłuż materiału spodenek i znów przenosił na brzuch, kreśląc na nim skomplikowane wzory. Drażnił się ze mną, z uśmiechem obserwując moje reakcje. Postanowiłam nie dać mu tej jednostronnej satysfakcji. Pod wpływem nagłego impulsu zarzuciłam ramiona na jego szyję, dźwignęłam się odrobinę i pocałowałam go, wkładając w ten pocałunek wszystkie targające mną emocje.
Gdy ponownie opadłam na poduszki, dostrzegłam zdziwienie wymalowane na twarzy chłopaka. Na zaledwie sekundę jego oczy otworzyły się szerzej, po czym uśmiechnął się jeszcze bardziej zadowolony z siebie i wrócił do obsypywania mego ciała pocałunkami. Przylgnęłam do niego całym ciałem, ciesząc się z jego bliskości. Zacisnęłam kurczowo dłonie na jego ubraniu, nie chcąc by się ode mnie odsuwał.
I wtedy zaczęło to do mnie docierać. Nie bez powodu moje serce tak wariowało w jego obecności. Nie bez jakiejś przyczyny reagowałam tak na jego dotyk. Byłam nastolatką, nigdy nawet nie miałam chłopaka, więc czy mogłam mówić o miłości? Ale jeśli nie byłam zakochana w Ayato, to w takim razie czym było to uczucie?
Zacisnęłam powieki. Ale przecież nie mogłam powiedzieć mu czegoś takiego. Nie mogłam wyjechać z tekstem, że go… kocham! Nawet nie wiedziałam, co on czuł do mnie. Czy… cokolwiek do mnie czuł. Mówił, że należę do niego… ale przecież można coś posiadać i tego nie kochać, prawda? Miałam mętlik w głowie.
Ayato wyczuł, że coś jest nie tak. Złapał mnie w talii i obrócił się tak, że teraz to ja leżałam na nim.
- Co jest, Naleśniku?
- Nic – mruknęłam.
- Ty płaczesz? – ponownie otworzył oczy szerzej, zaskoczony.
- Nie – odpowiedziałam szybko, odwracając głowę.
- Właśnie widzę - przesunął palcami po moim policzku, ścierając z niego słone krople. – Powiesz, o co chodzi, Naleśniku, czy mam cię do tego zmusić?
- Ja… - nie wiedziałam, jak powinnam ubrać w słowa to, co zaprzątało moje myśli.
- Ty?
- Czym ja dla ciebie tak właściwie jestem? – wybuchłam w końcu. – Tylko zabawką, czy może jednak czymś więcej?
Po raz kolejny udało mi się go zaskoczyć. Ayato wsunął dłoń w moje włosy i obrócił się tak, że znów wylądowałam pod nim. Przytknął usta do mojego ucha i wyszeptał:
- Głupia. Gdybyś była „tylko zabawką” już dawno byś mi się znudziła.
Skończywszy to mówić, przygryzł lekko płatek mego ucha.
- Chyba nie chcesz zostać ukarana za takie myślenie, prawda? – mruknął, ponownie przykładając usta do mojej skóry. Gwałtownie pokręciłam głową i poczułam, że Ayato się uśmiecha. Po krótkiej chwili nasze usta ponownie się odnalazły, napierając na siebie z nową siłą.
To mogłoby trwać w nieskończoność.
I tak naprawdę straciłam poczucie czasu. W tamtej chwili liczyły się jedynie nasze splecione dłonie, wargi ocierające się o siebie, kontrast między moim rozgrzanym ciałem i jego chłodnym, jego palce w moich włosach, moje dłonie zaciśnięte na jego koszuli, moje przyśpieszone bicie serca, nasze wymieszane, urywane oddechy, nasze złączone cienie, przesuwające się po pokoju. Kto w takiej chwili przejmowałby się upływem czasu?
Obudziły mnie
promienie słońca bezczelnie oświetlające moje powieki. Jęknęłam, skuliłam się
pod ciepłą kołdrą i wtuliłam twarz w klatkę piersiową Ayato, nie chcąc jeszcze
opuszczać wygodnego łóżka, ani ramion, obejmujących moje ciało.
A byłam pewna, że zaciągnęłam w nocy zasłony…
W tej samej chwili usłyszałam znajomy chichot, więc niechętnie otworzyłam oczy. Laito stał przy odsłoniętych oknach i obserwował nas z rozbawieniem.
- Czego chcesz? – mruknęłam zaspana.
- Ależ niczego, Maleńka. Po prostu jako jedyni jeszcze nie wstaliście, więc wpadłem na pomysł, żeby was obudzić, gołąbeczki. W końcu, chyba nie chciałabyś przespać świąt, na których tak bardzo ci zależało?
- Która godzina?
- Hmm… - spojrzał na zegar wiszący na ścianie. – Dochodzi wpół do piętnastej.
- Ugh… Nie chcę jeszcze wstawać…
Laito się zaśmiał.
- Co takiego robiliście całą noc, że jesteś aż tak zmęczona, Maleńka? Czyżbym niedługo miał zostać wujkiem?
Moje policzki niemal natychmiast stały się gorące.
- Chciałbyś! Do niczego takiego nie doszło. Rozumiesz? Nie doszło.
- O co tyle krzyku z samego rana? – mruknął Ayato. Usiadł na łóżku i bynajmniej nie wyglądał na zadowolonego. Obrzucił swojego brata niezbyt przyjemnym spojrzeniem. – Co ty tu robisz?
- Jak już mówiłem, przyszedłem was wspaniałomyślnie obudzić, żeby Maleńka nie przespała świąt.
Spojrzenie Ayato przeniosło się na mnie. Wampir westchnął ciężko.
- Zawracanie dupy – burknął, za co oberwał ode mnie w ramię. – No, już, już…
- W takim razie, ja was zostawiam~.
Laito mrugnął jeszcze do mnie na odchodnym, za co jego brat spiorunował go wzrokiem. Z westchnieniem podniosłam się z łóżka, jednak nim zdążyłam cokolwiek zrobić, Ayato chwycił mnie za nadgarstek.
- Naprawdę tak ci się spieszy?
Spojrzałam na zegarek.
- Minęła już połowa dnia…
- I koniecznie chcesz robić coś innego przez drugą połowę?
Przygryzłam dolną wargę.
- Co ci chodzi po głowie?
Ayato wstał i przyciągnął mnie do siebie.
- Chyba znasz odpowiedź – stwierdził, odsuwając moje włosy, by pocałować mnie w szyję.
- Jeszcze nie masz dość? – zaśmiałam się, wykręcając z jego uścisku. Wiedziałam, że jeśli nie będę się opierać, zeszłoby nam jeszcze trochę czasu zanim w końcu wyszlibyśmy z pokoju.
Wampir posłał mi jeden z tych jego uśmiechów, od którego uginały się pode mną kolana, a tętno niebezpiecznie mi przyspieszało.
- Mam ci pomóc przy przybieraniu?
- Nie, dzięki. Dam sobie radę. Możesz zająć się sobą.
- Jesteś pewna? Raczej nie ma za wiele tego, czego jeszcze nie widziałem…
- Jeszcze wiele nie widziałeś! – odparowałam, czując, że moje policzki znowu stają się gorące. – Idź do siebie!
Po zejściu na parter zastałam typowy widok – Ayato i Shuu grali w rzutki, Reiji czytał książkę, Kanato pochłaniał słodycze, a Laito i Subaru grali w bilard.
- Tak ci zależało, żebym wylazła z łóżka, a teraz co? – obrzuciłam Laito spojrzeniem spod zmrużonych powiek. – Mam sobie iść sama śpiewać kolędy pod choinką?
- Możesz zagrać z nami – zaproponował Subaru.
- Przecież wiesz, że nie umiem.
- Możemy cię nauczyć – Laito wyprostował się i oparł kij do bilardu o ramię. – O ile Wasza Wysokość – tu uśmiechnął się złośliwie, zerkając w stronę Ayato – nie ma nic przeciwko.
- Może później… - podeszłam do okna i odsłoniłam zasłony. – Śnieg!
- Śnieg? – powtórzył Laito.
- Tak. Spadł śnieg!
I nim którykolwiek z braci zdążył mnie zatrzymać, popędziłam po kurtkę i wypadłam jak burza do ogrodu. Musiało zacząć padać w nocy, albo wcześnie rano, gdyż ziemię pokryła już gruba warstwa białego puchu.
Pierwszy raz widziałam ogród Sakamakich obsypany śniegiem i ten widok po prostu zaparł mi dech w piersiach. Z tego całego wrażenia poślizgnęłam się na oblodzonej ścieżce i z pewnością wylądowałabym na tyłku, gdyby ktoś mnie nie podtrzymał.
- No, no, Maleńka. Co też w ciebie wstąpiło? – Laito zaśmiał się tuż koło mojego ucha. Sama też parsknęłam śmiechem i otrzepałam ubranie.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Ahh, i to by było na tyle z bycia sam na sam – wampir westchnął dramatycznie, gdy dostrzegł, że z domu wychodzą pozostali.
- Głupek – skomentowałam.
Podeszłam do najbliższego krzaku róż i zanurzyłam dłonie w leżącym na nim śniegu. Chłód sprawił, że moja skóra błyskawicznie się zaróżowiła, gdy formowałam w dłoniach kulkę. Odwróciłam się, zerkając na braci i zastanawiając się, w kogo mogłabym rzucić, aby nie wiązało się to z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Zdecydowałam się na Laito. W końcu i tak wiecznie obrywał…
Śniegowa kula rozbiła się na kurtce na plecach wampira, który odwrócił się w moją stronę z uniesionymi pytająco brwiami.
- Wojna na śnieżki! – zawołałam i rozpętałam tym prawdziwe piekło. Kulki latały we wszystkich możliwych stronach, niektóre nawet bez udziału czyichkolwiek rąk. Nadnaturalna szybkość wampirów bardzo pomagała im w tej zwykłej zabawie. Prawie żaden z nich nie miał na sobie śniegu, podczas gdy ja miałam nim obsypane całe włosy i kurtkę. Ale nie przeszkadzało mi to. Ta wydawać mogłoby się, zwykła wojna na śnieżki sprawiła mi ogromną radość. Dzięki niej, mogłam zobaczyć jak wiele zmieniło się podczas ostatnich kilku miesięcy. Chociażby moje relacje z szóstką ponoć sadystycznych wampirów. Na początku nie wpadłabym w ogóle na pomysł, że mogłabym ich lubić, a co dopiero zakochać się w którymś z nich. Wydawało mi się, że pochodzimy z dwóch tak zupełnie różnych światów…
I choć nie rozumiałam jeszcze wielu spraw, jak na przykład tego, czemu tak właściwie zostałam wysłana do posiadłości Sakamakich, już dawno przestałam czuć się tutaj jak ofiara, a wręcz… czułam się jak w domu. Wiedziałam jednak, że muszę jeszcze sporo się dowiedzieć i rozwiązać kilka spraw.
Moje rozmyślania przerwał gwałtowny ból w klatce piersiowej. Uśmiech spełzł z mojej twarzy. Zacisnęłam dłoń na kurtce, cofając się kilka kroków na drżących nogach. W uszach mi szumiało, a obraz przed oczami się rozmazał.
- Nie, błagam… Tylko nie znowu…
Zakręciło mi się w głowie i osunęłam się na kolana w mroźny puch. Zacisnęłam palce na włosach, czując tępe pulsowanie w głowie i walcząc z mdłościami. Przed oczami zaczęły z zawrotną prędkością migać mi niezrozumiałe dla mnie obrazy. Ogień. Krew. Uniesiony miecz. Wilk z obnażonymi kłami. Przewrócony kielich z wylewającą się z niego cieczą. Przerażające, powykręcane z bólu twarze nieznanych mi ludzi.
Nie zdawałam sobie sprawy, że krzyczę póki ból w klatce piersiowej nie ustał, a obrazy nie zniknęły mi sprzed oczu. Wciągnęłam łapczywie powietrze do płuc i rozejrzałam się. Wampiry otoczyły mnie, pochylając się nade mną z zaniepokojonymi twarzami.
- Co to było? – zapytał Ayato, dotykając mojego ramienia.
Potrząsnęłam głową.
- Nie wiem – wstałam, chociaż próbował mnie powstrzymać. – Już w porządku.
Ból zniknął równie szybko, jak się pojawił. Sama nie rozumiałam, co się właśnie stało. Ale, gdy podniosłam wzrok zdałam sobie sprawę z jeszcze jednej niepokojącej rzeczy. Ktoś nas obserwował. Pośród drzew stała tajemnicza postać. Jej ciemny płaszcz załopotał na wietrze, kiedy odwróciła się i zniknęła mi z pola widzenia. Zadrżałam wcale nie z zimna i objęłam się ramionami.
- Lepiej wracajmy do środka…
A byłam pewna, że zaciągnęłam w nocy zasłony…
W tej samej chwili usłyszałam znajomy chichot, więc niechętnie otworzyłam oczy. Laito stał przy odsłoniętych oknach i obserwował nas z rozbawieniem.
- Czego chcesz? – mruknęłam zaspana.
- Ależ niczego, Maleńka. Po prostu jako jedyni jeszcze nie wstaliście, więc wpadłem na pomysł, żeby was obudzić, gołąbeczki. W końcu, chyba nie chciałabyś przespać świąt, na których tak bardzo ci zależało?
- Która godzina?
- Hmm… - spojrzał na zegar wiszący na ścianie. – Dochodzi wpół do piętnastej.
- Ugh… Nie chcę jeszcze wstawać…
Laito się zaśmiał.
- Co takiego robiliście całą noc, że jesteś aż tak zmęczona, Maleńka? Czyżbym niedługo miał zostać wujkiem?
Moje policzki niemal natychmiast stały się gorące.
- Chciałbyś! Do niczego takiego nie doszło. Rozumiesz? Nie doszło.
- O co tyle krzyku z samego rana? – mruknął Ayato. Usiadł na łóżku i bynajmniej nie wyglądał na zadowolonego. Obrzucił swojego brata niezbyt przyjemnym spojrzeniem. – Co ty tu robisz?
- Jak już mówiłem, przyszedłem was wspaniałomyślnie obudzić, żeby Maleńka nie przespała świąt.
Spojrzenie Ayato przeniosło się na mnie. Wampir westchnął ciężko.
- Zawracanie dupy – burknął, za co oberwał ode mnie w ramię. – No, już, już…
- W takim razie, ja was zostawiam~.
Laito mrugnął jeszcze do mnie na odchodnym, za co jego brat spiorunował go wzrokiem. Z westchnieniem podniosłam się z łóżka, jednak nim zdążyłam cokolwiek zrobić, Ayato chwycił mnie za nadgarstek.
- Naprawdę tak ci się spieszy?
Spojrzałam na zegarek.
- Minęła już połowa dnia…
- I koniecznie chcesz robić coś innego przez drugą połowę?
Przygryzłam dolną wargę.
- Co ci chodzi po głowie?
Ayato wstał i przyciągnął mnie do siebie.
- Chyba znasz odpowiedź – stwierdził, odsuwając moje włosy, by pocałować mnie w szyję.
- Jeszcze nie masz dość? – zaśmiałam się, wykręcając z jego uścisku. Wiedziałam, że jeśli nie będę się opierać, zeszłoby nam jeszcze trochę czasu zanim w końcu wyszlibyśmy z pokoju.
Wampir posłał mi jeden z tych jego uśmiechów, od którego uginały się pode mną kolana, a tętno niebezpiecznie mi przyspieszało.
- Mam ci pomóc przy przybieraniu?
- Nie, dzięki. Dam sobie radę. Możesz zająć się sobą.
- Jesteś pewna? Raczej nie ma za wiele tego, czego jeszcze nie widziałem…
- Jeszcze wiele nie widziałeś! – odparowałam, czując, że moje policzki znowu stają się gorące. – Idź do siebie!
Po zejściu na parter zastałam typowy widok – Ayato i Shuu grali w rzutki, Reiji czytał książkę, Kanato pochłaniał słodycze, a Laito i Subaru grali w bilard.
- Tak ci zależało, żebym wylazła z łóżka, a teraz co? – obrzuciłam Laito spojrzeniem spod zmrużonych powiek. – Mam sobie iść sama śpiewać kolędy pod choinką?
- Możesz zagrać z nami – zaproponował Subaru.
- Przecież wiesz, że nie umiem.
- Możemy cię nauczyć – Laito wyprostował się i oparł kij do bilardu o ramię. – O ile Wasza Wysokość – tu uśmiechnął się złośliwie, zerkając w stronę Ayato – nie ma nic przeciwko.
- Może później… - podeszłam do okna i odsłoniłam zasłony. – Śnieg!
- Śnieg? – powtórzył Laito.
- Tak. Spadł śnieg!
I nim którykolwiek z braci zdążył mnie zatrzymać, popędziłam po kurtkę i wypadłam jak burza do ogrodu. Musiało zacząć padać w nocy, albo wcześnie rano, gdyż ziemię pokryła już gruba warstwa białego puchu.
Pierwszy raz widziałam ogród Sakamakich obsypany śniegiem i ten widok po prostu zaparł mi dech w piersiach. Z tego całego wrażenia poślizgnęłam się na oblodzonej ścieżce i z pewnością wylądowałabym na tyłku, gdyby ktoś mnie nie podtrzymał.
- No, no, Maleńka. Co też w ciebie wstąpiło? – Laito zaśmiał się tuż koło mojego ucha. Sama też parsknęłam śmiechem i otrzepałam ubranie.
- Dzięki.
- Nie ma za co. Ahh, i to by było na tyle z bycia sam na sam – wampir westchnął dramatycznie, gdy dostrzegł, że z domu wychodzą pozostali.
- Głupek – skomentowałam.
Podeszłam do najbliższego krzaku róż i zanurzyłam dłonie w leżącym na nim śniegu. Chłód sprawił, że moja skóra błyskawicznie się zaróżowiła, gdy formowałam w dłoniach kulkę. Odwróciłam się, zerkając na braci i zastanawiając się, w kogo mogłabym rzucić, aby nie wiązało się to z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Zdecydowałam się na Laito. W końcu i tak wiecznie obrywał…
Śniegowa kula rozbiła się na kurtce na plecach wampira, który odwrócił się w moją stronę z uniesionymi pytająco brwiami.
- Wojna na śnieżki! – zawołałam i rozpętałam tym prawdziwe piekło. Kulki latały we wszystkich możliwych stronach, niektóre nawet bez udziału czyichkolwiek rąk. Nadnaturalna szybkość wampirów bardzo pomagała im w tej zwykłej zabawie. Prawie żaden z nich nie miał na sobie śniegu, podczas gdy ja miałam nim obsypane całe włosy i kurtkę. Ale nie przeszkadzało mi to. Ta wydawać mogłoby się, zwykła wojna na śnieżki sprawiła mi ogromną radość. Dzięki niej, mogłam zobaczyć jak wiele zmieniło się podczas ostatnich kilku miesięcy. Chociażby moje relacje z szóstką ponoć sadystycznych wampirów. Na początku nie wpadłabym w ogóle na pomysł, że mogłabym ich lubić, a co dopiero zakochać się w którymś z nich. Wydawało mi się, że pochodzimy z dwóch tak zupełnie różnych światów…
I choć nie rozumiałam jeszcze wielu spraw, jak na przykład tego, czemu tak właściwie zostałam wysłana do posiadłości Sakamakich, już dawno przestałam czuć się tutaj jak ofiara, a wręcz… czułam się jak w domu. Wiedziałam jednak, że muszę jeszcze sporo się dowiedzieć i rozwiązać kilka spraw.
Moje rozmyślania przerwał gwałtowny ból w klatce piersiowej. Uśmiech spełzł z mojej twarzy. Zacisnęłam dłoń na kurtce, cofając się kilka kroków na drżących nogach. W uszach mi szumiało, a obraz przed oczami się rozmazał.
- Nie, błagam… Tylko nie znowu…
Zakręciło mi się w głowie i osunęłam się na kolana w mroźny puch. Zacisnęłam palce na włosach, czując tępe pulsowanie w głowie i walcząc z mdłościami. Przed oczami zaczęły z zawrotną prędkością migać mi niezrozumiałe dla mnie obrazy. Ogień. Krew. Uniesiony miecz. Wilk z obnażonymi kłami. Przewrócony kielich z wylewającą się z niego cieczą. Przerażające, powykręcane z bólu twarze nieznanych mi ludzi.
Nie zdawałam sobie sprawy, że krzyczę póki ból w klatce piersiowej nie ustał, a obrazy nie zniknęły mi sprzed oczu. Wciągnęłam łapczywie powietrze do płuc i rozejrzałam się. Wampiry otoczyły mnie, pochylając się nade mną z zaniepokojonymi twarzami.
- Co to było? – zapytał Ayato, dotykając mojego ramienia.
Potrząsnęłam głową.
- Nie wiem – wstałam, chociaż próbował mnie powstrzymać. – Już w porządku.
Ból zniknął równie szybko, jak się pojawił. Sama nie rozumiałam, co się właśnie stało. Ale, gdy podniosłam wzrok zdałam sobie sprawę z jeszcze jednej niepokojącej rzeczy. Ktoś nas obserwował. Pośród drzew stała tajemnicza postać. Jej ciemny płaszcz załopotał na wietrze, kiedy odwróciła się i zniknęła mi z pola widzenia. Zadrżałam wcale nie z zimna i objęłam się ramionami.
- Lepiej wracajmy do środka…
Mój pierwszy komentarz na tym blogu, za co bardzo przepraszam i przyznaję się bez bicia, że nie chciało mi się wstawiać komentarzy przy poprzednich rozdziałach. To opowiadanie jest zarąbiste :D!!! Pisząc ten rozdział przeszłaś samą siebie. Miałam nie wstawiać komentarza bo za chwilę miałam wyjść od komputera i ogólnie nie chce mi się wstawiać nigdzie komentarzy (jeśli chodzi o komentowanie jestem bardziej leniwa niż Shuu ^.^) ale jednak nie wytrzymałam i musiałam. Jak czytałam ten rozdział (a przeczytałam 2 razy) to przez cały czas miałam wyszczerz na całą twarz :D. Zaciekawiła mnie bardzo końcówka i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału (szczerze mówiąc nie wiem jak wytrzymam czekając na niego hmm... pewnie będę czytać cały wolny czas od początku całe opowiadanie ze 100 razy). Ten rozdział jest po prostu Super Bombowy i stawia mnie w sytuacji załamania psychicznego. Myślę teraz o tym co będzie dalej i umieram już teraz z niecierpliwości. Jestem twoim wielkim fanem i jestem uzależniona od tego opowiadania :DDDDD Życzę Ci dużo weny i byś wkrótce napisała kolejny równie dobry rozdział :D
OdpowiedzUsuńHej jak ja dawno nie dodawałam tu komentarza :/ Przechodząc do notki strasznie mi się podoba że zaczęło się coś porządnie między nimi dziać ,bo Ayaro jest super :D Pobudka Laito mi się podobała ,już nie mogę się doczekać nexta bo jestem ciekawa co będzie dalej między nimi i co jej się działo :) Czekam i pozdrawiam :* :>
OdpowiedzUsuńO matko jak się cieszę, że dodałaś kolejny rozdzialik! Normalnie jak go czytałam to uśmiech nie schodził mi z twarzy XD Genialny! Poprostu genialny inaczej nie da sie go określic. Zaciekawiłaś mnie tą końcówką i to bardzo. Z niecierpliwością czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńOoo cudowny rozdział, zastanawiający jest jej nagły ból, ale to się pewnie później wyjaśni. Weny :D
OdpowiedzUsuńoooo cudo *-* czekam na wyjaśnienia i wątek z Ayato xD weny życze i szybkiego nexta oczekuje xD
OdpowiedzUsuńkocham Laito *-*
OdpowiedzUsuńCzemu to takie krótkie? ( Miom zdaniem )
OdpowiedzUsuńBo tak mi się napisało~
UsuńCzemu to takie krótkie? ( Miom zdaniem )
OdpowiedzUsuńWow Ayato wreszcie wziął się do rzeczy na poważnie haha :D i przyznał,ze ona nie jest dla niego jedynie zabawką,a z takich słów nawet w złości czy z powodu zazdrości (bo przecież znając jego wystarczy ze jakiś chłopak tylko na nią spojrzy to jemu już się to nie bedzie podobać) będzie mu się ciężko wykręcić. Zaskoczyło mnie również to,ze przed Laito nie udawał ze jakoś tak mu się niechcacy przysnęło na łóżku Natsuki, a myślałam,że będzie się wykręcał haha :D wiesz na zasadzie gdy są sami to ok,ale bracia nie mogę wiedzieć, coś w stylu jesteś moją tajemnicą. Powiem Ci,że naprawdę dzięki Tobie ich polubiłam, tych w anime to nie za bardzo trawiłam bo spójrzmy prawdzie w oczy-byli okropni, przystojni ok to fakt, ale okropni, okrutni itd, natomiast twoja wersja DUŻO bardziej mi się podoba
OdpowiedzUsuńMiło mi~ ^^ Mam nadzieję, że nie zmienisz zdania i kolejne rozdziały będą ci się w równym stopniu podobały :3
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, mmm... uroczo i cudownie ta reakcja na śnieg i bitwa na śnieżki kto ich obsereował...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia