Czyli Odyseja po koreańsku
Pewnego dnia przeglądałyśmy z przyjaciółką internet w poszukiwaniu czegoś do obejrzenia. Tak oto natknęłyśmy się na koreańską dramę A Korean Odyssey, której opis zaciekawił nas na tyle, że postanowiłyśmy dać jej szansę. Od tamtego dnia oglądałyśmy ją praktycznie podczas każdego naszego spotkania.
Tytuł: 화유기 / Hwayugi / A Korean Odyssey [w tłumaczeniu na polski; Koreańska Odyseja]
Liczba odcinków: 20
Premiera: zima 2017
Pierwowzór: chińska powieść Wędrówka na Zachód
Gatunek: fantasy, komedia romantyczna, horror
Kategoria wiekowa: 13+
Zapowiedź:
Opis: Jin Seon-mi nie była zwyczajnym dzieckiem. Widziała bowiem istoty, których zwykły człowiek widzieć nie powinien, a jedna z nich postanowiła to wykorzystać do własnych celów. Chytry Son Oh-gong nakłonił ją do zawarcia z nim paktu, którego skutki odbijały się na niej nawet 25 lat później.
A Korean Odyssey to jedna z zaledwie trzech koreańskich dram, które do tej pory obejrzałam. Nie mogę więc przy jej ocenie odnieść się do ogółu tego typu seriali. Nie będę również zestawiała jej z tymi obejrzanymi, gdyż każda z nich porusza praktycznie zupełnie inne tematy i należy do innych gatunków. Mogę za to stwierdzić, że właśnie ta spodobała mi się najbardziej.
Muszę przyznać, że Hwayugi pozytywnie zaskoczyła mnie pod względem romansu — nie było tutaj miłości od pierwszego wejrzenia, której się obawiałam. Wręcz przeciwnie. Początkowo uczucie, które zrodziło się między Seon-mi a Oh-gongiem było fałszywe, wywołane magią i nie odpowiadało żadnej ze stron. Dopiero z czasem przemieniło się w coś prawdziwego. Razem z przyjaciółką bardzo kibicowałyśmy tej parze i przez większość czasu sposób, w jaki wątek romantyczny został tutaj przedstawiony, naprawdę mi się podobał. Jednak po kilkunastu odcinkach ciągłe sprzeczki i następujące po nich godzenie się bohaterów zaczęło być dla mnie nieco nużące.
Jeśli chodzi o elementy komediowe — za nie obsadzie należy się specjalna pochwała, wykonała bowiem kawał dobrej roboty. W dramie tej mamy do czynienia z komizmem zarówno sytuacyjnym, jak i słownym czy charakterologicznym — i aktorzy naprawdę dobrze się przy nich spisali, sprawiając, że rzeczywiście można było uśmiać się podczas oglądania.
Skoro już mowa o obsadzie, to pozwolę sobie wspomnieć, że jedną z głównych ról odegrał Lee Hong-gi — lubiany przeze mnie piosenkarz oraz członek zespołu FTISLAND. Była to dla mnie miła niespodzianka, dzięki której poznałam go z zupełnie nowej strony. Dla zainteresowanych dodaję poniżej jedną z moich ulubionych piosenek Hong-giego:
Pozostańmy jeszcze na chwilę przy temacie muzyki, ponieważ chciałabym zwrócić uwagę na ścieżkę dźwiękową tej dramy, Wybrano do niej kilka ciekawych piosenek, ale moje serce szczególnie podbiła jedna. Oto i ona:
A Korean Odyssey jest również horrorem. Co prawda, przy niektórych scenach rzeczywiście po plecach widzów mogły przemknąć dreszcze, ale nie było ich zbyt wiele. Dlatego myślę, ze nawet osoby, które nie przepadają za tym gatunkiem, mogłyby w tym przypadku dać mu szansę.
Z horrorem i fantasy są nieodłącznie związane efekty specjalne. I niestety muszę je uznać za minus Hwayugi. O ile w początkowych odcinkach za bardzo mnie nie raziły, o tyle w tych końcowych poczułam się całkiem zawiedziona. Animacja smoka, który pojawił się podczas nich oraz całej końcowej walki była... co tu dużo mówić, po prostu kiepska. Wyglądało to strasznie sztucznie i wydawać by się mogło, że autorom zabrakło już budżetu.
Jeszcze jednym minusem tej dramy — ale to już rzecz względna — jest jej zakończenie. Oczekiwałam czegoś... bardziej happy endowego. Niestety, nie wszystko może skończyć się tak, jakbyśmy tego pragnęli. Chciałabym, aby powstała kiedyś kontynuacja Hwayugi, w której rozwinięto by pewne wątki, ale nie mam co do tego zbyt wielkiej nadziei.
Tak czy siak, oglądanie A Korean Odyssey było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Jeśli więc jesteście fanami koreańskich dram albo zaciekawił Was mój wpis (a mam taką nadzieję), to gorąco ją Wam polecam!
Pozdrawiam wszystkich i do następnego razu~!
Jeśli chodzi o elementy komediowe — za nie obsadzie należy się specjalna pochwała, wykonała bowiem kawał dobrej roboty. W dramie tej mamy do czynienia z komizmem zarówno sytuacyjnym, jak i słownym czy charakterologicznym — i aktorzy naprawdę dobrze się przy nich spisali, sprawiając, że rzeczywiście można było uśmiać się podczas oglądania.
Skoro już mowa o obsadzie, to pozwolę sobie wspomnieć, że jedną z głównych ról odegrał Lee Hong-gi — lubiany przeze mnie piosenkarz oraz członek zespołu FTISLAND. Była to dla mnie miła niespodzianka, dzięki której poznałam go z zupełnie nowej strony. Dla zainteresowanych dodaję poniżej jedną z moich ulubionych piosenek Hong-giego:
Pozostańmy jeszcze na chwilę przy temacie muzyki, ponieważ chciałabym zwrócić uwagę na ścieżkę dźwiękową tej dramy, Wybrano do niej kilka ciekawych piosenek, ale moje serce szczególnie podbiła jedna. Oto i ona:
Bumkey — When I Saw You
A Korean Odyssey jest również horrorem. Co prawda, przy niektórych scenach rzeczywiście po plecach widzów mogły przemknąć dreszcze, ale nie było ich zbyt wiele. Dlatego myślę, ze nawet osoby, które nie przepadają za tym gatunkiem, mogłyby w tym przypadku dać mu szansę.
Z horrorem i fantasy są nieodłącznie związane efekty specjalne. I niestety muszę je uznać za minus Hwayugi. O ile w początkowych odcinkach za bardzo mnie nie raziły, o tyle w tych końcowych poczułam się całkiem zawiedziona. Animacja smoka, który pojawił się podczas nich oraz całej końcowej walki była... co tu dużo mówić, po prostu kiepska. Wyglądało to strasznie sztucznie i wydawać by się mogło, że autorom zabrakło już budżetu.
Jeszcze jednym minusem tej dramy — ale to już rzecz względna — jest jej zakończenie. Oczekiwałam czegoś... bardziej happy endowego. Niestety, nie wszystko może skończyć się tak, jakbyśmy tego pragnęli. Chciałabym, aby powstała kiedyś kontynuacja Hwayugi, w której rozwinięto by pewne wątki, ale nie mam co do tego zbyt wielkiej nadziei.
Tak czy siak, oglądanie A Korean Odyssey było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Jeśli więc jesteście fanami koreańskich dram albo zaciekawił Was mój wpis (a mam taką nadzieję), to gorąco ją Wam polecam!
Pozdrawiam wszystkich i do następnego razu~!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz