Witam, witam i o zdrowie pytam. Hueh, już się ogarniam. Obiecuję. Nastoletni Terror wygrał w ankiecie, więc oto i jego kontynuacja. Główna bohaterka (nie do końca z własnej woli) trafiła do bazy naszej młodocianej grupy terrorystycznej. Czego dowie się na miejscu? Jakie są osoby stojące za zniszczeniem centrum handlowego?
Życzę miłego czytania ^^
Życzę miłego czytania ^^
Explosive Rabbits
Okazało się, że
łazienka była w pełni urządzona. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takich
luksusów w przebudowanym magazynie. Była to więc miła niespodzianka, gdy
odkryłam, że pomieszczenia zawiera wszystkie potrzebne elementy.
Po przyjemnej, ogrzewającej kąpieli przebrałam się w suche ubrania, które wyjęłam ze swojej torby. Te mokre od deszczu wrzuciłam do kosza na pranie, tak jak poleciła mi wcześniej Hisako.
Opuściwszy łazienkę spojrzałam niepewnie na dziewczynę wciąż wylegującą się na łóżku, z czasopismem w dłoni.
- Czy nie wiesz, gdzie…
- … jest Natsu? – dokończyła za mnie. Zaskoczona skinęłam głową. – Na dole, w salonie. Czeka na ciebie.
- Czeka? – powtórzyłam.
- Taa… powiedział, że jak już się ogarniesz, to masz do niego przyjść.
- Och, okay… Dzięki – odparłam ruszając po schodach w dół. Wywnioskowałam, że mówiąc „salon” miała na myśli ogromny pokój na parterze.
Kiedy zeszłam z ostatniego stopnia Natsume niemal od razu poderwał się z jednej z kanap i podszedł do mnie z uśmiechem na ustach.
- Chciałeś… hmm… mnie widzieć? – zapytałam , naciągając nerwowo rękawy bluzy na dłonie.
- Haha, można tak powiedzieć. – Ruchem ręki wskazał mi jedno z krzeseł przy długim stole w części kuchennej. Sam natomiast otworzył lodówkę i zaczął przeglądać jej zawartość. – Napijesz się czegoś? Mogę zaproponować ci wodę, mleko… chwila, mleko odpada, jest przeterminowane. Sok… a nie, też przeterminowany… Całe szczęście, że Sei pojechał na zakupy. A, właśnie. Niedługo powinien wrócić, więc będziemy mogli wreszcie coś zjeść. Co my tu jeszcze mamy…
- Wystarczy woda – powiedziałam szybko, żeby przerwać długi wywód Natsume oraz oszczędzić mu przeszukiwania w większości i tak nienadającej się do spożycia zawartości lodówki.
- W takim razie, proszę bardzo – powiedział z uśmiechem, stawiając przede mną szklankę z przezroczystym napojem.
- Więc chciałeś ode mnie coś konkretnego? – zapytałam, obserwując go z wyczekiwaniem.
- Ach, racja. Jako, że mam się tobą „opiekować” i cię „szkolić”, to stwierdziłem, że trochę ci o nas opowiem. Poodpowiadam też na twoje pytania, jeśli jakieś masz.
Jeśli jakieś mam? Oczywiście, że mam i to całkiem sporo.
- To może zacznijmy od tego, ilu was jest?
- Łącznie z tobą – szóstka.
- Nie wiem, czy powinnam powiedzieć „tylko” czy „aż” tylu – mruknęłam.
- Jak wolisz. Według mnie jest nas idealna ilość. Każdy zajmuje się czymś innym, więc można powiedzieć, że się uzupełniamy. No i całkiem dobrze się dogadujemy.
- Każdy zajmuje się czymś innym? To znaczy?
- Cóż , Kaoru oprócz tego, że pełni rolę naszego lidera jest także świetnym hackerem. Ryutaro zajmuje się głównie bombami, a Hisako potrzebnymi kostiumami i tym podobnymi rzeczami do różnych akcji. Natomiast działką Seiichiego, którego jeszcze nie miałaś okazji poznać są wszelkiego rodzaju pojazdy i maszyny.
- A ty?
- A ja… Gram rolę maskotki tej drużyny. W końcu jestem najprzystojniejszy z tej bandy, chyba nie zaprzeczysz? – Natsume poruszył w zabawny sposób brwiami i oparł się o blat za jego plecami. – Jeszcze jakieś pytania?
- Skąd wzięło się to miejsce? Bo nie chcę nic mówić, ale z zewnątrz wygląda jak magazyn.
- Bo to był kiedyś magazyn. Kaoru go sobie upodobał, a jego starzy nie mieli nic przeciwko temu, aby wybulił na niego sporą sumkę. Tak więc przerobił cały budynek, aby nasza paczka mogła w nim sobie spokojnie zamieszkać.
- Więc jego rodzice są bogaci?
- To mało powiedziane. Są obrzydliwie bogaci.
- I nie przeszkadza im to, że oprócz tego, że tu mieszkacie, to jeszcze… łamiecie prawo? W telewizji i prasie jest trochę głośno o działalności Explosive Rabbits. Szczerze mówiąc, to dziwię się, że jeszcze was nie zgarnęli.
- Fajnie nam życzysz, mała – Natsume parsknął śmiechem. – Jesteśmy ostrożni i dobrze zacieramy ślady, to tyle.
- Powiedz mi – zaczęłam, zaciskając dłonie na krawędzi drewnianego blatu stołu – dlaczego wy to robicie?
Nagle uśmiech zniknął z twarzy chłopaka, a jego miejsce zastąpiła kompletnie poważna mina.
- Dowiesz się w swoim czasie. Na razie jest na to za wcześnie.
- Słucham?! – podniosłam głos, nawet tego nie zauważając. – Wplątujesz mnie w wasze chore, terrorystyczne sprawki, a nawet nie chcesz wyjawić mi waszego celu?
- Nie bierz tego do siebie, ale nie mamy jeszcze do ciebie dostatecznego zaufania, a poza tym prawdopodobnie i tak byś tego nie zrozumiała.
- Bo nikt normalny nie zrozumie chorego umysłu terrorysty! Co, jarają was wybuchy? Krew? Panika? A co do zaufania, każdą laskę sprowadzasz tak do tej waszej kryjówki i trzymasz tu zamkniętą albo robisz jej, Bóg jeden wie co, aż stwierdzisz, że możesz jej zaufać?
Niespodziewanie obie dłonie Natsume uderzyły w blat przede mną. Podskoczyłam na krześle, szybko łapiąc szklankę, aby się nie przewróciła. Podniosłam wzrok na bruneta, który wpatrywał się we mnie dziwnie pociemniałymi oczami. Jego usta zacisnęły się w wąską linię.
- Chyba czegoś tu nie rozumiesz, mała. Uciekłaś z domu, a wątpię żebyś miała gdzie się podziać, bo zapewne zrobiłaś byś to od razu. Zaoferowałem ci dach nad głową i chyba bardziej niż zadowalające warunki do życia w zamian za małą współpracę. Nawet się nie zorientujesz, kiedy zaczniesz nam być wdzięczna. Bądź grzeczną dziewczynką i zapracuj sobie na nasze zaufanie.
Lodowaty ton głosu jakim to mówił, przyprawił mnie o dreszcze. Moje wyobrażenie Natsume jako wiecznie uśmiechniętego chłopaka legło w gruzach. Potulnie skinęłam głową, spuszczając wzrok. Ku mojemu zaskoczeniu zaledwie po kilku sekundach cisza jaka zapadła została przerwana przez nagły wybuch śmiechu, a na mojej głowie wylądowała dłoń Nastume, czochrająca w najlepsze moje włosy. Oszołomiona spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się, zadowolony z siebie.
- Ha, wiedziałem, że moje zdolności aktorskie są świetne!
- Chwila, ty… udawałeś? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Oczywiście, ale rozumiesz mniej więcej co chciałem ci przekazać?
- Że jestem w dość kiepskiej sytuacji i lepiej dla mnie będzie jak po prostu zacznę z wami współpracować?
- Bingo! I tak dla twojej wiadomości… nigdy nie sprowadziłem tu innej dziewczyny i nic jej nie zrobiłem. Jesteś pierwszym, zwerbowanym przeze mnie członkiem, odkąd powstała ta grupa.
- W takim razie powiedz mi… dlaczego ja? – zadałam wreszcie pytanie, które nurtowało mnie od samego początku.
- Powiedzmy, że dzięki twojej inteligencji i fotograficznej pamięci. Taka zdolność na pewno nam się przyda.
- Dzięki mojej… skąd ty o tym wiesz?!
- Hmm… po prostu cię obserwowałem.
- Obserwowałeś? Mam się zacząć bać?
- Twój wybór – zaśmiał się ponownie.
W tej chwili otworzyły się drzwi i do salonu wszedł blondwłosy chłopak obładowany torbami z zakupami. Zatrzymał się jednak w wejściu i zawiesił wzrok na mnie. W końcu zamrugał i podszedł do nas, stawiając torby na stole.
- Ty musisz być Saori? – zapytał, zwracając się do mnie. Gdy potaknęłam uśmiechnął się szeroko. – Miło poznać, nowa wspólniczko.
- Wzajemnie. Więc ty jesteś… Seiichi?
- Zgadza się. Czyżby Natsu już ci coś o mnie naopowiadał? Jeśli tak, nie wierz w ani jedno jego słowo.
- Hej! – oburzony chłopak uderzył blondyna w ramię.
Po prostu musiałam się uśmiechnąć.
- Nie przejmuj się. Powiedział tylko, że ty tu jesteś specem od wszelkich maszyn.
- A to, to akurat prawda. Więc jednak nie mówisz samych bzdur, co, Natsu? – zwrócił się do bruneta, który skrzyżował ramiona na klatce piersiowej i mierzył go wzrokiem.
- Tak jakbym kiedykolwiek gadał jakieś bzdury.
- Kiedykolwiek? Cały czas ci się to zdarza!
- Chciałbyś!
- O nie, uwierz, że nie…
- Ty blond…
Nie mogłam się dłużej powstrzymać i wybuchłam śmiechem, słuchając tej ich przekomicznej sprzeczki. Obaj spojrzeli na mnie jednocześnie, z zaskoczeniem.
Szybko jednak na twarzy Natsume ponownie zagościł szeroki uśmiech.
- I tak trzymać, Saori!
- Hę? – zapytałam, opanowując się.
- Wreszcie się zaśmiałam i tak ma być! Trzeba się śmiać.
- Już ci nie przeszkadza, że śmiała się z nas? – Seiichi z rozbawieniem uniósł jedną brew.
- Nie. Śmiech to zdrowie, zapamiętajcie to sobie!
Blondyn spojrzał na mnie, tłumiąc śmiech, na który jemu też najwidoczniej się już zbierało.
- Czasami zastanawiam się, czy on nie cierpi na jakąś nadpobudliwość psychoruchową.
- To by wiele wyjaśniało – przytaknęłam z uśmiechem.
- Hej, hej, hej, dopiero się poznaliście i już zmawiacie się przeciwko mnie? – Natsume udał oburzenie spoglądając to na mnie, to na blondyna.
- Sam jesteś sobie winien – stwierdził Seiichi.
- Pfft, też mi coś… Saori, ja widzę ten uśmieszek!
- Och, czy to nie ty mówiłeś, że powinnam z wami współpracować?
- Miałem bardziej na myśli siebie niż jego…
- Ej, z tego co wiem, to jesteśmy drużyną – wtrącił Seiichi, wymierzając Natsume kuksańca w żebra. – Może byś mi tak przy okazji pomógł z wypakowywaniem zakupów.
- Już, już…
- Ja też pomogę – oznajmiłam, podnosząc się ze swojego miejsca. Blondyn posłał mi aprobujące spojrzenie.
- Miło z twojej strony. W takim razie, schowaj to do lodówki – polecił, wskazując na jedną z reklamówek.
Skinęłam głową i przez chwilę pracowaliśmy w ciszy, układając kolejne, nowe produkty na przeznaczonych dla nich miejscach.
- Hej, a tak w ogóle to co jest dzisiaj na kolację? – Zapytał w pewnym momencie Natsume, zerkając przez ramię na Seichiiego, który podawał mu właśnie papierową torbę ze świeżym pieczywem.
- Sushi – odparł krótko.
- O, fajnie – uśmiechnęłam się pod nosem. Bardzo lubiłam sushi i było ono jednym z moich ulubionych dań, jeśli chodzi o kuchnię japońską. A musiałam przyznać, że dawno go nie jadłam.
- Znooowuuu? – jęknął w tym samym czasie Natsume.
- Jeśli ci nie pasuje, to sam mogłeś kupić coś innego. Z tego co wiem, to byłeś dzisiaj na mieście.
- … Nic nie mówiłem…
- Wy tak zawsze? – zapytałam, zamykając lodówkę.
- Średnio raz na dzień – westchnął Natsume.
- I powiedz mi, kto zaczyna, co? – Blondyn spojrzał na niego, marszcząc brwi.
- Na pewno nie ja.
- Jasne… Mógłbyś zawołać resztę? Kolacja zaraz będzie gotowa.
- Idę, idę…
- Saori, pomożesz mi? – tym razem Seiichi zwrócił się do mnie.
- Pewnie. Co mam zrobić?
- Na początek wyjmij z szafki sześć talerzyków…
Chętnie pomogłam Seiichiemu w przyrządzaniu kolacji. Okazało się, że naprawdę z łatwością przychodziło mi dogadanie się z nim.
Zauważyłam to już wtedy, a także chwilę później, kiedy wszyscy wspólnie zasiedliśmy do kolacji. Ta grupa nastolatków na pierwszy rzut oka w niczym nie przypominała grupy terrorystycznej. Śmiali się, żartowali, wygłupiali i sprzeczali o błahe sprawy. Wyglądali na szczęśliwych. Dziwiłam się więc i byłam ciekawa, co też mogło sprowadzić ich na przestępczą drogę. Jaki powód, jaki cel krył się za ich poczynaniami? Miałam nadzieję, że uda mi się to odkryć, nim będzie za późno.
Po przyjemnej, ogrzewającej kąpieli przebrałam się w suche ubrania, które wyjęłam ze swojej torby. Te mokre od deszczu wrzuciłam do kosza na pranie, tak jak poleciła mi wcześniej Hisako.
Opuściwszy łazienkę spojrzałam niepewnie na dziewczynę wciąż wylegującą się na łóżku, z czasopismem w dłoni.
- Czy nie wiesz, gdzie…
- … jest Natsu? – dokończyła za mnie. Zaskoczona skinęłam głową. – Na dole, w salonie. Czeka na ciebie.
- Czeka? – powtórzyłam.
- Taa… powiedział, że jak już się ogarniesz, to masz do niego przyjść.
- Och, okay… Dzięki – odparłam ruszając po schodach w dół. Wywnioskowałam, że mówiąc „salon” miała na myśli ogromny pokój na parterze.
Kiedy zeszłam z ostatniego stopnia Natsume niemal od razu poderwał się z jednej z kanap i podszedł do mnie z uśmiechem na ustach.
- Chciałeś… hmm… mnie widzieć? – zapytałam , naciągając nerwowo rękawy bluzy na dłonie.
- Haha, można tak powiedzieć. – Ruchem ręki wskazał mi jedno z krzeseł przy długim stole w części kuchennej. Sam natomiast otworzył lodówkę i zaczął przeglądać jej zawartość. – Napijesz się czegoś? Mogę zaproponować ci wodę, mleko… chwila, mleko odpada, jest przeterminowane. Sok… a nie, też przeterminowany… Całe szczęście, że Sei pojechał na zakupy. A, właśnie. Niedługo powinien wrócić, więc będziemy mogli wreszcie coś zjeść. Co my tu jeszcze mamy…
- Wystarczy woda – powiedziałam szybko, żeby przerwać długi wywód Natsume oraz oszczędzić mu przeszukiwania w większości i tak nienadającej się do spożycia zawartości lodówki.
- W takim razie, proszę bardzo – powiedział z uśmiechem, stawiając przede mną szklankę z przezroczystym napojem.
- Więc chciałeś ode mnie coś konkretnego? – zapytałam, obserwując go z wyczekiwaniem.
- Ach, racja. Jako, że mam się tobą „opiekować” i cię „szkolić”, to stwierdziłem, że trochę ci o nas opowiem. Poodpowiadam też na twoje pytania, jeśli jakieś masz.
Jeśli jakieś mam? Oczywiście, że mam i to całkiem sporo.
- To może zacznijmy od tego, ilu was jest?
- Łącznie z tobą – szóstka.
- Nie wiem, czy powinnam powiedzieć „tylko” czy „aż” tylu – mruknęłam.
- Jak wolisz. Według mnie jest nas idealna ilość. Każdy zajmuje się czymś innym, więc można powiedzieć, że się uzupełniamy. No i całkiem dobrze się dogadujemy.
- Każdy zajmuje się czymś innym? To znaczy?
- Cóż , Kaoru oprócz tego, że pełni rolę naszego lidera jest także świetnym hackerem. Ryutaro zajmuje się głównie bombami, a Hisako potrzebnymi kostiumami i tym podobnymi rzeczami do różnych akcji. Natomiast działką Seiichiego, którego jeszcze nie miałaś okazji poznać są wszelkiego rodzaju pojazdy i maszyny.
- A ty?
- A ja… Gram rolę maskotki tej drużyny. W końcu jestem najprzystojniejszy z tej bandy, chyba nie zaprzeczysz? – Natsume poruszył w zabawny sposób brwiami i oparł się o blat za jego plecami. – Jeszcze jakieś pytania?
- Skąd wzięło się to miejsce? Bo nie chcę nic mówić, ale z zewnątrz wygląda jak magazyn.
- Bo to był kiedyś magazyn. Kaoru go sobie upodobał, a jego starzy nie mieli nic przeciwko temu, aby wybulił na niego sporą sumkę. Tak więc przerobił cały budynek, aby nasza paczka mogła w nim sobie spokojnie zamieszkać.
- Więc jego rodzice są bogaci?
- To mało powiedziane. Są obrzydliwie bogaci.
- I nie przeszkadza im to, że oprócz tego, że tu mieszkacie, to jeszcze… łamiecie prawo? W telewizji i prasie jest trochę głośno o działalności Explosive Rabbits. Szczerze mówiąc, to dziwię się, że jeszcze was nie zgarnęli.
- Fajnie nam życzysz, mała – Natsume parsknął śmiechem. – Jesteśmy ostrożni i dobrze zacieramy ślady, to tyle.
- Powiedz mi – zaczęłam, zaciskając dłonie na krawędzi drewnianego blatu stołu – dlaczego wy to robicie?
Nagle uśmiech zniknął z twarzy chłopaka, a jego miejsce zastąpiła kompletnie poważna mina.
- Dowiesz się w swoim czasie. Na razie jest na to za wcześnie.
- Słucham?! – podniosłam głos, nawet tego nie zauważając. – Wplątujesz mnie w wasze chore, terrorystyczne sprawki, a nawet nie chcesz wyjawić mi waszego celu?
- Nie bierz tego do siebie, ale nie mamy jeszcze do ciebie dostatecznego zaufania, a poza tym prawdopodobnie i tak byś tego nie zrozumiała.
- Bo nikt normalny nie zrozumie chorego umysłu terrorysty! Co, jarają was wybuchy? Krew? Panika? A co do zaufania, każdą laskę sprowadzasz tak do tej waszej kryjówki i trzymasz tu zamkniętą albo robisz jej, Bóg jeden wie co, aż stwierdzisz, że możesz jej zaufać?
Niespodziewanie obie dłonie Natsume uderzyły w blat przede mną. Podskoczyłam na krześle, szybko łapiąc szklankę, aby się nie przewróciła. Podniosłam wzrok na bruneta, który wpatrywał się we mnie dziwnie pociemniałymi oczami. Jego usta zacisnęły się w wąską linię.
- Chyba czegoś tu nie rozumiesz, mała. Uciekłaś z domu, a wątpię żebyś miała gdzie się podziać, bo zapewne zrobiłaś byś to od razu. Zaoferowałem ci dach nad głową i chyba bardziej niż zadowalające warunki do życia w zamian za małą współpracę. Nawet się nie zorientujesz, kiedy zaczniesz nam być wdzięczna. Bądź grzeczną dziewczynką i zapracuj sobie na nasze zaufanie.
Lodowaty ton głosu jakim to mówił, przyprawił mnie o dreszcze. Moje wyobrażenie Natsume jako wiecznie uśmiechniętego chłopaka legło w gruzach. Potulnie skinęłam głową, spuszczając wzrok. Ku mojemu zaskoczeniu zaledwie po kilku sekundach cisza jaka zapadła została przerwana przez nagły wybuch śmiechu, a na mojej głowie wylądowała dłoń Nastume, czochrająca w najlepsze moje włosy. Oszołomiona spojrzałam na chłopaka, który uśmiechał się, zadowolony z siebie.
- Ha, wiedziałem, że moje zdolności aktorskie są świetne!
- Chwila, ty… udawałeś? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Oczywiście, ale rozumiesz mniej więcej co chciałem ci przekazać?
- Że jestem w dość kiepskiej sytuacji i lepiej dla mnie będzie jak po prostu zacznę z wami współpracować?
- Bingo! I tak dla twojej wiadomości… nigdy nie sprowadziłem tu innej dziewczyny i nic jej nie zrobiłem. Jesteś pierwszym, zwerbowanym przeze mnie członkiem, odkąd powstała ta grupa.
- W takim razie powiedz mi… dlaczego ja? – zadałam wreszcie pytanie, które nurtowało mnie od samego początku.
- Powiedzmy, że dzięki twojej inteligencji i fotograficznej pamięci. Taka zdolność na pewno nam się przyda.
- Dzięki mojej… skąd ty o tym wiesz?!
- Hmm… po prostu cię obserwowałem.
- Obserwowałeś? Mam się zacząć bać?
- Twój wybór – zaśmiał się ponownie.
W tej chwili otworzyły się drzwi i do salonu wszedł blondwłosy chłopak obładowany torbami z zakupami. Zatrzymał się jednak w wejściu i zawiesił wzrok na mnie. W końcu zamrugał i podszedł do nas, stawiając torby na stole.
- Ty musisz być Saori? – zapytał, zwracając się do mnie. Gdy potaknęłam uśmiechnął się szeroko. – Miło poznać, nowa wspólniczko.
- Wzajemnie. Więc ty jesteś… Seiichi?
- Zgadza się. Czyżby Natsu już ci coś o mnie naopowiadał? Jeśli tak, nie wierz w ani jedno jego słowo.
- Hej! – oburzony chłopak uderzył blondyna w ramię.
Po prostu musiałam się uśmiechnąć.
- Nie przejmuj się. Powiedział tylko, że ty tu jesteś specem od wszelkich maszyn.
- A to, to akurat prawda. Więc jednak nie mówisz samych bzdur, co, Natsu? – zwrócił się do bruneta, który skrzyżował ramiona na klatce piersiowej i mierzył go wzrokiem.
- Tak jakbym kiedykolwiek gadał jakieś bzdury.
- Kiedykolwiek? Cały czas ci się to zdarza!
- Chciałbyś!
- O nie, uwierz, że nie…
- Ty blond…
Nie mogłam się dłużej powstrzymać i wybuchłam śmiechem, słuchając tej ich przekomicznej sprzeczki. Obaj spojrzeli na mnie jednocześnie, z zaskoczeniem.
Szybko jednak na twarzy Natsume ponownie zagościł szeroki uśmiech.
- I tak trzymać, Saori!
- Hę? – zapytałam, opanowując się.
- Wreszcie się zaśmiałam i tak ma być! Trzeba się śmiać.
- Już ci nie przeszkadza, że śmiała się z nas? – Seiichi z rozbawieniem uniósł jedną brew.
- Nie. Śmiech to zdrowie, zapamiętajcie to sobie!
Blondyn spojrzał na mnie, tłumiąc śmiech, na który jemu też najwidoczniej się już zbierało.
- Czasami zastanawiam się, czy on nie cierpi na jakąś nadpobudliwość psychoruchową.
- To by wiele wyjaśniało – przytaknęłam z uśmiechem.
- Hej, hej, hej, dopiero się poznaliście i już zmawiacie się przeciwko mnie? – Natsume udał oburzenie spoglądając to na mnie, to na blondyna.
- Sam jesteś sobie winien – stwierdził Seiichi.
- Pfft, też mi coś… Saori, ja widzę ten uśmieszek!
- Och, czy to nie ty mówiłeś, że powinnam z wami współpracować?
- Miałem bardziej na myśli siebie niż jego…
- Ej, z tego co wiem, to jesteśmy drużyną – wtrącił Seiichi, wymierzając Natsume kuksańca w żebra. – Może byś mi tak przy okazji pomógł z wypakowywaniem zakupów.
- Już, już…
- Ja też pomogę – oznajmiłam, podnosząc się ze swojego miejsca. Blondyn posłał mi aprobujące spojrzenie.
- Miło z twojej strony. W takim razie, schowaj to do lodówki – polecił, wskazując na jedną z reklamówek.
Skinęłam głową i przez chwilę pracowaliśmy w ciszy, układając kolejne, nowe produkty na przeznaczonych dla nich miejscach.
- Hej, a tak w ogóle to co jest dzisiaj na kolację? – Zapytał w pewnym momencie Natsume, zerkając przez ramię na Seichiiego, który podawał mu właśnie papierową torbę ze świeżym pieczywem.
- Sushi – odparł krótko.
- O, fajnie – uśmiechnęłam się pod nosem. Bardzo lubiłam sushi i było ono jednym z moich ulubionych dań, jeśli chodzi o kuchnię japońską. A musiałam przyznać, że dawno go nie jadłam.
- Znooowuuu? – jęknął w tym samym czasie Natsume.
- Jeśli ci nie pasuje, to sam mogłeś kupić coś innego. Z tego co wiem, to byłeś dzisiaj na mieście.
- … Nic nie mówiłem…
- Wy tak zawsze? – zapytałam, zamykając lodówkę.
- Średnio raz na dzień – westchnął Natsume.
- I powiedz mi, kto zaczyna, co? – Blondyn spojrzał na niego, marszcząc brwi.
- Na pewno nie ja.
- Jasne… Mógłbyś zawołać resztę? Kolacja zaraz będzie gotowa.
- Idę, idę…
- Saori, pomożesz mi? – tym razem Seiichi zwrócił się do mnie.
- Pewnie. Co mam zrobić?
- Na początek wyjmij z szafki sześć talerzyków…
Chętnie pomogłam Seiichiemu w przyrządzaniu kolacji. Okazało się, że naprawdę z łatwością przychodziło mi dogadanie się z nim.
Zauważyłam to już wtedy, a także chwilę później, kiedy wszyscy wspólnie zasiedliśmy do kolacji. Ta grupa nastolatków na pierwszy rzut oka w niczym nie przypominała grupy terrorystycznej. Śmiali się, żartowali, wygłupiali i sprzeczali o błahe sprawy. Wyglądali na szczęśliwych. Dziwiłam się więc i byłam ciekawa, co też mogło sprowadzić ich na przestępczą drogę. Jaki powód, jaki cel krył się za ich poczynaniami? Miałam nadzieję, że uda mi się to odkryć, nim będzie za późno.
Kocham !!! Cudownie. Życzę ci dużo weny i czekam na inne twoje opowiadania. Oczywiście tajemnicą nie jest że ba DL też. Ale wyszedł dopiero rozdział więc poczeksm sb. Noooo to.. Jeszcze raz dużo weny. ;-)
OdpowiedzUsuńWchodzę sobie na stronę a ty JEP nowy rozdział O_o wyobrażasz sobie moje zszokowanie ,ale to dobrze ^^ Po za tym "Natsu" to imie tak dobrze mi się kojarzy (żeby tylko tyle jedno anime i tylko on jej w głowie dop.marceli) I ja mam nadzieję ,że nasza 'szeregowa" będzie z natsu ,no ~!(tylko mu pozazdrościć pewności siebie XD) Tylko ich za szybko nie wpakuj do więzienia bo wiesz( przyjdę zabiorę duszę(krwią też sie zadowolę ^^) i nie oddam dop.marceli) .I weny ~!
OdpowiedzUsuńCudowne!!! Boskie!!! Uwielbiam twoje opowiadania zwłaszcza Nastoletni Terror i DL. Mam takie pytanie... Kiedy będzie następny Inu x Boku SS? :) Życzę dużo weny i pozdrawiam. :D
OdpowiedzUsuńCudo Cudo Cudo *-* uwielbiam twoje opowiadania ;3 Życzę Dużo Weny
OdpowiedzUsuńSuper . A kiedy następny rozdział DL??
OdpowiedzUsuńUwielbiam to!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jak najszybciej nowy rozdział plllllllllllllllliiiiiiiiiiiisssssssssssssssssssssssssssssssssssssssss!!!!!!!!!!!!!!!!! WENY ! WENY! WENY! a i jeszcze raz WENY!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3 Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Proszę szybciej go pisz ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne czekam na następny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńWspaniały pomysł na opowiadanie *-* Czekam na kolejne rozdziały :) Ten i poprzednie były wspaniałe ;D Więc wennny.. :**** / Kolorowa
OdpowiedzUsuń