Pisałam ten one shot i pisałam, i coś skończyć nie umiałam... Ale wreszcie mi się to udało! Trochę się przy nim napracowałam, więc mam nadzieję, że było warto. A ramach ciekawostki poinformuję was, iż główna bohaterka tego opowiadania odzwierciedla mnie, więc znajdziecie tu także prawdziwe. informacje. Na początku miałam wątpliwości, czy w ogóle wykorzystać pomysł na ten o-s i teraz mam nadzieję, że dokonałam słusznego wyboru. Życzę miłego czytania ^^ I oczywiście dajcie znać, czy ta krótka komedia przypadła wam do gustu.
P.S. Zastanawiam się nad założeniem swojej strony na Facebook'u (taki tam fanpage~). Jak myślicie? Czy to dobry pomysł? Bylibyście taką stronką zainteresowani? Dajcie znać ^^
Pokręcony sen pewnego otaku
Tego dnia (a raczej powinnam powiedzieć - tej nocy) postanowiłam nadrobić zaległości w oglądaniu jednego z moich ulubionych anime, a mianowicie "Fairy Tail". Stwierdziłam, że najwyższa pora skończyć pierwszy sezon, więc już od kilku godzin oglądałam odcinek za odcinkiem. Właśnie skończyłam kolejny i przeciągnęłam się na łóżku, ziewając przy tym. Przetarłszy oczy wierzchem dłoni spojrzałam na zegar widniejący na górnym pasku na ekranie mojego tabletu. Wskazywał już niemal trzecią nad ranem. Westchnęłam i obróciłam się na bok, opierając urządzenie o nogi zgięte w kolanach. Poświata rzucana przez włączony ekran padła na ścianę, oświetlając twarz Kanekiego Kena1, który dotykał palcami skroni, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
- Och, już nie patrz na mnie z takim potępieniem - fuknęłam na plakat. - Jeszcze tylko jeden, ostatni już odcinek i grzecznie pójdę spać. Obiecuję.
Oparłam głowę na lewej ręce, a palcem wskazującym prawej stuknęłam w ekran, włączając kolejny odcinek. Starałam się walczyć z opadającymi wbrew mojej woli powiekami, ale niestety byłam skazana na porażkę. Po kilku minutach, gdy Natsu po raz kolejny stwierdził, że się "napalił", całkowicie odpłynęłam w objęcia Morfeusza...
- Obudź się! Hej, słyszysz mnie? - usłyszałam naglący głos gdzieś nad moją głową. - Otwórz oczy!
- Nngh... - wymamrotałam jedynie, próbując bez unoszenia powiek zorientować się, o co chodzi.
Z tego, co pamiętam, to na budzik mam ustawiony ending drugiego sezonu "K"... Więc to na pewno nie może być on. W takim razie, może to moja mama? Ale po co miałaby mnie budzić? Przecież jest weekend...
- Obudź się! - usłyszałam ponownie. Tym razem poczułam także, że ktoś potrząsa moim ciałem. Niechętnie dałam wreszcie za wygraną i otworzyłam oczy jedynie po to, by kompletnie zdębieć. Nad sobą ujrzałam bowiem dwie, aż zbyt znajome postacie.
- Ach, wreszcie się ocknęłaś! - Pochylona nade mną blondynka odetchnęła z wyraźną ulgą. - Wszystko w porządku?
- Eee...
Wiem, to najbardziej elokwentna odpowiedź we wszechświecie, ale to chyba zrozumiałe i nie ma się tutaj czemu dziwić, prawda? W końcu, miałam właśnie przed oczami dwie osoby, które jeszcze chwilę temu oglądałam na swoim tablecie. A mogłam przysiąc, że to, co właśnie widziałam, na pewno nie było obrazem 2D na dziesięciocalowym wyświetlaczu.
- Pomogę ci usiąść - zaoferował się chłopak o pomarańczowawych włosach. Podał mi dłoń i gdy wciąż osłupiała ją ujęłam, podciągnął mnie do pozycji siedzącej.
- Dzięki - wybąkałam.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się ciepło, poprawiając swoje okulary.
- Jak się czujesz? - Ponownie przemówiła blondynka. - Boli cię coś?
Potrząsnęłam głową.
- Nic mi nie jest.
- Jesteś pewna?
Ja nie jestem nawet pewna, co się właśnie dzieje!
- Tak, dziękuję.
- To dobrze.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, po czym spojrzała na swojego towarzysza.
- Dziękuję, Loki. Możesz już wracać.
- Jak sobie życzysz, Lucy. - To powiedziawszy, zniknął. Tak po prostu.
Jako, że blondynka wciąż kucała obok mnie, pochyliłam się w jej stronę.
- Jesteś Lucy Heartfilia i należysz do gildii magów "Fairy Tail", a ten koleś przed chwilą był jednym z twoich duchów, Lwem, o imieniu Loki - wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu. - Prawda?
Lucy zamrugała kilkakrotnie, zanim ponownie się odezwała, pełnym zaskoczenia głosem.
- S-skąd ty to wiesz?
Ponieważ jestem fanką tego anime, a ty jesteś jedną z jego głównych bohaterek. Logiczne, nie? Taa...
Ach, chyba jednak przesadziłam z oglądaniem tylu odcinków, skoro śnią mi się takie rzeczy... Ale chwila. Skoro wiem, że to sen, to czy jest to sen świadomy?
Widząc, że Lucy wciąż uważnie mi się przygląda, doszłam do wniosku, że muszę jej w końcu odpowiedzieć. A skoro to sen... To chyba mogłam sobie trochę poszaleć, prawda? Druga taka okazja mogła się już nie nadarzyć.
Podrapałam się po głowie i uśmiechnęłam lekko.
- Można powiedzieć, że trochę o was słyszałam. W końcu, jesteście dość sławną gildią.
Dziewczyna zaśmiała się i poprawiła swoje jasne włosy.
- Ale mam nadzieję, że w pozytywnym znaczeniu?
- Jak najbardziej! - zapewniłam, kiwając głową dla podkreślenia swoich słów. - Zawsze chciałam do was dołączyć.
- Jesteś magiem?
- Chyba tak...
- Chyba?
Zawahałam się i przygryzłam dolną wargę.
Na ile ten sen może mi pozwolić?
- Hej, masz problemy z pamięcią? - Lucy zrobiła zmartwioną minę. - Pamiętasz w ogóle co się stało?
Jeszcze chwilę temu oglądałam anime, a teraz gadam z tobą w chyba-świadomym śnie. Więc...
- No, właśnie niezbyt. Mogłabyś mi powiedzieć, jak mnie znalazłaś?
- Cóż... Właśnie wychodziłam z domu, kiedy zobaczyłam, jak leżysz nieprzytomna na chodniku. Nie wiem, co mogło stać się wcześniej.
- Rozumiem... Czyli jestem w Magnolii, tak? - Skinęła głową. - Dzięki, że mi pomogłaś.
- Nie ma za co. - Uśmiechnęła się promiennie. - Pamiętasz jak się nazywasz?
- Kira - palnęłam bez zastanowienia. Było to imię kilku postaci z moich opowiadań, a także pseudonim, którym posługiwałam się kiedyś w internecie.
- Miło mi cię poznać. - Podniosła się i wyciągnęła do mnie rękę, więc z jej pomocą również wstałam. - Wygląda na to, że ja już nie muszę się przedstawiać.
- Taak, to nie będzie konieczne.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na własny wygląd. Miałam na sobie czarne, obcisłe dżinsy, tunikę w tym samym kolorze, z białym nadrukiem przedstawiającym łeb tygrysa z paszczą otwartą do ryku oraz dżinsową kurtkę. Na stopach miałam zasznurowane niebieskie, sportowe buty, a brązowe włosy spływały luźno po plecach, aż do bioder. Uniósłszy dłonie przekonałam się także, iż na moim lewym nadgarstku zapięta była czarna, skórzana bransoletka, a na serdecznych palcach obu dłoni lśniły delikatne, srebrne pierścionki. Wyglądała więc tak, jak poprzedniego dnia. Przynajmniej tyle dobrze, że mój umysł nie postanowił mnie przypadkiem upokorzyć, wrzucając do świata jednego z ulubionych anime w piżamie...
- Więc mówiłaś, że gdzieś szłaś zanim się na mnie natknęłaś? - zagaiłam, ponownie podnosząc wzrok na jasnowłosą dziewczynę. - Czy może, tak zupełnym przypadkiem, wybierałaś się akurat do gildii?
- Zgadłaś. Chcesz iść ze mną?
Ta propozycja jeszcze bardziej pobudziła moją wyobraźnię. Poczułam rosnące we mnie podekscytowanie.
- A mogę?
- No pewnie! Zresztą, tak będzie lepiej, skoro jeszcze przed chwilą byłaś nieprzytomna.
- Och, nie musisz się o mnie martwić.
Chociaż zapewniłam ją, że nic mi nie jest, Lucy i tak stwierdziła, że powinnam trzymać się blisko niej i dać znać, gdyby coś było nie tak. Szczerze? Nie miałam nic przeciwko temu. Niemal dosłownie w podskokach ruszyłam za nią w stronę majaczącego w oddali znajomego mi już budynku. Podróż minęła nam dość szybko. Chociaż, z drugiej strony, sami wiecie jak to bywa z upływem czasu w snach. Dlatego nie będę się nad tym tematem za bardzo rozwodzić.
Stanąwszy w drzwiach siedziby gildii nie mogłam posiąść się z zachwytu. Chłonęłam łapczywie wzrokiem widok wnętrza budynku i tych wszystkich postaci, które jadły, piły, śmiały się i wygłupiały.
- Wybacz. - Na twarzy Lucy pojawiło się lekkie zakłopotanie. - Wiem, że dla kogoś z zewnątrz, może się to wydawać trochę chaotyczne, ale z czasem można się przy...
- Wow! - Przerwałam jej. - Tu jest super!
- Podoba ci się?
- Tak!
Przeglądając się pomieszczeniu doszłam do wniosku, że mój umysł wykonał kawał dobrej roboty w odtworzeniu tego miejsca.
Jeszcze raz omiotłam wszystko wzrokiem, tym razem zwracając większą uwagę na sylwetki ludzi... oraz innych istot żywych.
- Czy to mistrz Makarov? - upewniłam się, wskazując na niewielkich rozmiarów starca usadowionego na ladzie po drugiej stronie pomieszczenia. Kiedy Lucy przytaknęła, przesunęłam spojrzenie na następną osobę. - A to Mirajane. Gromowładni Bogowie. Elfman i Lisanna. Levy, Gajeel i Lily. Cana, Wendy i Carla.
Lucy uniosła brwi w zdziwieniu, słuchając mojego wyliczania.
- Ty naprawdę nieźle nas już znasz, co?
- Oczywiście! - Rozejrzałam się raz jeszcze, lecz nie dostrzegając nigdzie tych, których szukałam, zmarszczyłam czoło. - A gdzie reszta? To znaczy... Gdzie Erza, Gray, Natsu i Happy?
- Ty naprawdę dużo o nas wiesz... Cóż, jeśli nie są na jakiejś niezapowiedzianej wcześniej misji, to pewnie gdzieś po prostu się włóczą.
Westchnęłam.
- Szkoda... Miałam nadzieję, że ich spotkam...
Jakby na zawołanie, w tej chwili drzwi otworzyły się z hukiem i wszedł przez nie sam Gray Fullbuster z dłońmi wsuniętymi do kieszeni spodni. Szok i niedowierzanie! Miał on bowiem na sobie koszulę. Jeszcze.
Za nim wpadł Natsu z Happy'm unoszącym się nad jego głową.
- Gray, wracaj tu! Jeszcze z tobą nie skończyłem!
- Ale ja z tobą tak - odparł spokojnie ciemnowłosy, nawet nie oglądając się na Natsu.
- Graaay! Ty...
- Dosyć tego! - zagrzmiał od wejścia głos, który sprawił, że obaj się wzdrygnęli, a Happy schował się za różowowłosym.
- Nadchodzi... - Nawet ze swojego miejsca widziałam, jak niebieski kot zadrżał, po wypowiedzeniu tego słowa.
- No, to się doigrali - westchnęła Lucy.
Erza weszła do środka i oparła dłonie na biodrach. Spiorunowała wzrokiem Natsu i Graya, po raz kolejny wywołując u nich dreszcze.
- Mam dość waszych kłótni jak na jeden dzień.
- My się nie kłócimy! - zaprzeczył Natsu. - Ja chcę tylko z nim walczyć!
- Natsu po prostu nie może znieść przegranej - oświadczył Happy, wylatując zza jego pleców.
- Nie przegrałem z nim!
- Bo Erza nam przerwała - sprostował Gray.
- Właśnie. Inaczej skopałbym ci tyłek!
- Dawaj!
- Ani się ważcie! - Czerwonowłosa wkroczyła między chłopaków, co skutecznie ich uciszyło.
Nagle jednak Natsu odwrócił głowę w naszą stronę, a jego twarz przybrała zaciekawiony wyraz.
- A to kto?
- Lucy wreszcie znalazła sobie przyjaciół? - zapytał Happy, podlatując bliżej.
Na twarzy blondynki drgnął nerwowo jeden z mięśni.
- Udam, że tego nie słyszałam... - odchrząknęła, po czym kontynuowała już opanowanym tonem. - Poznajcie Kirę. Spotkałam ją w drodze do gildii. Okazuje się, że posiada sporą wiedzę na temat "Fairy Tail" i jej członków.
- To ciekawe... - Erza skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej, lecz nim zdążyła powiedzieć coś więcej, przerwał jej Natsu.
- Tak? To co wiesz o mnie?
- Natsu Dragneel zwany też Salamandrem. Smoczy Zabójca posługujący się magią ognia. Cierpisz na zaawansowaną chorobę lokomocyjną. Jednym z twoim najlepszych przyjaciół i zarazem partnerem jest ten tutaj, latający, niebieski kot albo raczej pochodzący z Extalii Exceed o imieniu Happy. Nie rozstajesz się także ze swoim szalikiem, który dostałeś od smoka, Igneela. Jesteś liderem drużyny, w skład której wchodzą Happy, Lucy, Erza, Gray, Wendy oraz Carla - wyrecytowałam, starając się nie wtrącać do tego dodatkowych informacji z poszczególnych odcinków anime.
Natsu opadła szczęka. Pozostali spojrzeli po sobie z zaskoczeniem. W tej chwili zdałam sobie też sprawę, że wokół nas zebrała się już całkiem spora grupa ludzi.
- No dobra - tym razem głos zabrał Gray. - To co możesz powiedzieć na mój temat?
Odchrząknęłam i ponownie zaczęłam mówić:
- Gray Fullbuster. Mag lodu. Należysz do wcześniej już wspomnianej przeze mnie drużyny Natsu, z którym, tak na marginesie, ciągle rywalizujesz. Jesteś także nałogowym... Powiedziałabym, że nałogowym nudystą - uśmiechnęłam się znacząco. - Ponieważ zimno ci nie przeszkadza, często zdejmujesz ubrania. Tylko, że sam często nie zdajesz sobie z tego sprawy.
- To chyba lekka przesada...
- W takim razie, gdzie twoja koszula? - zapytała Erza.
Chłopak spuścił wzrok na swój teraz nagi tors.
- Hej, Lucy...
- Nie, nie pożyczę ci swoich ubrań!
Uśmiechnęłam się do siebie.
To chyba najlepszy sen, jaki do tej pory mi się przyśnił! Ale... Dlaczego czuję się tak, jakbym nagle znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie?
Zerknęłam przez ramię i niemal naprawdę dostrzegłam mroczną aurę kłębiącą się wokół niebieskowłosej dziewczyny obserwującej nas zza jednego z filarów.
No tak. Juvia. I wszystko jasne.
- Skąd tyle wiesz?
Przeniosłam wzrok na Erzę, która mierzyła mnie zaciekawionym wzrokiem.
- Cóż... Poza tym, że dużo o was słyszałam, to chyba można powiedzieć, że jest to w pewien sposób związane z moją magią.
- A jakim typem magii, tak właściwie, się posługujesz? - wtrącił Natsu.
No, to pięknie. I co by tu teraz wymyślić? Jaki rodzaj magii może pasować do otaku i amatorskiej pisarki w jednym?
- Magią wyobraźni - palnęłam w końcu, aby nie przedłużać za bardzo ciszy.
Moja odpowiedź wywołała szmer szeptów wokół mnie.
Czyżbym przesadziła? Chwila... Czy takiej magii nie używał przypadkiem Rustyrose?
Jednak Natsu w ogóle nie wydawał się zrażony.
- Jak to wygląda podczas walki?
- Trochę ciężko mi to tak wyjaśnić...
- Więc walcz ze mną!
Zamurowało mnie. Musiało minąć kilka sekund, żeby dotarł do mnie sens wypowiedzianych przez niego słów.
- Co?!
Mój głos wymieszał się z okrzykami zaskoczenia innych zebranych.
Że niby ja, ja, mam walczyć z Natsu? Tym Natsu? Tym samym, który wygrywa większość swoich walk, nawet przeciwko jakimś superpotężnym przeciwnikom?! To już wcale nie jest śmieszne! Coś czuję, że ten sen skończy się dość brutalnie i boleśnie. Dla mnie, oczywiście.
- Nie sądzę, by był to dobry pomysł - zaoponowała Lucy.
O, dzięki ci! Chociaż jedna...
- Czemu? - Natsu spojrzał buntowniczo na swoją przyjaciółkę.
- Chociażby dlatego, że gdy się dzisiaj na nią natknęłam, to była nieprzytomna. I ma problemy z pamięcią.
- Żadna z was słowem o tym nie wspomniała - zauważył Gray, a Erza mu przytaknęła.
- Bo nie było okazji... - bąknęłam cicho.
- Ale to nie stoi na przeszkodzie! - oznajmił Natsu, a szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. - Może dzięki walce twoja pamięć wróci do normy!
- A co to ma być, jakaś terapia szokowa?! - Lucy wyglądała na co najmniej tak wstrząśniętą, jak ja byłam.
- Taak, ja może podziękuję~.
- Może to wcale nie jest taki zły pomysł? - Gray potarł podbródek, najwyraźniej rzeczywiście się nad tym zastanawiając. - Jest w tym jakiś sens.
- Słucham?!
- Też tak myślę - dodała po chwili namysłu Erza. - Takie wydarzenie jak walka, może w pewnym stopniu wpłynąć na umysł i pobudzić go do wytężonej pracy.
No, to się wkopałam...
- Chwila, chwila, chwila! - zaprotestowałam. - Czy skoro już uparliście się przy tej walce, to czy nie moglibyście wybrać mi jakiegoś słabszego przeciwnika? Albo chociaż takiego o jakiejś łagodniejszej, że tak powiem, magii? Jak na przykład Lucy albo Levy, albo ktoś w tym stylu?
Z którąś z nich miałabym przynajmniej szansę na przeżycie w jednym kawałku. Mimo wszystko, nawet w śnie, śmierć przez spopielenie przez jedną z bardziej lubianych postaci raczej nie wydaje się zbyt przyjemna.
Erza z powagą położyła dłoń na moim ramieniu.
- Dasz sobie radę. Mam nadzieję, że uda ci się w ten sposób odzyskać całkowicie pamięć.
A zakład, że nie? Ja mam nadzieję, że uda mi się chociaż przetrwać jako tako jedną minutę...
I tak oto w mgnieniu oka znalazłam się naprzeciwko Natsu, na placu, który miał nam pełnić rolę areny. Pozostali członkowie gildii zebrali się wokół placu. Wyglądało na to, że mój tyłek miał zostać skopany na oczach tych wszystkich mniej lub bardziej lubianych i nielubianych przeze mnie postaci.
O matulu, za jakie grzechy? A zapowiadał się taki piękny sen...
Potrząsnęłam głową i zaczerpnęłam głęboko powietrza.
Dobra, skup się. To twój sen, więc powinnaś móc go kontrolować. Wymyśliłaś sobie, że jesteś magiem, to teraz to udowodnij. Wybrałaś magię wyobraźni, a na czym ona polega? Na przekształcaniu wyobrażeń na rzeczywistość. Więc nie pozostaje ci nic innego jak...
- Gotowa? - zawołał Natsu z drugiego końca placu.
Skinęłam głową.
- Świetnie!
W ułamku sekundy całe ciało Natsu zapłonęło i chłopak ruszył pędem w moją stronę.
Ogień zwalczaj ogniem, huh? Oby to tylko wypaliło.
Wyciągnęłam przed siebie prawą rękę i wykrzyknęłam znane mi już dobrze słowa:
- Zakwitnij, Amaryllis!
Przez krótką chwilę obawiałam się, że jednak nic się nie stanie i rozpędzony, płonący Natsu na mnie wpadnie. Wtedy jednak przed moją dłonią pojawiła się duża, ognista kula, która wystrzeliła do przodu i zderzyła się ze Smoczym Zabójcą. Chłopak bardziej pewnie z powodu zdziwienia niż skuteczności ataku zatrzymał się w miejscu, a w tłumie rozległo się kilka okrzyków. Uśmiechnęłam się, zadowolona z siebie.
Zadziałało! Dziękuję ci, Julis2!
- Ogień? - Natsu przechylił głowę na bok, uśmiechając się. - Teraz to się napaliłem!
Mina mi zrzedła. Szybko odskoczyłam do tyłu i słysząc znajome hasło brzmiące "Stalowe Pięści Ognistego Smoka" ponownie uniosłam rękę.
- Zakwitnij, Primrose!
Tym razem dziewięć utworzonych z ognia kul zawirowało w powietrzu, po czym uderzyło w Natsu nawet go nie wzruszając. Spanikowana rzuciłam się na ziemię i przetoczyłam na bok. W ten sposób jakimś cudem (o centymetry!) udało mi się uniknąć jego ataku.
- Loropetalum!
Ognisty mur, nie tak imponujących rozmiarów jak widziałam w anime, wyrósł znikąd odcinając mnie od chłopaka. Nie utrzymał się niestety długo. Zdążyłam jedynie dźwignąć się na nogi, gdy nagle zniknął. Wyglądało to zupełnie tak, jakby został przez coś (lub kogoś) najzwyczajniej wessany.
- No to są chyba jakieś żarty! - zawołałam. - Ty naprawdę to zeżarłeś?!
Natsu poklepał się dłonią po brzuchu.
- Zgadza się. - Uśmiechnął się szeroko, najwidoczniej dumny ze swojego czynu. - To jedziemy dalej!
Natsu wypowiedział nazwę kolejnego ataku, a jego ciało momentalnie na powrót zajęło się ogniem.
- O, no chyba nie... - wymamrotałam, rzucając się do ucieczki jak najdalej od niego. - Czy mogę się już poddać?!
- Nie ma mowy!
Szlag! Ta magia już na niego nie podziała. Trzeba wymyślić coś innego.
Pisnęłam mimowolnie, kiedy obok mnie przeleciał strumień ognia. Rzuciłam się w bok i zatrzymawszy, uniosłam obie ręce ku niebu. Na moment zamknęłam oczy, a kiedy ponownie je otworzyłam w powietrzu przede mną zawisł lśniący fioletem trójkąt. Jego wnętrze zdobiły skomplikowane wzory, ale nie było czasu na to, aby się im przyglądać. Z tego nieco przerobionego magicznego kręgu wystrzeliło kilka łańcuchów3, które następnie oplotły się wokół kończyn Salamandra.
- Co jest grane?!
Odetchnęłam z ulgą. Dzięki tej sztuczce uzyskałam przynajmniej chwilę na spokojne przemyślenie kolejnego ruchu. Było jasne, że Natsu nie wykorzystuje w pełni swoich sił, a i tak nie miałam żadnych szans na wygraną. Mogłam się jedynie bronić i modlić w duchu, żeby ten sen nie przekształcił się przypadkiem w prawdziwy koszmar.
W tej chwili ziemia zatrzęsła się gwałtownie, a z nieba zaczęli spadać... ludzie. Postacie w ciemnych płaszczach i dziwnych maskach lądowały między zebranymi członkami "Fairy Tail" i od razu wszczynały walki. A ja stałam wciąż w tym samym miejscu, skołowana, starając się przypomnieć sobie z czym mi się to wszystko kojarzy.
- "Grimoire Heart"? Czy wy ich przypadkiem nie pokonaliście w sto którymś odcinku?
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - odparła, przebiegająca obok Erza, która zdążyła już dobyć swojego miecza. - Ale potrzebujemy teraz jak najwięcej osób do obrony okolicy. Jesteś jeszcze w stanie walczyć?
Skinęłam głową, a wtedy czerwonowłosa uśmiechnęła się lekko.
- W takim razie, liczę na ciebie.
Uwolniłam szamoczącego się Natsu i nie bardzo wiedząc, co jest grane, rozejrzałam się po otoczeniu. Na placu zapanował istny chaos. Magowie z "Fairy Tail" pojedynczo lub w grupach dzielnie walczyli z zamaskowanymi przedstawicielami "Grimoire Heart", a zewsząd rozbłyskiwały przeróżne barwy oraz towarzyszące im okrzyki. Z ogólnego zgiełku udało mi się wyłapać kilka znajomo brzmiących haseł.
- Ryk Ognistego Smoka!
- Przejęcie!
- Lodowy Twór: Lanca!
- Wodne Cięcie!
- Podmiana!
- Otwórz się, Bramo do Złotego Byka!
Nie musiałam długo czekać na to, aż przyjdzie moja kolej, by włączyć się do walki. Zupełnie jakby wyrośli spod ziemi, zamaskowani zjawili się przede mną całą grupą. W dłoniach dzierżyli najróżniejszą broń i zupełnie się nie spiesząc, rozdzielili się, aby mnie otoczyć. Potoczyłam po nich wzrokiem, gorączkowo zastanawiając się, jakiej magii mogłabym użyć przeciwko nim.
Co pomogłoby mi pozbyć się wielu przeciwników za jednym razem? A może by tak...
Widząc, że wciąż ustawiali się w ślimaczym tempie, rozluźniłam się nieco i uniosłam swoją lewą dłoń na wysokość twarzy.
- Oko za oko, ząb za ząb, zło za zło. Spłońcie4.
Zafascynowana patrzyłam, jak potężny, błękitny płomień wystrzelił spomiędzy moich palców i błyskawicznie ogarnął zamaskowanych gości. Nie pozostał po nich nawet ślad. Wlepiłam wzrok w swoją dłoń, czując jak moje wargi rozciągają się w szerokim uśmiechu.
- Ale czad... Zawsze chciałam to powiedzieć!
Usłyszałam zbliżający się do mnie tupot stóp, więc podniosłam głowę. Uśmiech zniknął z mojej twarzy, bo dostrzegłam pędzącą w moją stronę kolejną grupę z "Grimoire Heart". Westchnęłam, przygotowując się do kolejnego ataku.
W dość krótkim czasie zdążyłam wykorzystać jeszcze kilka innych mocy bohaterów z różnych serii. Na początku było to fajne i bardzo ciekawe, ale ostatecznie stało się męczące. Zaczynało mi już powoli brakować pomysłów, a członków wrogiej gildii wciąż przybywało. Na miejscu każdego pokonanego zaraz pojawiał się nowy. Po rozejrzeniu się wokół zdałam sobie sprawę, że każdy mag z "Fairy Tail" również miał ten sam problem. Nie było widać końca tej bitwy.
Jęknęłam, zobaczywszy kolejną bandę zamaskowanych nadbiegających w moją stronę.
- Mam dość... Niech to się już skończy!
Ku mojemu zdziwieniu rzeczywiście się skończyło. Jakby w reakcji na moje słowa, całe "Grimoire Heart" po prostu... zniknęło. Rozległy się okrzyki radości, a ja z osłupieniem wpatrywałam się w przestrzeń.
- Że co? To tyle? Serio?! Przecież to zupełnie bez sensu!
Moje narzekania przerwała Lucy, przybiegając do mnie z resztą swoich przyjaciół.
- Nic ci się nie stało? - zapytała.
- Nie, wszystko w porządku.
- W takim razie pora na świętowanie! - zawołał entuzjastycznie ktoś z tłumu.
I już w następnej chwili znaleźliśmy się wszyscy na powrót w gildii, a w jeszcze następnej rozpoczęła się impreza. Mirajane zadziwiająco szybko ogarnęła się po stoczonej walce i zajęła się swoją rolą kelnerki, krążąc między stolikami. Po nikim nie było widać, żeby jakoś szczególnie przejął się całym wydarzeniem. Ja tymczasem wylądowałam przy jednym stoliku z wszystkimi głównymi bohaterami. Z szerokim uśmiechem na ustach przyglądałam się każdemu z osobna. Gray'owi szukającemu swojej zaginionej koszulki; Natsu sprzeczającemu się o coś z Lucy; Erzie pochłoniętej konsumpcją ciasta z truskawkami; Happy'emu patrzącemu z uwielbieniem na Carlę pouczającą Wendy i tak dalej... Chłonęłam te widoki ciesząc się, że ten sen wrócił jednak na normalniejsze tory.
- A tak właściwie, to należysz do jakiejś gildii? - spytał Gray, przerywając swoje bezowocne poszukiwania.
Pokręciłam przecząco głową.
- To może dołączysz do naszej? - zaproponowała wesoło Lucy. - Mówiłaś, że zawsze chciałaś to zrobić.
- A mogę? - Gdybym była postacią z anime, w tym momencie w moich oczach pojawiłyby się pewnie charakterystyczne iskierki. A może tak właśnie się stało?
- Pewnie!
Mirajane zatrzymała się przy naszym stoliku, aby ustawić na nim kilka kubków.
- Dobrze się bawicie, jak widzę - powiedziała z uśmiechem. - Wiecie, że pojawiło się kilka nowych, ciekawych zadań?
Happy przestał ślinić się na widok Carli i odwrócił się w stronę Lucy.
- Widzisz, Lucy? Już nie musisz rozpaczać, że znowu nie masz pieniędzy na czynsz!
- Happy...
- Hej, mam pomysł! - oświadczył nagle Natsu, pochylając się nad stołem. Patrzył na mnie. - Jak szybko dołączysz do naszej gildii, to chodź z nami na misję!
- Naprawdę? - Otworzyłam szerzej oczy.
- Przy okazji dokończymy naszą walkę!
- Ugh...
Lucy wstała i wyciągnęła do mnie rękę, po raz kolejny tego dnia.
- Chodźmy od razu do mistrza Makarova.
- Okay! - zgodziłam się, podekscytowana. Podniosłam się ze swojego miejsca i nagle do moich uszu dotarły zupełnie niespodziewane słowa.
So they say "we are the dead". So they say "we are the dead". So they say "we are the dead"5.
- Kira?
Potrząsnęłam głową i skupiłam swój wzrok na twarzy blondynki.
- Słyszałaś to?
- Co?
Katararekimerareta yukue darenimo mieteru kotae koete konna shihai no ruuru ni i i i i!6
- O nie... - wyszeptałam. - Nie. Tylko nie to... Nie teraz!
- Kira? Co się dzieje?
Pozostali przestali się wygłupiać i spojrzeli na mnie, nie rozumiejąc mojego zachowania.
- Miło było was poznać - westchnęłam, po czym... obudziłam się. W swoim pokoju, na swoim łóżku, zaplątana w pościel. Ze zrezygnowaniem sięgnęłam po telefon leżący na stoliku przy łóżku. Przesunęłam palcem po jego ekranie, wyłączając budzik. Muzyka ucichła. Mój wzrok spoczął teraz na, jakimś cudem, wciąż włączonym tablecie. Cały jego ekran zajmował obrazek przedstawiający wszystkich członków "Fairy Tail". Westchnęłam ciężko, wyłączyłam urządzenie i ukryłam twarz w poduszce.
- A był to taki fajny sen…
- Och, już nie patrz na mnie z takim potępieniem - fuknęłam na plakat. - Jeszcze tylko jeden, ostatni już odcinek i grzecznie pójdę spać. Obiecuję.
Oparłam głowę na lewej ręce, a palcem wskazującym prawej stuknęłam w ekran, włączając kolejny odcinek. Starałam się walczyć z opadającymi wbrew mojej woli powiekami, ale niestety byłam skazana na porażkę. Po kilku minutach, gdy Natsu po raz kolejny stwierdził, że się "napalił", całkowicie odpłynęłam w objęcia Morfeusza...
- Obudź się! Hej, słyszysz mnie? - usłyszałam naglący głos gdzieś nad moją głową. - Otwórz oczy!
- Nngh... - wymamrotałam jedynie, próbując bez unoszenia powiek zorientować się, o co chodzi.
Z tego, co pamiętam, to na budzik mam ustawiony ending drugiego sezonu "K"... Więc to na pewno nie może być on. W takim razie, może to moja mama? Ale po co miałaby mnie budzić? Przecież jest weekend...
- Obudź się! - usłyszałam ponownie. Tym razem poczułam także, że ktoś potrząsa moim ciałem. Niechętnie dałam wreszcie za wygraną i otworzyłam oczy jedynie po to, by kompletnie zdębieć. Nad sobą ujrzałam bowiem dwie, aż zbyt znajome postacie.
- Ach, wreszcie się ocknęłaś! - Pochylona nade mną blondynka odetchnęła z wyraźną ulgą. - Wszystko w porządku?
- Eee...
Wiem, to najbardziej elokwentna odpowiedź we wszechświecie, ale to chyba zrozumiałe i nie ma się tutaj czemu dziwić, prawda? W końcu, miałam właśnie przed oczami dwie osoby, które jeszcze chwilę temu oglądałam na swoim tablecie. A mogłam przysiąc, że to, co właśnie widziałam, na pewno nie było obrazem 2D na dziesięciocalowym wyświetlaczu.
- Pomogę ci usiąść - zaoferował się chłopak o pomarańczowawych włosach. Podał mi dłoń i gdy wciąż osłupiała ją ujęłam, podciągnął mnie do pozycji siedzącej.
- Dzięki - wybąkałam.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się ciepło, poprawiając swoje okulary.
- Jak się czujesz? - Ponownie przemówiła blondynka. - Boli cię coś?
Potrząsnęłam głową.
- Nic mi nie jest.
- Jesteś pewna?
Ja nie jestem nawet pewna, co się właśnie dzieje!
- Tak, dziękuję.
- To dobrze.
Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, po czym spojrzała na swojego towarzysza.
- Dziękuję, Loki. Możesz już wracać.
- Jak sobie życzysz, Lucy. - To powiedziawszy, zniknął. Tak po prostu.
Jako, że blondynka wciąż kucała obok mnie, pochyliłam się w jej stronę.
- Jesteś Lucy Heartfilia i należysz do gildii magów "Fairy Tail", a ten koleś przed chwilą był jednym z twoich duchów, Lwem, o imieniu Loki - wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu. - Prawda?
Lucy zamrugała kilkakrotnie, zanim ponownie się odezwała, pełnym zaskoczenia głosem.
- S-skąd ty to wiesz?
Ponieważ jestem fanką tego anime, a ty jesteś jedną z jego głównych bohaterek. Logiczne, nie? Taa...
Ach, chyba jednak przesadziłam z oglądaniem tylu odcinków, skoro śnią mi się takie rzeczy... Ale chwila. Skoro wiem, że to sen, to czy jest to sen świadomy?
Widząc, że Lucy wciąż uważnie mi się przygląda, doszłam do wniosku, że muszę jej w końcu odpowiedzieć. A skoro to sen... To chyba mogłam sobie trochę poszaleć, prawda? Druga taka okazja mogła się już nie nadarzyć.
Podrapałam się po głowie i uśmiechnęłam lekko.
- Można powiedzieć, że trochę o was słyszałam. W końcu, jesteście dość sławną gildią.
Dziewczyna zaśmiała się i poprawiła swoje jasne włosy.
- Ale mam nadzieję, że w pozytywnym znaczeniu?
- Jak najbardziej! - zapewniłam, kiwając głową dla podkreślenia swoich słów. - Zawsze chciałam do was dołączyć.
- Jesteś magiem?
- Chyba tak...
- Chyba?
Zawahałam się i przygryzłam dolną wargę.
Na ile ten sen może mi pozwolić?
- Hej, masz problemy z pamięcią? - Lucy zrobiła zmartwioną minę. - Pamiętasz w ogóle co się stało?
Jeszcze chwilę temu oglądałam anime, a teraz gadam z tobą w chyba-świadomym śnie. Więc...
- No, właśnie niezbyt. Mogłabyś mi powiedzieć, jak mnie znalazłaś?
- Cóż... Właśnie wychodziłam z domu, kiedy zobaczyłam, jak leżysz nieprzytomna na chodniku. Nie wiem, co mogło stać się wcześniej.
- Rozumiem... Czyli jestem w Magnolii, tak? - Skinęła głową. - Dzięki, że mi pomogłaś.
- Nie ma za co. - Uśmiechnęła się promiennie. - Pamiętasz jak się nazywasz?
- Kira - palnęłam bez zastanowienia. Było to imię kilku postaci z moich opowiadań, a także pseudonim, którym posługiwałam się kiedyś w internecie.
- Miło mi cię poznać. - Podniosła się i wyciągnęła do mnie rękę, więc z jej pomocą również wstałam. - Wygląda na to, że ja już nie muszę się przedstawiać.
- Taak, to nie będzie konieczne.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na własny wygląd. Miałam na sobie czarne, obcisłe dżinsy, tunikę w tym samym kolorze, z białym nadrukiem przedstawiającym łeb tygrysa z paszczą otwartą do ryku oraz dżinsową kurtkę. Na stopach miałam zasznurowane niebieskie, sportowe buty, a brązowe włosy spływały luźno po plecach, aż do bioder. Uniósłszy dłonie przekonałam się także, iż na moim lewym nadgarstku zapięta była czarna, skórzana bransoletka, a na serdecznych palcach obu dłoni lśniły delikatne, srebrne pierścionki. Wyglądała więc tak, jak poprzedniego dnia. Przynajmniej tyle dobrze, że mój umysł nie postanowił mnie przypadkiem upokorzyć, wrzucając do świata jednego z ulubionych anime w piżamie...
- Więc mówiłaś, że gdzieś szłaś zanim się na mnie natknęłaś? - zagaiłam, ponownie podnosząc wzrok na jasnowłosą dziewczynę. - Czy może, tak zupełnym przypadkiem, wybierałaś się akurat do gildii?
- Zgadłaś. Chcesz iść ze mną?
Ta propozycja jeszcze bardziej pobudziła moją wyobraźnię. Poczułam rosnące we mnie podekscytowanie.
- A mogę?
- No pewnie! Zresztą, tak będzie lepiej, skoro jeszcze przed chwilą byłaś nieprzytomna.
- Och, nie musisz się o mnie martwić.
Chociaż zapewniłam ją, że nic mi nie jest, Lucy i tak stwierdziła, że powinnam trzymać się blisko niej i dać znać, gdyby coś było nie tak. Szczerze? Nie miałam nic przeciwko temu. Niemal dosłownie w podskokach ruszyłam za nią w stronę majaczącego w oddali znajomego mi już budynku. Podróż minęła nam dość szybko. Chociaż, z drugiej strony, sami wiecie jak to bywa z upływem czasu w snach. Dlatego nie będę się nad tym tematem za bardzo rozwodzić.
Stanąwszy w drzwiach siedziby gildii nie mogłam posiąść się z zachwytu. Chłonęłam łapczywie wzrokiem widok wnętrza budynku i tych wszystkich postaci, które jadły, piły, śmiały się i wygłupiały.
- Wybacz. - Na twarzy Lucy pojawiło się lekkie zakłopotanie. - Wiem, że dla kogoś z zewnątrz, może się to wydawać trochę chaotyczne, ale z czasem można się przy...
- Wow! - Przerwałam jej. - Tu jest super!
- Podoba ci się?
- Tak!
Przeglądając się pomieszczeniu doszłam do wniosku, że mój umysł wykonał kawał dobrej roboty w odtworzeniu tego miejsca.
Jeszcze raz omiotłam wszystko wzrokiem, tym razem zwracając większą uwagę na sylwetki ludzi... oraz innych istot żywych.
- Czy to mistrz Makarov? - upewniłam się, wskazując na niewielkich rozmiarów starca usadowionego na ladzie po drugiej stronie pomieszczenia. Kiedy Lucy przytaknęła, przesunęłam spojrzenie na następną osobę. - A to Mirajane. Gromowładni Bogowie. Elfman i Lisanna. Levy, Gajeel i Lily. Cana, Wendy i Carla.
Lucy uniosła brwi w zdziwieniu, słuchając mojego wyliczania.
- Ty naprawdę nieźle nas już znasz, co?
- Oczywiście! - Rozejrzałam się raz jeszcze, lecz nie dostrzegając nigdzie tych, których szukałam, zmarszczyłam czoło. - A gdzie reszta? To znaczy... Gdzie Erza, Gray, Natsu i Happy?
- Ty naprawdę dużo o nas wiesz... Cóż, jeśli nie są na jakiejś niezapowiedzianej wcześniej misji, to pewnie gdzieś po prostu się włóczą.
Westchnęłam.
- Szkoda... Miałam nadzieję, że ich spotkam...
Jakby na zawołanie, w tej chwili drzwi otworzyły się z hukiem i wszedł przez nie sam Gray Fullbuster z dłońmi wsuniętymi do kieszeni spodni. Szok i niedowierzanie! Miał on bowiem na sobie koszulę. Jeszcze.
Za nim wpadł Natsu z Happy'm unoszącym się nad jego głową.
- Gray, wracaj tu! Jeszcze z tobą nie skończyłem!
- Ale ja z tobą tak - odparł spokojnie ciemnowłosy, nawet nie oglądając się na Natsu.
- Graaay! Ty...
- Dosyć tego! - zagrzmiał od wejścia głos, który sprawił, że obaj się wzdrygnęli, a Happy schował się za różowowłosym.
- Nadchodzi... - Nawet ze swojego miejsca widziałam, jak niebieski kot zadrżał, po wypowiedzeniu tego słowa.
- No, to się doigrali - westchnęła Lucy.
Erza weszła do środka i oparła dłonie na biodrach. Spiorunowała wzrokiem Natsu i Graya, po raz kolejny wywołując u nich dreszcze.
- Mam dość waszych kłótni jak na jeden dzień.
- My się nie kłócimy! - zaprzeczył Natsu. - Ja chcę tylko z nim walczyć!
- Natsu po prostu nie może znieść przegranej - oświadczył Happy, wylatując zza jego pleców.
- Nie przegrałem z nim!
- Bo Erza nam przerwała - sprostował Gray.
- Właśnie. Inaczej skopałbym ci tyłek!
- Dawaj!
- Ani się ważcie! - Czerwonowłosa wkroczyła między chłopaków, co skutecznie ich uciszyło.
Nagle jednak Natsu odwrócił głowę w naszą stronę, a jego twarz przybrała zaciekawiony wyraz.
- A to kto?
- Lucy wreszcie znalazła sobie przyjaciół? - zapytał Happy, podlatując bliżej.
Na twarzy blondynki drgnął nerwowo jeden z mięśni.
- Udam, że tego nie słyszałam... - odchrząknęła, po czym kontynuowała już opanowanym tonem. - Poznajcie Kirę. Spotkałam ją w drodze do gildii. Okazuje się, że posiada sporą wiedzę na temat "Fairy Tail" i jej członków.
- To ciekawe... - Erza skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej, lecz nim zdążyła powiedzieć coś więcej, przerwał jej Natsu.
- Tak? To co wiesz o mnie?
- Natsu Dragneel zwany też Salamandrem. Smoczy Zabójca posługujący się magią ognia. Cierpisz na zaawansowaną chorobę lokomocyjną. Jednym z twoim najlepszych przyjaciół i zarazem partnerem jest ten tutaj, latający, niebieski kot albo raczej pochodzący z Extalii Exceed o imieniu Happy. Nie rozstajesz się także ze swoim szalikiem, który dostałeś od smoka, Igneela. Jesteś liderem drużyny, w skład której wchodzą Happy, Lucy, Erza, Gray, Wendy oraz Carla - wyrecytowałam, starając się nie wtrącać do tego dodatkowych informacji z poszczególnych odcinków anime.
Natsu opadła szczęka. Pozostali spojrzeli po sobie z zaskoczeniem. W tej chwili zdałam sobie też sprawę, że wokół nas zebrała się już całkiem spora grupa ludzi.
- No dobra - tym razem głos zabrał Gray. - To co możesz powiedzieć na mój temat?
Odchrząknęłam i ponownie zaczęłam mówić:
- Gray Fullbuster. Mag lodu. Należysz do wcześniej już wspomnianej przeze mnie drużyny Natsu, z którym, tak na marginesie, ciągle rywalizujesz. Jesteś także nałogowym... Powiedziałabym, że nałogowym nudystą - uśmiechnęłam się znacząco. - Ponieważ zimno ci nie przeszkadza, często zdejmujesz ubrania. Tylko, że sam często nie zdajesz sobie z tego sprawy.
- To chyba lekka przesada...
- W takim razie, gdzie twoja koszula? - zapytała Erza.
Chłopak spuścił wzrok na swój teraz nagi tors.
- Hej, Lucy...
- Nie, nie pożyczę ci swoich ubrań!
Uśmiechnęłam się do siebie.
To chyba najlepszy sen, jaki do tej pory mi się przyśnił! Ale... Dlaczego czuję się tak, jakbym nagle znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie?
Zerknęłam przez ramię i niemal naprawdę dostrzegłam mroczną aurę kłębiącą się wokół niebieskowłosej dziewczyny obserwującej nas zza jednego z filarów.
No tak. Juvia. I wszystko jasne.
- Skąd tyle wiesz?
Przeniosłam wzrok na Erzę, która mierzyła mnie zaciekawionym wzrokiem.
- Cóż... Poza tym, że dużo o was słyszałam, to chyba można powiedzieć, że jest to w pewien sposób związane z moją magią.
- A jakim typem magii, tak właściwie, się posługujesz? - wtrącił Natsu.
No, to pięknie. I co by tu teraz wymyślić? Jaki rodzaj magii może pasować do otaku i amatorskiej pisarki w jednym?
- Magią wyobraźni - palnęłam w końcu, aby nie przedłużać za bardzo ciszy.
Moja odpowiedź wywołała szmer szeptów wokół mnie.
Czyżbym przesadziła? Chwila... Czy takiej magii nie używał przypadkiem Rustyrose?
Jednak Natsu w ogóle nie wydawał się zrażony.
- Jak to wygląda podczas walki?
- Trochę ciężko mi to tak wyjaśnić...
- Więc walcz ze mną!
Zamurowało mnie. Musiało minąć kilka sekund, żeby dotarł do mnie sens wypowiedzianych przez niego słów.
- Co?!
Mój głos wymieszał się z okrzykami zaskoczenia innych zebranych.
Że niby ja, ja, mam walczyć z Natsu? Tym Natsu? Tym samym, który wygrywa większość swoich walk, nawet przeciwko jakimś superpotężnym przeciwnikom?! To już wcale nie jest śmieszne! Coś czuję, że ten sen skończy się dość brutalnie i boleśnie. Dla mnie, oczywiście.
- Nie sądzę, by był to dobry pomysł - zaoponowała Lucy.
O, dzięki ci! Chociaż jedna...
- Czemu? - Natsu spojrzał buntowniczo na swoją przyjaciółkę.
- Chociażby dlatego, że gdy się dzisiaj na nią natknęłam, to była nieprzytomna. I ma problemy z pamięcią.
- Żadna z was słowem o tym nie wspomniała - zauważył Gray, a Erza mu przytaknęła.
- Bo nie było okazji... - bąknęłam cicho.
- Ale to nie stoi na przeszkodzie! - oznajmił Natsu, a szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. - Może dzięki walce twoja pamięć wróci do normy!
- A co to ma być, jakaś terapia szokowa?! - Lucy wyglądała na co najmniej tak wstrząśniętą, jak ja byłam.
- Taak, ja może podziękuję~.
- Może to wcale nie jest taki zły pomysł? - Gray potarł podbródek, najwyraźniej rzeczywiście się nad tym zastanawiając. - Jest w tym jakiś sens.
- Słucham?!
- Też tak myślę - dodała po chwili namysłu Erza. - Takie wydarzenie jak walka, może w pewnym stopniu wpłynąć na umysł i pobudzić go do wytężonej pracy.
No, to się wkopałam...
- Chwila, chwila, chwila! - zaprotestowałam. - Czy skoro już uparliście się przy tej walce, to czy nie moglibyście wybrać mi jakiegoś słabszego przeciwnika? Albo chociaż takiego o jakiejś łagodniejszej, że tak powiem, magii? Jak na przykład Lucy albo Levy, albo ktoś w tym stylu?
Z którąś z nich miałabym przynajmniej szansę na przeżycie w jednym kawałku. Mimo wszystko, nawet w śnie, śmierć przez spopielenie przez jedną z bardziej lubianych postaci raczej nie wydaje się zbyt przyjemna.
Erza z powagą położyła dłoń na moim ramieniu.
- Dasz sobie radę. Mam nadzieję, że uda ci się w ten sposób odzyskać całkowicie pamięć.
A zakład, że nie? Ja mam nadzieję, że uda mi się chociaż przetrwać jako tako jedną minutę...
I tak oto w mgnieniu oka znalazłam się naprzeciwko Natsu, na placu, który miał nam pełnić rolę areny. Pozostali członkowie gildii zebrali się wokół placu. Wyglądało na to, że mój tyłek miał zostać skopany na oczach tych wszystkich mniej lub bardziej lubianych i nielubianych przeze mnie postaci.
O matulu, za jakie grzechy? A zapowiadał się taki piękny sen...
Potrząsnęłam głową i zaczerpnęłam głęboko powietrza.
Dobra, skup się. To twój sen, więc powinnaś móc go kontrolować. Wymyśliłaś sobie, że jesteś magiem, to teraz to udowodnij. Wybrałaś magię wyobraźni, a na czym ona polega? Na przekształcaniu wyobrażeń na rzeczywistość. Więc nie pozostaje ci nic innego jak...
- Gotowa? - zawołał Natsu z drugiego końca placu.
Skinęłam głową.
- Świetnie!
W ułamku sekundy całe ciało Natsu zapłonęło i chłopak ruszył pędem w moją stronę.
Ogień zwalczaj ogniem, huh? Oby to tylko wypaliło.
Wyciągnęłam przed siebie prawą rękę i wykrzyknęłam znane mi już dobrze słowa:
- Zakwitnij, Amaryllis!
Przez krótką chwilę obawiałam się, że jednak nic się nie stanie i rozpędzony, płonący Natsu na mnie wpadnie. Wtedy jednak przed moją dłonią pojawiła się duża, ognista kula, która wystrzeliła do przodu i zderzyła się ze Smoczym Zabójcą. Chłopak bardziej pewnie z powodu zdziwienia niż skuteczności ataku zatrzymał się w miejscu, a w tłumie rozległo się kilka okrzyków. Uśmiechnęłam się, zadowolona z siebie.
Zadziałało! Dziękuję ci, Julis2!
- Ogień? - Natsu przechylił głowę na bok, uśmiechając się. - Teraz to się napaliłem!
Mina mi zrzedła. Szybko odskoczyłam do tyłu i słysząc znajome hasło brzmiące "Stalowe Pięści Ognistego Smoka" ponownie uniosłam rękę.
- Zakwitnij, Primrose!
Tym razem dziewięć utworzonych z ognia kul zawirowało w powietrzu, po czym uderzyło w Natsu nawet go nie wzruszając. Spanikowana rzuciłam się na ziemię i przetoczyłam na bok. W ten sposób jakimś cudem (o centymetry!) udało mi się uniknąć jego ataku.
- Loropetalum!
Ognisty mur, nie tak imponujących rozmiarów jak widziałam w anime, wyrósł znikąd odcinając mnie od chłopaka. Nie utrzymał się niestety długo. Zdążyłam jedynie dźwignąć się na nogi, gdy nagle zniknął. Wyglądało to zupełnie tak, jakby został przez coś (lub kogoś) najzwyczajniej wessany.
- No to są chyba jakieś żarty! - zawołałam. - Ty naprawdę to zeżarłeś?!
Natsu poklepał się dłonią po brzuchu.
- Zgadza się. - Uśmiechnął się szeroko, najwidoczniej dumny ze swojego czynu. - To jedziemy dalej!
Natsu wypowiedział nazwę kolejnego ataku, a jego ciało momentalnie na powrót zajęło się ogniem.
- O, no chyba nie... - wymamrotałam, rzucając się do ucieczki jak najdalej od niego. - Czy mogę się już poddać?!
- Nie ma mowy!
Szlag! Ta magia już na niego nie podziała. Trzeba wymyślić coś innego.
Pisnęłam mimowolnie, kiedy obok mnie przeleciał strumień ognia. Rzuciłam się w bok i zatrzymawszy, uniosłam obie ręce ku niebu. Na moment zamknęłam oczy, a kiedy ponownie je otworzyłam w powietrzu przede mną zawisł lśniący fioletem trójkąt. Jego wnętrze zdobiły skomplikowane wzory, ale nie było czasu na to, aby się im przyglądać. Z tego nieco przerobionego magicznego kręgu wystrzeliło kilka łańcuchów3, które następnie oplotły się wokół kończyn Salamandra.
- Co jest grane?!
Odetchnęłam z ulgą. Dzięki tej sztuczce uzyskałam przynajmniej chwilę na spokojne przemyślenie kolejnego ruchu. Było jasne, że Natsu nie wykorzystuje w pełni swoich sił, a i tak nie miałam żadnych szans na wygraną. Mogłam się jedynie bronić i modlić w duchu, żeby ten sen nie przekształcił się przypadkiem w prawdziwy koszmar.
W tej chwili ziemia zatrzęsła się gwałtownie, a z nieba zaczęli spadać... ludzie. Postacie w ciemnych płaszczach i dziwnych maskach lądowały między zebranymi członkami "Fairy Tail" i od razu wszczynały walki. A ja stałam wciąż w tym samym miejscu, skołowana, starając się przypomnieć sobie z czym mi się to wszystko kojarzy.
- "Grimoire Heart"? Czy wy ich przypadkiem nie pokonaliście w sto którymś odcinku?
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - odparła, przebiegająca obok Erza, która zdążyła już dobyć swojego miecza. - Ale potrzebujemy teraz jak najwięcej osób do obrony okolicy. Jesteś jeszcze w stanie walczyć?
Skinęłam głową, a wtedy czerwonowłosa uśmiechnęła się lekko.
- W takim razie, liczę na ciebie.
Uwolniłam szamoczącego się Natsu i nie bardzo wiedząc, co jest grane, rozejrzałam się po otoczeniu. Na placu zapanował istny chaos. Magowie z "Fairy Tail" pojedynczo lub w grupach dzielnie walczyli z zamaskowanymi przedstawicielami "Grimoire Heart", a zewsząd rozbłyskiwały przeróżne barwy oraz towarzyszące im okrzyki. Z ogólnego zgiełku udało mi się wyłapać kilka znajomo brzmiących haseł.
- Ryk Ognistego Smoka!
- Przejęcie!
- Lodowy Twór: Lanca!
- Wodne Cięcie!
- Podmiana!
- Otwórz się, Bramo do Złotego Byka!
Nie musiałam długo czekać na to, aż przyjdzie moja kolej, by włączyć się do walki. Zupełnie jakby wyrośli spod ziemi, zamaskowani zjawili się przede mną całą grupą. W dłoniach dzierżyli najróżniejszą broń i zupełnie się nie spiesząc, rozdzielili się, aby mnie otoczyć. Potoczyłam po nich wzrokiem, gorączkowo zastanawiając się, jakiej magii mogłabym użyć przeciwko nim.
Co pomogłoby mi pozbyć się wielu przeciwników za jednym razem? A może by tak...
Widząc, że wciąż ustawiali się w ślimaczym tempie, rozluźniłam się nieco i uniosłam swoją lewą dłoń na wysokość twarzy.
- Oko za oko, ząb za ząb, zło za zło. Spłońcie4.
Zafascynowana patrzyłam, jak potężny, błękitny płomień wystrzelił spomiędzy moich palców i błyskawicznie ogarnął zamaskowanych gości. Nie pozostał po nich nawet ślad. Wlepiłam wzrok w swoją dłoń, czując jak moje wargi rozciągają się w szerokim uśmiechu.
- Ale czad... Zawsze chciałam to powiedzieć!
Usłyszałam zbliżający się do mnie tupot stóp, więc podniosłam głowę. Uśmiech zniknął z mojej twarzy, bo dostrzegłam pędzącą w moją stronę kolejną grupę z "Grimoire Heart". Westchnęłam, przygotowując się do kolejnego ataku.
W dość krótkim czasie zdążyłam wykorzystać jeszcze kilka innych mocy bohaterów z różnych serii. Na początku było to fajne i bardzo ciekawe, ale ostatecznie stało się męczące. Zaczynało mi już powoli brakować pomysłów, a członków wrogiej gildii wciąż przybywało. Na miejscu każdego pokonanego zaraz pojawiał się nowy. Po rozejrzeniu się wokół zdałam sobie sprawę, że każdy mag z "Fairy Tail" również miał ten sam problem. Nie było widać końca tej bitwy.
Jęknęłam, zobaczywszy kolejną bandę zamaskowanych nadbiegających w moją stronę.
- Mam dość... Niech to się już skończy!
Ku mojemu zdziwieniu rzeczywiście się skończyło. Jakby w reakcji na moje słowa, całe "Grimoire Heart" po prostu... zniknęło. Rozległy się okrzyki radości, a ja z osłupieniem wpatrywałam się w przestrzeń.
- Że co? To tyle? Serio?! Przecież to zupełnie bez sensu!
Moje narzekania przerwała Lucy, przybiegając do mnie z resztą swoich przyjaciół.
- Nic ci się nie stało? - zapytała.
- Nie, wszystko w porządku.
- W takim razie pora na świętowanie! - zawołał entuzjastycznie ktoś z tłumu.
I już w następnej chwili znaleźliśmy się wszyscy na powrót w gildii, a w jeszcze następnej rozpoczęła się impreza. Mirajane zadziwiająco szybko ogarnęła się po stoczonej walce i zajęła się swoją rolą kelnerki, krążąc między stolikami. Po nikim nie było widać, żeby jakoś szczególnie przejął się całym wydarzeniem. Ja tymczasem wylądowałam przy jednym stoliku z wszystkimi głównymi bohaterami. Z szerokim uśmiechem na ustach przyglądałam się każdemu z osobna. Gray'owi szukającemu swojej zaginionej koszulki; Natsu sprzeczającemu się o coś z Lucy; Erzie pochłoniętej konsumpcją ciasta z truskawkami; Happy'emu patrzącemu z uwielbieniem na Carlę pouczającą Wendy i tak dalej... Chłonęłam te widoki ciesząc się, że ten sen wrócił jednak na normalniejsze tory.
- A tak właściwie, to należysz do jakiejś gildii? - spytał Gray, przerywając swoje bezowocne poszukiwania.
Pokręciłam przecząco głową.
- To może dołączysz do naszej? - zaproponowała wesoło Lucy. - Mówiłaś, że zawsze chciałaś to zrobić.
- A mogę? - Gdybym była postacią z anime, w tym momencie w moich oczach pojawiłyby się pewnie charakterystyczne iskierki. A może tak właśnie się stało?
- Pewnie!
Mirajane zatrzymała się przy naszym stoliku, aby ustawić na nim kilka kubków.
- Dobrze się bawicie, jak widzę - powiedziała z uśmiechem. - Wiecie, że pojawiło się kilka nowych, ciekawych zadań?
Happy przestał ślinić się na widok Carli i odwrócił się w stronę Lucy.
- Widzisz, Lucy? Już nie musisz rozpaczać, że znowu nie masz pieniędzy na czynsz!
- Happy...
- Hej, mam pomysł! - oświadczył nagle Natsu, pochylając się nad stołem. Patrzył na mnie. - Jak szybko dołączysz do naszej gildii, to chodź z nami na misję!
- Naprawdę? - Otworzyłam szerzej oczy.
- Przy okazji dokończymy naszą walkę!
- Ugh...
Lucy wstała i wyciągnęła do mnie rękę, po raz kolejny tego dnia.
- Chodźmy od razu do mistrza Makarova.
- Okay! - zgodziłam się, podekscytowana. Podniosłam się ze swojego miejsca i nagle do moich uszu dotarły zupełnie niespodziewane słowa.
So they say "we are the dead". So they say "we are the dead". So they say "we are the dead"5.
- Kira?
Potrząsnęłam głową i skupiłam swój wzrok na twarzy blondynki.
- Słyszałaś to?
- Co?
Katararekimerareta yukue darenimo mieteru kotae koete konna shihai no ruuru ni i i i i!6
- O nie... - wyszeptałam. - Nie. Tylko nie to... Nie teraz!
- Kira? Co się dzieje?
Pozostali przestali się wygłupiać i spojrzeli na mnie, nie rozumiejąc mojego zachowania.
- Miło było was poznać - westchnęłam, po czym... obudziłam się. W swoim pokoju, na swoim łóżku, zaplątana w pościel. Ze zrezygnowaniem sięgnęłam po telefon leżący na stoliku przy łóżku. Przesunęłam palcem po jego ekranie, wyłączając budzik. Muzyka ucichła. Mój wzrok spoczął teraz na, jakimś cudem, wciąż włączonym tablecie. Cały jego ekran zajmował obrazek przedstawiający wszystkich członków "Fairy Tail". Westchnęłam ciężko, wyłączyłam urządzenie i ukryłam twarz w poduszce.
- A był to taki fajny sen…
1Kaneki Ken - główny bohater anime/mangi pt. “Tokyo Ghoul”. Plakat z nim mam zawieszony na ścianie nad łóżkiem.
2Julis-Alexia van Riessfeld - główna bohaterka anime/mangi pt. “Gakusen Toshi Asterisk”. Amaryllis, Primrose oraz Loropetalum to jej przykładowe ataki. A tak wygląda właśnie Amaryllis:
3Jest to jedna z mocy Natsuki Minamiyi - postaci ze “Strike The Blood”.
5”Wmawiają nam, że jesteśmy martwi” - początek endingu anime “K: Return of Kings”, czyli piosenka pt. “Kai” zespołu CustomiZ. Tłumaczenie zaczerpnięte ze strony opening-anime.pl
P.S. Wbrew temu, że ustawiłam ją sobie jako budzik, bardzo lubię tę piosenkę.
6”Zmierzam właśnie do puenty. Każdy ją tutaj zna. Na wszystko odpowiadam: nie i nie, bo nie i nie” - jak wyżej.