Ariana | Blogger | X X

czwartek, 31 grudnia 2020

Podsumowanie roku i plany na 2021

 Oto nadeszła pora na 7  podsumowanie roku na tym blogu!

  • W tym roku przybyło 18 tysięcy wyświetleń (od początku istnienia HPP: 568 tyś.).
  • Posty zostały skomentowane 36 razy (od początku istnienia HPP: 2697).
  • Wliczając to podsumowanie, opublikowałam 17 wpisów (od początku istnienia HPP: 249).
  • Wrzuciłam 5 kolejnych rozdziałów Stray Souls,
    rozpoczęłam nowy projekt — 4 pory roku (opublikowałam 1 część),
    napisałam 5 recenzji — Grobowca tyrana, Nezhy, Szóstki wron, Fugou Keiji: Balance: Unlimited oraz Diabelskich maszyn,
    opublikowałam 2 one shoty — Perwersyjną panią domu z Diabolik Lovers oraz Jesienny Festiwal z Wizardess Heart
    ukazało się także jedno osobne opowiadanie — Najlepszy prezent.
Nie był to zbyt obfity rok i wciąż nie jestem zadowolona ze swojego tempa pisania, ale staram skupić się na tym, żeby w ogóle posuwać się do przodu i rozwijać, nawet jeśli powoli. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że nie zniechęci Was to do zaglądania tutaj.

A teraz czas na plany na nadchodzący wielkimi krokami 2021 rok:
  1. Zamierzam kontynuować Stray Souls oraz 4 pory roku.
  2. Opublikuję kolejny one shot z Wizardess Heart, który już od dłuższego czasu jest napisany, ale czeka na przeniesienie na komputer i obróbkę.
  3. Jak to bywa, zapewne w międzyczasie zrodzą się w mojej głowie kolejne pomysły, więc będę je w miarę możliwości realizować.
Pozostaje mi już tylko życzyć Wam (i sobie samej), aby 2021 okazał się o wiele lepszym rokiem od 2020. Mocno trzymam za to kciuki i pozdrawiam Was wszystkich! Szczęśliwego Nowego Roku! ♥




czwartek, 24 grudnia 2020

Najlepszy prezent

Kuba wpatrywał się w zegar zawieszony na ścianie w salonie, z napięciem śledząc ruch srebrnych wskazówek na czarnej tarczy. Kiedy większej z nich brakowało zaledwie kilku centymetrów do pokonania, by zatrzymać się na pełnej godzinie, podniósł się bez słowa ze swojego miejsca. Upewniwszy się, że pozostała przy stole rodzina była zbyt zajęta zawartością swoich kieliszków i toczącą się dyskusją, by zwracać na niego uwagę, wciągnął na siebie kurtkę i buty, po czym wyszedł z domu. Mroźne nocne powietrze, które bezlitośnie zaatakowało go zaraz za drzwiami sprawiło, że momentalnie zatęsknił za nagrzanym wnętrzem budynku. Wcisnął jednak tylko dłonie w kieszenie i ruszył przez trawnik. Chciał jak najszybciej dotrzeć na miejsce, więc niezmiernie irytowało go to, że musiał ostrożnie stawiać stopy, aby w ciemności nie skręcić kostki na zmarzniętej ziemi i śliskich kamieniach wytyczających ścieżkę. Ogródek przylegający do jego rodzinnego domu nie należał do największych, a mimo to droga do altanki znajdującej się na jego drugim końcu ciągnęła mu się w nieskończoność. Gdy wreszcie do niej dotarł i przysiadł na skraju drewnianej ławeczki, westchnął z ulgą. Na ekranie smartfonu sprawdził godzinę. Wciąż miał dwie minuty zapasu, a zatem nie pozostało mu nic innego, jak cierpliwie czekać. A w tym był dobry.

Spędzał w ten sposób święta odkąd zginęła jego starsza siostra. W momencie, w którym, po uroczystej kolacji i obdarowaniu się prezentami, ze stołu znikały resztki wigilijnych dań, ustępując miejsca alkoholowi, niezauważony wymykał się z domu, by choć na chwilę móc się z nią spotkać. Za pierwszym razem, gdy ją ujrzał, myślał, że zwariował. Nigdy za bardzo nie wierzył w duchy ani inne nadnaturalne brednie. No, może za wyjątkiem tego jednego razu, kiedy to obejrzał horror tak straszny, że przez kilka nocy nie potrafił spokojnie zasnąć… Z pewnością za to nie przypuszczał, że kiedykolwiek ukaże mu się duch jego własnej siostry. Lecz tak się właśnie stało i powtarzało się to co roku. Wbrew pozorom, wcale nie zamierzał z tego powodu narzekać. Pojawiała się tylko na godzinę, zawsze w ten sam dzień, o tej samej porze, ale i tak było to więcej, niż ośmielałby się prosić. Bo przecież jeszcze do niedawna myślał, że stracił ją na zawsze.

Wciąż doskonale pamiętał ostatnie wspólne święta. Był wtedy jeszcze dzieckiem, dopiero kończył podstawówkę. Julia była o cztery lata starsza. Jako najmłodsi zawsze czuli się w jakiś sposób wykluczeni podczas rodzinnych spotkań. Nie mogli brać udziału w tych poważnych dorosłych rozmowach, gdyż po części zwyczajnie ich nudziły, a po części i tak nikt nie brał na poważnie ich sporadycznego wkładu. Dlatego więc, gdy wyczerpywał się zapas tematów, na które mogli się wypowiedzieć, a atmosfera przy stole ulegała zmianie, odchodzili od niego, by zająć się własnymi sprawami. Tak było i tym razem.

Obfity posiłek już dawno dobiegł końca, po rozpakowanych prezentach pozostały jedynie porzucone strzępy opakowań, których nikomu nie chciało się posprzątać, a z włączonego odtwarzacza sączyła się cicha, świąteczna muzyka, zagłuszana toczącymi się rozmowami. Rodzeństwo siedziało na miękkim dywanie, nieopodal migoczącej wszystkimi kolorami tęczy choinki, z plecami opartymi o brzeg kanapy. Bez szczególnego zainteresowania obserwowało starania ich matki i babki, próbujących powstrzymać pozostałych członków rodziny od nieuchronnego zbaczania na niebezpieczne tematy dotyczące polityki, religii i sportu.

Kuba westchnął ciężko i odłożył na bok pudełko z wymarzoną grą komputerową, które do tej pory obracał bezmyślnie w dłoniach.

— Te święta totalnie nie mają klimatu — stwierdził z irytacją, krzyżując ramiona na klatce piersiowej jakby dąsał się na cały świat. — Nawet nie ma śniegu.

— To prawda — odparła z żalem Julia. Machinalnym ruchem przesuwała dłoń po grzbiecie kota, który obwąchiwał najbliżej znajdującą się bombkę. Kuba przeczuwał, że pewnie jeszcze tej nocy przyjdzie im zbierać jej potłuczone resztki.

Zerknął na siostrę i zagryzł wargi. Było coś, co musiał jej powiedzieć. Z jednej strony nie chciał robić tego w święta, żeby jeszcze bardziej nie psuć atmosfery, ale z drugiej strony czuł, że nie powinien dłużej z tym zwlekać. Pomyślał o stojącym na jej biurku lśniącym, czarnym pudełeczku, które zamierzała wręczyć swojemu chłopakowi w drugi dzień świąt. Chłopakowi, którego on sam szczerze nie znosił i który wcale nie zasłużył ani na taki prezent, ani na Julię. To tylko utwierdziło go w jego przekonaniu.

— Wiesz, muszę ci coś powiedzieć — wyrzucił z siebie szybko, zanim zdążył się rozmyślić. Zaczekał aż wzrok siostry spoczął na nim, po czym kontynuował. — O Adamie.

W jednej chwili zaciekawienie malujące się na jej twarzy ustąpiło miejsca zniecierpliwieniu. Julia aż nazbyt dobrze wiedziała, co Kuba sądził o jej chłopaku i odwrotnie. Miała serdecznie dość ich ciągłych sprzeczek i wyzwisk rzucanych przy każdej możliwej okazji, dlatego nadzwyczaj rzadko zapraszała Adama do swojego domu. Wolała zminimalizować szansę spotkania się tej dwójki.

— Co znowu? — zapytała, możliwe, że ostrzejszym tonem niż zamierzała.

Opowiedział jej więc o tym, jak widział Adama z jedną z jej koleżanek w dniu, w którym odwołał ich spotkanie z powodu rzekomej wizyty u lekarza. Kuba zobaczył ich przypadkiem, gdy wracał z treningu szkolnej drużyny piłkarskiej. Może nie zwróciłoby to jego szczególnej uwagi, gdyby nie postanowili obściskiwać się na tyłach sali gimnastycznej, niemal tuż pod jego nosem. Sytuacja ta miała miejsce co prawda dwa tygodnie wcześniej, ale Kuba przez cały ten czas nie wiedział, jak przekazać wieści siostrze, która nie dostrzegała w swoim chłopaku żadnych wad. Jasne, karciła go czasami, gdy naśmiewał się przy niej z Kuby, ale była zupełnie ślepa na to, jak okropnie traktował ją samą. W przeciwieństwie do Kuby, który odnotowywał każdą obelgę, każde krzywe spojrzenie kierowane w jej stronę. Poza tym, nie znosił jego arogancji, pewności siebie i tego, że zawsze mu dogryzał, śmiejąc się z jego wzrostu, wagi, a nawet zainteresowań. Może było to trochę samolubne z jego strony, ale jeżeli miał okazję, aby pozbyć się go zarówno z życia Julii, jak i ze swojego, to zamierzał wykorzystać tę okazję. Nawet za cenę zepsutego nastroju w święta.

Niestety Julia nie przyjęła jego słów dobrze i nie była mu za nie wcale wdzięczna. Zerwała się gwałtownie z podłogi, czym wystraszyła biednego kota, i zrobiła coś, co bardzo rzadko się jej zdarzało. Podniosła na Kubę głos.

— Dlaczego to robisz?! — zawołała, a w jej oczach zalśniły łzy. Kuba nie wiedział tylko, czy były wywołane smutkiem, czy złością. — Dlaczego wiecznie szukasz okazji, żeby go oczerniać? Wiedziałam, że go nie lubisz, ale żeby aż tak?

Po tych słowach wybiegła z salonu i zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Przy stole zapanowała cisza, a Kuba nagle poczuł się podle.

Myślał, że najgorszy w tym wszystkim był wyraz bólu na twarzy Julii, ale wkrótce przekonał się, jak bardzo się mylił. Nie przewidział bowiem, że w drugi dzień świąt ona i tak uda się na spotkanie z Adamem jedynie po to, żeby tym razem osobiście przyłapać go na zdradzie. Nie przewidział, że gdy będzie z tego spotkania wracała, jakiś kierowca straci panowanie nad swoim samochodem na oblodzonej drodze i uderzy akurat w nią. Nie przewidział, że Julia zginie na miejscu.

Gdyby było inaczej, niczego by jej wtedy nie powiedział, łudząc się, że w ten sposób zapobiegnie tragedii. Ale, choć płakał, przepraszał i obarczał się winą, nie mógł przecież przewidzieć przyszłości ani zmienić przeszłości.

Po raz pierwszy zobaczył ducha Julii w następną Wigilię. Nie wiedział, co wtedy tak właściwie skusiło go, żeby około godziny dwudziestej trzeciej wyjść na zewnątrz i siedzieć na mrozie w ogrodowej altance. Potem dziękował w duchu temu impulsowi, bo dzięki niemu otrzymał najlepszy prezent, jaki mógł sobie wymarzyć. Jedyny prezent, na który w późniejszych latach czekał z utęsknieniem.

Nagle w jego retrospekcyjne rozmyślania wdarł się cichy, łagodny głos:

— Wesołych świąt.

Podniósł głowę i ujrzał stojącą przed nim Julię. Wyglądała tak, jak w ostatni dzień swojego życia — miała na sobie pikowaną kurtkę, sięgającą jej za kolana, spod której wystawał rąbek purpurowej spódniczki, cieliste rajstopy i czarne kozaki. Czapka ze śmiesznie dużym pomponem tkwiła na jej blond włosach zaplecionych w warkocz. Julia uśmiechała się delikatnie, ale w jej oczach brakowało blasku, a na skórze kolorów. Pomijając te dwa szczegóły, sprawiała wrażenie żywej i całkiem materialnej osoby. Kuba wiedział, że to tylko pozory i cały ten czar prysnąłby, gdyby chciał ją dotknąć. Podczas ich pierwszego takiego spotkania próbował to zrobić, próbował ją przytulić, ale jego ciało przeszło przez nią na wylot, jakby była jedynie doskonałym hologramem lub awatarem, które tak często oglądał w swoich ulubionych grach.

— Wzajemnie, siostra.

Julia skinęła głową i przysiadła obok niego. Wyciągnęła przed siebie nogi, dłonie splotła na podołku i zapytała:

— Więc jak minął ci ostatni rok?

Starał się jak mógł, żeby w ciągu tej jednej króciutkiej godziny opowiedzieć jej jak najwięcej, wybierając te tematy, które najbardziej mogły ją interesować. Mówił jej więc o tym, że za kilka tygodni czekała go studniówka, na którą zaprosił podobającą mu się od dawna dziewczynę z równoległej klasy. O tym, że stan ich babci się pogorszył. O tym, że ich najstarsza kuzynka spodziewa się dziecka. O tym, że wraz z rodzicami przygarnął szczeniaka ze schroniska. O tym, że na przyszły rok została zaplanowana premiera filmu na podstawie jednej z jej ulubionych książek, na który on zamierzał się wybrać i przekazać jej potem, czy twórcy bardzo zepsuli tę historię. Czasami przerywała jego monolog, żeby o coś go zapytać, za coś go skarcić, udzielić mu rady, zaśmiać się albo trochę się z nim podrażnić. Tak jak robiła to za życia. Nie mówiła za to w ogóle o sobie. Nie mogła. Miał do niej wiele pytań i przez pierwsze dwa lata próbował je zadawać. Dlaczego zjawiała się akurat przed nim? Dlaczego właśnie w ten dzień i o tej porze? Dlaczego tylko na godzinę? Co działo się z nią przez pozostałą część roku? Zalał ją potokiem tych, a także wielu innych pytań, lecz ona tylko zaciskała usta w wąską linię i kręciła głową, powtarzając mu, że takich odpowiedzi żywi nie mogą poznać. Przestał więc pytać, skupiając się na tym, co za tę cenę otrzymywał. Liczyło się tylko to, że mógł z nią porozmawiać.

— A w zeszłym miesiącu… — zawahał się na moment, nie wiedząc, czy powinien podzielić się ostatnią z informacji. W końcu, pod czujnym spojrzeniem siostry, dał za wygraną. — Widziałem go przy twoim grobie.

Julia milczała, a on nie potrafił niczego wyczytać z jej twarzy. Po krótkiej chwili dodał cichszym głosem:

— Chyba wciąż czuje się trochę winny.

Tak jak ja, dodał w myślach.

Julia uśmiechnęła się, patrząc gdzieś w dal.

— Niepotrzebnie. Akurat to nie było jego winą. Ani nikogo innego.

Ostatnie słowa wypowiedziała z naciskiem, zupełnie jakby czytała w jego myślach i chciała go pocieszyć.

Kuba skinął jedynie głową. Mogła mówić, co chciała. Mogła wierzyć, w co chciała. Ale nie tak łatwo było wpłynąć na ten cichy, acz uparty głosik w jego wnętrzu, który zrzucał na niego część odpowiedzialności. Z wiekiem zrozumiał, że ów głosik był irracjonalny, ale nie potrafił całkowicie go stłumić.

— Muszę już iść — oznajmiła Julia, wstając bezszelestnie. Kuba również się podniósł i z zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że przewyższał ją wzrostem.

Przez chwilę stali w milczeniu, zwyczajnie ciesząc się swoją obecnością. Kuba nie próbował jej zatrzymywać, wiedział bowiem, że niezależnie od woli ich obojga, nie mogła ofiarować mu więcej czasu. Zamiast tego patrzył na nią, próbując wyryć w pamięci jej obraz. Czasami nawiedzał go strach, że z upływem czasu rysy jej twarzy zaczną zacierać się w jego wspomnieniach, że zapomni jak brzmiał jej głos, jaki odcień miały jej włosy, w jaki sposób gestykulowała podczas mówienia. Bał się, że gdy do tego dojdzie, przestanie ją widywać. Już nie był w stanie stwierdzić, ile zależało od jego wyobraźni — czy forma, którą przyjmowała podczas tych spotkań odpowiadała rzeczywistości, czy była kształtowana przez jego umysł? Czy naprawdę z nim rozmawiała, czy tylko słyszał jej głos w swojej głowie? Czy… naprawdę się pojawiała?

Martwił się, że pewnego razu ktoś zainteresuje się jego nagłym wyjściem i postanowi udać się za nim, a wtedy okaże się, że siedział w altanie zupełnie sam.

Odsuwał od siebie te przerażające myśli, spychał je w jak najdalszy zakątek rozumu. Nie chciał rozważać takich ewentualności.

W końcu Julia skinęła głową.

— Do zobaczenia za rok, braciszku.

— Do zobaczenia — odparł po prostu.

Otworzyła usta, jak gdyby chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zrezygnowała. Posłała mu ostatni uśmiech, obróciła się do niego plecami i zaczęła odchodzić. Widział, jak stawiała kolejne kroki, a jednak nie pozostawiała na śniegu żadnych śladów. Czuł na sobie podmuchy wiatru, a jednak jej ubranie i włosy nawet nie drgnęły. Potem pojawił się nagły, oślepiający wręcz rozbłysk i cała jej sylwetka zniknęła, skurczając się do postaci maleńkiego światełka. Złocista kuleczka wielkości ziarenka groszku zawisła na moment w powietrzu, by ostatecznie pomknąć w kierunku ciemnego nieba. Kuba długo wpatrywał się jeszcze w gwiazdy, szukając pośród nich jakiegokolwiek śladu po swojej siostrze.

__________________________

Powyższe opowiadanie powstało pierwotnie na potrzeby konkursu, w którym brałam udział, ale doszłam do wniosku, że byłoby szkoda, gdybym nie podzieliła się nim z szerszym gronem czytelników. Mam więc nadzieję, że się Wam spodobało.

Przy okazji chciałabym życzyć Wam Wesołych, spokojnych i, przede wszystkim, zdrowych Świąt! Mam nadzieję, że spędzicie je przyjemnie i chociaż trochę wypoczniecie ♥

P.S. Jak już zapewne się domyślacie, druga część 4 pór roku, związana z jesienią, pojawi się z opóźnieniem.