Zauważyłam ostatnio, że kilka osób chciało kontynuacji Nastoletniego Terroru, więc... proszę bardzo! Mam nadzieję, że 3 rozdział tej historii o młodocianych terrorystach się wam spodoba. Życzę miłego czytania :3
Baza
Natsume powoli
opuścił ręce, nie spuszczając przy tym ze mnie wzroku. Rurę wyrzucił gdzieś w
bok.
- J-jak… co… t-ty… - bełkotałam, dygocząc.
- Wszystko w porządku?
W odpowiedzi jedynie wlepiłam w niego wzrok, niezdolna do sklecenia całego, poprawnego zdania. Chłopak uśmiechnął się.
- Czy nie powinnaś być teraz w szkole?
- Mogłabym zapytam cię o to samo – odburknęłam wreszcie.
Jego uśmiech się poszerzył.
- Lepiej stąd spadajmy – wskazał podbródkiem na nieprzytomnego mężczyznę, po czym złapał mnie za przegub ręki i pociągnął za sobą.
- Dlaczego mi pomogłeś? – Zapytałam cicho. – Teoretycznie to już drugi raz…
Natsume zerknął na mnie przez ramię, marszcząc brwi.
- A nie powinienem?
- Nie… to znaczy… - wbiłam wzrok w mokry chodnik pod stopami, szukając odpowiednich słów. – Tak właściwie to się nie znamy. Nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań, więc… Po co?
- Czy wszystko musi mieć jakiś powód?
Nie odpowiedziałam, zaciskając usta w wąską linię. Czy wszystko musi mieć jakiś powód? Do tej pory myślałam, że tak. Musiał być jakiś powód tego, że ojciec nas zostawił. Tego, że matka popadła w nałogi. Tego, że byłam raczej małolubiana w szkole. A wreszcie i tego, że uciekłam z domu… Ale czy jest tak ze wszystkim?
- A poza tym – dodał z uśmiechem – od teraz jesteś naszą wspólniczką.
- Ja…
- Lepiej się pospieszmy, bo zaraz całkiem przemokniemy – przerwał mi, przyspieszając kroku.
- Ale gdzie?
- Do nas – odparł krótko.
- Słucham? – Zaskoczona podniosłam głos. Jednocześnie próbowałam dotrzymać mu tempa.
- Nie będę wnikał, dlaczego zwiałaś z domu, ale wygląda na to, że i tak nie masz gdzie się podziać. A skoro jesteś naszą wspólniczką, to spokojnie możesz zamieszkać z nami.
- Skąd ty… - urwałam, zorientowawszy się, że właśnie sama się przyznałam.
- Chyba nie chciałaś wcisnąć mi, że twoim hobby jest siedzenie na deszczu w zaułku, z wypchaną po brzegi torbą?
- Nie…
- Więc sprawa załatwiona. Zabieram cię do nas – podsumował, skręcając w kolejną uliczkę. Deszcz już co prawda osłabł, ale wciąż delikatnie mżyło. Zaczynałam marznąć, a torba niemiłosiernie mi ciążyła. Byłam już gotowa z ulgą przyjąć jego ofertę, aby chociaż się ogrzać i przebrać, kiedy dotarł do mnie sens jego słów.
Zabieram cię do n a s. Do nich. Przecież to byli sami chłopcy!
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – odezwałam się szybko, kręcąc głową.
- Wolisz spędzić noc na ulicy z takimi miłymi panami jak ten sprzed chwili?
- N-nie… - mruknęłam, wzdrygając się na samą myśl o tamtym obleśnym mężczyźnie.
- No właśnie. Tak myślałem.
Nagle Natsume zatrzymał się pod jednym ze sklepów. Po szyldzie mogłam z łatwością stwierdzić, że był to sklep sportowy.
- Chcesz coś kupić? – zapytałam z wahaniem.
Chłopak zaśmiał się krótko i zaprzeczył ruchem głowy.
- Chyba nie myślałaś, że będziemy szli pieszo całą drogę?
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia, kiedy podszedł do czarnego motoru zaparkowanego przed wejściem do sklepu i przetarł jego siodełko rękawem swojej koszulki.
- Czy ty… zamierzasz go ukraść? - wykrztusiłam, rozglądając się nerwowo.
Natsume ponownie się zaśmiał.
- Nie panikuj, to mój – odpowiedział, siadając, po czym poklepał wolną część siodełka za sobą. – No, dalej. Wskakuj.
- Ja… - zawahałam się. Jeszcze nigdy nie jechałam czymś takim i musiałam przyznać, że odrobinę się obawiałam.
Chłopak przewrócił oczami.
- Nic ci się przecież nie stanie – zapewnił. – A teraz się pospiesz, bo już zaczyna mi być zimno.
Skinęłam głową i przełknąwszy głośno ślinę posłusznie usiadłam za nim.
Blisko…
- Złap się mnie mocno – polecił, zerkając na mnie.
- Dobrze…
Niepewnie zacisnęłam palce na materiale jego czarnej, skórzanej kurtki. W odpowiedzi westchnął, najwyraźniej podirytowany.
- Chyba sobie żartujesz. Jeśli tak się będziesz trzymać, to na pewno spadniesz.
Nim zdążyłam odpowiedzieć, złapał mnie za obie dłonie i przesunął je na swój brzuch. Momentalnie się zarumieniłam. Ta sytuacja była dla mnie strasznie krępująca. Nie dość, że niemal całkowicie przylegałam w tej chwili do jego pleców, to w dodatku przez dłonie spoczywające na wilgotnym od deszczu materiale koszulki na jego brzuchu czułam ciepło jego ciała.
- Gotowa? – zapytał, najwyraźniej w ogóle w przeciwieństwie do mnie niewzruszony.
- Mhm – odburknęłam, zamykając oczy i opierając głowę o jego plecy.
- Tylko trzymaj się mocno – powtórzył, po czym obudził maszynę do życia.
- J-jak… co… t-ty… - bełkotałam, dygocząc.
- Wszystko w porządku?
W odpowiedzi jedynie wlepiłam w niego wzrok, niezdolna do sklecenia całego, poprawnego zdania. Chłopak uśmiechnął się.
- Czy nie powinnaś być teraz w szkole?
- Mogłabym zapytam cię o to samo – odburknęłam wreszcie.
Jego uśmiech się poszerzył.
- Lepiej stąd spadajmy – wskazał podbródkiem na nieprzytomnego mężczyznę, po czym złapał mnie za przegub ręki i pociągnął za sobą.
- Dlaczego mi pomogłeś? – Zapytałam cicho. – Teoretycznie to już drugi raz…
Natsume zerknął na mnie przez ramię, marszcząc brwi.
- A nie powinienem?
- Nie… to znaczy… - wbiłam wzrok w mokry chodnik pod stopami, szukając odpowiednich słów. – Tak właściwie to się nie znamy. Nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań, więc… Po co?
- Czy wszystko musi mieć jakiś powód?
Nie odpowiedziałam, zaciskając usta w wąską linię. Czy wszystko musi mieć jakiś powód? Do tej pory myślałam, że tak. Musiał być jakiś powód tego, że ojciec nas zostawił. Tego, że matka popadła w nałogi. Tego, że byłam raczej małolubiana w szkole. A wreszcie i tego, że uciekłam z domu… Ale czy jest tak ze wszystkim?
- A poza tym – dodał z uśmiechem – od teraz jesteś naszą wspólniczką.
- Ja…
- Lepiej się pospieszmy, bo zaraz całkiem przemokniemy – przerwał mi, przyspieszając kroku.
- Ale gdzie?
- Do nas – odparł krótko.
- Słucham? – Zaskoczona podniosłam głos. Jednocześnie próbowałam dotrzymać mu tempa.
- Nie będę wnikał, dlaczego zwiałaś z domu, ale wygląda na to, że i tak nie masz gdzie się podziać. A skoro jesteś naszą wspólniczką, to spokojnie możesz zamieszkać z nami.
- Skąd ty… - urwałam, zorientowawszy się, że właśnie sama się przyznałam.
- Chyba nie chciałaś wcisnąć mi, że twoim hobby jest siedzenie na deszczu w zaułku, z wypchaną po brzegi torbą?
- Nie…
- Więc sprawa załatwiona. Zabieram cię do nas – podsumował, skręcając w kolejną uliczkę. Deszcz już co prawda osłabł, ale wciąż delikatnie mżyło. Zaczynałam marznąć, a torba niemiłosiernie mi ciążyła. Byłam już gotowa z ulgą przyjąć jego ofertę, aby chociaż się ogrzać i przebrać, kiedy dotarł do mnie sens jego słów.
Zabieram cię do n a s. Do nich. Przecież to byli sami chłopcy!
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – odezwałam się szybko, kręcąc głową.
- Wolisz spędzić noc na ulicy z takimi miłymi panami jak ten sprzed chwili?
- N-nie… - mruknęłam, wzdrygając się na samą myśl o tamtym obleśnym mężczyźnie.
- No właśnie. Tak myślałem.
Nagle Natsume zatrzymał się pod jednym ze sklepów. Po szyldzie mogłam z łatwością stwierdzić, że był to sklep sportowy.
- Chcesz coś kupić? – zapytałam z wahaniem.
Chłopak zaśmiał się krótko i zaprzeczył ruchem głowy.
- Chyba nie myślałaś, że będziemy szli pieszo całą drogę?
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia, kiedy podszedł do czarnego motoru zaparkowanego przed wejściem do sklepu i przetarł jego siodełko rękawem swojej koszulki.
- Czy ty… zamierzasz go ukraść? - wykrztusiłam, rozglądając się nerwowo.
Natsume ponownie się zaśmiał.
- Nie panikuj, to mój – odpowiedział, siadając, po czym poklepał wolną część siodełka za sobą. – No, dalej. Wskakuj.
- Ja… - zawahałam się. Jeszcze nigdy nie jechałam czymś takim i musiałam przyznać, że odrobinę się obawiałam.
Chłopak przewrócił oczami.
- Nic ci się przecież nie stanie – zapewnił. – A teraz się pospiesz, bo już zaczyna mi być zimno.
Skinęłam głową i przełknąwszy głośno ślinę posłusznie usiadłam za nim.
Blisko…
- Złap się mnie mocno – polecił, zerkając na mnie.
- Dobrze…
Niepewnie zacisnęłam palce na materiale jego czarnej, skórzanej kurtki. W odpowiedzi westchnął, najwyraźniej podirytowany.
- Chyba sobie żartujesz. Jeśli tak się będziesz trzymać, to na pewno spadniesz.
Nim zdążyłam odpowiedzieć, złapał mnie za obie dłonie i przesunął je na swój brzuch. Momentalnie się zarumieniłam. Ta sytuacja była dla mnie strasznie krępująca. Nie dość, że niemal całkowicie przylegałam w tej chwili do jego pleców, to w dodatku przez dłonie spoczywające na wilgotnym od deszczu materiale koszulki na jego brzuchu czułam ciepło jego ciała.
- Gotowa? – zapytał, najwyraźniej w ogóle w przeciwieństwie do mnie niewzruszony.
- Mhm – odburknęłam, zamykając oczy i opierając głowę o jego plecy.
- Tylko trzymaj się mocno – powtórzył, po czym obudził maszynę do życia.
Musiałam przyznać, że
kiedy już przyzwyczaiłam się do niesamowitej prędkości i pędu powietrza, jazda
zaczęła mi się naprawdę podobać. Otworzyłam nawet oczy i szczękając zębami z
zimna przyglądałam się mijanej błyskawicznie okolicy.
Wreszcie, Natsume zwolnił wjeżdżając na zaniedbaną, popękaną drogę sporo oddaloną od centrum miasta. Jedynymi zabudowaniami były tutaj raczej puste magazyny, w większości z powybijanymi oknami i graffiti na ścianach. Motor kierował się w stronę jednego z budynków, który wyróżniał się na tle innych bardziej zadbanym wyglądem.
Natsume zdjął jedną rękę z kierownicy i wyciągnął z kieszeni swojej kurtki mały pilot. Następnie nacisnął guzik, a brama garażowa magazynu przed nami uniosła się powoli. Wjechaliśmy do środka i po chwili zostaliśmy pogrążeni w ciemnościach.
- Zawsze jeździsz bez kasku? – zapytałam, żeby przerwać ciszę.
- Tylko czasami – odparł, zsuwając się z siodełka.
- Wiesz, że to niebezpieczne?
Gdy mój wzrok przyzwyczaił się już do mroku panującego w garażu, rozejrzałam się wokół siebie. Zdziwiło mnie to, że garaż był taki mały. W dodatku oprócz motoru Natsume nie zauważyłam w nim żadnych więcej maszyn.
- Och, wiele rzeczy jest niebezpieczne.
No, tak. Zapomniałam, że Natsume przecież był terrorystą i to między innymi on stał za wczorajszym napadem na centrum handlowe. Gdyby mnie tam nie było, pewnie w życiu nie podejrzewałabym go, o coś takiego.
- Chodź za mną – polecił.
Wszedłszy po kilku kamiennych schodkach znaleźliśmy się na rozległym… parterze. Nie wiem czego się spodziewałam, ale na pewno nie czegoś takiego. Przed moimi oczami rozciągała się pełnowymiarowa kuchnia, jadalnia oraz ogromny salon. Znajdowało się tu wiele kanap, foteli, stolików, ale chyba najbardziej zaskoczył mnie ogromny telewizor plazmowy na jednej ze ścian. W dodatku, metalowe schody po mojej lewej prowadziły w górę, na zapewne kolejne piętra. Moja mina musiała być przekomiczna, gdyż Natsume stojący obok mnie parsknął śmiechem.
- Witaj w skromnych progach Explosive Rabbits!
Gdy nadal kompletnie zdezorientowana rozglądałam się po pomieszczeniu, które kompletnie różniło się od wnętrza magazynu, którym ten budynek powinien być, Natsume skinął na mnie głową, więc ruszyłam powoli za nim.
Podeszliśmy do jednej z kanap, na której leżał Ryutaro pochłonięty graniem w jakąś strzelankę na plazmie. Słysząc nasze kroki zatrzymał grę i nie odkładając konsoli podniósł głowę.
- O, Natsu, wróci- urwał gwałtownie, zauważając mnie. – Kogo my tu mamy, hmm? Kuro raczej nie będzie zadowolony z tego, że ściągnąłeś ją do naszej bazy.
- Chyba nie będzie miał nic tu do gadania – stwierdził Natsume, wzruszając ramionami. Widząc uniesione brwi Ryutaro, kontynuował – W końcu jest naszą wspólniczką. A poza tym, sama zwiała z domu.
Ryutaro gwizdnął cicho.
- No, no. Myślisz, że Kuro się zgodzi?
- Jest naszą wspólniczką – powtórzył Natsume. - Będzie musiał się zgodzić.
- Skoro jesteś taki pewny… - mruknął, chyba nie do końca przekonany okularnik, po czym wrócił do swojej gry.
- Chodź – zawołał mnie Natsume, już wchodząc po metalowych schodach na następne piętro. Pospiesznie podreptałam za nim.
Wreszcie, Natsume zwolnił wjeżdżając na zaniedbaną, popękaną drogę sporo oddaloną od centrum miasta. Jedynymi zabudowaniami były tutaj raczej puste magazyny, w większości z powybijanymi oknami i graffiti na ścianach. Motor kierował się w stronę jednego z budynków, który wyróżniał się na tle innych bardziej zadbanym wyglądem.
Natsume zdjął jedną rękę z kierownicy i wyciągnął z kieszeni swojej kurtki mały pilot. Następnie nacisnął guzik, a brama garażowa magazynu przed nami uniosła się powoli. Wjechaliśmy do środka i po chwili zostaliśmy pogrążeni w ciemnościach.
- Zawsze jeździsz bez kasku? – zapytałam, żeby przerwać ciszę.
- Tylko czasami – odparł, zsuwając się z siodełka.
- Wiesz, że to niebezpieczne?
Gdy mój wzrok przyzwyczaił się już do mroku panującego w garażu, rozejrzałam się wokół siebie. Zdziwiło mnie to, że garaż był taki mały. W dodatku oprócz motoru Natsume nie zauważyłam w nim żadnych więcej maszyn.
- Och, wiele rzeczy jest niebezpieczne.
No, tak. Zapomniałam, że Natsume przecież był terrorystą i to między innymi on stał za wczorajszym napadem na centrum handlowe. Gdyby mnie tam nie było, pewnie w życiu nie podejrzewałabym go, o coś takiego.
- Chodź za mną – polecił.
Wszedłszy po kilku kamiennych schodkach znaleźliśmy się na rozległym… parterze. Nie wiem czego się spodziewałam, ale na pewno nie czegoś takiego. Przed moimi oczami rozciągała się pełnowymiarowa kuchnia, jadalnia oraz ogromny salon. Znajdowało się tu wiele kanap, foteli, stolików, ale chyba najbardziej zaskoczył mnie ogromny telewizor plazmowy na jednej ze ścian. W dodatku, metalowe schody po mojej lewej prowadziły w górę, na zapewne kolejne piętra. Moja mina musiała być przekomiczna, gdyż Natsume stojący obok mnie parsknął śmiechem.
- Witaj w skromnych progach Explosive Rabbits!
Gdy nadal kompletnie zdezorientowana rozglądałam się po pomieszczeniu, które kompletnie różniło się od wnętrza magazynu, którym ten budynek powinien być, Natsume skinął na mnie głową, więc ruszyłam powoli za nim.
Podeszliśmy do jednej z kanap, na której leżał Ryutaro pochłonięty graniem w jakąś strzelankę na plazmie. Słysząc nasze kroki zatrzymał grę i nie odkładając konsoli podniósł głowę.
- O, Natsu, wróci- urwał gwałtownie, zauważając mnie. – Kogo my tu mamy, hmm? Kuro raczej nie będzie zadowolony z tego, że ściągnąłeś ją do naszej bazy.
- Chyba nie będzie miał nic tu do gadania – stwierdził Natsume, wzruszając ramionami. Widząc uniesione brwi Ryutaro, kontynuował – W końcu jest naszą wspólniczką. A poza tym, sama zwiała z domu.
Ryutaro gwizdnął cicho.
- No, no. Myślisz, że Kuro się zgodzi?
- Jest naszą wspólniczką – powtórzył Natsume. - Będzie musiał się zgodzić.
- Skoro jesteś taki pewny… - mruknął, chyba nie do końca przekonany okularnik, po czym wrócił do swojej gry.
- Chodź – zawołał mnie Natsume, już wchodząc po metalowych schodach na następne piętro. Pospiesznie podreptałam za nim.
Ku mojemu (ponownemu)
zaskoczeniu, okazało się, że następne piętro podzielone jest na pokoje.
Wyglądało na to, że chłopcy niemal całkowicie przebudowali ten magazyn.
Natsume bezceremonialnie otworzył drzwi do jednego z pokoi, nie kłopocząc się pukaniem. Zajrzawszy mu przez ramię zauważyłam wiele różnego sprzętu komputerowego.
Normalnie jak sala informatyczna…
Czarnowłosy chłopak siedział przed jednym z laptopów i zawzięcie wystukiwał coś na klawiaturze.
- Nauczył byś się wreszcie pukać – mruknął, podnosząc wzrok na Natsume. Kiedy mnie dostrzegł, jego oczy automatycznie się zwęziły.
- Co ona tu robi?
- Szuka domu – odpowiedział najzwyczajniej w świecie Natsume, opierając się ramieniem o futrynę drzwi.
- Słucham? – Teraz chłopak całkowicie obrócił się w naszą stronę.
- Uciekła z domu, a jako, że jest naszą wspólniczką to chyba nie ma najmniejszego problemu, żeby z nami zamieszkała, prawda?
- Co ty knujesz? – Ciemnowłosy westchnął ciężko, przesuwając dłonią po twarzy.
- To może z nami zostać? – dopytywał Natsume, ignorując pytanie starszego chłopaka.
Kolejne ciężkie westchnięcie.
- Niech ci będzie – odparł w końcu po chwili ciszy i mierzenia mnie wzrokiem. – Ale ty się nią zajmujesz.
Hej, dlaczego ta rozmowa zaczyna brzmieć jak bym była zwierzakiem-przybłędą?
- A nie mówiłem? – Natsume odwrócił się do mnie z tryumfującym uśmieszkiem, zamknąwszy za sobą drzwi. Odpowiedziałam mu nieśmiałym uśmiechem.
- To… co teraz?
- Racja! – Chłopak klasnął w dłonie. – Przydałaby ci się kąpiel i musiałabyś przebrać się w coś suchego… Idziemy do góry.
- Ile pięter tak właściwie ma ten budynek?
- Licząc z garażami, to pięć.
- Wow… - mruknęłam cicho, z podziwem. – A co tak właściwie znajduje się tam, gdzie idziemy?
- Damskie piętro.
- Damskie… to znaczy, że w waszej grupie są jakieś dziewczyny?
- Łącznie z tobą – dwie.
To piętro w przeciwieństwie do poprzedniego, nie było podzielone na pokoje, ale tworzyło otwartą przestrzeń tak jak i parter. Nie znajdowało się tu wiele rzeczy – jedynie pojedyncze łóżko, kanapa, dwa fotele, stolik, kilka szaf… Ogólnie mówiąc, podstawowe wyposażenie.
- Czego chcesz, Natsu? – odezwała się dziewczyna leżąca na łóżku. Z wyglądu strasznie przypominała mi Ryutaro. Miała taki sam odcień włosów i taki sam kolor oczu – brąz niemal podchodzący pod czerwień.
- Przedstawić ci nową współlokatorkę.
- Hę? – Dziewczyna podniosła głowę znad kolorowej gazety i otaksowała mnie wzrokiem. – To ta nowa, o której mówił Ryu?
- We własnej osobie – zaśmiał się Natsume. – Mam nadzieję, że się dogadacie.
- Tak, tak – brązowowłosa przewróciła oczami. – Hisako Endo. Miło poznać. A teraz zmiatajcie mi stąd, bo oboje ociekacie wodą. Nowa, łazienka to te drzwi po prawej. Czuj się jak u siebie i te sprawy.
- Dziękuję – odpowiedziałam, uśmiechając się delikatnie.
A więc naprawdę mam zamieszkać z grupą terrorystyczną… Jestem ciekawa co z tego wyniknie.
Natsume bezceremonialnie otworzył drzwi do jednego z pokoi, nie kłopocząc się pukaniem. Zajrzawszy mu przez ramię zauważyłam wiele różnego sprzętu komputerowego.
Normalnie jak sala informatyczna…
Czarnowłosy chłopak siedział przed jednym z laptopów i zawzięcie wystukiwał coś na klawiaturze.
- Nauczył byś się wreszcie pukać – mruknął, podnosząc wzrok na Natsume. Kiedy mnie dostrzegł, jego oczy automatycznie się zwęziły.
- Co ona tu robi?
- Szuka domu – odpowiedział najzwyczajniej w świecie Natsume, opierając się ramieniem o futrynę drzwi.
- Słucham? – Teraz chłopak całkowicie obrócił się w naszą stronę.
- Uciekła z domu, a jako, że jest naszą wspólniczką to chyba nie ma najmniejszego problemu, żeby z nami zamieszkała, prawda?
- Co ty knujesz? – Ciemnowłosy westchnął ciężko, przesuwając dłonią po twarzy.
- To może z nami zostać? – dopytywał Natsume, ignorując pytanie starszego chłopaka.
Kolejne ciężkie westchnięcie.
- Niech ci będzie – odparł w końcu po chwili ciszy i mierzenia mnie wzrokiem. – Ale ty się nią zajmujesz.
Hej, dlaczego ta rozmowa zaczyna brzmieć jak bym była zwierzakiem-przybłędą?
- A nie mówiłem? – Natsume odwrócił się do mnie z tryumfującym uśmieszkiem, zamknąwszy za sobą drzwi. Odpowiedziałam mu nieśmiałym uśmiechem.
- To… co teraz?
- Racja! – Chłopak klasnął w dłonie. – Przydałaby ci się kąpiel i musiałabyś przebrać się w coś suchego… Idziemy do góry.
- Ile pięter tak właściwie ma ten budynek?
- Licząc z garażami, to pięć.
- Wow… - mruknęłam cicho, z podziwem. – A co tak właściwie znajduje się tam, gdzie idziemy?
- Damskie piętro.
- Damskie… to znaczy, że w waszej grupie są jakieś dziewczyny?
- Łącznie z tobą – dwie.
To piętro w przeciwieństwie do poprzedniego, nie było podzielone na pokoje, ale tworzyło otwartą przestrzeń tak jak i parter. Nie znajdowało się tu wiele rzeczy – jedynie pojedyncze łóżko, kanapa, dwa fotele, stolik, kilka szaf… Ogólnie mówiąc, podstawowe wyposażenie.
- Czego chcesz, Natsu? – odezwała się dziewczyna leżąca na łóżku. Z wyglądu strasznie przypominała mi Ryutaro. Miała taki sam odcień włosów i taki sam kolor oczu – brąz niemal podchodzący pod czerwień.
- Przedstawić ci nową współlokatorkę.
- Hę? – Dziewczyna podniosła głowę znad kolorowej gazety i otaksowała mnie wzrokiem. – To ta nowa, o której mówił Ryu?
- We własnej osobie – zaśmiał się Natsume. – Mam nadzieję, że się dogadacie.
- Tak, tak – brązowowłosa przewróciła oczami. – Hisako Endo. Miło poznać. A teraz zmiatajcie mi stąd, bo oboje ociekacie wodą. Nowa, łazienka to te drzwi po prawej. Czuj się jak u siebie i te sprawy.
- Dziękuję – odpowiedziałam, uśmiechając się delikatnie.
A więc naprawdę mam zamieszkać z grupą terrorystyczną… Jestem ciekawa co z tego wyniknie.
Nawet nie wiesz jak bardzo człowiekowi humor poprawiasz przed jutrzejszym dniem apokalipsy(czytaj:wystawianie ocen). Cudne ci wyszło ^^ Mam nadzieję ,że niedługo doczekamy się kontynuacji(bo ty tak pięknie opisujesz relacje damskoXmęskie **) Jako szanujący się czytelnik życzę dużo weny ^^
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że udało mi się poprawić ci humor przed wystawianiem ocen. Sama doskonale wiem, co to za koszmar ;-; No nic, dziękuję bardzo za miły komentarz i życzę ci jak najlepszych ocen ^^
UsuńWow! To jest extra! Liczę na to, że napiszesz następne rozdziały. Pokochałam to (oczywiście, nie tak bardzo jak Diabolik Lovers :) )!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i wolnego czasu!
Nareszcie mój ukochany terror ;* kocham Cię jesteś Wielka proszę pisz dalej ;*
OdpowiedzUsuńRozdział super oby tak dalej, a kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuń