Ariana | Blogger | X X

niedziela, 24 lutego 2019

We don't talk anymore: 7



[160930, Jimin]
Kiedy drzwi dormu ponownie się otworzyły, Jimin wciąż siedział na krześle w kuchni, ze wzrokiem wbitym w miejsce, gdzie jeszcze niedawno leżały szklane odłamki. Usłyszawszy nawoływanie Taehyunga, uniósł głowę z kolan przyciągniętych do klatki piersiowej.
– W kuchni! – zawołał w odpowiedzi.
Po chwili więc reszta zespołu wpadła do pomieszczenia, od razu ożywiając panującą w nim atmosferę. Seokjin i Hoseok głośno o czymś dyskutując zaczęli szperać w kuchennych szafkach, zapewne w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Namjoon opadł na krzesło po przeciwnej stronie stołu, a Taehyung stanął za Jiminem, kładąc dłonie na oparciu jego krzesła. 
– Jungkook jeszcze nie wrócił? – zapytał lider.
Jimin spiął się i ponownie spuścił wzrok na podłogę, jakby wciąż mógł na niej dostrzec potłuczone szkło. 
– Wrócił – odparł cicho, z wahaniem. Próbował znaleźć odpowiednie słowa, za pomocą których mógłby opowiedzieć to, co się wydarzyło.
– Znowu zabarykadował się w swoim pokoju? – zapytał Seokjin.
– Nie. – Jimin pokręcił głową i przygryzł dolną wargę. – On…
Taehyung musiał wyczuć jego zdenerwowanie, bo przeniósł dłonie na jego ramiona i lekko je ścisnął. 
– Coś się stało?
Hoseok odwrócił się od lodówki, a Seokjin odłożył plastikowy kubeczek z zupką błyskawiczną. Teraz już wszyscy w pomieszczeniu wpatrywali się w Jimina.
– C o  się stało? – Taehyung przekształcił swoje pytanie.
Jimin wykręcił nerwowo ręce i ze spuszczoną głową opowiedział o wydarzeniach, które rozegrały się po powrocie Jungkooka z zajęć. 
– Nie powinienem był na niego wrzeszczeć – powiedział na koniec, przeczesując włosy palcami.
Z każdym kolejnym wypowiadanym słowem, rosło w nim poczucie winy.
– Jak dawno wyszedł? – zapytał Namjoon.
Jimin spojrzał na wyświetlacz telefonu leżącego na blacie. Zmarszczył brwi.
– Jakąś godzinę temu? – mruknął. – Mniej więcej.
– Próbowałeś do niego zadzwonić? – drążył lider.
Jimin odwrócił wzrok. Pokręcił przecząco głową.
– Ja spróbuję – oświadczył Taehyung i czym prędzej sięgnął po swoją komórkę. Kiedy chwilę później opuścił ją, marszcząc brwi i nie odzywając się nawet słowem, Jimin poczuł niepokojące ukłucie w klatce piersiowej.
– Gdzie mógł pójść o tej porze? – zastanawiał się na głos Seokjin, z powątpiewaniem przyglądając się kolejnej próbie Taehyunga. – Jest teraz w Seulu ktoś z jego rodziny albo przyjaciół?
– Chyba nie, przynajmniej ja nie kojarzę – odparł Hoseok. Spochmurniał, gdy jego wzrok padł na okno, o które właśnie zaczęły rozbijać się krople wody. – Niedobrze.
Jimin nie był w stanie dłużej usiedzieć na miejscu. Zerwał się ze swojego krzesła i bez słowa ruszył w kierunku drzwi wyjściowych.
– Gdzie ty idziesz? – zawołał za nim Jin.
– Szukać go – odparł po prostu, zarzucając na siebie kurtkę, a następnie, zupełnie ignorując okrzyki protestu pozostałych, opuścił dorm.
~*~
Szczerze powiedziawszy, nie miał żadnego konkretnego pomysłu na to, gdzie zacząć swoje poszukiwania. Na początek postanowił sprawdzić okolicę dormu, jednocześnie próbując dodzwonić się do Jungkooka. W obu przypadkach – na próżno. A jakby tego wszystkiego było mało, deszcz przybrał na sile. To już nie były pojedyncze krople rozbijające się to tu, to tam. Nie. Z nieba lała się prawdziwa ściana wody, utrudniająca widoczność i przyprawiająca Jimina o dreszcze.
– Nie mógł wybrać sobie lepszych warunków na ucieczkę, co? – mruknął z przekąsem i mocniej naciągnął kaptur kurtki na głowę. Na niewiele mu się to zdało.
Wciąż dręczyły go wyrzuty sumienia, ale nie mógł też pozbyć się urazy, jaką odczuwał wobec Jungkooka. Przecież nie chciał źle. Nie sądził, że jego przyjaciel mógłby tak zareagować. Skąd miał wiedzieć, przez co przechodził i co siedziało w jego głowie, jeśli on nie chciał mu o tym opowiedzieć?
– Gdzie jesteś? – wymamrotał, próbując dostrzec coś w strugach deszczu, z telefonem przyklejonym do ucha.
Nagle tuż obok niego zatrzymał się samochód. Zaaferowany, pewnie nawet nie zwróciłby na niego uwagi, gdyby szyba po stronie kierowcy nie opuściła się w dół, a z wnętrza nie wystrzeliła w jego kierunku czyjaś ręka.
– Wsiadaj!
– Co się… – Jimin cofnął się odruchowo. Otworzył szerzej oczy, kiedy zobaczył, kto siedział za kierownicą. – Seokjinie-hyung?
– Nie będę się powtarzał. W tej chwili wsiadaj do samochodu.
– Co tu robisz? – zapytał, posłusznie zajmując miejsce na tylnym siedzeniu pojazdu. Na suchym siedzeniu. Skrzywił się, widząc krople wody skapujące z niego na tapicerkę. – Wszystko zamoczę.
– Trzeba  było pomyśleć o tym zanim wypadłeś z domu jakby cię gonili. Chciałeś, żebyśmy mieli dwóch zaginionych członków?
Słowa Seokjina jeszcze bardziej wzmogły dręczące go wyrzuty sumienia. Poczuł się podle.
– Przepraszam, hyung…
– No już. Wszyscy jesteśmy zdenerwowani, to normalne. 
Dopiero w tej chwili Jimin zdał sobie sprawę z obecności Taehyunga, siedzącego na przednim miejscu pasażera. Przyjaciel uśmiechnął się do niego pocieszająco, wsuwając głowę między oparcia foteli.
– To co, w drogę? – odezwał się Seokjin, odetchnąwszy głęboko.
– Dokąd? – spytał Jimin.
Jin posłał mu zdziwione spojrzenie za pomocą lusterka wstecznego.
– Jak to dokąd? Na poszukiwania naszego najmłodszego, oczywiście. Autem będzie szybciej. I bardziej sucho.
– Hoseok-hyung i Namjoon-hyung zostali na wszelki wypadek w dormie – dodał Taehyung w chwili, gdy Seokjin ponownie uruchomił silnik i włączył się do ruchu.
Jimin skinął głową i wbił wzrok w mokrą szybę po swojej stronie, mając szczerą nadzieję na zobaczenie za nią Jungkooka. Mijały jednak minuty, a nie wyglądało na to, by jego życzenie miało się w najbliższym czasie spełnić. Kiedy wyrzuty sumienia oraz poczucie winy zaczęły ustępować większemu z każdą chwilą strachowi, rozdzwonił się telefon Seokjina, wlewając nowe pokłady nadziei do jego serca. Taehyung pochylił się nad komórką leżącą na desce rozdzielczej.
– To Yoongi-hyung.
Jimin dostrzegł w lusterku, że Seokjin zmarszczył brwi.
– Odbierz i daj na głośnomówiący. – Odczekał aż Taehyung spełnił jego prośbę, po czym odezwał się nieco głośniej. – Cześć. Nie wiem, czy wiesz już o sytuacji z Jungkookiem, ale właśnie go szukamy.
– Tak, ja… – Głos w słuchawce zamilkł na chwilę, tak jakby Yoongi szukał właściwych słów. – Dzwonię w tej sprawie.
– Znalazł się?
Jimin wstrzymał oddech, czekając na odpowiedź. Miał wrażenie, że pozostała dwójka zrobiła to samo.
– Tak, ale… – Yoongi ponownie urwał w pół zdania. To nie było do niego podobne. Mimo to, w pierwszej chwili Jimina zalała fala ulgi. Znalazł się! Naprawdę się znalazł i po powrocie będą mogli porozmawiać na spokojnie. Tym razem go wysłucha i dopilnuje, żeby wszystko dobrze się ułożyło. Najważniejsze, że się znalazł...
Dopiero potem dotarło do niego, że Yoongi wcale nie brzmiał tak, jakby odnalezienie Jungkooka sprawiło mu radość. Brzmiał…
– Dziwnie brzmisz – Seokjin wypowiedział na głos jego myśli. – Stało się coś?
Po drugiej stronie zapadła cisza. Jiminowi przemknęło przez myśl, że Yoongi się rozłączył, ale telefon trzymany przez Taehyunga wciąż wyświetlał informację o trwającym połączeniu. 
Jimin pochylił się do przodu. Serce zabiło mocniej, niespokojniej w jego piersi. Choćby chciał, nie potrafił pozbyć się złych przeczuć. Widział zdezorientowany wyraz twarzy Taehyunga i palce Seokjina tak mocno zaciśnięte na kierownicy, że aż pobielały mu kłykcie.
– Yoongi – ponaglił Jin.
We wnętrzu samochodu rozległ się dziwny świst, kiedy Yoongi westchnął.
– Jungkook – wykrztusił w końcu. Jego głos drżał, co nie mogło zwiastować niczego dobrego. – Jungkook miał wypadek.

______________________________
Następna aktualizacja: 190303


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz