Odpowiednia porcja weny + dobra muzyka + kubek słodkiego latte = rozdział 20 gotowy w jeden dzień. Serio, to już 20 rozdział... aż mi samej trudno w to uwierzyć. Z żadnym opowiadaniem jeszcze nigdy tak daleko nie zaszłam. Jak zwykle chciałabym podziękować wszystkim, którzy komentują moje posty - naprawdę, miło jest wiedzieć, że komuś podobają się moje wypociny, a w dodatku takie pozytywne komentarze wywołują uśmiech na mojej twarzy i potrafią zmotywować do dalszego pisania. Dziękuję również wszystkim, którzy w ogóle wchodzą na mojego bloga i czytają moje opowiadania. Wszystkim wam szczerze dziękuję, drodzy czytelnicy :3
Się rozpisałam... w każdym razie, zapraszam do czytania! ^^
Się rozpisałam... w każdym razie, zapraszam do czytania! ^^
Wizje
Stoję
pośrodku sali balowej. Jestem otoczona przez wampiry. Są ich dziesiątki, a może
nawet setki. Ich oczy przeszywające mnie wzrokiem lśnią krwistą czerwienią.
Wszystkie jak jeden organizm jednocześnie przekrzywiają głowy, ukazują swoje
kły i mówią:
- Potwór!
Ich zlewające się w jedno głosy przypominają dziki, potworny charkot, który wprawia w drżenie całe pomieszczenie.
Nagle liczne, ogromne żyrandole upadają z ogłuszającym hukiem na posadzkę. Wszędzie wokół rozsypują się ich szczątki, które już po chwili giną w językach ognia.
Mogę tylko stać i przyglądać się jak szalejący żywioł pochłania wszystko na swej drodze. Wampiry wrzeszczą, wykrzywiają twarze w bólu, a płomienie wznoszą się wciąż wyżej i wyżej.
Wiem, że powinnam szukać wyjścia i uciekać stąd jak najdalej, ale nie potrafię. Moje nogi nie chcą się ruszyć. Płomienie są co raz bliżej. I wtedy ze ściany ognia przede mną wyskakuje mężczyzna z mieczem skierowanym wprost we mnie.
- Potwór!
Ich zlewające się w jedno głosy przypominają dziki, potworny charkot, który wprawia w drżenie całe pomieszczenie.
Nagle liczne, ogromne żyrandole upadają z ogłuszającym hukiem na posadzkę. Wszędzie wokół rozsypują się ich szczątki, które już po chwili giną w językach ognia.
Mogę tylko stać i przyglądać się jak szalejący żywioł pochłania wszystko na swej drodze. Wampiry wrzeszczą, wykrzywiają twarze w bólu, a płomienie wznoszą się wciąż wyżej i wyżej.
Wiem, że powinnam szukać wyjścia i uciekać stąd jak najdalej, ale nie potrafię. Moje nogi nie chcą się ruszyć. Płomienie są co raz bliżej. I wtedy ze ściany ognia przede mną wyskakuje mężczyzna z mieczem skierowanym wprost we mnie.
Obudziłam się z krzykiem. Gwałtownie usiadłam
na łóżku z bijącym szaleńczo sercem i rozejrzałam się ostrożnie po swoim otoczeniu.
Byłam w swoim pokoju, a zegar wiszący na ścianie wskazywał kilka minut po
czternastej.
Odetchnęłam głęboko, przykładając dłoń do wilgotnego czoła. Po raz kolejny, śpiąc sama, miałam koszmar. To już się robiło niepokojące.
Niemal podskoczyłam w pościeli, kiedy materac obok mnie ugiął się pod ciężarem drugiego ciała.
- Czemu krzyczałaś? – Zapytał Ayato, tłumiąc ziewnięcie. Najwidoczniej musiałam go obudzić swoim wydzieraniem się.
- Zły sen – odparłam krótko.
- Znowu?
Wzruszyłam bezradnie ramionami. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że złych snów nie miałam przeważnie jedynie wtedy, gdy spałam z nim w jednym łóżku.
- Dlaczego przyszedłeś? – Zapytałam w zamian.
- Żeby sprawdzić, czemu wydzierasz się tak wcześnie i żeby ewentualnie spuścić komuś lanie?
- Mam nadzieję, że nie mnie?
- Nadzieja matką głupich - oznajmił wampir, przeczesał włosy palcami, i przesłał mi jeden z tych swoich uśmieszków.
W odpowiedzi prychnęłam jedynie, rzucając w niego poduszką.
Odetchnęłam głęboko, przykładając dłoń do wilgotnego czoła. Po raz kolejny, śpiąc sama, miałam koszmar. To już się robiło niepokojące.
Niemal podskoczyłam w pościeli, kiedy materac obok mnie ugiął się pod ciężarem drugiego ciała.
- Czemu krzyczałaś? – Zapytał Ayato, tłumiąc ziewnięcie. Najwidoczniej musiałam go obudzić swoim wydzieraniem się.
- Zły sen – odparłam krótko.
- Znowu?
Wzruszyłam bezradnie ramionami. Przecież nie mogłam mu powiedzieć, że złych snów nie miałam przeważnie jedynie wtedy, gdy spałam z nim w jednym łóżku.
- Dlaczego przyszedłeś? – Zapytałam w zamian.
- Żeby sprawdzić, czemu wydzierasz się tak wcześnie i żeby ewentualnie spuścić komuś lanie?
- Mam nadzieję, że nie mnie?
- Nadzieja matką głupich - oznajmił wampir, przeczesał włosy palcami, i przesłał mi jeden z tych swoich uśmieszków.
W odpowiedzi prychnęłam jedynie, rzucając w niego poduszką.
Kilka godzin później, kiedy szykowałam się na
zajęcia, mój telefon porzucony na nocnej szafce zaczął wibrować. Zdziwiona
sięgnęłam po urządzenie. Szczerze mówiąc nie korzystałam z niego za często od
czasu, gdy go dostałam. Nie miałam pojęcia, kto mógłby do mnie dzwonić.
Na ekranie wyświetlał się nieznany numer. Jeszcze bardziej skołowana przyjęłam połączenie i z wahaniem uniosłam telefon do ucha.
- Halo? – Zapytałam niepewnie.
- Heeej, kociaku – usłyszałam wesoły, męski głos. – Już myślałem, że nie odbierzesz.
- K-Kou?! – Wykrztusiłam. – Skąd masz mój numer?
- Ma się swoje sposoby – zaśmiał się.
- Okay… - odparłam, wciąż trochę zdezorientowana. – Chciałeś coś?
- A, tak. Przyjdź na długiej przerwie do sali muzycznej, dobrze?
- Dobrze – odpowiedziałam, marszcząc brwi.
- W takim razie do zobaczenia, kociaku~.
Z tymi słowami, blondyn zakończył połączenie. Przez chwilę wpatrywałam się w czarny już ekran komórki. Bardzo mnie ciekawiło, skąd Kou miał numer mojego telefonu.
Na długiej przerwie zgodnie z życzeniem Kou wymknęłam się na spotkanie z nim. Drzwi sali muzycznej były uchylone i sączyło się stamtąd światło, więc chłopak musiał być już na miejscu. Nie myliłam się. Wsunąwszy głowę do pomieszczenia ujrzałam blondyna siedzącego na biurku nauczyciela i w najlepsze bawiącego się batutą. Dziwnie było widzieć go pierwszy raz w szkolnym mundurku. Odchrząknęłam, by zwrócić na siebie uwagę.
- O! Wchodź, wchodź – wampir uśmiechnął się przyjaźnie, zeskakując z biurka.
- Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? – Zapytałam stając naprzeciw niego.
- Sama o to prosiłaś – oznajmił blondyn. – Nie pamiętasz?
Zamrugałam kilkakrotnie, po czym uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- No tak, przepraszam – uśmiechnęłam się krzywo.
Idol w odpowiedzi zaśmiał się głośno, opierając dłońmi o krawędź biurka.
- Nic nie szkodzi. Więc… mówiłaś, że masz jakiś problem przy śpiewaniu, kociaku?
- Tak, konkretnie to chodzi o… wysokie tony – odparłam, krzyżując ramiona. – Wiesz, nie czuję się przy nich najlepiej. Mam wrażenie, że mój głos staje się wtedy strasznie… piskliwy. No i nie potrafię długo tak wyciągać.
Kou pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Na poważnie do tego podchodzisz. Masz dobry głos. Myślałaś lub myślisz o karierze piosenkarki?
- Szczerze mówiąc to kiedyś tak – przyznałam cicho. – Ale jakoś nigdy nie było okazji, żeby się wybić. Razem ze znajomymi tworzyliśmy szkolny zespół, ale tak to nigdzie nie występowałam.
- A powinnaś – stwierdził. – Wiesz co? Mam pomysł. Wystąp ze mną w duecie podczas następnej szkolnej imprezy. Co ty na to?
- Mówisz serio?
- A wyglądam jakbym żartował? – Blondyn uśmiechnął się uroczo. – Zgódź się, będzie fajnie.
- W takim razie zastanowię się nad tym…
- Świetnie – wampir klasnął w dłonie. – A co do twojego problemu… Musisz po prostu ćwiczyć. Podeślę ci maila z piosenką, a ty spróbuj ją ogarnąć. Spotkamy się za tydzień i zobaczymy, czy zrobiłaś jakieś postępy. Jeśli nie, to coś wymyślę. Pasuje ci taki układ?
- Jasne – przytaknęłam. – Będę czekać na tego maila.
Blondyn wyszczerzył białe zęby, pochylając się nieznacznie w moją stronę.
- Za tydzień o tej samej porze i w tym samym miejscu, kociaku.
- Nie ma sprawy, do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się, pomachałam mu i ruszyłam do drzwi w chwili, gdy te otworzyły się na oścież. Do pomieszczenia wpadł brązowowłosy brat Kou.
- Ile ty tu jeszcze zamierzasz siedzieć?! – Warknął.
Mijając mnie, niby niechcący trącił mnie ramieniem oraz obdarzył niekoniecznie przyjacielskim spojrzeniem.
Przy tym gościu czułam się jeszcze niższa niż zazwyczaj. Poważnie, on miał chyba z dwa metry wzrostu! Przerażające…
Pospiesznie opuściłam salę muzyczną i wróciłam do klasy, w której odbywały się zajęcia mojej grupy. Na miejscu zastałam jedynie Ayato, jak zwykle półleżącego na ławce z głową opartą na ramionach.
- Gdzie byłaś? – Zapytał, gdy przechodziłam obok niego.
- W sali muzycznej. Musiałam coś sprawdzić.
Nie było to kłamstwo ani cała prawda, wolałam jednak nie drażnić podejrzliwego wampira. Nie wiedziałam jakby zareagował, wiedząc, że spotkałam się z Kou. Sakamaki i Mukami chyba niezbyt dobrze dogadywali się ze sobą.
Ayato podniósł głowę i spojrzał na zegar zawieszony nad tablicą, po czym przeniósł swój wzrok na mnie.
- Jest jeszcze czas… - oznajmił, prostując się na krześle. – Zrób mi takoyaki.
- O nie, nie ma mowy – zaprzeczyłam szybko, kręcąc przy tym głową.
- Niby czemu? – Wampir zmarszczył brwi.
- Pamiętasz jak się to skończyło ostatnim razem? Mieliśmy małą sprzeczkę, ty się na mnie rzuciłeś, a w końcu Reiji wykopał nas oboje do domu przez co ominął mnie pierwszy dzień lekcji – wyliczałam na palcach.
- A ty się wtedy nieźle rzucałaś, wyrywałaś i nawet chciałaś przyrżnąć mi talerzem – dopowiedział Ayato.
- Nie moja wina, że chciałeś mi się odpłacić za posiłek gryzieniem mnie. I to jeszcze w szkole!
- Twoja wina. Próbowałaś zagonić mnie do zmywania.
- No, korona by ci z głowy nie spadła – oparłam dłonie na biodrach.
- Skąd ty…
- O co się kłócicie? – Przerwał nam Kanato, pojawiając się obok z dwoma tekturowymi kubkami w dłoniach. Z plecaka, który miał przerzucony przez ramię wystawała głowa Teddy’ego.
- Nie kłócimy się – stwierdziliśmy jednocześnie.
- Taa… skoro tak mówicie – fioletowooki wzruszył ramionami, stawiając przede mną jeden z kubków. – Proszę.
Momentalnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy zorientowałam się, że w kubku znajdowała się gorąca kawa.
- Wielkie dzięki! – Zawołałam w stronę wampira, który już zajmował swoje miejsce.
- A nie zapomniałeś przypadkiem o kimś? – Wtrącił Ayato, unosząc jedną brew.
Kanato spojrzał na niego z uśmiechem.
- Nie wydaje mi się.
- Zdrajca – mruknął Ayato, piorunując go wzrokiem.
Zachichotałam, opierając się o stolik za moimi plecami. Upiłam łyk napoju, a gdy opuściłam kubek natknęłam się na spojrzenie jadowicie zielonych oczu.
- Daj się napić, naleśniku.
- A jeśli powiem: nie?
- To… - wampir podniósł się ze swojego miejsca i ruszył w moją stronę – sam sobie wezmę.
- Spróbuj – zaśmiałam się, rzucając się przez salę slalomem między ławkami.
- A żebyś wiedziała, że spróbuję – usłyszałam jego głos tuż za plecami.
Już w następnej chwili byłam przyszpilona do ściany. Dłonie Ayato znajdowały się po obu stronach mojej twarzy, a jego usta wyginały się w tryumfującym uśmieszku.
- Ze mną nie wygrasz – oznajmił, pochylając się nade mną.
- Warto próbować – stwierdziłam, unosząc buntowniczo podbródek.
Jego twarz znajdowała się już niebezpiecznie blisko mojej, gdy zdałam sobie sprawę, że jesteśmy obserwowani. W wejściu do klasy stały dwie dziewczyny z naszej grupy, gorączkowo coś do siebie szeptając.
- Dobra, masz – odpowiedziałam, szybko wsuwając kubek z kawą między nasze twarze.
Ayato cofnął się zaskoczony, ale przyjął kubek, po czym błyskawicznie mi go oddał.
- To jest obrzydliwie słodkie – powiedział, krzywiąc się przy tym.
Uśmiechnęłam się z zadowoleniem. Wygrana leżała więc jednak po mojej stronie.
- Nie znasz się i tyle.
Na ekranie wyświetlał się nieznany numer. Jeszcze bardziej skołowana przyjęłam połączenie i z wahaniem uniosłam telefon do ucha.
- Halo? – Zapytałam niepewnie.
- Heeej, kociaku – usłyszałam wesoły, męski głos. – Już myślałem, że nie odbierzesz.
- K-Kou?! – Wykrztusiłam. – Skąd masz mój numer?
- Ma się swoje sposoby – zaśmiał się.
- Okay… - odparłam, wciąż trochę zdezorientowana. – Chciałeś coś?
- A, tak. Przyjdź na długiej przerwie do sali muzycznej, dobrze?
- Dobrze – odpowiedziałam, marszcząc brwi.
- W takim razie do zobaczenia, kociaku~.
Z tymi słowami, blondyn zakończył połączenie. Przez chwilę wpatrywałam się w czarny już ekran komórki. Bardzo mnie ciekawiło, skąd Kou miał numer mojego telefonu.
Na długiej przerwie zgodnie z życzeniem Kou wymknęłam się na spotkanie z nim. Drzwi sali muzycznej były uchylone i sączyło się stamtąd światło, więc chłopak musiał być już na miejscu. Nie myliłam się. Wsunąwszy głowę do pomieszczenia ujrzałam blondyna siedzącego na biurku nauczyciela i w najlepsze bawiącego się batutą. Dziwnie było widzieć go pierwszy raz w szkolnym mundurku. Odchrząknęłam, by zwrócić na siebie uwagę.
- O! Wchodź, wchodź – wampir uśmiechnął się przyjaźnie, zeskakując z biurka.
- Dlaczego chciałeś się ze mną spotkać? – Zapytałam stając naprzeciw niego.
- Sama o to prosiłaś – oznajmił blondyn. – Nie pamiętasz?
Zamrugałam kilkakrotnie, po czym uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- No tak, przepraszam – uśmiechnęłam się krzywo.
Idol w odpowiedzi zaśmiał się głośno, opierając dłońmi o krawędź biurka.
- Nic nie szkodzi. Więc… mówiłaś, że masz jakiś problem przy śpiewaniu, kociaku?
- Tak, konkretnie to chodzi o… wysokie tony – odparłam, krzyżując ramiona. – Wiesz, nie czuję się przy nich najlepiej. Mam wrażenie, że mój głos staje się wtedy strasznie… piskliwy. No i nie potrafię długo tak wyciągać.
Kou pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Na poważnie do tego podchodzisz. Masz dobry głos. Myślałaś lub myślisz o karierze piosenkarki?
- Szczerze mówiąc to kiedyś tak – przyznałam cicho. – Ale jakoś nigdy nie było okazji, żeby się wybić. Razem ze znajomymi tworzyliśmy szkolny zespół, ale tak to nigdzie nie występowałam.
- A powinnaś – stwierdził. – Wiesz co? Mam pomysł. Wystąp ze mną w duecie podczas następnej szkolnej imprezy. Co ty na to?
- Mówisz serio?
- A wyglądam jakbym żartował? – Blondyn uśmiechnął się uroczo. – Zgódź się, będzie fajnie.
- W takim razie zastanowię się nad tym…
- Świetnie – wampir klasnął w dłonie. – A co do twojego problemu… Musisz po prostu ćwiczyć. Podeślę ci maila z piosenką, a ty spróbuj ją ogarnąć. Spotkamy się za tydzień i zobaczymy, czy zrobiłaś jakieś postępy. Jeśli nie, to coś wymyślę. Pasuje ci taki układ?
- Jasne – przytaknęłam. – Będę czekać na tego maila.
Blondyn wyszczerzył białe zęby, pochylając się nieznacznie w moją stronę.
- Za tydzień o tej samej porze i w tym samym miejscu, kociaku.
- Nie ma sprawy, do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się, pomachałam mu i ruszyłam do drzwi w chwili, gdy te otworzyły się na oścież. Do pomieszczenia wpadł brązowowłosy brat Kou.
- Ile ty tu jeszcze zamierzasz siedzieć?! – Warknął.
Mijając mnie, niby niechcący trącił mnie ramieniem oraz obdarzył niekoniecznie przyjacielskim spojrzeniem.
Przy tym gościu czułam się jeszcze niższa niż zazwyczaj. Poważnie, on miał chyba z dwa metry wzrostu! Przerażające…
Pospiesznie opuściłam salę muzyczną i wróciłam do klasy, w której odbywały się zajęcia mojej grupy. Na miejscu zastałam jedynie Ayato, jak zwykle półleżącego na ławce z głową opartą na ramionach.
- Gdzie byłaś? – Zapytał, gdy przechodziłam obok niego.
- W sali muzycznej. Musiałam coś sprawdzić.
Nie było to kłamstwo ani cała prawda, wolałam jednak nie drażnić podejrzliwego wampira. Nie wiedziałam jakby zareagował, wiedząc, że spotkałam się z Kou. Sakamaki i Mukami chyba niezbyt dobrze dogadywali się ze sobą.
Ayato podniósł głowę i spojrzał na zegar zawieszony nad tablicą, po czym przeniósł swój wzrok na mnie.
- Jest jeszcze czas… - oznajmił, prostując się na krześle. – Zrób mi takoyaki.
- O nie, nie ma mowy – zaprzeczyłam szybko, kręcąc przy tym głową.
- Niby czemu? – Wampir zmarszczył brwi.
- Pamiętasz jak się to skończyło ostatnim razem? Mieliśmy małą sprzeczkę, ty się na mnie rzuciłeś, a w końcu Reiji wykopał nas oboje do domu przez co ominął mnie pierwszy dzień lekcji – wyliczałam na palcach.
- A ty się wtedy nieźle rzucałaś, wyrywałaś i nawet chciałaś przyrżnąć mi talerzem – dopowiedział Ayato.
- Nie moja wina, że chciałeś mi się odpłacić za posiłek gryzieniem mnie. I to jeszcze w szkole!
- Twoja wina. Próbowałaś zagonić mnie do zmywania.
- No, korona by ci z głowy nie spadła – oparłam dłonie na biodrach.
- Skąd ty…
- O co się kłócicie? – Przerwał nam Kanato, pojawiając się obok z dwoma tekturowymi kubkami w dłoniach. Z plecaka, który miał przerzucony przez ramię wystawała głowa Teddy’ego.
- Nie kłócimy się – stwierdziliśmy jednocześnie.
- Taa… skoro tak mówicie – fioletowooki wzruszył ramionami, stawiając przede mną jeden z kubków. – Proszę.
Momentalnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy zorientowałam się, że w kubku znajdowała się gorąca kawa.
- Wielkie dzięki! – Zawołałam w stronę wampira, który już zajmował swoje miejsce.
- A nie zapomniałeś przypadkiem o kimś? – Wtrącił Ayato, unosząc jedną brew.
Kanato spojrzał na niego z uśmiechem.
- Nie wydaje mi się.
- Zdrajca – mruknął Ayato, piorunując go wzrokiem.
Zachichotałam, opierając się o stolik za moimi plecami. Upiłam łyk napoju, a gdy opuściłam kubek natknęłam się na spojrzenie jadowicie zielonych oczu.
- Daj się napić, naleśniku.
- A jeśli powiem: nie?
- To… - wampir podniósł się ze swojego miejsca i ruszył w moją stronę – sam sobie wezmę.
- Spróbuj – zaśmiałam się, rzucając się przez salę slalomem między ławkami.
- A żebyś wiedziała, że spróbuję – usłyszałam jego głos tuż za plecami.
Już w następnej chwili byłam przyszpilona do ściany. Dłonie Ayato znajdowały się po obu stronach mojej twarzy, a jego usta wyginały się w tryumfującym uśmieszku.
- Ze mną nie wygrasz – oznajmił, pochylając się nade mną.
- Warto próbować – stwierdziłam, unosząc buntowniczo podbródek.
Jego twarz znajdowała się już niebezpiecznie blisko mojej, gdy zdałam sobie sprawę, że jesteśmy obserwowani. W wejściu do klasy stały dwie dziewczyny z naszej grupy, gorączkowo coś do siebie szeptając.
- Dobra, masz – odpowiedziałam, szybko wsuwając kubek z kawą między nasze twarze.
Ayato cofnął się zaskoczony, ale przyjął kubek, po czym błyskawicznie mi go oddał.
- To jest obrzydliwie słodkie – powiedział, krzywiąc się przy tym.
Uśmiechnęłam się z zadowoleniem. Wygrana leżała więc jednak po mojej stronie.
- Nie znasz się i tyle.
Jako, że znajdowaliśmy się w różnych klasach,
zdarzało się, że kończyliśmy o różnych godzinach. Tym razem w drodze powrotnej
w limuzynie znajdowaliśmy się więc w czwórkę – towarzyszyły mi trojaczki. Jak
zwykle siedziałam obok Ayato, a Laito i Kanato zajmowali miejsca naprzeciwko
nas, obaj przy oknach.
W pewnej chwili postanowiłam skorzystać z nadarzającej się okazji i nachyliłam się w stronę Ayato.
- Moglibyśmy po powrocie spotkać się i porozmawiać?
Zielonooki przeniósł na mnie zaciekawiony wzrok.
- Gdzie?
- Tam, gdzie i tak zawsze sam się wpraszasz o każdej porze dnia, i nocy – powiedziałam, dźgając go palcem wskazującym w klatkę piersiową.
- Czyżby zaczęło ci to przeszkadzać? – Wampir pochylił się tak, że nasze czoła niemal się stykały.
- Szczerze mówiąc, zawsze mi to przeszkadzało – westchnęłam teatralnie. – W tym domu nie można mieć grama prywatności.
- Ciekawe, kto później za każdym razem robi sobie ze mnie poduszkę – mruknął mi do ucha. – Wtedy jakoś ci to nie przeszkadza.
- Zaczyna się – westchnął Kanato.
- A co, mi się nic nie należy? Jak już przychodzisz, to niech chociaż będzie z ciebie jakiś pożytek – odgryzłam się.
- Pożytek, hę?
Chłodne palce wampira znalazły się na moim podbródku, unosząc go lekko. Mimo wszystko nie mogłam oderwać wzroku od tych hipnotyzujących, kocich oczu.
- Nie no, proszę, tylko nie przy ludziach – odezwał się Laito, zasłaniając sobie oczy dłonią w dramatycznym geście.
- Odezwał się – mruknął Ayato, odsuwając się nieco. – Zresztą, gdzie ty tu masz ludzi?
- Och, dobrze wiesz, o co mi chodziło, braciszku – rudzielec mrugnął do Ayato, na co ten tylko prychnął pod nosem.
- Dokończymy to później, naleśniku – zwrócił się natomiast do mnie z chytrym uśmieszkiem na ustach.
W pewnej chwili postanowiłam skorzystać z nadarzającej się okazji i nachyliłam się w stronę Ayato.
- Moglibyśmy po powrocie spotkać się i porozmawiać?
Zielonooki przeniósł na mnie zaciekawiony wzrok.
- Gdzie?
- Tam, gdzie i tak zawsze sam się wpraszasz o każdej porze dnia, i nocy – powiedziałam, dźgając go palcem wskazującym w klatkę piersiową.
- Czyżby zaczęło ci to przeszkadzać? – Wampir pochylił się tak, że nasze czoła niemal się stykały.
- Szczerze mówiąc, zawsze mi to przeszkadzało – westchnęłam teatralnie. – W tym domu nie można mieć grama prywatności.
- Ciekawe, kto później za każdym razem robi sobie ze mnie poduszkę – mruknął mi do ucha. – Wtedy jakoś ci to nie przeszkadza.
- Zaczyna się – westchnął Kanato.
- A co, mi się nic nie należy? Jak już przychodzisz, to niech chociaż będzie z ciebie jakiś pożytek – odgryzłam się.
- Pożytek, hę?
Chłodne palce wampira znalazły się na moim podbródku, unosząc go lekko. Mimo wszystko nie mogłam oderwać wzroku od tych hipnotyzujących, kocich oczu.
- Nie no, proszę, tylko nie przy ludziach – odezwał się Laito, zasłaniając sobie oczy dłonią w dramatycznym geście.
- Odezwał się – mruknął Ayato, odsuwając się nieco. – Zresztą, gdzie ty tu masz ludzi?
- Och, dobrze wiesz, o co mi chodziło, braciszku – rudzielec mrugnął do Ayato, na co ten tylko prychnął pod nosem.
- Dokończymy to później, naleśniku – zwrócił się natomiast do mnie z chytrym uśmieszkiem na ustach.
***
- To o czym chciałaś
porozmawiać? – Zapytał Ayato, rozsiadając się wygodnie na moim łóżku. Zajęłam
miejsce naprzeciw niego, stawiając między nami talerz z ciastkami.
- No więc – zaczęłam niepewnie sięgając po jeden z czekoladowych wypieków – chciałam cię o coś zapytać…
- O co? – Wampir spojrzał na mnie wyczekująco, opierając podbródek na dłoni.
Westchnęłam cicho.
- Czy wiesz coś na temat pożaru z przeszłości, który mógłby wywołać u Shuu traumę? – Wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu.
Ayato zmarszczył brwi, przyglądając mi się.
- Nie wydaje mi… chociaż. Możesz mieć rację. Tak, chyba było coś takiego – skinął głową po chwili zastanowienia.
- Znasz jakieś konkrety? Na przykład, kto wtedy zginął?
- Nie. Wiem tylko, że był pożar, który on widział, ale nic poza tym. Czemu tak cię to interesuje?
- Szczerze? Martwię się o Shuu. Chcę wiedzieć, co siedzi w jego głowie, co powoduje, że się tak zachowuje.
- Naprawdę cię to interesuje?
- Tak. Skoro z wami mieszkam, to chcę o was wiedzieć jak najwięcej.
- Mam się zacząć bać?
- Jak chcesz – mruknęłam, opierając się głową o słupek podtrzymujący baldachim. – W dodatku te sny…
- Jakie sny?
- Wiesz… dość często miewam raczej… złe sny. Plus czasami mam takie momenty jak wtedy w ogrodzie podczas wojny na śnieżki, jeśli to pamiętasz. Zaczynam się zastanawiać czy to nie są jakieś wizje.
- Wizje? – Wampir skrzyżował ramiona, przypatrując mi się uważnie.
- Tak. Zazwyczaj widzę wtedy rzeczy, które mają dopiero nastąpić lub takie, które już się wydarzyły. Na przykład, przed karnawałem widziałam scenę, jak ktoś rzuca się na mnie z ostrzem. To samo śniło mi się dzisiaj. Tylko było to jakieś takie przekoloryzowane. Ech, może po prostu już świruję?
- Wiesz przecież, że zdolności nadprzyrodzone są możliwe. Spójrz na nas.
- Taak, ale wy jesteście wampirami.
- Trzeba to po prostu sprawdzić – stwierdził. – Powiedz, jak znów będziesz miała taki sen.
- To może być nawet dzisiaj – odpowiedziałam, pochłaniając kolejne ciastko.
- Skąd wiesz?
- Mówi się, że jeśli dużo o czymś myślisz, to może ci się to przyśnić. A ja chcę się dowiedzieć więcej o tym pożarze. Jeśli to naprawdę są wizje, to chcę to sprawdzić.
- Mam zostać? – Zaproponował, odchylając się żeby oprzeć plecy o stertę poduszek.
- Nie – odpowiedziałam szybko.
- Bo? – Uniósł brwi.
- Bo… wolę zostać sama żeby się skupić.
Przecież naprawdę nie mogłam mu powiedzieć, że przy nim spokojniej bym spała!
- A jeśli znowu będziesz krzyczeć?
- To przyjdziesz i mnie pocieszysz?
- Chyba raczej „uciszysz”…
- Ciekawe jak… - mruknęłam, przewracając oczami.
- Chcesz się przekonać? – Ayato uśmiechnął się, pochylając w moją stronę.
- Chcę się wykąpać – odpowiedziałam, również z uśmiechem. – A gdy wrócę, to ma cię tu nie być.
Wampir westchnął, podnosząc się z łóżka. Zanim zdążyłam zaprotestować, podszedł do mnie i musnął krótko moje wargi swoimi.
- Będziesz musiała mi to wynagrodzić.
Uśmiechnął się zadowolony i zniknął za drzwiami.
Miałam teraz resztę nocy na to, by przekonać się, czy faktycznie najdzie mnie wizja związana z Shuu. Jeśli tak, to miałam nadzieję, że odpowie ona na moje pytania.
- No więc – zaczęłam niepewnie sięgając po jeden z czekoladowych wypieków – chciałam cię o coś zapytać…
- O co? – Wampir spojrzał na mnie wyczekująco, opierając podbródek na dłoni.
Westchnęłam cicho.
- Czy wiesz coś na temat pożaru z przeszłości, który mógłby wywołać u Shuu traumę? – Wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu.
Ayato zmarszczył brwi, przyglądając mi się.
- Nie wydaje mi… chociaż. Możesz mieć rację. Tak, chyba było coś takiego – skinął głową po chwili zastanowienia.
- Znasz jakieś konkrety? Na przykład, kto wtedy zginął?
- Nie. Wiem tylko, że był pożar, który on widział, ale nic poza tym. Czemu tak cię to interesuje?
- Szczerze? Martwię się o Shuu. Chcę wiedzieć, co siedzi w jego głowie, co powoduje, że się tak zachowuje.
- Naprawdę cię to interesuje?
- Tak. Skoro z wami mieszkam, to chcę o was wiedzieć jak najwięcej.
- Mam się zacząć bać?
- Jak chcesz – mruknęłam, opierając się głową o słupek podtrzymujący baldachim. – W dodatku te sny…
- Jakie sny?
- Wiesz… dość często miewam raczej… złe sny. Plus czasami mam takie momenty jak wtedy w ogrodzie podczas wojny na śnieżki, jeśli to pamiętasz. Zaczynam się zastanawiać czy to nie są jakieś wizje.
- Wizje? – Wampir skrzyżował ramiona, przypatrując mi się uważnie.
- Tak. Zazwyczaj widzę wtedy rzeczy, które mają dopiero nastąpić lub takie, które już się wydarzyły. Na przykład, przed karnawałem widziałam scenę, jak ktoś rzuca się na mnie z ostrzem. To samo śniło mi się dzisiaj. Tylko było to jakieś takie przekoloryzowane. Ech, może po prostu już świruję?
- Wiesz przecież, że zdolności nadprzyrodzone są możliwe. Spójrz na nas.
- Taak, ale wy jesteście wampirami.
- Trzeba to po prostu sprawdzić – stwierdził. – Powiedz, jak znów będziesz miała taki sen.
- To może być nawet dzisiaj – odpowiedziałam, pochłaniając kolejne ciastko.
- Skąd wiesz?
- Mówi się, że jeśli dużo o czymś myślisz, to może ci się to przyśnić. A ja chcę się dowiedzieć więcej o tym pożarze. Jeśli to naprawdę są wizje, to chcę to sprawdzić.
- Mam zostać? – Zaproponował, odchylając się żeby oprzeć plecy o stertę poduszek.
- Nie – odpowiedziałam szybko.
- Bo? – Uniósł brwi.
- Bo… wolę zostać sama żeby się skupić.
Przecież naprawdę nie mogłam mu powiedzieć, że przy nim spokojniej bym spała!
- A jeśli znowu będziesz krzyczeć?
- To przyjdziesz i mnie pocieszysz?
- Chyba raczej „uciszysz”…
- Ciekawe jak… - mruknęłam, przewracając oczami.
- Chcesz się przekonać? – Ayato uśmiechnął się, pochylając w moją stronę.
- Chcę się wykąpać – odpowiedziałam, również z uśmiechem. – A gdy wrócę, to ma cię tu nie być.
Wampir westchnął, podnosząc się z łóżka. Zanim zdążyłam zaprotestować, podszedł do mnie i musnął krótko moje wargi swoimi.
- Będziesz musiała mi to wynagrodzić.
Uśmiechnął się zadowolony i zniknął za drzwiami.
Miałam teraz resztę nocy na to, by przekonać się, czy faktycznie najdzie mnie wizja związana z Shuu. Jeśli tak, to miałam nadzieję, że odpowie ona na moje pytania.
Właaa! Genialny rozdział jak zawsze. Czekam na więcej. c; Sama zaczynam pisać opowiadanie na podstawię DiaLovers, ale coś mi nie wychodzi. xD Za lekko piszę ponoć. Już nie mogę się doczekać dalszych wydarzeń i życzę, by wena ci się nie kończyła. c;
OdpowiedzUsuńa na jakiej stronce piszesz
UsuńPodaj adres a na pewno wpadnę
UsuńA ja tam powiem tyle - nie zniechęcaj się i pisz dalej (jeśli oczywiście chcesz i sprawia ci to frajdę). Gdybyś była chętna podzielić się swoją twórczością, to z przyjemnością poczytam :3
UsuńMnie także interesuje twój blog, więc czy podałabyś nam nazwę ów bloga ?
UsuńBoże to jest genialna!!!!!!!!!!! Kocham cię i twoją twórczość. Życzę dużo weny. I z niecierpliwością czekam na next.
OdpowiedzUsuńP.s Nie masz za co nam dziękować. My zawsze będziemy cię wspierać. No bynajmniej ja na pewno zawsze . Nwm jak reszta.
Więc życzę dużo weny i pozdrawiam.
Wierna fanka twojego opowiadania :) :) :D
Cudooo !!!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;3
Uwielbiam twojego bloga !!! Mam nadzieje ze szybko napiszesz rozdzial 21 bo nie moge sie doczekac !!!
OdpowiedzUsuńNie no kłótnie Natsuki i Ayato są genialne X3 ale przyznam ,że genialnie opisujesz Atsuki~(nic lepszego mi nie wyszło z połączenia ich imion :P).po za tym miło ,że co tydzień jest rozdział i to w tak depresyjny dzień :P jak zwykle życzę weny m'lady ^^
OdpowiedzUsuńMimo to ze jestem tu nowa to czekam na rozdział !! Wczoraj przeczytałam twojego bloga za pierwszym razem.... a już jestem twoja fanką ��. .. lubię to anime i chce 2 sezonu ! A rozdział mię poprostu oczarowal
OdpowiedzUsuńMatko! Masz wielki talent, na serio! Jakiś tydzień temu pokochałam Diabolik Lovers, a wczoraj po 20 znalazłam twojego bloga i nie mogłam się od niego oderwać! Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale ta historia tak mnie wciągnęła! Piszesz w wspaniały sposób, masz super pomysły, świetnie przedstawiasz postaci i... i... po prostu jesteś genialna! Sama piszę różne opowiadania fantasy i fanfiction, ale nie dorastam ci do pięt. Od teraz będziesz moim mistrzem! Za chwilę biorę się za czytanie innych twoich opowiadań. Życzę ci weny, czasu na pisanie i, żebyś nigdy nie przestawała pisać!
OdpowiedzUsuń~Twoja wielka, oczarowana Tobą psychofanka~
Ojej, bo się zarumienię xD Bardzo się cieszę, że tak spodobała ci się moja twórczość (yay, mam jakichś fanów!) i mam nadzieję, że nie rozczaruję cię w następnych rozdziałach :3
UsuńKocham ♡ chyba zostalam psychofanka-stalkerem xD /korunami
OdpowiedzUsuńHejeczka, hejka,
OdpowiedzUsuńcudownie no po prostu Ayato raczej się nie spodoba że spotyka się z Kou, naprawdę ma wizje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia