Ariana | Blogger | X X

sobota, 14 marca 2015

Diabolik Lovers: Bonus II

 Yay, nareszcie udało mi się skończyć ten walentynkowy rozdział! Choć minął już równy miesiąc i dziś mamy Biały Dzień... Wszelkie zażalenia proszę składać pod adresem choróbska, które mnie dopadło oraz mojej szkoły. Bez zbędnego przeciągania zapraszam was serdecznie do czytania tego tak długo wyczekiwanego rozdziału! ^ ^
Ahh, byłabym zapomniała! Oglądaliście już może OVA Diabolik Lovers? Ja owszem :3 I według mnie było zdecydowanie za krótkie. Jeśli jeszcze nie oglądaliście, zobaczcie co was czeka:







Obowiązkowe czekoladki*

Jedna doba do Walentynek

 Walentynki. W Japonii to dzień, w którym to płeć piękna za pomocą słodkości wyznaje swoje uczucia. Część kobiet własnoręcznie przygotowuje smakołyki, a część kupuje gotowe, ślicznie zapakowane paczuszki w obleganych w tym okresie sklepach.
 Jak do tej pory nigdy nie obchodziłam Walentynek, gdyż nie miałam nawet do tego powodu. Dlatego, co roku, po prostu piekłam ciasteczka albo robiłam czekoladki wyłącznie dla ojca i znajomych. Ale w tym roku… kompletnie nie wiedziałam, co robić.
 Od jakiejś godziny przesiadywałam w pokoju muzycznym w rezydencji Sakamakich, od czasu do czasu pobrzdękując na swojej nowej gitarze. Wpatrywałam się w zachodzące słońce widoczne przez duże okno. Już prawie były Walentynki. Został mi tylko jeden dzień. W tym roku wreszcie miałam prawdziwy powód do ich obchodzenia, a jednak nie miałam na nie żadnego pomysłu.
 Westchnęłam ciężko, odkładając gitarę i oparłam czoło o odkryte klawisze fortepianu. Instrument wydał z siebie przeciągły, żałosny jęk protestu. Podniosłam głowę i zrezygnowana przesunęłam byle jak palcami po lśniących bielą prostokątach.
 Minęło zaledwie kilka sekund, a drzwi do pokoju muzycznego stanęły otworem. Do pomieszczenia wszedł Laito. Jego rozbawione spojrzenie od razu padło wprost na mnie.
- Właśnie tak mi się coś wydawało, że ktoś znęca się nad tym biednym fortepianem – oznajmił podchodząc bliżej. Oparł się o instrument, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku.
- To źle ci się wydawało – zaprzeczyłam, odchylając się na niewielkiej ławeczce i krzyżując ramiona na klatce piersiowej. – Nikt tu się nad niczym nie znęca.
- Jesteś pewna? – Na ustach wampira zagościł bezczelny uśmieszek. – Chyba nie powiesz mi, że próbowałaś grać?
- Nie.
- W takim razie proszę, nie wyładowuj się na przyszłość na tym Bogu ducha winnemu instrumencie.
- Dobra, dobra – uniosłam obie dłonie w geście poddania, nadymając przy tym policzki.
 Wampir zaśmiał się i pochylił w moją stronę, by… pogładzić mnie po głowie. Wyglądał na wręcz dziwnie usatysfakcjonowanego, gdy posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Więc co tu robisz, Maleńka? – Zapytał wodząc palcami po czarnej obudowie fortepianu.
- Myślę.
- O czym?
- O Walentynkach – odpowiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Wampir zaśmiał się, rzuciwszy mi niedowierzające spojrzenie.
- Och, Maleńka – westchnął, ocierając nieistniejącą łzę z kącika oka.
- Skończyłeś?
- Tak. Niech zgadnę, nie wiesz co dać Ayato?
- Skąd wiedziałeś? – Spytałam zaskoczona.
- Przede mną nic nie ukryjesz, Maleńka. A co do Walentynek, mogłabyś na przykład…
 Laito nachylił się w moją stronę i wyszeptał mi do ucha swój pomysł. Wzdrygnęłam się, gdy oczami wyobraźni mimowolnie zobaczyłam jak wyglądałaby sugestia wampira wcielona w życie.
- Nie, nie mogłabym! – Zaprotestowałam, czując gorąco na policzkach. – To tylko twoje zboczone marzenia!
 Widząc moją reakcję, Laito po raz kolejny wybuchnął śmiechem.
- Spokojnie, tylko żartowałem – oznajmił, uśmiechając się szeroko.
- Jasne – prychnęłam. – Z tobą nigdy nie można być niczego pewnym.
- Możliwe~. Ale wracając do tematu. Pewnie to już i tak wiesz, ale Ayato będzie tak długo zadowolony dopóki będziesz okazywała mu swoje zainteresowanie. Mój braciszek jest jak dziecko – stale potrzebuje poświęcania mu uwagi.
 - Może i masz rację, ale… chwila. Czy ty właśnie udzieliłeś mi w miarę sensownej i pozbawionej podtekstów rady?
Tak. To naprawdę był dla mnie szok.
 Wampir przyłożył palec wskazujący do ust, jakby chciał mnie uciszyć i mrugnął do mnie zanim wyszedł z pokoju.
 Wreszcie, kiedy już praktycznie nastawał ranek, podjęłam decyzję. Postanowiłam uderzyć w tradycję i po prostu zrobić własnoręczne, domowe czekoladki. Może to i aż nazbyt oczywiste i oklepane, ale przynajmniej zawsze na czasie.
 Zaraz po zdecydowaniu się na takie rozwiązanie, pobiegłam przekazać służbie dodatkową listę zakupów. Pozostało mi już tylko poczekać na dostarczenie „zamówionych” produktów. Wykorzystałam ten czas by nadrobić sen, którego nie udało mi się zaznać podczas nocy. Zdawało mi się jednak, że ledwie zamknęłam powieki, gdy obudziła mnie jedna z pokojówek, informując mnie, że zakupy czekają już w kuchni.
 Czując nowy przypływ energii wyskoczyłam z łóżka, niczym po zastrzyku sporej dawki kofeiny.
Pół doby do Walentynek

 Jako, że robiłam czekoladki już wielokrotnie, nie miałam większego problemu z ich przyrządzeniem. Jednak na wszelki wypadek, rozłożyłam na kuchennym blacie książkę kucharską zabraną z domowej biblioteki. Wolałam by nie były ani za słodkie, ani za gorzkie. Musiały mieć odpowiednią konsystencję i kształt. Chciałam, żeby wyszły idealnie. Choć chyba tak naprawdę jedynym problemem była ilość, jaką musiałam zrobić.
 Krążąc po kuchni zerkałam wciąż na zegarek, chociaż dobrze wiedziałam, że mam jeszcze jakieś pół dnia na spokojne przygotowanie wszystkiego. Nagle usłyszałam zbliżające się kroki i wystraszyłam się, że to może Ayato obudził się ze swojej zwyczajowej drzemki. Obróciłam się w pośpiechu, wiedząc, że i tak nie dam rady w żaden sposób ukryć garnków, misek, łyżek ani składników porozkładanych na każdej możliwej wolnej przestrzeni.
 Odetchnęłam z ulgą, widząc, że zamiast Ayato w drzwiach stanął białowłosy wampir.
- Co tu się dzieje? – Zapytał Subaru, obrzucając kuchnię i mnie zaskoczonym spojrzeniem.
- Och, nic takiego – machnęłam lekceważąco ręką. – Postanowiłam zrobić trochę czekoladek.
- To nie zapowiada się na „trochę”…
- Nie marudź, bo nie dostaniesz swojej porcji – pogroziłam mu łyżką, odwracając się z powrotem w stronę garnka stojącego na piecu. – Byłbyś tak dobry i stanął na czatach?
- Co…
- Ostrzegaj, jeśli zobaczysz Ayato.
- Ej!
- Z góry dziękuję, Subaru – powiedziałam, posyłając mu uśmiech przez ramię.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Hej, hej, co tu się wyprawia~?
 Nawet nie odwróciłam się, słysząc głos Kapelusznika. Niewzruszona pomieszałam łyżką zawartość garnka.
- Ach, co gotujesz, Maleńka?
- Będzie mi przeszkadzał. Subaru, zrób z nim coś, proszę.
Białowłosy westchnął, wyraźnie zrezygnowany.
- Słyszałeś Natsuki, wypad – zwrócił się do Laito.
- Subaru, jak ty się zwracasz do swojego starszego brata?
- Zamknij się.
- Niemiły jak zwykle… Hej, Maleńka…
- Papa, Laito – wciąż nie odwracając się, pomachałam wampirowi łyżką.
- Co? Chwila… Subaru, no weź przestań! – Tym podobne protesty słyszałam jeszcze przez kilka sekund, zanim Subaru wreszcie udało pozbyć się Laito. Ponownie mając spokój, wróciłam do robienia czekoladek, nucąc wesoło pod nosem.
 Na szczęście udało mi się dość szybko uporać ze wszystkimi słodkościami, które chciałam zrobić. Oczywiście nie wszystkie wyszły idealnie, zdarzyło się kilka nieudanych, ale i tak byłam zadowolona z ogólnego rezultatu.
 Podzieliłam czekoladki na pięć równych porcji i jedną nieco większą. Wszystkie zapakowałam w papier ozdobny i ozdobiłam kolorowymi wstążkami, do których podoczepiałam małe karteczki zawierające informacje z jakiej to okazji, od kogo i dla kogo.
 Postanowiłam, że pierwszego chcę obdarować Ayato, było to chyba oczywiste. Resztę paczuszek dokładnie pochowałam.

Kilka minut do Walentynek

 Kiedy zbliżała się północ, wyszłam na poszukiwanie Ayato. Nie zastałam go w salonie ani w holu, gdzie zazwyczaj ucinał sobie drzemki. Drzwi do jego pokoju były zamknięte. Na próżno rozglądałam się po ogrodzie. Zdziwiona, postanowiłam wrócić do swojego pokoju i tam na niego zaczekać. W końcu upodobał sobie wpadanie do mojego pokoju w środku nocy.
 Ściskając w dłoniach opakowanie z czekoladkami, wsunęłam się do swojego pokoju. Zapaliłam światło i niemalże dostałam ataku serca, gdy okazało się, że nie jestem sama. Ayato siedział okrakiem na krześle i opierał podbródek na ramionach złożonych na jego oparciu. Zielone oczy wpatrywały się we mnie z uwagą.
- No nareszcie – mruknął wampir, przeciągając się leniwie.
- „Nareszcie”? – Powtórzyłam zbita z tropu.
- Czekałem na ciebie – oznajmił, podnosząc się z gracją ze swojego miejsca.
- Żartujesz? A ja cię szukałam!
- Byłem tu przez cały czas – wzruszył ramionami, podchodząc powoli bliżej.
- No nie wierzę… Chwila… Wszedłeś tu sobie sam? Tak bez pukania i w ogóle?
- Skoro cię nie było…
- Nie słyszałeś, że nie powinno się wchodzić bez pozwolenia do czyjegoś pokoju?
- Czy nie mówiłaś przed chwilą, że mnie szukałaś?
 Westchnęłam dramatycznie. Nasze sprzeczki co raz częściej tak wyglądały.
- Tak, tak. Trzymaj – podałam mu paczuszkę wypełnioną czekoladkami w kształcie serc. – Wesołych Walentynek.
 Wampir uniósł pytająco brwi, przyjąwszy ode mnie prezent.
- No nie patrz tak. I nie czuj się jakiś wyjątkowy, zrobiłam je dla wszystkich – oznajmiłam, chcąc się z nim trochę podrażnić. Oczy Ayato jednak zwęziły się momentalnie, a usta przybrały postać bladej, wąskiej linii.
- Dla wszystkich?
- Owszem.
- Dlaczego?
- Taki zwyczaj, mój drogi. Obowiązkowe czekoladki i te sprawy. Ty i tak dostałeś więcej niż pozostali. Zresztą otwórz i sam zobacz.
 Wampir, wciąż nachmurzony, z ociąganiem rozsupłał wstążeczkę i rozsunął kolorowy papier. Uśmiechnęłam się tryumfalnie, gdy jego spojrzenie padło na największą czekoladkę z ozdobnym napisem z lukru na jej wierzchu.
- Co to znaczy? – Ayato podniósł na mnie wzrok.
- Przecież widzisz. Chyba umiesz czytać? – Rzuciłam żartobliwie
- Hmm… nie umiem się rozczytać – odpowiedział, a  na jego ustach zaczął formować się złośliwy uśmieszek.
- Nie udawaj głupiego!
- Po prostu powiedz mi, co tu pisze.
- Chciałbyś!
- No dalej, Naleśniku. Słucham – wampir odłożył czekoladki i złapał mnie za ramiona, gdy próbowałam się wycofać.
- Hmph… Lubię cię… - mruknęłam cicho, odwracając wzrok.
- Chyba nie dosłyszałem. Możesz powtórzyć?
- Lubię cię! – Wyrzuciłam z siebie, czując wypływający na moją twarz rumieniec. – Zadowolony?
- Powiedzmy – mruknął, unosząc mój podbródek, zmuszając mnie tym samym do spojrzenia mu w oczy. Następnie pochylił się, a nasze usta spotkały się w krótkim pocałunku. Odsunęłam się od niego odrobinę, czując jak zalewa mnie fala gorąca.
- Hmm… nie wolałbyś najpierw chociaż skosztować tych czekoladek?
- Nie muszę – stwierdził, ponownie przyciągając mnie do siebie.
- Czemu?
- Ponieważ wiem… - mruknął, odsłaniając moje ramię, by przyłożyć do niego usta. – Że tu… - Jego usta przesunęły się powoli na moją szyję. – Albo tutaj… jesteś od nich słodsza.
- M-mówisz? – Zapytałam, z trudem panując nad własnym głosem. Czułam, że nie tylko on drży, ale też całe moje ciało.
Poczułam, że Ayato się uśmiecha.
- Nie wierzysz mi? – Zapytał, zatapiając kły w mojej skórze.
 Całym moim ciałem wstrząsnął dreszcz i odruchowo zacisnęłam powieki. Jednak Ayato szybko cofnął się, zlizując krew wypływającą z niewielkich ranek na mojej szyi. Spojrzał mi w oczy, a pełen zadowolenia uśmieszek nie znikał z jego twarzy.
- To samo tyczy się twojej krwi.
- W-wiesz… mimo wszystko, będzie mi przykro, jeśli ich nie zjesz. Trochę się nad nimi napracowałam – odpowiedziałam, udając obrażoną.
 Wampir westchnął dramatycznie, bez żadnego zaproszenia rozsiadając się wygodnie na moim łóżku, z paczuszką z czekoladkami na kolanach. Usiadłam obok niego, na podwiniętej nodze.
- Smacznego – zaśmiałam się, gdy wpatrywał się niezdecydowanie we wnętrze opakowania. – Nie bój się, nie zatrułam ich.
 Ayato spojrzał na mnie kątem oka, wkładając do ust jedną z czekoladek. Musiałam dziwnie wyglądać, wlepiając tak w niego wzrok, ale chciałam widzieć czy mu smakują. Ku mojej radości, twarz wampira rozpromieniła się i szybko sięgnął po następną czekoladkę. Na ten widok nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.
Wampir posłał mi zdziwione spojrzenie.
- Nic, nic, jedz.
- A ty nie zamierzasz?
- Zrobiłam je dla ciebie – wzruszyłam ramionami.
Ayato spojrzał na trzymaną właśnie przez siebie czekoladkę, po czym, zanim zdążyłam zareagować, wsunął mi ją do ust. Zaskoczona, niemal się nią zakrztusiłam.
- Hej! Ostrzegaj chociaż zanim zrobisz coś takiego! – Pisnęłam, po jej przełknięciu.
- Hmm… A czy przed czymś takim też mam ostrzegać?
 Wampir pochylił się w moją stronę, łapiąc mnie za tył głowy i po raz kolejny mnie pocałował. Pod naciskiem jego chłodnych warg, rozchyliłam nieco własne, czując jednocześnie słodycz czekolady wypełniającą moje usta.
 Były to moje pierwsze Walentynki, które mogłam spędzać z jakiegoś powodu. Zielonookiego, wampirzego powodu. I były to jak na razie moje najlepsze Walentynki.



*Nawiązanie do „giri choko” – „obowiązkowych czekoladek”, czyli zwyczaju w Japonii, polegającym na dawaniu przez kobiety czekoladek mężczyznom, u których mają one jakiś „dług”.

14 komentarzy:

  1. Jej, jaki smieszny i fajny rozdzial. A co z reszta rodzinki chcialabym przeczytac jakie wyrazy twarzy przybiora kiedy dostana czekoladki. Nie moge sie doczekac nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra bonu. Możesz w miarę możliwości pisać częściej rozdziały np.co 10 dni pliss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej wątpię. Jak już wcześniej wspominałam, to nie zależy tylko ode mnie, ale również m.in. od szkoły.

      Usuń
    2. Szkoła niszczy życie prywatne

      Usuń
  3. Super rozdział ale mogłabyś pisać częściej np. co 10-15 dni pliss

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa. Jaki cudowny bonus. <3 Tak długo czekałam na nexta, a tu taka mała niespodzianka. Mam nadzieję, że next niedługo i twoja wena twórcza już cię nie opuści ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super. Uwielbiam twój charakter pisma. Jest taki żywy. Boski rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem jak trudno jest pisać regularnie bo sama mam bloga, a nauczyciele są okropni i dużo zadają przez co blogerzy rzadko dają rozdziały. :(
    Ale przechodząc do opowiadań to są mega: )

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest juz gdzies ten OVA po polsku :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że nie. Dlatego ja oglądałam po angielsku :3

      Usuń
  8. ooo cudo...Ayato szybko się rozchmurzył, myślałam,ze będzie dalej drążył temat z tym,że nie tylko on dostał czekoladki, ciekawe co przygotuje dla niej na biały dzień ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniale, no naprawdę pięknie, czekoladki Ayato zachwycony choć inną słodycz pragnie... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń