Postanowiłam, że napiszę nowy rozdział jeszcze przed końcem tego miesiąca. A co! I się udało~. Mam nadzieję, że się wam spodoba i że podzielicie się ze mną swoimi opiniami :3 P.S. Jakiś czas temu założyłam konto na Twitterze, więc, jeśli ktoś chce, to tam zapraszam ^^ Ach, jeszcze jedno – dzisiaj dodałam także nowy rozdział mojej historii Interview with BTS. Zapraszam do czytania!
Poszukiwania
Zaraz
po powrocie do posiadłości Ayato zwołał rodzinną naradę. A raczej po prostu
wołał wszystkich i wyklinał ich tak długo, dopóki się nie zjawili. Bracia pojawiali
się kolejno, jeden po drugim w salonie, a ja przez cały ten czas siedziałam
pogrążona w myślach na kanapie i skubałam nerwowo nitkę wystająca z rękawa
mojego swetra.
- Możesz łaskawie wyjaśnić, po co tu nas wszystkich ściągnąłeś? – zapytał Reiji, opadając na jeden z foteli. Zerknął na chwilę na mnie, po czym wrócił spojrzeniem do swojego brata. Tak jak pozostali czekał na wyjaśnienia.
- Co było tak ważne, że aż musiałeś wyrwać mnie ze snu? – warknął niezadowolony Subaru.
- Serio, braciszku, o co chodzi? – dodał Laito. – Jesteś strasznie poważny. To aż przerażające.
Ayato skrzyżował ramiona na torsie. Powiódł wzrokiem po swoich braciach, a potem opadł na kanapę obok mnie i skinął na mnie głową.
- Wie.
- Powiedziałeś jej wszystko? – spytał Shu, unosząc w zdziwieniu brwi.
Ayato skinął głową, a wtedy spojrzenia całej szóstki spoczęły na mnie. Laito gwizdnął cicho. Reszta wpatrywała się we mnie w milczeniu, ale wszyscy wyraźnie oczekiwali na jakąś reakcję z mojej strony. Westchnęłam. Przyciągnęłam jedno kolano do klatki piersiowej i oparłam na nim podbródek.
- No i co tak patrzycie? – spytałam, przyglądając się im. – Czego ode mnie oczekujecie, huh? – Wszyscy milczeli, więc prychnęłam. – Naprawdę nie rozumiem, czemu nie mogliście mi tego wcześniej powiedzieć, bo na reputacji wam raczej nie zależało, prawda?
Kanato wtulił twarz w pluszowe ciałko swojego misia, Subaru odwrócił wzrok, a Reiji jedynie poprawił okulary.
- Maleńka – zaczął Laito. Uśmiechnął się lekko, gdy spiorunowałam go wzrokiem. – To nie…
- Mniejsza z tym – syknął Ayato, zakładając nogę na nogę. – O tym możemy sobie porozmawiać innym razem. Teraz mamy coś ważniejszego na głowie.
- To znaczy? – Reiji oparł podbródek na dłoni. Wyglądał na zaintrygowanego.
Ayato popatrzył na mnie znacząco, a ja zapragnęłam wtopić się w kanapę. Wiedziałam, do czego zmierzał.
- Powiedz im.
Skrzywiłam się. Nie chciałam robić tego kolejny raz, ale wyglądało na to, że nie miałam innego wyjścia. Zrezygnowana odchyliłam głowę na oparcie kanapy i wpatrując się w sufit, zaczęłam beznamiętnym tonem mówić dokładnie o tym samym, co wcześniej tej nocy zdążyłam wyznać Ayato. Mówiłam o tym wszystkim w taki sposób, jakby dotyczyło to zupełnie kogoś innego, a nie mnie. Skąd brało się moje podejście? Czy po prostu już się poddałam? Nie byłam pewna. Czułam jednak, jakbym znajdowała się na przegranej pozycji. Bynajmniej nie oznaczało to, że zamierzałam się poddać.
Kiedy skończyłam mówić, w pokoju zapanowało nagłe ożywienie.
- Dlaczego nie mówiłaś nic wcześniej? – zapytał Subaru, który oderwał się od ściany i podszedł bliżej.
Wyrzuciłam ramiona w powietrze.
- Kolejny! Mogę zadać wam dokładnie to samo pytanie. Zresztą, już mówiłam, że nie widziałam w tym sensu, skoro Reiji nie potrafił do tej pory nic wymyślić.
Siedzący obok mnie wampir posłał mi groźne spojrzenie.
- Reiji powiedz, że będziesz w stanie coś zrobić – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Okularnik pokręcił głową, pocierając podbródek palcami. Zdawał się poważnie nad tym zastanawiać, więc wszyscy umilkli w oczekiwaniu. W końcu wampir wzruszył ramionami.
- Nie wiem.
Nawet nie zarejestrowałam, kiedy Ayato się poruszył. W jednej chwili siedział tuż obok mnie, a w drugiej pochylał się już nad Reijim, zaciskając pięść na kołnierzu jego koszuli.
- Dobrze ci radzę, lepiej się zastanów. – Ayato wymawiał słowa cicho i powoli, co tylko nadawało im powagi. Brzmiały jak groźba, a o to pewnie właśnie mu chodziło. – I coś wymyśl, bo jak nie…
- Ayato! – zawołałam. Niepotrzebne nam teraz były rodzinne kłótnie, które mogłyby się przerodzić w rękoczyny, znając moje szczęście i temperamenty braci. – Uspokój się i zostaw go!
Młodszy wampir jeszcze przez kilka sekund wpatrywał się morderczym wzrokiem w swojego przyrodniego brata, po czym w końcu puścił go z warknięciem i wrócił na swoje miejsce.
Stojący obok mnie Laito pochylił się nad moim ramieniem.
- Nieźle, maleńka, kiedy tak go wytresowałaś?
- Laito…
- Okay, okay, nic nie mówię. – To powiedziawszy, uniósł dłonie w geście poddania. Westchnęłam.
Reiji otrzepał swoje ubranie i wygładził materiał, który pogniótł Ayato.
- Mogłeś mi po prostu dać dokończyć – stwierdził. – Powiedziałem, że nie wiem, bo taka jest prawda. Nie mam pewności, czy będę w stanie znaleźć jakieś rozwiązanie, gdyż ostatnim razem mi się to nie udało. Istnieje jednak spore ryzyko, że może się to…
- Nie udać – dokończyłam za niego. – A Cordelia będzie żyła tak długo, jak długo mam w sobie jej serce, czyli… Póki żyję.
- Ty… - Ayato zmrużył gniewnie oczy.
- Tylko dlaczego tracę pamięć? – zwróciłam się do okularnika, ignorując jego brata.
- Zapewne tak właśnie działa ta trucizna, którą ci podano. W połączeniu z obecnością Cordelii powoli wyniszcza twój umysł.
- Czyli tak, jak myślałam… - mruknęłam, zsuwając się niżej na swoim miejscu.
- Czego potrzebujesz, żeby znaleźć jakieś rozwiązanie? – wtrącił się znowu Ayato.
- Spróbować znaleźć – poprawił go Reiji. – Żeby cokolwiek zrobić, musiałbym mieć jakąś próbkę tej trucizny.
- Skąd my ją niby weźmiemy?
Nagle coś mi zaświtało. Wyprostowałam się gwałtownie, przyciągając tym samym uwagę braci Sakamaki.
- Mam pomysł – oznajmiłam. – Znam kogoś, kto może coś wiedzieć lub nawet mieć potrzebną próbkę.
Ayato przyjrzał się i jakby wyczytał z mojej miny, o kogo mi chodzi. Od razu potrząsnął głową.
- O nie, nie ma mowy. Mówiłem ci już…
- Ja też ci mówiłam. To dobre wyjście, on naprawdę może nam pomóc.
Wzdrygnęłam się, słysząc zgrzytanie jego zębów, ale nie miałam zamiaru ustąpić. Dzielnie wytrzymałam jego spojrzenie.
- Zadzwonię do niego i koniec kropka.
- Możesz łaskawie wyjaśnić, po co tu nas wszystkich ściągnąłeś? – zapytał Reiji, opadając na jeden z foteli. Zerknął na chwilę na mnie, po czym wrócił spojrzeniem do swojego brata. Tak jak pozostali czekał na wyjaśnienia.
- Co było tak ważne, że aż musiałeś wyrwać mnie ze snu? – warknął niezadowolony Subaru.
- Serio, braciszku, o co chodzi? – dodał Laito. – Jesteś strasznie poważny. To aż przerażające.
Ayato skrzyżował ramiona na torsie. Powiódł wzrokiem po swoich braciach, a potem opadł na kanapę obok mnie i skinął na mnie głową.
- Wie.
- Powiedziałeś jej wszystko? – spytał Shu, unosząc w zdziwieniu brwi.
Ayato skinął głową, a wtedy spojrzenia całej szóstki spoczęły na mnie. Laito gwizdnął cicho. Reszta wpatrywała się we mnie w milczeniu, ale wszyscy wyraźnie oczekiwali na jakąś reakcję z mojej strony. Westchnęłam. Przyciągnęłam jedno kolano do klatki piersiowej i oparłam na nim podbródek.
- No i co tak patrzycie? – spytałam, przyglądając się im. – Czego ode mnie oczekujecie, huh? – Wszyscy milczeli, więc prychnęłam. – Naprawdę nie rozumiem, czemu nie mogliście mi tego wcześniej powiedzieć, bo na reputacji wam raczej nie zależało, prawda?
Kanato wtulił twarz w pluszowe ciałko swojego misia, Subaru odwrócił wzrok, a Reiji jedynie poprawił okulary.
- Maleńka – zaczął Laito. Uśmiechnął się lekko, gdy spiorunowałam go wzrokiem. – To nie…
- Mniejsza z tym – syknął Ayato, zakładając nogę na nogę. – O tym możemy sobie porozmawiać innym razem. Teraz mamy coś ważniejszego na głowie.
- To znaczy? – Reiji oparł podbródek na dłoni. Wyglądał na zaintrygowanego.
Ayato popatrzył na mnie znacząco, a ja zapragnęłam wtopić się w kanapę. Wiedziałam, do czego zmierzał.
- Powiedz im.
Skrzywiłam się. Nie chciałam robić tego kolejny raz, ale wyglądało na to, że nie miałam innego wyjścia. Zrezygnowana odchyliłam głowę na oparcie kanapy i wpatrując się w sufit, zaczęłam beznamiętnym tonem mówić dokładnie o tym samym, co wcześniej tej nocy zdążyłam wyznać Ayato. Mówiłam o tym wszystkim w taki sposób, jakby dotyczyło to zupełnie kogoś innego, a nie mnie. Skąd brało się moje podejście? Czy po prostu już się poddałam? Nie byłam pewna. Czułam jednak, jakbym znajdowała się na przegranej pozycji. Bynajmniej nie oznaczało to, że zamierzałam się poddać.
Kiedy skończyłam mówić, w pokoju zapanowało nagłe ożywienie.
- Dlaczego nie mówiłaś nic wcześniej? – zapytał Subaru, który oderwał się od ściany i podszedł bliżej.
Wyrzuciłam ramiona w powietrze.
- Kolejny! Mogę zadać wam dokładnie to samo pytanie. Zresztą, już mówiłam, że nie widziałam w tym sensu, skoro Reiji nie potrafił do tej pory nic wymyślić.
Siedzący obok mnie wampir posłał mi groźne spojrzenie.
- Reiji powiedz, że będziesz w stanie coś zrobić – wycedził przez zaciśnięte zęby.
Okularnik pokręcił głową, pocierając podbródek palcami. Zdawał się poważnie nad tym zastanawiać, więc wszyscy umilkli w oczekiwaniu. W końcu wampir wzruszył ramionami.
- Nie wiem.
Nawet nie zarejestrowałam, kiedy Ayato się poruszył. W jednej chwili siedział tuż obok mnie, a w drugiej pochylał się już nad Reijim, zaciskając pięść na kołnierzu jego koszuli.
- Dobrze ci radzę, lepiej się zastanów. – Ayato wymawiał słowa cicho i powoli, co tylko nadawało im powagi. Brzmiały jak groźba, a o to pewnie właśnie mu chodziło. – I coś wymyśl, bo jak nie…
- Ayato! – zawołałam. Niepotrzebne nam teraz były rodzinne kłótnie, które mogłyby się przerodzić w rękoczyny, znając moje szczęście i temperamenty braci. – Uspokój się i zostaw go!
Młodszy wampir jeszcze przez kilka sekund wpatrywał się morderczym wzrokiem w swojego przyrodniego brata, po czym w końcu puścił go z warknięciem i wrócił na swoje miejsce.
Stojący obok mnie Laito pochylił się nad moim ramieniem.
- Nieźle, maleńka, kiedy tak go wytresowałaś?
- Laito…
- Okay, okay, nic nie mówię. – To powiedziawszy, uniósł dłonie w geście poddania. Westchnęłam.
Reiji otrzepał swoje ubranie i wygładził materiał, który pogniótł Ayato.
- Mogłeś mi po prostu dać dokończyć – stwierdził. – Powiedziałem, że nie wiem, bo taka jest prawda. Nie mam pewności, czy będę w stanie znaleźć jakieś rozwiązanie, gdyż ostatnim razem mi się to nie udało. Istnieje jednak spore ryzyko, że może się to…
- Nie udać – dokończyłam za niego. – A Cordelia będzie żyła tak długo, jak długo mam w sobie jej serce, czyli… Póki żyję.
- Ty… - Ayato zmrużył gniewnie oczy.
- Tylko dlaczego tracę pamięć? – zwróciłam się do okularnika, ignorując jego brata.
- Zapewne tak właśnie działa ta trucizna, którą ci podano. W połączeniu z obecnością Cordelii powoli wyniszcza twój umysł.
- Czyli tak, jak myślałam… - mruknęłam, zsuwając się niżej na swoim miejscu.
- Czego potrzebujesz, żeby znaleźć jakieś rozwiązanie? – wtrącił się znowu Ayato.
- Spróbować znaleźć – poprawił go Reiji. – Żeby cokolwiek zrobić, musiałbym mieć jakąś próbkę tej trucizny.
- Skąd my ją niby weźmiemy?
Nagle coś mi zaświtało. Wyprostowałam się gwałtownie, przyciągając tym samym uwagę braci Sakamaki.
- Mam pomysł – oznajmiłam. – Znam kogoś, kto może coś wiedzieć lub nawet mieć potrzebną próbkę.
Ayato przyjrzał się i jakby wyczytał z mojej miny, o kogo mi chodzi. Od razu potrząsnął głową.
- O nie, nie ma mowy. Mówiłem ci już…
- Ja też ci mówiłam. To dobre wyjście, on naprawdę może nam pomóc.
Wzdrygnęłam się, słysząc zgrzytanie jego zębów, ale nie miałam zamiaru ustąpić. Dzielnie wytrzymałam jego spojrzenie.
- Zadzwonię do niego i koniec kropka.
Jak
powiedziałam, tak też zrobiłam. Nie zważając na protesty Ayato oraz jego braci
zaszyłam się w swoim pokoju i wystukałam szybko ciąg cyfr na ekranie swojego
telefonu. Z każdym kolejnym sygnałem dobiegającym z jego głośnika, czułam się
coraz bardziej niecierpliwa.
Odbierz, prosiłam w myślach. Proszę, potrzebuję od ciebie jeszcze tej jednej rzeczy.
- Słucham? – Usłyszałam w końcu znajomy głos, przez co miałam ochotę odetchnąć z ulgą.
- Hej, Ruki – przywitałam się, siadając na brzegu łóżka. – Mam… mam do ciebie prośbę.
- Jaką?
- To… - Odetchnęłam. – To chyba nie jest rozmowa na telefon. Moglibyśmy się spotkać? Na przykład jutro w szkole?
W odpowiedzi usłyszałam jedynie milczenie.
- Halo?
- W porządku.
I tyle. Rozłączył się. Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
Faceci.
Odbierz, prosiłam w myślach. Proszę, potrzebuję od ciebie jeszcze tej jednej rzeczy.
- Słucham? – Usłyszałam w końcu znajomy głos, przez co miałam ochotę odetchnąć z ulgą.
- Hej, Ruki – przywitałam się, siadając na brzegu łóżka. – Mam… mam do ciebie prośbę.
- Jaką?
- To… - Odetchnęłam. – To chyba nie jest rozmowa na telefon. Moglibyśmy się spotkać? Na przykład jutro w szkole?
W odpowiedzi usłyszałam jedynie milczenie.
- Halo?
- W porządku.
I tyle. Rozłączył się. Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
Faceci.
***
Ayato
przypatrywał się śpiącej dziewczynie. Znowu. Nim się spostrzegł, stało się to
jego zwyczajem. Ale nie mógł się powstrzymać. Jej widok, gdy spała, był dla
niego dziwnie kojący. Lubił patrzeć na jej spokojną twarz, włosy w nieładzie,
unoszącą się rytmicznie klatkę piersiową oraz kończyny rozrzucone tak
bezładnie, że aż dziwił się, jak w takiej pozycji mogło jej być wygodnie. Lubił
słuchać jej oddechu i bicia serca. Lubił wdychać jej zapach. Lubił czuć jej
ciepło i miękkość pod palcami. Lubił także być przy niej, gdy miała zły sen i
pomagać jej się uspokajać.
Miał ochotę się zaśmiać. W życiu nie pomyślałby, że jakaś ludzka dziewczyna będzie w stanie tak na niego wpłynąć. A jednak. Stało się. Rzeczywiście musiała być niezwykła. Wciąż nie rozumiał co było tego powodem, ale nie miał pojęcia, czy kiedykolwiek uda mu się to zrozumieć.
Kolejną sprawą, która kompletnie go zaskoczyła, było jego własne zachowanie oraz słowa, które pod wpływem tej drobnej, irytującej istotki wypowiedział. Ale czy tak właściwie mu to przeszkadzało? Mogło się to wydawać dziwne (a przynajmniej jemu się takie wydawało), ale odpowiedź na to pytanie była przecząca. Odczuwał wręcz dziwną satysfakcję.
Nagle Natsuki poruszyła się i z twarzą wtuloną w poduszkę wymamrotała coś niezrozumiałego. Wampir zbliżył się, aby lepiej słyszeć, a wtedy do jego uszu dotarło jego imię wypowiedziane cichym, zaspanym głosem. Uśmiechnął się.
- Ayato… - powtórzyła Natsuki, wyciągając ku niemu dłoń. Pochylił się więc, by mogła łatwiej go dosięgnąć. Był ciekaw, co chciała zrobić. Jej dłoń niemal już muskała jego policzek, gdy wtem zdał sobie sprawę, że dziewczyna wcale nie śpi, lecz wpatruje się w niego z uwagą. Jej oczy jednak nie były tymi kobaltowymi kryształami, w które uwielbiał się wpatrywać, kiedy były wypełnione najróżniejszymi emocjami. W tej chwili jej oczy były jadowicie zielone. Co więcej, na jej ustach uformował się okrutny uśmiech, którego nigdy wcześniej u niej nie widział. Cofnął się od niej gwałtownie, jak oparzony, a jego umysł przecięła jedna myśl.
To niemożliwe!
Zamrugał i przyjrzał się jej jeszcze raz. Dziewczyna jednak znów miała zamknięte oczy. Pod wpływem jego spojrzenia podciągnęła swoją kołdrę aż po szyję i odwróciwszy się na drugi bok, wymamrotała:
- Przestań się tak na mnie gapić stalkerze jeden i idź spać.
Ayato przełknął nerwowo ślinę.
Miał ochotę się zaśmiać. W życiu nie pomyślałby, że jakaś ludzka dziewczyna będzie w stanie tak na niego wpłynąć. A jednak. Stało się. Rzeczywiście musiała być niezwykła. Wciąż nie rozumiał co było tego powodem, ale nie miał pojęcia, czy kiedykolwiek uda mu się to zrozumieć.
Kolejną sprawą, która kompletnie go zaskoczyła, było jego własne zachowanie oraz słowa, które pod wpływem tej drobnej, irytującej istotki wypowiedział. Ale czy tak właściwie mu to przeszkadzało? Mogło się to wydawać dziwne (a przynajmniej jemu się takie wydawało), ale odpowiedź na to pytanie była przecząca. Odczuwał wręcz dziwną satysfakcję.
Nagle Natsuki poruszyła się i z twarzą wtuloną w poduszkę wymamrotała coś niezrozumiałego. Wampir zbliżył się, aby lepiej słyszeć, a wtedy do jego uszu dotarło jego imię wypowiedziane cichym, zaspanym głosem. Uśmiechnął się.
- Ayato… - powtórzyła Natsuki, wyciągając ku niemu dłoń. Pochylił się więc, by mogła łatwiej go dosięgnąć. Był ciekaw, co chciała zrobić. Jej dłoń niemal już muskała jego policzek, gdy wtem zdał sobie sprawę, że dziewczyna wcale nie śpi, lecz wpatruje się w niego z uwagą. Jej oczy jednak nie były tymi kobaltowymi kryształami, w które uwielbiał się wpatrywać, kiedy były wypełnione najróżniejszymi emocjami. W tej chwili jej oczy były jadowicie zielone. Co więcej, na jej ustach uformował się okrutny uśmiech, którego nigdy wcześniej u niej nie widział. Cofnął się od niej gwałtownie, jak oparzony, a jego umysł przecięła jedna myśl.
To niemożliwe!
Zamrugał i przyjrzał się jej jeszcze raz. Dziewczyna jednak znów miała zamknięte oczy. Pod wpływem jego spojrzenia podciągnęła swoją kołdrę aż po szyję i odwróciwszy się na drugi bok, wymamrotała:
- Przestań się tak na mnie gapić stalkerze jeden i idź spać.
Ayato przełknął nerwowo ślinę.
***
Ruki nie
wiedział, dlaczego Natsuki nagle chciała się z nim spotkać. Do głowy
przychodziło mu jedynie to, że znowu chciała poznać jakieś odpowiedzi. Nie był
pewien, czy był na to przygotowany. Mimo to, zgodził się na spotkanie, na które
właśnie zmierzał. Chwilę wcześniej wysłał jej wiadomość z numerem sali, którą
zaproponował jako miejsce spotkania. Zastanawiał się, czy już zdążyła tam
dotrzeć. Otworzył drzwi i rzeczywiście ujrzał ją, siedzącą na brzegu jednej z
ławek. Słysząc go, podniosła głowę. Przywitał się z nią krótko, zamykając za
sobą drzwi.
- Dziękuję, że się zgodziłeś – powiedziała, zsunąwszy się z mebla.
Uśmiechnęła się do niego lekko, lecz on zachował poważny wyraz twarzy.
- O co chodzi? – spytał.
Chciał jak najszybciej przejść do sedna i mieć to już z głowy.
- My… musimy porozmawiać.
Podeszła bliżej, wbijając w niego spojrzenie swoich niebieskich oczu. Był od niej dość sporo wyższy, więc musiała lekko unieść głowę.
Skinął jej głową, chcąc, by kontynuowała.
- Ja… - zawahała się. Znowu. Wyraźnie wyczuwał od niej nerwowość, co coraz mniej mu się podobało. – Pamiętasz, że gdy za pierwszym razem u was przebywałam… Richter coś mi podawał, prawda? Masz to może jeszcze? Albo pamiętasz chociaż, co to było?
Ruki spiął się mimowolnie na wspomnienie Richtera.
- Po co ci to?
Dziewczyna odwróciła wzrok, a gdy ponownie na niego spojrzała, uśmiechnęła się. W tym uśmiechu nie było jednak ani cienia wesołości.
- Wygląda na to, że tamten pobyt u was drastycznie skrócił czas mojego życia.
Chłopak zamarł. Nie spodziewał się usłyszeć takich słów.
- Jak to? O czym ty mówisz?
- Martwisz się? – zapytała, przechylając głowę.
Skarcił się w myślach. Wzruszył ramionami, starając się ponownie przywdziać na twarz maskę obojętności.
- Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć… Mogę ci powiedzieć. – Natsuki skrzyżowała ramiona. – Chodzi o to, że to, co zrobił mi Richter… - W jej oczach Ruki dostrzegł ból, który ponownie zachwiał jego silną wolą. – W jakiś sposób wpływa na mój umysł. Po prostu powoli mnie wyniszcza. Potrzebuję więc chociaż niewielkiej ilości substancji, której użył, żeby ktoś mógł przynajmniej spróbować mi pomóc.
Ruki przełknął ślinę. Coś w jego wnętrzu powoli pękało na drobne kawałeczki i rozsypywało się wbrew jego woli. Chciał to powstrzymać, ale nie był w stanie. Z każdym jej słowem… Z każdą chwilą, którą z nią spędzał, to uczucie się nasilało.
- Ruki.
Wymówiła jego imię tak łagodnie… Jak prośbę, jak błaganie, któremu nie był w stanie się sprzeciwić.
- Mogę liczyć na twoją pomoc?
Jej niebieskie oczy aż lśniły, pełne nadziei. Skinął głową.
- Dam ci znać, gdy czegoś się dowiem.
Uśmiechnęła się. Szeroko, radośnie.
- Dziękuję! A teraz… - Drgnęła, słysząc szkolny dzwonek. – Muszę już iść. Będę czekała!
W milczeniu odprowadził ją wzrokiem. Wbijał wzrok w jej plecy, gdy wychodziła z pomieszczenia, a jego umysł zastępował jej obraz wspomnieniem dziewczynki z przeszłości. Znów widział, jak siłą zabierają ją od niego. Znów słyszał jej rozpaczliwy krzyk.
Musiał zamknąć oczy i wbić paznokcie we wnętrze dłoni, aby się opanować i za nią nie pobiec. Walczył sam ze sobą, by nie dać się ponieść własnym emocjom i pragnieniom.
Jeszcze nie teraz, powtarzał w myślach. Jeszcze nie.
Sam jednak nie wiedział, czy w ten sposób nie odwlekał tylko ze strachu momentu, którego jednocześnie pragnął oraz obawiał się, jak niczego innego.
- Dziękuję, że się zgodziłeś – powiedziała, zsunąwszy się z mebla.
Uśmiechnęła się do niego lekko, lecz on zachował poważny wyraz twarzy.
- O co chodzi? – spytał.
Chciał jak najszybciej przejść do sedna i mieć to już z głowy.
- My… musimy porozmawiać.
Podeszła bliżej, wbijając w niego spojrzenie swoich niebieskich oczu. Był od niej dość sporo wyższy, więc musiała lekko unieść głowę.
Skinął jej głową, chcąc, by kontynuowała.
- Ja… - zawahała się. Znowu. Wyraźnie wyczuwał od niej nerwowość, co coraz mniej mu się podobało. – Pamiętasz, że gdy za pierwszym razem u was przebywałam… Richter coś mi podawał, prawda? Masz to może jeszcze? Albo pamiętasz chociaż, co to było?
Ruki spiął się mimowolnie na wspomnienie Richtera.
- Po co ci to?
Dziewczyna odwróciła wzrok, a gdy ponownie na niego spojrzała, uśmiechnęła się. W tym uśmiechu nie było jednak ani cienia wesołości.
- Wygląda na to, że tamten pobyt u was drastycznie skrócił czas mojego życia.
Chłopak zamarł. Nie spodziewał się usłyszeć takich słów.
- Jak to? O czym ty mówisz?
- Martwisz się? – zapytała, przechylając głowę.
Skarcił się w myślach. Wzruszył ramionami, starając się ponownie przywdziać na twarz maskę obojętności.
- Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć… Mogę ci powiedzieć. – Natsuki skrzyżowała ramiona. – Chodzi o to, że to, co zrobił mi Richter… - W jej oczach Ruki dostrzegł ból, który ponownie zachwiał jego silną wolą. – W jakiś sposób wpływa na mój umysł. Po prostu powoli mnie wyniszcza. Potrzebuję więc chociaż niewielkiej ilości substancji, której użył, żeby ktoś mógł przynajmniej spróbować mi pomóc.
Ruki przełknął ślinę. Coś w jego wnętrzu powoli pękało na drobne kawałeczki i rozsypywało się wbrew jego woli. Chciał to powstrzymać, ale nie był w stanie. Z każdym jej słowem… Z każdą chwilą, którą z nią spędzał, to uczucie się nasilało.
- Ruki.
Wymówiła jego imię tak łagodnie… Jak prośbę, jak błaganie, któremu nie był w stanie się sprzeciwić.
- Mogę liczyć na twoją pomoc?
Jej niebieskie oczy aż lśniły, pełne nadziei. Skinął głową.
- Dam ci znać, gdy czegoś się dowiem.
Uśmiechnęła się. Szeroko, radośnie.
- Dziękuję! A teraz… - Drgnęła, słysząc szkolny dzwonek. – Muszę już iść. Będę czekała!
W milczeniu odprowadził ją wzrokiem. Wbijał wzrok w jej plecy, gdy wychodziła z pomieszczenia, a jego umysł zastępował jej obraz wspomnieniem dziewczynki z przeszłości. Znów widział, jak siłą zabierają ją od niego. Znów słyszał jej rozpaczliwy krzyk.
Musiał zamknąć oczy i wbić paznokcie we wnętrze dłoni, aby się opanować i za nią nie pobiec. Walczył sam ze sobą, by nie dać się ponieść własnym emocjom i pragnieniom.
Jeszcze nie teraz, powtarzał w myślach. Jeszcze nie.
Sam jednak nie wiedział, czy w ten sposób nie odwlekał tylko ze strachu momentu, którego jednocześnie pragnął oraz obawiał się, jak niczego innego.