Ariana | Blogger | X X

niedziela, 9 sierpnia 2015

Wyspa Zagłady: Dzień 1 cz. 2

Dobra, cała się ubrudziłam, ale udało mi się uruchomić stary komputer. Co prawda, działa wolniej niż laptop, ale działa i nic się nie zawiesza. A to jest najważniejsze! Tak więc, łapcie kontynuację Wyspy Zagłady. A w planach, żeby was udobruchać, mam dwa bonusy do DL! Pierwszy będzie tematyczny - o wakacjach naszych wampirów, a drugi... Drugi niech pozostanie na razie tajemnicą ^^
A co do pierwszego odcinka "More Blood", to jego tłumaczenie powinnam wstawić jutro :3 Tylko jeszcze nie wiem, czy będę miała jak je wstawić do filmiku, więc najwyżej pojawią się osobno. Ale to nie jest chyba wielki problem, prawda? ^^'
No coż, miłego czytania życzę i do jutra!



Dzień 1: Część II

 Kula złocistego słońca na bezchmurnym niebie zawisła wprost nad naszymi głowami. Byliśmy sami – ja, Hiro i Kenji – na gorącym piasku, pomiędzy bezkresnym oceanem a tajemniczą dżunglą.
- Powinniśmy się stąd ruszyć – odezwał się Hiro, przeglądający zawartość swojego plecaka. – Jeśli wszyscy wzięli to na poważnie, to znajdujemy się na najgorszym możliwym terenie. Jesteśmy łatwym celem.
- Masz rację – przytaknął Kenji. – Musimy znaleźć jakieś schronienie.
- To jakaś paranoja – mruknęłam, wpatrując się we własne dłonie. – Mamy nawzajem się zabijać? Naprawdę w to wierzycie? Czy nie lepiej byłoby to przeczekać?
- Też bym tak wolał, uwierz mi – Kenji położył dłoń na moim ramieniu – ale wygląda na to, że nasi koledzy i koleżanki z klasy wzięli to na poważnie. W takim wypadku nie mamy wyjścia. Musimy bardzo uważać.
- Wiem – westchnęłam. – Ale wciąż mam nadzieję, że to tylko jakiś sen. Bardzo pokręcony sen, z którego się zaraz obudzę i pójdę na ceremonię zakończenia szkoły.
- Chyba każdy by tak chciał…
- Ale to rzeczywistość – stwierdził z pochmurną miną Hiro.
- Niestety… Idziemy? – Kenji spojrzał na mnie wyczekująco, podając mi rękę. Po chwili wahania przyjęłam ją, podnosząc się z piachu.
 Nim jednak zdążyliśmy udać się w głąb wyspy rozdzwoniły się telefony komórkowe schowane w naszych plecakach. Wymieniliśmy między sobą zdziwione spojrzenia, po czym wyjęliśmy urządzenia. Na każdym z nich wyświetlała się identyczna wiadomość.

Zadanie na dzień pierwszy!
Odnaleźć przedmiot z poniższego zdjęcia. Na całej wyspie rozmieszczonych jest tylko pięć sztuk. Kto pierwszy, ten lepszy! Każde odnalezienie będzie potwierdzone wystrzałem z armaty. I pamiętajcie, oszukiwanie nie ma sensu. Wszędzie są kamery. Powodzenia i… niech zwyciężą najsilniejsi!
Dyrektor.”

 Pod tekstem znajdowała się fotografia przedstawiająca muszlę z niewielkim, złotym kluczykiem ukrytym w jej wnętrzu.
- Może to dobrze, że jednak jeszcze się stąd nie ruszyliśmy – Kenji uśmiechnął się nieznacznie.
- Myślisz, że jakaś będzie na plaży? – Zapytałam.
- Na pewno nie zaszkodzi zobaczyć.
- W ten sposób będziemy mieli chociaż jakąś przewagę nad resztą – dodał Hiro. – Szybko.
 Zgodnie zaczęliśmy, więc przeszukiwać wyrzucone na brzeg muszle, kamyki i inne morskie „skarby”. Było to najlogiczniejsze miejsce, w którym można by było ukryć taki przedmiot. Miałam tylko nadzieję, że organizatorzy kierują się tą samą logiką.
 Nie potrafiąc znaleźć niczego na lądzie, weszłam do wody, która sięgała mi zaledwie do kostek. Fale podmywające piasek wcale nie ułatwiały poszukiwań.
Muszelki oraz drobne kamyki wirowały wokół moich nóg porywane przez wodę jedynie po to, by się przemieszać i wrócić niemalże dokładnie na to samo miejsce.
 Przebierając gorączkowo palcami w tych drobiazgach, czułam się jak podczas jakiegoś zwariowanego konkursu. Tylko, że tutaj stawka miała być o wiele większa.
- Mam! – usłyszałam pełen tryumfu okrzyk. Huk armatniego wystrzału upewnił nas, że Kenji rzeczywiście odnalazł właściwą muszlę. – Do lasu! Biegiem!
 Pospiesznie wydostałam się z wody i pomknęłam przez plażę za chłopakami. Wbiegliśmy między drzewa w ostatniej chwili, gdyż już słyszeliśmy kroki nadchodzącej kolejnej grupy.
 Chłopcy zaczekali na mnie pod jednym z potężnych drzew i gdy tylko do nich dołączyłam pokazali mi znaleziony przedmiot – przyczynę całego zamieszania. Jej skorupa lśniła kolorami tęczy, a krawędzie ozdobione były pozłacanym metalem. Z przodu, muszlę zamykał złoty zatrzask.
- I co mamy z tym zrobić? – zapytałam, obracając drobiazg w dłoni.  Całość była mniej więcej długości mojego wskazującego palca.
- Chyba nic – Kenji wzruszył ramionami. – Na razie mamy spokój.
- Ej, nie rozluźniaj się tak – skarcił go Hiro, marszcząc brwi. – Przecież musimy jeszcze znaleźć kryjówkę.
- W sumie, masz rację… Chodźmy. Im szybciej ją znajdziemy, tym lepiej.
 Skinęłam jedynie głową i posłusznie ruszyłam za nimi głębiej w dżunglę.
 Szliśmy powoli, w milczeniu, przedzierając się przez gęste zarośla. Przyglądałam się wysokim drzewom oplecionym długimi pnączami. Wsłuchiwałam się w śpiew kolorowych ptaków buszujących w liściach i zastanawiałam się, gdzie mogliśmy się właśnie znajdować.
 Nagle powietrze przeszył huk wystrzału, lecz nie armatniego. Był to odgłos znacznie mniejszej broni palnej – pistoletu. Poczułam dreszcze przebiegające po moich plecach.
Więc ktoś z nas już sięgnął po broń…, pomyślałam spoglądając na Hiro i Kenjiego. Ogarnęły mnie zdecydowanie złe przeczucia. Przewodniczący podchwycił moje spojrzenie.
- Lepiej to sprawdźmy.
 Hiro wzruszył ramionami. Nie wyglądał na szczególnie przejętego.
- Dobra.
 Przyspieszyliśmy kroku, kierując się w stronę, z której dobiegł nas dźwięk wystrzału. Cały czas towarzyszyło nam uporczywe chlupotanie wody w butach, ponieważ żadne z nas nie pofatygowało się, żeby zdjąć je przed wejściem do wody. Byliśmy zbyt pochłonięci szukaniem muszli.
Teraz jednak zarówno dźwięk jak i dotyk wody irytował mnie i rozpraszał, ale nie było czasu na narzekanie ani przejmowanie się tym.
 Wreszcie drzewa przerzedziły się, odsłaniając przed nami swego rodzaju niewielką polanę. Scenka, która się na niej rozgrywała zaszokowała mnie. Zatrzymałam się gwałtownie niczym wmurowana w ziemię.
 Na moich oczach, Tsubasa klęczał na trawie z dłońmi uniesionymi w geście poddania. Przed nim, plecami do nas stał jeden z klasowych sportowców, celując do niego z niewielkiego pistoletu. Mówił coś do Tsubasy, wielce rozbawiony, podczas gdy mój chłopak obserwował go z nienaturalnym wręcz spokojem.
 W pewnej chwili sportowiec wybuchł donośnym śmiechem, przymierzając się do strzału. Krew odpłynęła mi z twarzy, dłonie zaczęły niekontrolowanie drżeć.
- Nie… Nie pozwolę… - wyszeptałam.
 Nawet nie wiem, kiedy sięgnęłam po paralizator znaleziony wcześniej w moim plecaku. Wyrwałam się Kenjiemu i Hiro, którzy próbowali mnie zatrzymać. Nie myślałam o tym, co robiłam. Po prostu rzuciłam się biegiem przez polanę, zaciskając palce prawej dłoni na paralizatorze. Kiedy byłam zaledwie kilka kroków od chłopaka z pistoletem, ten odwrócił się zaskoczony.  Ale nie zatrzymałam się. Na oślep przytknęłam broń do jego ciała. Porażony prądem padł na ziemię, wpatrując się w przestrzeń wytrzeszczonymi oczami.
- Y-Yumiko?
 Podniosłam wzrok na dźwięk swojego imienia. Tsubasa wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Opadłam na kolana obok niego.
- Wszystko w porządku? – zapytałam drżącym głosem. W tej samej chwili dostrzegłam czerwoną plamę wykwitającą na jego rękawie. – O mój Boże…
- Nic mi nie jest, to tylko draśnięcie.
 Tsubasa uśmiechnął się jakby to nie było nic takiego, ale widziałam, że przyszło mu to z trudem. Był blady, a na jego czole zbierały się krople potu.
- O mój Boże – powtórzyłam, czując łzy napływające mi do oczu. – Jak on mógł ci to zrobić?
- Hej, to było niebezpieczne! – krzyknął Kenji, podchodząc do nas.
- Ale trzeba przyznać, że nawet ładnie to rozegrałaś – mruknął z aprobatą Hiro.
- On jest ranny.
- Huh? – Kenji spojrzał na mnie zdziwiony.
- Tsubasa jest ranny!
- Mówiłem, że to tylko draśnięcie...
- Draśnięcie, czy nie, trzeba to opatrzyć! – spiorunowałam go wzrokiem. – Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć o tym najlepiej.
- Ale może zrobilibyśmy to gdzieś indziej? – Hiro wyglądał na lekko zniecierpliwionego.
- Znalazłem kryjówkę niedaleko stąd – oznajmił Tsubasa. – Powinna się nadać.
- Tylko czy możemy ci ufać? – Kenji skrzyżował przed sobą ramiona, mierząc Tsubasę uważnym wzrokiem.
- O czym ty mówisz? – zapytałam, marszcząc brwi.
- Zostawiłeś swoją dziewczynę samą - kontynuował, niezrażony. – A gdyby coś jej się wtedy stało?
 Tsubasa przycisnął palce do swojej rany, by powstrzymać krwawienie, po czym podniósł się z ziemi.
- Doskonale wiem, że zachowałem się jak ostatni dupek – odparł, odwzajemniając spojrzenie przewodniczącego. – I nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
- Tsubasa...
- Ale chciałbym cię przeprosić – to mówiąc, zwrócił się w moją stronę. – Chociaż nie zdziwiłbym się, gdybyś nie chciała mi wybaczyć.
- Sato, ty głupku- fuknęłam na niego, ocierając oczy rękawem koszuli.  – Wybaczę ci, jak zaczniesz zachowywać się normalnie i dasz się opatrzyć.
 Niebieskooki ponownie się do mnie uśmiechnął.
- I tak po prostu mu wybaczysz? – Hiro uniósł w zdziwieniu brwi. – Jesteś za dobra.
 Dopiero teraz mój wzrok padł na nieprzytomnego napastnika Tsubasy. Był to Takahiro. Chłopak dobry w sporcie, ale dość słaby w większości szkolnych przedmiotów. Nie wiedziałam, czego mógł chcieć od mojego chłopaka.
Spuściłam wzrok na dłonie, w których wciąż trzymałam paralizator.
- Czy on… - urwałam, nie chcąc wypowiedzieć następnych słów.
- Nic mu nie będzie – zapewnił Kenji. – Nie martw się.
- No dobra, lepiej się już stąd zmywajmy – Hiro wbił swój przenikliwy wzrok w Tsubasę.
- Prowadź do tej twojej kryjówki.
- Okay – Tsubasa wskazał ruchem głowy kierunek. – To w tę stronę.
 I ponownie, tym razem we czwórkę ruszyliśmy przez dżunglę. Nie mogłam się powstrzymać by nie zerkać co chwilę na Tsubasę. Chociaż upierał się, że nic mu nie jest, to i tak przejmowałam się raną na jego ramieniu. Chłopak za każdym razem odwzajemniał moje spojrzenie i mimo bólu uśmiechał się do mnie uspokajająco. Jak to on.


 Po kilkunastu minutach dotarliśmy wreszcie do naszego celu. Okazało się, że był to niski, kamienny budynek. Nie miał szyb w oknach, ani drzwi. Przypominał po prostu blok betonu o wielkości przeciętnego pokoju w domku jednorodzinnym, porzucony pośrodku dzikiej dżungli.
Bez marudzenia weszliśmy do środka i zrzuciliśmy nasz dobytek składający się z czterech plecaków na podłogę. Od razu zabrałam się za poszukiwanie apteczki pierwszej pomocy.
- Siadaj, Tsubasa – poleciłam, kiedy już dobrałam się do tego, czego chciałam.
 Chłopak wypełnił moje polecenie. Zabrał również rękę z rany i oparł się plecami o ścianę. Uklęknęłam obok niego.
- Chyba będę musiała rozciąć…
- Nie – Tsubasa pokręcił głową. – Marynarkę mogę zdjąć, koszulę rozetniesz.
- Ale…
- Spokojnie – kąciki jego ust ponownie uniosły się w uśmiechu. – Wiem, co mówię.
- No dobrze… pomogę ci.
 Uważając, aby przypadkiem nie zahaczyć o ranę, zsunęłam szkolną, granatową marynarkę z ramion chłopaka. Przygryzłam wargę, widząc kompletnie przesiąknięty krwią rękaw białej koszuli.
- Kenji, podaj mi scyzoryk – poprosiłam.
Kiedy otrzymałam żądane narzędzie, rozcięłam ostrożnie rękaw na całej jego długości.
Przełknęłam nerwowo ślinę, widząc teraz bezpośrednio krwawiące "draśnięcie". Sięgnęłam po wodę utlenioną.
- Nawet nie ostrzegam, że będzie bolało, bo doskonale o tym wiesz, prawda? – mruknęłam cicho.
 Gdy Tsubasa skinął głową, przystąpiłam do odkażania jego rany. Niebieskooki syknął cicho i odwrócił głowę w bok. Widziałam jak wolną dłoń zaciskał w pięść.
- Wygląda na to, że faktycznie pocisk tylko cię drasnął – odetchnęłam z ulgą. – Całe szczęście.
- Przecież mówiłem… - Tsubasa oddychał głęboko, powoli. – Tamten kretyn nawet nie potrafił porządnie wycelować.
- I bardzo dobrze! To powód do radości – sięgnęłam po opatrunki. – A tak w ogóle, to czego od ciebie chciał?
- Nie mam pojęcia – skrzywił się nieznacznie, kiedy zaczęłam owijać bandaż wokół jego ramienia. – Dorwał mnie, gdy stąd wracałem. Chciałem iść po ciebie. Ale on się pojawił i zaczął coś bredzić. No i w końcu wyciągnął tą cholerną broń… Może mi się należało.
- Sato – warknęłam ostrzegawczo. – Jeszcze jeden taki tekst i ja cię własnoręcznie uszkodzę.
 Tsubasa zaśmiał się krótko.
- Tak, tak~
 Skończyłam zawiązywać bandaż i przyjrzałam się krytycznie swojemu dziełu.
- I co sądzisz?
- Bardzo dobrze ci wyszło – pochwalił mój chłopak.
 Kenji, który do tej pory siedział po drugiej stronie pomieszczenia i rozmawiał z Hiro, spojrzał na opatrunek.
- Na serio nieźle sobie radzisz z takimi rzeczami.
- Bo miałam dobrego nauczyciela – odparłam, spoglądając na Tsubasę.
Niebieskooki uśmiechnął się lekko, ujmując moją dłoń w swoją zdrową.
- No nie, najsłodsza para w naszej klasie się pogodziła - Hiro westchnął teatralnie.
- A my utknęliśmy z nimi w jednym pomieszczeniu – dodał Kenji, udając przerażenie.
- H-hej… - zaprotestowałam, czując rumieńce wypływające na moje policzki. – My przecież wcale nie…
- Spokojnie, gołąbeczki – Kenji parsknął śmiechem. – Możecie zająć się sobą. Biorę pierwszą wartę. Hiro, możesz w tym czasie się przespać.
- Jasne, jeśli ci dwoje dadzą mi w ogóle zasnąć.
- Z tym może być ciężko, jeśli dalej będziecie nas prowokować – powiedział Tsubasa, uśmiechając się zadziornie.
- Ty też?! – uniosłam brwi, patrząc na Tsubasę. – Ręka już cię przestała boleć, że zbiera ci się na żarty?
- A kto powiedział, że żartuję?
- Sato!
 Może w tamtej chwili nie docierało do nas jeszcze w pełni, w jakiej sytuacji się znaleźliśmy albo po prostu staraliśmy się rozładować stres, ale atmosfera się rozluźniła i przez jakąś godzinę jeszcze sobie w najlepsze żartowaliśmy. 

11 komentarzy:

  1. No kochana, tyle czekałam ma jakiś rozdział, ale jak widać było warto :) Nie mam się do czego przyczepić. Mogę Ci tylko życzyć weny i mniejszych problemów z komputerem ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!! Pierwszy raz odzywam się na tym blogu chociaż czytam go od dawna. Rewelacyjnie piszesz!!! Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów (ze wszystkiego). Najbardziej mnie chyba brakuje Nastoletniego Terroru i Zapomnianej Melodjii, ale i tak wszystko jest tu ciekawe, przemyślane i cudownie napisane. Dzięki, że prowadzisz tego bloga. Misseren (Ren)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny czekam na next.
    A kiedy następny rozdział DL?

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie!!! *-* A Co do odc to tez prosze o tlumaczenie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sugoi! Uwielbiam to opowiadanie, ciekawi mnie jakby to wygladalo jako anime :3 /korunami

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejny Ciekawy rozdział, dalej nie lubię głównych. Są tempi i impulsywni, choć w jednej scenie się to przydało (z paralizatorem). Serio nagle puf "kocham cię, przepraszam :c wybacz mi?". Powinna była się domagać wytłumaczenia z jego strony. Powinna była też go wcześniej szukać. Ale przynajmniej nic mu się nie stało... A szkoda, nie będzie z lepszym :c Jeden znaczny minus. Historia jest trochę: są gdzieś, coś robią, tup tup tup, są gdzieś, coś robią, tup tup tup. I tak w kółko. Przydałoby się moim zdaniem więcej myśli głównej bohaterki i zwolnienia. Mniej skakania ze sceny do sceny. Ale ogółem chętnie bym czytnęła kolejny rozdział jakbyś jednak zdecydowała się go napisać :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    powoli wracam ;]
    ech to chore, przecież może coś im się stać...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń