Ariana | Blogger | X X

niedziela, 30 grudnia 2018

Diabolik Lovers: Bonus VIII: Nasza wampirza pociecha


Myślicie, że wychowywanie dziecka jest trudne? To wyobraźcie sobie, że to dziecko o nadludzkiej sile, szybkości oraz o niesamowicie wyostrzonych zmysłach. Dziecko, które potrafi wyłamać szczebelki łóżeczka, czmychnąć z prędkością światła na drugi koniec pomieszczenia i obudzić się po usłyszeniu najcichszego szmeru. Dziecko, które okazjonalnie teleportuje się bądź lewituje w najmniej odpowiednich momentach. Dziecko z dwoma ostrymi jak brzytwa kłami. Czy czujecie się już wystarczająco przerażeni?


Będę szczera – wychowywanie dziecka wampira nie należało do najprostszych zadań w moim życiu. Ale wiecie co? Mimo tych wszystkich kłopotów, wciąż sprawiało mi to niewyobrażalną radość.


– Tokiya! – zawołałam niemal błagalnie, wychodząc z łazienki z białym, puchatym ręcznikiem w rękach.



Odpowiedział mi jedynie odgłos szybko oddalających się, małych stóp. 

Westchnąwszy głośno, przerzuciłam ręcznik przez ramię i w ślad za uciekającą przede mną istotą udałam się na korytarz. Promienie wschodzącego słońca, wpadające przez duże wykuszowe okno, rozpraszały powoli mrok. Dzięki temu bez trudu dostrzegłam parę małych tenisówek wystających spod ciężkiej kotary.

Bingo, pomyślałam.

Idąc w stronę okna wydałam z siebie pełne dramatyzmu westchnięcie. Następnie rzuciłam w przestrzeń pytanie:

– Och, gdzie on mógł się podziać?

Zza kotary dobiegł cichy chichot, który sprawił, że moje usta natychmiast rozciągnęły się w uśmiechu. Jednym, szybkim ruchem odciągnęłam materiał na bok.

– Mam cię.

– Hej, mamo – odparł najsłodszy głosik, jaki kiedykolwiek słyszałam. Jego właściciel wyszczerzył w niewinnym uśmiechu drobne ząbki i spojrzał na mnie swoimi przepięknymi oczami, w których błękit oraz zieleń walczyły o dominantę kolorystyczną. Tęczówki te były niczym dwa cudowne opale*.

– Ile razy ci mówiłam, że nie można biegać z mokrą głową? – skarciłam go, zarzucając ręcznik na jego mokrą czuprynę.

– Po co ją suszyć skoro sama wyschnie?

– Chociażby po to, żeby się nie pochorować i nie zamoczyć wszystkiego wokół, cwaniaku. – Chwyciłam go za rękę, tak na wszelki wypadek, jakby miał jeszcze zamiar uciekać. – A teraz marsz do pokoju.


Na szczęście bez dalszych protestów Tokiya pozwolił, bym wysuszyła mu włosy, a potem opatuliła go dokładnie kołdrą. Upewniwszy się, że zasłony w oknach zostały szczelnie zaciągnięte, a ukochany, pluszowy królik Tokiyi znajdował się tuż obok jego poduszki, przycupnęłam na skraju łóżka.

– To co, chcesz żebym na dobranoc coś ci przeczytała czy zaśpiewała?

Tokiya zmarszczył brwi i przygryzł dolną wargę. Najwyraźniej postawiłam go przed nie lada dylematem.

– Zaśpiewasz mi moją kołysankę?

– Oczywiście. – Skinęłam głową z lekkim uśmiechem. ,,Swoją kołysanką” Tokiya nazywał jeden, konkretny utwór, który śpiewałam mu od lat. Dziwiłam się, że jeszcze mu się nie znudził, ale osobiście nie miałam nic przeciwko temu. Piosenka ta była bowiem według mnie piękna i sama naprawdę ją lubiłam. Odchrząknąwszy, pozwoliłam, by dobrze znane słowa popłynęły z mych ust. – Poprzez noc, aż do nadejścia poranka, będę u twego boku dopóki nie zaśniesz**...

Jeszcze zanim doszłam do ostatniej zwrotki, oczy Tokiyi zamknęły się, a jego głowa opadła bezwładnie na bok. Uśmiechnęłam się na ten widok. Szeptem dokończyłam piosenkę i złożyłam na jego czole delikatny pocałunek.

– On naprawdę uwielbia twój głos.

Odwróciłam się w kierunku drzwi, od których dobiegło mnie to ciche stwierdzenie. Stał tam, nonszalancko oparty o framugę, nikt inny jak sam Ayato. Zerknęłam na Tokiyę, aby upewnić się, czy przybycie mężczyzny przypadkiem go nie obudziło. Ku mojej uldze wyglądało na to, że zapadł w głęboki sen. Opuściłam więc pokój i ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi.

– Tylko on? – odezwałam się zaczepnie, stając twarzą w twarz z Ayato.

– Tego nie powiedziałem. Chociaż wydaje mi się, że to do niego należy tytuł fana numer jeden.

– Och, czyżbyś z nim przegrywał?

Ayato prychnął, pochylając się w moją stronę.

– Jak nikt inny, powinnaś doskonale zdawać sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, ja nie przegrywam. Po drugie – przerwał w pół zdania, by złączyć nasze usta w krótkim, acz słodkim pocałunku. – Po drugie, jestem kimś o wiele więcej niż zwykłym fanem.

Przechyliłam głowę na bok, wpatrując się w niego z udawanym namysłem.

– Hmm… Psychofanem?

Ale przynajmniej w jednej kwestii Ayato miał rację. Tokiya rzeczywiście bardzo lubił mój głos. Odkąd był malutki i miał problemy ze snem lub kiedy zaczynał płakać, najlepiej działał na niego jego dźwięk. Nawet teraz po wyrośnięciu z takich problemów, czasami prosił mnie, żebym mu zaśpiewała. A ja z chęcią spełniałam jego prośby. Bo chociaż śpiewałam praktycznie od zawsze i naprawdę to lubiłam, to wyjątkową przyjemność, nieporównywalną z żadnym występem, sprawiało mi robienie tego przy własnym dziecku. Był moją najmniejszą i najważniejszą publiką zarazem. Jeden jego promienny uśmiech dawał mi więcej radości niż najgłośniejsza owacja.
~♥~

Jakiś czas później, po gorącej, relaksującej kąpieli, ułożyłam się wygodnie na łóżku i rozkoszując się chwilą odpoczynku, zatopiłam się w lekturze.

– Co czytasz?

Ayato, który dopiero co wyszedł z łazienki, zajrzał mi przez ramię. Na moją dłoń spłynęła pojedyncza kropla wody z jego wciąż wilgotnych włosów.

– Sen nocy letniej. Wiesz, że nie tak dawno upominałam Tokiyę, że nie powinien biegać po domu z mokrymi włosami? Jaki przykład dajesz dziecku?

– Znowu? Czytałaś to już przynajmniej trzy razy – zauważył, zupełnie ignorując dalszą część mojej wypowiedzi. Typowe.

Materac ugiął się pod nim lekko, kiedy zajął miejsce obok mnie. Zerknęłam na niego kątem oka. Leżał na boku, z głową opartą na dłoni i przyglądał się mi swoimi kocimi oczami.

– Lubię Szekspira – odpowiedziałam po prostu, wracając wzrokiem do rozłożonego przede mną tomu.

– Uważaj, bo zrobię się zazdrosny – ostrzegł, przysuwając się bliżej.

– O faceta, który nie żyje od kilku setek lat? – prychnęłam, obracając stronę. – Myślałam, że jesteś bardziej pewny siebie, mój ty Oberonie***.

– Nie prowokuj – mruknął. Poczułam na skórze jego oddech, a w następnej chwili stały się jednocześnie dwie rzeczy – zęby Ayato musnęły moją szyję i drzwi do naszej sypialni stanęły otworem.

Poderwałam się gwałtownie ze swojego miejsca, sprawiając tym samym, że kompletnie zaskoczony Ayato wylądował na podłodze.

– To prawda! – zawołał stojący w progu Tokiya. – Wujek Laito miał rację!

– Co się stało? – Kucnęłam przed nim i położyłam dłonie na jego drżących ramionach.

– Wujek Laito mówił prawdę! – powtórzył. Był roztrzęsiony. Jego oczy błyszczały od gromadzących się w nich łez.

– Co ten kretyn znowu ci nawciskał? – burknął Ayato, który zdążył się już pozbierać. Kiedy jednak wykonał krok w naszą stronę, Tokiya nagle odsłonił swoje małe kły.

– Nie podchodź!

Ayato stanął jak osłupiały, a ja ze zdumieniem przyjrzałam się rozgniewanej twarzy syna.

– Tokiya – odezwałam się miękko. – Powiedz proszę, co się stało? Co takiego powiedział ci wujek?

– Wujek powiedział, że tata jest dla ciebie niedobry!

– Niedobry? – powtórzyłam, spoglądając na Ayato.

Mężczyzna zgrzytnął ze złością zębami.

– Ten sukin…

– Ayato! – syknęłam ostrzegawczo. – Tokiya, posłuchaj…

– Sama przecież mówiłaś, że nie wolno gryźć innych! A tata cię ugryzł.

– Och… To… To nie tak – wydukałam, czując jak niechciany rumieniec wkrada się na moje policzki.

– A jak?

Przygryzłam dolną wargę, usilnie starając się znaleźć odpowiednie słowa. W głowie miałam jednak pustkę. Co najgorsze, sama doprowadziłam do takiej sytuacji. Bo prawdą było, że wpajałam Tokiyi od małego, że nie należy gryźć innych istot żywych. Z doświadczenia wiedziałam przecież, że bycie pogryzionym przez wampira nie było niczym przyjemnym. Nie chciałam też, żeby wyrósł na kogoś pokroju swoich wujków. Sęk w tym, że nie przewidziałam tego, co właśnie się stało. Jak powinnam wyjaśnić Tokiyi zaistniałą sytuację? Przecież był jeszcze za mały na  t ę  rozmowę!

Ayato przyszedł mi z pomocą. A przynajmniej spróbował.

– Tokiya, posłuchaj – zaczął, podchodząc bliżej. – My…

– Nie! – przerwał mu Tokiya i stanął między nami z bojowym wyrazem twarzy. – Nie skrzywdzisz mamy! Obronię ją!

Wymieniliśmy z Ayato zszokowane spojrzenia. Wyglądało na to, że żadne z nas nie wiedziało, jak się zachować.

Tokiya obrócił się w moją stronę i złapał mnie za rękę.

– Mamo, śpisz dzisiaj u mnie.

– Słucham?

– Że co? – wykrztusił w tej samej chwili Ayato. – Tego już za wiele! Nawet nie ma takiej…
Westchnęłam, zrezygnowana.

– Ayato, uspokój się. Będę dzisiaj spała w pokoju Tokiyi – oświadczyłam, z dłonią na głowie naszego syna, który zareagował na to promiennym uśmiechem. Pogładziłam go czule po włosach, po czym spojrzałam na Ayato i poruszyłam niemal bezgłośnie wargami. – Wymyślę coś.


I tak oto spędziłam kilka ładnych godzin w pokoju Tokiyi, który w ogóle nie chciał spać, cały czas wpatrując się uparcie w drzwi jakby w każdej chwili mógł się w nich pojawić Ayato. Nie ukrywam, rozczuliła mnie jego gotowość do chronienia mnie. Wolałabym jednak, żeby cała sytuacja nie miała miejsca i żeby nie traktował swojego ojca jak wroga. Tym bardziej, że do tej pory wręcz go ubóstwiał.

Koniec końców nie udało mi się niczego wskórać. Zamierzałam za to wkrótce odbyć z kimś bardzo poważną rozmowę.

Punkt dwudziesta druga cała nasza ósemka, czyli ja, Tokiya oraz szóstka braci Sakamaki zasiadła do wspólnego posiłku. Tokiya w dalszym ciągu nie zamierzał dopuszczać do mnie swojego ojca, więc przy stole zajął moje miejsce – po prawej stronie siedzącego u szczytu stołu Ayato. W związku z tym byłam zmuszona usiąść na jedynym wolnym miejscu, między nim a Laito. Widząc to, Ayato zacisnął zęby i zmrużył gniewnie oczy. Gdyby tylko wzrok mógł zabijać, jego rudy brat już dawno leżałby trupem.

Kolacja mijała w napiętej atmosferze. Ayato nie ukrywał swojego niezadowolenia, znęcając się w milczeniu nad zawartością talerza. Tokiya co jakiś czas zerkał na niego podejrzliwie, a Laito… Cóż, jemu jedynemu zdawał się dopisywać nadzwyczaj dobry humor. Pozostała czwórka obserwowała nas ze zdezorientowaniem, wodząc jedynie wzrokiem między naszymi twarzami.

Kiedy posiłek dobiegł końca, uśmiechnęłam się do najmłodszego z wampirzego rodzeństwa.

– Subaru, zająłbyś się na jakiś czas Tokiyą? Mam kogoś… coś do załatwienia.

Wampir zrobił zdziwioną minę, ale przytaknął bez pytania.

– Chcesz pójść do ogrodu? – zwrócił się do Tokiyi. – Możemy przejść się na spacer.

Oczy Tokiyi momentalnie rozbłysły. Uwielbiał spacery po zmroku. Skinął zatem ochoczo głową i miał się już podnieść, ale w ostatniej chwili się zawahał. Spojrzał z niepokojem najpierw na mnie, a potem na Ayato.

– Nie martw się, nic mi nie będzie – zapewniłam i cmoknęłam go w czoło. – Baw się dobrze.

Tokiya skinął z powagą głową.

– Ale gdyby…

– Tokiya, idziesz? – ponaglił go Subaru, wstawszy od stołu.

Tokiya posłał jeszcze jedno złowrogie spojrzenie w kierunku Ayato, zanim w końcu podbiegł do Subaru i razem udali się do wyjścia. Odprowadziłam ich spojrzeniem, uśmiechając się przy tym pod nosem. Subaru był zadziwiająco dobrą niańką. Nie musiałam się martwić, że zaśnie podczas opiekowania się Tokiyą, że opowie lub co gorsza pokaże mu coś nieodpowiedniego dla dzieci, że zacznie kłócić się z nim o zabawki oraz jedzenie czy też poda mu w tajemnicy podejrzane ziółka nasenne. Niestety, przerobiłam już wszystkie z tych możliwości z jego braćmi.

Ku zaskoczeniu niektórych domowników, Subaru był naprawdę odpowiedzialny i co najważniejsze – lubił spędzać czas z Tokiyą. Ze wzajemnością.

Kiedy obaj zniknęli mi z oczu, to samo stało się z moim uśmiechem. Odwróciłam się do siedzącego wciąż obok Laito i wbiłam w niego wściekłe spojrzenie.

– Coś ty mu nagadał?

Wampir spojrzał na mnie z rozbawieniem.

– Co masz przez to na myśli?

Zacisnęłam usta w wąską linię. Co za tupet.

W tej samej chwili za moimi plecami rozległ się huk przewracanego krzesła. Sekundę później po drugiej stronie Laito pojawił się Ayato. Od razu bezceremonialnie chwycił brata za kołnierz koszuli.

– Przysięgam, że wybiję ci z głowy te durne pomysły razem z kilkoma zębami. – Wręcz wywarczał tę groźbę prosto w jego twarz. – Przestań wciskać Tokiyi takie bzdury!

Odchodzący od stołu Reiji pokręcił głową, mrucząc pod nosem coś w stylu: ,,Znowu się zaczyna. Nigdy nie dorosną”. Shu, któremu najwyraźniej nie chciało się ruszyć z miejsca, obserwował nas za to ze znudzeniem wypisanym na twarzy.

– Teraz żałuję, że skończył się popcorn – odezwał się dla odmiany zaciekawiony rozwojem wypadków Kanato.

– Spokojnie, braciszku – powiedział Laito. Jego usta nadal rozciągały się w lekko kpiącym uśmieszku. Nie wyglądał na szczególnie poruszonego zachowaniem swojego brata. – Pragnąłbym zauważyć, że to nie są żadne bzdury. Chciał wiedzieć, jak wyglądała wasza relacja zanim się urodził, to mu powiedziałem.

– Znając ciebie, to nie szczędziłeś sobie własnych dopowiedzeń i koloryzowania – skwitowałam ponuro. – Naprawdę, pogratulować.

– Dlaczego my wciąż z wami mieszkamy? Albo raczej  w y  z nami – zastanawiał się na głos Ayato. – Mogłem was już dawno stąd wywalić na zbite pyski.

– Nie unoś się tak, wasza wysokość. Ten dom nie należy tylko do ciebie – zaprotestował Laito. – I tak żadne z was nie zaprzeczy temu, że nie zawsze byliście taką uroczą parką. Mam wam przypomnieć wasze początki?

Prychnęłam.

– Zaraz pomyślę, że jesteś zwyczajnie zazdrosny. Mógłbyś się wreszcie ustatkować, to może te głupie pomysły wyparowałyby z tego rudego łba.

– A ja mam lepszy pomysł. – Głos Ayato zabrzmiał przerażająco radośnie. – Następnym razem, jak spróbujesz nastawić mojego syna przeciwko mnie, to wyrwę ci język i cię nim nakarmię.

~♥~

Od razu gdy Tokiya wrócił ze spaceru z Subaru, zaprowadziłam go do jego pokoju, w którym czekał już na nas Ayato. Na jego widok Tokiya od razu cały się spiął.

– Co ty tu robisz?

– Chcemy coś ci wytłumaczyć – odpowiedziałam zamiast mężczyzny. – Posłuchasz nas? Bez krzyków i szczerzenia kłów.

Tokiya zrobił naburmuszoną minę, ale posłusznie podreptał za mną w stronę łóżka. Usiedliśmy na nim w trójkę, twarzami do siebie. Tokiya spoglądał to na mnie, to na Ayato jakby próbował czytać nam w myślach.

– Laito powiedział ci, że tata jest dla mnie niedobry. Widzisz… po części miał rację. – Zauważyłam, że Tokiya zjeżył się na te słowa, więc szybko kontynuowałam swoje wyjaśnienia. – Posłuchaj mnie uważnie, skarbie. To było wiele lat temu. Po prostu nie za bardzo się dogadywaliśmy. Ale to już przeszłość. Prawda, Ayato?

Ayato skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Sam w tej chwili wyglądał jak nadąsane dziecko.

– Oczywiście, że tak. Chyba sama wiesz o tym najlepiej.

Tokiya zamrugał kilkakrotnie, przetwarzając to, co usłyszał.

– Czyli teraz jesteś już dla mamy dobry? – spytał, przyglądając się nieufnie swojemu ojcu.

– Dobry? – Ayato uniósł jedną brew. – Jestem dla niej  n a j l e p s z y. Prawda, Natsuki?

Zaśmiałam się w odpowiedzi, a to sprawiło, że druga z brwi Ayato powędrowała ku górze. Nie zważając na to, rozłożyłam ramiona, by przyciągnąć ich obu do siebie i mocno uściskać.

– Prawda, prawda. – Mówiłam szczerze. – A poza tym, Tokiya, jak myślisz, czy wujek Ruki pozwoliłby twojemu tacie źle mnie traktować?

Tokiya zastanawiał się chwilę nad moim pytaniem. Nagle jego twarz zajaśniała od szerokiego uśmiechu.

– Gdyby tata był dla ciebie naprawdę niedobry, to wujek Ruki rozerwałby go na strzępy.

Widząc nasze miny, Tokiya wzruszył jedynie ramionami.

– Sam tak kiedyś powiedział – wyjaśnił.

Ayato rzucił mi znaczące spojrzenie i tym razem to ja wzruszyłam ramionami.

– Taki jest Ruki.

– Czyli na początku się nie kochaliście? – zapytał strapiony Tokiya.

– Zdecydowanie nie – odpowiedzieliśmy jednocześnie.

– Ale dlaczego byłeś niedobry dla mamy, tato? – drążył. Wyglądał na szczerze zaciekawionego.

– Tak właściwie, to działało w dwie strony – sprostował Ayato, a ja niechętnie mu przytaknęłam.

– Ale teraz już się kochacie. – Byłam zadowolona, że Tokiya wypowiedział to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie. – To jak się poznaliście?

– To dosyć skomplikowana i długa historia… – Zachichotałam, widząc prośbę w oczach syna. – Był wtedy ponury, deszczowy dzień…

Podczas opowieści zanurzyłam się we własnych wspomnieniach. Przypomniałam sobie, jak pierwszy raz przekroczyłam próg tej robiącej wrażenie rezydencji. Wtedy przez myśl mi nie przeszło, że pewnego dnia byłabym w stanie nazywać ją swoim domem. Pamiętałam towarzyszący mi wtedy szok i przerażenie.

– Więc nie wiedziałaś, że tata jest wampirem? Dlaczego porównał cię do naleśnika? A co z wujkiem Rukim i resztą? Jak to się stało, że zakochałaś się w tacie? Dlaczego musiałaś tutaj zamieszkać? Bałaś się?

Kolejne pytania wypływały niepowstrzymanym strumieniem z ust Tokiyi, ale jednocześnie jego oczy same się już zamykały. Było mi to nawet na rękę, ponieważ nie miałam pomysłu, jak sformułować niektóre odpowiedzi.

– Innym razem, skarbie – powiedziałam, kiedy już położył głowę na poduszce.

– Ale opowiecie mi coś jeszcze?

– Natsuki opowie – zapewnił go Ayato, czochrając mu włosy, odcieniem tak bardzo przypominające jego własne.

– Ach, tak? – Szturchnęłam mężczyznę łokciem. – Nie licz na to, że będziesz się obijał, tatuśku.
Tokiya uśmiechnął się, by już w następnej chwili zapaść w sen.


Opuściwszy pokój syna, oboje z Ayato zgodnie odetchnęliśmy z ulgą.

– Charakterek to ma po tobie, nie ma co – stwierdziłam.

– A po tobie to niby nie? – odgryzł się Ayato.

– Po mnie ma wszystko to, co najlepsze – skorygowałam, dumnie unosząc podbródek.

Wtem moje stopy oderwały się od podłoża, a twarz znalazła się na wysokości twarzy Ayato. Zaskoczona nagłą zmianą swojego położenia, uczepiłam się kurczowo jego karku. W zielonych oczach migotały psotne iskierki.

– Co ty wyprawiasz?!

– Ćśś, chyba nie chcesz go obudzić i znowu się tłumaczyć, co?

– Jeśli mnie upuścisz…

– A czy kiedykolwiek to zrobiłem?

– Parę razy na basenie ci się zdarzyło – odparłam z wyrzutem.

– No właśnie – zgodził się bez cienia skruchy. – Nie jesteśmy na basenie i nie zamierzam cię puszczać.

– A co zamierzasz?

Nie musiałam zadawać tego pytania. Po tylu latach spędzonych z Ayato byłam w stanie przewidzieć, co chodziło mu po głowie. Ale jak już zapewne każdy z naszego otoczenia doskonale wiedział – drażnienie się ze sobą nawzajem leżało w naszej naturze.

– Zamierzam nadrobić wczorajszą noc – wyszeptał mi wprost do ucha, a ja mimo że z wiekiem powinnam się chyba do takich rzeczy przyzwyczaić, oblałam się rumieńcem jak nastolatka. Ach, czasami miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu, a my nic się nie zmieniliśmy. Nie, żeby mi to przeszkadzało…

_______________________
*opal - kamień półszlachetny występujący w wielu odmianach kolorystycznych. Opisując oczy Tokiyi, myślałam o niebieskim opalu z domieszką zieleni, coś w stylu poniższych zdjęć:

**Miyano Mamoru - Forever Lullaby
[Fragment tekstu został przetłumaczony przeze mnie, w oparciu o poniższą stronę: http://utanoprincesama.wikia.com/wiki/FOREVER_LULLABY]


***Oberon - król wróżek, postać występująca m.in. w sztuce Szekspira - Sen nocy letniej.


Zdążyłam! Ostatnie opowiadanie w tym roku zostało napisane i przygotowane do publikacji na czas~! Dedykuję je wszystkim tym czytelnikom, którzy lubili Diabolik Lovers w moim wykonaniu. ♥ Ale proszę, nie traktujcie go zbyt poważnie - to tylko luźny one-shot, który powstał z inspiracji eventem Our bundle of joy z gry Cinderella Contract; nawiązuje też do niego sam tytuł - our bundle of joy po angielsku oznacza właśnie "naszą pociechę".
W każdym razie, mam nadzieję, że ta rodzinna historyjka przypadła wam do gustu. Będzie mi miło, jeśli dacie znać w komentarzach, co o niej myślicie. ^^

4 komentarze:

  1. świetnie potrawfisz pisać.Ciesze się że ciągle są nowe rozdziały.Pozdrawiam!😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! Na napisanie tego komentarza zbierałam się jak sójka za morze, ale w końcu się udało.Ten one-shocik bardzo, ale to bardzo mi się podobał! ♥.♥ I był w dobrym stopniu uroczy ^.^ Jakie wielkie moje było zaskoczenie, jak okazało się, że ukazuje on już Natsuki i Ayato jako rodziców ^^ Tokiya to naprawdę mądry facet, podobała mi się jego waleczność w stosunku do Ayato(rośnie kolejny "Jego Wysokość" choć w niesadystycznej postaci i jego imię skojarzyło mi się z tokayakami (nie wiem jak to się piszę, ale wiem że lubił jeść to Ayato)xD Wiem tylko jedzenie mi w głowie xD.Ma także piękne oczka (piękny jest ten opal)) Laito xD On po prostu zrobił to z czystej zazdrości. Ale może go przygarnę pod swoje skrzydła. I ta zbreźna końcówka, szkoda, że nie dopisałaś czegoś jeszcze...(Przepraszam za to jakim jestem zboczeńcem :D) Czekam na więcej takich miłych niespodzianek! Patrząc opublikowałaś go już rok temu... bardzo szybko się za niego zabrałam xD Teraz zostało mi do przeczytania i skomentowania "Wzór do (nie)naśladowania" :) A mam do Ciebie pytanie:Czy normalnie działa Ci Wattpad? I co ciekawego u Ciebie słychać? Mam nadzieję, że się jakoś trzymasz? :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, moja droga! Bardzo się cieszę, że shot przypadł Ci do gustu ^^ To danie, o którym myślisz, nazywa się takoyaki :D A co do opalu, to uwierz, na żywo wygląda jeszcze ładniej~.
      Wattpad działa mi normalnie, a przynajmniej nie zauważyłam w ostatnim czasie żadnych problemów. Co u mnie? Hmm... W tym tygodniu skończyła mi się sesja i na całe szczęście bez problemu zdałam wszystkie egzaminy. Skorzystałam więc z chwili wolnego i zaczęłam pracować nad nowym fanfiction. Nie będę się za bardzo rozpisywać, żeby Cię nie zanudzić, ale mogę powiedzieć, że tak ogólnie to nie jest źle ^^
      Pozdrawiam cieplutko i liczę na to, że wkrótce znowu się odezwiesz! ♥

      Usuń