Ariana | Blogger | X X

niedziela, 3 marca 2019

We don't talk anymore: 8


[160930, Jimin]

Wszystko to, co wydarzyło się w czasie pomiędzy rozmową telefoniczną z Yoongim a przybyciem do szpitala, Jimin pamiętał jak przez mgłę. Od rapera nie dowiedzieli się wiele. Podał im tylko adres szpitala, do którego zabrano Jungkooka, a potem się rozłączył. Początkowy niepokój wywołany ucieczką najmłodszego przyjaciela przerodził się w potworny strach. Jimin nie wiedział, czego się spodziewać. Chciał wierzyć, że za słowem „wypadek", jakie padło z ust Yoongiego, kryło się coś niegroźnego, na przykład lekkie stłuczenie albo jakaś drobna kontuzja. Jednakże stan, w jakim musiał się znajdować podczas tej krótkiej rozmowy nie pozwolił mu żywić zbyt wielkiej nadziei. Po jego głowie krążyły więc same czarne myśli.



W szpitalu, tuż przy wejściu, czekał już na nich Namjoon. Przywitał się z nimi lekkim skinieniem głowy, po czym poprowadził ich jednym z wielu niemal identycznych korytarzy, jednocześnie zdradzając im tyle, ile sam wiedział.

Okazało się, że kilkadziesiąt minut po ucieczce z dormu, Jungkooka potrącił samochód. Chłopak doznał na tyle poważnych obrażeń, że od momentu wypadku był nieprzytomny. Jako że nie miał przy sobie żadnych dokumentów, lekarz skontaktował się z osobą, do której Jungkook próbował się dodzwonić tuż przed zdarzeniem. Osobą tą był Yoongi, który... No cóż.

Min Yoongi siedział zgarbiony na plastikowym, szpitalnym krześle, ukrywając twarz w dłoniach. Nie odezwał się, kiedy podeszli. Nie podniósł głowy, w ogóle się nie poruszył. Zdawał się zupełnie nie zwracać uwagi na swoje otoczenie.

Siedzący obok niego Hoseok trzymał dłoń na jego plecach, chociaż sam też wyglądał tak, jakby potrzebował pocieszenia. Na ich widok spróbował się uśmiechnąć, ale nie do końca mu to wyszło.

– Co z nim? – zapytał Seokjin.

Hoseok wzruszył bezradnie ramionami i pokręcił lekko głową.

– Nie chcą nam nic powiedzieć.

– Musimy zaczekać... – Namjoon wykonał bliżej nieokreślony ruch ręką, by następnie wsunąć palce we włosy. – Aż ktoś przyjdzie.

Jimin przysłuchiwał się tej wymianie zdań, ale czuł się tak, jakby to wszystko nie działo się naprawdę, jakby tylko oglądał zupełnie go nie dotyczący film.

Ostrożnie stawiając stopy, aby przypadkiem grunt całkowicie mu się spod nich nie usunął, podszedł do rzędu krzeseł ustawionych pod ścianą i opadł na miejsce po drugiej stronie Sugi. Dopiero gdy Taehyung, który za nim podążył, złapał go za rękę, Jimin zdał sobie sprawę, że jego palce niekontrolowanie drżały. Odwzajemniwszy blady uśmiech przyjaciela, zacisnął je na jego dużej, ciepłej dłoni. Ten dotyk dodał mu choć odrobinę otuchy i wiedział, że Taehyung potrzebował go równie mocno jak on sam.



[161001, Jimin]

W szpitalu spędzili prawie całą noc. Dopiero nad ranem menadżerowi i pracownikom szpitala udało się przekonać ich do powrotu do dormu.

Wszelkie aktywności zespołu zostały oficjalnie wstrzymane. Jimin nawet nie wyobrażał sobie, że mogłoby być inaczej. W obecnym stanie i tak prawdopodobnie żaden z nich nie potrafiłby skupić się na pracy. Stres zżerał ich od środka. Nie byli przygotowani na taką sytuację i nie umieli sobie z nią poradzić. Jasne, czasem któryś z nich odnosił taką czy inną kontuzję lub chorował, ale nigdy żaden nie miał tak poważnego wypadku. Był to dla nich okropny cios. Tym bardziej, że Jungkook wciąż pozostawał nieprzytomny. Podczas następnego dnia każdy z nich próbował na swój sposób zająć czymś swoje myśli. Yoongi był chyba jedynym, który próbował pracować. Próba ta jednak zakończyła się jedynie przeraźliwą kakofonią dźwięków, kiedy raper zaczął ze złością uderzać w klawisze keybordu.

Ostatecznie zebrali się wszyscy razem, gdyż okazało się, że swoje towarzystwo był tym, czego w tej chwili właśnie najbardziej potrzebowali. Nie rozmawiali ze sobą zbyt wiele. Nie musieli. Po prostu  b y l i  i to im wystarczało.

Siedzieli właśnie od dłuższego czasu w pokoju wspólnym, pogrążeni w ciszy oraz własnych myślach, gdy nagle jeden z nich pękł zupełnie jak rzucona przez niego szklana butelka. Odłamki rozprysnęły się po podłodze ochlapanej ciemnym napojem.

– Yoongi! – zawołał zaskoczony Hoseok, pospiesznie wyjmując z uszu słuchawki. – Co się stało?

Yoongi nie odpowiedział od razu. Przez kilka długich jak wieczność sekund stał wpatrzony w mieszaninę coli i szkła na podłodze. Jego ramiona unosiły się i opadały przy każdym zbyt ciężkim oddechu. Nikt z nich nie ośmielił się odezwać ani wykonać żadnego ruchu.

– Żartujesz? – przemówił w końcu, unosząc głowę. – Czy ty jesteś, kurwa, poważny?

– Yoongi-hyung... – głos ugrzązł w gardle Jimina, gdy ten dojrzał zmęczenie i ból wypisane na twarzy przyjaciela. Z jego zaczerwienionych i podkrążonych oczu zniknął wszelki blask.

– O co chodzi? – dokończył pytanie Seokjin.

Yoongi się zaśmiał. Był to nieprzyjemny, ochrypły dźwięk tak daleki od jego normalnego, radosnego śmiechu, że Jimin aż się wzdrygnął.

– O co chodzi? – powtórzył Yoongi. Westchnął i potarł dłonią twarz. – O to, że on tam leży z mojej pierdolonej winy i nawet nie wiadomo, czy się obudzi.

– Nie mów tak – zaprotestował Taehyung.

– Jak? Że to moja wina czy że może się nie obudzić?

– Obu – odparł Jimin. – To nie...

– Przecież wszyscy wiecie, że to prawda! – Krzyk Yoongiego sprawił, że Jimin poczuł bolesne ukłucie w klatce piersiowej i przymknął powieki. – Gdybym wtedy odebrał ten pieprzony telefon, to może nic by się nie stało. A tak? Nie wiadomo, kiedy się obudzi. Nie wiadomo, c z y się obudzi. A nawet jeśli tak, to nie wiadomo, ile potrwa rehabilitacja. Co jeśli nigdy nie wróci do pełni zdrowia?

– Yoongi...

– On może zostać pierdolonym warzywem! I to przeze mnie!

Jimin zapadł się bardziej w fotel, na którym siedział. Bał się przyznać to na głos, ale miał podobne obawy do Yoongiego. Z tym, że za winnego tego wszystkiego uważał siebie.

– Jeśli ktoś tu zawinił, to w pewnym sensie każdy z nas – odezwał się milczący do tej pory Namjoon. Podniósł się ze swojego miejsca i stanął przed Yoongim. – Zawiniliśmy, bo byliśmy dla niego za słabym oparciem, bo zbyt późno dostrzegliśmy, że coś się dzieje. Ale w żadnym razie nie przyczyniliśmy się do tego wypadku. To nie było zależne od któregokolwiek z nas. Taka sytuacja mogła tak naprawdę mieć miejsce gdziekolwiek i kiedykolwiek. – Położył rękę na ramieniu Yoongiego, który spuścił głowę w próbie ukrycia łez spływających po jego policzkach. – Przestań się obwiniać, hyung. Jungkookowi to nie pomoże. I zobaczysz, jeszcze wszystko dobrze się ułoży. To silny i bardzo uparty chłopak. Nie przegra tak łatwo.

– Obyś miał rację.

_____________________________
Następna aktualizacja: 190310


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz