Ariana | Blogger | X X

niedziela, 17 marca 2019

We don't talk anymore: 10



[161003, Jimin]

Późnym popołudniem następnego dnia całą szóstką wybrali się do szpitala. Choć Jungkook pozostawał nieprzytomny i nie mogli nawet wejść do jego pokoju, chcieli spędzić trochę czasu bliżej niego. Poza tym, choć żaden z nich nie przyznał tego na głos, po cichu liczyli na to, że może akurat wtedy się obudzi.


Na miejscu zjawili się niemal pod sam koniec pory odwiedzin, w związku z tym nie spodziewali się nikogo tam zastać. Rodzice Jungkooka bowiem o tej porze znajdowali się już w hotelu, a przyjaciele zostali poinformowani o braku możliwości odwiedzin. Dlatego Jimin zdziwił się, kiedy na spotkanie wyszła im dziewczyna na oko w wieku Jungkooka.

– Należycie do tego samego zespołu co Jungkook, prawda? – zwróciła się do nich bez przywitania. Zniżyła przy tym głos zupełnie, jakby obawiała się, że ktoś może ją podsłuchiwać.

– Zgadza się – potwierdził Namjoon, lustrując ją uważnym spojrzeniem. – Można wiedzieć kim jesteś?

– Och, przepraszam. – Dziewczyna pospiesznie skłoniła głowę. – Nazywam się Hwang Eunbi. Znam Jungkooka ze szkoły. Dowiedziałam się o jego wypadku z mediów.

– Tak... Niestety wciąż nie odzyskał przytomności i nie można go odwiedzać – wyjaśnił Hoseok. – Ale miło, że przyszłaś.

Eunbi westchnęła i przytuliła do piersi trzymaną w dłoniach torebkę.

– To okropne. Czy to jego wina?

– Jego? – powtórzył Jimin.

– Lee Donghana.

Dziewczyna skrzywiła się, widząc niezrozumienie na ich twarzach.

– A więc wam w końcu nie powiedział.

Jimin i Taehyung wymienili zaniepokojone spojrzenia.

– O czym? – zapytali jednocześnie.

Eunbi zerknęła w kierunku pomieszczenia, w którym leżał Jungkook.

– Mam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe.

Hwang Eunbi opowiedziała im zatem wszystko, co sama wiedziała na temat konfliktu Jungkooka z Lee Donghanem. Zaczęła od ich pierwszego spotkania, a zakończyła na tym jak trzydziestego września znalazła pobitego Jungkooka w pustej sali lekcyjnej. Powiedziała im również, jak wymogła wtedy na nim obietnicę, że sam im o tym opowie zaraz po powrocie do dormu.

Jimin nie miał czasu na przetrawienie tych rewelacji ani na odczucie kolejnych wyrzutów sumienia, gdyż chwilę po tym, jak dziewczyna przestała mówić, z sali Jungkooka wypadła zaaferowana pielęgniarka. Wystarczyło mu jedno spojrzenie na jej rozradowaną twarz, by wiedzieć, że jego przyjaciel odzyskał przytomność.



[161004, Jungkook]

Otworzył oczy jedynie po to, by niemal od razu je zamknąć, oślepiony jaskrawym światłem. Jęknął. Głowa bolała go tak bardzo, jakby miała zaraz pęknąć. Nie było co prawda aż tak źle, jak za pierwszym razem, gdy odzyskał przytomność, ale wracanie do rzeczywistości wciąż nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń. Z chęcią cofnąłby się znów w mrok wypełniony dziwnymi snami, ale za to nie przysparzający mu bólu. Uniemożliwiło mu to jednak nagłe poruszenie wokół niego i głosy, które zdawały się dobiegać z każdej możliwej strony. Początkowo wychwytywał tylko strzępy wypowiedzi.

– ...kook-ah!

– Nie... na niego!

– Słyszeliście, co powiedział...

Gdy ponownie uniósł powieki, w pomieszczeniu zapanowała cisza. Odczekał chwilę, by jego wzrok przyzwyczaił się do wszechobecnej jasności, a następnie rozejrzał się wokół siebie. Kiedy przesunął wzrokiem po twarzach sześciu osób otaczających jego łóżko, kąciki jego ust drgnęły i powoli uniosły się w górę.

– Co... – Zmarszczył brwi, słysząc własny, zachrypnięty od dłuższego nieużywania głos. Odchrząknął i spróbował ponownie się odezwać. – Co wy tu... robicie?

Yoongi prychnął.

– Ciebie też miło widzieć.

– Domyślam się – powiedział Jungkook. Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy. Chciał usiąść, ale gdy tylko się ruszył, Hoseok doskoczył do niego, niemal przewracając przy tym krzesło, na którym siedział.

– Nie podnoś się. Lekarz zabronił ci się za dużo ruszać.

– Pewnie zabronił też takich masowych odwiedzin, a jednak tu jesteście.

– Wytargowaliśmy pięć minut na przywitanie się. – Wyjaśnił Seokjin, puszczając do niego oczko. – Kiedy chcę, potrafię być bardzo przekonujący.

Jungkook zaniósł się śmiechem, od którego rozbolały go żebra. Skrzywił się. Właśnie miał ponownie się odezwać, kiedy poczuł czyjś dotyk na swojej ręce, a do jego uszu dobiegło ciche łkanie. Zaskoczony odwrócił głowę w kierunku źródła dźwięku. Był nim Jimin, kurczowo zaciskający palce na jego dłoni.

– Jungkookie, ja... – Głos mu się załamał. Trzęsąc się, pochylił głowę tak nisko, aż jego czoło dotknęło materaca, na którym leżał Jungkook. – Tak bardzo przepraszam. To wszystko moja wina! Gdybym wtedy... to ty byś nie...

– Jimin – zaczął miękko Namjoon, ale urwał widząc że to Jungkook chciał przemówić. Skinął mu głową, a ten odetchnął głęboko.

– Jimin-hyung. To nie była twoja wina. Ani żadnego z was – dodał szybko, spoglądając po kolei na wszystkich zebranych. – To ja miałem przed wami sekrety. To ja zachowałem się jak palant.

– Trudno się z tym nie zgodzić – rzucił Seokjin.

– Dzięki, hyung – mruknął Jungkook. W następnej chwili jednak spoważniał. Uniósł wzrok ku sufitowi i przygryzł dolną wargę. – Ja... Nie chciałem was martwić.

– Coś ci nie wyszło – skwitował Yoongi, co wywołało zgodny pomruk u pozostałych.

Jungkook uśmiechnął się krzywo.

– Tak, co do tego...

– Już o wszystkim wiemy, Jungkookie – powiedział łagodnie Taehyung, przygładzając delikatnie kosmyki na jego głowie.

– Wiecie? – zapytał głucho Jungkook. Choć poczuł zdziwienie, to nie mógł również ukryć ulgi, która rozlała się powoli po jego ciele. Miał wrażenie, że z jego ramion spadł ogromny ciężar.

– Nie przejmuj się tym teraz – uprzedził go Namjoon. – Najważniejsze jest teraz to, że znowu jesteś z nami. Skup się na powrocie do zdrowia.

Jungkook skinął głową. Był zdeterminowany, żeby jak najszybciej wyjść ze szpitala i zrekompensować jakoś wszystkim ostatnie wydarzenia. Musiał odbudować to szczęście, do którego rozbicia doprowadził. Przynajmniej czuł, że znalazł się już na dobrej ku temu drodze.

Ale najpierw...

– Jimin-hyung, przestań już płakać! – zawołał, stukając palcami w dłoń przyjaciela.

Jimin poderwał głowę i popatrzył na niego błyszczącymi oczami.

– Ja wcale nie płaczę!

I w tej właśnie chwili po jego policzkach spłynęły dwie, nie dające się przeoczyć łzy. Wszyscy zebrani parsknęli w reakcji zgodnym śmiechem, co z kolei przypomniało personelowi szpitala, że wytargowane pięć minut już dawno minęło.

____________________________

Następna i ostatnia aktualizacja: 190324


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz